Wednesday 31 October 2012

SPK – Czy jest jakieś wyjście?

Saga SPKowska nabiera rozpędu. Wyczuwać można że pewne osoby ze starego Zarządu, opancerzone swoimi klapkami do oczu, widzą już przed sobą tylko metę. Liczą się z tym że w marcu następnego roku dokonają ostatecznego przelewu funduszy ze Stowarzyszenia i z firmy PCA Ltd do swojej upatrzonej Fundacji. A powiernicy tej paromilionowej fundacji już są z gόry wyznaczeni. Będą nimi posłuszni dotychczas a na wieczne czasy uprzywilejowani członkowie starego Zarządu plus paru dobranych rόwnie przezornych i posłusznych prezesόw kόł . Mόwię „na wieczne czasy” bo jeden z tej wybranej elity chwalił się że będzie mόgł przekazać powiernictowo Fundacji po czasie swoim dzieciom, a więc wyobrażał sobie powiernictwo wielopokoleniowe gdzie zamiast herbu szlacheckiego te elitarne rody post-emigracyjne będą chwalić się odziedziczoną złotą odznaką kombatancką. Ich desperacja i determinacja w dobrnięciu do celu ciągnie ich jak parowόz pozbawiony hamulca. Samokrytyka i sumienne poczucie obowiązku służenia własnym członkom porzucono gdzieś po drodze. Oskarżają inaczej myślących jako „nielojalnych” wobec SPK, ale gdzie jest ich lojalność wobec własnych członkόw? Teraz niemal wszystko jest dozwolone aby dociągniąć tabun do stajni. Mόwią o swoim mandacie do działania. Rzeczywiście, powołali zjazd w roku 2010 z podwόjnym statutowym opόznieniem. „Podwόjnym” bo za pόżno wysłali pierwsze zawiadomienie o zjeździe i z drugim zawiadomieniem, zawierającym szczegόły o wniosku likwidującym SPK, delegaci zapoznali sie zaledwie tydzień przed zjazdem, a więc za pόźno aby zasięgnąć opinii członkόw ktόrych reprezentowali. W protokόle zebrania, rozesłanego aż dwa lata pόźniej, dowiadujemy się że przeciw wnioskowi głosowało zaledwie 14 delegatόw. Lecz na ostatnim spotkaniu kόł przeciwnym zamknięciu SPK już 17 osόb potwierdziło że głosowało przeciw wnioskowi. Te dwie trzecie większości wymagane przez statut stoi więc co raz bardziej pod znakiem zapytania. To wszystko miało miejsce przy systematycznej polityce nie doinwestowania w Domach SPK, zamykania ich i wystawienia na sprzedaż. Oczywiście dużo kόł, szczegόlnie tych większych, chciało trwać dalej. Zarząd, po uzyskaniu mandatu na likwidację organizacji, nie chciał już wyjść naprzeciw tym ktόrzy chcieli uzyskać środki i mechanizm do przetrwania ich lokalnych organizacji czy ośrodkόw. Skreślono z listy kόł SPK największą organizację – czyli koło w Manchesterze, ktόre przygotowywało się właśnie na przyszłość, a nie zareagowano gdy doszło do wiadomości Zarządu w maju br. że koła w Leicester i Bristol zaczynają organizować masowy protest zbierając podpisy domagające się zwołania zebrania do przegłosowania wotum nieufności wobec Zarządu. W końcu zebrano przeszło 800 podpisόw pochodzących z przeszło 20 kόł przeciwnym likwidacji. Gdy nadeszla wiadomosc ze organizatorzy tych podpisόw chcą zwołać nadzwyczajne zebranie w Leicester, Zarząd nie wysłał nikogo aby z nimi rozmawiać czy przekonywać, mimo że koła te reprezentowały przeszło 60% członkostwa SPK Wielka Brytania. Nikt z zarządu nie przyszedł z żadną propozycją aby np. spowolnić nieco tempo likwidacji tych kόł i klubόw ktόre jeszcze kipiały życiem społecznym na swoim terenie albo np. zabezpieczyć takim organizacjom jakieś wsparcie finansowe dla oddzielnej przyszłej działalności, choćby z ich własnych funduszόw. Zarząd jednak odwrόcił się plecami do tej inicjatywy własnych członkόw i zwołał w tym samym terminie zebranie kapituły. Zjazd w Leicester z gόry okrzyczał jako nielegalny. Starsze osoby wybierające się na zjazd zostały publicznie znieważone i szykanowane. Jest to największa niesprawiedliwość wynikająca z decyzji likwidacji organizacji. Przy tej wielkiej komasacji dwumilionowego majątku SPK organizacjom członkowskim ktόre tworzyły ten majątek z gόry nie było przeznaczone nic. Już teraz wiemy z ostatniego tygodnia że nawet te pieniądze kόł trzymane w depozycie po sprzedanych klubach lub z innych dochodόw lokalnych nie będą już po marcu udostępnione. Ta informacja była przykrym szokiem nawet dla tych kόł ktόre były nastawione pozytywnie na likwidację organizacji. Więc kto będzie korzystać z funduszόw tej przyszłej Fundacji, jak nie koła SPK? Oficjalnie nic jeszcze nie wiemy. Nic w tym dziwnego bo tajemnica jest normalnym elementem sprawowania władzy przez stary zarząd. Tajemnicą są pokryte na przykład wszelkie informacje o przyszłości pomnika katyńskiego w Gunnersbury. O Pomniku Polskich Sił Zbrojnych wiemy tylko że miał być projekt aby na 20 lat oddać go pod płatną opiekę administratorόw samego Arboretum a potem będzie już osierocony i potencjalnie zaniedbany. Ale domyślam się że cały łańcuch listόw, zarόwno podpisanych i anonimowych, ktόre się ukazały na łamach Dziennika potępiające nasz tzw. „rokosz”, pochodzą od osόb ktόre będą liczyć na wsparcie finansowe od nowej Fundacji, szczegόlnie gdy te osoby nie pochodzą bezpośrednio z szeregόw SPK. Gdy jedna z tych osόb, o mocnym zacięciu pedagogicznym, dała mi piętnastominutowy wykład w Ambasadzie na temat „chołoty” ktόra tu zjechała w ostatnich 10 lat i ktόrym nie należy się „nawet jeden grosz z pieniędzy zebranych przez prawdziwych kombatantόw” to wiem że mam do czynienia z zamkniętymi umysłami ktόre uważają że na ich pokoleniu kończy się „prawdziwa Polska”. Nie bardzo tylko rozumiem co takie osoby robią w Ambasadzie „nieprawdziwej” Polski. Po dwuch miesiącach jałowej prawniczej konfrontacji i gorączkowych polemik na tle Dziennika Polskiego i innych żrόdeł medialnych, te 873 podpisόw domagających usunięcia władz, złożono bezpośrednio Zarządowi z prośbą (wymaganą przez Statut) aby sami zwołali Nadzwyczajny Zjazd by podać pod głosowanie wniosek o braku zaufania wobec siebie samych. Zarząd odmόwił. Można było się tego spodziewać od początku. Ale tą odmową Zarząd ostatecznie podważył swoje prawo do pełnienia urzędu. Wykreślił też z członkostwa pięciu aktywnych oponentόw likwidacji SPK powołując się na jakieś niepoważne oskarżenie o włamanie się do portalu wewnętrznego SPK. Rόwnież członkowie Zarządu zaczęli dzwonić agresywnie do poszczegόlnych starszych członkόw ktόrzy podpisali oświadczenie o wotum nieufności domagając się aby natychmiast piśmiennie odwołali swόj podpis. Nasz adwokat określił to jako potencjalne „intimidation”. Co więcej Zarząd zwołał w październiku Nadzwyczajny Zjazd z typowym opόżnieniem w rozesłaniu materiałόw i przemienił go w ostatniej chwili na „roboczy zjazd” w ktόrym Zarząd potwierdził że pozostałe 6 aktywnych klubόw będą natychmiast wystawione na sprzedaż niezależnie od działalności ich płatnych członkόw, że likwidacja SPK i PCA Ltd nastąpi w marcu następnego roku, i że do tego momentu stary zarząd w całości piastuje swoje stare funkcje. Oczywiście według statutu jest to nonsensem bo ich kadencja dwuletnia skończyła się 23 października tego roku. O ich stanie myślenia i oślepienia wobec większości swoich członkόw świadczy anonimowy dokument ktόry trafił niedawno w moje ręce i ktόry z początku odebrałem jako komiczną parodią przemόwienia Gomułki. Wyraźnie autor czerpał wzory pisania z PRLu oskarżając zasłużonych członkόw SPK jako „uzurpatorόw” ktόrzy sa „nasyłani przez agenturę....by rozpracować je od wewnątrz” na czele ktόrego stoi polemista Moszczyński ktόry ma „nieźle opanowaną sztukę agitowania”. List jest niefortunnym bełkotem zakompleksionych ludzi ktόrzy nawet uważają że Dziennik Polski i Zjednoczenie Polskie w jakiś sposόb wspomagają temu „zamieszaniu”. W ten sposόb ktoś w Zarządzie ocenia większość członkόw własnej organizacji jako „grupę rebeliantόw”. Autor tego anonimu jeszcze bezczelnie podał pod tekstem drukowane podpisy Czesława Maryszczaka i Jacka Bernasińskiego, ale wiem na pewno że tacy honorowi Panowie takiego tekstu nie mogliby napisać. W tej chwili członkowie starego zarządu myślą że mają wszystko, ale praktycznie nie mają już nic poza pewną siłą destrukcyjną. W oczach prawa brytyjskiego i pod względem własnego statutu nie mają prawa do sprawowania władzy przynajmniej z dwuch powodόw. Po pierwsze bo odrzucili podpisy z wnioskiem o zebraniu nadzwyczajnym, a po drugie dlatego że skończyła sie ich kadencja dwuletnia. Wobec ich nieubłaganego uporu w parciu do likwidacji pozostaje już tylko opcja sądowa do rozstrzygnięcia na pierwszym planie, PCA Ltd, a na drugim samo SPK, ktόre nie jest podmiotem prawnym w Wielkiej Brytanii i istnieje na zasadzie tzw. „gentleman’s agreement”. Koszta mogą być niestety wysokie choć wynik nie jest trudny do przewidzenia. Jest jeszcze jedno wyjście, bardziej godne dla Polakόw, i bardziej oszczędne. Można jeszcze rozstrzygnąć przyszłość organizacji zwołaniem natychmiastowym Zwyczajnego Zjazdu ktόry powinien był się odbyć przy końcu kadencji Zarządu w październiku. Termin zebrania powinien paść na najbliższy styczeń czy luty. Na tym zjeździe, dostępnym dla wszystkich kόł i delegatόw SPK, można będzie przeprowadzić prawdziwe wybory przyszłych władz (bez żadnej nie statutowej anachronistycznej komisji matki). Nie wiem czy członkowie byłego Zarządu będą gotowi na taki obywatelski krok ale mam nadzieję źe nie tylko większość członkόw SPK ale i całe społeczeństwo polskie w Wielkiej Brytanii będzie im wdzięczne jeżeli takie spotkanie będzie mogło się odbyć i spόr o przyszłość SPK mόgł by być szczęśliwie i sprawiedliwie zażegnany. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 2 listopad 2012

Monday 15 October 2012

Żart Pokojowy Norwegόw

Czy Norwegowie mają poczucie humoru? Kraj fjordόw i nocy polarnych nie od razu kojarzy się nam jako kraj z dużym poczuciem humoru. Świat ciemności i zgrozy ogarnia nas przy muzyce Griega i płόtnach Muncha. Nie wybieramy się nigdy na Ibsena aby się pośmiać. Obawiam się że te długie ciemne noce nakłaniają mieszkańcόw tego bogatego lecz nieszczęśliwego kraju do traktowania wszelkich zjawisk jak z najbardziej pesymistyczną oceną. Nie zawsze widać w tym humor ale słuchaczy nie pozbawionych ironii ogarnia wtedy pusty śmiech, chyba nawet śmiech rozpaczy. Bardziej wymownym przykładem humoru norweskiego to przyznanie Unii Europejskiej Nagrodę Pokojową Nobla na rok 2012 za „przeszło 60 lat wkładu do rozszerzenia pokoju i pojednania, demokracji i praw człowieka w Europie.” Przy obecnych konfliktach międzypaństwowych, szczegόlnie w około przyszłości waluty europejskiej, ta nagroda wydaje się być mistyfikacją, albo przynajmniej o 20 lat spόźnioną. To tak jakby Bolesławowi Krzywoustemu przyznano pośmiertnie nagrodę za scalenie państwa polskiego. Oczywiście 50 lat temu taka nagroda jak najbardziej byłaby stosowna. Nawet 20 lat temu. Po dwuch strasznych wojnach na początku XX wieku nastąpił okres pojednania, szczegόlnie między Francją a Niemcami, poprzez komasację produkcji węgla i stali a potem przez wspόlnotę celną i ewentualnie rynkową obejmującą rόwnież Włochy, Holandię i Benelux. Wyraźne sukcesy wspόłpracy gospodarczej przyciągały co raz to nowych członkόw, a więc Wielką Brytanię, Irlandię, Austrię i państwa skandynawskie (ale bez Norwegii), a z czasem Grecję, Hiszpanię i Portugalię. Rozkwit gospodarczy prowadził do co raz bliższej wspόłpracy ne tle ujednolicenia struktur i przepisόw handlowych, wymagających z kolei wspόlnych mianownikόw w ochronie środowiska, oświaty i kultury. Wstęp Grecji, Hiszpanii i Portugali był uzależniony nie tylko od dopasowania ich przepisόw celnych i handlowych, ale rόwnież prawnych i ustrojowych. Europeizacja szła w parze z demoktratyzacją i ochroną praw człowieka. Pod ochroną parasola obronnego w postaci NATO i przy wsparciu finansowym i politycznym Stanόw Zjednoczonych, a rόwnież wobec konkurencji ideologicznej i militarnej ze strony Sowietόw, Europa kwitła a więzi wewnętrze zabezpieczały rozwόj parlamentarnej demokracji . Natomiast wszelkie konflikty międzypaństwowe poddano rostrzygnięciu negocjatorom w dyplomatycznych kuluarach a nie generałom w wojskowych okopach. Powstawała nawet nowa tożsamość wszecheuropejska. Ten nurt wzbogacił się przy rozkładzie bloku sowieckiego. Do Unii Europejskiej przystąpiły Polska i siedmiu jej postsowieckich sąsiadόw. W poczekalni bliższej znaleźli się Bułgaria i Rumunia, a na dalszą metę Ukraina, Mołdawia, Chorwacja, Czarnogόra, Bosnia, może nawet państwa kaukaskie i Turcja. Wchłonięcie świeckich i demokratycznych wartości europejskich stały się miernikiem dorastania tych państw do nowej państwowości z unowocześnioną gospodarką wolnorynkową. Wszędzie w Europie panował ogromny optymizm na temat świetlanej pokojowej demokratycznej przyszłości, bez wojen i dyktatur, bez kryzysόw gospodarczych, eksploatacji pracownikόw i głodu. W tych warunkach Nagroda Nobla mogła by być odpowiednim uznaniem dla sukcesόw projektu europejskiego, należnym nie tylko politykom i instytucjom europejskim ale rόwnież 500 milionόw jej obywateli. Przewodniczący Komisji Europejskiej Manuel Barroso oświadczył że nagroda była słuszna bo 27-państwowy blok europejski „pomόgł w transformacji Europy z kontynentu wojny do kontynentu pokoju”. Te słowa miały jeszcze sens w roku 2004. Ale w roku 2012? Bo weszliśmy w erę euro. Kryzys walutowy Europy staje się nierozwiązywalny poprzez nielogiczność oryginalnego założenia nowej waluty. Z początku euro służyło wszystkim uczestnikom. Dla Niemiec i Holandii zabezpieczało tańsze ceny eksportowe dla ich towarόw. Dla państw środziemnomorskich stabilizację finansową opartą na rezerwach bogatszych państw pόłnocnej Europy. Dla konglomeratόw przemysłowych gwarantowało wymianę handlową w Europie bez ryzyka dewaluacji dewizowych. Państwom pozaeuropejskim ofiarowało nową rezerwową walutę świadczącą o powstaniu największego jednolitego rynku na świecie gwarantującego stałą i bezpieczną inwestycję. Ale jak można było założyć wspόlną walutę europejską bez unii fiskalnej ktόra mogłaby kontrolować użytkowanie rezerw Europejskiego Banku Centralnego? Przerażony chaosem ktόry powstał w państwach południowych, rząd niemiecki stara się nadrobić poprzednie zaniedbanie sprawy i nakłania państwa unijne o zgodę na unię fiskalną ktόra właściwie przekreśla jedną z zasadniczyh podstaw suwerenności państw członkowskich. Na papierze państwa zgadzają się. Ale odbywa się to kosztem dalszego zadłużenia i groźby rosnącej anarchii politycznej na południu. Grecką gospodarkę już nic nie uratuje i wiadomo że w eurolandzie te państwa nie mogą już dłużej tkwić - chyba że będą subsydiowane na wieczne czasy przez zubożały już i sfrustrowany elektorat pόłnocny. Jedyne rozsądne wyjście aby zabezpieczyć stabilizację rynkόw europejskich pozostaje jednorazowy zastrzyk finansowy z warunkiem wyznaczania terminu państwom południa na ostateczne opuszczenie euro i powrόt do własnej waluty. To „oczywiste” rozwiązanie nie jest strawne dla politykόw europejskich, a szczegόlnie nie dla Angeli Merkel. Dla nich euro to fetysh ktόrego nie mogą opuścić. Wymagają dalszych wyrzeczeń od Grekόw i Hiszpanόw ktόre te elekoraty po prostu nie zniosą taka jak elektorat niemiecki nie zniesie dalszego subsydiowania swoich sąsiadόw. Wspόlny obsesyjny upόr europejskich decydentόw może w ciągu następnych 12 miesięcy doprowadzić do sytuacji gdzie demokratyczne pro-unijne stronnictwa nie będą miały już nic do zaofiarowania elektoratowi. Może nastąpić okres poważnych zaburzeń, masowych migracji wewnątrz-europejskich i rządόw nacjonalistycznych ktόre będa prawdziwym zagrożeniem dla pokoju, pojednania , praw człowieka i demokracji. Unię Europejską można już tylko uratować przez ograniczenie terenu eurolandu, a może nawet przez likwidację tej monetranej zmory. A jednak gdy dochodzi do spraw europejskich ludzie jak najbardziej rozsądni i inteligentni nagle wskakują w chmurę przestarzałej wizji europejskiej i tkwią w niej pozbawieni wszelkiego poczucia tej zbawczej ironii ktόra mogłaby ich sprowadzić spowrotem na ziemię. Dlatego w zeszły piątek Barroso skomentował że ta Nagroda Nobla „wskazuje że w tych trudnych czasach, Unia Europejska pozostaje natchnieniem dla przywόdcόw i obywateli w około świata.” Natchnieniem? Dla kogo? Nie dla mieszkańcόw Grecji ktόrzy przechodzą długoterminowy kryzys i wystąpili masowo w demonstracjach przeciw wizycie w Atenach kanclerza niemieckiego. Nie dla mieszkańcόw Hiszpanii gdzie połowa ludzi młodych jest na bezrobociu a Katalonia grozi secesją. Nie dla mieszkańcόw Włoch z premierem narzuconym im przez Unię Europejską przechodzącym podobny kryzys bankowy. Nie dla mieszkańcόw i nowo-wybranych demokratycznych liderόw Egiptu i innych państw arabskich ktόrym Europa nie może przekazać zapowiedzianej pomocy ktόre te kraje potrzebują aby utrzymać nowo uzyskane wartości demokratyczne. Nie dla mieszkańcόw Ukrainy ktόrzy już wiedzą że Europa nie będzie w stanie ich wyciągnąć spoza orbity rosyjskiego sąsiada. Nie dla przywόdcόw Chin ktόrzy nie rozumieją dlaczego Komisja Europejska zwraca się do nich z wyciągniętą ręką prosząc o wsparcie dla euro kiedy Bundesbank nie pozwala Europejskiemu Bankowi Centralnemu używać własne rezerwy na te cele. Nie dla przywόdcόw i mieszkańcόw Stanόw Zjednocznych ktόrzy nie mogą uwierzyć że Europa nie posiada potrzebnych rezerw i woli politycznej aby zażegnać kryzys walutowy i bankowy w Europie ktόry jest tak groźny dla gospodarki światowej. Dla nich kryzys euro jest raczej pośmiewiskiem niż natchnieniem. Więc dla kogo jest natchnieniem? Może jeszcze dla Polski ktόra podpisuje się dwoma rękami pod unię fiskalną mimo że jest poza strefą euro. Ale Radek Sikorski jest jeszcze romantykiem sprawy europejskiej. Inni powinni być bardziej powściągliwi, ale nawet tak normalnie rozsądna postać jak Jan Krzysztof Bielecki wyraża przekonanie że Europa jeszcze rozwiąże kryzys przez utrzymanie waluty. Ale dla sceptycznych brytyjskich politykόw kryzys eurolandu usprawiedliwia zwołanie nowego referendum (zapowiedzianego już przez mnie 6 listopada ub. r– „Oglaszam alarm dla polskiego Londynu”) z celem drastycznej renegocjacji członkostwa Unii. Zapowiada to m. inn. ograniczenia prawnego pobytu, pracy i dostępu do świadczeń obywatelom unijnym w tym kraju. Bezpieczne będą jeszcze polskie rodziny ktόre załatwiły sobie brytyjski stały pobyt, lub nawet obywatelstwo. Inaczej znajdą się tu na tej samej stopie prawnej co Polacy, np. ......w Norwegii. Wiktor Moszczyński „Dziennik Poski” 19 październik 2012

Wednesday 3 October 2012

Kogo Oszukał Churchill?

W najnowszym wydaniu strony internetowej „Polonia Christiana.pl” natknąłem się na artykuł pt. „Churchill a Sowieci”. Autorem jest mόj dawny znajomy i zasłużony historyk szkocki polskiego pochodzenia dr. Peter Stachura. Pamiętam jego świetny wykład o generale Maczku wygłoszonym w Domu Polskim w Glasgow z okazji setnych urodzin żyjącego jeszcze wόwczas Generała. Był też wspόłautorem ze Stanisławem Komorowskim książki o losach Polakόw w Wielkiej Brytanii pt „Poles in Britain 1940-2000 from betrayal to assimilation”. Autor nie oszczędza Churchilla. „Mimo opinii zagorzałego wroga bolszewizmu, jaką zasłużenie cieszył się w okresie międzywojennym, Churchill tuż przed wybuchem wojny nieco złagodził swoje poglądy na temat Zwiazku Sowieckiego.......Bronił on decyzji o dokonaniui przez Sowiety inwazji na Polskę jako usprawiedliwionego aktu samoobrony wobec Niemiec.” Dalej czytamy że przykładem pobłażliwego podejścia Brytyjczykόw na „czerwony terror” w Polsce było „zachowanie Churchilla wywierającego presję na londyński Rząd Polski na Wychodźstwie, aby ten zgodził się na zawarcie w lipcu 1941 roku paktu ze Związkiem Sowieckim, ktόry to pakt wcale nie gwarantował Polsce zachowania jej wschodnich granic.” Przekonany o niezbędności poparcia Sowietόw do pokonania Trzeciej Rzeszy „premier Wielkiej Brytanii był gotόw zgodzić się na dowolne ustępstwa wobec Stalina, w liczając w to sowieckie roszczenia wobec wschodnich granic Polski.” W podobnie koncyliacyjnym wobec Stalina duchu Churchill zdecydował się także zbagatelizować masakrę w Katyniu.” „Churchill..... był w oczywisty sposόb gotowy poświęcić narodowy interes Polski w kształcie definiowanym przez polski rząd, po to tylko, aby udobruchać Stalina.” Dalej i dalej dr Stachura prowadzi akt oskarżenia. Pisze o prosowieckich sentymentach u politykόw brytyjskich i prasy brytyjskiej w czasie wojny, o przekonaniu Churchilla że kraje centralnej Europy „czują się naturalnie w sferze sowieckich wpływόw i sowieckiej kontroli” i twierdzi że to przekonanie doprowadziło do okaleczenia Polski na konferencjach w Teheranie i Jałcie do ktόrych rząd polski nie był dopuszczony. I w końcu konkluzja. „Churchill gotόw był poświęcić narodowy interes Polski bez mrugnięcia okiem, kiedy tylko przyszło mu zmierzyć się z żądaniami Stalina.” Prawda. Nikt temu nie przeczy. Churchill oszukiwał po kolei rządy Sikorskiego i Miko łajczyka. Najpierw mamił ich łatwymi deklaracjami i nie do pełna sformułowanymi obietnicami, a pod koniec gnębił i znęcał się bezlitośnie nad tym drugim gdy stał się już narzędziem brytyjskiej polityki kompromisu i wspόłpracy z sowiecką opcją na przyszłość Polski. Tak, jako sojusznik, za rόwno Wielka Brytania, jak i Churchill i jego poprzednicy, byli perfidni. Szczegόlnie wobec rządu polskiego we wrześniu kiedy Rydz i Beck rzeczywiście spodziewali się że Anglia i Francja ruszą na Niemcy od początku września. Podobnie myślał przerażony niemiecki sztab wojskowy przekonany o naiwności Hitlera wobec niebezpieczeństwa „wojny na dwuch frontach”. Ciekawe że jako narόd widzimy siebie jako wciąż oszukiwanych. Wszystko co nam się stało to jest wina innych, a nie nasza. Tak było na początku z polską historografią o rozbiorach a potem o „zdradzie” Napoleona. Dopiero szkoła historyczna „Stańczykόw” pod koniec XIXw. przekształciła nasz horyzont i przekonała nas że winę za rozbiory ponosimy my sami. Tak samo interpretował to Piłsudski. A więc wracając do Churchilla. Myślimy że przejdzie do historii jako ten co oszukał przywόdcόw polskich i zdradził nasz kraj? Owszem ale czy nie było jego obowiązkiem bronić interesy brytyjskie a nie polskie? Czy Polacy nie widzieli jak traktował inne środowiska i inne narody? Mimo swojego głębokiego konserwatywnego patriotyzmu wobec narodόw angielsko-języcznych (ze Stanami włącznie – matka jego była Amerykanka) a wobec imperium brytyjskiemu szczegόlnie i mimo swojego kwiecistego krasomόstwa i piśmiennictwa o demokracji, o wolności, o odwadze w konflikcie ze złem, Churchill był niewzwykle bezwzględnym człowiekiem wobec mniemanym wrogom. Już jako minister spraw wewnętrznych w roku 1910 wprowadził wojsko do zdławienia manifestacji gόrnikόw w miasteczku walijskim Tonypandy i do walki ulicznej z anarchistami na ulicach Londynu. Popierał akty przemocy brytyjskich kolonialistόw w Indii i w Sudanie. Gdy Churchill został premierem wyraził nadzieję że nastąpi krwawa rzeź w konflicie kiędzy Ligą Muzułmańską a Indyjskim Kongresem. W czasie wielkiego głodu w Bengalu w roku 1943 zakazał Gubernatorowi przetransportowanie żywności do terenόw opanowanych głodem gdzie ostatecznie przeszło 2 miliony Bengalczykόw zmarło. „Jaki to głόd skoro Gandhi jeszcze żyje?” powiedział. Zaraz po upadku Francji kazał zatopić bez żadnego ostrzeżenia flotę francuską pod Mers-el-kebir na wybrzeżu algeryjskim. 1500 marynarzy francuskich zginęło. Ustawicznie intensyfikował bombardowanie miast niemieckich niszcząc celowo zabytki cywilne jak i wojskowe na skutek ktόrego zginęło 600,000 mieszkańcόw. W roku 1945 36,000 Kozakόw z rodzinami wysyłał na siłę w krwawe objęcia Stalina. A więc o bezwględności Churchilla wobec innych nie mniejmy żadnych złudzeń. Ta bewzględność była oparta o logikę tego co jest priorytetem. Powiedział raz w Izbie Gmin „Jeżeli Hitler urządzi inwazję Piekła to postaram znaleść słowa do pochwalenia Lucyfera”. Mimo swojej autentycznej nienawiści do komunizmu podjął świadomie decyzję że musi wpierw prowadzić bezwględną walkę z Hitlerem i Niemcami na pierwszym miejscu i wszystko co mu w tym pomaga (Armia Czerwona, Tito, Amerykanie) uzyska jego nieogrzniczone wsparcie, a wszystko co mu przeszkadza (narzekający Polacy, chwiejni Francuzi, nielojalni Hindusi, odizolowani Czetnicy) będzie stratowane w trakcie walki o ile stanie mu po drodze. Generała de Gaulle traktował nie lepiej niż Generała Sikorskiego. Już pod zakończeniu wojny zrozumiał że obecność Stalina w sercu Europy może być zagrożeniem dla Anglii. Kazał przygotować nawet strategię na podjęcie ataku na sowiecką armią okupacyną w Niemczech pod nazwą „Operation Unthinkable” ale jego własny sztab w porozumieniu z Eisenhowerem zniweczyli te plany. Po decyzjach rządόw brytyjskich aby nie ochronić suwerenności Polski w roku 1939, po odłożeniu decyzji nowego frontu przeciwko Niemcom w Bałkanach i po wymaganiu od Niemiec nieuwarunkowanego poddania się, takie plany mogły wόwczas być już tylko „mrzonkami”. Utyskując nad autentyczną zdradą Polski przez Brytyjczykόw przypomnijmy sobie że już po upadku Powstania Warszawskiego marzenie o wolnej suwerennej Polsce było już też tylko „mrzonkami”. Czy na prawdę myśleliśmy że zmęczone rządy alianckie, w trakcie walki rόwnoległej z Japończykami, gotowe będą pojść na następną wojnę o suwerenność Polski, a co dopiero o nasze granice wschodnie, ktόre w oczach wszystkich (za wyjątkiem oczywiście naszych własnych) były trudne do uzasadnienia. Pamiętajmy że podpisując Traktat Ryski tak samo zdradziliśmy Ukraińcόw i Białorusinόw jako alianci zdradzili nas w roku 1945. Granica na Zbruczu i nie obejmująca Mińsk (mimo oferty dyplomatόw sowieckich) miała pewien sens strategiczny, ale etnicznie nie mogła być uzasadnionia. Piłsudski wstydził się tego pokoju i przepraszał ukraińskich aliantόw kiedy ich Polacy internowali. Czy moglibyśmy wymagać aby żołnierz brytyjski walczył do upadłego o taką granicę? To prawda że nasz okłamywano. Ale nas okłamywano bo okłamywaliśmy siebie. Już w roku 1939 byliśmy praktycznie sami bo uczestniczyliśmy w rozbiorze jedynego państwa, Czechosłowacji, z ktόry mόgł być potencjalnym sojusznikiem. W roku 1941 Pakt Sikorski-Majski nie uznał granic wschodnich. Sikorski wiedział że tylko groźba totalnego zwycięstwa Hitlera nad Sowietami mogłaby wymusić na nich uznanie naszych granic a ratować Polakόw głodujących w Rosji było koniecznością. Uratowano w ten sposόb niemal milion Polakόw przed straszną śmiercią w Syberii i wyłoniła się armia Andersa. W roku 1944 Sosnkowski i Arciszewski wiedzieli że wolnej Polski już nie będzie. Ich już nikt nie mόgł oszukać. Postawili na honorze. Inni jak Mikołajczyk dali się oszukać. Generałowie polscy na Zachodzie też już się domyślali ale musieli jeszcze zachęcić żołnierzy polskich do dalszej walki z Niemcami i zmuszeni byli sami uwierzyć w obietnice angielskie. Generałowie jednak odczuwali że ci żołnierze już nie wywalczą wolną Polskę ale wywalczył dla siebie zakończenie walki z honorem. A więc Churchill warchoł, kłamca – wszystko tak. Ale tylko dlatego że Polacy byli gotowi w te kłamstwa uwierzyć wbrew rzeczywistości powstałej w pożodze wojennej. Tragedia w tym że perfidia brytyjska w sprawie Katynia trwała dalej kiedy nie było to już w interesie Wielkiej Brytanii. Ale to inna sprawa. Wiktor Moszczynski Dziennik Polski 5 październik 2012