Sunday 18 August 2019

Za mało o nas w mediach



“Stanowczo za mało Polakόw w brytyjskiej telewizji” narzeka w liście do BBC polski londyńczyk Zyg Kowalczyk. Kopia listu ukazała się w poprzednim wydaniu “Tygodnia Polskiego” I skomentował to pozytywnie nasz szanowny redaktor naczelny Jarosław Koźmiński (“niewidzialni Polacy”- TP 16/08/19). Daje to dużo do myślenia.
Oczywiście do pewnego stopnia zgadzam się z panem Kowalczykiem. Miło byłoby oglądać częściej naszych rodakόw w mediach brytyjskich. Co prawda, może nie jest aż taki straszny brak polskich twarzy na brytyjskich ekranach jak wylicza nasz korespondent. Poza niezawodną Kasią Maderą, ktόrej też, jak pan Kowalczyk, jestem wielbicielem, jest nasz elegancki prezenter pogody, Gdańszczanin, Tomasz Schafernaker, ktόry podbija serce niejednej Brytyjki. BBC 2 miało parę lat temu całą serię programόw pt. Poland Stories, a potem “The Poland Connection”, pokrywającą geografię Polski, wywiady z imigrantami, informacje o Holokauście, i temu podobne. Z okazji stulecia odzyskania niepodległości, BBC News Channel nadał program “The Struggle for Poland’s Future” a BBC Radio transmitowało “Poland: a Hundred Years of History” przygotowane przez historyka Adama Zamoyskiego. To same Radio 4 nadawało jeszcze “Art of Now in Warsaw” o konflikcie artystόw, pisarzy i muzykόw z polskim nacjonalizmem i “Still Here, a Polish Odyssey” w ktόrym Jayne Rogoyska relacjonowała losy dzieci polskich wywiezionych do Syberii. Parę lat temu słyszałem nagranie BBC Radio o życiu Polakόw w Bradford, a w tym szczegόlnie rozmowy z polskimi kombatantami. Pamiętam też wyprawę “owłosionych bikerόw” do Białowieży aby zakosztować smak bigosu i Żubrόwki. A więc ten polski wkład do brytyjskiego eteru nie jest aż tak ogołocony.
Mamy nawet swoich celebrytόw medialnych jak Rula Lenska, Tracy Ullman i Mel Giedroyc. A kto mόgł nie docenić uwodzicielskich talentόw Joanny Kańskiej jako Greta Grotowska w serialu komediowym BBC – “A very Peculiar Practice”, a pόźniej jako obrotna szwaczka Dorota w domu mody w serialu “Material Girl”? A więc istniejemy. Ale zgadzam się że, jak na tak wielką diasporę polską w tym kraju, jest to zbyt mało.
W liście do Tony Hall, szefa BBC, Zyg Kowalczyk zastrzega że, choć uważa że młodzi Polacy tracą na tym że nie widzą polskich prominentόw na ekranie, to jednak nie popiera tzw.polityki tożsamościowej (“identity politics”). W artykule w tygodniku “Spectator” pt “Czemu tak mało Polakόw w brytyjskiej telewizji?” dziennikarz Ben Sixsmith przypomina że wiele organizacji reprezentujących mniejszości narodowe, lub inne ugrupowania specjalnej troski, wywiera ciągły nacisk na mediach i na instytucjach społecznych o braku ich przedstawicieli, ale że Polacy tym się nie zajmują i nikt na to nie zwraca uwagi. Rzeczywiście nie wywieramy nacisku zbiorowego w tej sprawie bo nie czujemy potrzeby podszywania się pod częstym hasłem “rόwnych szans” (“equal opportunities”) ktόre są podstawą wszelkiej praktyki w rekrutowaniu nowych pracownikόw do urzędόw państwowych czy większych przedsiębiorstw. Niby zaliczamy się do faworyzowanych kryteriόw “BME - Black and Minority Ethnic” ale nie zawsze palimy się aby do tej grupy należyć a większość organizacji posługujących się tym terminem wcale nie ma zamiaru nas do tego włączyć. Przypomina to trochę punkty za pochodzenie ktόre przyznawano studentom pochodzenia robotniczego czy chłopskiego w PRLu. Nawet jesteśmy dumni że stajemy obok i nie wlączamy się do podobnej konkurencji o etaty. Czy to słuszne podejście?
Myślę że nie. Dlaczego młodzi Polacy i Polki, starający się o etaty w instytucjach państwowych, mają na tym tracić, bo nie są zaliczeni do grup specjalnej troski? Czy to znowu nasza duma narodowa przeszkadza nam w prόbie wyrόwnania im szans. Gdy wybrano mnie na radnego w Ealingu, po uświadomieniu sobie roli radnych hinduskich promujących swoich, uważałem to jako mόj obowiązek aby uzasadniać dotacje dla polskich organizacji bo dotyczyło grup specjalnej troski, a szczegόlnie wόwczas polskich emerytόw, w większości sybirakόw czy weteranόw wojennych. Załatwiałem dla nich oddzielne piętro w domu starcόw i częściowe subsydiowanie kosztu jednego autokaru kombatantόw do Monte Cassino na 45 rocznicę bitwy. Załatwiłem też na przykład, choć na krόtko, wolny wynajem gmachu szkolnego dla szkoły sobotniej. A teraz, w tym wyścigu o etaty dla ludzi młodych też nie powinnyśmy stać dumnie obok i tylko narzekać.
Oczywiście nie powinnyśmy tego robić nachalnie, ale tak od czasu do czasu dyskretnie przypomnieć im o naszym istnieniu, jak to zrobił Zyg Kowalczyk. Powinna, na przykład, ktόraś organizacja polska napisać prośbę do BBC, czy do ktόryś z samorządόw, a nawet do pewnych ministerstw (choćby Home Office) o informację w ramach polityki “rόwnych szans”, dotyczącą ilości ich pracownikόw pochodzenia polskiego. Powołać się można na Ustawę o Wolności Informacji a będą zmuszeni przekazać nam tą statystykę. Trzeba tylko opublikować te cyfry publicznie i od razu zacznie się dyskusja, a najbardziej na tym będą zyskać Polacy starający się o posady w tych organizacjach.
Ale mam też tu inne obawy. W sprawach mediόw brytyjskich, a rόwnież wobec podręcznikόw szkolnych, Polacy mają dwie zasadnicze pretensje. Jedno, że się za malo o nas piszą i mόwią, a drugie, że, jak w końcu coś piszą czy mόwią, to nie po naszej myśli. Nie znosimy milczenia o nas, ale rόwnież nie znosimy krytyki. Możemy sobie pozwolić od czasu do czasu na samokrytykę, ale tylko od swoich. Od cudzoziemcόw nie. Mam obawę że cokolwiek ukaże się o nas, a szczegόlnie kiedy to ma być fabuła, albo nawet jakiś serial, będziemy od razu krytykować i pisać listy protestu. Wiem że Polacy kochają na przykład stary serial komediowy “ ’Allo, ‘Allo” ktόry ostatnio powtarzają w telewizji. Dotyczy życia Francuzόw pod okupacją niemiecką, i płęta serialu jest ta że każdy uczestnik,czy Francuz, czy Niemiec, czy Anglik, czy Włoch, jest kompletnym idiotą. Bohaterstwo ruch oporu jest iluzją, a okrucieństwo Niemcόw też. Śmiejemy się wszyscy do łez. A co gdyby w tym serialu wystąpił rόwnie idiotyczny Polak? A co gdyby serial dotyczył komedię o okupacji niemieckiej w Polsce? Czy dalej śmialibyśmy, czy organizowali byśmy protest przed budynkiem BBC?
Dramaty oparte o życiu tutejszych Polakόw czy o historycznym tle mogłyby być rόwnie kłopotliwe jak komedie. Już przedtem były protesty gdy nastąpiły seriale bardziej dramatyczne. Polski serial TVP “Londyńczycy” był bardzo niepopularny u nas. Z początku też byłem krytycznie nastawiony do tego serialu. W pierwszych odcinkach obracaliśmy się w nieciekawym świecie przestępczym eksploatującym naiwnych Polakόw i zajmującym się przemytem narkotykόw. Z czasem treść stała się bardziej zrόwnoważona, zaczęły pojawiać się postacie pozytywne, rozwijające biznesy, zakładające rodziny, a nawet kandydujące do samorządu. Trzeba było przełknąć to złe aby docenić to co pozytywne. Gdy serial ukazał się w kanale londyńskim już nie protestowałem. Co innego serial niemiecki “Unsere Mütter, Unsere Väter” w ktόrym AKowcy występują jako zażarci anty-semici. Pisałem do ambasady niemieckiej aby wyspowiadając się z winy za własne zbrodnie niemieckie nie obarczali nimi Polakόw.
Cokolwiek miałoby się o nas pokazać byłoby rzeczą ważną aby scenariusz był napisany kompetentnie i sumiennie nawet jeżeli okazałby się kontrowersyjny. Autorem takiego scenariusza nie byłaby polonijna organizacja. Musiałby się wyłonić autor czy producent albo z naszego środowiska utalentowanych młodych pisarzy albo od przychylnego nam Brytyjczyka ale my byśmy mogli mieć tylko słaby wpływ na tematykę. Byłoby to zwierciadłem Polakόw w Wielkiej Brytanii z rόżnych pokoleń w ktόrym nie zawsze byśmy chcieli siebie oglądać. Bo gdyby Polacy wypadli w takim serialu jako wyłącznie bohaterscy, szlachetni, bojowi to, po pierwsze byłoby to nudne, a po drugie, sami wiemy, że byłoby niewiarygodne. Uznajmy nasze blaski i cienie, nawet kiedy prezentują te cechy osoby obce.
W walce z kłamstwami o nas zawsze powinnyśmy występować. Tak samo pilnujmy jeżeli jesteśmy pominięci w opisach zjawisk w ktόrych odgrywaliśmy kluczową rolę. Ale nie możemy, nie powinnyśmy nawet, walczyć z każdą opinią wyrażoną o nas w mediach, bo są to oceny subiektywne. Nie każdy musi nas kochać, A jak nam to się nie podoba to nie piszmy do BBC że za rzadko występuje u nich tematyka polska.
Wiktor Moszczyński, Tydzień Polski 24 sierpień 2019



Sunday 4 August 2019

Dylemat Partii Pracy.


Nowy premier Boris Johnson wszystko odmienił. Wąski elektorat, składający się tylko z 160tys członkόw rządzącej partii konserwatywnej, wyznaczył dla kraju nowego premiera ktόry wyraził gotowość dopełnienia Brexitu niezależnie od tego czy będzie nowa umowa z Unią czy nie. Zapowiedział nieuchronność ostatecznego terminu wyjścia na 31 października na zasadzie “to do or die” (“na życie czy na śmierć”). Ten złowieszczy cytat pochodził z wiersza Alfreda Tennysona o samobόjczej szarży lekkiej jazdy w czasie wojny krymskiej. Nowy premier powołał nowy tzw. “gabinet wojenny” składający się zarόwno z fanatykόw wyjścia jak i oportunistόw gotowych dla kariery poprzeć jego krucjatę o odzyskanie mitycznej “suwerenności” Zjednoczonego Krόlestwa. Taki ton niemal histerii świadczy o rosnących emocjonalnych nastrojach w normalnie rozsądnym elektoracie brytyjskim podzielonym obecnie niemal na rόwno między fanatycznymi zwolennikami nieodwołalnego wyjścia za wszelką cenę a osobami wolącymi pozostać w Unii.
Johnson wie że nie posiada na razie większości w parlamencie aby przeprowadzić wyjście bez umowy, ale liczy na to że opozycja w parlamencie jest słaba i podzielona bo parlament zdecydowanej wspόlnej alternatywy nie mόgł wskrzesić. Johnson nawet jest gotόw w najgorszym wypadku parlament po prostu pominąć lub rozwiązać i zwołać nowe wybory. Mόgłby nawet zignorować wotum nieufności i zarządzić najpierw wyjście, a potem dopiero nowe wybory. Czuje potrzebę tego niebezpiecznego galopu do przepaści aby odbić głosy konserwatystόw I innych złożone nowej partii Brexit ktόra w Wielkiej Brytanii wygrała wybory do parlamentu europejskiego.
To prawda że sondaże wskazują rόwnież małą przewagę wyborcόw za pozostaniem w Unii ale ani obawy oponentόw, ani protestujące głosy parlamentarnej opozycji, ani przestrogi wybitnych ekonomistόw i predzsiębiorcόw nie hamują obecnie ten niepowstrzymalny taran nowego rządu zapędzający kraj do katastrofy.
Ta znikoma obecna większość za pozostaniem ma trudności w urzeczywistnieniu swojej opozycji w wyborach parlamentarnych dlatego że składa się z rόżnorodnych elementόw. W tej grupie tymczasowo znajdują się nie tylko osoby stanowczo za pozostaniem ale rόwnież osoby ktόre przyjmują wyniki referendum ale chcą wyjść z Unii na podstawie jakiejś umowy, albo tej wynegocjowanej przez poprzedni rząd, albo w kształcie unii celnej czego popierał do niedawna Jeremy Corbyn. Są to zwolennicy “miękkiego Brexitu”. Rόwnież w tej grupie znajdują sie konserwatyści, zwolennicy ostrej I bardziej umiarkowanej lewicy, libarałowie, zieloni, narodowcy szkoccy i walijscy. Te podziały utrudniają tworzenie wspόlnego frontu przeciw kampanii wyjścia nowego rządu bo wchodzą w gre interesy partyjne. Taka wspόłpraca okazała się możliwa, na przykład przy uzupełniających wyborach w okręgu Brecon and Radnorshire gdzie wsόlny kandydat dla liberałόw, zielonych i walijskiej Plaid Cymru pokonał kandydata konserwatywnego ale i tu zwycięstwo nastąpiło w wyniku podzielonych głosόw za ostrym Brexitem między partą konserwatywną a Brexit Party. Gdyby Johnson pogodził się partią Brexit taki numer nie powtόrzyłby się.
Jedyna partia ktόra może poprawić koniunkturę za pozostaniem w Unii jest Partia Pracy. Niestety ostre wojny wewnętrzne w tej organizacji, trwające od momentu zdobycia przywόdztwa przez Jeremy Corbyn w roku 2015, znacznie utrudniają wspόlny front. Są ostre podziały między bardziej skrajną lewicą reprezentowaną rzez Corbyna i jego “stalinowski” sztab i popartą przez znaczną większość nowych członkόw partii a bardziej umiarkowaną grupą w klubie parlamentarnym. Trwa podstępna wojna w sprawie chorobliwych ujawnień anty-semityzmu w ścisłym gronie fanatykόw wspartych przez ten sam szkodliwy sztab lidera. Lecz najważniejszy podział istnieje między prounijnymi sympatykami Partii Pracy w metropoliach a anty-unijną postawą elektoratu Labour w okręgach wiejskich i małomiasteczkowych. Na 247 posłόw z partii Labour ktόrzy pozostają w klubie parlamentarnym po odejściu 12 posłόw pro-unijnych, aż 72 reprezentują okręgi gdzie przeszło 55% wyborcόw głosowało za wyjściem. Historycznie Corbyn nie był w ogόle zwolennikiem członkostwa Unii i jego pόźniejsze występy za pozostaniem, czytane monotonnie z kartki, nie były przekonywujące dla chwiejnego elektoratu.
Poza tym Corbyn jest osobiście niepopularny. W zeszłorocznych wyborach parlamentarnych zabłysnął niespodziewanie swoją pasją a nawet swoim poczuciem humoru ale jego przeciwnikiem była wtedy oziębła sztywna Theresa May. Wobec charyzmatycznego przeciwnika jak Boris Johnson Corbyn wygląda na zmęczonego i nie wzbudza entuzjazmu wyborcόw. W ostatnich sondażach tylko 20% widziało w nim dobrego premiera na przyszłość, a 65% była przeciwna. Natomiast poparcie dla Johnsona wzrosło do 38%. Według Ipsos Mori 55% twierdzi że Labour powinno pozbyć się Corbyna, ale jego sztabowcy i fanatyczni poplecznicy nie pozwolą na to.
Ale dylemat Partii Pracy aby powstrzymać Johnsona nie jest tylko dylematem samego Corbyna. Większość posłόw labourzystowskich entuzjastycznie popiera zdecydowaną kampanię za pozostaniem w Unii. Gotowi są dokonać to przedewszystkiem przez wywołanie nowego referendum przy wspόłpracy z innymi partiami opozycji, a w tym z około 30 posłami konserwatywnymi. Ale będą posłowie z Partii Pracy ktόrzy nie poprą taki wniosek w parlamencie ze względu na nacisk własnych anty-unijnych wyborcόw.
W takim wypadku partia byłaby teoretycznie gotowa zwołać nowe wybory przez zgłoszenie wotum nieufności wobec rządowi Johnsona. Same wybory byłyby już znacznie bardziej ryzykowne niż nowe referendum. Partia Pracy liczyłaby wόwczas na elektoralny pakt z liberałami w stu najbardziej marginalnych okręgach, mogłaby zaofiarować Partii Zielonej (mającej przeszło million wyborcόw ale tylko jednego posła) miejsce w obecnym gabinecie cieni, a w wypadku szkockich nacjonalistόw gotowi byliby zaofiarować im ponowne prawo w najbliższych lat na przeprowadzenie referendum o niepodległość Szkocji. Głόwnym celem takiego paktu byłoby wspόlne przekroczenie mety odwołania Brexitu. Ale trudno wyobrazić aby liberałowie zgodziliby się na taki pakt jak długo Corbyn jest liderem. Trudno byłoby też Corbyna do takiej strategii przekonać bo nie chce dzielić się władzą z innymi partiami. Pod naciskiem swoich doradcόw parlamentarnych przeszedł tylko połowę drogi i zgodził się na poddanie jakiegokolwiek projektu wyjścia nowemu referendum. Poza tym taki projekt zraziłby by tych 70-iu parę posłόw I ich wyborcόw z pόłnocnej Anglii i Midlandόw gdzie wyborcy popierali wyjście z Unii w czasie referendum.
Drugą opcją to oprzeć następną kampanię wyborczą nie na odwołania Brexitu ale na zasadzie ścisłej wspόlnej opozycji wobec Brexitu bez umowy lansowanego przez Johnsona. W ostatnim tygodniu chwiejny Corbyn przychylił się znowu do tej koncepcji bo taki mόgłby w jego oczach zjednoczyć całą Partię Pracy. W ten sposόb Labour uszanowałoby wolę większości elektoratu z czasu referendum. Takie podejście popiera Corbyn i wielu posłόw jak Stephen Kinnock, Barry Gardiner czy Lisa Nandy, ktόrzy reprezentują okręgi głosujące za Brexitem. Ale dla wielu niecierpliwych posłόw londyńskich ktόrzy służą obecnie w gabinecie cieni, jak Sir Keir Starmer i Emily Thornberry, taka polityka zmusiłaby by ich do rezygnacji z ich funkcji a jeszcze więcej z ich kolegόw mogło by w ogόle opuścić szeregi klubu parlamentarnego i dołączyć do swoich kolegόw niezależnych ktόrzy opuścili Labour dwa miesiące temu. Z reztą wielu z nich są już na tyle skłόceni z Corbynem że grozi im partyjna deselekcja z mandatu poselskiego w przyszłych wyborach.
Podjęcie decyzji wobec takiego dylematu wymaga energicznego przywόdcy z determinacją Johnsona do ktόrego posłowie, członkowie i związkowcy tworzący ruch pracy mieliby pełne zaufanie a ktόry, po podjęciu decyzji I przekonania do niej swojej partii, byłby w stanie przekonać rόwnież progresywny elektorat brytyjski, zarόwno pro-unijny jak i anty-unijny. Cel byłby jasny, Nie może być Brexitu bez umowy. Nawet jeżeli Labour nie wygra przyszłych wyborόw to wόwczas przegrałby je obecny rząd Johnsona, a nowa większość parlamentarna labourzystόw i innych partii mogłaby wreszcie uzupełnić negocjacje z Unią i poddać ewentualny wynik negocjacji nowemu referendum.
Obawiam się że z obecnym liderem tego dylematu nie rozwiążą. Wόwczas efektywność Labour jako opozycji jeszcze bardziej osłabnie, międzypartyjnego paktu anty-bezumownego Brexitu nie będzie i premier Johnson mogłby dokonać wreszcie swόj katastrofalny Brexit.

Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 9 sierpień 2019

Saturday 3 August 2019

Zamiast Wstępu do książki “Ogłaszam Alarm dla Polskiego Londynu”

Nowy premier brytyjski Boris Johnson wszystko odmienił. W marcu br, w momencie oddania maszynopisu mojemu zacnemu wydawcy, sprawa wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii nie była wciąż przesądzona i sytuacja prawna Polakόw w Wielkiej Brytanii też była daleka od rozwiązania. Ale wydawało się że wszystko jest na dobrej drodze i że, albo będzie jakaś umowa z Unią w ktόrej nowe uzgodnione prawa obywateli unijnych będą zagwarantowane, albo nastąpiłoby ponowne referendum ktόre mogłoby nawet zakończyć się odrzuceniem Brexitu.
Tymczasem w lipcu br. premier Theresa May podała się do dymisji a elektorat, składający się tylko z 160tys członkόw rządzącej partii konserwatywnej, wyznaczył dla kraju nowego premiera ktόry wyraził gotowość dopełnienia Brexitu niezależnie od tego czy będzie nowa umowa z Unią czy w ogόle umowy nie będzie. Zapowiedział nieuchronność ostatecznego terminu wyjścia na koniec pażdziernika na zasadzie “to do or die” (“na życie czy na śmierć”). Ten złowieszczy cytat pochodził z wiersza Alfreda Tennysona o samobόjczej szarży lekkiej jazdy w czasie wojny krymskiej. Nowy premier powołał nowy tzw. “gabinet wojenny” składający się zarόwno z fanatykόw wyjścia jak i oportunistόw gotowych dla kariery poprzeć jego krucjatę o odzyskanie mitycznej “suwerenności” Zjednoczonego Krόlestwa. Taki ton niemal histerii świadczy o rosnących emocjonalnych nastrojach w normalnie rozsądnym elektoracie brytyjskim podzielonym na rόwno teraz między fanatycznyni zwolennikami nieodwołalnego wyjścia za wszelką cenę lub osόb zdeterminowanyh pozostać w Unii. Niby premier wyrażał gotowość sprawę wyjścia wynegocjować jeszcze raz, a szczegόlnie w sprawie płynności przyszłej granicy lądowej w pόłnocznej Irlandii, ale było oczywiste że szefowie unijni nie pόjdą na dalsze ustępstwa i że wyjście bez umowy pozostanie najbardziej realną opcją. Johnson wie że nie posiada na razie większości w parlamencie aby przeprowadzić wyjście bez umowy, ale liczy na to że opozycja w parlamencie jest słaba i zfragmentowana. Albo przekona parlament albo zastraszy posłόw swoją determinacją grając na rosnących nastrojach nacjonalistycznych w społeczeństwie, a szczegόlnie w wiejskich częściach Anglii. W najgorszym wypadku ma zamiar parlament po prostu pominąć lub rozwiązać, a to już będzie zagrożeniem dla brytyjskiej demokracji.
Trzeba zrozumieć że około 42% społeczeństwa brytyjskiego popiera ostre wyjście bez umowy. Czują się do tego stopnia sfrustrowani niekończącą się sagą Brexitu, a wystarczająco upokorzoni przez podyktowanie nowego terminu wyjścia przez Unię, aby przyjąć założenie że Europa to wrόg od ktόrego muszą się natychmiast uwolnić niezależnie od kosztu. Najbardziej czuli się urażeni pogrόżką ojcowską ze strony polskiego prezesa Rady Europy aby brytyjscy politycy nie marnowali tej okazji i znaleźli konstruktywne rozwiązanie w narzuconym im terminie. Na tym szerokim poczuciu frustracji pokaźnej części elektoratu Johnson przygotowuje narόd na najbardziej dramatyczne spełnienie swojego życzenia opuszczenia Unii. Poplecznicy wyjścia bez umowy świadomie gotowi są poświęcić wszystko: upadek waluty, wzrost cen żywności, zamknięcie fabryk samochodowych, brak rąk do pracy w służbie zdrowia, w opiece społecznej czy w gospodarstwach rolnych, groźby braku lekόw, rosnące napięcia w podzielonej Pόłnocnej Irlandii, a nawet secesję Szkocji. Przezornie premier Johnson przeznaczył dodatkowe 2.1 miliardy funtόw na przygotowanie kraju na wyjście bez umowy ktόrego lwia część będzie wydana na kampanię informacyjną aby przystosować społeczeństwo do tej katastrofy gospodarczej. Sondaże wskazują że liczba osόb za pozostaniem w Unii lekko przewyższa ilość osόb za wyjściem ale ani obawy oponentόw, ani protestujące głosy parlamentarnej opozycji, ani przestrogi wybitnych ekonomistόw i predzsiębiorcόw nie hamują obecnie ten niepowstrzymalny taran zapartego pędu do katastrofy.
Oczywiście nic nie jest przesądzone. Może parlament, a szczegόlnie podzielona Partia Pracy, pozbiera się do kupy i zagrozi mu wotum nieufności. Ale to spowodowałaby nowe wybory ktόre Johnson mόgłby w obecnej atmosferze wygrać. Może udałoby się parlamentowi przeprowadzić wnosek o ponowne referendum, ale nie wiadomo kto by to referendum wygrał. Może rząd irlandzki załamie się pod presją konfrontacji i poprosi partnerόw w Unii aby zgodzili się na nowe negocjacje z Johnsonem. Może bluff Johnsona nie uda się i będzie musial przedłużyć termin wyjścia co oznaczałoby jego polityczne harikiri. A może przez upόr i determinację premiera rzeczywiście nastąpi ten Brexit bez umowy i Wielka Brytania ugrzęźnie w gospodarczej recesji z ktόrego nawet zapowiedziana umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi ich nie uratuje, a winę za tą katastrofę Johnson zwali oczywiście na nieprzejednaną postawę Unii. Tak czy inaczej, prezydent Putin najbardziej ucieszy się tym osłabieniem struktur gospodarczych i politycznych Zachodu.
A jak ze statusem prawnym Polakόw w Wielkiej Brytanii w tym zamęcie? Rząd brytyjski wprowadził już system rejestrowania dla unijnych obywateli w Wielkiej Brytanii jeżeli nie posiadają brytyjskiego obywatelstwa. Nie czekał nawet na Brexit aby go uruchomić. Poprzedni unijny status stałej rezydentury będzie zniesiony w momencie wyjścia z Unii i każdy Polak musi złożyć podanie na uzyskanie prawa pobytu i prawa pracy w Wielkiej Brytanii przed terminem końcowym 31 grudnia 2020. Każdy obywatel unijny zamieszkały tu na stałe będzie mόgł bezpłatnie nabyć ten nowy “settled status”, czyli “status osiedlenia”, prostą procedurą na telefonie komόrkowym, jeżeli już mieszkał tu przeszło 5 lat. Jeżeli termin był krόtszy niż 5 lat można nabyć podobnym sposobem “pre-settled status”, a potem ponownie złożyć podanie na pełny status po przekroczeniu tych wymaganych 5 lat. Po Brexicie, ten status daje Polakom i ich dzieciom prawo pobytu, prawo pracy, prawo do świadczeń społecznych, do bezpłatnej nauki szkole, dostępu do służby zdrowia i umożliwia sprowadzenie najbliższej rodziny.
Są z tym jednak problemy. Nie każdy Polak ma wprawę w operowaniu telefonem komόrkowym i nie każdy zna na tyle język angielski aby zrozumieć procedurę. Uzyskany status nie jest potwierdzony na pismie i istnieje tylko na internecie. Ponad to nie wszędzie w społeczeństwie polskim dociera informacja o potrzebie złożenia podania bez ktόrego Polacy tu obecni nie będą mieli prawa pobytu i pracy po zakończeniu roku 2020. Są Polacy ktόrzy nie chcą nawet o tym słyszeć. Powstała niedawno petycja, zainicjowana przez celebrytę kucharza Damiana Wawrzyniaka, ktόra zdobyła przeszło 10tysięcy podpisόw domagających aby nowa rejestracja po prostu potwierdzała istniejący status a nie była świeżą aplikacją. Trudno nie mieć sympatii dla tej inicjatywy ale brytyjski Home Office nie był w nastroju aby przyjąć argumenty petentόw i dalej wymagał składania świeżych wnioskόw o ten status. Obecnie, czyli na koniec czerwca br., przyjęto tylko 154 tysiąc zgłoszeń od Polakόw o nowy status, a więc zaledwie 15% tutejszych polskich obywateli. Dla porόwnania już jedna czwarta wszystkich tu obecnych obywateli unijnych złożyła podanie. Wyraźnie Polacy są w tyle. Albo żyją w niewiedzy albo uparcie decydują że nie będą składać wnioskόw. Jeżeli ta sprawa będzie zaniedbana, a ostry Brexit nastąpi, to wielu polskim rodzinom może grozić deportacja z Wielkiej Brytanii po roku 2020.
Dotychczas Polacy nie spieszą sie z powrotami do Polski mimo zachęceń ze strony rządu polskiego. Z przeszło miliona Polakόw obecnych na Wyspach w okresie referendum w roku 2016 wyjechało około 15%, ale głόwnie Polakόw bez rodzin, a szczegόlnie bez dzieci. Mimo licznych upokorzeń i przykładόw dyskryminacji, szczegόlnie w miastach prowincjonalnych, Polacy przyzwyczaili się do tego kraju i wolą zostać jak długo mają pracę, a ich dzieci miejsce w szkole i tańsze czesne na uczelniach wyższych. W Londynie i w innych wielkich metropoliach, w ktόrych wspόłżyje wiele rόżnych narodowości i religii, Polacy raczej nie odczuwają swojej obcości. Właściwie materialnie Polakom powodzi się wciąż lepiej w Wielkiej Brytanii niż w Polsce mimo spadku w wartości waluty brytyjskiej a poważna część ma już świetne warunki pracy. O dobrym samopoczuciu Polek świadczy statystyka wykazująca że co roku przybywa tu na świat przeszło 20 tysięcy nowych polskich dzieci. Polacy są szanowani jako dobrzy pracownicy i koledzy. Istnieje tu przeszło 130 tys. polskich przedsiębiorstw. Co raz częściej słyszy się o sukcesach młodych Polakόw w biznesie, w świecie akademickim, czy w życiu kulturalnym tego kraju. Nagonki na Polakόw w mediach opadły ostatnio i nie jesteśmy na pierwszej linii frontu w walkach politycznych. Istnieją niestety specyficzne problemy z przeniesieniem do Wielkiej Brytanii polskich radykalnych ruchόw młodzieżowych. W czerwcu, na przykład, dwόch młodych polskich narodowcόw skazano na długoletnie terminy za groźbę zamachu na Księcia Harry z rodziny krόlewskiej. W brytyjskich więzieniach znajduje się też przeszło 1000 polskich przestępcόw. Ale policja brytyjska daje sobie radę z tymi elementami a statystycznie częstotliwość przestępczości w polskiej diasporze jest o wiele mniejsza niż przeciętna w brytyjskim społeczeństwie.
Natomiast polskie instytucje powojenne trwają dalej przy boku kwitnących nowych organizacji diaspory pounijnej. Wciąż istnieją organizacje jak POSK, czy klub Ognisko, czy Instytut Sikorskiego, czy Tydzień Polski jako spadkobierca wojennego jeszcze Dziennika Polskiego. Kierownictwo i członkostwo ZHP, Polskiej Macierzy Szkolnej czy Związku Technikόw Polskich przechodzi z pokolenia na pokolenie, niezależnie od ktόrej fali przybyszόw przychodzi nowy narybek. Odczuło się dotkliwie braki w polskich siedzibach po przedwczesnej sprzedaży domόw kombatanta w przeszło 30 miastach w ktόrych teraz dojrzewa nowa polonia, ale ilość parafii i szkόł sobotnich rόsł dramatycznie przez ostatnie 15 lat przy wspόlnym wysiłku starszych i nowszych pokoleń. Tkankę wspόłżycia społecznego zasilają lokalne polskie stacje radiowe, portale i darmowe czasopisma, jak też sieci nowych przedsiębiorcόw i koncertόw komercyjnych. Wspόłpraca lokalnych polskich organizacji z samorządami brytyjskimi wzmocniło się szczegόlnie po wprowadzeniu, z inicjatywy Konsulatόw RP, festiwali polskich na Polish Heritage Day, czyli z okazji 3 maja. Te aspekty życia Polakόw w Wielkiej Brytanii zapewnią że nawet w wypadku ostrego Brexitu i możliwej recesji wynikającej z tego, polskim rodzinom nie będzie spieszyło się z wyjazdami. Nie wszystko Brexit zmieni, jeżeli na prawdę nastąpi.
Chciałbym jeszcze z tej okazji podziękować pani Ewie Jarosz i pani Marii Kruczkowskiej-Young za bezcenne uwagi dotyczące słownictwa i gramatyki w moich tekstach bo niestety język polski nie jest moim pierwszym językiem. Słoa podziękowania też mojej Małżonce za jej cierpliwość wobec moje gorączkowej działalności. Chcę rόwnież podziękować redakcji londyńskiego Tygodnia Polskiego i redaktorom czasopism i portali internetowych jak Londynek za opublikowanie moich felietonόw. Mam nadzieję, dają posmak życia i myśli drugiego pokolenia Polakόw w Wielkiej Brytanii, zarόwno tych spadkobiercόw powojennej emigracji niepodległościowi jak i pionierόw odważnej nowej polskiej diaspory pounijnej.

Wiktor Moszczyński Londyn 2 sierpień 2019