Monday 12 July 2021

Szlachetny Prokurator

 



Liczne damskie wielbicielki „Dziennika Bridget Jones” dobrze wiedzą o kogo chodzi. W swoim zabałaganionym życiu Bridget czuje namiętny pociąg do Marka Darcy, błyskotliwego, acz nieco aroganckiego i arcyważnego, ale  oczywiście przystojnego adwokata, który reprezentuje pozytywne wcielenie zatuszowanej lecz prawej miłości, kontrastującej z chwiejną, nieszczerą i powierzchowną grą miłosną jej szefa biura, Daniela Cleaver. Długi czas spekulowano kto, w życiu autorki Helen Fielding, mógł być prototypem przystojnego, odważnego adwokata, który stawał pro bono w obronie słabszych i bezbronnych ofiar wypaczeń w stępionej maszynerii sądownictwa. Najczęściej, wśród frywolnych plotek na temat rzekomego pierwowzoru szlachetnego Marka, padało nazwisko odważnego MODEGO obrońcy, a potem przyszłego głównego prokuratora Anglii, niejakiego Keira Starmera.       
     Obecnie Keir Starmer, z pochodzenia syn skromnie zarabiającego rzemieślnika, lecz uszlachcony przez Królową za swoją błyskotliwą karierę w sądownictwie, odgrywa inna rolę. Jest szefem opozycji. Czuł powołanie aby przejść do polityki. Chciał w ten sposób  wprowadzić te reformy w sądownictwie i ożywić te ociężałe organy sprawiedliwości, których nie mógł zmienić, pełniąc tylko rolę generalnego prokuratora. Najpierw Sir Keir był skromnym lokatorem tylnych ławek izby poselskiej („backbencher”), ale wnet wybił się jako rzecznik Partii Pracy w sprawie Brexitu, gdzie wykorzystywał swój talent jako wnikliwy badacz skomplikowanych paragrafów i zapisów traktatowych, którymi nęcił systematycznie wszystkich kolejnych ministrów odpowiedzialnych za katastrofalny bałagan i amatorstwo w prowadzeniu negocjacji rozwodowych z Europą. Ówczesny lider Partii Pracy, Jeremy Corbyn, nie był wcale entuzjastycznym zwolennikiem pozostania w Unii, wobec czego Starmer przejął lejce głównego tępiciela Brexitu i stał się zapamiętałym propagatorem ponownego referendum, aby uzyskać potwierdzenie ostatecznej decyzji wyjścia czy pozostania w Unii.   
        Członkowie Partii entuzjastycznie poparli  jego kierunek działania. Z takim hasłem Labour wystąpiła w wyborach parlamentarnych w grudniu 2019, w którym poniosła dotkliwą klęskę. Choć większość członków Partii było za pozostaniem w Unii, okazało się że znaczna część tradycyjnego elektoratu Partii Pracy na północy i w Midlandach wolała jednak Europę opuścić. W czasie referendum w roku 2016 ich antyimigracyjne obawy były głównym motorem decyzji Brytyjczyków aby wyjść z Unii. Nie pomogło też, że lider partii, Corbyn, już wcześniej stracił zaufanie lwiej części elektoratu w wyniku swoich radykalnych reform gospodarczych i braku należytej dumy narodowej. Klęska, która dała konserwatystom taką ogromną przewagę w Izbie Gmin i doprowadziła do rezygnacji Corbyna z roli przywódcy Partii Pracy, była również przegraną dla całej dotychczasowej polityki Keir Starmera.
        Podtrzymany przez swoich zdeterminowanych zwolenników, Starmer zgodził sie stanąć w szranki kandydatów na przywódcę opozycji. W tym momencie Labour posiadała tylko 197 posłów w parlamencie, najniższą liczbę od wyborów roku 1935. W Szkocji, gdzie kiedyś dominowała, miała  tylko jednego posła, a straciła niemal 50 posłów w północnej i centralnej Anglii. Sir Keir Starmer rzeczywiście wygrał przywództwo z łatwością. Był strawny dla lewicy partyjnej jako lojalny Corbynowi dotychczasowy członek gabinetu cieni, a dla centrum i prawicy partii jako utalentowany dyskutant, wybitnie inteligentny zwolennik bliższych stosunków z Unią Europejską. Był rzeczywiście przeciwieństwem swojego poprzednika i to szybko ujawnił, gdy wykazał błyskotliwą przewagę nad nowym premierem w argumentacji i w opanowaniu materiałów źródłowych i statystyk, którymi nowy rząd musiał kierować państwem z dnia na dzień. Ale jego elokwencja kamuflowała jego piętę Achillesa, bo, aby odzyskać poparcie tych tradycyjnie labourzystowskich północnych okręgów wyborczych, które jego partia straciła w znacznym stopniu w wyniku właśnie jego proeuropejskiej polityki, Starmer nie mógł powołać się na swój poprzedni entuzjazm za pozostaniem w Europie.
        Mógł się posługiwać ujawnianiem braku kompetencji rządu, mógł krytykować oportunistyczne wybryki premiera Johnsona, mógł pozbywać się antysemickich elementów w kierownictwie własnej partii, ale nie mógł uderzyć w rząd za jego katastrofalną umowę wyjściową z Unii. Niestety decyzja ta była już nieodwołalna, a znaczna część byłego robotniczego elektoratu Partii Pracy ten kierunek rządu akurat popierała. To, co jego i jego osobistych zwolenników najbardziej poniosło, czyli Brexit, było teraz dla niego tematem tabu. Mógł mówić o czymkolwiek, tylko nie o stosunkach z Europą.  Mógł strzelać z boku w różne ujemne szczegóły wynikające z tej umowy, ale nie mógł prowadzić otwartego natarcia. Nie mógł również polegać na tradycyjnej wojnie ideologicznej między wolnorynkowym nurtem konserwatystów, szukających drogi do ograniczenia wydatków społecznych na każdym kroku, a pro społeczną filozofią laburzystów, z hasłami wzmocnienia służby zdrowia i państwa opiekuńczego. Dlaczego? Bo premier Johnson łączył hasła nacjonalistyczne z hasłami „równania w górę” poziomu życia klas robotniczych w Midlandach i północnej Anglii, używając do tego haseł zwiększonych inwestycji infrastrukturalnych, jak koleje, i interwencji państwowej w gospodarce. Partia konserwatywna za Johnsona stała się hybrydą lewicowych inicjatyw na prawicowym tle. Normalnie takie inicjatywy były częścią ofensywy politycznej Partii Pracy. W tej sytuacji Starmer mógł tylko zdefiniować co jego partia nie reprezentowała, ale nie co reprezentowała. Miał tu bardzo słabe karty do rozegrania.
        Z początku pomogła mu pandemia. Rząd Johnsona popełniał błąd za błędem. Gdy inne kraje już w lutym kontrolowały granice i zamykały stadiony i teatry, Johnson zwlekał. Nie przybywał na spotkania Cobry, czyli komitetu do spraw kryzysów wyjątkowych, zajmującego się pierwszą reakcją na pandemię. Gdy w końcu wprowadził niezmiernie drogi system testowania i śledzenia wyników zachorowań, tzw. Test and Trace, to system ten szwankował pod każdym względem. Kontrakty z firmami prywatnymi w związku z walką z epidemią przekazywano wyłącznie znajomym. Johnson nie mógł dopilnować zachowania najbliższych doradców i ministrȯw, gdy systematycznie łamali przepisy. Pod koniec roku 2020, Wielka Brytania miała większą ilość śmiertelnych ofiar covidu niż jakikolwiek inny kraj europejski. Poza ofiarami covidu w domach starców, najbardziej poszkodowane były dzieci przy stałym zamykaniu i otwieraniu szkół. Starmer precyzyjnie ujawniał błędy i kumoterstwo partii rządzącej, celnie wyliczał każde ich złe posunięcie, operował statystykami jak karabin maszynowy, celując pociski w kierunku zdezorientowanego premiera. Problem leżał w tym, że przepisy pandemii nie dawały mu odpowiedniej platformy; bo, i parlament i wszelkie instytucje, i coroczne konferencje partyjne, prowadzono zdalnie. Musiał przemawiać do pustej sali. Brakowało tej gorączkowej atmosfery do której społeczeństwo przywykło, oglądając, na przykład, sceny ożywionych debat w parlamencie. Mimo tego interwencje nowego szefa opozycji dawały się we znaki rządowi i przyjęte były z umiarkowanym uznaniem w sondażach publicznych. 
        Aż tu nagle coś się w końcu rządowi udało. Najpierw skuteczne ratowanie gospodarki przez zabezpieczenie etatów pracowników nieczynnych sklepów, hoteli i fabryk, i zawieszenie spłacenia długów bankowych i kredytów hipotecznych. Partia Pracy mogła tylko tym inicjatywom przyklasnąć. Ponadto od grudnia ubiegłego roku poszła w ruch wielka akcja masowego szczepienia obejmująca coraz większe szeregi brytyjskiego społeczeństwa. Johnson tym razem podjął ryzyko, które okazało się skuteczne. Zaowocowało opadem w ilości zakażeń i hospitalizacji, i to o dużo wcześniej niż w innych krajach europejskich. Poza tym  służba zdrowia kierowała tą akcją z wyjątkową sprawnością. Johnson zaczął już zapowiadać w jakiej kolejności będzie łagodził restrykcje antycovidowe. Ta świetna okoliczność dla całego Zjednoczonego Królestwa, okazała się fatalna dla popularności Starmera. Nikt już nie chciał słuchać jego systematycznych wywodów i skomplikowanych statystyk,  bo większość podzielała optymizm premiera Johnsona co do pokonania pandemii. Starmer był zdany na konfrontację opartą o raz bardziej o mało skuteczną wojnę „kulturową”, wywołaną przez Johnsona i prawicowe brukowce, a dotyczącą domniemanych ekscesów w propagowaniu politycznej poprawności przez liberalne środowiska.
        Jako prototyp szlachetnego, lecz mało skutecznego, amanta z powieści, Starmer stał się w rzeczywistości prototypem szlachetnego, ale mało skutecznego polityka. Bardziej niż zakamuflowany wizerunek Keira, elektoratowi pasował wyrazisty oportunistyczny Boris, który jest znowu prototypem politycznym Daniela z powieści. Czarujący hazardzista, pełen obietnic lepszego jutra i poprawy, dla którego niedotrzymanie słowa jest chlebem powszednim. Ojciec nie wiadomo ilu dzieci, który, gdy jest przyparty do muru, oszukuje, kłamie, drwi i bulgocze jak indyk, otaczając się patriotyczną flagą, aby pokryć swoje błędy i obłudę. „Kłamie tak rażąco, tak naturalnie, tak regularnie”, twierdzi jego były doradca Dominic Cummings. A jednak znaczna część społeczeństwa brytyjskiego miała do niego większe zaufanie, niż do dokładnego, liczącego się z każdym słowem, Starmera. W uzupełniających wyborach parlamentarnych na wiosnę, w okręgach w Hartlepool i w Amersham, Partia Pracy doznała dotkliwej klęski. Starmerowi groziły wówczas konspiracje lewicowych działaczy podważających jego autorytet przywódczy. W końcu, on i jego partia ledwo utrzymali się w uzupełniających wyborach 1 go lipca w tradycyjnie laburzystowskim Batley and Spen.   
        Ale, jak wiemy, polityka kołem się toczy. Johnson poszedł na następny ryzykowny krok, proponując na 19 lipca zniesienie wszelkich restrykcji regulujących walkę z pandemią, łącznie z usunięciem nakazu masek i zdystansowania się w zamkniętych miejscach publicznych, mimo że w tym czasie dramatycznie rozszerza się stan zagrożenia wirusem i przewiduje się aż 2 miliony zakażeń covidem na sierpień. Starmer potępił tę decyzję jednoznacznie, domagając się utrzymania masek i kompensacji dla osób zmuszonych do izolacji prewencyjnej. Keir Starmer przechodzi wreszcie na ofensywę. Liczy na to, że przy powrocie do publicznych spotkań i konferencji stacjonarnych, a nie zdalnych, będzie mógł łatwiej trafić do świadomości elektoratu w momencie dla rządu bardziej chwiejnym, kiedy muszą ukierunkować wyprowadzenie państwa z kleszczy pandemii. Keir Starmer ma szansę wykorzystać okres następnych miesięcy aby ponownie przedstawić się społeczeństwu. Domaga się przestawienia priorytetów w polityce gospodarczej w kierunku faworyzowania produktów i usług pochodzących z Wielkiej Brytanii. Wiemy, że planuje atak na tzw. zerowe kontrakty pracy i na stały spadek efektywności w walce z przestępczością. Musi tym razem ukazać się jako innowator, jako autor śmiałych nowych projektów, np. dla rozruszania przemysłu, transportu i hotelarstwa okaleczonego przez pandemię, dla nasycenia potrzeb na dostępnie tanie mieszkania, dla nadrobienia strat w edukacji dla dzieci w szkole, dla osłabienia secesyjnych nastrojów Szkocji, i dla wynegocjowania sensownej umowy handlowej z Unią Europejską, tym samym rozwiązując obecne groźne zaburzenia w Północnej Irlandii. W ten sposób ma szansę przejąć wreszcie inicjatywę w narracji politycznej tego kraju.
        Co raz więcej wyborcȯw uważa że może nadchodzi czas, aby osoba, bardziej poważna i uczciwa, mogła przejąć pałeczkę władzy i stanąć za pulpitem w domu pod numerem 10. 

 

Wiktor Moszczyński                     Tydzień Polski    16 lipiec 2021