Wednesday, 20 November 2013

Zmowa Milczenia

Chyba nic nie ma tak emocjonalnej mocy jak długie milczenie zmasowanego tłumu. Wtedy panuje nie zgiełk, nie rozkazy, nie pośpiech, nie stres codziennego życia, lecz wyobraźnia i pamięċ każdego uczestnika. Myśli się o bliskich, o tych którzy już odeszli, o tym co już się we własnym życiu dokonało i o tym co jeszcze powinno się dokonaċ o ile starczy na to siły i czasu. Ten moment zbiorowej zadumy, czasem wielu tysięcy ludzi na raz, jest wyrazem wolności emocjii każdego uczestnika a zarazem zwycięstwem wspólnej zbiorowej myśli głośniejszej od jakiegokolwiek krzyku czy skandowania. Ta wspólna zbiorowa milcząca myśl woła: “Już nigdy więcej”. Oglądając londyńską ceremonię Remembrance Sunday w telewizji BBC tą ciszę przeżywa z uczestnikami marszu każdy widz. Przemarsz w szykownym stylu 10,000 żołnierzy, weteranów i uczestników organizacji zastępczych przed Cenotafem zawsze budzi mój podziw, tymbardziej że ma się to poczucie dumy że w tym marszu uczestniczy co roku kontyngent polskich weteranów. I tak jak wielu Polskich widzów czekam przez niemal godzinę na ten moment kiedy ukażą się polskie mundury i znajome nam polskie twarze. Czekamy wszyscy, czekamy i…. nic. Już od drugiego roku ani słowa o udziale Polaków w przemarszu i składaniu wieńca, a wiemy że normalnie biorą udział. Wygląda to jakby była próba umniejszania naszego udziału w podobnych angielskich uroczystościach i milczeniem pokrycia naszej obecności. Ale tu już inne milczenie od tego uroczystego dwuminutowego milczenia na Whitehall. Rzeczywiście 14 Polaków maszerowało z pułkownikiem Ryszardem Ciąglińskim i niezastąpioną Marzeną Szejbal na czele. Maszerowali weterani z AK, Dywizji Pancernej, Drugiego Korpusu a towarzyszyli im wybitni synowie kombatantów. Witano ich rzęsistymi brawami ze strony widzów I uczestników. Dlaczego więc ani słowa o nich od komentatora przemarszu David Dimbleby? Czy to typowa brytyjska zmowa milczenia czy brak odpowiedzialności z czyjejś strony? Mimo że większośċ polskich uczestników przemarszu załatwiało swój udział przez prywatne kontakty to jednak ogólną odpowiedzialnośċ za udział polskich uczestników przyjęło na siebie biuro Fundacji SPK. Czy może znowu, jak w poprzednim roku, ktoś nie omieszkał poinformowaċ BBC o udziale polskim? Tak zawsze narzekamy że brytyjskie media nie doceniają naszego wkładu do zwycięstwa Aliantów w Drugiej Wojnie Światowej. A może to z naszsej własnej winy tak się dzieje? Jest to tak samo mistyfikacją oświadczeni a rzecznika Fundacji że tylko weterani wojenni mogą w przemarszu wziąśċ udział. Patrząc na ekranizację pochodu to widaċ że żadna organizacja uczęszczająca tego rzekomego przepisu nie przestrzega. Dlaczego więc my? Czy ktoś naumyślnie zmniejsza ilośċ polskich uczestników i stara się zacieraċ ich ślady w mediach publicznych? Polski udział w ceremoniach Remembrance Sunday odbywa się w brytyjskich miastach co roku od wielu lat. Wiem że i w tym roku Koła SPK brały udział w tych przemarszach organizowanych przez władze miejskie. Maszerowali w Manchesterze, w Oldham,w Bradford, w Eastleigh (koło Portsmouth). Nawet w Glasgow maszerowali członkowie koła SPK nr 105 z 90-letnim kombatantem na czele i to mimo nieudanej “patriotycznej” próby zakazu ich udziału przez lokalnego rzecznika Fundacji SPK. To właśnie maszerowały te koła których istnienie powiernicy Fundacji SPK nie uznają, albo po prostu przezywają “huliganami”. W Bristolu Koło SPK uczestniczyło w wielkim zgromadzeniu zorganizowanym przez Lorda Mayora o tydzień wcześniej. Jest to stała tradycja i zawsze Polacy są mile witani na tych okazjach przez społeczeństwo brytyjskie. Tylko w Londynie pozostaje milczenie na temat pochdu W tej chwili pozostałe istniejące Koła SPK kwitną. Jest ich 18. Nie są już obciążone zarządzeniem starego Zarządu o zakazie rekrutowania nowych członków. Pomagają lokalnym szkołom, organizują akademie, planują obchody 70-lecia wielkich bitew na następny rok, popierają projekt zwiększenia frekwencji wyborczej nowoprzybyłych Polaków w wyborach brytyjskich. Pielęgnują swoje historyczne sztandary i z duma paradują te sztandary przy narodowych i kościelnych obchodach na swoim terenie. W prawdzie na niektórych terenach reprezentanci Fundacji SPK grożą policją aby skonfiskowaċ te sztandary i przenieśċ je do Londynu ale do tego nie mają żadnych podstaw prawnych. Koła wpatrzone są zarówno w naszą przeszłośċ I naszą przyszłośċ. Na prośbę Urzędu do Spraw Kombatanckich i Osób Represjonowanych Koła przygotowują statystyczne dane o ilości kombatantów wojennych w ich gronie. Ale o osiągnięciach tych kół, posiadając już w całości przeszło tysiąc członków, stare władze wolą milczeċ. Tasiemcowy list prezesa Fundacji SPK mówiący o lojalności raczej atakował Stowarzyszenie Polskich Kombatantów Limited i moją osobę, zapominając że zarówno ja, jak i SPK Ltd, są tylko tymczasową nadbudową tych poszczególnych kół i że lojalności do własnych członków nie dotrzymali. To koła się tu liczą bo SPK Ltd jest ich stworem i komisja statutowa przez nich powołana zdecyduje o przyszłej strukturze i nawet nazwie tej organizacji. Koła te dostosowały się już do nieodwracalnych zmian które nastąpiły w strukturze SPK w zeszłym roku mimo poczucia głębokiej krzywdy. Na skutek gniewu i rozpaczy w tamtym okresie niejeden błąd popełniono po obu stronach lecz koła gotowe byłyby do zaniechania dalszych nieporozumień i mieċ możnośċ rozwinięcia swojej działalności w spokoju o ile udałoby się rozstrzygnąċ dwie sprawy. Są to sprawy które Fundacja SPK też otacza milczeniem. Pierwsza sprawa to sprawa dostępu członków Kół SPK do Domów Kombatanta gdzie urzędowali i organizowali polskie uroczystości i życie społeczne przez ostatnie 50 lat. Choċ tytuły posiadania były w rękach PCA Ltd, a obecnie są kierowane przez Fundację SPK to zaskakująca jest jawna niechęċ Fundacji do wszelkiej negocjacji z istniejącymi Kołami które przez szereg dekad wypełniały te budynki życiem i gotowe są robiċ to dalej. Fundacja nie dostrzega i nie chce dostrzegaċ zapału nowych pokoleń tutejszych do uszanowania tradycji niepodległościowych i kombatanckich. Ciągła groźba usunięcia członków Kół z pozostałych domów przy użyciu lokalnej policji i nakazów sądowych świadczy źle o sumieniu społecznym powierników Fundacji. Nagłe zamknięcie Klubu Kombatanta w Glasgow było odpowiedzią Fundacji na mój apel wydrukowany po czasie w Dzienniku Polskim abyśmy wreszcie rozmawiali wspólnie o przyszłości. A druga sprawa to przejęcie funduszy poszczególnych kół zdeponowanych przez wiele lat za radą starego Zarządu na koncie bankowym PCA Ltd. Przy likwidacji SPK, stare władze zaskoczyły orzeczeniem że depozyty nie mogą byċ zwrócone kołom ze względu na charytatywny status Fundacji do której zostały przekazane. To nie jest bagatelna suma. Istniejącym jeszcze Kołom należy się przeszło £562,000 z tych niezwróconych depozytów. Szczególnie pokaźne sumy winni są najbardziej aktywnym jeszcze kołom jak Bradford, Rugby, Luton, Swindon, Oldham, Preston i Bristol. Odpowiedzią na te skargi jest wciąż milczenie. Koła zresztą wciąż mają poczucie krzywdy gdy widzą że Fundacja obecnie operuje funduszami którymi obdarza różne instytucje i inicjatywy polonije, gorsze i lepsze, bez żadnej potrzeby rozliczenia się przed polskim społeczeństwem, a szczególnie przed autentycznymi kombatantami w terenie którzy przez wiele lat tworzyli ten dwumilionowy majątek, z którego organizacje SPK nie otrzymują ani jednego grosza. Jeszcze niedawno przyznali nagrodę autorowi w Australii który określał Prezydenta Komorowskiego za “kolejnego agenta”. Kiedyś ogłaszali co roku listę dotacji na zjazdach SPK ale obecnie nie widziano ich ostatnich wydatków w odróżnieniu np od PAFTu, który ogłasza swoje dotacje kwartalnie w Dzienniku Polskim. I tu też zachodzi Wielkie Milczenie. Koła SPK kwitną w terenie i są samowystarczalne, o ile inne ciała nie przeszkadają ich rozwojowi. Lecz rany zadane społeczeństwu polskiemu w terenie przez sposób w którym SPK likwidowało się i dalej likwiduje lokalny majątek i żywy dorobek polonii można tylko zagoiċ rozmową a nie alternatywą grożb przeplatanych milczeniem. Wymowne milczenie na Whitehall wzbudza zachwyt; milczenie Fundacji SPK budzi tylko zgrozę i głębokie poczucie niesprawiedliwości. Wiktor Moszczyński 48 Inglis Road London W5 3RW 15/11/2013 “Dziennik Polski”