Monday 14 March 2022

Czas zastąpić Zjednoczoną Prawicę zjednoczonym narodem





Rzeczpospolita Polska jest w niebezpieczeństwie. Już każdy Polak czy Polka, zorientowany w nawet minimalnym stopniu z sytuacją międzynarodową, może rozeznać znaki nadchodzącego potencjalnego konfliktu światowego, w którym Polska może z czasem zastąpić Ukrainę jako przedpole walki. Szczególnie jeśli wojska rosyjskie dojdą do granicy Polski.

Nie łudźmy się że Putinowi chodzi tylko o Ukrainę. Już od dwudziestu lat prezydent Putin wyrażał swój głęboki żal z powodu rozpadu Związku Sowieckiego. Oczywiście nie chodziło mu o samą ideologię komunistyczną, ale o potrzebę mocnej centralnej władzy na Kremlu która odbuduje ponownie układ sił  i sfer interesów rosyjskich istniejący przed rokiem 1990.Prezydent Duda, cytując prezydenta Lecha Kaczyńskiego w wywiadzie dla telewizji BBC w ubiegłą niedzielę, podkreślił że od czasu konfliktu w Gruzji, ideologia mocarstwowa Putina będzie prowadzić do ataków na Ukrainę, potem kraje bałtyckie, i wreszcie Polskę, z jej aktywnym członkostwem NATO i Unii Europejskiej.

O frustracji Putina w sprawie odrestaurowania należytego miejsca w świecie dla Rosji, i obsesji na temat okrążenia Rosji przez państwa NATOwskie i przez Unię Europejską, wiedziano już dawno. Dał temu głos na monachijskiej konferencji bezpieczeństwa w roku 2007 gdy określał ekspansję NATO jako „prowokację”. Wiedziano też o jego historycznej tezie o Rosji i Ukrainie jako częścią, wraz z Białorusią, jednego wielkiego narodu rosyjskiego pochodzącego jeszcze z czasów wczesnego średniowiecza. Ale nie uświadomiono sobie w pełni na Zachodzie jak daleko był gotowy posunąć się z tą obsesją, aż do stopnia zbrojnego wkroczenia na teren obcego państwa. Poprzednie sankcje zachodnie, np. po wkroczeniu do Krymu w roku 2014, były zarazem za słabe aby go zastraszyć, ale wystarczająco groźne aby nakłonić go do przygotowania gospodarki rosyjskiej na stan oblężenia w momencie jego następnej interwencji, w terminie bardziej dla niego dogodnym. Dalsze próby zbliżenia się Ukrainy do możliwości członkostwa Unii Europejskiej było już dla Putina wystarczającym uzasadnieniem groźby inwazji.

Obecny układ sił był jeszcze lepszy dla Putina niż w roku 2014. Rosja posiada już mocniejsze zaplecze walut zagranicznych, a, w wypadku bojkotu rosyjskiego gazu przez kraje zachodnie, ma zaplecze zbytu na gaz i naftę w Chinach i Iranu, z którymi nawiązuje coraz bliższą współpracę przeciwko Zachodowi. Stany Zjednoczone mają bałagan w swojej polityce zagranicznej po szkodliwych próbach demontażu paktu atlantyckiego przez Trumpa, a potem przez demoralizującą ucieczkę w wielkim popłochu z Afganistanu. Zarówno Trump i Biden chcieli koncentrować swoją politykę przede wszystkim na konflikcie gospodarczym i militarnym z Chinami, a bezpieczeństwo Europy odkładano na drugi plan. Niemcy postawili się w sytuacji uległości gospodarczej wobec Rosji po zgodzie na wybudowanie zastępczego gazociągu Nord Stream 2. A Unia Europejska chwiała się pod kolejnymi ciosami Brexitu, pandemii i jawnego buntu Polski i jej prorosyjskiego partnera węgierskiego przed liberalnym ustrojem państw europejskich. A więc potencjalny chaos. Putin już liczył na to że sama koncentracja wojsk rosyjskich na granicy ukraińskiej doprowadzi do uległego poddania się szantażowi zarówno przez rozbitą koalicję państw zachodnich i przez ich „marionetkę prezydenta@ w Kijowie.

Gdy ani Zachód, ani Ukraina, nie ugięły się przed tymi groźbami, Putin me mógł się wycofać bez utraty twarzy, a więc i władzy. Putin może teraz tylko brnąć naprzód. Czuje się zmuszony wykonać inwazję, pod kamuflażem „specjalnej operacji wojskowej” o ograniczonym zasięgu. Prawda o inwazji jest niewygodna, więc musi okłamywać własne społeczeństwo zaciskając śrubę, zamykając pozostałe niezależne media i grożąc więzieniem protestującym przeciw wojnie. Odcinając własny naród od realiów, sam odcina się od tych realiów, karząc dymisją tym którzy przynoszą mu niewygodne wieści. Ukraińcy się bronią i paraliżują ruchy wojskowe, więc Putin niszczy miasta ukraińskie bombami próżniowymi i terroryzuje cywilów, domagając się rezygnacji rządu. Grozi nawet bronią chemiczną i biologiczną. Jest to jego strategia systematycznej eskalacji militarnej. Ostatnim przykładem była krwawa napaść na poligon wojskowy w Jaworowie, opodal granicy polskiej.

Natężenie gospodarczych sankcji zachodnich, spoistość ich reakcji politycznej i kontynuacja pomocy militarnej dla obrony ukraińskiej, zaskoczyła Putina i jego generałów. Nie mogąc się cofnąć Putin grozi konfrontacją nuklearną, mimo że logika wojenna wskazuje że taki konflikt zniszczy Rosję również. W desperacji Putin grozi państwom graniczącym z Ukrainą odwetem, o dużo szybciej niż to przewidywał. A więc Polska jest w niebezpieczeństwie w trybie bardziej przyspieszonym niż się tego ktokolwiek spodziewał. Nie chodzi już o obronę przesmyku suwalskiego między obwodem kaliningradzkim a rosyjskim wojskiem w Białorusi, w wypadku wojny konwencjonalnej. NATO było akurat na to przygotowane. Tu chodzi o groźbę odwetu bronią masowego rażenia na teren Polski. Czy to blef? Nie wiemy. Nawet chyba sam Putin nie wie.

W roku 1939, gdy Polska była zagrożona przez inwazję niemiecką, po odrzuceniu żądań niemieckich w sprawie Gdańska i korytarza pomorskiego, cała Polska już czuła zagrożenie. Czechosłowacja była już w rękach niemieckich, Litwa zmuszona była oddać Niemcom Kłajpedę, propaganda antypolska w Niemczech i w Gdańsku szalała. Polsce groziło oskrzydlenie z trzech stron. Nastąpiły propozycje w Polsce aby rozszerzyć udział opozycyjnych partii w rządzie; ale marszałek Rydz-Śmigły i premier Składkowski odrzucili pomysł rządu koalicyjnego. Jeszcze 2 go września przywódcy partii opozycyjnych, Arciszewski i Mikołajczyk, apelowali o tworzenie rządu jedności narodowej. Na co wicemarszałek Sejmu, Zygmunt Wenda, oświadczył im, "My rozpoczęliśmy walkę i nie mamy zamiaru z nikim dzielić się owocami zwycięstwa!". Oczywiście taka koalicja nie uratowałaby Polskę od katastrofy. Na to było już za późno. Ale całe odium za klęskę wrześniową spadła w całości na piłsudczyków. Czołowych władz przedwojennych zostawiono na pastwę losu w Rumunii, oficerów sanacyjnych więziono w Szkocji na Wyspie Wężów, szczuto ich w Armii Krajowej i w tworzeniu Armii w Rosji. A poeta Słonimski pisał w Paryżu o byłym rządzie złośliwie:

„A nam potrzebny las, który śpiewa, szumiący bór,konar prawdziwy twardego drzewa i mocny sznur.”  

Obecnie Polska stoi zagrożona, podobnie jak w roku 1939. Niby nie jest samotna, bo jest częścią NATO, chroniona słynnym artykułem 5-ym, zapewniającym wszystkim członkom pomoc militarną w wypadku napadu na jednego członka sojuszu. Ale wówczas Polska też miała sojuszników, którzy obrzucili miasta niemieckie ulotkami. Polsce to nic nie pomogło. Została sama, tak jak dziś Ukraina. 

Przy tym zagrożeniu, odpowiedzialność za państwo powinny wziąć na siebie wszystkie kierunki polityczne. Czas już zakończyć święte wojny z „gorszymi sortami”, czy, z kolei, kpiny z „ciemnogrodu”, i połączyć zwaśnione szczepy ideologiczne dzielącą nasze społeczeństwo.  W razie katastrofy chwiejna już obecna koalicja rządząca nie powinna brać na siebie monopol nad odpowiedzialnością, mimo tymczasowego wzrostu poparcia w sondażach. Potrzebny jest wysiłek ogólnonarodowy aby zmobilizować wojsko, zakupić najbardziej nowoczesne uzbrojenia, zapewnić obecność wojsk alianckich w stałych bazach w kraju, i wynegocjować wreszcie zakończenie drażliwego i upokarzającego sporu z Unią o prawodawstwo, aby udostępnić wreszcie dla Polski fundusze odbudowy post-covidowej. Potrzebne jest prawidłowe zagospodarowanie pomocy dla niekończącego się przypływu uchodźców z Ukrainy, dla których społeczeństwo ofiarowało od razu wszystko, a rząd nie przygotował nic. Dopiero w drugim tygodniu wojny, przy aktywnym udziale opozycji, sejm przyznał Ukraińcom, jako obywatelom innego państwa, de facto prawa równe obywatelom Polski. I to dzięki opozycji odrzucono podsunięty podstępnie przez rząd przepis o bezkarności w zarządzaniu pomocy. Wciąż nie przygotowano żadnych obozów dla osiedlenia dalszych uchodźców, mimo nalegań opozycji. 

Taki rząd koalicyjny musi rozważnie unikać nieprzemyślanych posunięć, jak ten z MiGami, które w końcu nie wydano sfrustrowanym Ukraińcom, po niezręcznym wciśnięciu Amerykanom odpowiedzialności za przekaz samolotów. To uzewnętrzniło spór między sojusznikami i mogło było zostawić Polskę osamotnioną wobec rosyjskiego odwetu. I to właśnie przywódcy opozycji mogą mieć odpowiedni autorytet w Washingtonie i Berlinie aby zapewnić śmielszą strategię pomocy Ukrainie, i nakłonić Generalne Zgromadzenie ONZ do inaugurowania korytarzy humanitarnych, a nawet strefę zakazu lotów, w zachodniej Ukrainie. 

W ostatnich tygodniach rosnącego zagrożenia, prezydent Andrzej Duda jakby urósł do wysokości swojego urzędu, głosząc elokwentnie obawy i determinacje społeczeństwa w obronie Ukrainy i Polski. Stał się też głównym orędownikiem na Zachodzie bohaterskiego prezydenta Żeleńskiego. Konsultuje się z opozycją i szerzej ze społeczeństwem. Objeżdża stolice państw sąsiednich nalegając, tłumacząc, przypominając polską rację stanu. Wtoruje mu premier Morawiecki. Lecz prezydent i premier obciążeni są wciąż członkami rządu którzy nie cieszą się zaufaniem, ani naszych sojuszników, ani polskiego społeczeństwa. Czas rozszerzyć koalicję aby odrzucić monopol jednej partii i odzwierciedlić szeroki wachlarz poglądów reprezentowany w Sejmie i w Senacie. A elementy przeciwstawiające się szerszej zgody narodowej, czyli spadkobiercy Składkowskiego i Wendy, powinni się pożegnać ze swoimi resortami. Organizacje polonijne w Europie od szeregu lat oczekują ujednolicenia stałej polityki zagranicznej naszego kraju i utrzymania trójpodziału władzy zgodnie ze standardami europejskimi. 

Przed Polską stoi okres wielkiej próby wymagający zarówno odwagi jak i rozwagi, abyśmy mogli jak najskuteczniej zabezpieczyć przyszłość naszą, przyszłość Ukrainy i trwałość naszego udziału w pakcie atlantyckim i w Unii Europejskiej, ale bez narażania naszego terytorium na katastrofę wojenną przy której kampania wrześniowa byłaby tylko zapomnianym koszmarem.

 

Wiktor Moszczyński                Tydzień Polski, Londyn        18 marzec 2022


Tuesday 1 March 2022

Zachód i Ukraina zaskoczyly Putina



Pesymiści mówili że nadchodzi inwazja Ukrainy; optymiści tłumaczyli że to tylko straszak, i że Putin nie wariat i nie zaryzykuje wojny. Niestety wygrali pesymiści.

Najgłośniej o wojnie trąbili Amerykanie, podając nawet którego dnia nastąpi wojna, a wcześniej wycofując swój personel dyplomatyczny. Okazało się że tym razem prezydent Biden, który przespał Afganistan, ocknął się i trafił celnie. Biden nawet ostrzegał że nastąpi próba jakiejś prowokacji która zwaliłaby winę na otwarcie wojny na Ukrainę. Tym razem też rosyjskie próby prowokacji nie wypaliły. Odrzucając tradycyjne zachowanie tajemnicy wojskowej Biden rzucał na antenę wszystko co jego wywiad wiedział o konsolidacji 190 tys żołnierzy rosyjskich na granicach Rosji, i w ten sposób skomplikował i opóźniał decyzje wojskowe Rosjanów.

Ale ostatecznie wojna wybuchła, bo, tak jak w Pierwszej Wojnie Światowej, sam harmonogram mobilizacji wojsk stał się autorem działań militarnych. Gdy, ku zaskoczeniu Putina, ani Zachód ani rząd ukraiński, nie zgodzili się na żadne ustępstwa, jego wojsko tkwiło w martwym punkcie. Nie było kwater i środków utrzymania na tak wielką koncentrację wojsk. Dla wielu poborowych sołdatów którzy przybyli z granicy chińskiej, czy z głębi Syberii, czy z wybrzeża Morza Białego, nie było już dachu nad głową, czy prowiantu. Spali pod gołym niebem, a jedzenie musieli kupować lub kraść sami. Taka sytuacja nie mogła trwać długo. Putin miał wówczas tylko dwa wyjścia, albo mobilizację odwołać, co oznaczałoby klęskę, albo pchać to wojsko na teren Ukrainy. To niestety zupełnie logiczna opcja. I wiemy którą opcję wybrał.

A w międzyczasie, zachodnie rządy, zarazem groziły sankcjami, i negocjowały. Putin i jego minister spraw zagranicznych, Ławrow, kokietowali tych, jak Macron, którzy proponowali dyplomatyczne rozwiązania, i pokpiwali z tych, jak brytyjski minister Liz Truss, którzy im grozili odwetem finansowym. Zapewniali wszystkim, łącznie z publiką rosyjską, że żadnej inwazji nie będzie. I w końcu wszystkich Putin okłamał. Pamiętał jak ociężale i bezprzekonania reagowały państwa zachodnie na konflikt z Gruzją czy na okupację Krymu. Wściekał się natomiast na to jak mało zwracali uwagę na Zachodzie na jego deklarowaną obsesją o rzekomym agresywnym otoczeniu Rosji przez pierścień zbrojeń nuklearnych NATO. Teraz logika techniczna mobilizacji i nie ustępliwość rządu ukraińskiego i głównych państw w NATO, uniemożliwiły mu spodziewanego tryumfu dyplomatycznego.

Został mu więc tryumf militarny. Był przekonany o słabości i braku wspólnej strategii państw zachodnich, i świadomy ich deklarowanej decyzji nie interweniowania militarnego. Odizolowany od opinii własnego społeczeństwa przez natężoną ochroną wojskową, a szczególnie medyczną (unikał jak ognia kontaktu fizycznego ze wszystkimi z powodu Covidu), tkwił w swoim urojonym świecie paranoi anty-zachodniej. I dlatego zdecydował w końcu na inwazję. Tyle tylko, że zakazał użycia słów„inwazja” czy „wojna”, i  kazał mediom rosyjskim, pod groźbą więzienia, pisać tylko o „specjalnej operacji wojskowej”. Akcja miała być krótka i względnie bezkrwawa (dla Rosjan).

Z początku wyglądało na to że państwa zachodnie będą rzeczywiście reagować ze ślimaczym pędem. Pierwszego dnia inwazji rządy mówiły tylko o stopniowym przykrceniu śruby, przy sankcjach wobec personalnych czynników wojskowych i propagandowych. Gdy drugiego dnia pierwsze rakiety zaczęły padać na obiekty wojskowe i lotniska ukraińskie ujawniły się wstępne podziały. Stany, Wielka Brytania, Hiszpania, Polska i kraje bałtyckie, domagały się jak najostrzejszych sankcji, zaś Francja, Niemcy, Włochy, Węgry jeszcze się ociągały, tak jak Putin oczekiwał.

Od momentu inwazji Krymu w roku 2014, Putin przygotowywał gospodarkę rosyjską na potencjalną groźbę sankcji zachodnich. Skomasował rezerwę walut zagranicznych powyżej 600 milardów dolarów. Tworzą one jedną trzecią wartości całej gospodarki rosyjskiej. Również uzależnił państwa europejskie od dostaw rosyjskiej ropy naftowej i gazu kosztujących powyżej 700 milionów dolarów. Obecnie aż 40% dostaw nafty Unia Europejska kupuje z Rosji, i 20% gazu.  Niemcy szczególnie są uzależnieni bo 55% ich gazu importują przez gazociągi rosyjskie, a nawet Polska sprowadza 80% swojego gazu z Rosji. Tymczasem, giełda i rynek nieruchomości w Londynie czerpie grube dochody z pieniędzy oligarchów z ekipy współpracowników Putina, a proponowany bojkot banków rosyjskich groził narażeniem na wielkie straty dla banków państw śródziemnomorskich.

Nagle, po trzecim dniu wojny, pod naciskiem oburzonej opinii społeczeństw zachodnich Niemcy zgodziły się wreszcie nie korzystać z nowo wybudowanego gazociągu Nord Stream 2, a Unia Europejska, i nawet Szwajcaria, przyłączyły się do USA, Wielkiej Brytanii i Kanady aby zamknąć dostęp rosyjskiego banku centralnego do swoich rezerw leżących w zachodnich bankach. Uruchomili też odcięcie Rosji od systemu Swift i zablokowali „złote paszporty” unijne dla zamożnych oligarchów. Ale i to posunięcie Putin miał wliczone w swojej kalkulacji, uważając że te sankcje gospodarcze będą krótkotrwałe. Uważał że gdy tylko zachodnie społeczeństwa odczują na własnej kieszeni dramatyczny wzrost cen paliwa na Zachodzie, to zniechęcą się do kontynuacji sankcji. Putin wie, dla przykładu, że Boris Johnson tak bojowy w zapowiadaniu coraz nowszych sankcji gospodarczych, nie uświadomił jeszcze społeczeństwo brytyjskie o kosztach tych sankcji. Biden, Macron i kanclerz Scholz byli tu bardziej rzetelni wobec swojego elektoratu. Sankcje, choć konieczne, na pewno zaszkodzą rosyjskiej gospodarce, ale mogą więc być mieczem dwusiecznym dla Zachodu w konflikcie z Rosją.

Ale są i inne, bardziej skuteczne i mniej kosztowne, opcje do wykazania poparcia dla Ukrainy i izolowania tyrana na Kremlu. Putin niedocenił przede wszystkim reakcji społeczeństw nie tylko na Zachodzie, ale na całym świecie. Masowe demonstracje przed ambasadami rosyjskimi i składanie kwiatów przed ambasadami ukraińskimi, miały swój efekt na rosnącą stanowczość zachodnich rządów. Nawet normalnie uległy rząd Kazachstanu odmówił udziału w wojnie. W Radzie Bezpieczeństwa ONZ, Chiny nie poparły Rosji, a państwa afrykańskie, normalnie neutralne, głosowały za potępieniem inwazji rosyjskiej. Całe żniwa amatorskich filmików z Ukrainy powtarzane są masowe w mediach społecznych całego świata, zadając kłam propagandzie rosyjskiej. Media szeroko chwalą odwagę ludności ukraińskiej i jej prezydenta Żeleńskiego, byłego aktora który, mimo swojej naiwności, okazał się prawdziwym bohaterem narodowym.

Poza sankcjami, co może jeszcze zrobić Zachód?

1/ Na pierwszy plan występuje dalsza pomoc militarna dla Ukrainy, nawet jeżeliby wojna przemieniłaby się w partyzantkę. Zachód już zbroi Ukrainę po cichu od czasu kryzysu krymskiego. Obecnie Ukraińcy proszą wciąż i dostają więcej amunicji, i pociski przeciwczołgowe które dotychczas wykorzystywali skutecznie. Korzystają z usług wywiadu amerykańskiego. Aż 17 krajów dostarcza im śmiercionośny sprzęt wojenny. W tym, Niemcy, które nigdy od czasu Drugiej Wojny, nie dostarczali broń palną krajom w konflikcie, obecnie zgodzili się wysłać do Ukrainy 1,000 sztuk broni przeciwczołgowej i 500 przeciwlotniczych systemów obronnych marki Singer.

2/ Ważna jest oczywiście pomoc materialna i prawo azylu dla wielkiej masy uchodźców opuszczających Ukrainę. Do wtorku 600,000 uchodźców przekroczyło zachodnie granice, głównie do Polski, a rząd ukraiński zapowiada że może znaleźć się 4,5 milion uchodźców jeżeli walki obejmą cały kraj. Archidiecezja Lwowska organizuje konto finansowe dla organizacji polonijnych. W Londynie Polska Fundacja Kulturalna zakłada już gotowy fundusz, a wiele parafii i Polaków indywidualnych organizuje koce, namioty, zabawki, towary pierwszej potrzeby i żywność które dostarczają do granicy polsko-ukraińskiej własnymi ciężarówkami. Ostatnio telewizja brytyjska pokazywała sale i parking Klubu Orła Białego na Balham, i w siedzibie Merseyside Polonia w Liverpoolu, wypełnione po brzegi paczkami dla uchodźców ukraińskich.Państwa unijne otwarły szeroko granice na okres trzyletni dla nieograniczonej liczby uchodźców, a tylko rząd brytyjski ociąga się nieco w przyznaniu bezwarunkowych wiz dla rodzin ukraińskich.

3/ Wiadomo że Ukraina jest tylko kolejnym etapem Putina w jego projekcie odrodzenia mocarstwowości Rosji post-sowieckiej. Dlatego teraz nadszedł czas na wzmocnienie wschodniej flanki państw Nato. Wprowadzono wcześniej 4000 żołnierzy NATO w krajach bałtyckich, 1000 w Polsce. Państwa zachodnie zapowiadają przerzucenie jeszcze większych kontyngentów wojsk na wschód i zwiększą rezerwę wojsk szybkiej reakcji. Wielka Brytania mówi na przykład o przeniesieniu wojska z Armii Reńskiej do zapowiedzianej nowej Armii Bałtyku. Szwecja i Finlandia rozważają możliwość przystąpienia do NATO.

4/ Nie tylko chodzi o stały udział wojsk ziemnych. Trzeba przyspieszyć instalację najnowszego sprzętu pocisków krótkiego i średniego zasięgu jak i baterie ochronne systemu Patriot na wschodnim Morzu Śródziemnym, w Rumunii i nad Bałtykiem. Między innymi czas dokończyć wprowadzenie w życie amerykańskiego systemu uzbrojenia przeciwrakietowego AEGIS w Redzikowie, który już czeka na uruchomienie niemal 10 lat.  

5/ Kraje europejskie, a szczególnie Niemcy, powinni zwiększyć budżety wojskowe do poziomu 2% PKB wymaganego przez NATO i unowocześniać broń i sprzęt wojskowy. W wypadku Polski czas aby rząd starał się wreszcie unowocześniać armię. Rząd chce powiększyć armię liczbowo, ale ważniejsze jest zastąpić w całości przestarzałe czołgi sowieckie marki T-2 nowoczesnymi niemieckimi Leopardami, i zakupić znacznie więcej nowoczesnych armatohaubic Krab, transporterów opancerzonych Rosomak, myśliwców amerykańskich i nowej klasy śmigłowców. Szwedzki thinktank FOI szacuje że 75% obecnego polskiego sprzętu jest przestarzała, a gotowość bojowa nieadekwatna.   

6/ Dla wielu Rosjan najbardziej dotkliwy cios, poza gwałtownym spadkiem wartości rubla o 29% i braku dostępu do towarów z Zachodu, będą niezrozumiałe dla nich z początku sankcje w świecie sportu i kultury. Niedopuszczenie Rosji do corocznego koncertu Eurowizji, czy bojkot sportowy, choćby tenisa, piłki nożnej czy siatkówki, daje zwykłym mieszkańcom Rosji, opętanym kłamliwymi raportami z własnych mediów, dużo do myślenia.

7/ Na apel prezydenta Żeleńskiego aby przyspieszyć przyjęcie Ukrainy do Unii Europejskiej, każdy kraj unijny powinien odpowiedzieć natychmiast„Tak!”. Ukraina zasłużyła na to swoją walką, tak jak zasłużyły 20 lat wcześniej Polska, Węgry, Czechy i Słowacja. Natomiast hasła o przystąpieniu Ukrainy do NATO są zbyt przedwczesne.

8/ Ostatecznie pamiętajmy że poza zakończeniem rozlewu krwi w Ukrainie najważniejsza pozostaje walka o opinię publiczną w Rosji. Nastąpiły masowe nielegalne protesty w 53 miastach Rosji przeciw wojnie. Już niemal 2000 osób protestujących aresztowano. Przeciwko wojnie występują aktorzy, redaktorzy pism oficjalnych, tenisiści, nawet córki czołowych „siᴌowikȯw” reżimu. Powstał  Antywojenny Komitet Rosji z byłym więźniem Chodorkowskim i szachistą Kasparow w składzie zarządu. Trzeba opublikować jak najszerzej każdy przykład protestu ludności rosyjskiej i przypominać im że już zginęło niemal 6 tysięcy żołnierzy rosyjskich w tej zaciętej wojnie, a gazety brytyjskie pokazywały piece w którym mają palić zwłoki żołnierzy aby uniknąć skandalu przekazywania masowo zwłok rodzinom w głąb Rosji. Trzeba wszystkim przypominać że to jest wojna Putina, nie Rosji..

Ostatecznym celem Ukrainy jest uwolnić się od wojny, ale ostatecznym celem rządów zachodnich powinno być obalenie oszalałego tyrana Putina, który teraz grozi zagładą nie tylko  Ukrainie, ale, przy użyciu broni nuklearnej, całemu Zachodowi.

Wiktor Moszczyński                Tydzień Polski   4 marzec 2022