Tuesday 26 January 2021

Wpierw SPK Manchester, potem SPK Paryż

Cieszę się że Tydzien Polski mógł zamieścić wzmiankę i choc jedno (tylko) zdjęcie ze żałosnego widoku, nagłośnienionego na Facebooku, albumu zdjęć z opuszczonego od roku 2001 domu polskiego w Manchesterze, pokazującego smutne pozostałości po godłach narodowych, portretach naszych generałów, i zniszczonych archiwów. Rozumiem ze z powodu delikatności sprawy Tydzien nie zamieścił też inne zdjęcia z wnętrza budynku. Cieszyliśmy się jednak dobrą nowiną że już tak szybko zainterweniował w tej sprawie Konsul Michał Mazurek w Manchesterze, szukając porozumienia z obecną właścicielką aby pamiątki i rekwizyty odzyskać i przy współpracy z Instytutem Polskim i Muzeum im gen Sikorskiego należycie ocenić. Archiwa z wielu lat działalności na pewno powinne trafić do Instytutu, a o dalszym losie pozostałych obiektów powinny decydować ośrodki polskie w Manchesterze. Cały szereg tych pamiątek należał do członków ówczesnego koła SPKnr 181, które zostało w skandaliczny sposób wyproszone w roku 2001 przez ówczesnych właścicieli budynku i mieli tylko jedną godzinę aby zebrać co się da i wyprowadzić sie przed zamknięciem opieczętowanego budynku. A ten budynek, zakupiony społecznymi funduszami jeszcze w roku 1949, służył od przeszło 50 lat jako miejsce spotkań, koncertow, przedstawień, szkoły polskiej i bylo ośrodkiem zycia kulturalnego i rekreacyjnego Polaków w Manchesterze. Ci pzostali członkowie Koła SPK, plus ich potomkowie, sa obecnie członkami Koła Stowarzyszenia Przyjaciół Polskich Weteranów i powinni być konsultowani co do dalszych losów pamiątek, po ocenie ich przez Instytut. Niestety oburzenie mediów i spoleczeństwa nie tu sie kończy. Jeszcze we wtorek 12 stycznia TV Polonia ponownie wróciła do sprawy pokazujący filmik tych porzuconych obiektów w ten sposób dalej jątrzyć sprawę i denerwować Polaków wszędzie. Nie chcę aby słuszny gniew był kierowany do Konsulatu który robi co może. Pamiatki sa juz zlozone w depozycie choc jeszcze u wlascicielki. Ale zarówno obecna właścicielka, która jest po prostu developerem z polskim nazwiskiem, i poprzedni właściciele polskiego domu którzy tak pospiesznie i chaotycznie sprzedali dom za śmieszną ceną £110,000, mimo protestów lokalnego Koła SPK i mimo oferty kupna ze strony polskiego konglomeratu, muszą ponieść odpowiedzialność za ten haniebny stan rzeczy.
Chciałbym zaoszczędzić wszystkim wstydu przez nie wymienianie osób odpowiedzialnych za tą nieforunna sprzedaż niemal 20 lat temu,jak i 30 paru onnuch domow, ale martwi mnie ze te same osoby, w porozumieniu z powiernikami Biblioteki Polskiej w Paryżu, teraz starają się pozbawić dachu nad głową wielu polskim organizacjom jak Koło SPK Paryż i Polskiej Misji Katolickiej, przez sprzedaż Domu Kombatanta im gen Andersa na rue Legendre w Paryżu, jakby paryskiego odpowiednika londyńskiego POSKu. Ta cenna nieruchomość służy Polakom we Francji od roku 1949, jeszcze duej ni dom w Manchesterze. Nie powinnysmy na to pozwolić.

Thursday 21 January 2021

Inauguracja w Pokoju Paniki

W środę odbywa się inauguracja nowego prezydenta amerykańskiego wybranego większością 6 milionów głosów. Niby to ma być dzień radosny. Lecz 25,000 członków Narodowej Gwardii okupuje stolicę Washington, czyli więcej żołnierzy amerykańskich niż okupowało Afganistan za czasów prezydenta Obamy. Ich rola? Zapewnić bezpieczeństwo pokojowego przekazu władzy między jednym prezydentem a drugim, który ma odbyć się w ogrodzeniu tak ścisle ochronionym, że przypomina tzw. amerykańskie pokoje paniki (panic rooms) w których kryją się przerażeni własciciele mieszkań zdemolowanych przez uzbrojnych złodziei. 
 Już od tygodnia żołnierze śpią na podłodze Kapitolu, pod wielką kopułą, na klatkach schodowych,przy wielkim pomnikiem wolności. Senatorzy rozdają im pizze, i oprowadzają po salach tej kolebki wolności. FBI sprawdza lojalność każdego żołnierza. A wokoło góry Kapitolu i przed Białym Domem postawiono 2 i pół metrowe płoty metalowe pokryte drutami kolczastymi aby zapewnić że dalsze debaty w Senacie i Izbie niższej, jak i sama inauguracja, odbędą się bezpiecznie. Ceremonię ukażą nam tylko w mediach. Inne służby bezpieczeństwa przygotowują się na zbrojne demonstracje przeciw nagraniu inauguracji we wszystkich 50 stanowych stolicach. W październiku pisałem optymistycznie o dniu wyzwolenia 3 listopada. Wtedy elektorat amerykański wreszcie miał się pozbyć prezydenta Trumpa, który zachwaszczał urząd prezydencki przez ostatnie cztery lata trując demokratyczny fundament państwa swoim jadem kłamstw i osobistych gróźb. Okazało się że to zbyt optymistycznie. Pamiętamy jak groził że, w wypadku ogłoszenia wygranej rywala, nie uzna wyniku wyborów bo już z góry spodziewał się defraudacji w głosowaniu pocztą. Miałem nadzieję, że jego decyzja odmowy przyjęcia przegranej potrwa parę dni, no może tydzień albo dwa, ale teraz już nawet po orzeczeniach sądowych, ta gra się nie kończy. Powinienem był jednak domyślić się że to nie chodzi tylko o „grę”. Dla niego to jest sprawa życia i śmierci. On święcie wierzy że wygrał, i że wygrał znakomitą większością, bo jego elektorat go kocha i aprobuje jego postawę. Trump jest do tego stopnia narcyzem że nie może wyobrazić sobie przegranej. I to nie tylko dlatego że wówczas jako szary obywatel Stanów Zjednoczonych będzie pociągnięty do odpowiedzialności za masę przestępstw natury państwowej i osobistej. Ale również dlatego że nigdy w życiu nie przyjął do swojej świadomości jakichkolwiek klęsk czy spraw przegranych, mimo trzech bankructw, dwóch rozwodów i wieloletniego pasma potępienia w mediach publicznych, którymi kompletnie gardzi. 
 Prezydent Trump zawsze potrzebował pochwał w otaczającym go środowisku, jak skorupiak potrzebował wodę. Bez tego nie może oddychać ani działać. Otoczony pochlebcami czuje się dobrze, wszystkich kocha, jest buńczuczny i odważny. Kiedy, jak na początku jego kadencji, był otoczony jeszcze ludźmi kompetentnymi, czuł się nieswojo. Ale w końcu każdy po kolei doświadczył jego samouwielbienia i braku samokontroli, poznał się na jego ignorancji i mściwości, i czuł potrzebę wycofać się z tego cyrku aby nie zatracić swój honor i powagi w środowisku nauki czy biznesu. Później otaczali go już oportuniści wszelkiej maści i ideolodzy o wyraźnie nacjonalistycznym i rasistowskim obliczu. Na ogół nie temperowali jego zachcianek, nie powstrzymywali go od wypowiedzi „nieuczesanych” w Twitterze, i cynicznie wtórowali mu w swoich własnych publicznych wypowiedziach. 
 Poza tym prezydent miał manię wyrzucania i darcia papierów, memorandów po przeczytaniu ich, mimo zakazu tej praktyki przez ustawę wprowadzoną po prezydenturze Nixona. Było koniecznością zatrudnić dodatkowo aż 10 urzędników, aby zbierać po prezydencie z podłogi zniszczone i podarte kartki, aby je sklejać taśmą klejącą i zachować w archiwach. Po spotkaniach sam na sam z prezydentem Putinem, a potem z Kim Dzong Un, kazał tłumaczce przekazać mu protokół ze spotkania, który później zaginął. Bo Trump rozumiał, że największą korektą do jego kłamliwych narracji są świadectwa nagrane i pisemne tego, co poprzednio powiedział. Wierzył tylko w to,co myślał w danej chwili. Wszelkie insynuacje, że kiedyś myślał inaczej, były po prostu „fake news”. Był istną instytucją fabrykującą niedomówienia i otwarte kłamstwa, z tym tylko uzasadnieniem, że sam w nie wierzył. Jego najbliższe otoczenie cynicznie to przyjmowało i przekazywało dalej szerszej publice, a jego zwolennicy święcie wierzyli, że wszystko co mówił było prawdą. 
 Kiedy było już jasne 4 listopada ub.r., że Joe Biden wygrywał wybory znaczną większością, mimo nieukończenia jeszcze w liczeniu pozostałych głosów, główne media, łącznie z prawicowym „Fox News”, ogłosiły zgodnie ze zwyczajem zwycięzcę. Biden, a nie Trump. Był to moment w którym tradycyjnie kandydat przegrywający dzwoni czy pisze do zwycięzcy, przyznając swoją przegraną i gratulując przeciwnikowi zwycięstwo. Wówczas głowy innych państw mają okazję przekazania swoich gratulacji i dobrej woli nowemu przywódcy, a nowy prezydent elekt ma dwa i pół miesiąca czasu, aby przejąć od poprzednika wszystkie znaczące sprawy, wyznaczyć swoją drużynę do sprawowania władzy i przygotować się do rządzenia najpotężniejszym państwem na świecie. 
 Jednak prezydent Trump nie przyjął prawdy o przegranej nawet w momencie kiedy wszystkie 60 apeli przeciwko poszczególnym wynikom zostały odrzucone przez sądy. Zarzuty okazały się bezpodstawne. Media państw demokratycznych dawno już uznały zwycięstwo Bidena, ale nie przyjmowały tej prawdy ani media moskiewskie ani nasza TVP, wciąż powtarzająca mantrę o sfałszowanych wyborach. Trump nie przyjął tej prawdy nawet 16 grudnia, gdy Kolegium Elektorów potwierdziło wynik na podstawie zakończonego liczenia, ten sam wynik z resztą ogłoszony przez media 6 tygodni wcześniej. Ale dotychczas lojalni zwolennicy Trumpa jak wiceprezydent Mike Pence i przywódca republikanów w Senacie, Mitch McConnell, zaakceptowali wreszcie wynik. 
 Wówczas obiekcje Trumpa straciły podstawę prawną. Lecz Trump i jego najbliższe otoczenie wciąż nawoływało partię republikanów do odrzucenia w senacie zatwierdzonego wyniku ogłoszonego przez Kolegium Elektorów. Miało to się odbyć 6 stycznia br. Nie panując już zupełnie nad sobą i nie bacząc na rzeczywistość, Trump mówił wciąż o skradzionych głosach. Tego dnia przed Białym Domem, napędził gęsto stłoczony (mimo restrykcji antycowidowych) tłum zawiedzionych wzburzonych zwolenników jego rzeczywistości do przemaszerowania, wraz z nim, do wzgórza Kapitolu, aby nakłonić republikańskich senatorów i chwiejnego wiceprezydenta do odrzucenia wyników wyborów w kluczowych stanach. To miało być, w słowach jego przybocznego prawnika Giuliani, wykonane w średniowiecznym stylu „próbą przez walkę” (trial by combat). 
I wściekły tłum wiedzony emocją ruszył, ale już bez wodza, który zaraz czmychnął z powrotem do Białego Domu. Gorliwi demonstranci podeszli pod wzgórze Kapitolu, wtargnęli siłą do budynku gdzie odbywało się rytualne senackie zatwierdzenie wyników wyborów, pędzili po schodach i korytarzach szukając „winnych” legislatorów, grożąc niektórym szubienicą, wymachując zakazaną flagą secesyjnych południowców, bijąc strażników budynku i niszcząc napotkane obiekty. Zebranie zawieszono do nadejścia Gwardii Narodowej, która wypędziła demonstrantów. Ostatecznie zginęło 5 osób, a więc: policjant trafiony rzuconą gaśnicą, kobieta zastrzelona przy próbie włamaniu się do sali senatu, i trzech demonstrantów w wyniku zawału serca. Media światowe oburzone. Nawet nasza TVP to potępiła, ale oczywiście po swojemu (porównała demonstrantów do legalnej opozycji w Sejmie). W swojej zaburzonej wyobraźni prezydent Trump nie przyjmuje odpowiedzialności za tę, nie zaplanowaną, i powiedźmy jasno, bałaganiarską próbę zamachu stanu. Izba reprezentantów przegłosowała wobec niego po raz drugi impeachment, czyli postawiła go w stan oskarżenia, a senat ma go osądzić, ale już w terminie po zakończeniu jego kadencji. 
Choć zamach na Kapitol był szokiem dla kraju to popularność Trumpa w sondażach spadła tylko do 29%. Dalej część społeczeństwa, prawie 100 republikańskich członków Izby, plus około 5 senatorów, nie uznaje prezydentury Bidena. Jest to moment przypominający rozpoczęcie wojny secesyjnej w roku 1860, po inauguracji Lincolna, kiedy powstały w państwie dwa odrębne obozy, posługujące się odrębnymi rzeczywistościami. W historycznej chwili inauguracji, mimo poparcia większej części społeczeństwa, prezydent Joe Biden i wiceprezydent Kamala Harris muszą występować w otoczeniu uzbrojonej ochrony. I tym razem tylko wiceprezydent Pence, a nie prezydent Trump, będzie jawnym symbolem przekazania władzy między jedną administracją a drugą. 
A Trumpowi grozi nie tylko impeachment, który może mu odebrać prawo do kandydowania do jakiejkolwiek funkcji w przyszłości, ale i oskarżenia o przestępstwa wobec konstytucji Stanów Zjednoczonych. I to nie wszystko: czekają go specyficznie oskarżenia wobec stanu New York, przekręty podatkowe, zadłużenia na 400 milionów dolarów wobec Deutsche Bank, a nawet sądy o zgwałcenie dwóch kobiet. Na każdym kroku jego zagorzali zwolennicy, często uzbrojeni w broń palną, będą traktować go jako męczennika i znajdą sposoby na gwałtowny lub bierny opór przeciwko nowej administracji, choćby w sprawie ochrony przed rozszerzaniem pandemii która uśmierciła już przeszło 400,000 Amerykanów. 
 Tylko Trump będzie mógł to powstrzymać. Możliwe że, pod realną groźbą uwięzienia, wreszcie odwoła sie do rzeczywistości, przyzna że przegrał wybory i poprosi o ułaskawienie. W imieniu pokoju i zażegnania dalszej wojny wewnętrznej, Biden wówczas prawdopodobnie ułaskawi go od przestępstw federalnych. Ale nie od jego długów i przestępstw natury osobistej. Tu sprawiedliwość czeka na Trumpa, nieodwołalnie. 
 iktor Moszcyński Tydzień Polski 22 styczeń 2021

Sunday 10 January 2021

Zjednoczenie Polskie w Nowej Erze

W czwartek 14 stycznia odbywa się Walny Zjazd Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Ktȯrej organizacji? Większość społeczeństwa polskiego w Wielkiej Brytanii wie o niej nic, albo prawie nic. Jednak od roku 1946 służy społeczeństwu polskiemu w Wielkiej Brytanii jako nadrzędna organizacja parasolowa reprezentująca najpoważniejsze organizacje społeczne w tym kraju i koordynująca ich kalendarz zbiórek charytatywnych. Mimo wszelkich starań dość kompetentnego i doświadczonego składu obecnego Zarządu i mimo unowocześnionego statutu pochodzącego z 2015 roku, organizacja pozostaje wciąż nieznana ogólnemu spóleczeństwu polskiemu w Wielkiej Brytanii. W czasie kryzysu spowodowanego przez Brexit i chaosu związanego z wprowadzeniem stanu osiedlenia („settled status”), rola Zjednoczenia Polskiego w obronie praw Polaków w tym kraju pozostała bez szerszego echa, mimo szeregu listȯw do premierȯw brytyjskich, ambasadorȯw i innych instytucji. Znaczna częśc Polaków na Wyspach czerpała informacje o nowych przepisach z Konsulatu RP czy z mediów polskich nowej fali, raczej niż ze Zjednoczenia. Gdy na Święta powstała akcja pomocy dla kierowców polskich zatrzymanych przez blokadę w porcie Dover, Zjednoczenie nie było nawet konsultowane. Ilość delegatów obecnych na walnych zjazdach Zjednoczenia w ostatnich latach rzadko przkraczała 15 osób, a frekwencja na koncertach i konferencjach zwołanych przez Zjednoczenia była słaba, mimo wysokiego poziomu artystycznego czy naukowego. Listy wysłane do władz brytyjskich czy obcych ambasadorów nie uzyskują odpowiedniej reakcji i przechodzą często bez echa. Gdy władze lub media brytyjskie starały się o kontakt czy jakiś komentarz, zwracali się do POSKu, czy do lokalnych organizacji terenowych. Dyżury w biurze były mniej regularne, szczególnie po odejściu płatnego pracownika, a strona internetowa Zjednoczenia Polskiego została jakby zamrożona w roku 2013. Przez niemal dekadę Zjednoczenie starało się bezskutecznie uzyskać dostęp do własnych zamrożonych funduszy swoich fundacji; dopiero osiągnęło dostęp do nich w ostatnim roku.Ciężka choroba obecnego prezesa niestety pogorszyła ostatnio sytuację, jak równieź obecna pandemia, ale już wcześniej wyczuwało się ten brak energii w działalności obecnych władz. W związku z nadchodzącym Walnym Zjeździe Zjednoczenia Polskiego trzeba zastanowić się czy ta organizacja jest nam dalej potrzebna, a jeżeli tak to w jaki sposób może być bardziej skuteczna. Są nawet głosy kwestionując dalsze istnienie tej organizacji, choć osobiście z tym poglądem nie zgadzam się. Gdy zakładano tą organizację zaraz po wojnie, polskie społeczeństwo odczuwało swoją inność kulturalną w otaczającym go środowisku anglosaskim w którym starało się przetrwać, ale posiadało też spoistość wynikającą z poczucia misji przetrwania do momentu powrotu do niepodległej Polski. Składało się z przeszło 40 organizacji członkowskich wśród których były zrzeszenia i związki kombatanckie, kulturalne, naukowe i zawodowe, które w wielu wypadkach miały charakter masowy i reprezentowały dużą część przeszło stutysięcznej rzeszy Polaków w Wielkiej Brytanii. Choć istniał rząd polski na emigracji nie był uznawany przez instytucje brytyjskie ale na ich miejscu Zjednoczenie mogło od czasu do czasu składać oświadczenia w imieniu całego społeczeństwa polskiego w Wielkiej Brytanii, które przekazywano m.inn. brytyjskim władzom i mediom. Organizowało czy koordynowało akcje pomocy uchodźcom, protesty publiczne, obchody milenijne, a później akcje w obronie Solidarności i przekaz pomocy charytatwnej dla Polski. Nawet po odzyskaniu wolności w roku 1990, Zjednoczenie Polskie kontynuowało tą rolę. Częściowo przez jej dalszy reprezentatywny charakter, a częściowo przez prężność ówczesnych zarządów, Zjednoczenie uzyskało poszanowanie władz brytyskich, szczególnie kierując akcje o zniesienie wiz, wejście Polski do stuktur unijnych i NATO, odszkodowanie powojenne dla pracowników w obozach niemieckich, korygowanie haseł prasowych o „polskich obozach koncentacyjnych”, i walkę o dobre imię Polaków w mediach brytyjskich. Bardzo skuteczna była broszura „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii”, która była regularnie unowocześniona. Był nawet projekt otwarcia organizacji członkom indywidualnym, a nie tylko organizacjom, ale ostatecznie ten pomysł był niewypałem, bo już na całym świecie kończył się okres ogólnych masowych organizacji polonijnych. Charakter społeczeństwa polskiego zmienił się dramatycznie po roku 2004 gdy Polska uzyskała akces do Wspólnoty (później Unii) Europejskiej. Zmieniły się w zasadniczy sposób i liczebność i charakter diaspory polskiej w Wielkiej Brytanii. W krótkim dość okresie ilość mieszkańców wzrosła do jedego miliona, ale posiadała z początku głównie charakter zarobkowy, nie posiadający jeszcze korzeni rodzinnych i żyjący z myślą o szybkim powrocie do Polski. Była to wielka masa często zdezorietowanych tymczasowych migrantów, nie posiadających jeszcze charakteru zorganizowanej wspólnoty. Ale po pięciu latach Polacy zaczęli stabilizować swoje życie, zakładając tu rodziny, wysyłając dzieci do szkół sobotnich, składając podania na prawo stałego pobytu, a nawet obywatelstwa brytyjskiego, i szukając własnych środków do życia kulturalnego przez koncerty i programy telewizyjne organizowane z Polski. O Zjednoczeniu Polskim mało kto słyszał. Nowy charakter diaspory wymagał nowego charakteru organizacji reprezentującej ich dążenia. Ale w tym czasie Zjednoczenie Polskie nie zmieniło swojego charakteru i metody działania. Dalej reprezentowała około 30 organizacji, w większości o mniejszym zasięgu, choć wśród nich znajdowały się jeszcze liczebne czy zasobne tradycyjne instytucje jak POSK, Polska Macierz Szkolna, ZHP, Stowarzyszenie Techników czy Fundacja SPK. Dla przeważającej części nowej polonii brytyjskiej te organizacje, a szczególnie samo Zjednoczenie, były niepotrzebne dla codziennego życia, i nawet nieznane. Od czasu do czasu dochodziły nowe organizacje, czasem stałe, a czasem efemerydy, ale zasadniczo nie zmieniały charakteru organizacji. 14 stycznia 2021 odbywa się walny zjazd Zjednoczenia który, w okresie covidu, będzie prowadzony zdalnie. Obecny zasłużony prezes, Tadeusz Stenzel, po długoletnim stażu we władzach Zjednoczenia Polskiego, ale i po ciężkiej chorobie, nie będzie już kandydował ponownie. Zapowiada się dwóch kandydatów z obecnego zarządu na funkcję prezesa (jedna nawet z młodszego pokolenia), gotowych do kontynuowania obecnej roli Zjednoczenia. Nie wiadomo jednak czy nowy prezes zdoła zbudować w koło siebie świeży zespół w nowym zarządzie, czy będzie polegał tylko na poprzednim. Nadchodzi wówczas pytanie czy Zjednoczenie Polskie jest jeszcze potrzebne? Czy może jeszcze odpowiadać potrzebom dzisiejszych Polaków? Rola Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii jest jednak potrzebna i to z dwóch powodów. Na pierwszym miejscu, Zjednoczenie powinno być wciąż organem do wypowiadania się w imieniu polskich organizacji w Wielkiej Brytanii, zarówno wobec władzom brytyjskim czy brytyjskiej opinii publicznej, jak i nawet wobec władzom RP, na tematy dotyczące polskiego społeczeństwa w Wielkiej Brytanii i w obronie dobrego imienia narodu polskiego. Jest rzeczą ważną aby tą rolę spełniała instytucja demokratyczna, ogólnie szanowana i odpowiedzialna. Brak takiej instytucji może zostawić próźnię którą mogłyby wypełniać radykalne organizacje o charakterze politycznym mogące poważnie zaszkodzić interesom Polski i polskiej disapory w Wielkiej Brytanii. Na drugim miejscu, potrzebna jest niezależna organizacja polonijna do monitorowania i koordynownia kalendarza działalności polskich organizacji, a szczególnie ich zbiórek corocznych na cele charytatywne. Aby osiągnąć powyższe cele Zjednoczenie powinno mieć zabezpieczone środki od swoich organizacji członkowskich do prowadzenia:- 1/ Regularnie utrzymanego portalu internetowego, z dodatkową opcją strony na Facebooku czy Twitterze, zawierającego kalendarz spotkań i ewentualnie zbiórek organizacji społecznych, szczegóły statutu Zjednoczenia, kontkt z prezesem Zjednoczenia, i treść wszelkich oświadczeń zarządu Zjednoczenia, jak również linki do organizacji członkowskich. Bez dobrej strony internetowej żaden odbiorca listu od Zjednoczenia nie będzie traktował tą organizację poważnie. 2/ Biura Informacji z telefonem i odpowiednim sprzętem biurowym z regularnym dyżurem wolontariuszy do przyjmowania telefonȯw albo wizyt od interesantów indywidualnych, mediów czy organizacji. Biuro powinno być otwarte dla publiczności przynajmniej dwa razy w tygodniu. Uważam że obecne organizacje członkowskie powinny być zobowiązane do zapewnienia poziomu wydatków aby umoliwić powyższe cele. Nowo wybrany prezes Zjednoczenia powinien kłaść nacisk na zwerbowanie nowych organizacji członkowskich, zawodowych, kulturalnych czy terenowych wśrȯd nowej polonii, i na uzyskanie nowych dodatkowych środków finansowych z inych źródeł, aby zapewnić sprawność działania Biura i rozszerzyć działalność informacyjną. W tym celu powinien zatrudnić pracownika w biurze do uzyskania dalszych funduszy i uporządkowania strony intenetowej. Obecny statut przewiduje taką możliwość, a obecny stan finansowy Zjednoczenia pozwala na wyznaczenie osoby na taką funkcję, przynajmniej na jeden tok. Mógłby też dzielić tą funkcję i te koszta pracując przy jednej z organizacji członkowskich. Po pierwszym roku, taki pracownik powinien zarobić na utrzymanie własnego etatu. Dla przykładu, coroczny kalendarz działań różnych organizacji i ich zbiórek charytatywnych mógłby być wzbogacony reklamami poszczególnych organizacji i przedsiębiorstw, i można byłoby reklamować sprzedaż pamiątek czy koszulek z polskimi napisami i hasłami. Uważam że mimo szerokiego wachlarza celów w statucie, Zjednoczenie powinno koncentrować się na przekazaniu informacji, reprezentacji i prowadzenia kalendarza, raczej niż rozpraszać się ambitnymi planami kulturalnymi które należą do pola działania indywidualnych organizacji członkowskich. Statut zezwala na 12 powierników. Rozumiem że na tym zjeździe jeszcze nie wszytkie pozycje będą zajęte. Uważam więc że w obecnej sytucji, a szczególnie przy trudności ożywienia organizacji w czasie pandemii, rolę prezesa powinien wziąść na siebie istniejący członek zarządu. Istnieje wtedy czas przygotowania się organizacji do wyżej wymienionej strategii i do doboru nowych młodszych powierników, a szczególnie do wyznaczenia roli nowego pracownika. A na jesieni, przy powrocie do normalnej działalności, powinno odbyć się nowe zebranie nadzwyczajne, już nie zdalnie kierowane, zatwierdzające nowy kierunek działania i uzupełniające wybory pozostałych już młodszych powierników którzy będą w tej nowej działalności aktywnie uczestniczyć. Wiktor Moszczyński 8 styczeń 2020