Friday, 13 December 2019

Hazardzista wygrywa, ale czy UK też wygrywa?

Boris Johnson zagrał “va banc” i wygrał wszystko. Co prawda uzyskał tylko 43% głosów przy frekwencji 67% wyborców ale zdobył absolutną większość w parlamencie, a jego przeciwnicy w Partii Pracy i w partii Lib-Demów ponieśli druzgocącą klęskę. Wszyscy jego niezależni pro-europejscy kandydaci też stracili mandaty poselskie. Mimo braku zaufania wykazanego w sondażach co do jego prawdowmówności, mimo swoich clownowskich wybryków i gaf, i mimo unikania udziału w debatach telewizyjnych, elektorat angielski i walijski, a szczególnie wśród głosów robotników w północnych okręgach tradycyjnie labourzystowskich, zaufał jemu bardziej niż przywódcy Partii Pracy, Jeremy Corbyn, i to ostatecznie zaważyło na jego zwycięstwo. W ten sposób okręgi które najwięcej straciły w czasie dziesięciolecia zaciskania pasa przez Torysów teraz obdarzyły ich swoimi głosami, wciąż zwalając winę za ich niedolę na Unię Europejską. Elektorat przekonał się do Johnsona na tyle że uważa że on Brexit wreszcie przeprowadzi, że Wielka Brytania wyjdzie ostatecznie z Unii Europejskiej w trzy lata po referendum, a co będzie potem, to że się jeszcze ukaże.
Elektorat nie kupił kosztownych obiecanek Corbyna ani jego niezdecydowaną postawę w sprawie Brexitu i darzył mu historycznie najniższym zaufaniem dla szefa opozycji od czasu powstania sondaży. Partia Pracy otrzymała 32% poparcia tracąc 55 mandatów i uzyskała najniższe poparcie wyborcze od roku 1935. Przy licytacji na niepopularność i na braku wierzytelności Corbyn znacznie prześcignął Johnsona. Dlatego Johnson mimochodem uzyskał podobnie wysokie poparcie do tego którego niemal 50 lat temu uzyskała pani Thatcher po zwycięstwie w Falklandach. Nic dziwnego że niektórzy zwycięzcy kandydaci konserwatywni osobiście dziękowali Corbynowi za jego wkład w ich zwycięstwo.
Ze względu na zakończenie niepewności w sprawie Brexitu funt zyskał na wartości po ogłoszeniu wyników ale przywódcy w świecie biznesu nie są zachwyceni tym zwycięstwem bo woleliby aby Wielka Brytania pozostała w Unii. Będą naciskać na rząd aby postarał się trzymać jak najbliżej umowy celnej i przepisów unijnych lecz nadchodząca wojna domowa w Partii Pracy i wynikająca z tego słabość partii opozycji w parlamencie może utrudnić wywieranie nacisku na rząd aby utrzymał paralele z unijnymi regulaminami. Johnson będzie odporny na wszelkie naciski ale jego zwycięstwo oznacza że nie będzie też uzależniony od fanatyków twardego Brexitu we własnej partii.
Przed końcem stycznia zatwierdzi wyjście z Unii ale w lutym przeprowadzi czystkę we własnym gabinecie i nie jest wykluczone że postara się uzyskać poparcie od rozsądniejszych doradców niż ci którzy dotychczas jego sterowali. Musi zacząc wprowadzać nowe inwestycje w szkolnictwie, służbie zdrowia i w rozszerzeniu ilości policjantów zapowiedziane w wyborach, załagodzić konfrontację ze Szkocją która będzie dążyła do niepodległości, uregulować niejsne rozwiązanie umowy unijnej w Północnej Irlandii i rozpocząc negocjacje o umowy handlowe zarówno z Unią i ze światem zewnętrznym, a szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi.
Pytania zostają na które dotychczas nie było odpowiedzi bo nowy premier kierował się dotychczas interesem swojej Partii a przed wszystkim działał na korzyść swojej własnej kariery. Po tym zwycięstwie Johnson, uwolniony od nacisków zewnętrznych, będzie mógł działać bardziej zgodnie z interesem państwa. Kierując się własną oceną, własnym doświadczeniem i własnymi uprzedzeniami, może ujawnić nową osobowość. Jako były burmistrz Londynu wykazał swoje liberalne, tolerancyjne, społecznie scalające oblicze i to może teraz wykazać ponownie. W tej sytuacji nie można wykluczyć że ewentualny Brexit zmięknie, stosunki z Unią mogą być porównywalne do norweskich a umowa z USA nie podważy potrzebę europejskich regulaminów chroniących środowisko i prawa robotników.
Pozostaje wciąż znak zapytania dotyczący przyszłej polityki imigracyjnej i przyszli przyjezdni, np. z Polski, nie będą podzielać uprzywilejowanego statusu Polaków przebywających tu obecnie. Natomiast Polacy tu zamieszkali, o ile załawią dla siebie status osiadły przed kóncem roku 2020, będą mogli liczyć jeszcze na ochronę prawa unijnego na najbliższe siedem lat dla siebie i dla swoich rodzin. Nie będzie jednak łatwo. Mogą walczyć jeszcze z przepisami Home Office a wielu zazna co raz większą dyskryminację. Czy Johnson zareaguje na to jak multikulturalny Johnson londyński, stojący w ich obronie, czy jako Johnson Brexitowski kwestionujący ich rzekome przywileje tak jak wypowiadał się w trzy dini przed końcem wyborów? Teraz trzeba będzie mu to skonfrontować aby uzyskać wyjaśnienie co do jego przyszłych stosunków do praw obecnych obywateli unijnych.
Wiktor Moszczyński Londyn 13/12/2019

Wednesday, 4 December 2019

Apel Przedwyborczy dla Polaków w Wielkiej Brytanii

Największym niebezpieczeństwem dla Polaków w Wielkiej Brytanii w wyborach parlamentarnych odbywających się 12 grudnia br. pozostaje bezkonkurencyjnie druzgocące zwycięstwo premiera konserwatywnego Borisa Johnsona. Jego celem byłoby wykonanie Brexitu, czyli wyjścia z Unii Europejską, przed końcem stycznia 2020.
Katastrofalna umowa którą zawarł z Unią Europejską zapowiada wyjście z Unii Celnej i Wspólnego Rynku które będzie miało ujemny efekt na gospodarkę brytyjską, doprowadzi do dramatycznego wzrostu cen, do potencjalnej secesji Szkocji i do ostrzejszych warunków bytu dla Polaków i innych obywateli unijnych na Wyspach. Nawet nasze dzieci tu urodzone poddane będą niepewności do swoich przyszłych praw pobytu.
Sondaże wskazują że żadna inna partia nie ma szansy objęcia władzy w tych wyborach. Wobec tego najważzniejszym zadaniem roztropnego wyborcy jest głosować na tych kandydatów z partii opozycyjnych którzy mają największe szanse w danym okręgu wyborczym pokonania kandydata partii konserwatywnej. Mogą to być kandydaci z Labour party, Lib-Demów, Zielonych, nardowców szkockich czy walijskich, lub nawet niezależnych kandydatów, byle tylko będą gotowi zapobiec Brexitowi, bezpośrednio lub drogą powołania drugiego referendum. Polscy wyborcy posiadający obywatelstwo brytyjskie powinni odłożyć na bok wszelkie stare lojalności partyjne czy uprzedzenia aby doprowadzić do ograniczenia niechybnego parlamentarnego zycięstwa Johnsona.
Trzeba głosować głową raczej niż sercem. Trzeba pamiętać że Brexit, raz przegłosowany, jest nieodwracalny. Wszelkie inne programy, szkodliwe lub nie, pozostałych partii można będzie ograniczyć czy odwołać, ALE NIE BREXIT. Jest to ostatnia szansa aby zapobiec katastrofie która grozi nie tylko tutejszym Polakom, ale całemu Zjednoczonemu Królestwu i całej Europie.

Wiktor Moszczyński
Były prezes Polish Solidarity Campaign i redaktor Orła Białego.
Autor książek “Polak Londyńczyk” i “Ogłaszam Alarm dla Polskiego Londynu”