Wiara w dobroczynną skuteczność globalizacji była
konwencjonalną mądrością, a nawet kultem elit, zarówno w świecie gospodarczym,
naukowym i kulturalnym. Już od lat 60 ych Marcuse wmawiał nam że mieszkamy w „globalnej
wiosce”. Wewnętrzne ścieżki tej wioski składały się z sieci elektronicznych
łańcuszków przez które bezustannie przepływały informacje w języku angielskim o
nowościach w kulturze, technice i w świecie giełd i kapitału. W wyniku tego
powstawała kultura powszechna i splot przedsiębiorstw które kreowały naszą
świadomość i zapewniały nam dochód.
Można było wskoczyć do supermarketu w Tokyo czy w Durbanie i
kupić te same puszki CocaColi, trampki Nike i te same koszulki ze zdjęciem
Justin Bieber, leczyć się tym samym Paracetamolem, czy zamówić samochód
Mercedesa albo kosiarkę Hondy za pośrednictwem tego samego smartfonu Samsunga,
wyprodukowanego lokalnie za tę samą licencję. Czuło się że się jest obywatelem
świata. Te globalne ikony kamuflowały zjawisko w którym coraz więcej
instytucji, organizacji, przedsiębiorstw czy mediów działało na obszarze całego
świata, zapewniając podobną jakość produkcji i podobną obniżoną cenę. A w tle
mieliśmy otwarty przepływ płynnego kapitału i towarów z minimalnymi restrykcjami celnymi omijającymi suwerenne instytuzcje i
tradycyjne lokalne rzemiosła. Rządy, banki, instytucje i media, które chciały
wypłynąć w tej zglobalizowanej wiosce, podzielały te same wartości i te same
cele. Wierzono w skuteczność wolnego rynku, ale przy uregulowanych standardach
nie tylko towarów, ale nawet wspólnych standardów wartości jak bezpieczeństwo w
pracy, prawa konsumenckie, równouprawnienie kobiet czy innych grup etnicznych,
czy troskę o klimat i zanieczyszczenia w morzu i powietrzu.
Właśnie w takiej atmosferze optymistycznego globalnego
rozwoju, mógł brytyjski rząd Tony Blair w roku 2004 przykładowo przyjąć
bezboleśnie, tak poważny napływ Polaków i innych wschodnioeuropejskich
pracowników po wejściu tych krajów do Unii; a Stany Zjednoczone podpisywały
umowy międzynarodowe redukujące kontrole celne z sąsiadami które nie zawsze
były w interesie amerykańskich
robotników czy rolników, podważając konkurencyjność ich pracy, ale szły na rękę
inwestorom czy międzynarodowym korporacjom.
Ten niby wygodny, co raz bardziej zabezpieczony, świat,
został nagle poddany szeregowi szoków które ustanowiły wezwanie wobec tych
wartości i celów którymi kierowały się dotychczas ówczesne elity polityczne,
gospodarcze i kulturalne. Tym samym zmieniły kierunek rozwoju gospodarki
światowej.
Pierwszym szokiem był kryzys finansowy w roku 2008,
spowodowany nadmiarem błędnych inwestycji amerykańskich i innych zachodnich
banków, na skutek którego cały zachodni świat został poddany głębokiej recesji
i rosnącemu bezrobociu. To z kolei spowodowało poczucie niepewności, a nawet
paniki, wśród elektoratów zagrożonych utratą pracy, czy zmniejszeniem świadczeń
społecznych. Obróciło się to przeciw rosnącej ilości imigrantów i narastającego
braku zaufania do instytucji które uzasadniały te otwarte granice dla
pracowników i tańszych towarów zagranicznych. Szczególnie znienawidzone były
instytucje bankowe, które uważano jako źródło karygodnych nadużyć powodujących
ten kryzys, ale które, ostatecznie, były głównym beneficjentem tego kryzysu.
Kongres amerykański uchwalił przydział 814 mld dolarów od podatnika
amerykańskiego na ustabilizowanie gospodarki, po czym tę sumę prezydent Bush
przekazał w całości tym samym bankom do rozprowadzenia. Banki europejskie,
również zakażone tymi samymi spekulacyjnymi rozgrywkami co ich amerykańscy
partnerzy, też wymusiły od rządów unijnych podobny haracz, ale już pod
ściślejszą kontrolą ich zachowań.
Drugim szokiem wynikającym z powyższego kryzysu było
ożywienie ruchów nacjonalistycznych w Ameryce Północnej i Europie.
Charakterystyką tych nacjonalizmów była rosnąca krytyka otwartych granic dla
imigrantów i większy nacisk na ratowanie lokalnych przedsiębiorstw przez
inwestycje ochronne a nawet przez ich
nacjonalizację. Wtórowała tu bardziej zachowawcza polityka społeczna
kwestionująca ogólnie przyjęte zliberalizowane obyczaje i zarządzenia, np.
odnośnie aborcji czy małżeństw homoseksualnych. Powstawał jakby nowy globalizm
nacjonalizmu, wspierany nie tylko przez niepowodzenia gospodarcze w
poszczególnych krajach, ale również przez antydemokratyczne i zachowawcze
modele Chin i Rosji. Przez następne lata świat liberalnej demokracji znalazł
się w odwrocie, jak również wiara w pozytywne efekty globalnej liberalizacji w
kulturze i w handlu.
Po kryzysie finansowym i wzroście ruchów nacjonalistycznych
nastąpiły dalsze ciosy. Polska, która była przed rokiem 2015 wzorowym
przykładem skutecznej gospodarki wolnorynkowej i otwarcia na kulturę
zachodnioeuropejską, uwalniając się od przytłaczającej konserwatywnej
obyczajowości PRL, przemieniła się dramatycznie, w wyniku rewolucji PiSowskiej,
w kraj stawiający na pierwszy plan interes czysto polski. Poważne rezerwy
finansowe odziedziczone od poprzedników rozprowadzała w serii różnych świadczeń
„plus”, które miały na celu rolę kiełbasy wyborczej i zachęty do dalszej
prokreacji rodzin polskich, ale praktycznie rozruszyły jeszcze bardziej
gospodarkę przez wzrost konsumpcji u tej części społeczeństwa która poprzednio
miała ograniczony dostęp do źródeł finansowych. Polska odwróciła się kulturowo
od Europy wdrażając model monopolu władzy w
gospodarce, w prawodawstwie, i w mediach.
Następny cios. Brexit. Cyniczna eksploatacja przez Boris
Johnsona nacjonalizmu angielskiego i rosnących urazów wobec legalnym imigrantom
wschodnioeuropejskim doprowadziła do zerwania z członkostwem Unii Europejskiej
w imię suwerenności brytyjskiej. Przeprowadzono odejście mimo groźby secesji
Szkocji, zaburzeń narodowościowych w północnej Irlandii i nagłej zapaści w
handlu z kontynentem europejskim.
A po Brexicie na scenę wkroczył prezydent Trump ze swoim
hasłem „America First”. Powoli i systematycznie rozbierał umowy zagraniczne
dotyczące nie tylko wolnego handlu, ale także
ograniczeń zbrojeniowych i umów sojuszniczych z aliantami o obliczu
liberalnym i demokratycznym. Zbliżał się do przywódców antyliberalnych jak
Rosja, Turcja, Arabia Saudyjska, Polska, Brazylia, a nawet, w pewnym momencie dość groteskowym,
do Korei Północnej, co świadczyło o zmierzchu ery kiedy Stany Zjednoczone
odgrywały rolę czempiona wartości demokratycznych w świecie. Dalszymi
konsekwencjami jego prezydentury był charakterystyczny odwrót od szanowania
praw mniejszości, potępienie wszelkiej poprawności politycznej, wywołanie wojen
handlowych z Chinami i Europą i próba wybudowania muru na granicy
meksykańskiej. Ale na koniec, jego największym ciosem wobec wygodnego świata
demokracji był jego sprzeciw przed przyjęciem wyników wyborów demokratycznych
które przegrał ale które traktował jako sfałszowane. Będzie to prawdopodobnie
wzorem naśladowanym w przyszłości w
innych krajach, w pół, a nawet w pełni, demokratycznych, gdzie zasadniczy
element liberalnej demokracji, jakim jest uszanowanie wyników wyborów, będzie
się ścierał z rosnącą niecierpliwością fal nacjonalizmu. Już w państwach afrykańskich
każde wybory traktowane są jako sfałszowane przez stronę przegraną.
Kolejno, konsolidacja władzy prezydenta Xí Jìnpíng w Chinach
wprowadza agresywną alternatywę do światowego porządku. Oparta jest na tzw.
Pasie i Drogi, według której Chiny stają się opoką gospodarczą dla coraz więcej
krajów trzeciego świata. Co Chiny nie dokonują inwestycjami gospodarczymi,
dopełniają brutalną agresją i dyplomacją „wilczo-wojowniczą” wobec sąsiadów
bliskich i dalekich, poczynając od Hong Kongu i Tajwanu. A ich obecny sojusz
partnerski z Rosją zapowiada poważną konfrontację z Zachodem, na którą wiele
państw, szczególnie w Unii Europejskiej, nie będzie w stanie stawić należyte
czoło. Wiedząc że muszą z Chinami współpracować w zakresie zmian klimatycznych
i będąc też świadomi swojego uzależnienia zarówno od chińskiej technologii i
dostawy surowców, jak i zapotrzebowania na chiński rynek zbytu, kraje zachodnie
mają nieco związane ręce. Przykładem tego była tzw. grudniowa Wszechstronna
Umowa Inwestycyjna Unii Europejskiej z Chinami, skrytykowana przez Stany
Zjednoczone, a potem podważona przez nowe sankcje przeciw Chinom za
prześladowanie Ujgurów, na co Chiny odpowiedziały kolejno swoimi sankcjami
wobec przedsiębiorstwom i politykom europejskim. Jednym ze skutków tej konfrontacji
jest dążność wielu państw do porzucenia handlu na skali globalnej, aby oprzeć
się bardziej na handlu regionalnym, mniej zdatnym na sankcje czy presje
polityczne. Globalizm już się wyraźnie kurczył.
Ale największym szokiem dla globalizacji jest obecna
pandemia. Jest odpowiedzialna za przeszło 2 miliony przedterminowych zgonów na
świecie, i za katastrofalne kurczenie się o 9,2% w ilości globalnego handlu
towarem w roku 2020. W tym samym roku spadek
globalnego PKB wynosił 4,9%. Mimo prób wspólnej akcji w produkowaniu
odpowiednich szczepionek anty-covidowych i rozwinięciu ambitnych
międzynarodowych antykryzysowych projektów uruchomienia gospodarki,
wkroczyliśmy jednak w świat zażartej konkurencji, szczególnie w ostrym zatargu
wokół rozprowadzenia szczepionek. Indie i Unia Europejska starają się
powstrzymać eksport szczepionek dopóki nie zadowolą swój rynek wewnętrzny, i to
mimo istnienia obowiązujących umów eksportowych; a Chiny i Rosja, odwrotnie,
wykorzystują eksport swoich szczepionek jako element polityki zagranicznej,
mimo ich braku dla własnych obywateli.
Teraz następuje okres rosnącej autarkii, gdzie państwa post
demokratyczne zmierzają do osiągnięcia samowystarczalności gospodarczej, a, co
z tym również idzie, niezależności, czyli raczej, izolacji informatycznej i
kulturalnej. Polska Kaczyńskiego jest tego tylko jednym przykładem, a widać w
polityce sąsiednich państw że ta pokusa wzrasta coraz bardziej w krajobrazie
post-covidowym. Pod coraz większym naciskiem rządów i sojuszów regionalnych,
wielkie giganty amerykańskiej informatyki
jak Facebook, Apple czy Microsoft, tracą swoją samodzielność i swój
globalny monopol..
Choć globalizacja miała wiele ujemnych cech, to jednak jej
zanik nie wróży wiele dobrego. Przypomina świat konfliktów i roszczeń nacjonalistycznych
z przed Drugiej Wojny Światowej. A przecież do tego nie chcemy wracać.
Wiktor Moszczynski
Tydzień Polski 9 kwiecień 2021