Liczne damskie wielbicielki „Dziennika Bridget Jones” dobrze
wiedzą o kogo chodzi. W swoim zabałaganionym życiu Bridget czuje namiętny
pociąg do Marka Darcy, błyskotliwego, acz nieco aroganckiego i arcyważnego, ale
oczywiście przystojnego adwokata, który
reprezentuje pozytywne wcielenie zatuszowanej lecz prawej miłości,
kontrastującej z chwiejną, nieszczerą i powierzchowną grą miłosną jej szefa
biura, Daniela Cleaver. Długi czas spekulowano kto, w życiu autorki Helen
Fielding, mógł być prototypem przystojnego, odważnego adwokata, który stawał
pro bono w obronie słabszych i bezbronnych ofiar wypaczeń w stępionej
maszynerii sądownictwa. Najczęściej, wśród frywolnych plotek na temat rzekomego
pierwowzoru szlachetnego Marka, padało nazwisko odważnego MODEGO obrońcy, a
potem przyszłego głównego prokuratora Anglii, niejakiego Keira Starmera.
Obecnie Keir Starmer, z pochodzenia
syn skromnie zarabiającego rzemieślnika, lecz uszlachcony przez Królową za
swoją błyskotliwą karierę w sądownictwie, odgrywa inna rolę. Jest szefem
opozycji. Czuł powołanie aby przejść do polityki. Chciał w ten sposób wprowadzić te reformy w sądownictwie i ożywić
te ociężałe organy sprawiedliwości, których nie mógł zmienić, pełniąc tylko rolę
generalnego prokuratora. Najpierw Sir Keir był skromnym lokatorem tylnych ławek
izby poselskiej („backbencher”), ale wnet wybił się jako rzecznik Partii Pracy
w sprawie Brexitu, gdzie wykorzystywał swój talent jako wnikliwy badacz
skomplikowanych paragrafów i zapisów traktatowych, którymi nęcił systematycznie
wszystkich kolejnych ministrów odpowiedzialnych za katastrofalny bałagan i
amatorstwo w prowadzeniu negocjacji rozwodowych z Europą. Ówczesny lider Partii
Pracy, Jeremy Corbyn, nie był wcale entuzjastycznym zwolennikiem pozostania w
Unii, wobec czego Starmer przejął lejce głównego tępiciela Brexitu i stał się
zapamiętałym propagatorem ponownego referendum, aby uzyskać potwierdzenie
ostatecznej decyzji wyjścia czy pozostania w Unii.
Członkowie Partii entuzjastycznie
poparli jego kierunek działania. Z takim
hasłem Labour wystąpiła w wyborach parlamentarnych w grudniu 2019, w którym
poniosła dotkliwą klęskę. Choć większość członków Partii było za pozostaniem w
Unii, okazało się że znaczna część tradycyjnego elektoratu Partii Pracy na
północy i w Midlandach wolała jednak Europę opuścić. W czasie referendum w roku
2016 ich antyimigracyjne obawy były głównym motorem decyzji Brytyjczyków aby
wyjść z Unii. Nie pomogło też, że lider partii, Corbyn, już wcześniej stracił
zaufanie lwiej części elektoratu w wyniku swoich radykalnych reform
gospodarczych i braku należytej dumy narodowej. Klęska, która dała
konserwatystom taką ogromną przewagę w Izbie Gmin i doprowadziła do rezygnacji
Corbyna z roli przywódcy Partii Pracy, była również przegraną dla całej
dotychczasowej polityki Keir Starmera.
Podtrzymany przez swoich
zdeterminowanych zwolenników, Starmer zgodził sie stanąć w szranki kandydatów
na przywódcę opozycji. W tym momencie Labour posiadała tylko 197 posłów w parlamencie,
najniższą liczbę od wyborów roku 1935. W Szkocji, gdzie kiedyś dominowała, miała
tylko jednego posła, a straciła niemal
50 posłów w północnej i centralnej Anglii. Sir Keir Starmer rzeczywiście wygrał
przywództwo z łatwością. Był strawny dla lewicy partyjnej jako lojalny
Corbynowi dotychczasowy członek gabinetu cieni, a dla centrum i prawicy partii
jako utalentowany dyskutant, wybitnie inteligentny zwolennik bliższych
stosunków z Unią Europejską. Był rzeczywiście przeciwieństwem swojego poprzednika
i to szybko ujawnił, gdy wykazał błyskotliwą przewagę nad nowym premierem w
argumentacji i w opanowaniu materiałów źródłowych i statystyk, którymi nowy
rząd musiał kierować państwem z dnia na dzień. Ale jego elokwencja kamuflowała
jego piętę Achillesa, bo, aby odzyskać poparcie tych tradycyjnie
labourzystowskich północnych okręgów wyborczych, które jego partia straciła w
znacznym stopniu w wyniku właśnie jego proeuropejskiej polityki, Starmer nie
mógł powołać się na swój poprzedni entuzjazm za pozostaniem w Europie.
Mógł się posługiwać ujawnianiem
braku kompetencji rządu, mógł krytykować oportunistyczne wybryki premiera
Johnsona, mógł pozbywać się antysemickich elementów w kierownictwie własnej
partii, ale nie mógł uderzyć w rząd za jego katastrofalną umowę wyjściową z
Unii. Niestety decyzja ta była już nieodwołalna, a znaczna część byłego
robotniczego elektoratu Partii Pracy ten kierunek rządu akurat popierała. To,
co jego i jego osobistych zwolenników najbardziej poniosło, czyli Brexit, było
teraz dla niego tematem tabu. Mógł mówić o czymkolwiek, tylko nie o stosunkach
z Europą. Mógł strzelać z boku w różne
ujemne szczegóły wynikające z tej umowy, ale nie mógł prowadzić otwartego
natarcia. Nie mógł również polegać na tradycyjnej wojnie ideologicznej między
wolnorynkowym nurtem konserwatystów, szukających drogi do ograniczenia wydatków
społecznych na każdym kroku, a pro społeczną filozofią laburzystów, z hasłami
wzmocnienia służby zdrowia i państwa opiekuńczego. Dlaczego? Bo premier Johnson
łączył hasła nacjonalistyczne z hasłami „równania w górę” poziomu życia klas
robotniczych w Midlandach i północnej Anglii, używając do tego haseł zwiększonych
inwestycji infrastrukturalnych, jak koleje, i interwencji państwowej w
gospodarce. Partia konserwatywna za Johnsona stała się hybrydą lewicowych
inicjatyw na prawicowym tle. Normalnie takie inicjatywy były częścią ofensywy
politycznej Partii Pracy. W tej sytuacji Starmer mógł tylko zdefiniować co jego
partia nie reprezentowała, ale nie co reprezentowała. Miał tu bardzo słabe karty
do rozegrania.
Z początku pomogła mu pandemia.
Rząd Johnsona popełniał błąd za błędem. Gdy inne kraje już w lutym kontrolowały
granice i zamykały stadiony i teatry, Johnson zwlekał. Nie przybywał na
spotkania Cobry, czyli komitetu do spraw kryzysów wyjątkowych, zajmującego się
pierwszą reakcją na pandemię. Gdy w końcu wprowadził niezmiernie drogi system
testowania i śledzenia wyników zachorowań, tzw. Test and Trace, to system ten
szwankował pod każdym względem. Kontrakty z firmami prywatnymi w związku z
walką z epidemią przekazywano wyłącznie znajomym. Johnson nie mógł dopilnować
zachowania najbliższych doradców i ministrȯw, gdy systematycznie łamali przepisy. Pod koniec roku 2020,
Wielka Brytania miała większą ilość śmiertelnych ofiar covidu niż jakikolwiek
inny kraj europejski. Poza ofiarami covidu w domach starców, najbardziej poszkodowane
były dzieci przy stałym zamykaniu i otwieraniu szkół. Starmer precyzyjnie
ujawniał błędy i kumoterstwo partii rządzącej, celnie wyliczał każde ich złe
posunięcie, operował statystykami jak karabin maszynowy, celując pociski w
kierunku zdezorientowanego premiera. Problem leżał w tym, że przepisy pandemii
nie dawały mu odpowiedniej platformy; bo, i parlament i wszelkie instytucje, i
coroczne konferencje partyjne, prowadzono zdalnie. Musiał przemawiać do pustej sali.
Brakowało tej gorączkowej atmosfery do której społeczeństwo przywykło,
oglądając, na przykład, sceny
ożywionych debat w parlamencie. Mimo tego interwencje nowego szefa opozycji
dawały się we znaki rządowi i przyjęte były z umiarkowanym uznaniem w sondażach
publicznych.
Aż tu nagle coś się w końcu
rządowi udało. Najpierw skuteczne ratowanie gospodarki przez zabezpieczenie
etatów pracowników nieczynnych sklepów, hoteli i fabryk, i zawieszenie
spłacenia długów bankowych i kredytów hipotecznych. Partia Pracy mogła tylko tym
inicjatywom przyklasnąć. Ponadto od grudnia ubiegłego roku poszła w ruch wielka
akcja masowego szczepienia obejmująca coraz większe szeregi brytyjskiego
społeczeństwa. Johnson tym razem podjął ryzyko, które okazało się skuteczne.
Zaowocowało opadem w ilości zakażeń i hospitalizacji, i to o dużo wcześniej niż
w innych krajach europejskich. Poza tym
służba zdrowia kierowała tą akcją z wyjątkową sprawnością. Johnson
zaczął już zapowiadać w jakiej kolejności będzie łagodził restrykcje
antycovidowe. Ta świetna okoliczność dla całego Zjednoczonego Królestwa,
okazała się fatalna dla popularności Starmera. Nikt już nie chciał słuchać jego
systematycznych wywodów i skomplikowanych statystyk, bo większość podzielała optymizm premiera
Johnsona co do pokonania pandemii. Starmer był zdany na konfrontację opartą o
raz bardziej o mało skuteczną
wojnę „kulturową”, wywołaną przez Johnsona i prawicowe brukowce, a dotyczącą
domniemanych ekscesów w propagowaniu politycznej poprawności przez liberalne środowiska.
Jako prototyp szlachetnego, lecz
mało skutecznego, amanta z powieści, Starmer stał się w rzeczywistości prototypem
szlachetnego, ale mało skutecznego polityka. Bardziej niż zakamuflowany
wizerunek Keira, elektoratowi pasował wyrazisty oportunistyczny Boris, który
jest znowu prototypem politycznym Daniela z powieści. Czarujący hazardzista,
pełen obietnic lepszego jutra i poprawy, dla którego niedotrzymanie słowa jest
chlebem powszednim. Ojciec nie wiadomo ilu dzieci, który, gdy jest przyparty do
muru, oszukuje, kłamie, drwi i bulgocze jak indyk, otaczając się patriotyczną
flagą, aby pokryć swoje błędy i obłudę. „Kłamie tak rażąco, tak naturalnie, tak
regularnie”, twierdzi jego były doradca Dominic Cummings. A jednak znaczna
część społeczeństwa brytyjskiego miała do niego większe zaufanie, niż do
dokładnego, liczącego się z każdym słowem, Starmera. W uzupełniających wyborach
parlamentarnych na wiosnę, w okręgach w Hartlepool i w Amersham, Partia Pracy doznała
dotkliwej klęski. Starmerowi groziły wówczas konspiracje lewicowych działaczy podważających jego autorytet
przywódczy. W końcu, on i jego
partia ledwo utrzymali się w uzupełniających wyborach 1 go lipca w tradycyjnie
laburzystowskim Batley and Spen.
Ale, jak wiemy, polityka kołem się toczy.
Johnson poszedł na następny ryzykowny krok, proponując na 19 lipca zniesienie
wszelkich restrykcji regulujących walkę z pandemią, łącznie z usunięciem nakazu
masek i zdystansowania się w zamkniętych miejscach publicznych, mimo że w tym
czasie dramatycznie rozszerza się stan zagrożenia wirusem i przewiduje się aż 2
miliony zakażeń covidem na sierpień. Starmer potępił tę decyzję jednoznacznie,
domagając się utrzymania masek i kompensacji dla osób zmuszonych do izolacji
prewencyjnej. Keir Starmer przechodzi wreszcie na ofensywę. Liczy na to, że
przy powrocie do publicznych spotkań i konferencji stacjonarnych, a nie
zdalnych, będzie mógł łatwiej trafić do świadomości elektoratu w momencie dla
rządu bardziej chwiejnym, kiedy muszą ukierunkować wyprowadzenie państwa z
kleszczy pandemii. Keir Starmer ma szansę wykorzystać okres następnych miesięcy
aby ponownie przedstawić się społeczeństwu. Domaga się przestawienia
priorytetów w polityce gospodarczej w kierunku faworyzowania produktów i usług
pochodzących z Wielkiej Brytanii. Wiemy, że planuje atak na tzw. zerowe
kontrakty pracy i na stały spadek efektywności w walce z przestępczością. Musi
tym razem ukazać się jako innowator, jako autor śmiałych nowych projektów, np.
dla rozruszania przemysłu, transportu i hotelarstwa okaleczonego przez
pandemię, dla nasycenia potrzeb na dostępnie tanie mieszkania, dla nadrobienia
strat w edukacji dla dzieci w szkole, dla osłabienia secesyjnych nastrojów
Szkocji, i dla wynegocjowania sensownej umowy handlowej z Unią Europejską, tym
samym rozwiązując obecne groźne zaburzenia w Północnej Irlandii. W ten sposób
ma szansę przejąć wreszcie inicjatywę w narracji politycznej tego kraju.
Co raz więcej wyborcȯw
uważa że może nadchodzi czas,
aby osoba, bardziej poważna i uczciwa, mogła przejąć pałeczkę władzy i stanąć
za pulpitem w domu pod numerem 10.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 16 lipiec 2021