Wednesday, 13 October 2021

Zmiana Warty w POSKu



W POSKu nastąpiło trzęsienie ziemi. Coroczne Walne Zebranie, prowadzone zdalnie 25go września, niespodziewanie, ale wyraźną większością, wybrało nowego prezesa w postaci dr Marka Laskiewcza. Była to chyba jego piąta próba kandydowania na prezesa.

Jak to się stało? Poprzednia długoletnia ekipa zarządzająca POSKiem, ostatnio pod prezesurą Joanny Młudzińskiej, miała reputację Rolls Royca, świetnie przygotowanego sprawdzonego pojazdu poruszającego się elegancko bez wstrząsów po gumowych oponach. Ekipa ta była świetnie zgrana. Wszyscy się znali i ufali sobie nawzajem bez żadnych walk wewnętrznych czy personalnych podbojów. Składała się w większości z osób z drugiej generacji powojennej. Byli to patriotyczni wychowankowie polskich szkół sobotnich i harcerstwa, ale oznaczali się również angielskim pragmatyzmem i działali zgodnie z brytyjską poprawnością społeczną. Woleli działanie i ciężką pracę raczej niż wzniosłe przemówienia czy wymachiwanie szabelką. W świecie brytyjskim członkowie zarządu poruszali się bez poczucia inności czy kompleksów. Traktowali swoją społeczną pracę w POSKu jako służbę dla Polski, odziedziczoną po swoich rodzicach, i wykonaną bez myśli o jakimś wynagrodzeniu finansowym.

Właściwie grupa była tak zwarta że dla osób z zewnątrz kojarzyła się z jakąś mafią. Oczywiście żadnej mafii nie było. Właśnie ta zwartość i brak narodowej pompatyczności wydawała się niewystarczająco patriotyczna, szczególnie dla osób przyjezdnych z Polski, a profesjonalizm członków zarządu smakował podejrzanie. Było to odbiciem tej wielkiej przepaści tożsamościowej i braku wspólnego zrozumienia, a więc i zaufania, między Polakami tutejszymi, a wieloma Polakami nowoprzybyłymi po wejściu Polski do Unii. Nowe osoby z Polski nie zawsze czuły się u siebie w auli POSKu. W tych uprzedzonych szeregach rosła opozycja, z początku nie groźna, ale hałaśliwa. Wypowiadała się w polskich i polonijnych mediach online, do których na ogół tutejsze pokolenia powojenne nie miały dostępu. Szczególnie dotkliwe w swoim czasie były artykuły gniewne w nieistniejącym już „Nowym Czasie”, w którym wieloletni sekretarz POSKu Andrzej Zakrzewski był bezpodstawnie szkalowany, a Joanna Młudzińska przezwana złośliwie Żelazną Damą.

Na wszelkie podobne krytyczne uwagi członkowie zarządu POSKu i ich środowisko stawało szykiem jak załoga oblężonej twierdzy. Umorowali jeszcze tą twierdzę nowym statutem przegłosowanym dwa lata temu, wzorowanym bardziej na modelu brytyjskich organizacji charytatywnych, ale w którym wpływ prezesa jest rozszerzony, a to standardowe polskie absolutorium dla ustępującego zarządu zostało zażegnane. Gdy opozycja dochodziła od czasu do czasu do głosu w Komisji Rewizyjnej, opisując stan gospodarowania POSKu jako katastrofalny, często myląc pojęcia deficytu strukturalnego z długiem zasadniczym, sympatycy Zarządu po prostu te krytyki odrzucali w głosowaniu na Walnych Zebraniach.

Przez szereg lat opozycja stawiała Marka Laskiewicza jako alternatywnego kandydata na Prezesa POSKu, ale bezskutecznie. Dr Laskiewicz też był wychowany w Londynie. Uczestniczył w szkole Haberdashers’ Aske, a potem na uniwersytecie londyńskim gdzie studiował inżynierię, i uzyskał doktorat w ekonomii. Był przez szereg lat koordynatorem tzw. Przystanku Historii IPN w Londynie, i sekretarzem Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie. Mimo pochodzenia znalazł wspólny głos z opozycją, choćby przez swoją ocenę katastrofy smoleńskiej jako zbrodni, czy swoje poparcie dla konieczności „oczysczczania” się osób z obecnością na liście Wildsteina. Te poglądy były raczej  obce dla tradycyjnej powojennej polonii brytyjskiej. Przy każdych wyborach przewaga głosów dla Joanny Młudzińskiej była tak znaczna że kandydatura jej rywala traktowana była coraz mniej poważnie. W poprzednim roku przeszła jako prezes na Walnym Zebraniu już bez kontrkandydata.  

Nadeszła pandemia. Zarząd podszedł do reguł narzuconych przez rządowy lockdown z całą powagą. Przez wiele miesięcy POSK stał pusty. Zebrania Zarządu, Rady i Walnych Zebrań odbywały sie zdalnie. Członkowie organizacji nie spotykali się, udomowieni prezesi czy dyrektorzy instytucji odcięci byli od swoich zajęć i od swoich rówieśników, kontakt międzyludzki został poważnie uszkodzony i pogorszony przez osobiste napięcia spowodowane covidem. Potencjalne różnice zdań między organizacjami stały się wyolbrzymione, brak kontaktu osobistego pogłębiał brak wspólnego zrozumienia, a cała masa zwykłych członków POSKu, również przygnębionych pandemią, odbierała coraz bardziej krytyczne uwagi z działalności POSKu bez możliwości uzyskania wyjaśnień. W tych ograniczonych możliwościach Zarząd dalej działał sprawnie, a skarbnik od niemal 20 lat, Robert Wiśniowski, mógł nawet pochwalić się znacznym polepszeniem w bilansie finansowym POSKu. Ale dla zwykłych członków POSKu to pozostało bez echa.

Jeszcze pod wpływem rosnących obaw o jesiennym wznowieniu zakażeń, Zarząd ponownie zdecydował na prowadzenie tegorocznego Walnego Zebrania zdalnie na Zoomie. Nie była to popularna decyzja gdyż okazało się z czasem że poważne obawy rządowe dotyczące pandemii były nieco przesadzone. Jednak karty do głosowania na Radę i na funkcję prezesa rozesłano do wszystkich członków POSKu. W tej sytuacji elektorat stał się szerszy niż tylko regularni uczestnicy Walnych Zebrań, lecz również uboższy bo pozbawiony udziału starszych członków POSKu mających trudności w dostępie do internetu. Wielu z głosujących z domu nawet nie znało Prezesa osobiście. 

Wynik wyborów zaskoczył niemal wszystkich, łącznie chyba z nowo wybranym prezesem. Dr Laskiewicz stanął nagle przed dramatycznym wyzwaniem bo obejmował prezesurę organizacji w której nie cieszył się zaufaniem ustępującego zarządu, a nie mógł dobrać sobie wystarczającą ilość nowych członków, z odpowiednim doświadczeniem, wśród ograniczonej puli istniejących członków Rady POSKu. Ten brak ciągłości będzie poważną kłodą dla jego przyszłej działalności, a obecna Rada, powołując się na istniejący statut, nie umożliwiła dokooptowania nowych członków Rady potrzebnych do zasilania jego nieco osłabionego zarządu. Z jednej strony ma doświadczonego skarbnika w postaci byłego prezesa POSKu, Wojciecha Tobiasiewicza, i Bohdana Becli w dziale kultury, ale z drugiej strony ma sekretarza który parokrotnie alarmował Radę swoim stwierdzeniem że pandemia jest fikcją i że POSK winien zorganizować konferencję sceptyków antyszczepieniowych.

Jak zawsze pogodny i pełen optymizmu, nowy prezes, siedząc za biurkiem śp prezydenta Kaczorowskiego, uczcił swoją inaugurację orędziem, koncertem i lampką wina. Przedstawił swój program jako wielkie otwarcie POSKu dla wszystkich. Okazuje się że „dla wszystkich” znaczy właśnie to. A więc każdy Polak na całym świecie, i każdy Anglik zainteresowany polskością, będzie miał pełne prawo zostać członkiem POSKu. Jeżeli rzeczywiście Anglicy będą dopuszczeni to z czasem każde Walne Zebranie będzie musiało odbyć się w języku angielskim. Aby potwierdzić tą otwartość podpisał natychmiast z ręki dwa podania o członkostwo i powiedział że podpisane podania nowych członków są ważne natychmiast, ale będą wisieć przez miesiąc w auli POSKu, gdyby ktoś chciał zgłosić obiekcje.

Proponuje też założenie w POSKu muzeum polonii, bliżej współpracować z instytucjami w Polsce, i wyrażał zainteresowanie w nowych inicjatywach jak pokazy mody, nagrody literackie czy konferencje handlowe. Poza istniejącymi organizacjami jak Scena Polska i Teatr Syrena, rezydentujących w POSKu, chciałby udostępnić salę teatralną jakiejkolwiek organizacji czy osobie która chce wystawić sztukę. Jazz Club chce również udostępnić różnym muzycznym inicjatywom, jak np. hip hop czy muzyka klasyczna. Odpowiedział pozytywnie na moje pytanie o myśli wprowadzenia żłobku dla polskich dzieci w POSKu. Kontynuowany ma być dział opieki społecznej, otwarcie atrium i organizowanie corocznej opery. Zależy mu na nagraniu i udostępnieniu przedstawień w POSKu dla szerszej publiczności polskiej w Wielkiej Brytanii. Chce udostępnić zebrania Rady dla członków Komisji Rewizyjnej (co wymagałoby zmian w statucie), a sam statut przetłumaczyć na język polski. Chce być dostępny w każdą sobotę w POSKu na osobiste spotkania z członkami POSKu i szerszą społecznością.

Jak to sam określił „Jest nowy prezes, nowy zarząd, nowa wizja, nowy POSK.” Mógł dodać że będą i nowi członkowie, może nawet masowo, bo w ciągu trzech dni zwerbował więcej członków niż poprzedni zarząd przez cały rok. W końcu po trzęsieniu ziemi zwykle następuje tsunami...

Mimo optymizmu dr Laskiewicza, sytuacja nie jest ciekawa. Jest wyraźna polaryzacja między ekipą i zwolennikami nowego prezesa a sympatykami starego zarządu. To jest niezdrowe. Uważam za konieczne aby jednak Prezes i nowy zarząd konsultowali sie ze starym zarządem w sprawach tak ważnych jak np. negocjacje w sprawie rychłej sprzedaży domu w Warszawie, i radzili się stałego personelu POSKu przy programie ulepszeń technicznych w POSKu czy pilnowaniu bhp. Prezes powinien też unikać wypowiedzi politycznych, tak jak unikała tego jego poprzedniczka. A Rada z kolei powinna wyjść mu na przeciw, pomagając w tych inicjatywach które są pozytywne, a jeżeli jego posunięcia chcą krytykować, to konstruktywnie. Oczywiście w tej atmosferze bardzo ważną rzeczą będzie respekt dla statutu, i to w języku angielskim, bo nawet w wypadku ewentualnego ścisłego przetłumaczenia na język polski, wersja angielska będzie miała moc prawną. 

Osobiście życzę nowemu prezesowi dużo energii i odwagi, ale również rozsądku w nadchodzącym roku. Najważniejszą sprawą jest przetrwanie POSKu, aby nie ucierpiał, lecz wyszedł po tej zmianie warty jeszcze bogatszy i jeszcze bardziej dostępny dla członków i inicjatyw członkowskich.

Wiktor Moszczyński