Zawsze kochałem historię, a historię Polski szczególnie.
Jeszcze jako dziecko połykałem wszystkie możliwie dostępne opisy dziejów
polskich. Ze względu na to że nie mieszkałem w Polsce, moja Polska istniała w
książkach i w mojej bujnej wyobraźni. Więc miałem niezachwiany niczym jasny
tradycyjny obraz dziejów Polski, jako przedmurza chrześcijaństwa i kraju bez
Quislinga. Z takiego kraju z taką historią mogłem być rzeczywiście dumny.
Byłem świadomy że tą wersję historii starała się podważyć
kłamliwa publicystyka pochodząca z PRL. Nie spodziewałem się natomiast że
równie krytycznie do tej wersji podchodził, znany mi wówczas tylko z nazwiska,
pisarz emigracyjny, Józef Mackiewicz. Nie znałem jeszcze wówczas jego książek,
poza jego podstawową książką o zbrodni katyńskiej, z przedmową generała
Andersa. Ale wpadła mi w ręce broszurka wydana przez Stowarzyszenie Polskich
Kombatantów pt. „W obronie prawdy historycznej: Głosy i opinie o książce „Lewa
Wolna”. Doczytałem się tu o „niedopuszczalnej i szkodliwej rewizji historii” w
której Piłsudski oskarżony jest o ratowanie rewolucji bolszewickiej, a polscy
ułani przedstawieni są, nie jako kryształowi bohaterze, ale jako zwykli
żołnierze, zdemoralizowani przez wojenne okrucieństwa. Główny autor
kombatanckiej broszury, płk Aleksander Biegański, uważał że książka była
napisana z punktu widzenia rosyjskich białogwardzistów i że Mackiewicz
„propaguje nihilizm kulturalny i zgniliznę moralną w przedstawieniu epoki uznanej
za wzlot wysiłków całości narodu.” Szczególnie tu krytykowano Polską Fundację
Kulturalną za wydanie tej książki.
Równie krytycznie o Mackiewiczu wypowiadali się
przedstawiciele Armii Krajowej. Już w roku 1947 Józef Garliński potępiał jego
krytykę Armii Krajowej za to że w roku 1944 wciąż traktowała Niemców jako
głównego wroga Polski, gdy głównym zagrożeniem, według Mackiewicza, był Związek
Sowiecki.
W roku 1969 Mackiewicz wydał następną powieść po „Lewej
Wolnie”, pt. „Nie Trzeba Głośno Mówić”. Dawała epicki obraz życia i walk na północno-wschodnich
ziemiach Polski od czasu ataku Hitlera na Rosję aż do końca wojny. Mimo że
książka pokazuje całe okrucieństwo okupacji niemieckiej, łącznie z
wymordowaniem tysięcy Żydów i Polaków w Ponarach, zaskakuje polskiego
czytelnika opisem wkroczenia Wehrmachtu do Smoleńska, wzorującym się na marszu
Napoleona na Moskwę, i niepokoi potępieniem współpracy oddziałów AK z
partyzantką sowiecką i Armią Czerwoną. Krytykuje przekazywanie Brytyjczykom
sprawozdań wywiadu polski podziemnej o ruchach armii niemieckiej, bo w końcu te
informację przekazywane są Sowietom. Krytykuje anty-niemiecką politykę
„szlacheckiego” polskiego rządu w Londynie i
kontrastuje to z antysowieckim nastrojem Polaków i innych narodowości
żyjących na starych terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego, które Mackiewicz
traktował, wzorem Mickiewicza, jako swoją ojczyznę.
Wobec oskarżeń ze strony kół legionowych, czy akowców, o
przekręcaniu prawdy historycznej,
Mackiewicz ripostował że to on właśnie piszę prawdę. Twierdził że
uwalnia siebie i swojego czytelnika od rzekomego samo-oślepienia historyków i
pisarzy polskich na emigracji, a tym bardziej od kłamliwej propagandy PRLu.
“Tylko prawda jest ciekawa”, pisze. Broni tej prawdy zaciekle, nawet prowokacyjnie,
podważając tradycyjne, nieco zmitologizowane, oficjalne powszechnie przyjęte
narracje o polskiej misji dziejowej, i o polskim bohaterstwie i męczeństwie.
Ale która “prawda”? Sięgam do jego bulwersującej wczesnej
powieści „Kontra”, w której opisuje brutalnie wymuszone przesiedlenie kozaków i
innych obywateli rosyjskich przez brytyjskich żołnierzy w ręce oprawcom sowieckim. Był to temat tabu
zarówno dla Brytyjczyków i Polaków. We wstępie do książki podkreślił że są dwa
rodzaje prawdy. Językiem lirycznym, niemal biblijnym, określał pierwszą prawdę
jako „prawda przyrodzona”, czyli ta oczywista i naukowa prawda o ziemi, o
przyrodzie, pozbawiona emocji, bo „nie okazuje ani miłości, ani nienawiści....
niczego nie zmienia i niczego nie przeinacza.” Pisze „Kto zabił muchę, ten
zabił. Kto zabił człowieka, ten zabił.” Natomiast istnieje też druga prawda,
oparta o etykę, oceniająca co jest dobre i co jest złe. Ta prawda kierowana
jest pojęciami względnymi, a więc uprzedzeniem, czy ideologią, czy interesem
materialnym. Niby będzie to prawda opisująca szereg zjawisk obiektywnie, ale
pisarz „stara się ją dopasować do swoich względnych celów, a w pośpiechu życia,
wiele przeinacza”. Szermierzy tej drugiej prawdy dobierają sobie te skrawki
prawdy przyrodzonej które im odpowiadają, ale przymykają oczy na inne prawdy,
które nie chce się, z powodów subiektywnych, dopatrzyć.
Józef Mackiewicz używaL swój ogromny talent pisarski do
ujawnienia poszczególnych wątków prawdy które zostały zapomniane, a nawet
ukryte. Ukryte przez kogo? Przez tych którzy tworzą narrację wygodną dla opinii
publicznej, zagłuszając tym samym wszystko co jej nie dogodzi. Oskarżał między
innymi elity polskie, ale również rząd amerykański, a nawet Watykan posoborowy,
o przymykanie oczu na groźbę zawładnięcia świata przez komunizm. W wyniku tego
poglądu potępiaL np. brak współpracy Piłsudskiego z carskimi generałami którzy
nie uznawali niepodległości Polski, czy jego zaniechanie ataku na Moskwę.
Potępiał traktat ryski który przekazał
lwią część Białorusi i Ukrainy władzom sowieckim, i błędną politykę narodową
wobec mniejszości w Polsce. Potępiał umowę Sikorski-Majski która nie uzyskała
uznania Stalina na granicę ryską. Potępiał „kolektywizm ideologiczny” władz
podziemnych zawarty w Testamencie Polski Podziemnej i akcję Burza opartą o
próbie współpracy z Armią Czerwoną w wyswobodzeniu Polski przed Niemcami.
Pogardliwie pisał o umiarkowanej opozycji ZNAKu i KORu.
W swoich polemikach z polityką Watykanu potępiał próby
papieży, Jana XXIII i Pawła VI, przy nawiązaniu kontaktów z Patriarchatem
Moskiewskim, które było tylko agenturą aparatury sowieckiej, ale które były
wstępem do osłabienia walki kościoła katolickiego z marksizmem. Tym samym był
krytycznie nastawiony do całej polityki „aggorniamento”, czyli „udzisiejszenia”,
Kościoła Katolickiego przez ruch soborowy. Żałował pozbycia się mszy w języku
łacińskim. Natomiast wszelkie europejskie ruchy socjaldemokratyczne traktował
jako częścią jednej wielkiej prowokacji sowieckiej.
Dla Mackiewicza wielki wróg, nie tylko narodów, ale i całego
gatunku ludzkiego, był wszechobecny komunizm. Ten sam komunizm który mógł
jeszcze być zdławiony przez Polskę w latach 1918-1921, ale już nie potem. Każdy
dialog czy kompromis z komunizmem, ideologiczny czy polityczny, był dla niego
godny potępienia. Uważał że z komunizmem można było tylko podjąć ostrą walkę i
stawiać nieugięty opór ideologiczny. Wszelki nacjonalizm traktował jako podporę
dla komunizmu, bo różnił narody między sobą i uniemożliwiał wspólny front
antybolszewicki. Najskrajniejszy nacjonalizm, w formie Nazismu, był szkodliwy,
nie tyle dlatego że mordował i niszczył, ale dlatego że swoimi zbrodniami
zrażał narody zagrożone przez Rosję Sowiecką. Przez masową zagładę Żydów, przez
utrzymanie kołchozów sowieckich po wkroczeniu do Rosji, przez traktowanie
potencjalnie sprzyjających mu Rosjaninów jako podludzi, czy przez zdławienie
Powstania Warszawskiego, Hitler wykreował dla Sowietów rolę oswobodziciela. A
ten wybawca nosił w swoim zapleczu nowy bardziej powszechny terror czerwony,
który ujarzmiał wszystkie narody od wewnątrz i odbierał jej mieszkańcom
człowieczeństwo.
„Prawda” Mackiewicza była rzeczywiście częścią wielkiej
prawdy. Ale była jednak tylko częścią. Była jednowymiarowa. Aby przyjąć
historyczną narrację Mackiewicza trzeba była zamknąć oczy na imperialne ambicje
białogwardzistów, czy na zagładę biologiczną polskiego narodu przez Trzecią
Rzeszę, już nie mówiąc o masowej likwidacji Żydów i innych narodowości. Nie
przyjmowała realia wojny nuklearnej. To prawda że 45 lat rządów komunistycznych
zdewastowało polską moralność obywatelską i polską gospodarkę, i zatruwało
wszelkie aspiracje społeczne opromieniowaniem powszechnego cynizmu. Ale dało
też możliwość rozwoju kulturalnego i rozpowszechnienia oświaty. Ale kontrastowo,
45 lat rządów hitlerowskich zlikwidowałyby elity biologicznie i narzuciły
niewolnictwo pozostałej polskiej ludności, pozbawionej osobistej godności i
własnego języka. Jednak trzeba było postawić na to mniej gorsze zło.
W inauguracji tegorocznej 80-lecia Biblioteki Polskiej POSK
w Londynie, które miało miejsce 30 kwietnia br. w Sali Malinowej, właśnie
wybrano twórczość tego kontrowersyjnego autora jako temat dla konferencji
naukowej.
Była obecna na sali Nina Karsov, która wraz z nieżyjącym już
Szymonem Szechterem, założyła w roku 1970, właśnie w Londynie, wydawnictwo
Kontra, z pionierskim celem ewentualnego wydania wszystkich prac tego autora.
Dzięki jej wytrwałej pracy i poświęceniu, uratowano i udostępniono twórczość
Mackiewicza szerszemu społeczeństwu, oryginalnie na emigracji, a już po roku
1990 w Polsce. Mówię „uratowano” nie tylko dlatego że twórczość Mackiewicza
była zakazaną anatemą w oczach cenzury PRLu, ale również dlatego że była ostro
krytykowana przez najwybitniejszych pisarzy i przez organizacje kombatanckie na
emigracji.
Obecnie powstała niemal cała szkoła naukowców i krytyków
literackich specjalizujących się w interpretowaniu i przekazaniu szerzej
obrazoburczej wizji i filozofii życiowej Mackiewicza. Wielu z nich, jak
Włodzimierz Bolecki czy Adam Fitaś, zostało zaproszonych na tą konferencję, a
jego miejsce w poczecie ideologii narodowej zostało jakby zatwierdzone
obecnością sekretarza stanu Ministerstwa
Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Jarosława Sellina. Wśród wielbicieli postawy
antykomunistycznej autora przybył też Sławomir Cenckiewicz, którzy wsławił się
tym że wykorzystuje źródła bezpieki do wykazania jednowymiarowej prawdy o
agencyjnych wpadkach znanych osobistości z opozycji solidarnościowej, a
szczególnie Lecha Wałęsy. Patrzenie na Lecha Wałęsy tylko przez pryzmat agenta
Bolka jest też zniekształceniem historii, tak jak ocena Jana Sobieskiego
wyłącznie pod względem jego wcześniejszego poparcia dla Karola Gustawa w czasie
Potopu szwedzkiego.
Społeczny konserwatyzm obecnego rządu polskiego
prawdopodobnie odpowiadałby Mackiewiczowi, ale nie mógłby przyjąć jej radykalny
nacjonalizm który wprowadza niepotrzebny konflikt z europejskimi sojusznikami w
walce z potomkiem komunizmu, jakim jest Putin, rozpowszechniający kult
prawicowego populizmu. Również nie do przyjęcia dla Mackiewicza byłoby
podporządkowanie prawdy historycznej orzekaniom prawnym obecnego politycznie
kierowanego Instytutu Pamięci Narodowej. Bliżej jego tradycji byliby chyba,
równie jak on, niewygodni autorzy odkrywający ciemniejsze strony wojennej i
powojennej historii Polski, jak Jan Tomasz Gross czy Anna Bikont.
Mackiewicz pozostaje wspaniałym ale niewygodnym
obrazoburczym pisarzem i nie można jego twórczością afiszować dzisiejszą
konwencjonalną narodowo poprawną wersję naszej historii, propagowaną przez
obecne polskie ministerstwo edukacji.
Wiktor Moszczyński
Tydzień Polski - 10 czerwiec
2022