Tuesday, 24 October 2023

I ja tam byłem, i głosy liczyłem



Byłem uprzywilejowany możliwością udziału w jednej z komisji wyborczych na terenie POSKu. Czytałem opisy innych uczestników tych komisji i podzielam ich poczucie spełnionego obowiązku, ich frustrację z powodu opóźnionego zatwierdzenia protokołów komisji przez Warszawę, ale przede wszystkim ich uniesienia jako świadkowie i uczestnicy tego festynu demokracji. Obserwowałem z dumą jak całe rodziny z dziećmi, samotni mieszkańcy czy panie w towarzystwie, starsi i młodsi, niepełnosprawni na wózkach i wysportowani wracający z siłowni, kolejno oddawali swoje cenne głosy dla przyszłości swojego kraju, mimo ich pobytu za granicą. Kolejki do naszych czterech komisji w POSKu ciągnęły się wspólnie jak jeden wąż w około budynku, nim je rozdzielono. Stali ludzie przez szereg godzin, cierpliwie i pogodnie, bez awantur, a nawet w dobrym humorze, posuwając się z wolna w kierunku przeznaczonej dla nich sali wyborczej. 

Gdy dotarli w końcu do progu, czekała ich komisja moich kolegów i koleżanek, sprawdzająca nazwiska i paszporty, podzielona alfabetycznie na cztery mini-kolejki. Czasem ludzie przepływali przez ten sprawdzian tożsamości zwinnie, szczególnie w momentach porannych lub wieczornych, a czasem był tłok przypominający stadion futbolowy, choć wciąż trwał spokój i ład. Następnie wyborcy, uzbrojeni już w ogromną płachtę zawierającą listę przeszło 250  warszawskich kandydatów do Sejmu, i dwóch do Senatu, stanęli ponownie lecz cierpliwie w następnej kolejce aby skorzystać z pospiesznie skonstruowanych prywatnych kabin do głosowania. Tam zasiadali spokojnie, albo sami brnąc przez te szeregi nazwisk, albo tworzyli panele rodzinne aby uzgodnić wspólnego kandydata, albo jeszcze dzwonili nawet do znajomych lub krewnych, prosząc o rady, i wyliczając nazwiska kandydatów, jak gdyby były to konie do wytypowania na następny wyścig.  Takich scen przy wyborach brytyjskich nigdy nie widziałem. Ci co nie chcieli doczekać się kabiny, bo brakowało tam miejsc, zasiadali sobie na krzesłach z boku, i wypełniali kartę wyborczą opierając się o kolano albo o ścianę. 

A potem podchodzili do przezroczystej urny, składając dyskretnie złożone karty do głosowania, często fotografując się nawzajem. Najpiękniejszy widok dotyczył te momenty gdy podchodziły do urny malutkie dzieci, nie sięgające nawet pokrycia tego magicznego pudła, starając się na oczach swoich dumnych rodziców wsadzać te upiorne dokumenty przez tak wąski otwór sięgający powyżej ich głowy. Czułem wtedy jakbym był na jakimś karnawale, a dusza moja śpiewała z wrażenia że wreszcie ocknął się ponownie duch narodu, uśpiony marazmem poprzednich lat. 

Po głosowaniu nastąpiło już liczenie. Najpierw uzyskaliśmy statystyki osób głosujących (w naszej komisji akurat 1772) z listy zarejestrowanych wyborców. A potem otwierano urnę i segregowaliśmy, z początku dosłownie na podłodze, karty wyborcze na sejm, na senat i na ten nieszczęsny referendum, który poprzednio niemal jedna trzecia głosujących dobrowolnie odmawiała. A potem przez następne godziny żmudnie liczyliśmy głosy poszczególnych sejmowych list wyborczych, a wreszcie poszczególnych już osób wyznaczonych na tych listach, kończąc na zliczeniu głosów na najpopularniejszego kandydata, który zdobył przeszło jedną trzecią wszystkich oddanych głosów. Liczenie głosów do senatu między dwoma tylko kandydatami było już rzeczą prostą. Ostatecznie w godzinach porannych poniedziałku zostały nam jeszcze głosy na referendum. Choć nie tak liczne jak głosy na sejm i senat, ale jednak bardziej skomplikowane w strukturze bo obejmowały cztery pytania z alternatywą „tak” czy „nie”, z ogromnym urozmaiceniem potencjalnych wyników. 

Byliśmy już głodni i chłodni, zasypiając w naszych krzesłach, lub na podłodze, w momentach wymaganego spoczynku. Dyrekcja POSKu dwukrotnie dostarczyła nam ciepłe jedzenie, mimo że w poniedziałki, restauracja i kawiarnia są zamknięte. Najgorszym okresem było wielogodzinne czekanie na potwierdzenie z Państwowej Komisji Wyborczej w Warszawie, którego w końcu nie doczekaliśmy się, bo nasze protokoły zatwierdzone zostały dopiero w około północy i odebrane zostały przez konsulaty. Wyniki wywieszono na drzwiach POSKu dopiero we wtorek. Po tych ciężkich godzinach liczenia i stresu, te sześć czy siedem godzin daremnego wyczekiwania odebrało nam nieco humor.

Wróciłem do domu o 8ej wieczorem w poniedziałek zmęczony ale zadowolony. A liczyłem jeszcze te głosy przez trzy noce we śnie. Ale te sny nie były juz koszmarami. Sama radocha.

Wiktor Moszczynski


Monday, 25 September 2023

Nieświadomy Sojusznik Putina?

 


Od początku tzw. “dobrej zmiany”, Prawo i Sprawiedliwość systematycznie wprowadzili program dramatycznych zmian w ustroju i w panującej ideologii naszego kraju. Jarosław Kaczyński nie baczył ani na dotychczasowe normy działania w Polsce, ani na opinię światową. Występował z wyraźnym wyzwaniem wobec opinii ekspertów prawnych czy gospodarczych, jak i elit kulturowych i naukowych. Wybrał dla swojego obozu jasną z góry zapowiedzianą politykę przemian, wykonaną nocnymi sesjami w Sejmie z żelazną dyscypliną nad własnymi posłami, z pogardą dla obozów opozycyjnych. Miał poza tym wysubtelnione wyczucie jak trafić do nastrojów mniej zamożnych warstw społeczeństwa polskiego, a szczególnie wiejskiego, nie mającego dostępu do innych źódeł informacji poza państwową TVP.  Grał na ich obawach, uprzedzeniach i kompleksach, ubierając je zręcznie w barwach narodowych.

Okrzyknięto prosperującą Polskę jako „kraj w ruinie” i przekształcono gospodarkę na system roszczeniowy z wrastającym sektorem upaństwowionym. Wykorzystano bogate rezerwy finansowe, odziedziczone po poprzednich rządach, na powszechny system nieokiełznanego rozdawnictwa, jak np. akcja 500 plus. Z początku te posunięcia ożywiały  gospodarkę przez wzrost konsumpcji na rynku wewnętrznym, ale zachwiały nieco wiarę wpływowych agencji ratingowych i inwestorów zachodnich w efektywność zarządzenia polskiej gospodarki. Kaczyński i jego pierwszy premier, Beata Szydło, nie przejmowali się tym bo nie znali obcych języków i opinia światowa ich nie interesowała. Tymczasem monopolizowano krok po kroku media krajowe, które wszczęły ostrą kampanię nienawiści i pogardy wobec partii opozycyjnych, niezależnych ośrodków społecznych, i wybitnych jednostek w świecie kultury i nauki, szanowanych w opinii zachodniej.  Oskarżono opozycję o prowadzenie „totalnej opozycji”, kiedy to rząd prowadził przeciw niej politykę „totalną”. Pozostałe ośrodki niezależnej prasy czy telewizji, jak choćby TVN, OKO Press czy Gazetę Wyborczą, zwalczano administracyjnie i w bezustannych pozwach sądowych. Wprowadzano ogólny element zastraszenia. Kaczyński działał zgodnie z klasycznymi orwellowskimi wzorcami zcentralizowania władzy i środków medialnych.

Poprzednie rządy w Polsce miały od 25 lat stały kierunek działania zapewniający Polsce bezpieczeństwo i rozwój gospodarczy w oparciu o sojusz transatlantycki, uczestnictwo w ukladach europejskich, i transformację gospdarki na system wolnorynkowy. Przez okres światowego kryzysu finansowego, Polska była jedynym państwem europejskim który nie doznał recesji. Polska żyła zgodnie ze światem demokratycznym, szanująca istniejące układy i z kolei szanowana jako sojusznik promujący wartosci państw zachodnich, na którym można polegać. Wojska polskie służyły w Afganistanie i w Iraku. Ambicją ówczesnych rządów był dostęp do ewentualnego udziału w szczytach światowej grupy G20. Nawet w wypadku Rosji, Polska początkowo również wgłębiła się we wspólny front demokratycznych sojuszników liczących na ewentualną pokojową europeizację Rosji drogą wymian handlowych i kulturowych. Wykorzystano względną wówczas dobrą wolę Rosji aby założyć i utrzymać cmentarze polskich ofiar stalinowskiego terroru, a szczególnie miejsc pochówku dla zamordowanych oficerów w Katyniu, Ostaszkowie i Starobielsku. Wspólnie też uczczono ofiary katastrofy smoleńskiej. Ale cały czas Polska stała na czele tych państw które ostrzegały kraje zachodnie przed rosnącymi dążeniami imperialistycznymi Federacji Rosyjskiej i wyraziła gotowość obrony niezależności Ukrainy.

Po roku 2015 nowe władze w Polsce wzmocniły swoją wrogość wobec Rosji, ale dolewały oliwy do ognia oskarżając Rosję wręcz o spowodowanie katastrofy smoleńskiej, w rzekomym porozumieniu z poprzednim rządem polskim. Po prostu traktowali to oskarżenie instrumentalnie, choć, mimo wszelkich starań, nie byli w stanie to oskarżenie uzasadnić. Ich celem nadrzędnym była próba skompromitowania opozycji. 

W wypadku państw zachodnich, Polska po roku 2015 wyraźnie zaczęła zmieniać kierunek. Zaczeło się już w pierwszych miesiącach od rajdu nocnego na siedzibę NATO w Warszawie, i od całostkowej likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, pod pozorem dekomunizacji, choć pzez wiele lat owocnie współpracowały z sieciami wywiadowczymi na Zachodzie. Szeregi rządowe i ich media powszechnie potępiały liberalne wartości europejskie, szczególnie wykpiwając ich podejście do szanowania praw mniejszości i ich uczulenia na zachodzące zagrożenia wynikające ze zmian klimatycznych. Sam szef MSZ Witold Waszczykowski wodził rej w prowokacyjnym i niedyplomatycznym wyśmiewaniu wartości zachodnich. Przypominało to stałą PRLowską propagandę zochydzającą Zachód i zachodnie ustroje. Od początku, również pod fałszywym hasłem dekomunizacji, starano się wbrew Konstytucji, podporządkować niezależne sądownictwo pod kontrolę polityczną ministerstwa sprawiedliwości i wprowadzano sankcje przeciwko sędziom nie godzącym się na te zmiany. Rządy polskie obrażały się na ogólnie szanowane instytucje zachodzie gdy te śmiały krytykować aspekty „dobrej zmiany”, które wyraźnie były niezgodne z tradycyjnymi wartościami demokratycznymi Zachodu.

Z początku bardziej dyplomatycznie, ale z czasem już w ostrzejszych tonach, instytucje unijne ostrzegały Polskę przed podważaniem wspólnie przyjętych norm demokratycznych, a w tym i łamaniu własnej Konstytucji która tym normom podlegała. Doszło w końcu do tymczasowego wstrzymania dla Polski należnych jej funduszy na rzecz post-covidowej odbudowy, dopóki do tych norm nie powrócono. Polska polityka rządowa przemieniła się z czasem w otwartą wojnę z instytucjami i wartościami europejskimi, często pod pozorem utożsamiania unijnej Europy z państwem niemieckim. W odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, polski rząd nie ma zamiaru opuścić Unię Europejską. Ale robi wszystko, wspólnie z autorytatywnym rządem węgierskim, aby podważyć ład europejski od wewnątrz i zastąpić go swoją ideologią państwa suwerennego z wartościami odmiennymi od liberalnych. W swoim pierwszym wywiadzie po objęciu funkcji, obecny premier Mateusz Morawiecki zapowiedział że jego celem jest, po prostu, „rechrystianizacja Europy”, czyli zastąpienie tradycyjnych państw świeckich państwami wyznaniowymi. Na ogół rządy zachodnie omijają ambarasujące wyskoki polskiej dyplomacji, licząc się z tym że ktoregoś dnia polski rząd otrzeźwieje i powróci do normalnego współżycia z innymi krajami zachodnimi we wspólnym froncie przeciw Rosji. Prezydenci Obama i Biden traktowali rząd polski z pewnym dystansem, Tylko za czasów prezydentury Donalda Trumpa ociepliły się stosunki posko-amerykańskie mimo że ten prezydent gotów był rozwiązać NATO jako niepotrzebny sojusz, i widział w Putinie partnera do rozwiązania problemów światowych. Przez długi czas rząd Polski, i ich tuba medialna TVP, nie uznawały w pełni zwycięstwa Joe Biden’a w wyborach prezydenckich.

Wydaje się że Polska robi wszystko aby zaostrzyć konflikt nie tylko z sąsiadem wschodnim, ale również i z zachodnim. Nie chodzi tu tylko o to że Niemcy, jako najsilniejsze i najbogatsze państwo w Unii Europejskiej, ścisle przestrzega obecne sankcje unijne przeciw Polsce. Rząd i media państwowe chcą Niemcy zdemonizować w oczach Polaków. Sięgają głeboko wstecz do traumy narodowej powstałej pod okupacją hitlerowskich Niemiec i sowieckiej Rosji w czasie Drugiej Wojny Światowej, aby utrzymać stały gorączkowy stan konfliktu z Niemcami. Mimo poprzednich umów z Niemcami, potwierdzonymi ostatecznie przez PiSowskiego ministra spraw zagranicznych, Annę Fotygę, że Polska nie ma już dalszych roszczeń o reperacje ze strony Niemiec za zbrodnie wojenne, rząd Polski podjął się wystawić rządowi niemieckiemu nierealny rachunek na zawrotną sumę $1.5trn bez żadnej wstępnej dyskusji. Wykonał to mimo wspólnego uczestnictwa Polski i Niemiec w poparciu militarnym i finasowym dla Ukrainy. Robiąc to rząd Polski zaniedbał podobne żądania wobec rządu rosyjskiego z którym jest w autentycznym konflikcie i który, w odróżnieniu od Niemiec, do większości zbrodni wobec Polski się nie przyznał. Ten obraźliwy gest wobiec Niemiec był akt złośliwym i infantylnym w świecie dyplomacji, przynaglonym przede wszystkim celem  ujawnienia rzekomej niepatriotycznej postawy opozycji w okresie przedwyborczym. To się nie udało, ale urazy w Niemczech po tym akcie zostały i mogą wzmocnić poparcie dla prawicy niemieckiej.

Sprawa wygrania nadchodzących wyborów jest w tej chwili nadrzędną sprawą dla obecnego rządu. Klęska wyborcza może doprowadzić do całej plejady pozew sądowych za korupcję i za łamanie konstytucji. Polityka zagraniczna jest tylko instrumentem w walce o utrzymaniu się przy władzy. Ten nacisk na przetrwanie doprowadził nie tylko do niepotrzebnego konfliktu Polski z Unią Europejską i z Niemcami, ale do konfrontacji nawet z Ukrainą, którą całe polskie społeczeństwo wspierało z powodu inwazji rosyjskiej na ich teren. Po blokadzie czarnomorskich portów ukraińskich przez flotę rosyjską Ukraina wysyłała przez Polskę masowe ilości zboża do państw trzeciego świata aby ratować ich przed głodem. Polska mogła stać się intratnym przewoźnikiem tych towarów przez swój terytorium. Niestety państwowe przedsiębiorstwa zainterweniowały i skupowały zboże ukraińskie na rynek polski. Spowodowało to słuszny protest polskich farmerów i to z kolei doprowadziło do odruchowego bojkotu ukraińskiego zboża na terenie Polski. Ostre wymiany dyplomatyczne między Polską i Ukrainą, deklaracje premiera Morawieckiego o zaprzestaniu dalszych dostaw broni do walczącej Ukrainy i brak przywitania między głowami obu państw na konferencji w nowojorskim gmachu ONZ, a później w Polsce, stało się  symptomem patologicznej degradacji obecnej dyplomacji polskiej. Rzekomy przyjaciel Zelenskiego, Andrzej Duda, porównał prezydenta walczącej Ukrainy do „tonącego człowieka chwytającego się brzytwy”. Moskwa te wypowiedzi interpretuje po swojemu. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, komentując wywiad Morawieckiego, wyraził przekonanie, że „rozłam między Kijowem Warszawą i innymi europejskimi stolicami będzie się pogłębiał z czasem”. W każdym razie te słowa hańbią wizerunek polski w oczach Ukrainy, w oczach Zachodu i w oczach własnego społeczeństwa.

Do najważniejszych celów polityki Putina, poza ujarzmieniem Ukrainy, jest rozbicie Unii Europejskiej, podważenie systemów demokratycznych w zachodniej Europie, konflikt stały między Polską a Niemcami, tryumf Trump’a w następnych wyborach amerykańskich, i przywrócenie dominacji rosyjskiej nad ich zachodnimi sąsiadami. Ale dlaczego obecny rząd Polski wyznacza sobie podobne cele? I czy robi to w naiwności, czy celowo?

Wiktor Moszczyński

 

Wiktor Moszczyński

Thursday, 27 April 2023

List do Ministra Mularczyka

 

      


                                                                                                       27 kwiecien 2023

Wp Arkadiusz Mularczyk,

Sekretarz Stanu, Ministerstwo Spraw Zagranicznych

Przez grzeczność Ambasady RP w Londynie

 

Szanowny Panie Ministrze!

Pozwalam sobie jako wieloletni działacz polonijny zajmujący się promowaniem spraw polskich w Wielkiej Brytanii, skreślić parę uwag odnośnie kwestii reparacji ze strony Niemiec za agresję na Polskę i zbrodnie z tego aktu agresji wynikające. Niestety jestem obecnie za granicą, poza Wielką Brytanią, i nie będę mógł być obecny na spotkaniu Pana Ministra w londyńskim POSKu 28go kwietnia br., czego szczerze żałuję.

Pańska, jeszcze poselska, inicjatywa spisania, udokumentowania i obliczenia ilości strat ludzkich, materialnych i kulturalnych, wynikających z okupacji niemieckiej w naszym kraju, oszacowanych na 1.5 bilionów dolarów (po ang. $1.5 trillion), jest dużym osiągnięciem dla świata nauki i dla wiedzy o prawdzie historycznej naszego narodu. Mogłaby być punktem odnośnym do wielkiej debaty społecznej obejmującej szerokie kręgi społecezństwa i również ekspertyzy prawnej, naukowej i kulturalnej, jako wstęp do przedstawienia go do dalszej debaty na forum międzynarodowym. Mam nadzieję że w przyszłości uda się przygotować podobną listę strat wynikająch z wojennej okupacji sowieckiej na wszystkich przedwojennych terenach Polski, łącznie ze skutkiem długoletnich rządów PRL.

Uważam jednak że publiczne przedstawienie Waszego raportu jako oficjalną deklaracją państwową wymagało nieco więcej uwagi niż jedna pospieszna debata w Sejmie i Senacie.  Dopiero po wyczerpującej debacie mogła być stać się spopularyzowaną wersją naszej historii i przedmiotem odpowiednim dla szkół i wyższych uczelni. Każdy Polak kochający swój kraj, mógłby potem tylko przyklasnąć. I dopiero po takiej debacie mogłaby by być przedstawiona rządowi niemieckiemu.

Trzeba przyznać że obecny rząd Polski, wyczuł, może bardziej dokładnie niż jego poprzednicy, kontynuację stałej traumy narodowej, szczególnie wśród starszych pokoleń, wynikającej ze strasznych zniszczeń i przeżyć wojennych, i z nieadekwatnych odszkowań dla Polski za te straty ludzkie, materialne i kulturalne. 

Faktycznie, po roku 1990, poprzednie rządy priorytetyzowały politykę tworzenia państwa nowoczesnego, nie szukającego rewizji żadnych granic, i patrzącego optymistycznie w przyszłość gospodarczą narodu. Koncentrowały się na zatwierdzeniu zdrowego ustroju demokratycznego, znajdującego swoje miejsce w ówczesnym gronie innych państw demokratycznych i jako suwerennego członka ONZ, starającego się skutecznie o członkostwo Wspólnoty Europejskiej i NATO. Liczono wówczas na to że nowoczesna Polska, patrząca z nadzieją w przyszłość, nie będzie wciąż jeszcze obarczona tą traumą narodową. Oczywiście świadomość tej traumy istniała zawsze. Obchody rocznic tragedii i bohaterstwa nie zaniedbywano, lecz nie uwzględniano wystarczająco poczucia niedosytu i braku sprawiedliwości wśród wielu ofiar wojennych, i może nie przewidziano jak daleko ta rana została jeszcze nie zagojona. Nie mam zamiaru krytykować tej postawy, ale każda decyzja polityczna ma swóją ujemną stronę.   

Oczywiście pozostaje teraz decyzja co zrobić z tym zebranym materiałem w realnym świecie politycznym. Na pewno, po adekwatnej debacie wewnętrznej w szerokich kręgach społeczeństwa polskiego, koniecznością było przedstawić taki raport rządowi niemieckiemu i światu naukowemu w Niemczech, jak również upowszechnić go w sąsiednich i sojuszniczych państwach, jak np.w Izrealu, Austrii czy Stanach Zjednoczonych, a nawet w Rosji. Myślę że próba zwrotu zagrabionych z Polski dóbr kulturalnych znajdujących się obecnie w Niemczech powinno być pierwszym punktem działania. Jest to cel, który przy dobrej woli niemieciej, może być szybko zrealizowany. Natomiast odzyskania odszkodowań materialnych na skali państwowej, czy dla osób indywidualnych lub instytucji, zarówno polskich i żydowskich, leży już w domenie politycznej, prawnej i moralnej, biorąc pod uwagę znaczenia dotychczasowych umów podpisanych przez ówczesne przedstawicielstwa obydwu państw, niezależnie od tego czy te przedstawicielstwa było tym krajom narzucone z góry, czy nie.

Obecnie państwo niemieckie jest naszym sojusznikiem w NATO, szczególnie w kwestii agresji rosyjskiej wobec Ukrainy. Jest partnerem w Unii Europejskiej, i sąsiednim narodem związanym z Polską wieloma niciami zarówno dyplomatycznymi, gospodarczymi, kulturalnymi czy rodzinnymi. Przeszło milion Polaków pracuje, prosperuje i płaci podatki w Niemczech. Republika Federalna uznaje nasze obecne granice, narzucone, pamiętajmy, obu państwom przez Stalina, liczącego na to że tylko on będzie gwarantorem uznania granicy między skłóconymi między sobą w przyszłości państwami. Zarówno obecny rząd niemiecki, jak i społeczeństwo niemieckie, uznają winę narodu niemieckiego za zbrodnie popełnione w Polsce i innych terenach Europy, biorą udział oficjalnie w naszych rocznicach i obchodach z okresu wojennego gdy ich zapraszamy, i płaciły prawnie należną kompensację zgodnie z umowami podpisanymi między obydwoma państwami. Również wypłacało chojne odszkodowania wielu indywidualnym Polakom zamieszkałym poza granicami Polski. Wiemy że to nie jest wystarczającą rekompensatą dla Polski i jej mieszkańców, ale umowy podpisane przedtem w naszym imieniu dotychczas uniemożliwiały pełniejszą reparację.

Nasz stosunek do państwa niemieckiego powinien mieć inne wymiary. Jest to okres kiedy rząd polski powinien mieć jak największy wpływ na wewnętrzną debatę w Niemczech na temat przyszłości udziału Niemiec w pomocy dla Ukrainy i na temat ich roli w Unii Europejskiej. Dyplomacja niemiecka jest na epokowym zakręcie porzucając kierunek politycny wobec Rosji kanclerza Angeli Merkel. Polska powinna utrzymywać nacisk na opinię publiczną i na ministrów w Niemczech w utrwaleniu nowej polityki poparcia dla Ukrainy. Uważam że jest to jeden z najważniejszych priorytetów polskiej racji stanu. Trzeba więc się zastanowić czy obecny rząd Polski ma odpowiedni autorytet w korytarzach władzy czy w mediach niemieckich aby taką rolę odegrać.

Obawiam się że nie. Sposób przekazania noty o reparacjach przez szefa MSZ, a później przez prezydenta RP, były wyjątkowo lekceważące dla tak strategicznego sojusznika i nowoczesnego demokratycznego państwa. Również zaskakujący był termin złożenia noty wymagającej tak zawrotną sumę gdy rząd niemiecki zmaga się z kryzysem energetycznym wynikającym z utraty zakupu gazu i ropy naftowej z Rosji. Takie zachowanie mogło zadowolić tylko rząd rosyjski, spadkobiercę Stalina, który ucieszył się że tak kluczowe państwa w koalicji pro-ukraińskiej wchodzą w konflikt egzystencjalny.

Reakcja niemiecka na notę polską była negatywna, bo przy takim podejściu z Polski, jak mogło być inaczej? Polska dyplomacja nie powinna była nigdy podstawić władzom niemieckim precedens aby znaleść powód do tak kategorycznej odmowy dalszych reparacji. Ta nieforunna wymiana not zamyka obecnie drogę do wszelkiej dalszej dyskusji bilateralnej na ten temat. Polska strona tak zadziałała jakby nie chciała uzyskać pozytywnej odpowiedzi, i jakby chciała sprowokować tą odmowę.

Tym samym ten sposób przekazania noty podważył również całą wartość tej pracy którą Pan Minister, jeszcze jako poseł, podejmował, przygotowując ten cenny dokument. Media polskie i zagraniczne podejrzewały że rząd wcale nie zwracał uwagi na efekty przekazania takiej noty na rząd czy opinię publiczną w Niemczech i że celem sprawy reparacji było rozbudzenie społecznych emocji i  pogłębianie wewnętrznej polaryzacji politycznej w naszym państwie, z myślą o wygraniu następnych wyborów parlamentarnych. Taki właśnie pogląd w sondażach wyraziło wówczas 68% polskiego społeczeństwa.

Pański oryginalny raport i rachunek, jak i dalsza dyskusja na ten temat z narodem niemieckim, mógł był być punktem zwrotnym w zagojeniu tej powojennej traumy w społeczeństwie polskim. Tymczasem stał się powodem do pogłębienia jej przez upolitycznienie krzywdy narodowej.

Wiadomo, że przy najlepszej woli, ani Niemcy, ani żaden inny kraj, nie byłyby w stanie zapłacić teraz takiej sumy. Ale przez dialog można było uzyskać deklarację o naturze moralnej zapowiadającej jakąś formę potencjalnych dalszych reparacji w przyszłości. Nie może teraz nastąpić taki dialog w tej sprawie z Niemcami, jeżeli rząd Polski sam nie podejmuje dialogu, a tylko prowadzi politykę deklaratywną. To podejście uniemożliwia nawet wstępne kroki dialogu na temat reparacji kulturalnych.

Dlatego proponowałbym aby rząd Polski odłożył na przyszłość dalsze noty dyplomatyczne i politykę megafonową w  sprawie reparacji, przekazując inicjatywę w tej sprawie Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Instytutowi Pamięci Narodowej. Zamiast tego powinien podjąć zasadnicze kroki w wsparciu tych polityków i mediów niemieckich którzy mają zamiar ofiarować Ukrainie pełnego wsparcia politycznego i militarnego.

Słusznie trzeba docenić i uszanować niewyczerpane wciąż po 75 latach poczucie niespłaconego długu za cierpienia narodu polskiego w okresie wojennym, ale nie może to być powodem aby historyczne tragedie miały dyktować kierunek przyszłej polskiej polityki zagranicznej która byłaby nie zgodna z polską racją stanu.

Łączę wyrazy poważania

Wiktor Moszczyński

 

 

Wednesday, 8 February 2023

Historia powstania Stowarzyszenia Przyjaciół Polskich Weteranów

 

                        

Genezą Stowarzyszenia Przyjaciół Polskich Weteranów był zjazd 15 aktywnych wówczas Zarządów Kół Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii (SPK WB), zwołany 21 lipca 2012 roku w Leicester. Prezesi i członkowie omawianych 15 kół kategorycznie zaprotestowali przeciwko  planowanej likwidacji starego Stowarzyszenia przez ówczesnego Zarządu głównego SPK WB w Londynie. Plan zamknięcia powstał 2 lata wcześniej na Walnym Zjeździe SPK WB, który przeprowadził  uchwałę o rozwiązaniu wszystkich Kół SPK i zawłaszczeniu ich majątku z kąt bankowych i depozytów. Niektóre Koła były bogate bo mieściły się we własnym Domu Kombatanta i prowadziły swoją działalność gospodarczą. Po likwidacji ich Koła i sprzedaży Domów fundusze miały być przekazane bezpośrednio do działu gospodarczego Polish ExCombatants Association in Great Britain Trust Fund (po polsku znaną jako Fundacja SPK WB), mieszcząca się w polskim Londynie.

Niepoprawność decyzji Walnego Zjazdu WB, zatwierdzającego uchwałę likwidacji SPK i sprzedaży Domów Kombatanta, polegała na tym że użyto głosy nieistniejących już Kół SPK ażeby przegłosować istniejące. Według uczestników, środowiska które wciąż chciały działać dla dobra swoich zrzeszonych oddanych działaczy przegrały jednym tylko głosem.

Organizatorzy Zjazdu w Leicester przygotowali równolegle petycję składającą się z 873 indywidualnych podpisów, czyli 63% działających członków ówczesnego SPK WB, domagając się zwołania Nadzwyczajnego Walnego Zjazdu SPK WB, na którym pragnęli złożyć wniosek o wotum nieufności Zarządowi Głównemu SPK WB. Władze główne SPK WB nie przyjęli tej petycji. Natomiast pod przykrywką zebrania roboczego w październiku roku 2012, Zarząd Główny przeprowadził ostateczną uchwałę o likwidacji zasłużonej kombatanckiej organizacji, która od roku 1946 masowo reprezentowała byłych Żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, ich rodzin i sympatyków. Koła niezależne nie brały udziału w wyżej wymienionym zebraniu.

Pomimo utraty i braku funduszy niezależne Koła SPK zdecydowały ukonstytuować się jako niezależna organizacja będąca kontynuacją pamięci o historii Polskich Sił Zbrojnych.

15 maja 2013 w Companies House została zarejestrowana nowa organizacja, jeszcze wtedy pod roboczą nazwą SPK Limited, która później przekształcona została w obecną organizację Stowarzyszenie  Przyjaciół Polskich Weteranów. Następstwem rejestracji 13 lipca tego roku zwołany został Pierwszy Zjazd przyszłego SPPW, który przyjął tymczasową nazwę SPK Limited. Uchwalono na nim statut którego cele określono jako zespolenie wszystkich byłych członków kół SPK w dziedzinie ideowej, dotyczącej zachowania wiernej pamięci o weteranach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, i szerzenie, wśród Polaków i wszystkich innych narodowości, prawdy historycznej o wkładzie i chwalebnym udziale Polskich Sił Zbrojnych w ostatniej wojnie światowej. Przewodnim hasłem nowej organizacji był epitafium pod pomnikiem PSZ w Arboretum, „Będziemy ich pamiętać dzisiaj, jutro, na zawsze. Oni umierali w służbie swego Kraju, będziemy pamiętać!” Prezesem Honorowym organizacji został major (później płk) Otton Hulacki, zesłaniec i uczestnik Bitwy pod Monte Cassino. Wielkim swoim osobistym doświadczeniem i dużym wachlarzu przeżyć wojennych, major Hulacki poparł inicjatywę niezależnych Kół SPK. Należy tu podkreślić, że Otton Hulacki przez szereg lat sprawował władzę w Zarządzie SPK WB, był przedstawicielem Zarządu Głównego. Jednak nie poparł uchwały o likwidacji SPK i przekazaniu całego ich majątku na Fundację SPK. W styczniu 2022 roku płk Otton Hulacki świętował setne urodziny.

Powstanie nowej organizacji, przyszłej SPPW, odbywało się w napiętej atmosferze obejmującej całe starsze polskie społeczeństwo w Anglii i Szkocji. Przy ognistych polemikach w prasie polonijnej i innych mediach opisywano często o dramatycznych wypadkach nie dopuszczenia sztandarów Kół SPPW do londyńskiego kościoła, i wykluczania byłych członków SPK z Domów Kombatanta czyli siedzib SPK, jak było w Glasgow, Leicester, Peterborough czy Bristol.

 

A w tym samym czasie poszczególne Koła nowej organizacji rozwijały swoją działalność. Organizowały co roku na swoich terenach Święta Żołnierza, Święta Odzyskania Niepodległości, uroczyste opłatki dla swoich członków i rodzin, wspomagały sobotnie szkoły i harcerstwo. Składały hołd ofiarom zbrodni katyńskiej i współpracowały z lokalnymi oddziałami Royal British Legion w pochodach na Remembrance Sunday. Często koła wspierały się nawzajem, organizując na przykład wspólne obchody katyńskie w Bristolu czy Cannock Chase (przy Kole w Wolverhampton), i wspólne obchody Święta Żołnierza w Bradford. Nowa organizacja została zaliczona jako organizacja kombatancka przez Urząd do Spraw Kombatantów i Ofiar Represji w Warszawie. W Londynie SPPW przez szereg lat stało się organizatorem udziału Polaków w corocznym przemarszu przed Cenotaf organizowanego przez Royal British Legion i ukazywało sie w programach BBC.

4go października 2014 odbył się kolejny Zjazd w Leicester obejmujący 25 delegatów z 14 kół , na którym zatwierdzono dotychczasową działalność Zarządu. Wybrano ponownie istniejące władze, które miały za zadanie dojść do porozumienia z Fundacją SPK w sprawie prawnej własności do użycia nazwy i logo SPK.

Wreszcie w 2016 roku doszło do sesji mediacyjnej, organizowanej przez brytyjskie Biuro Własności Intelektualnej (IPO), pomiędzy Fundacją SPK a Kołami niezależnymi używającymi wówczas jeszcze roboczą zarejestrowaną nazwę SPK Limited. Oficjalnie wtedy nasza organizacja przejęła nową nazwę Stowarzyszenie Przyjaciół Polskich Weteranów (SPPW), a po angielsku Friends of Polish Veterans Association i zatwierdziła tą decyzją na nadzwyczajnym Zebraniu w Londynie 27go lutego 2016. 

Pierwszy uroczysty Zjazd organizacji już pod stałą nową nazwą Stowarzyszenie Przyjaciół Polskich Weteranów miał miejsce w Luton 14 go października 2017 roku. Była na nim obecna przedstawicielka Urzędu do Spraw Kombatanckich i Osób Represjonowanych. W Zjeździe uczestniczyli delegaci reprezentujący 9 Kół SPPW. Przedstawiciele zarządów Kół potwierdzili dotychczasową działalność poszczególnych Kół na terenach w Anglii i Szkocji i uchwalili nowy statut SPPW zastępujący o podobnym słownictwie statutu SPK Limited. Zjazd upoważnił Zarząd SPPW do udziału w mediacji prawnej z Fundacją SPK tym razem w sprawie rozstrzygnięcia przyszłości sztandarów SPK przy poszczególnych Kołach.

W lipcu 2018 roku SPPW Southampton zaprojektowało przepiękne godło dla wszystkich Kół SPPW, który przyjęły to jako oficjalne logo organizacji. Jest ono w kształcie orła białego na tle białoczerwonej tarczy opartej o dwie szable.

W listopadzie tego roku koła SPPW złożyły stare organizacyjne sztandary SPK w Instytucie Polskim i muzeum im. Gen Sikorskiego. Po przekazaniu starych sztandarów Zarządy Kół SPPW indywidualnie składały zamówienia w Polsce na wykonanie nowych sztandarów z nowym godłem SPPW i nazwą miejscowości w której działa Koło SPPW. W następnych miesiącach odbywały się poświęcenia sztandarów w różnych ośrodkach.

30 września 2020 roku, SPPW, w ramach oszczędności, wyrejestrowało się z Companies House i od tego dnia każde Koło pozostaje na własnym rozrachunku.

11 maja 2019 roku, w porozumieniu z Royal British Legion, Italy Star Association i Polish Heritage Society, koła SPPW wzięły czynny udział w organizowaniu 75 tej rocznicy czterech bitew o Monte Cassino w National Arboretum w Staffordshire. W tych obchodach uczestniczyli polscy weterani Drugiego Korpusu, łącznie z weteranami brytyjskimi, hinduskimi, francuskimi i innymi. Po głównych obchodach, Zarządy Kół Stowarzyszenia Przyjaciół Polskich Weteranów z Bradford, Oldham, Southampton, Manchester i Kirkcaldy złożyli wspólnie hołd ze swoimi nowymi sztandarami pod pomnikiem Polskich Sił Zbrojnych w Arboretum.  

Przez następne 2 lata działalność Kół była utrudniona przez pandemię Covid-19, ale większość Kół z czasem dopasowała sie do działalności zdalnej, opartej na najnowszej technologii informatycznej. Ale w świadomości że nie wszystkie Koła były zdolne do łączności w internecie, następny Walny Zjazd odłożono do roku 2022, kiedy groźba covidu-19 już znacznie zmalała. Drugi Walny Zjazd SPPW miał więc miejsce 14 maja 2022 w Luton. Obecni byli delegaci z 6-iu najbardziej czynnych Kół. Wyrażano poparcie dla zmagań Koła SPPW w Kirkcaldy w próbie zakupu Domu Polskiemu, w którym dotychczas urzędowali jeszcze od czasów gdy istniało tam Koło SPK. Zjazd wybrał nowego prezesa SPPW, kol.  Alicję Łapicką która zapowiedziała większe uaktywnienie Zarządu, możliwość wspólnych wycieczek i wprowadzenie strony internetowej dla krajowej organizacji SPPW.   

SPPW wkracza odważnie do następnej dekady swojej zaszczytnej działalności społecznej i wychowawczej na terenie Wielkiej Brytanii.

Wiktor Moszczyński                                                                         Krystyna Dereszewska

Prezes SPPW (przedtem SPK Limited) 2012-2022                     Skarbnik SPPW 2012-2022        


Dla nowej strony internetowej Stowarzyszenia Przyjaci Polskich Weteranow  08.02.2023