Artykul opublikowany w www.Londynek.net 8 listopada 2024
W ostatnim artykule w Londynku, Zarząd POSKu chwali się ze życie kulturalne w POSKu kwitnie i ze żadnego rozłamu nie ma. I rzeczywiście odbywają się różne wydarzenia kulturalne jak koncerty chopinowskie zgodnie ze stałą tradycją POSKu. Słuchacze mogli nacieszyć się słuchając wykwintnych dźwięków na nowym fortepianie Steinway, i nie musieli się martwić oriyginalną ceną £94,000 na ten zakup, którego termin na zwrot kosztów nabytku trudno przewidzieć. Co prawda szereg koncertów i wydarzeń na wiosnę tego roku, które miały święcić 60-lecie POSKu trzeba było odwołać w ostatniej chwili, a Bal 60-lecia odłożono z wiosny na wrzesień. Zdarza się. Zarząd chwali się ze sytuacja finansowa jest zdrowa, ale to nic dziwnego bo jeszcze poprzedni zarząd załatwił wreszcie przekaz £2mln ze sprzedaży domu na ulicy Frascati w Warszawie który teraz się procentuje. Właściwie szkoda tylko ze nie zainwestowano część tych funduszy na konieczne remonty w Sali Teatralnej i Sali Malinowej.
Ale sytuacja jest daleko od tego aby była zadowalająca. Prezes twierdzi w "Tygodniu Polskim" ze będzie "zarządzać i działać dynamicznie... Tak więc będą następować zmiany za zmianami". Ale wciąż, mimo tych zapowiedzi, mało wiemy o tych planach. Tragizm sytuacji w Polskim Ośrodku Społeczno-Kulturalnym leży w tym że w ostatnich latach Prezes, mimo że był wybrany już trzykrotnie, podejmuje wciąż decyzje po amatorsku samowolnie, i dlatego niestety nie umie ostatecznie dopasować tego co nazywa swoją „wizją” do świata realnego. Zapomina że celem kluczowym brytyjskiej organizacji charytatywnej jak POSK jest wspólne dobro, gdzie ogólna strategia i poszczególne decyzje podjęte są kolegialnie, przy współpracy z Zarządem, z Radą POSKu i ze szerszą publicznością, trzymając się przepisów Statutu na podstawie którego był wybrany.
Niestety rok obecny kończy się tym że pozostaje mu tylko kadłub swojego Zarządu, po straceniu więcej niż połowę jej członków. Tymczasem Komisja Rewizyjna nie chce mu przyznać absolutorium, a Rada uchwala wniosek w którym mówi że „Prezes nie nadaje się na Dyrektora POSK’u” (co jest równoznaczne z wotum nieufności). Tymczasem Prezes wciąż informuje mediom że „nie ma żadnego rozłamu”. Co tu się dzieje?
W wypadku Zarządu dymisje i rezygnacje niezależnie myślących dyrektorów postępowały w dramatycznych okolicznościach. Na przykład, jeden dyrektor był usunięty w czasie pobytu w szpitalu, jeden w czasie pobytu w Polsce, dwóch nie dopuszczono do decydującego zebrania zarządu bo Prezes zawłaszczył wszystkie klucze do biura POSKu. Ostatnio jeden Dyrektor musiał zrezygnować bo sprofanował afisz wyborczy kontrkandydata Marcina Kalinowskiego, zamalowując mu wąsy i dodając znaczące słowo "Adolf". Tymczasem przez dwa lata Prezes występował też jako swój własny Skarbnik, tak że nie było oddzielnej kontroli nad wydatkami, a w ostatnich miesiącach Prezes również przejął rolę dyrektora od kultury, bhp i opieki społecznej. Taki monopol władzy jest sprzeczny z Charity Act 2011.
Radę POSKu też traktował jako zło konieczne, nie przekazywał kluczowych informacji finansowych i nie dopuszczał do uchwalenia niewygodnych dla niego wniosków. Protokoły były przygotowane niechlujnie, a Rada wciąż czeka na ostatnie dwa protokoły. Następowały sceny surrealistyczne gdzie członkowie Rady opuszczali masowo salę obrad protestując przeciw jego decyzjom nie przyjęcia ich wniosków do głosowania, a gdy wybrani delegaci Rady POSKu zgłaszali się do Biura POSKu aby sprawdzić zamówioną dokumentację, Prezes poinformował ich przez domofon że ich nie wpuści, po czym po cichu wymknął się z budynku. Gdy Rada powołała, zgodnie ze Statutem, zebranie z wnioskiem o wotum nieufności, Prezes nie przybył na zebranie i nie uznał ważności tego zebrania. Na radzie 2 listopada znów nie przyjął pod głosowanie wniosek domagający zatwierdzenie protokołu z zebrania wrześniowego na który nie przybył.
Komisja Rewizyjna też czuła się zmuszona złożyć raport do Walnego Zebrania że członkowie nie dostawali żadnych sprawozdań finansowych i wyjaśnień co do decyzji Zarządu i mocno krytykowala inne decyzje Prezesa..
W tej atmosferze napięcia i podejrzliwości Prezes podejmował cały szereg szkodliwych decyzji. Dał na przykład 6 miesięczne wymówienie restauracji Łowiczanka z którą POSK współpracuje przez 38 lat, po tym jak przez niemal 2 lata nie odpowiadał na jej plany unowocześnienia restauracji i popularnej Cafe Maya. Dopiero dowiedzieliśmy się w ostatnich tygodniach że jego intencją jest wprowadzenie szeregu konkurujących restauracji w jednym budynku i że marzą się jemu gwiazdki Michelina. Przez dwa lata trzymał to w tajemnicy, a teraz czeka POSK bardzo niebezpieczna rozprawa sądowa i potencjalna utrata dochodu z restauracji na nieokreślony czas, a POSK może być bez funkcjonującej restauracji na Święta i Nowy Rok.
Równie pochopna jest jego decyzja wymówienia wynajmu dla 48-letniego POSKlubu, spowodowane nałożeniem zbyt wysokiego czynszu. Też nie znany jest powód zamknięcia, bez deklarowanego planu na przyszłość.
Innym przykładem jest remont Sali Malinowej. Prezes zwlekał przez szereg lat z przygotowaniem specyfikacji i budżetu mimo nalegań Rady i mimo zdobycia odpowiednich funduszy na ten cel przez poprzedni Zarząd. W końcu rozpoczął pracę w lecie br. ale bez specyfikacji, i bez przetargu, choć wysoki koszt projektu tego prawnie i statutowo wymagał. Prezes rozdzielił prace na cztery małe kontrakty, każdy poniżej £25,000, zapraszając kontrahenta do przygotowania własnej specyfikacji. Skutek był taki że klimatyzacja nie chłodziła sali, nagłośnienie nie działało, ekran na nadawał się na wizualne prezentacje, barek na Sali nie mial wody, nie ma schodków do podium, a nowa podłoga była za słaba, tak że pierwsi klienci brytyjscy tej sali, Chiswick Arts i Addison Singers, odmówili dalszego użycia jej. Mimo tego Prezes chwalił się wielkim sukcesem „nowoczesnej sali na XXI wiek”.
Z wielkim entuzjazmem Prezes ogłosił wprowadzenie okablowania w różnych salach POSKu aby wprowadzic tzw. "hybrydyzacje". To nieco chybiony pomysł, nie zatwierdzony przez marketing, aby wszelkie występy artystyczne w POSKu mogłyby byc nagrane dla publiczności nie przybywającej do POSKu. Mimo tego kable nie są jeszcze podłączone do sieci, a prace wykonała firma której główny dyrektor był członkiem Rady, a obecnie jest nawet Dyrektorem POSKu, wbrew przepisom statutowych w tej sprawie.
Również na kluczowy remont czeka od szeregu lat widownia w Sali Teatralnej.
Kluczową częścią „wizji” Prezesa był muzeum, najpierw wirtualny, a następnie fizyczny. Wirtualny muzeum ograniczył się do strony internetowej pod nazwą Anglo-Polish Cultural Exchange, prowadzonej z wielkim rozmachem przez wysoko płatną kierowniczkę która pod tym szyldem organizowała wystawy i konferencje, nie zawsze na terenie POSKu. Z tego POSK miał słabe korzyści reklamowe. Ostatnio, kontakt z tą osobą został tajemniczo zerwany, i trudno dopatrzyć jakie były ostatecznie korzyści z tej współpracy, mimo kosztów przekraczających £100,000.
W wypadku trzech zaplanowanych muzeów fizycznych, okazało się że w tajemnicy przed Radą i nawet członkami Zarządu, Prezes realizował długoletni plan opróżnienia wystarczającej ilość sal aby to zrealizować. Już przeszło rok trzymał pusto pomieszczenie po firmie Kasa UK, odrzucając propozycje wynajmu zainteresowanym klientom, i obecnie szuka na ten cel możliwość przeniesienia księgarni PMS do frontowej auli. Trzeba pamiętać że taki POSKowy muzeum nie płaciłby żadnego czynszu, i znów zmniejszyłby przychody dla POSKu.
Mimo tych wyraźnych niedociągnięć Prezes wyraża zadowolenie ze swojej działalności i wmawia wszystkim że po swoim wyborze ożywił POSK i że przywrócił POSKowi prestiż jako placówka polskości w Londynie. Można przyznać że ożywił nieco członkostwo POSKu wśród nowej polonii, ale POSK zawsze miał dobrą renomę wśród zwiedzających Polaków z Polski i w brytyjskim społeczeństwie. Przyjeżdżali tu polscy i brytyjscy premierzy, ministrowie, członkowie rodziny królewskiej, słynni artyści, a szczególnie popularne było kino polskie które obecny zarząd zaniechał. Poziom artystyczny występów nie jest wcale większy niż za czasów jego poprzedników, jak mylnie twierdzi Prezes. Jest prawdą że prezesurę dr Laskiewicza poprzedził okres pandemii. W tym okresie oczywiście drastycznie zmniejszył się użytek budynku, i to mogło dać wrażenie że nowy prezes rzeczywicie ożywił życie artystyczne i towarzyskie w budynku.
Najbardziej szokująca była decyzja wprowadzenia zmiany w Statucie która złagodziła przepisy broniące POSK przed wyzyskiem finansowym dla potencjalnych kontrahentów którzy byliby również członkami Rady. Obecny Artykuł 6(3) nie zezwala na to by członek Zarządu czy Rady, czy nawet osoba mającą związek z członkiem Rady, mógliby korzystać ze sprzedaży towaru lub usług POSKowi, a Artykuł 6(5) zezwala osobę mającą podobny związek do korzyści materialnej tylko w wypadku specjalnej uchwały Rady. Na Walnym Zebraniu Zarząd dr Laskiewicza przedstawił wniosek zezwalający na to by wybrany członek Rady mógł również korzystać z zawarcia umowy o sprzedaż towaru czy usługi jeżeli warunki umowy są przedstawione Radzie i wyjaśniono by innym członkom Rady że byłoby to w najlepszym interesie dla POSKu. Gdzie poprzednio była tylko mała szparka możliwości udzielenia płatnej usługi, przy nowym artykule ta szparka zamienia się potencjalnie w bramę wjazdową dla biznesu. Groziłaby nam już nowa Rada, nie społeczników, ale kolesiów po fachu.
Taka propozycja, jak i poprzednie przykłady działania, potwierdzają tylko że dr Laskiewicz nie rozumie, czy nie chce rozumieć, że praca w organizacji charytatywnej wymaga decyzji zespołowej, że rola Prezesa powinna tylko być tylko nadzorcza nad pracą członków zarządu, i że nie może tylko rządzić jednostka wykonująca plan trzymany w tajemnicy przed Radą. Musi być też wyraźny podział między pracą wolontaryjną członków Zarządu czy Rady, a komercyjną stroną działalności POSKu. Obawiam się że obecny Prezes, i pozostali członkowie jego Zarządu, nie są w stanie dostosować się do kluczowych zasad które Charity Commission wymagałoby od władz organizacji charytatywnej jak POSK. Zachowują się jakby pod wrażeniem że polski charakter tej instytucji zwalnia ich od trzymania się zasad brytyjskiego prawa zawartego w Charity Act 2011, gdzie ma ich obowiązywać kolegialność, przejrzystość informacji, i brak konfliktu interesów.
Jawnym przykładem jakby polskiego elementu tego nadużycia jest sposób przeprowadzenia wyborów na Walnym Zjeździe w którym Prezes i jego najbliżsi współpracownicy wykorzystują każdego nowego członka POSKu zapisanego w czasie szkoleń dla pracowników technicznych prowadzonych przez dr Laskiewicza. Tu każdy nowy członek jest od razu zachęcany do podpisania głosu proxy. Po zbiorze takiego żniwa kartek wyborczych prezes jest zapewniony swojej re-elekcji i jest w praktyce wolny do dalszego wykonywania swojego programu, niezależnie czy większość aktywnych członków POSKu tego życzy, czy nie. Ma to też ten korumpujący efekt że inni członkowie dołączają się do tego corocznego wyścigu o mandaty proxy, co daje każdemu kolejnemu Walnemu Zebraniu charakter konfrontacyjny a nie spójny. W innych organizacjach charytatywnych głosy proxy przekazane są tylko do przewodniczącego zebrania z wyraźnymi instrukcjami na co ma głosować.
Wydaje się że zmiana w kierownictwie na walnym Zebraniu 9 listopada br. jest dopiero pierwszym krokiem aby wyzwolić organizację od tych wypaczeń. Patrząc na ulotkę wyborczą kontrkandydata Marcina Kalinowskiego widać że „zaufanie i współpraca” jest jednym z jego głównych haseł. „POSK..to Wy .” Młodszy przedstawiciel nowej Polonii, przedsiębiorca doświadczony w zarządzaniu, przez dwie kadencje p. Kalinowski pełnił funkcję dyrektora POSKu od spraw domu, i jest gotowy do współpracy z osobami ze świata kultury i szkolnictwa. Byłby przynajmniej otwarty na nowe propozycje potrzebnych zmian w statucie i w metodach zarządzania aby były zgodne z wymogami prawodawstwa charytatywnego. Byłby tez pierwszym Prezesem POSKu z nowej polonii.
To prawda że grozi obecnie konstytucyjny rozłam w POSKu, ale przy odpowiednim wyniku wyborów są wszelkie znaki że POSK odżyje cały i zdrowy.
Wiktor Moszczynski
Czlonek Rady POSKu
Wiktor Moszczyński