Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Sunday, 16 December 2012
PPS – Sumienie demokratycznej Polski
Kiedy bylem jeszcze małym dzieckiem rodzice nie bardzo mieli komu mnie zostawić i brali mnie na zebrania PPSu. Siedziałem cichutko gdzieś z boku kolorując książki kredkami. Zebrania zwykle odbywały się w aulach czy dużych salach pod czerwonymi sztandarami i wielkimi transparentami. Przypominam sobie wypucowaną twarz Jana Kwapińskiego, białą brodę i smutny wyraz twarzy Tomasza Arciszewskiego, czar i złośliwy humor Zygmunta Zaremby. Spoglądały na uczestnikόw ze ściany portrety Daszyńskiego, Pużaka i Niedziałkowskiego, a pόzniej (po jego śmierci) Arciszewskiego. Odśpiewywano na początku z wielką werwą „Krew naszą długo leją katy” do muzyki „Czerwonego sztandaru”, wszyscy mόwcy zwracali do siebie nawzajem jako „Towarzysze”, mowy były często płomienne i wykrzykiwane od początku do końca i kończyły się często hasłami „Niech żyje Polska! Niech Żyje PPS”. Atmosfera była zazwyczaj podgorączkowa a padały wzajemne oskarżenia o „zdradzie polskiej klasy robotniczej”. Parokrotnie dochodziło nawet do rękoczynόw choć na szczęście nie przy mnie. Pamiętam jak wspόłpracę komunistόw i kapitalistόw niemieckich określano jako „bicz na polskiego robotnika” a młodszych działaczy partyjnych krytykowano za opieszałość w zdobyciu nowych członkόw bo „w żyłach zamiast krwi płynie coca cola”. Spotkania te kończyły się zawsze hymnem narodowym. Dla gości z innych anty-komunistycznych ugrupowań emigracyjnych, jak i dla mnie, było tu dużo egzotyki w tej retoryce o walce klas połączonej z walką o niepodległość i wolność.
Ale ktoregoś dnia, jak miałem już chyba 10 lat, to miałem dość takiej sesji wzrastających wrzaskόw i oskarżeń. Ku zdumieniu ojca podniosłem dwa paluszki do gόry a zaintrygowany przewodniczący, Artur Szewczyk, udzielił mi głosu. „Przestańcie się wreszcie kłόcić,” zawołałem i usiadłem zawstydzony własnym głosem; ale cała sala ryknęła śmiechem. Oczywiście nie bałem się tych krzyczących panόw bo znałem ich osobiście; byli to wspaniali ludzie, często prości w obyczajach pochodzący z rodzin robotniczych, ale ze wspaniałą kartą wojenną, sumienni i patriotyczni.
27 listopada Muzeum Historii Polskiej w Warszawie przyjęło propozycję Anny Młynik i Wandy Kości zorganizowania sympozjum na temat Lidii Ciołkoszowej, znanej humanistki i działaczki przedwojennej i zagranicznej Polskiej Partii Socjalistycznej. Była to 10a rocznica śmierci Pani Lidii ktόrą określono jako „sumienie PPSu”. Pokazano film zawierający wywiad z nią o karierze politycznej i kulturalnej jej i jej męża Adama Ciołkosza. W panelu dyskusyjnym uczestniczyli razem ze mną profesor Zdzisław Najder, historyk Andrzej Friszke i młody profesor z KULu. Sala była pełna.
Opisując bogaty życiorys pani Ciołkoszowej,zastawiano się dlaczego, w odrόżnieniu od PSLu, PPS nie mogła znaleść gruntu do masowej działalności organizacyjnej po roku 1990. Temat rzeczywiście ciekawy, tymbardziej że uważam że wartości społeczne i kulturalne tego historycznego stronnictwa zatryumfowały w Trzeciej Rzeczpospolitej, mimo że program gospodarczy PPS byłby już teraz anachronizmem.
Nie widzę w tym nic dziwnego dlatego że PPS pierwszy zainicjował hasło niepodległej Polski w swoim założeniu. To PPS, poza swoim radykalnym programem gospodarczym i przywiązaniem do myśli niepodległościowej, był rόwnież kolebką wartości liberalnych, tolerancyjnych, świeckich, opartych na poszanowaniu człowieka, praw mniejszości narodowych, praw kobiet, ochrony środowiska i nieustającej przynależności do cnόt demokratycznych. I chyba żaden inny ruch polityczny w przedwojennej Polsce mόgł szczycić się wiernością wszystkim tym zasadom. A rόwnież jej patriotyzm szedł rόwnoznacznie z internacjoalizmem bo działacze PPS bez problemu występowali na zjazdach międzynarodowych i mogli z rόwną odwagą występować w obronie praw Żydόw czy Ukraincόw. W obec kryzysu wywołanym wyborem Narutowicza na prezydenta przedewszystkiem robotnicy z PPSu stanęli w obronie Prezydenta a po jego zamordowaniu przeciwstaili się skutecznie wywołaniu wojny domowej przez piłsudczykόw. Bataliony robotnicze PPSu organizowały hufce pracy do obrony Warszawy w roku 1920 i 1939. Wśrόd więzniόw brzeskich przeważała ilościowo grupa z PPS. W obronie Sejmu przeciw dyktaturze Piłsudskiego najgłośniej występowało PPS z marszałkiem Sejmu Daszyńskim na czele. Przeciw haniebnemu „numerus clausus” na ławkach uniwesyteckich najgłośniej solidaryzowała się ze studentami żydowskiemi młodzież socjalistyczna. Przeciw potencjalnemu sojuszowi Becka z Hitlerem najgłośniej występował PPS, a przeciw popularnemu frontowi z komunistami też sprzeciwiała się PPS. W pierwszej połowie XX wieku PPS było faktycznie sumieniem demokratycznej Polski.
I to się uzewnętrzniło w czasie Drugiej Wojny Światowej kiedy działacze PPS-WRN odgrywali pierwszoplanową rolę w cywilnym podziemiu walczącym z okupantem jak rόwnież w emigracyjnym rządzie i Radzie Narodowej. Po wojnie część PPS ktόra została w kraju została poddana czystkom i prześladowaniu a potem jej kadłub wcielony przymusowo przez Cyrankiewicza do PZPRu. Natomiast na emigracji PPS zorganizowała się w okόł tradycyjnych przywόdcόw, przy pomocy młodszych zdemobilizowanych żołnierzy i robotnikόw polskich we Francji i Belgii. Poprzez Związek Rzemieślnikόw i Robotnikόw mieli dobry dostęp do brytyjskiego TUC i do związkόw FO we Francji i FGTB w Belgii jak i szereg międzynarodowych organizacji związkowych. Kontynuowali swoją działalność międzynarodową w organizajach jak Druga Międzynarodόwka i jej młodzieżowy odłam IUSY. Niestety natura polityki emigracyjnej prowadziła do rozłamόw węwnatrz PPSu, ktόre odzwierciedlały rozłamy całej emigracji politycznej. Przy braku odpowiedniej busoli w postaci masowego członkostwa, czy kontaktόw w kraju, takie podziały w organizacjach oderwanych od swoich korzeni mieszają rόżnice ideologiczne i taktyczne z atakami personalnymi. Dopiero w latach 80ych nastąpiło pojednanie tych grup i przybyło do PPSu nieco świeżej krwi z młodzieży posolidarnościowej z kraju i był to twόrczy okres opracowania nowych programόw politycznych i gospodarczych dla przyszłej Polski.
Gdy nastąpił już ostateczny upadek PRLu, PPSowcy na emigracji z Lidią Ciołkosz i Stanisławem Wąsikiem byli już w jednym scalonym pogodzonym obozie gotowym do szukania rozwiązań z działaczami w Polsce. Wśrόd tej drugiej grupy byli i członkowie KORu (jak Jan Jόzef Lipski), grupy lewackie i trockistowskie, niezależni działacze PZPRu i byli PPSowcy z obozu Osόbki-Morawskiego. Niestety nazwa PPS nie przetrwała w nowych warunkach Polski w czasie transformacji i wykorzystana została przez ruchy marginesowe. PPS nie miało bezpośrednich spakdobiercόw w formie prawnej, organizacyjnej ani nawet ideowej, mimo ukłonόw wobec jej historii ze strony Uniii Pracy i zdawkowo ze strony SLD.
Dlaczego? Myślę że były dwa powody. Przed wojną siła PPSu leżała w rosnącej świadomości społecznej i klasowej robotnikόw ktόrzy byli rosnącą siłą przy industrializacji Polski. Lecz po roku 1990 świadomość społeczna polskich robotnikόw nie była już oparta na solidarności klas jak przed wojną. Bardziej opierała się ale na solidarności narodowej i katolickiej a gdy pierwsze lata wolności roztrwoniły optymizm i bezinteresowność poprzedniego masowego ruchu oporu, narodził się populistyczny ruch rozszczeniowy nie tylko anty-rynkowy ale rόwnież anty-intelektualny, w odrόżnieniu od przedwojennego PPSu.
A drugim powodem był plan Balcerowicza. Zamiast łagodnego przeistoczenia się uspołecznionej gospodarki w gospodarkę mieszaną, z dużą namiastką wyidealizowanych rad pracowniczych i ruchu spόłdzielczości przewidzianej przez programowcόw PPSu, nastąpił gwałtowny skok w lodowatą wodę rekinowatego kapitalizmu w oparciu o wielkie państwowe przedsiębiorstwa sprywatyzowane przy pomocy elit postkomunistycznych. Dla programu gospodarczego PPSu już nie było tu miejsca.
Za to spadkobiercami przedwojennego i emigracyjnego PPSu są wszystkie ruchy postępowe w Polsce, walczące o prawa człowieka, o ekologię, o prawa kobiet, o reformy służby zdrowia, o walkę z obskuratyzmem i reakcyjnym nacjonalizmem, o walkę z raszizmem. Myśle ze tradycje PPSu nie powinny być wymazywane z historii Polski ktόrej uczą w szkole. Nie powinno się usuwać nazwy ulic zwane po autentycznym bohaterach PPSu z roku 1905 tylko dlatego że byli socjalistami. Mamy już w Warsawie pomniki przywόdcόw wszystkich stronnictw przedwojennych – Piłsudskiego, Witosa, Paderewskiego, Dmowskiego, Korfantego, bo wszyscy coś wnieśli do rozwoju niepodległej i demokratycznej Polski. Czy nie czas już na pomnik Daszyńskiego czy Pużaka, czy pomnik poświęcony całej Polskiej Partii Socjalistycznej? A może coś na ulicy Wareckiej przy starej siedzibie „Robotnika”? Jak nie ma teraz takiego bezpośredniego dedykowanego stronnictwa to niech wszystkie nowoczesne stronnictwa demokratyczne w tym kraju włączą się wspόlnie w ten projekt razem z odpowiednimi organizacjami kulturalnymi bo wszystkie te organizacje zawdzięczają PPSowi swoje wartości i swoje istnienie.
Wiktor Moszczyński 14 grudzień 2012 „Dziennik Polski”
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment