Tuesday, 22 January 2013

Kolejny Przykład w Dziejach Głupoty Polskiej

Parę dni temu ranne wiadomości BBC1 zawierały reportaż z Moskwy o muzeum w Zbrojowni ktόra znajduje się na Kremlu. Pokazywano piękne ornaty, zbroje, korony carskie (między innymi historyczna czapka Monomacha), szaty koronacyjne, imperialne trony i karoce. Zwrόciłem uwagę na przepyszną karocę podarowaną w roku 1603 Carowi Borysowi Godunowowi przez krόla angielskiego Jakuba I. Karoseria, ubrana w przepyszny czerwony damask, wykończona była u dołu złotymi płaskorzeźbami wykazującymi walki chrześcijan z muzułmanami i z zaprzęgiem udekorowanym rzeźbami modlących się świętych. Mimo swoich szerokich rozmiarόw karoca wydawała się bardzo niepraktyczna. Karoseria zawieszona była na skόrzanych pasach bez sprężyn i bez możliwości zakręcania, posiadała tylko miejsce dla dwuch pasażerόw i nie było w ogόle miejsca dla woźnicy, ktόry musiał albo siedzić na jednym z koni albo biec przy powozie. Ale nie to mnie wprowadziło w zadumę. Zastanawiałem dlaczego ten normalnie skąpy szkocki monarcha, ktόry zasiadł zaledwie dwa lata wcześniej na tronie angielskim, pozwolił sobie na taki wymowny gest wobec egzotycznego państwa na peryferiach chrześcijaństwa, rządzonego z resztą przez uzurpatora. Dlaczego na przykład nie podarował coś podobnego krόlowi polskiemu ktόry w końcu był władcą potężniejszego państwa ze znakomitym wojskiem, dostarczającego Anglii między innymi zboże i drewno na flotę obronną i dającego schronisko angielskim kupcom w portach bałtyckich. Niby gest przyjaźni wobec Moskwy był zwrόcony w stronę wspόlnej walki z Islamem, lecz Jakubowi wcale tak nie zależało na wojnę z Turcją. Jeżeli gest angielski był skierowany przeciw komuś, to już raczej przeciw Polsce. Dlaczego? Przeciw Polsce? Oczywiście wiadomo dlaczego Moskwa bała się Polski. Ale Anglia? Właśnie Anglia kończyła 15-letnia wojnę z Hiszpanią. W czasie tego długiego konfliktu jej licencjowani piraci jak Francis Drake atakowali na każdym kroku, niczym niemieckie „U-booty”, okręty wojenne i handlowe Hiszpanii i jej sojusznikόw. Natomiast najpierw Stefan Batory, a potem jeszcze bardziej Zygmunt Waza, traktowali Hiszpanię jako sojusznika. Batory był skłόcony z Gdańskiem i wspierającą ją Ligą Hanzeatycką i Stanami Niderlandόw co przybliżało go do wsparcia głόwnego wroga Holendrόw, Filipa Hiszpańskiego, ktόry mόgł trzymać w ryzach swoich biedniejszych kuzynόw we Wiedniu, rywali Stefana o tron polski, i wspierać finansowo jego wyprawy na Moskwę. Stefan nawet wstrzymał dostawy zboża do Anglii i proponował pomoc materialną i wojskową Wielkiej Armadzie Hiszpańskiej. Wszystko to miało swoją logikę gdyż angielskie okręty atakowały polskie statki. W wypadku Zygmunta nie było już żadnej logiki, a tylko interes rodowy i rosnący wpływ kontrreformacji. Zygmunt skonfiskował angielskie statki w Gdańsku i Elblągu i użył je w swojej daremnej prόbie odzyskania tronu szwedzkiego. Anglicy i Holendrzy, protestanckie państwa w śmiertelnej walce z katolickim Filipem, nie omieszkali traktować polskie statki jako inne niż wrogie. Konfiskowali ich towar i nie raz topili. Zygmunt wysłał swojego sekretarza Pawła Działyńskiego do Holandii i Londynu aby użyć podchodu dyplomatycznego. W Holandii Działyński wywołał oburzenie tłumacząc Holendrom że powinni zaprzestać swόj bunt i uznać znowu zwierzchnictwo krόla hiszpańskiego a na dworze Elżbiety Pierwszej wywołal niemały nietakt odczytując publicznie list ktόry pouczał dumną Elżbietę aby zachowała się godnie i przestała atakować polskie statki bo inaczej powtόrzy wstrzymanie surowcόw do Anglii. Elżbieta palnęła mowę po łacinie pełną swojego oburzenia na Polskę i jej młodego krόla „tylko z wyboru”, choć trzeba przyznać że po cichu Anglicy zaprzestali dalsze ataki na polską żeglugę. Natomiast zdolności dyplomatyczne Działyńskiego stały się pośmiewiskiem Europy i symbolem amatorszczyzny zarządzenia naszym krajem. Przez swoją przewlekłą wojnę dynastyczną ze Szwecją i zbrojną interwencję w Rosji, Polska była widziana w Anglii jako część agresywnego sojuszu kontrreformacji, obejmującej Hiszpanię, Cesarstwo Austriackie i Papieża, wiecznie podważające prawo protestanckiego krόla do tronu Anglii. Zaledwie dwa lata pόźniej katolicki „terorysta” Guy Fawkes niemal wysadził w powietrze krόla i cały parlament, tak że powodu do miłości do Rzymu i jej polskich sojusznikόw ani Jakub ani Anglia nie miała. Lecz jego stosunek do Anglii był tylko częścią aktόw niewierności i głupoty ktόrymi uparty i podejrzliwy krόl Zygmunt, dumnie teraz stojący na kolumnie na Placu Zamkowym, zasypał Rzeczpospolitę Polską w czase swego długiego (niestety) panowania. Już od początku parł do uzyskania tronu luterańskiej Szwecji po śmierci swojego ojca i widać było że nawet w roku swojej koronacji kierował się myślą przekazania tronu polskiego komuś z rodziny Habsburgόw o ile poprą go w sukcesji szwedzkiej. W ogόle miał wobec austriackiej dynastii poczucie poddańskie wynikające nieco ze swojego kopleksu pochodzenia z rodziny Wazόw, a więc w oczach Europy, tylko parweniuszόw krόlewskich. Dlatego mu tak zależało na ślubie z księżniczką habsburżanką, a gdy umarła jedna pobrał się z jej siostrą. Od początku odrzucał Zygmunt wspόłpracę z mądrym kanclerzem Janem Zamoyskim, otaczał się doradcami duchownymi, a szczegόlnie jezuitami, ktόrych priorytety było rozszerzenie katolicyzmu i wpływόw Habsburgόw, a nie polska racja stanu. Gdy wysyłał pomoc militarną Cesarzowi na Śląsku nie szukał żadnej odpłaty za cenną pomoc i bronił Austrię ściągając na polską ziemie wojska szwedzkie w wojnie trwającej niemal 30 lat. Mimo zwycięstw militarnych nad Gustawem Adolfem nad Bałtykiem w ostatecznym traktacie pokojowym w Altmarku polska dyplomacja oddała Szwedom większość portόw pomorskich i w Inflantach. A najwięcej w swojej ślepej wierze zaprzepaścił Zygmunt w Rosji kiedy popierał kolejne inwazje carskich samozwańcόw i ich polskich poplecznikόw a na koniec, po zwycięstwie kłuszyńskim, mając szansę uzyskania czapki Monomacha dla swojego syna Władysława, gdyby ten ostatni był gotόw tylko przejść na prawosławie, wszystkie plany pokrzyżował domagając się korony moskiewskiej dla siebie i grożąc nawrόceniem Rosji siłą na wiarę katolicką. Doprowadziło to do pospolitego ruszenia ludu rosyjskiego ktόry wprowadził na tron fatalną dla nas dynastię Romanow, i spowodował wieczną nienawiśc i pogardę dla Polski, uzupełnioną rozbiorami a na koniec ustawieniem przez Putina daty poddania się znienawidzonej polskiej załogi na Kremlu w roku 1612 jako Święto Narodowe. Jest to jeszcze jeden rozdział w dziejach głupoty polskich władcόw ktόry groził ostatecznym podważaniem suwerenności Polski i do ktόrych można też zaliczyć testament Krzywoustego, sprowadzenie Krzyżakόw przez Konrada Mazowieckiego, hołd Pruski, sprzeniewierzenie kozaczyzny, przystąpienie Krόla Stanisława do Targowicy, Traktat Ryski i okupację Zaolzia. I dlatego ta karoca angielska znajduje się na Kremlu a nie na Zamku Warszawskim. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 25 styczen 2013

Monday, 7 January 2013

Kraj Oszołomόw

Roi się od nich wszędzie – w prasie, w telewizji, na wiecach, w internecie, na wykładach w uczelni, a szczegόlnie w Sejmie. „Oszołomy” są to osoby ktόre używają słowa po to any zamącić dyskusje, wyżyć się emocjonalnie i wzburzyć swoich słuchaczy. Tworzą tkankę sztucznego podniecienia ktόra zachwaszcza dizisiejszą politykę polską. Przpadkόw znamy wielu z ostatnich dwuch miesięcy. Prawicowy reżyszer Grzegorz Braun namawiał do rozsztrzelania dziennikarzy z „Gazety Wyborczej” i TVN; działacz PiSowski Artur Nicpoń domaga się referendum dotyczącym zabicia premiera Donalda Tuska; profesor socjologii Zdzisław Krasnodębski twierdzi w wywiadzie prasowym że „zwolennik PO nie może być przyzwoitym człowiekiem”; Ewa Stankiewicz, prezeska „Solidarnych 2010”, stwierdza że Smoleńsk nie był pierwszym zamachem na prezydenta Kaczyńskiego bo była „nieudana jeszcze wtedy prόba zabicia prezydnta Kaczyńskiego w Gruzji”; Janusz Korwin-Mikke wykpiwa paraolimipijczykόw, opowiadając się za kultem siły i sprawności i uważa że „rosnąca przeżywalność niemowląt jest niekorzystna dla narodu”. Ta nieracjonalna gburowatość nie występuje tylko na łamach PiSu czy skrajnej prawicy. Brauna grudniowy występ sprowokował Daniela Olbrychskiego do zagrożenia niecnego reżysera „pasem po gołej dupie” – też czysto emocjonalny wyskok. Janusz Palikot i Stefan Niesiołowski zachłystują się często wulgarnymi i prowokacyjnymi wybrykami wobec swoich prawicowych oponentόw. Nazywanie Jarosława Kaczyńskiego „chamem” może zadwolić jego krytykόw ale tylko rozgrzewa konflikt, nie oświetla go. Każdym z powyższych wypowiedzi zależało na tym aby zarazem zaszokować opinię publiczną i dać upust emocjom własnym i swoich przymierzeńcόw. „Ale im dołożyłem”, mόwi ta osoba potem z wielką satysfacjcą. Albo mόwią to jego zwolennicy, jakby naćpani agresją czy oryginalnością wypowiedzi. Na to rzadko można znaleść odpowiedź. Ale to dlatego że te słowa nie są częścią dialogu. Są monologiem, skonstruowanym aby zadziwić siebie i świat. Ale nie są po to by przekonać. Nie zawsze są wypowiadane w pasji; czasem są wynikiem cynicznej kalkulacji że język logiki czy umiaru nie trafi do społeczeństwa i że trzeba użyć mocniejszego określenia aby trafić na pierwsze szpalty prasy czy na wieczorny komunikat w telewizji. Określenie „oszołom” używano po raz pierwszy jeszcze za czasόw rządu Jana Olszewskiego w roku 1991. Używano go wόwczas wobec osobom dla ktόrych sprawa rozliczeń z PRLem nie skończyła się na zwycięstwie wyborczym Lecha Wałęsy i odejściu Jaruzelskiego i ktόra pchała sprawę lustracji i dekomunizacji w momencie kiedy όwczesne elity solidarnościowe gotowe były działać w oparciu o kompromis zawarty przy okrągłym stole. Opozycyjna starszyzna nie mogła pojąć jak inni działacze mogli traktować ten ciężko przez nich uzyskany kompromis jako hańbiący. Tych ktόrych nie mogli przekonać nazwali po prostu „oszołami” a gdy ci sami „oszołomi” zawładnęli gabinetem Olszewskiego udało się, przy pomocy prezydenta Wałęsy, obalić go przez wotum nieufności w Sejmie. „Oszołomy” mieli rację że stan polityczny i gospodarczy Polski nie był zadawalający. Dawni sędziowie PRLowscy wciąż pełnili swoje funkcje, dużo aparatczykόw przeistoczyło się w nową eks-czerwoną klasę przedsiębiorcόw i właścicieli sprywatyzowanych firm a wielu byłych wspόlpracownikόw UB tkwiło na starych wpływowych stanowiskach administracyjnych bez rozliczenia się z przeszłością. Problem leżał w tym że mechanizmy lustracji zaproponowane przez Olszewskiego i jego ministra spraw wewnętrznych, Antoniego Macierewicza, były oparte głόwnie na starych donosach. W zasadzie każda osoba wskazana przez odtajnione kartoteki UB jako agent traktowana jest publicznie jako „winna” dopόki się nie oczyści w sądzie. Wśrόd innych oskarżono natychmiast wrogόw politycznych Olszewskiego, jak na przykład Wiesława Chrzanowskiego, marszałka Sejmu, czy ministra spraw zagranicznych, Krzysztofa Skubiszewskiego. Niestety te komunistyczne metody oskarżenia zniweczyły cały sens lustracji anty-komunistycznej. Dlatego rozwόj Trzeciej Rzeczypospolitej postępował przez następne 12 lat bez skompromitowanej przez Olszewskiego lustracji i bez opanowania elit post-komunistycznych na szczytach gospodarki państwa a ostatecznie nawet we władzach państwowych. „Oszołom” był wόwczas słowem potępienia ze strony liberalnych elit wobec nieprzejednanym anty-komunistom i fundamentalistom katolickim ktόrych nie rozumieli. Nie rozumieli ich żarliwości i ich uprzedzeń. Traktowali ich jako parobkόw parafialnych walczących na marginesie wielkich perspektyw europeizacji Polski. Ten podział był historyczny. Wielu z kόł liberalnych traktowało walkę z systemem PRL jako walkę o coś pozytywnejszego i bardziej demokratycznego, natomiast przeciwnicy PRLu z prawicy walczyli z pobudek narodowych lub katolickich. Przez długi okres te dwa odcienie opozycji wspόłpracowały razem wobec wspόlnego wroga, pod błogosławieństwem Papieża ktόry doceniał walory obydwu stron. Po upadku rządu Olszewskiego ta wspόłpraca pod uważnym okiem Ojca Świętego została przywrόcona, szczegόlnie w okresie chwiejnej koalicji AWS i Unii Wolności. Dopiero rządy Leszka Millera i skorumpowany stan relacji państwa, mediόw i baronόw gospodarki ktόry został ujawniony w afrerze Rywina, ponownie przywrόcił stare pretensje „oszołomόw” wobec nie dopełnionej lustracji. Prawica wyłoniła wόwczas dwie nowe partie ktόre przejęły schedę konfrontacji z post-komunistami, jedną o charakterze konserwatywnym, a drugą bardziej liberalną. Niestety Ojciec Święty już nie żył i nie było autorytetu aby powstrzymać poczucie wspόlnej nienawiści i nietolerancji obydwu odłamόw ktόre bardziej ścierały się między sobą niż w konflikcie z SLD. Konflikt kręcił się teraz w okόł korupcji i spόznionej lustracji a ubocznym tylko aspektem tego konfliktu była sprawa gospodarki w ktόrej państwo miało odgrywać rolę mniej czy bardziej interwencyjną. Krόtkotrwałe rządy braci Kaczyńskich wprowadziły do władzy prawdziwych „oszołomόw”, czyli LPR i Samoobronę. Tym manewrem, mocno wόwczas krytykowanym przez mnie jak i przez innych, faktycznie zniszczyli obydwie te skrajne partie ale jedynym spadkobiercą tych odłamόw najbardziej skrajnych był sam PiS. Uzyskując poparcie Radia Maryja odziedzycili cały balast niechrześcijańskiego jadu nienawiści zakamuflowanego prostą pobożnością wielu słuchaczy tego radia. Nagle „oszołomy”, i towarzyszące im „mohery”, wypłynęły na szersze pole do działania i tytuł „oszołom” noszą teraz z dumą. Tymbardziej że do agendy „oszołomόw” werwał się jeszcze po czasie destrukcyjny temat „Smoleńska”. Stoimy teraz w sytuacji gdzie obydwie partie pawicowe, PiS i PO, nie posiadają dialogu ani ze sobą ani ze społeczeństwem. Społeczeństwo głόwnie martwi się o gospodarkę; są znużeni do reszty tematami Smoleńska i lustracji, do ktόrych dzisiejsza opozycja wiecznie powraca. Od czasu do czasu jakiś mocniejszy akcent ze strony „oszołomόw” z prawicy i z lewicy wielu zbulwersuje. Nową rocznicą dla radykalniejszej opozycji staje się juz nie 11 listopad ale rocznica stanu wojennego – 13 grudnia. Ale mimo tego nikogo „oszołomi”, poza swoimi istniejącymi poplecznikami, nie pobudzają do walki o ich Ojczyznę. Z tym że obecny rząd też przechodzi przez marazm. Gospodarka nieco kuleje, budowa autostrad znόw zastygła, partia słabo odpowiada na dynamicze inicjatywy PiSu. Premier Donald Tusk dominuje swόj rząd ale jest co raz bardziej zmęczony i co raz mniej skuteczny. Wyborόw do Sejmu nie będzie w tym roku. Tusk wysyła ministrόw i posłόw w teren aby w wielkich i małych miasteczkach sprzedali wyborcom rządowy „Plan dla Polski”. Ale nikogo to obchodzi i społeczeństwo nie przychodzi na te zebrania. PSL odmładza swoje kadry pod nowym przywόdcą a Aleksander Kwaśniewski stara się jednoczyć lewicę, ale bezskutecznie, bo Leszek Miller i Janusz Palikot nie znajdują wspόlnego języka. Dlatego w polityce istnieje pustka wypełniona od czasu do czasu tylko wypałem samozwańczego „oszołoma”. Ludzi te występy bulwersują ale niby nic się nie zmienia. Jeżeli nie zmniejszy się bezrobocie zapowiadane są też strajki związkowcόw i wykorzystujące to zaostrzone konflikty uliczne hałaśliwego lewicowego i prawicowego planktonu. Na razie nikogo to obchodzi. Istnieje jednak jedna bardzo poważna obawa. Mieliśmy już dwa przykłady zamachowcόw ktόrzy mieli na celu zabόjstwa wybitnych politykόw. Jeden łόdzki działacz PiSu już zginął. Historia przedwojennej Polski nas uczy że nieprzejdnane wypuszone emocje „oszołomόw” powiewane jak chorągwie na ekranach publicznych mogą pobudzić osoby niezrόwnoważone do horrendalnych czynόw za ktόre ci „oszołomi” będą musieli ponieść kiedyś konsekwencje. Wiktor Moszczyński „Dziennik Polski” 11/01/2013

Friday, 4 January 2013

Klęska Polityki Europejskiej Wielkiej Brytanii

Bo ja wiem czy to można w ogόle nazwać „polityką”? „Polityka” oznacza jakiś plan wsparty kierunkiem myślenia i obliczeniem zyskόw i strat dla interesόw państwa. Tutaj tego nie widać. Widać natomiast (i słychać) gardłowy wrzask prawicowych posłόw, eufemistycznie nazwanych „eurosceptykami”, ale faktycznie „eurofobami”, ktόrych populistyczne uprzedzenia anty-europejskie kierują cały kraj powoli w kierunku oderwania Zjednoczonego Krόlestwa od Unii Europejskiej. Statek bezwładnie posuwa się z prądem bez sternika i bez kotwicy. Ton tej krucjaty anty-europejskiej nadaje pawicowa prasa – nasi starzy „przyjaciele” – „Daily Mail”, „Daily Express” i „The Sun”. Znamy naszych „przyjaciόł”. Znamy ich bo wszystko co o nas nasmarowali wyłaniało się z ich nienawiści do Europy i do rządu labourzystόw ktόry umożliwił masowy przyjazd naszych rodakόw w roku 2004. Oczywiście od czasu do czasu nasze własne, powiedzmy, mniej pieszczotliwe, nawyki, jak nielegalne łowienie ryb czy hałaśliwe spożywanie alkoholu w parku, stały się materiałem do następnej nagonki. Ale nasza liczebność i zaradność były naszymi głόwnymi grzechami. Pracodawcy chcieli nas zatrudniać? To źle bo zabieramy komuś pracę. Zakładamy rodziny i rodzimy dzieci? Stajemy się statystyką ktόrą te gazety cytują aby wykazać że zalewamy Wielką Brytanię i jej służbę zdrowia i świadczenia społeczne. Nigdy nie określają polskich pracownikόw na Wyspach tak jak powinni być określani,czyli jako „UK taxpayers”. Manipulują fakty ale przedwszystkiem emocje. Jeden negatywnie brzmiący tytuł przekreśla wszelkie obiektywne argumenty i fakty podawane w dalszych cześciach artykułu ktόre już prawie nikt nie przeczyta. Ale to wystarcza aby w czasie dochodzeń przez prawnikόw przedstawić swoje artykuły jako obiektywne. Te same chwyty używają rόwnież przeciw Europie, a przedewszystkiem przeciwko Unii Europejskiej. Na Unię zwalali wprowadzenie tzw. politycznej poprawności a rόwnież nadmiaru prawodawstwa o dyskriminacji opartej o rasę, płeć czy orientację seksualną, narzuceniu pomiarόw metrycznych, ekscesόw w zakresie bezpieczeństwa osobistego i przepisόw regulujących normy towarόw produkowanych na terenie Unii. Narzekali na koszta biurokracji europejskiej, a szczegόlnie na wydatki na rolnictwo i na zbędnych tłumaczy we wszyskich językach państw unijnych. Wprowadzali w tą krytykę rόwnież prawa więźniόw do głosowania, czy prawa osόb oskarżonych o teroryzm ktόrych nie można deportować do państw w ktόrych służby bezpieczeństwa jeszcze praktykują tortury w czasie przesłuchania. Te ostatnie nie wynikają z członkostwa Unii Europejskiej ale z członkostwa Rady Europy, ale dla czytelnikόw „Daily Express” to wszystko dalej pachnie „Europą”. Wychodzi tu też na jaw podskόrna niechęć tych „patriotycznych” pism wobec największym narodom europejskim – Francji i Niemiec – historycznych wrogόw Anglii przez stulecia. Jak długo Europa prosperowała, a Wielka Brytania razem z nią, to anty-europejskie nastroje tych gazet nie przejawiały się w głόwnych nurtach polityki brytyjskiej. Był to raczej głos marginesu, czasem lewicowego, ale głόwnie prawicowego. W pewnym momencie większość Brytyjczykόw wyrażało nawet poparcie dla projektu premiera Blair’s aby dopuścić Wielką Brytanię do strefy euro. To Gordon Brown zapobiegł wprowadzeniu tej koncepcji w życie przez zwlekanie decyzji o wstępie. Szczegόlnie młodzież brytyjska wyrażała zadowolenie z możliwości podrόżowania po Europie szukając przygόd i płatnego zatrudnienia, a ogromna fala brytyjskich emerytόw osiadła w słonecznej Hiszpanii. Teraz do tego koktajlu uprzedzeń dochodzi dochodzi kryzys waluty euro, no i......my. Kryzys euro wykazał że biurokracja unijna i wizje polityczne przywόdcόw europejskich nie są już nieomylne. Prysła ta wiara że europejskie struktury na wszystko znajdą rozwiązanie. Gdy nastąpił bankowy kryzys kredytu okazało się że logika prowadzenia waluty wielonarodowej nieopartej o bank rezerwowy suwerennego państwa była mylna w założeniu. Z jednej strony wiara że przetrwanie waluty euro jest konieczne dla przetrwania wszystkich osiągnięć Unii sciera się z realizacją że Hiszpania, Grecja i Portugalia nigdy nie pozbędą się swojego zadłużenia przez narzucony im surowy system wyrzeczeń a podatnik niemiecki, holenderski czy fiński nie będzie w nieskończoność pokrywać długi południowych sąsiadόw. Jest to sytuacja bez wyjścia ktόrą nowa proponowana umowa o unii bankowej nie uchroni przed katastrofą. Brytyjscy szowniści zacierają tu ręce z radości. A nasz pobyt w tym kraju, z początku tolerowany, wprowadza co raz większe poczucie zagrożenia dla stałych mieszkańcόw, tymbardziej że obawiają się że za nami podąże następne hufce Rumunόw, Bułgarόw, a może nawet Turkόw czy Ukraińcόw. I nagle z marginesu eurofobia przeniosła się w autentyczny potężny nurt polityczny. Według sondażu YouGov 49% Brytyjczykόw głosowałaby za opuszczeniem Unii, a tylko 32% głosowałoby za pozostaniem. Pozostali po prostu nie mieli wyrobionego zdania. Gdyby to referendum wprowadzono w życie jako pełnomocne to nastąpiłaby druga katastofa rόwna do kryzysy euro. Tego referendum domaga się w pierwszym miejscu prawicowa partia UKIP – Partia Niepodległości Zjednoczonego Krόlestwa – ktόra uplasowała się już na trzecim miejscu w sondażach, spychają c na czwartą pozycję pro-europejską partię liberalno-demokratyczną. UKIP stał się poważnym zagrożeniem elektoralnym dla Torysόw i strach przed traceniem dalszych głosόw przynagliło dużą część posłόw konserwatywnych do domagania się szybkiego referendum aby wyjść z Unii lub wynegocjować nowe warunki członkostwa. Przy cyniczmym wsparciu ze strony Partii Pracy rebelianci przeprowadzili uchwałę w Parlamencie aby wymusić na rządzie brytyjskim postawienie weta przeciw zwiększeniu, a nawet utrzymaniu na obecnym poziomie, nowego budżetu unijnego, na grudniowym szczycie Unii. Czysta panika pcha partię konserwatywną w kierunku pozbawionym zupełnie sensu. Jaki byłby skutek dla Zjednoczonego Krόlestwa gdyby w wyniku obszernie domaganego referendum zdecydowali opuścić Unię Europejską? Mimo usunięcia pewnych regulacji ekologicznych i prawodastwa pracowniczego i mimo usunięcia kontroli nad rolnictwem i rybołόstwem, Brytyjczycy stracili by dużo. Brytyjskie produkty byłyby obłożone wysokim cłem w najważniejszym dla Wielkiej Brytanii rynkiem europejskim, a szczegόlnie w eksporcie samochodόw, żywnośći i ubrań. Światowe korporacje nie inwestowałyby więcej w Wielkiej Brytanii jeżeli przestanie być częścią scalonego rynku europejskim i Wielka Brytania straciłaby ogromne wpływy w świecie handlowym, finansowym, dyplomatycznym i militarnym gdyby przestałaby być częścią największego rynku na świecie. Przez opuszczenie Europy starciłaby dużo jako sojusznik Ameryki. Gdyby wprowadziła ograniczenia w prawach przeszło 2 milionόw obywateli europejskich na terenie Wielkiej Brytanii to zagrożona byłaby pozycja około 1,7 milionόw Brytyjczykόw żyjących i pracujących w krajach unijnych. Straciłaby nawet na rynkach pozaeuropejskich jak Chiny, Indie, Brazylia, Stany Zjednoczone bo musiałaby negocjować z pozycji słabnącej traktaty bilateralne i nie korzystać z negocjacji największego rynku europejskiego. Gdyby Brytyjczycy chcieli zachować status zewnętrznego partnera Unii jak Norwegia czy Szwajcaria to okazały by się że muszą dalej wprowadzać wszystkie unijne regulacje handlowe i prawne bez najmniejszego wpływu na ich legislację. Wielka Brytania stałaby się „niepodległą” małą wyspą w orbicie Europy wobec ktόrej byłaby jeszcze bardziej podległa niż poprzednio, kiedy była członkiem. I to wszystko w atmosferze wrogiej ze strony sąsiadόw europejskich ktόrzy traktowali by Brytyjczykόw jako „zdrajcόw”idei europejskiej. Premier Cameron wie że musi objąć ster i dać tej fali jakiś sensowny kierunek. Wie że w ciągu następnych paru lat jakieś referendum będzie musiało miec miejsce ale z sensowną propozycją korzystną dla Wielkiej Brytannii i dla Unii. Lecz żeby to przeprowadzić musi oprzec się na masowej inicjatywie społecznej w obronie pozostania w Unii Europejskiej w ktόrym będą uczestniczyć głόwne partie polityczne, organizacje młodzieżowe, świat biznesu,związki zawodowe i organizacje kulturalne. Jest rzeczą kluczową aby polskie organizacje społeczne brały udział w tej debacie, zarόwno na szczeblu krajowym i lokalnym. Zarόwno Polska jak i polska diaspora ma dużo do stracenia gdyby Wielka Brytania opuściła Unię. Mimo poważnych rόżnic na temat europejskiego budżetu, Polska straciła by partnera strategicznego w uformowaniu pro-amerykańskiej osi jako przeciw wagi wobec dominacji niemiecko-francuskiej a dla Polakόw dostęp do rynku pracy w Wielkiej Brytanii jest kluczowym pozytywnym elementem we wzroście polskiej gospodarki. Musimy przypomnieć też Brytyjczykom że jednak nasz polski wkład w gospodarkę brytyjską jest też korzystny i że mamy poważny wkład w demograficzne odmłodzenie tych Wysp. Gdy nastąpi wielka debata o przyszłe miejsce Albionu w Europe nie możemy zostać na uboczu. Bo ta debata dotyczy też naszej przyszłości. Trzymajmy się znanej zasady - nic o nas, bez nas. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 30 grudzień 2012