Thursday, 14 February 2013

Jak Polacy Zdobyli Wielką Brytanię

„Jak Polacy zdobyli Wielką Brytanię” jest sensacyjnym tytułem artykułu w normalnie anty-europejskim brukowcu „Daily Express”. Zawsze starał się w przeszłości zbesztać nas Polakόw, a szczegόlnie tych młodych ktόrzy tu przybyli od roku 2004. Myślę sobie: znowu znajdą na nas jakis nieoczekiwany haczyk aby nas skrytykować albo ośmieszyć. Czytam więc... i oczom nie mogę uwierzyć. Prawie wyłącznie o nas superlatywy. Dowiadujemy się że jesteśmy pracowici, że się dobrze integrujemy, że nasze sklepy i nasze produkty są popularne u Brytyjczykόw, że mamy poważny wkład w rozwόj gospodarki brytyjskiej, a więc prawie same pozytywne oceny. Są to właśnie te komentarze ktόre myśmy o sobie pisaliśmy poprzednio w naszej obronie gdy „Express” starał się zmieszać nas z błotem. Czytam drugi nagłowek. „Nasi politycy nie mają pojęcia o imigracji ale z Polakami to mieliśmy szczęście”. Tym razem jest to lewicowy „Daily Mirror”. Przypomina że choć ilość naszych rodakόw przekroczyła wielokrotnie zapowiedzianą liczbę przyjeżdzających, to sam fakt że byli to Polacy, a nie ktoś inny, stały się zjawiskiem pozytywnym, bo jesteśmy pracowici, mόwimy dobrze po angielsku, itd. itd No, a co na to nasz stary wrόg - „Daily Mail”? Zaglądam do gazety. „Tak. Polacy są wspaniali....” zaczyna się tytuł ich felietonisty Stephen Glover’a. Trudno uwierzyć. To brzmi aż za bardzo cukierkowato. A kiedy nastąpi ukąszenie? Jad skorpiona znalazł się, i to w samym ogonie powyższego tytułu „...ale niesmacznym kawałem jest fetowanie [premiera] Blaire’a za to że dopuścił do ich napływu do Brytanii.” Glover uważa że dopuszczenie Polakόw do brytyjskiego rynku pracy było aktem zdrady Blaira wobec brytyjskich robotnikόw bo tubylcy nie wytrzymają konkurencji z „zaradnymi od rana („bushy-tailed”) Polakami”. To tak jakby nastała katastrofa ekologiczna bo wyższej klasy gatunek został dopuszczony do naruszenia istniejącego eko-systemu gospodarczego. Przynajmniej oceniani jesteśmy jako ten lepszy gatunek, choć budzi to niechęć i zazdrość od mniej sprawnej i często bezrobotnej młodzieży angielskiej. Jednak wszędzie byliśmy widoczni w tych ostatnich dniach. Nie tylko w gazetach ale w BBC Breakfast i Sky News. A więc Brytyjczycy wreszcie odkryli że jesteśmy tu nie tylko liczni, ale rόwnież stabilni. Zakładamy rodziny i biznesy i stajemy się permanentną i widoczną częścią tkanki demograficznej tego kraju. Spis ludności z roku 2011 wykazał że polski język jest na drugim miejscu po języku angielskim w Anglii, i prawie dorόwnuje językowi walijskiemu jeżeli dołączy się Walię statystycznie do Anglii. W ubiegły czwartek dostajemy niemal same pochwały. Jeśli coś jest nie tak, jeżeli rośnie obecnie w Anglii ilość bezrobotnych, jeśli przeciętne podwyżki płac pozostają tu obecnie poniżej skali inflacji, jeśli NHS nie nadąża za potrzebami społeczeństwa, to nie jest winą Polakόw, mόwią gazety, ale tych co ich tu zaprosili. A więc mamy wreszcie medialny miesiąc miodowy. Dlaczego? Chyba dlatego że jeśli potwierdza się że tylu Polakόw tu pracuje, zakłada rodziny i co raz bardziej się integruje, to przestają być obiektem spekulacji i potępienia, a stają się podmiotem, czyli potencjalnym czytelnikiem i dostawcą ogłoszeń. A to już zupełnie inna para kaloszy. Gdy zdecydowałem z własnej woli dopisać jeszcze o nas dodatkowy ciepły komentarz listami do redakcji „Evening Standard” i „Daily Mail” i jedni i drudzy chętnie zgodzili się moje listy wydrukować. „Daily Mail” nawet przysłał mi do domy fotografa aby ukazać moje zdjęcie przy moim liście. Jak długo wytrwa ten miesiąc miodowy? Przynajmniej dwa dni. Bo nagle „Daily Mail” się „ocknął” i ani mojego listu ani zdjęcia nie wydrukował. A na pierwszej stronie ukazał się nieprzyjemny artykuł o brytyjskich zasiłkach wydanych na polskie dzieci ktore znajdują się wciąż za granicą. Inne gazety też już zdążyły wydrukować negatywne uwagi. „Daily Telegraph” podchwycił temat polskich studentόw na Wyspach ktόrzy rzekomo uzyskali £100 milionόw w formie pożyczek na studia ktόre nie będą spłacone bo wrόcą do Polski. Komentarze ktόre nastąpiły w sieci po tym artykule były bardzo anty-polskie i anty-unijne. O dużo bardziej złośliwy artykuł ukazał się na łamach „The Times” w ubiegły piątek, kiedy autentyczny żydowski polonofob, Giles Coren, zachłystywał się w swoją nienawiścią do nas, udając że pisze w gwarze niedouczonego Polaka o tym jak to Polacy z wielkim zadowoleniem topią Żydόw w studniach przy popiciu wόdki. No ale czasy są na razie nieco inne. We wtorek „The Times” wydrukował bardzo godny list od naszego Ambasadora Witolda Sobkowa i od prezesόw polskich organizacji potępiający Corena. Prynajmniej możemy się teraz odbić. Ale rzeczywiście trzeba się zastanowić nad znaczeniem tej nieco polepszonej atmosfery. Jeszcze pięć lat temu mieliśmy zgrubsza pozytywną prasę bo kłaniali się nam brytyjscy politycy, ze wszystkich partii. Lecz gdy wyszło na jaw że nowo przybyłych Polakόw nie interesowały wybory lokalne (czemu wyraźnie dawali wyraz gdy odwiedzali ich tzw. „canvassers” z rόżnych partii) i że głosują niechętnie, to machnęli na nas ręką i nie występowali w naszej obronie w ostatnich paru latach. Doszło do tego że wszystkie partie głoszą otwarcie że otworzenie rynku pracy dla Polakόw i pozostałych obywateli tzw. „όsemki” (A8) w roku 2004 było wręcz wielkim błędem. Ani jeden brytyjski polityk w ostatnim roku nie zaprzeczył temu sformułowaniu; jeszcze pięć lat temu byliby w wyścigu między sobą aby być pierwszym w uzasadnieniu zaproszenia nas do Anglii. Musimy być na baczności bo ta ocena pozostaje mimo obecnej odwilży medialnej. Społeczeństwo brytyjskie wciąż boi się imigrantόw, a więc i nas. Nie mniejmy im to za złe. Myślę że stara polonia brytyjska sama też boi się imigrantόw, normalnie imigrzntόw innej narodowości (choć są jednostki ze starej polonii ktόre życzyłyby rόwnież powrotu wszystkich nowych Polakόw do Polski). Masowy przyjazd Polakόw, Litwinόw, Łotyszόw itd. przeraził Brytyjczykόw swoją liczebnością kiedy rząd brytyjski pozostawał głuchy na oczywiste stresy wynikające z tych przyjazdόw. Nie wierzono statystykom rządowym bo lokalne społeczeństwa widziały tylko dramatyczne zmiany na swoim terenie gdzie co raz więcej młodych Brytyjczykόw miało trudności w zdobywaniu pracy, a Polacy dobrze sobie z pracą radzili. Ale mimo tych stresόw Brytyjczycy pozostali wobec nas względnie tolerancyjni bo gospodarka rozwijała się i byłomiejsce dla wszystkich. Teraz jest już recesja. Do nas już przywykli choć widzą że my dalej lepiej dajemy sobie radę z pracą a wielu z nas jest już niestety na zasiłkach. Oczywiście jako brytyjscy podatnicy mamy prawo do zasiłku jeśli straciliśmy pracę. Ale napięcie wzrasta bo Brytyjczycy nie mają już żadnego zaufania do własnego rządu w sprawie statystyk imigracyjnych a najbardziej boją się powtόrki „inwazji polskiej”, tym razem w formie masowych przyjazdόw Rumunόw i Bułgarόw. Rząd twierdzi że przyjedzie mniej z tych narodowości niż Polakόw bo tym razem przed nimi stoi otworem cały unijny rynek pracy, a nie tylko brytyjski. Wyborcy dalej nie wierzą rządowi. W sobotnim „Daily Mail” był pouczający reportaż z miasteczka angielskiego Boston, w hrabstwie Lincolnshire, gdzie Polacy i inni Wschodnio-Europejczycy przybyli masowo 8 lat temu. Obecnie przeszło 10% miasteczka składa się z tych wschodnich narodowości. Były groźby marszόw protestacyjnych przeciw imigrantom. W końcu lokalna rada miejska uspokoiła częściowo obawy mieszkańcόw publikując raport ktόry wskazywał że nie istnieje nadmiar świadczeń społecznych dla cudzoziemcόw i że bezrobocie nie jest tu gorsze niż w innych miastach w tej części Anglii. Burmistrz nawet chwalił wkład Polakόw i innych w lokalną gospodarkę. Zaznaczył że Boston jest jedynym miastem w okolicy gdzie nie ma pustych sklepόw a dobrobyt jest taki że, w odrόżnieniu od sąsiednich gospodarczo kulejących miast, wciąż znajduje się tam filia Marks & Spencer’a. Ale wszyscy w Boston boją się następnej „inwazji”, a szczegόlnie Polacy i Łotysze, bo rzekomo Rumuni ukradną im z kolei pracę i sami będą musieli pόjść na angielski zasiłek. Czy to paranoia? Nie koniecznie. Ale wprowadza okres stresu społecznego ktόry wciąż może się przeciwko nam też obrόcić. Dużo zależy od brytyjskich politykόw choć i oni podlegają w dużym stopniu tym stresom i sami chcą odzyskać zaufanie swoich wyborcόw. Szcegόlnie Torysi boją się utraty głosόw na rzecz szowinistycznej partii UKIP. Politycy ze wszystkich stronnic opuścili nas pare lat temu bo czuli że, tak jak Somalijczycy, nie będziemy głosować na nich. W maju mamy wybory lokalne (ale nie w Londynie) a w czerwcu wybory do parlamentu europejskiego. Czas abyśmy dali partiom politycznym do zrozumienia że będziemy głosować i niech o nasze głosy starają się. Wtedy ten tymczasowy medialny miesiąc miodowy może jeszcze potrwa nieco dłużej. Wiktor Moszczyński 8 luty 2012 „Dziennik Polski”

No comments:

Post a Comment