Friday, 17 January 2014

Dlaczego Orły Milczą

“Milczenie Orłów” to wspaniały tytuł jeszcze wspanialszego artykułu Radosława Zapałowskiego w popularnym tygodniku polonijnym “Cooltura” – nie zawsze mile widzianym wśród elit starej polonii ale chętnie przez nich wykorzystanym gdy następuje okazja do popisania się przed nową falą rodaków na skutek łaskawego okolicznościowego zaproszenia jej redakcji. Zapałowski rozprawia się najpierw z politykami brytyjskimi, a szczególnie z premierem Cameronem, których oskarża o tchórzowski anty-imigracyjny populizm skierowany obecnie również przeciw Polakom, a potem potępia bierność polskiego społeczeństwa, a szczególnie ich elit, wobec zagadnień brytyjskich w tym kraju. Do elit zalicza nie tylko starsze organizacje post-emigracyjne i nowe organizacje zawodowe i towarzyskie ale również redakcje i zespoły dziennikarskie gazet polonijnych których oskarża o amatorszczyznę, konserwatyzm myślowy i brak wpływu na narodowe media zarówno brytyjskie i polskie Przedewszystkim gani Polaków za słabe przygotowanie się do obecnej nagonki medialnej przeciw Polakom i za dotychczasowe przyklaskiwanie poprzednim atakom mediów brytyjskich na Rumunów i Bułgarów. Przypomina mi to nieco słynną wypowiedz pastora niemieckiego zamordowanego później przez Gestapo, Dietricha Bonhoeffera: “Najpierw przyszli po socjalistów, ale nie wypowiedziałem się bo nie byłem socjalistą; potem przyszli po związkowców,ale nie wypowiedziałem się bo nie byłem związkowcem; potem przyszli po Żydów, ale nie wypowiedziałem się bo nie byłem Żydem. A teraz przyszli po mnie – i nie było nikogo kto by się za mną wypowiedział.” Nie broniliśmy naszych sąsiadów z południa w mediach brytyjskich, nie tylko dlatego że wielu z nas nie życzyło im nic dobrego i podzielało paranoiczny strach Brytyjczyków przed ich “inwazją”, ale też dlatego że nie mieliśmy wystarczającego profilu publicznego aby obronić czy reklamować nie tylko ich, a nawet nas samych. Jesteśmy w tym kraju medialnie niewidoczni, obojętni, obiektem komentarzy w prasie a nie podmiotem naszego własnego wizerunku. Zapałowski ociera się tu o otwartą ranę którą ja też od czasu do czasu starałem się poruszyć. Mimo bogactwa naszych występów artystycznych, mimo naszych cichych sukcesów w świecie biznesu i w aulach akademickich, mimo urody i szyku naszych kobiet, nie umiemy sklecić takiego choćby szablonowego wizeruneku Polski w tym kraju który zadziałalby na wyobraźni Brytyjczyków. Czy to za mało prestiżu intelektualnego, czy za mało egzotyki, czy za mało zorganizowanego wysiłku organizacji polskich że nie umiemy się lepiej, a raczej ciekawiej, sprzedać? Czy po prostu nie jesteśmy medialnie “sexy”, i nic na to nie możemy poradzić? W zeszłą sobotę uczestniczyłem na corocznym opłatku “Dziennika Polskiego”. Co roku na tych wieczorach “Dziennik” zwraca naszą uwagę na wybitnych Polaków i znaczące instytucje polskie które w jakiś sposób pomagają samym Polakom lub mają pozytywny wpływ na nasz wizerunek za granicą. Na ogół są to bardzo zasłużeni polonijni działacze oświatowi czy kulturalni czy charytatywni którzy pomagają swoim rodakom a są jednocześnie wzorem pracy społecznej dla szerszego ogółu na tle lokalnym, jak na przykład organizacja S.O.S. w Southampton. Co roku nagrodę “Dziennika” otrzymuje również przynajmniej jedna osoba która nie jest działaczem polonijnym, ale wybiła się niezależnie w brytyjskim społeczeństwie. Do przykładów z ostatnich lat można zaliczyć Sir Leszka Borysiewicza, wicerektora Cambridge University, czy Jana Lohmanna, dyrektora naczelnego Museum of London, a w tym roku znaną prezenterkę BBC – Kasię Maderę. Niestety osób tych kategorii jest zbyt mało. Mam na myśli osoby do których automatycznie zwracałoby się BBC, czy nawet “The Guardian” lub “DailyMail”, prosząc o komentarz dotyczący spraw polskich, lub mniejszości narodowych. Jeżeli trzymamy się już przykładu “Daily Mail”, to dlaczego przy każdym nowym improwizowanym dodatku do lawiny alarmujących artykułów i tyułów artykułów w tym niecnym piśmie, które z resztą czyta tysiące polskich czytelników, wchłaniając w milczeniu ich jadowite uprzedzenia i koszmarne wizje, dlaczego, powtarzam, redakcja “Mail” zwraca się o komentarz do lobbyistycznych organizacji jak Migration Watch, a nie zwraca się do polskiego rzecznika czy naukowca, aby podać alternatywne wyjaśnienie. Może tu być zła wola redakcji, ale przedewszystkiem wchodzi tu w grę brak odpowiednich kontaktów Polskich w ich kartotece. Nie wiem do jakiego stopnia w tych szkołach liderów polonijnych uczą jak obcować z prasą, jak przygotować “press release” i jak zachowywać się przed kamerą telewizyjną, ale taka nauka jest bezcenna. Tu chodzi o coś jeszcze cenniejszego – jak zorganizować społeczeństwo aby stało się ruchem lobbyistycznym gotowym nie tylko na reagowanie na kłamliwe czy nieprzychylne wzmianki o nas ale również na przedstawienie pozytywnego obrazu naszego społeczeństwa. Dzieje się to bardzo sprawnie w dziedzinie tzw. “Polish concentration camps” gdzie Polish Media Group kierowana przez Jana Niechwiadowicza umię działać efektywnie w ofensywie i w defensywie. Ale przy obecnych negatywnych komentarzach taki mass lobby możemy stworzyć tylko wtedy jeżeli politycy i media wiedzą że będziemy głosować w wyborach lokalnych i europejskich 22 maja. Powinni widzieć nas nie tylko jako ciężko pracujący masowy młody narybek integrujący się gładko z brytyjskim otoczeniem, płacący podatki do skarbu brytyjskiego państwa i podnoszący poziom szkół angielskich w których uczą się teraz masowo nasze dzieci. Powinni nas widzieć również jako wyborców. Musi to być przekonywujące i obejmować ruch w którym doświadczenie starszych jest uruchomione i wsparte entuzjazmem młodego nowego pokolenia. Niestety starsze pokolenie polonijnych działaczy-lobbyistów jak Jan Mokrzycki już odchodzi a nowi którzy palą się do odegrania podobnej roli nie mają jeszcze w tej chwili wystarczająco autorytetu w szerszym społeczeństwie aby mogli wypłynąć efektywnie w polskich czy brytyjskich mediach. I tu wracam na chwilę do wieczoru “Dziennika Polskiego” i do komentarzy przedstawiciela Polskiej Fundacji Kulturalnej, Tadeusza Potworowskiego, który przypomniał obecnym że po roku 1990 “na emigracji zabrakło koncepcji dla siebie…. brakuje poczucia wspólnoty”. Zwrócił uwagę na lukę pokoleniową i przypomniał że w każdej poważnej firmie czy organizacji brytyjskiej, nowy naczelny dyrektor już od początku identyfikuje i przygotowuje swoich następców. “Więc,” zakończył, “mam taka prośbę do wszystkich organizacji polskich na Wyspach o skuteczne zachęcanie i przekazywanie Waszej wiedzy następnym pokoleniom, czy to ze starej czy nowej imigracji, ażeby ten dorobek pierwszych uchodźców nie został stracony na zawsze.” Mobilizowanie Polaków do rejestrowania i głosowania rozpoczęło się już ale w bardzo rozdrobnionej formie. Mamy grupę Aspire kierowaną przez Dorotę Zimnoch i Agnieszkę Kołek, związaną z Polish City Club, która zdobyła już na ten cel niemałe środki finansowe ze strony Fundacji Batorego i mamy grupę Vote która powstała z inicjatywy profesora Zbigniewa Pełczyńskiego. Celem obydwu tych organizacji jest doprowadzenie do zwiększenia frekwencji wyborczej Polaków w Wielkiej Brytanii ale bez angażowania się w wyznaczeniu na kogo mają głosować. Mamy natomiast grupę EU Citizens Vote, założoną przez Elżbietę Vine, która chce aby Polacy i inni obywatele unijni głosowali masowo na kandydatów pro-europejskich w majowych wyborach aby osłabić pozycję partii eurosceptycznej UKIP. Na uboczu zaś mamy szkoły sobotnie, parafie i pisma polonijne gdzie ta akcja informacyno-propagandowa może najbardziej skutecznie być rozegrana i być zauważona przez brytyjskie media. Wiem że zarówno Polska Macierz Szkolna i Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii gotowe są udostępnić rodzicom i parafianom wszelkie informacje o potrzebie wysokiej frekwencji w tych wyborach. Dziennikarze polonijni też czekają na znak że akcja się zaczyna. Po zwiedzeniu wielu domów nowej polonii w ostatnich dwuch miesiącach jako były kandydat wiem że Polacy czują że jest źle i chcą wiedzieć jak mają zabezpieczyć tu swoją przyszłość I przyszłość swoich dzieci. Wszyscy, jak w “Weselu” Wyspiańskiego, marzą o tym aby Cameron nie wyrażał się tak pogardliwie o Polakach, aby społczeństwo polskie ruszyło na wybory, aby orły odzyskały wreszcie swój głos. Ktoś tylko musi te różne akcje zespolić, ktoś z doświadczeniem, z energią, z organizacją. Ktoś musi zagrać na złotym rogu. Czekamy więc, czekamy…… Czy nie widzę przypadkiem światło palące się w oknach biura Zjednoczenia Polskiego? Wiktor Moszczyński “Dziennik Polski” 17/01/2014

Saturday, 4 January 2014

“Bo nie było dla nich miejsca w gospodzie”

Nie pamiętam aby retoryka polityczna w Wielkiej Brytanii była kiedykolwiek tak oparta na niewiedzy i paranoi jak obecnie. Ostatnie wypowiedzi z ust czynników rządowych wykazują jakies wyjątkowe spięcie w stosunkach z Europą i z imigrantami, tak jakby były dyktowane przez anty-imigracyjne i anty-europejskie hasła gazet “Daily Mail” i “Daily Express”, mediów Murdocha i partii tzw. Niepodległościowej, czyli UKIP. Na skutek tej paranoi premier Cameron oświadczył że zaproszenie Polaków i innych pracowników ze Wschodniej Europy w roku 2004 było błędem a jego ministrowie oznajmili w ostatnim miesiącu że chcą pozbyċ się prymatu Europejskiej Karty Praw Człowieka ponad prawem brytyjskim , nałożyċ wymóg mówienia poprawną angielszczyzną osobom składającym podanie o świadczenia społeczne i wprowadziċ opłaty pacjentom z zagranicy na pogotowiu ratunkowym. Wszystko narzucone w nagłym trybie a poprzedzone w lecie samochodami krążącymi z napisem “nielegalni przybysze idźcie do domu”. Miało to bardzo przykry wydźwięk dla wszystkich mniejszości narodowych, niezależnie od tego czy ich pobyt był legalny czy nie. Wielu tych decyzji zakwestionują urzędnicy i sądy europejskie co spowoduje jeszcze większą aprobatę dla tych ograniczeń ze strony społeczeństwa brytyjskiego i jeszcze głębszą niepopularnośċ wszystkiego co europejskie. Inne zabiegi jak na przykład tą wymaganą znajomośċ języka angielskiego przy składaniu podań na zapomogę bezrobotną na pewno będą zakwestionowane w sądzie brytyjskim, szczególnie jeżeli dany pracownik (najczęściej właśnie Polak) płacił znaczki ubezpieczeniowe przez wiele lat w dobrej wierze. Co nie znaczy że taki pracownik nie powinien poduczyċ się angielskiego dla własnego dobra, tylko nie może to byċ pod przymusem prawnym. W czasie samych Świąt, kiedy ONZ zaapelowało do zamożniejszych państw aby pomogli przyjąċ pewien procent najbardziej zagrożonych uchodźców z Syrii, odpowiedz rządu brytyjskiego była natychmiastowa – “Nie!” Brutalnośċ tej wypowiedzi zaskoczyła nawet lidera UKIPu, Nigel’a Farage który przypomniał że przyjmowanie uciekinierów z terenów pochłoniętch wojną czy katastrofą klimatyczną było częścią tradycji angielskiej od setki lat. Czyli na okres świąteczny, słuchając w kościele słów Ewangelii według Św.Łukasza, uchodźcy, azylanci, imigranci wyraźnie usłyszeli głos z góry - bramy Wam zamykamy, nie ma dla Was “miejsca w gospodzie”. Znaczna częśċ opinii publicznej w tym kraju jest pod wrażeniem nagonek z prasy brukowców z alarmującymi statystykami ze strony anty-imigracyjnej grupy lobbyingowej Migration Watch i ilustrowanymi zdjęciami Romów-żebraków na ulicach Londynu. Już w nowym roku alarmują o pełnych samolotach z Bucharesztu i Sofii a 28go grudnia pierwsza strona “Daily Mail” nosiła nagłówek “Ta Zadręczająco Przepełniona Wyspa” w którym cytują raport z Izby Gmin gdzie dowiadujemy się że Wielka Brytania jest demograficznie najbardziej zagęszczonym państwem w Europie (poza Maltą), przez następne 10 lat przybędzie 4,3 milion ekstra mieszkańców i że gęstośċ zaludnienia tutaj na rok 2046 przewyższy Niemcy dwukrotnie a Francję czterokrotnie. Nowy powód do paniki? Oczywiście poseł konserwatywny który zdobył te statystyki i przekazał gazecie zwalił całą wine za to na ilośċ imigrantów zaproszonych tu przez poprzedni rząd labourzystowski. I poseł i gazeta zapomnieli, czy zdecydowali zapomnieċ, że jednym z najważniejszych czynników w wzroście ludności kraju pozostaje długi żywot jej mieszkańców gdzie obecnie przeciętny mężczyzna dożywa 89 lat, a kobieta 92. Już żyje tu 1 milion więcej emerytów niż 10 lat temu. Wielka Brytania starzeje się a na jego emeryturę zapracowuje mniej niż trzech pracowników w wieku przedemerytalnym. Młodzi zdrowi imigranci są jeszcze bardzo potrzebni aby powiększyċ pulę osób sybsydiujących coraz większą ilośċ emerytur. Nic też dziwnego że firmy brytyjskie dalej ogłaszają setki etatów w prasie rumuńskiej a brytyjska służba zdrowia organizuje tam targi pracy. Po prostu nie wiemy ile osób tu przyjedzie w ciągu nadchodzącego roku. Mimo tego dobrze byłoby przygotowaċ się na to już od dwuch lat i postaraċ się o wspólnie uzgodniony plan ograniczeń w prawach do świadczeń dla nowoprzyjezdnych który będzie można wprowadziċ w tym samym czasie we wszystkich krajach unijnych. W ten sposób mogłaby Europa przygotowywaċ się na rozmowy z Serbią, Albanią, Turcją czy Ukrainą. Tymczasem rząd brytyjski najpierw powiedział że nic nie może zrobiċ w sprawie Rumunów i Bułgarów a potem w ostatniej chwili, bojąċ się o wyniki nadchodzącyh wyborów w którym konserwatyści mogliby straciċ głosy na korzyśċ populistycznego UKIPu, podjął kroki źle przygotowane, wyraźnie nie sprawiedliwe dla obywateli unijnych już tu żyjących, niezgodne z prawem brytyjskim i wbrew zasadom i prawa Unii Europejskiej. Zamiast zdobywaċ sprzymierzeńców w Europie do przeprowadzenia koniecznych reform w sprawie regulacji przemysłowych i migracji europejskich między zamożniejszą a biedniejszą Europą, Cameron wszystkich aliantów zniechęcił do aspiracji brytyjskiej aby wykroiċ sobie pozycję korzystającą ze wspólnego rynku ale bez bliższych konekcji politycznych i finansowych. W ten sposób rząd Camerona strzelił sobie gola we własną bramkę. Przez to rośnie poziom niechęci do cudzoziemców, zwiększa się niecierpliwośċ i nietoleranyjnośċ tradycyjnie dotychczas tolerancyjnego społeczeństwa i przybliża co raz bardziej to czego Cameron nie chce, czyli odejście Wielkiej Brytanii od Unii Europejskiej, z niefortunnymi konsekwencjami dla wielu tysiący Polaków w tm kraju. Wyczuwam że wielu czytelników “Dziennika Polskiego” mogło uważaċ że panika ze strony rządu jest uzasadniona. Są wśród nas tacy co już od początku złowrogo patrzyli na przyjazdy masowe naszych rodaków z Polski, a co dopiero tych z Rumunii i Bułgarii. Widzieli w przybyszach “hołotę” i dorabiających się materialistów bez cienia patriotyzmu. Oczywiście w sytuacji gdzie niemal jeden million Polaków przekroczyło w różnych czasach tam i spowrotem granice Wielkiej Brytanii nie ma co się dziwiċ że w tym przekroju społeczeństwa polskiego, przeważnie młodego, mogło się przewinąċ wielu nieciekawych postaci. Wiemy że niemal 7000 Polaków byłu już aresztowanych za różne przekroczenia i przestępstwa w Wielkiej Brytanii. Jest to zawrotna statystyka aż sobie uświadomimy że przy tak ogromnej ilości przybyszów, procent Polskich kryminalistów jest o dużo niższy niż przeciętny procent przestępców wśród mieszkańców Wysp Brytyjskich. Natomiast góruje wśród nowego społeczeństwa polskiego w Wielkiej Brytanii wielu pracowitych młodych małżeństw, często już na dobrych stanowiskach, z dzieċmi uczącymi się dobrze w angielskiej szkole, uczęsczającymi niekiedy w polskich szkołach sobotnich i na polskich mszach. W ostatnią niedzielę przed Świętami byłem na polskiej mszy w kościele św Bernarda w Northolt. Jest to nowiutka parafia z jednym tylko księdzem obsługującym 3 inne zachodnio-londyńskie kościoły każdą niedzielę. A jednak parafianie wypełnili kościół aż ludzie stali w przedsieni. Sznur paruset osób przystępujących do komunii poprzedziła kolumna dzieci jeszcze przed pierwszą komunią czekającą na pojedyncze kapłańskie bogosławieństwo. Naliczyłem tu przeszło 65 dzieci. Znam wspaniałych młodych Polaków na uczelniach angielskich, w organizacjach charytatywnych polskich i angielskich, aktywistów społecznych, buchalterów, nauczycielek w szkołach polskich i angielskich, pracowników w City, polskich grup patriotycznych jak ci co garną się do istniejących jeszcze kół SPK czy do Patriae Fidelis i pomagają przy czyszczeniu grobów bohaterów wojennych. Wszyscy mają swój wkład do pozytywnego wizerunku Polaków w tym kraju. Choċ wśród przedstawicieli starszych pokoleń są i tacy którzy dalej nazywają taką młodzież patriotyczną “Sovietized Poles” i starają się blokowaċ ich udział w marszu Remembrance Sunday w Szkocji a weteranów Drugiego Korpusu i AK którzy chcieli z nimi maszerowaċ nazwa li “old-time gullible fools”. W każdym razie w tym nader krytycznym roku dla Wielkiej Brytanii, dla Polaków w niej żyjących i dla całej Europy, chciałem wszystkim czytelnikom “Dziennika Polskiego”, a szczególnie tym którzy borykają się z czytaniem moich felietonów (za co dziękuję), złożyċ najserdeczniejsze życzenia noworoczne aby dobre zdrowie, dobre sampoczucie I rozsądne oceny sytuacji nie porzuciły ich w tym roku. Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 3 styczeń 2014