Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Thursday, 30 October 2014
Ukraina po Wyborach
Często jak angielscy dziennikarze czy politycy chcą przedstwaić sytuację niejasną gdzie wciąż istnieją duże obawy co do nieco groźniej przyszłości ale chcą zacząć na bazie optymistycznej aby rozchmurzyć z góry negatywny nastrój swojego czytelnika to piszą w pierwszym zdaniu „ First, the good news....” a więc, „najpierw wiadomości pozytywne”.
A więc w niedzielę odbyły się wybory parlamentarrne, czyli głosowanie na 450-osobową Radę Najwyższą Ukrainy. W prasie brytyjskiej wyjątkowo mało na ten temat pisano bo w tym samym czasie odbywały się podobne wybory w Brazyll (co prawda prezydenckie) i w Tunezji, a zaciekła walka z Republiką Islamską na terenie Syrii i Iraku trwa dalej. Mimo krótkiej zdawkowej euforii mediów europejskich na temat wyborów na Ukrainie, poważniejsi eksperci ujawniliswoje dość czarne myśli na temat tych wyników.
A więc „first, the good news.” Zdecydowana większość głosów poszła na posłów o deklarowanej orientacji pro-europejskiej. Dotyczy to zarówno „ Blok” prezydenta Petra Poroszenki który zdobył 21.8%, Front Ludowy prowadzony przez premiera Arsenija Jaceniuka który ku ogólnemu zaskoczeniu uzyskał jeszcze lepsze poparcie 22.2% i zachodnio-ukraińska „Samopomoc” na trzecim miejscu zdobywając 11.2%. W każdym razie zanosi się na to że te trzy partie będą miały stanowczą przewagę w Radzie Najwyższej i będą mogły zapewnić kurs pro-europejski i wolno rynkowy nowego rządu koalicyjnego. Można też nacieszyć się faktem że w Radzie znajdzie się wiele nowych twarzy wśród których było wielu bohaterów, męskich i żeńskich, z barykad na Majdanie. Rownież można cieszyć się że że do Rady nie weszli kandydaci ruchów nacjonalistycznych „Swoboda” i „Prawy Sektor” bo ich głosy nie przekroczyły progu 5%. Nie przekroczyła też próg wyborczy Partia Komunistyczna. Minimalną ilość głosów zdobyła też Batkiwszczyzna (5.7% głosów) prowadzona przez skorumpowaną Julię Tymoszenko. Frekwencja wyborcza wynosiła 51%. Pozatem według obserwatorów unijnych ,i również polskich, głosowanie przebiegło w centralnej i zachodniej Ukrainy bez wypadków przemocy czy jawnej korupcji. „Gratulacje dla ludu Ukrainy! Zwycięstwo dla demokracji i dla programu europejskich reform” , ucieszył się Jose Manuel Barroso, szef Komisji Europejskiej. Gratulował też Ukraińcom prezydent Obama a Rosja gotowa była uznać wyniki wyborw. A więc wszystko wygląda różowo? Nie, nie zupełnie.
Po pierwsze na wschodzie trwa wojna. Łatwo było o niej zapomnieć przy spokojnych ulicach i placach Kijowa czy Lwowa, ale w Doniecku, Ługańsku, Mariupolu padają bomby na domy, trwają zasadzki, masakry, porwania. W Kijowie nazywają to wojną antyterorystyczną choć głównie chodzi tu o walkę z rebeliantami podżeganymi i wspieranymi finansowo i militarnie przez Rosję, Według ukraińskiego Ministerstwa Zdrowia od początku walk w kwietniu zginęło 478 cywilów (w tym 30 kobiet i siedmioro dzieci) i 173 żołnierzy. Rannych żołnierzy 446, a rannych cywilów 1392. ONZ informuje że było 222 porywań na Wschodzie Ukrainy, ale ukraińskie MSW podaje że ofiar porwania, często potem bitych, torturowanych a niekiedy zabitych, przekracza 500. Sa wypadki przestępstw wojennych po obu stronach ale prezydent Poroszenko zapewnia stolice zachodnie że wojska ukraińskie prowadzą wojnę „powściągliwie”. Lecz dla przykładu, odbite ostatnio przez wojska rządowe miasto Słowiańsk, jest w wiekszości w ruinie. A to wszystko dzieje się w czasie tzw. „zawieszenia broni” uzgodnionego w Mińsku na początku września między rządami Rosji, Ukrainy,Unii i reprezentacją seperatystów.
Nie przeprowadzono wyborów w tym rejonie ani na Krymie, okupowanej przez Rosję, mimo że trzymano tu dla nich 27 wolnych mandatów w Radzie Najwyższej. Przedewszystkiem na wybory w ich rejonie nie zgadzali się seperatyści. Rzecznik seperatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej nazwał te wybory „farsą” i stwierdził że „Wybory niczego nie zmieniły a ugruntowały tylko tę konfigurację władzy która niczego dobrego Ukrainie nie przyniosła”. Rosjanie też zareagowali ostroźnie. Najczęstsze komentarze medialne w Moskwie mówią o „legitymizacji zbrojnego przewrotu i nielegalnego przejęcia władzy.” Większość Rosjan wciąż uważa że Ukraina powinna być częścią integralną państwa rosyjskiego lub prznajmniej częścią jej strefu wpływów. Odpowiada im ocena byłego prezydenta Czech Vaclava Klausa że „Ukraina jest tworem który powstał sztucznie” i jest „kolebką rosyjskiej państwowości, kultury, ojczyzną kilkudziesięciu milionów Rosjan.” Dla Rosjan jest rzeczą ważną aby uszanować uzgodnienia traktatu w Mińsku kiedy prezydent Poroszenko przyrzekł nadanie Donbasowi większej autonomii. Szef administracji Kremla Siergiej Iwanow zapowiedział że Rosja raczej uzna wyniki wyborów na Ukrainie, ale przypomniał że „każdy naród ma prawo do decydowania o swoich losach”. Niby to dobra wiadomość dla ukraińskiej demokracji ale również może to oznaczać uznanie wyników wyborów w Donbasie przeprowadzonych przez prorosyjskich rebeliantów na 2 listopada które zapowiadają się jako jednostronne deklaracje niepodległosci dla tych terenów. Nawet Poroszenko szukający ugody z Rosją ocenia taki akt jako „prowokację” która tylko przedłuży akcję zbrojną.
Szereg partii w nowej Radzie wypowiedziało się negatywnie w czasie wyborów o umowie mińskiej, między innymi Jaceniuk, szef Frontu Ludowego, zapowiedziany jako przyszły premier. Wielu Rosjanów uważa jego jako nacjonalistę, co dla nich jest równoznaczne z faszyzmem. Nie wiadomo jaki będzie jego stosunek po wyborach. Lecz widać że mimo ugrzecznionych słów ze strony Rosjan konflikt zbrojny będzie trwał dalej, uzależniony od tego jaki apetyt do dalszej walki będą mieli Ukraińcy, a jaki będzie miała Rosja. Wiadomo że prezydent Putin jest zdeterminowany uzyskać sukces wojenny lub dyplomatyczny na Ukraine, ale musi się też liczyć też z efektami sankcji. Europa ma swój kryzys gospodarczy, ale również ma go Rosja. W ciągu trzech pierwszych tygodni października inwestorzy wycofali 1,3 mld dolarów z międzynarodowych funduszy ulokowanych na rynku rosyjskim. Równolegle z przyspieszeniem ucieczki kapitału dramatycznie słabnie rubel na którego obronę wydano już 66 mld dolarów z rosyjskich rezerw walutowych. Bankrutują lub uciekają na zachód rosyjskie firmy i na giełdzie rosyjskiej panuje przygnębienie. Albo co raz słabsza gospodarcza Rosja wycofa się z awantury ukraińskiej, albo Putin zdecyduje wzmocnić autokrację w Rosji aby osiągnąć swój cel na Ukrainie niezależnie od kłopotów gospodarczych.
Widać i inne kąkole wśród kwiatów odrodzonej ukraińskiej demokracji. Oligarchowie którzy dominowali w korupcji i rozkradzeniu mienia państwowego na Ukrainie dalej będą wpływowi szczególnie ci którzy znależli się w Bloku wyborczym prezydenta. Mimo znalezienia się na drugiej pozycji co do ilości głosów oddanych Blok ten będzie miał największe przedstawicielstwo w Radzie. Wynika to częściowo ze starego nie zreformowanego systemu głosowania gdzie połowa foteli poselskich pochodzi z narodowych list partyjnych, a połowa w wyniku okręgów jednomandatowych na którym najlepiej skorzysta blok Poroszenki. Sam Poroszenko też jest ze starej klasy oligarchów i w ten sposób może też łatwo porozumieć się w sprawie negocjacji z Rosją i w sprawie reform antykorupcyjnych z oligarchami w nowym bloku opozycyjnym, należącymi do dawnej pro-rosyjskiej Partii Regionów wspierającej starego prezydenta Janukowicza, która zdobyła 9.3% głosów uplasując się na czwartym miejscu licząc też na duże sukcesy z okręgów jednomandatowych we Wschodniej Ukrainie. Dlatego konieczna przyszła walka z korupcją stoi pod dużym znakiem zapytania.
Nie wiemy też jak się ułoży koalicja rządowa między Poroszenko a wolnorynkowcem Jaceniukiem gdyż różnice ideologiczne są dość znaczne a osobiste stosunki są złe. Jaceniuk, zdolny bankowiec, liczy na ostre zaciśnięcie pasa co umożliwi mu dostęp do finansów zachodnich. Ale zachodnie instytucje finansowe igrają tylko z pomocą głównie dając pieniądze do spłacania poprzednich długów europejskich i IMFu lub w spłaceniu długów wobec Rosji za poprzednie dostawy gazu. Rozmowy z Rosją za tydzień na temat dalszych dostaw gazu mogą ugrząść nie tyle z powodów politycznych, co z powodów finansowych. Dochód narodowy i tak spada o 8% w tym roku i Ukraina jest na progu kompletnego bankructwa. W wyniku zerwania z pro-rosyjską Ekonomiczną Unią Euroazjatycką Ukraina traci wiele miliardów dolarów rocznie, a Unia Europejska nie ma ani rezerw ani zapału żeby Ukrainie efektywnie pomóc. Prawdopodobna implozja gospodarcza może być już kojarzona za rok z obecnym rządem i doprowadzić do rozbudzenia wpływów prawicy, na razie zmarginalizowanej w nowej Radzie, lub nawet do puczu wojskowego.
No i jeszcze mamy naszą specyficzną bolączkę polską. We wszystkich partiach pro-zachodnich tkwią elementy nacjonalistyczne wspierające kult UPA a nawet SS Galizien. Ostatnio burmistrz Lwowa, Andrej Sadowy, poświęcił nowy pomnik Stepana Bandery we Lwowe i wciąż utrudnia zwrot Polakom kościołów rzymsko-katolickich. Sadowy jako szef trzeciej partii koalicyjnej „Samopomoc”, która jest kluczowym elementem anty-rosyjskiego i pro-europejskiego kierunku nowych władz Ukrainy. Bandera, dla nas zbrodniczy rzeźnik Wołynia, dla nich jest wielkim bohaterem w walce z Rosją. W wypadku pogłębienia kryzysu gospodarczego i braku paliwa na Ukrainie te elementy mogą stanąć na czele anty-demokratycznego buntu który może okazać się groźny dla Polaków zamieszkałych na Ukrainie.
Nie możemy już patrzeć na Ukrainę przez kolorowy pryzmat pomarańczowej rewolucji. Tamten płomień nadziei zduszony został przez prywatę i korupcję bohaterów rewolucji. Więc cieszmy się teraz z wyników ostatnich wyborów ale patrzmy na przyszłość ostrożnie.
Wiktor Moszczyńskii Dziennik Polski 31 październik 2014
Saturday, 18 October 2014
O Niepodległość Kurdystanu
Czołgi stoją na skarpie rzędem z lufami wymierzonymi w daleki punkt na następnym wzgórzu znajdujący się po drugiej stronie granicznego płotu kolczastego. Tam ulatnia się nad miastem czarny dym, słychać strzały i huki moździerzy, trzepocze nad najwyższym zabudowaniem złowieszcza czarna flaga szatańskiego wroga, a ponad chmurami słychać turkot błądzących samolotów daremnie szukających obiekty do bombardowania. Przy nieczynnych czołgach stoją umundurowani żołnierze przyglądający się terenowi walki przez binokle a w koło nich podekscytowani rozdrażnieni mieszkańcy oblężonego miasta błagający ze łzami i rozpaczą w oczach aby jednak wojskowi przekroczyli granic ę i zainterweniowali. A opodal limuzina rządowa zatrzymała się w drodze od obozu uchodźców a umundurowany dostojnik wysiadł na chwilę oglądając tą dantejską scene z kamienną powagą.
Nie, to nie marszałek Rokossowski nad Wisłą przyglądający się palącej i tonącej w ogniu Warszawie i wyczekujący momentu kiedy wreszcie to uparte miasto upadnie. To Erdogan, prezydent Turcji, przyjechał na południowy punkt graniczny aby zaobserwować znienawidzonych przez siebie Kurdów skazanych na rzeź z rąk zdeprywowanego Państwa Islamskiego którego świetnie wyekwipowane zagony w dżipach i czołgach pustoszą kraj niczym stare hordy tatarskie. A nad przygranicznym miastem kurdyjskim Kobani znajdującym się po syryjskiej stronie granicy wisi już nie tylko czarna flaga Islamu ale i widmo nadchodzącej masakry , mimo bohaterskiej walki jej obrońców. “Widać,” uzasadnia swoją nieczynność prezydent, “że Kobani już ma upaść.” Animozja władz tureckich wobec Kurdów szła głęboko bo Kurdowie bronili się zaciekle przed próbą zakazania użycia języka Kurdów a po wprowadzeniu stanu wojennego na terenach kurdyskich w roku 1983w walkach z mniejszością kurdyjską w Turcji zginęło rzem 37,000 osób, wielu z wyniku tajnych egzejucji, a setki tysiące Kurdów wypędzono ze swoich wiosek. Zradykalizowana opozycja kurdyjska w Turcji, zorganizowana w ramach Kurdyjskiej Partii Robotniczej (PKK) walczy już o odłączenie terenów kurdyjskich od macierzy tureckiej.
Ale nie wobec wszystkich Kurdów Turcja jest nastawiona negatywnie.
.
Aby zrozumieć los narodu kurdyjskiego Polacy powinni pryjrzyć się własnej historii. Państwo Kurdyjskie pierwszy raz ujawniło się przeszło 180 lat przed Chrystusem rozciągające się na terenach północnej Mezopotamii i południowo-wschodnią Anatolią. Tak jak później Polska musiała istnieć rozgrywając rywalizację między potężnymi I agresywnymi sąsiadami z Zachodu i ze Wschodu, czyli między Imperium Rzymskim a cesarstwem Parthów na terenie dzisiejszej Persji, płacąc daninę raz jednemu mocarstwowi raz drugiemu. W średniowieczu nastąpił kres dzielnicowy a potem okupacja turecka a potem po pierwszej wojnie światowej rozbiory. Przez te lata okupacji Kyrdów traktowano brytalnie. Nic dziwnego dlaczego 30 milionów Kurdów zamieszkałych na terenach Turcji, Syrii, Iraku i Iranu widzi swoją przyszłość wyłącznie jako zjednoczone niepodległe państwo.
Swoje dążenia o niepodległość były najbardziej skuteczne w zaborze irackim ale też tam byli szczególnie represjonowani. Państwa zachodnie, a szczególnie Ameryka, wołały po napoleońsku (czyli Napoleon III) “durez” ale to były mrzonki. Pod koniec lat 70-ych armia iracka wtargnęła spowrotem z całą furią odwetu do Kurdystanu. Przeszło 100,000 Kurdów zbiegło za granicę. Umierający na raka ich przywódca ówczesny zakończył w Ameryce gdzie napisał do prezydenta Cartera “Ja mógłbym był obronić mój naród przed katastrofą gdybym nie uwierzył przyrzeczenion Ameryki.” Do tej pory Henry Kissinger jest osobą znienawidzoną wśród Kurdow, tak samo jak Prezydent Rooselvelt wśród Polaków.
Na pewien okres Saddam zajęty był długotrwałą i bezowocną wojną z Iranem, lecz przy zakończeniu tej wojny zdecydował wreszcie rozliczyć się z Kurdami. W roku 1988, 200,000 armia iracka zaatakowała wioski kurdyjskie z całą bezwględnością. Przeszło 2,000 wiosek zrównano z ziemią mieszkańców, czyli mężczyźni, kobiety i dzieci, zapędzono do obozów koncentracyjnych, gdzie kolejno wszystkich torturowali aby uzyskać informacje o kurdysjskich partyzantach. Poczem zgodnie z planem wszystkich mężczyzn w wieku lat od 15 do 50 rozstrzelano w masowych egzekucjach. Miasteczko Halabya poddane zostało bombardowaniem bronią chemiczną na skutek który 5000 głównie kobiet I dzieci zginęło a 7000 było permanentnie porażonych. Wprowadzono na siłę program “Arabizacji” szczególnie miastach jak Kirkuk gdzie wyrzucono kurdyjskich mieszkańców a wprowadzono mieszkańców z południa. W sumie w ciągu 8 miesięcy zemsty nad ludnością lokalną zginęło 182,000 Kurdów, zniszczono 1750 szkół, 270 szpitali 2450 meczetów. Gdy wiadmośc o porażeniach przez brochemiczną dotarło do Ameryki, rząd iracki oskarżył lotnictwo irańskie o wykonanie tej zbrodni i przez pare lat uwierzo tym “katyńskim” kłamstwom. Teraz jadenak cała ta kampania zbrodnicza wobec Kurdów została określona przez ONZ jako lubobójstwo.
Już dwa lata później nastąpiła inwazja Kuweitu przez Saddama. Ten ostatni akt sciągnął na Saddama wielką koalicję międzynarodową z Ameryką na czele i dopowadził do rozgromienia armii irackiej. Kurdowie w Iraku skorzystali z tego osłabiebia centralnej władzy i za namową Amerykanów wywołali powstanie. Z początku zwycięzcy Amerykanie umyli ręce pozwalając nowym aktom teroru przeciw Kurdom ale szybko opamiętali się Amerykanie i ogłosili zakaz lotów wojskowych nad Kurdystanem który wreszcie umożliwił wznowienie już na stałe samodzielnej administracji w Irackim Kurdystanie i wprowadzeniem rządów parlamentarnych i zlegalizowanie ramienia zbrojnego w formie “Peszmergii”, czyli “ci którzy stawiają czoło śmierci”. Po drugiej inwazji Iraku i upadku Saddama zaproszono Kurdów aby podzielili się władzą nad Irakiem wraz z Sunnitami i Szyitami z południa a przywódca Kurdów Jalal Talabani został przyjęty jako prezydent Iraku w ramach chwiejącej się koalicji która starała się rządzić Irakiem przez następne dziesięć lat. Gwałtowne ataki partyzantów różnych maści sunnickich i szyickich podważały wciąż porządek życia codziennego Iraku i doprowadzało do ciężkich strat zarówno w ludnoścy cywilnej jak i wśród żołnierzy zachodnich. A jednak w tym okresie ani jeden żołnierz amerykański nie zginął na terenie Kurdystanu, który został względnie spokojny mimo wybuchów bomb od czasu do czasu w meczetach i na rynkach.
Od roku 2005 prezydentem autonomicznej republiki kurdyjskiej został wybrany Masoud Barzani. Kurdystan rozpoczął okres stabilnego pokoju w kontrascie do stanu przypominajego wojnę domową w pozostałych częściach Iraku, szczególnie po dominacji politycznej tam Szyitów i odejściu amerykańskiego wojska. Barzani poważnie myśli o uzyskaniu niepodedległości irackiego Kurdystanu i zapowiada referendum w tej sprawie. Kurdystan rozwija się gospodarczo z wielkim rozmachem i wykorzystuje swoje bogate złoża miedzi i siarki ale przedeszystkiem nafty i mimo umowy konstytucyjnej z Irakiem na podstawie której ma eksportować naftę wyłącznie poprzez Irak, nawiązał kontakt z zachodnimi potentami naftowymi jak Exxon i Chevron aby wydobywać I eksportować niezależnie od Iraku poprzez nowo wybudowany rurociąg sięgający przez Turcję do Morza Śródziemnego. W tym wypadku Turcja, w odróżnieniu od podejścia do Kurdów w samej Turcji i Syrii, teraz mocno popiera dążenia Kurdów do samodzielności po uzyskaniu zobowiązania że nowe państwo nie przekroczy granice obecnego Iraku. Irak, z poparciem Ameryki stara powstrzymywać ten handel a rząd amerykański stara się ostudzić dążenia do niepodległości Kurdów bo zależy jej na uratowaniu integralności państwa irackiego dla dobra stabilizacji tego rejonu
Oczywiście trudno mówić o stabilizacji i pokoju kiedy wkracza na arenę Państwo Islamskie. Peshmerga i Islamiści konfrontują się na granicy liczącej 650 mil. Pred natarciem Islamistów wojska irackie rozpadły się gdziekolwiek mieli styczność. Generałowie uciekali przebrani w cywilu jeszcze szybciej niż ich własni żołnierze. Tylko kurdyjska Peshnerga była wystarczająco zdeterminowana aby stawić im czoło mimo słabego uzbrojenia. Kurdowie uratowali wielkie miasto Kirkuk przed Islamem po opuszeniu jego przez wojska irackie i teraz mają zamiar zatrzymać dla siebie mimo przeważającej obecnie ludności irackiej w tym mieście. Przy pomocy amerykańskich samolotów odebrali też kontrolę nad tamą koło Mosulu. Jest szereg oddziałów kobiet-żołnierzy w Peshmargu. Żołnierze islamscy szczególnie boją się ich bo są przeświadczeni że żołnierz który zginie z ręki kobiety nie trafi do nieba.
Ameryka i Wielka Brytania chcą podbudować znowu Irak z nowym rządem dzielącym władzę między Szyitami, Sunnitami i Kurdami, ale wie że na pierwszy plan potrzebuje wesprzec militarnie Kurdów. Tak jak kiedyś było z Polską, państwa zachodnie mamią Kurdów wsparciem dla ich niezależności, aby wykorzystać ich do walki ze wspólnym wrogiem. Lecz obecne cele wojenne Ameryki przewidują tylko przywrócenie zjednoczonego Iraku.
Uważam że Polacy przedewszystkiem powinni poprzeć koncepcję niepodległośći Kurdystanu w najbliższej przyszłości. Trudno o kraj który bardziej odzwieciedla losy Polski poprzez wieki. Ale tu nie chodzi tylko o sentyment. Irak był stworzeniem sztucznym i wybrykiem ambicji kolonialnych Anglii i Francji. Mógł utrzymać swoją integralność tylko przez rządy dyktatorskie. Obecnie jest terenem zwalczających się nawzajem wpływów Iranu, Arabii Saudyjskiej i obecnie Państwa Islamskiego. Niepodległy Kurdystan mógł by być, jak Turcja, modelem państwa o kulturze muzułmańskiej ale wzorowany na parlamentarnym systemem Zachodu. W tej chwli Kurdom ofiarują pomoc miklitarną Ameryka, W Brytania, Niemcy, Francja, Kanada, Niderlandy, ale jeszcze nie Polska. W zeszłym roku otwarto wreszcie konsulat polski w stolicy Erbilu i ofiarują pomoc finansową dla nowej szkoły dla uchodźców chrześcijańskich z Mosulu . Również pracują tu i uczą polscy archeolodzy. Ale Polacy wciąż są wsztrzemiężliwy określając ten teren tylko jako “Połnocny Irak”. Czas zmienić nomenklaturę i uznać ten teren jako “Kurdystan”, jeżeli jeszcze nie niepodległy na teraz to na pewno nim będzie za 10 lat.
Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 17/10/14
Sunday, 5 October 2014
Ostatnie Podrygi Listy Wildsteina
Niestety nie miałem okazji wysłuchać wykładu dr Marka Laskiewicza na temat Trzeciej Wojny Światowej w której Zachód będzie zmagał się ponownie z Rosją. Czytając jego list do “Dziennika” bardzo przejąłem się tym że gdyby miała nastąpić Trzecia Wojna Światowa, z prawdopodobnym użyciem broni nuklearnej i chemicznej zwróconej przeciw cywilnej ludności, to w tej pożodze wojennej pierwszym zaniepokojeniem dr Laskiewicza byłby POSK i czystość moralna jej członków. Już parokrotnie dr Laskiewicz ujawnia swoje obawy co do patriotyzmu i moralnej postawy członków Zarządu i Rady tej instytucji i dobrze jest wiedzieć że będzie oto dbał nawet gdyby POSK leżał zniszczony wśród gruzów zbombardowanego Londynu.
Oczywiście można się zastanowić poważnie nad przyszłą konfrontacją Zachodu z Rosją Putina. Wyobrażam że ze względu na otwarcie nowego frontu “gorącej” wojny z Państwem Islamiskim, który na pewno będzie trwał szereg lat, to wojna z Rosją przybierze najwyżej rolę drugorzędną i znów nabierze charakter “zimnej” wojny. Już nie komunistyczna, lecz imperialna Rosja, z konserwatywną, niemal faszyzującą, ideologią, skonfrontuje naszą zgniłą liberalną Europę a Ukraina i państwa kaukaskie czy bałtyckie staną się piłką do rozgrywek terytorialnych. Elementy konserwatywne w Europie, a szczególnie odruchy skrajnej prawicy liczące na rozkład Unii Europejskiej, będą stawały co raz częściej po stronie rosyjskiej i namawiały do pojednania z Rosją we wspólnej walce z walczącym islamizmem, który rzeczywiście jest wrogiem zarówno Rosji i Zachodu. I na pewno w tej konfrontacji ideologicznej trzeba będzie wziąć pod uwagę działania agenturalne zarówno w Wielkiej Brytanii jak i w Polsce. Niestety w wypadku osłabienia woli ze strony Europy i Ameryki nie wykluczona byłaby nowa Jałta. Musimy więc słusznie mieć się na baczności w takiej konieczności.
Lecz co z tym wszystkim ma do czynienia tzw. lista Wildsteina, zareklamowana przez dr Laskiewicza w swoim liście? Czym jest ta osławiona lista? Czy ma to być spis mniemanych agentów rosyjskich i konserwatywnych apologetyków Putina w razie natężenia zimnej wojny z Rosją?
Otóż nic podobnego. Lista Wildsteina sięga wstecz do historii PRL. Jest listą alafabetyczną 120,000 imion i nazwisk polskich bez adresów czy dalszych wyjaśnień, która została opublikowana w roku 2005 przez dziennikarza Bronisława Wildsteina i jest oparta na archiwach i katalogach Głównej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu które przejął i udostępniał naukowcom i dziennikarzom Instytut Pamięci Narodowej. Same archiwa pochodziły z tzw. “aktów osobowych” sformułowanych praz PRLowskie Służby Bezpieczeństwa, sądy, prokuratury i więzienia, a więc autorami byli najwięksi kłamcy w głęboko okłamywanym społeczeństwie polskim w czasach PRLu. Służby bezpieczeństwa sporządzały te listy na podstawie haków osobistych którymi manipulowali najbardziej przedsiębiorczych obywateli Polskich, najczęściej anty-komunistów. Lista IPN zawierała nazwiska nie tylko tajnych współpracowników służb bezpieczeństwa ale również kandydatów do współpracy, osób nieświadomych że zostali wprowadzeni do listy wspólpracy i osób inwigilowanych. Naukowi badacze teczek w archiwach IPNu byli świadomi o różnicach w klasyfikacji osób ukazujących się na tych listach. Natomiast odbiorcy krążącej listy Wildsteina tego nie wiedzą.
Te listy w posiadaniu IPNu były tylko kroplą w morzu informacji i teczek gromadzonych przez wojsko i służby bezpieczeństwa w okresie PRLu. Przedewszystkiem plik katalogu zbioru aktów osobowych dostępny w czytelni publicznej IPN dotyczył tylko 35% zasobów w posiadaniu IPN. Katalog w całości miał zawierać półtora miliona nazwisk ale dla wielu nie było już żadnych teczek. Większa część aktów osobowych została zniszczona lub wywieziona do Rosji jeszcze przed założeniem rządu Mazowieckiego.
Jest to świadectwo do jakiego stopnia system komunistyczny zdeprawował obywateli PRL nakłaniając ludzi do obciążenia swoich sąsiadów, przyjaciół, kolegów w pracy, czy członków własnej rodziny, oskarżeniami i wykroczeniami wobec systemu, najczęściej w formie złośliwych plotek czy zmyślonych denuncjacji. Tajnych współpracowników rekrutowano albo przez działanie na ich ambicjach albo szantażem . Często dotyczyło to osób mających po raz pierwszy szanse na wyjazd za granicę i złożeniu pewnych zobowiązań w zamian za uzyskanie pazsportu. W innych wypadkach dotyczyły możliwości uzyskania dla syna czy córki miejsce na uniwersytecie. Czasem dotyczyły umorzenia drobniejszych przestępstw jak na przykład udziału w wypadku samochodowym. W poczuciu bezbronności wobec systemu otaczającego go, szary obywatel PRLu podpisywał różne deklaracje z których później różnie się wywiązywał. Czasem stawał się gorliwym denuncjatorem wyrządzającym prawdziwe szkody innym obywatelom; a czasem wykonywał minimum w kstzałcie bezwartościowych raportów które jego kontroler rejestrował czy nawet fałszował aby utrzymać zaufanie swoich szefów.
Były dziennikarz solidarnościowy Bronisław Wildstein uzyskał dostęp do całej listy na dyskietce i opublikował ją dla wszystkich mediów. Stąd zaczeła krążyć na prywatnych dyskietkach czasem z przerobieniem pewnych danych dla celów prywatnych. Ta lista składała się tylko z imienia i nazwiska i nie posiadała żadnych niuansów co do powodu dlaczego dana osoba znalazła się w IPNowskim katalogu. Lista ta, w ciągle zmienającym się formacie, nabrała własnego napędu jako rzekoma lista agentów bezpieki. Wówczas każdy śmiałek mógł w imieniu swoich “patriotycznych” obowiązków publikować wyselekcjonowaną listę nazwisk i oskarżyć te osoby publicznie o działalność agenturalną w czasach PRLu domagając się zarazem ich rezygnacji z jakiejś funkcji społecznej czy politycznej dopóki się nie”oczyszczą”. Nazywano ten system “dziką lustracją”. Przypominał komunistyczny system samokrytyki i szantażowania społeczeństwa. Wśród znanych nazwisk na tej liście byli wybitni działacze opozycji solidarnościowej jak Jadwiga Staniszkis, Andzrzej Paczkowski, Tomasz Strzembosz czy Wiesław Chrzanowski. Tu w Londynie jedna autorka książki o Londynie opublikowała nazwiska z listy Wildsteina które były zbieżne z nazwiskami członków Rady POSKu i innych wybitnych działaczy emigracyjnych. Domagała się ich natychmiastowego usunięcia, mimo że żadne z tych osób nie miało nic wspólnego z działalnością agenturalną. Na szczęście zignorowano ją.
W obliczu tej paranoi o nazwiskach na liście Wildsteina, następowały sceny żałosne kiedy na zebraniach POSKu pojawiały się osoby wymachujące jakimiś dokumentami które miały wykazać że się “oczyścili” ze wszelkich podejrzeń o dawną agenturalność. Nikt ich o te dokumenty nie prosił i nikt nie odmówił by podania im ręki gdyby takiego dokumentu nie posiadali. Inni czuli się zmuszeni wykazać że to nie ich nazwiska pojawiają się w krążącej liście. Ta mania prześladowcza o możliwośći historycznej agenturalności dziwnie kontrastuje z podejściem starej emigracji która nie potępiała np. generała Andersa za to że był kiedyś oficerem carskim, czy Kazimierza Sosnkowskiego za to że wspólpracował z wywiadem austro-węgierskim. Tak samo jeszcze dziś nie ma się za złe członkowi władz organizacji kombatanckiej za to kiedyś był zmuszony służyć w Afrika Korps. Każdy miał wtedy krętą drogę do udziału w walce o wolną Polskę i istotny jest ich dorobek z działalności dla niepodległości kraju i teraz dla szerzenia polskości na obcym gruncie. Z tej samej perspektywy wielu Polaków wielbi Lecha Wałęsy za jego wspaniały wkład do historii Polski niezależnie od tego czy był kiedyś za młodych lat tym agentem Bolkiem czy nie był.
Oczywiście kiedy są poważniejsze dowody że ktoś współpracował dobrowolnie i przez wiele lat ze służbą bezpieczeństwa taka osoba powinna usunąć się ze swojej funkcji w organizacji o ideowym niepodległościowym obliczu, ale w polonijnych organizacjach społecznych czy oświatowych we Wielkiej Brytanii obowiązuje zasada brytyjska że “każdy jest niewinny dopóki sąd nie udowodni mu winy” i szerzenie różnych wersji listy Wildsteina jako aktu oskarżenia wobec kogokolwiek może doprowadzić do oskarżenia samego oskarżyciela o zniesławienie.
Jest wciąż pewna część społeczeństwa w życiu Polski, i niestety nawet tu w Londynie, którzy twierdzą że Polska ma ludzi dobrych i złych i może rozwijać się tylko po “oczyszczeniu” Polski ze złych elementów. Jest to niestety program niszczycielski frustratów wzelkiej maści wśród opozycjonistów w Polsce. Tworzy próbę kontynuacji “wielkiego strachu” pod jakim ludzie żyli w PRLu. Lenin czy Gomułka też rozumieliby taki argument. Ale droga do dobrobytu Polski, i również rozwoju polonii brytyjskiej, leży nie w dzieleniu lecz w konsolidacji twórczej wszystkich osób niezależnie od ich pochodzenia czy poglądów politycznych, którzy są gotowi do współpracy i konstruktywnego działania w organizacjach polskich dla dobra społeczeństwa.
Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 3 pażdziernik 2014
Subscribe to:
Posts (Atom)