Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Friday, 5 February 2016
Łagodny Uśmiech Agresji
“Agresywny” – Co ja? Zostałem oskarżony w liście o agresję przez Jana Maslonę, zwolennika nowego rządu, mimo że w rzeczowym artykule o nowym układzie pisałem o sędziach “podrzuconych nadprogramowo” Prezydentowi “przez poprzedni Sejm”, że często demonstrują przeciw rządowi “osoby którym materialnie i duchowo dopisywał poprzedni ustrój”, że traktowali oni (nie koniecznie ja) każdy projekt PiSu jako krok do “ciemnogrodu”, że bezrobocie, szczególnie wśród młodzieży wiejskiej przekraczało 10%, że “jedyną alternatywą na kontrakty śmiecowe był wyjazd za granicę”, że “elektorat chciał zmianę i ją ma”,że “nie jestem zwolennikiem publicznych apelów do instytucji zachodnich”. Czy to brzmi jak “agresja” sympatyka PO? Chyba nie.
Czytałem w książce naukowej Konrada Lorenza “On Aggression” że najbardziej agresywne są zwierzęta które czują się zagrożone i wmawiają tą agresję innym, na przykład ptak pilnujący swoje pisklęta, który atakuje inny stwór zbliżający się nieświadomie do jej gniazda. To chyba ta sama agresja którą wykazał dziennikarz prorządowy na środowym spotkaniu w Ambasadzie który od razu zwrócił sie do pozostałych kolegów z groźbą zakneblowania ust tym którzy nie chcą witać panią premier z odpowiednim entuzjazmem. Poznaję tą samą agresję, wmawianą innym, którą widziałem u zagorzałych trockistów starających się infiltrować kiedyś Polish Solidarity Campaign.
A Panią Premier rzeczywiście część sali przywitała entzujastycznie, mimo że jej ekipa spóżniła sie przeszło godzinę. Rano byli w Warszawie, popołudniu w Paryżu, wieczorem w Londynie, w czwartek na konferencji debatującej o przyszłości Syrii, a w piątek spotkanie z panem Cameronem w Warszawie. Toteż gdy weszła pani premier, uśmiechnięta ale wyraźnie zmęczona, pewna część Sali przez półtorej minuty skandowała B-E-A-T-A, poczem zaśpiewała “Sto Lat”, a potem z karteczkami w ręku grupa entuzjastów zaintonowała Rotę, wszystkie trzy zwrotki. (Śpiewali “Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz” choć wyczuwam że obecnie nikt obcy nam w twarz nie pluje, najwyżej my Polacy sobie sami.) Pani Premier dalej się uśmiechała. Parę miłych słów wstępnych powiedział Pan Ambasador. Ktoś zawył “Precz z komuną” ale nie wiem kogo miał na myśli, chyba dalej tych “agresorów” którzy nie podzielali entuzjazmu klaki PiSowskiej. Ale nie szkodzi, bo sympatyczna Pani Premier dalej się uśmiechała.
W końcu przywitała nas, też z karteczką w ręku, z której dowiedzieliśmy się że jesteśmy wreszcie “dumnym polskim narodem, z którym się liczy cały świat” i że wreszcie jest “rząd patriotyczny i zdeterminowany” który będzie tożsamość polską rozbudzał. Nie wiedziałem że z Polską świat się nie liczył i że w Polsce dotychczas brakowało tej “tożsamości” i tego “patriotyzmu” ale pani Premier zapowiedzieła że teraz możemy się cieszyć że “w Polsce będzie miejsce dla każdego Polaka” choć nie wspomniała czy wszyscy będą mieli pracę po obecnych zmianach w personelu. Czytała z tej karteczki o nowych wyzwaniach polityki zagranicznej, wymieniła referendum europejskie w Wielkiej Brytanii i konferencję syryjską, ale dalsze konkrety na te bieżące tematy nie podała. Przypomniała tylko że jej rząd jest rządem do spełnienia “wielkiej nadziei” aby “lepiej żyć i z godnością”, że tej nadziei nie można zmarnować i że wszyscy mamy być ambasadorami Polski za granicą. Po czym osoby z nadzieją na zadawanie pytań zostali zawiedzeni bo Pani Premier była widocznie wciąż zmęczona. No cóż, podróże, przedtem te nocne dyżury w Sejmie….. Lecz Premier, wciąż uśmiechnięta, miała czas witać się ze starżyzną emigracyjną siedzącą w pierwszych rzędach.
W poprzednim felietonie prównywałem panią Szydło do jej poprzednika z okresu międzywojennego, profesora Kazimierza Bartla, który był tą łagodną zasłoną za którą działali bardziej radykalni pułkownicy Piłsudskiego. Jej występ w środę potwierdził tą ocenę. Nie mam zamiaru tego krytykować bo w czasie rządów Bartla przeprowadzono szereg skutecznych reform a gospodarka rozwijała się ale w pewnym momencie pani Szydło, bez której kluczowej roli nie wygrałby ani Prezydent Duda ani klub parlamentarny PiSu, powinna zdecydować kiedy przestanie milczeniem brać odpowiedzialność za wybryki swoich bardziej radykalnych ministrów.
Z jej krótkiej wypowiedzi wyczułem że Pani Premier nie ma jeszcze jasnej oferty dla Polonii brytyjskiej, jak również nie miał w swoim expose sejmowym minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski. Podkreślał ważność szkół sobotnich i potrzebę utrzymania polskości wśród dzieci młodzieży, apelował do Polaków za granicą aby wracali do kraju i aktywnie promował polskie interesy, ale nie było jasne jak ci którzy mieli wracać do Polski mieli również bronić dobre imię Polski w Anglii. Albo, albo.
Właściwie w wypadku polonii brytyjskiej MSZ i Senat muszą dostosować się do dwuch zupełnie odrębnych czynników. Z jednej strony namawiać do powrotu tych co nie mieli zamiaru osiąść za długo za granicą i będą gotowi szukać pracę w Polsce. Z drugiej strony, większość tutejszych Polaków wcale nie ma zamiaru do Polski wrócić, szczególnie jezeli mają tu dzieci i dobre zarobki. Dla nich musi być zupełnie inna oferta. Rząd Polski powinien wspierać wszelkie inicjatywy do integrowania ich w życie angielskie. Tak, niech dzieci uczą się języka polskiego, ale niech ich rodzice uczą się języka angielskiego. Aby skutecznie bronić dobre imię Polski, zadawać kłam “polskim obozom zagłady” , szczycić się sukcesami w biznesie i w nauce, Polacy w Wielkiej Brytanii muszą biegle mówić po angielsku i czuć się swobodnie w brytyjskim świecie gospodarczym, kulturalnym i politycznym. Jeżeli Polacy mają mieć wpływ na politykę brytyjską pod względem Polski muszą brać czynny udział w wyborach i posiadać polskich kandydatów we wszystkich partiach. Muszą mieć obywatelstwo brytyjskie i polskie. Nie wiem czy polscy politycy są świadomi że właśnie podwójne obywatelstwo Polaków w Wielkiej Brytanii najbardziej będzie służyło interesom Polski.
Imponuje mnie zapał nowej ekipy rządzącej i jej skupienie się nad istotnymi dla nich zmianami, mimo że często kierunek tych zmian jest szkodliwy, szczególnie ich posunięcia do opanowania mediów i organów sprawiedliwości i proponowane obniżenie wieku emerytalnego. Nie należę do tych co potępiają wszystkie akcje rządu w czambuł. Myślę że ich dotacja 500 złotych dla dziecka będzie stymulować rynek konsumpcyjny w Polsce; popieram ich inwestycje w nowoczesniejszą informatykę, podzielam ich sceptyczne podejscie do euro. Dlatego liczę na to że w wypadku ich podejscia do polonii zagranicznych, a szczególnie do polonii brytyjskiej, wykażą tą spójność w strategii i tą energię potrzebną do wywalczenia należytego miejsca dla Polaków w życiu społecznym i politycznym swojego kraju zamieszkania.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 05/02/16
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Szukam Pana list do Newsweeka:
ReplyDelete"Szanowny Panie Redaktorze!
W zwiazku z Waszym artykulem, a wlasciwie tytulem z nastepujacym linkiem:
http://polska.newsweek.pl/program-pis-obietnice-wyborcze-pi…
musze poinformowac Pana ze to wcale nie polonia spiewala a zorganizowana grupa ktora przyjechala tego dnia prosto z Warszawy i ktora Ambasada byla zmuszona zaprosic. Ich rola bylo przygotowanie odpowiedniego przyjecia dla Pani Premier obawiajac sie ze Polonia nie zrobi to tak jak "powinno byc".
W moim felietone ktory jest zalaczony opisuje jak ten wieczor wygladal choc nie wymienialem jeszcze ze czlonkowie tej grupy (chyba bylo ich okolo 30-u) mowili polgebkiem innym obecnym ze jak ktos wystapi krytycznie "to beda kopac". A przy mnie w tlumie stal jeden z ich liderow z kartka w reku ze slowami Roty i na sile ja zaintonowal zwrotke po zwrotce, mimo ze juz inny chcieli przerwac i wolali "dosc".
Musze dodac ze Rote emigracja londynska rzadko spiewala, szybciej Boze Cos Polske albo Pierwsza Brygade. Rote kojarzylo sie z endecja.
Z uszanowaniem
Wiktor Moszczynski
Tekst byl wydrukowany wczoraj w londynskim "Tygodniu Polskim" (przedtem byl to Dziennik Polski) i jest rowniez na moim blogu www.polaklondynczyk.blogspot.co.uk.
Wiktor Moszczynski"