Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Monday, 28 March 2016
5 lat Więzienia za “Obozy Polskie”
Jako wiceprezes Zjednoczenia Polskiego, a później jako rzecznik tej organizacji, brałem aktywny udział w “promowaniu spraw polskich” w Wielkiej Brytanii. Zawsze uważałem to określenie jako bardziej “dorosłe” niż “bronienie dobrego imienia Polski”. W końcu jaki inny kraj zachodni bawił się w podobne określenia? Wielka Brytania świetnie wiedziała jak promować swoje interesy gospodarcze, polityczne i kulturalne za granicą, szczególnie przez BBC i działalność British Council, ale nigdy nie określała tego jako “bronienie dobrego imienia Anglii”. Brytyjczycy w swoim czasie popełniali wielokrotnie więcej zbrodni, choćby w koloniach i w Irlandii. Była to czarna strona ich tzw. misji cywilizacyjnej. Lecz widocznie Brytyjczycy nie czuli się wystarczająco zakompleksieni aby mieć potrzebę tłumaczenia się. Zaś ich sukcesy gospodarcze, naukowe i kulturalne mówiły same za siebie.
W latach 90-ych, gdy Polska znalazła się w sytuacji bardziej stabilnej zaczęły pojawiać się w mediach brytyjskich od czasu do czasu wyskoki polonofobii opartej przedewszystkiem na stosunkach polsko-żydowskich z czasu wojny. Zacząłem co raz częściej wgłębiać się w wypowiedzi Żydów którzy przeżyli okupację w Polsce jeszcze jako dzieci, podczas gdy ich rodzice, którzy mieli bardziej dorosły stosunek do przeżyć wojennych, już odeszli. Gdy ich rodzice traktowali polskie rodziny które ich przechowywały w najprymitywniejszych często warunkach jako zbawców, świadomi tego co Polakom groziło za ratowanie Żydów, to dzieci pamiętały głównie wszystko co negatywne, a więc niewygodę, głód, upokorzenia, a przedewszystkiem wieczny strach przed zdradą przez innych Polaków. W odpowiedzi na tego rodzaju oskarżenia trzeba było reagować z pewnym wyrozumieniem, ale również stanowczością, w obronie polskiego państwa podziemnego i całej wielostronnej bohaterskiej akcji ratowania Żydów. A indywidualne akcje zdrady traktowaliśmy jako winę zdemoralizowanych jednostek czy wspólnot pozbawionych swoich stałych autorytetów, jak np. w Jedwabnem.
Ale w tej atmosferze oskarżeń o współudział Polaków w zbrodniach hitlerowskich pojawił się jeszcze inny element który był jakby urzeczywistnieniem poczucia krzywdy Polaków, choć na ogół był spowodowany przez nieszczęśliwy splot dwuznacznego przymiotnika. Chodziło o niefortunne określenie “Polish concentration camp”. Dla zachodnich dziennikarzy był to po prostu niechlujny skrót myślowy. Obozy były w Polsce, czyli obozy były “polskie”. Właściwie gdyby nie ta atmosfera gorącej polemiki w sprawie roli Polaków pod okupacją niemiecką, określenie powyższe sami traktowalibyśmy jako dorywczą irytację. Lecz teraz traktujemy go niemal jako akt oskarżenia. Walka z tym określeniem stała się priorytetem dla dyplomacji polskiej i dla każdego Polaka. Z początku wszelkie próby poprawienia tych błędów redaktorzy angielscy odrzucali jako objaw przesadnej wrażliwości Polaków. Tłumaczyli nam że to był po prostu skrót geograficzny. Lecz gdy odpisywałem że nikt nie określa więzienia w Guantanamo na Kubie jako kubańskie, lecz jako amerykańskie, gazety poważniejsze zrozumiały brak logiki w ich argumentacji a najbardziej pomogła nam oficjalna zmiana przez Unesco w nazwie Oświęcimia i innych obozów zagłady w roku 2007 na "German Nazi Concentration and Extermination Camp." Problem jeszcze pozostał w Wielkiej Brytanii, np. w BBC i w gazetach lokalnych, gdzie często pojawiały się opisy młodych uczniów angielskich ze swoich wrażeń z wyjazdu do “polskiego obozu” w Auschwitz. Wspaniałą i żmudną role informacyjną odgrywała tu niezależna organizacja “Polish Media Issues Group”, przez wiele lat prowadzona przez Jana Niechwiadowicza, odpowiadająca na każde błędne określenie (przeszło 300 poprawek rocznie) i najczęściej uzyskająca poprawkę ale świadoma że za parę tygodni ten sam błąd pojawi się w innej gazecie. Nie jest to walka którą można wygrać “raz i na zawsze” jak by chciało wielu Polaków w tym kraju. Ale te irytujące błędne określenia stawały się co raz rzadsze, choć nie do końca je wyeliminowano.
Widać jednak że dla nowego rządu w Polsce, uwrażliwiowanego jeszcze bardziej niż ich poprzednik na temat “dobrego imienia Polski”, te sukcesy nie były wystarczające. Dwa tygodnie temu nowy wiceminister sprawiedliwości, Patryk Jaki, oświadczył na konferencji prasowej że przygotowuje projekt umożliwiający wytaczanie spraw karnych i cywilnych za używanie zwrotu typu “Polski obóz” za które groziłaby kara do 5 lat więzienia. Przestępstwem ma być przypisywanie Polsce udziału I odpowiedzialności w zbrodniach III Rzeszy. Proponuje również zapisanie w Konstytucji że “dobre imię RP i narodu polskiego podlega ochronie prawnej”.
Jestem jak najbardziej za tym abyśmy jako Polacy, przy pomocy władz RP, poprawiali błędne informacje o Polsce w prasie i polemizowali ze wszelkimi oszczerstwami. Ale wprowadzenie groźby postępowania karnego byłby wyśmiany za granicą, a w Polsce podważałby prawidłowość prac naukowych wykazujących przykłady współpracy, świadomej czy nieświadomej, między poszczególnymi jednostkami czy organizacjami polskimi a władzami niemieckimi. Pamiętajmy rolę policji granatowej w tropieniu i przeprowadzaniu Żydów do transportów obozowych. Sam prezydent Duda, przy otwarciu muzeum poświęconego rodzinie Ulmów straconych za pomoc okazaną Żydom, nawiązał do przykładu zdrady tej rodziny przez policjanta granatowego. Pamiętajmy jak przywódcy komunistyczni zdradzali AKowców a nawet siebie samych nawzajem do Gestapo i jak wielu chłopów polowało w lasach na uciekających Żydów. Pamiętajmy też o tysiącach polskich smalcowników zdradzających Żydów i handlujących ich mieniem w tym samym czasie gdy ich rodacy narażali swoje życie ratując masowo dzieci z getta. Historycy polscy mają obowiązek dotarcia do prawdy w tych sprawach nawet jeżeli ta prawda jest dla nas przykra i irytująca. Ale ta irytacja nie może być powodem wprowadzenia restrykcji prawnych tylko dlatego że daje społeczeństwu pewne poczucie satysfakcji a daje nadgorliwym urzędnikom czy prokuratorom sygnał do polowania na tych co piszą o sprawach drażniących nas. To nie pasuje do państwa wolnego i demokratycznego. Kłamstwa za granicą zwalcza się prawdą naukowo udowodnioną, a ignoranckie błędy zwalcza się ambitnym i kosztownym programem edukacyjnym, a nie groźbami prawnymi.
Pamiętajmy że Turcy wprowadzili już zaostrzone przepisy chroniące “dobre imię tureckości” które osadza naukowców w więzieniu za oskarżenie rządu tureckiego o masakrę Ormian 100 lat temu a obecnie za restrykcje przeciw Kurdom. Mimo tego cały świat jest zgodny że Turcy tę masakrę wykonali i że prawa Kurdów są deptane. Nie zachowujmy się jak zakompleksieni Turcy; Wielka Brytania jest lepszym przykładem w bronieniu swoich interesów i wartości za granicą.
Wiktor Moszczynski Tydzień Polski 1 kwiecien 2016
Tuesday, 15 March 2016
“Sztandary do Szafy!”
Marzec miał być radosnym miesiącem dla polonii na Wyspach. Wreszcie w tym miesiącu kończy się długoletni spór między SPK Limited reprezentujący stare aktywne Koła SPK a Fundacją SPK która przejęła administracyjną ciągłość i fundusze starego Stowarzyszenia po jego rozwiązaniu 3 lata temu. Spór wywołał wiele animozji, powodował ostrą polemikę w mediach polonijnych w Wielkiej Brytanii; krążyły liczne anonimy i groźby sądowe.
Teraz wreszcie doszło do porozumienia. SPK Ltd i jej koła członkowskie zrzekają się nazwy Stowarzyszenia Polskich Kombatantów i rejestrowanego godła SPK i wycofywują wniosek o unieważnieniu rejestracji znaku SPK przez Fundację, w zamian za możność dostępu do funduszy Fundacji SPK i za możliwość kontynuowania swojej tradycyjnej działalności pod nową bardziej praktyczną nazwą jako Stowarzyszenie Przyjaciół Polskich Weteranów (SPPW) zachowując jedynie stare numery swoich Kół. Obie strony pokrywają własne koszta prawnicze (w wypadku SPK Ltd niemal zerowe) a starzy kombatanci wojenni będą wciąż mieli prawo do noszenia emblematów SPK. Natomiast przyszłość pozostałych sztandarów odłożono na wspólną konferencję w maju Fundacji SPK, nowej organizacji SPPW i Instytutu Sikorskiego.
Niestety powodów do radości nie było żadnych. Niemal w ostatniej chwili prawnicy Fundacji narzucili negocjatorom SPK Ltd kompletny zakaz używania sztandarów kombatanckich na okres przejściowy. Przez to przekreślili atmosferę dobrej woli wynikającej z negocjacji i poważnie utrudniają jej wykonanie. Nakaz był bardzo dalekoidący, zakazujący jakiegokolwiek wystawienia sztandarów publicznie czy paradowania z nimi w miejscu publicznym, zezwalając jedynie na wystawienie w miejscu widocznym (jak w kościele) jeżeli w ten sposób sztandar jest normalnie przechowywany. Gdy pytałem pewnego angielskiego prawnika o wyjaśnienie szczegółów tego tymczasowego zakazu, powiedział po prostu “Trzymajcie te sztandary w szafie!”
Sztandary kombatanckie są najbardziej widocznym instrumentem w działaniu kół kombatanckich w terenie. Są wystawione na akademiach, w kościołach, na zjazdach młodzieżowych, w szkołach sobotnich na święta narodowe jak Trzeci Maj, obchody katyńskie, Święto Żołnierza, Dzień Niepodległości, Remembrance Sunday. Są kluczową częścią wychowania patriotycznego młodzieży polonijnej i podtrzymują spoistość ośrodków poloninych w wielu częściach Wielkiej Brytanii. Sztandary ozdobione są pięknymi wyhaftowanymi wzorami symboli wojskowych czy obrazów świętych z patriotycznymi hasłami i nazwą poszczególnych kół. Na drzewcu, najczęsciej ukoronowanym srebrnym orłem, wybite są monety z nazwami ofiarodawców którzy zbierali pieniądze na zakup tak cennego zabytku lokalnej emigracji żołnierskiej. Sztandary powstawały z inicjatywy i kosztem członków Koła. Są traktowane z wielką czcią przez członków a szczególnie przez mianowanego w każdym kole sztandarowego który osobiście dba o utrzymanie sztandaru. Na każdym corocznym zebraniu Koła sztandar jest wymieniony jako główny czy jedyny przedmiot w inwentarzu Koła. I każde Koło uważa ten sztandar jako swoją własność, niezależnie od tego czy zmienia swoją nazwę czy nie.
Każdy sztandar ma swoją historię. Na przykład materiał i drzewiec na sztandar Koła 246 w Bury ufundowany został w roku 1952 przez obecnego prezesa plk. Mariana Tomaszewskiego, weterana kampanii włoskiej, i wyhaftowany osobiście przez jego małżonkę. Do tej pory opiekuje się nim i nie wyobraża sobie aby ktoś mógł go jego Kołowi odebrać. Sztandar Koła 232 w Oldham był wykonany w roku 1952 przez panie należące do Koła i wręczony Kołu na Święto Żołnierza przez generała Sulika. Koło 239 w Wolverhampton posiada sztandar ufundowany przez Koło Pań przy Kole SPK w roku 1969 z okazji Święta Żołnierza i 20-lecia pracy Koła. Koło 274 w Peterborough wykupiło własny sztandar w roku 1974 a poświęcenia dokonał ks. Infułat Staniszewski. Sztandar Koła 364 w Luton ufundowano w roku 1973 i przekazano go Kołu na uroczystej mszy przez generała Kopańskiego. Koło 342 w Bristol unfundowało swój sztandar w roku 1965 i poświęcone było pod patronatem generała Andersa. Na poświęcenie sztandaru Koła 50 w Kirkcaldy w roku 1968 zjechała się cała polonia szkocka. Poświęcenie i przekazanie sztandaru koła 105 w Glasgow odbyło się w roku 1962 w auli uniwersytyetu w Strathclyde w obecności generała Maczka, generała Glabisza i ks. Arcybiskupa Rubina. Sztandar Koła 181 w Manchesterze poświęcono w roku 1970 w czasie obchodów 50-lecia Bitwy Warszawskiej a udekorowany został Złotym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Ostrowskiego.
Każdy sztandar to historia, nie tylko historia żołnierzy którzy to koło zakladali ale również historia polonii danego miasta. Dla wielu traktowana jest jako lokalna relikwia, talizman czy symbol dumy dla całej lokalnej wspólnoty. Nic dziwnego że lokalni działacze SPK traktują swój sztandar jako swoją własność.
Natomiast Fundacja SPK uważa że sztandary pozostają częścią globalnego majątku starego SPK. A symbole SPK znajdujące się na każdym sztandarze mają podlegać prawu Fundacji jako właścicielowi rejestrowanego logo rozporządzającym jego użytkowaniem. Dlatego powiernicy Fundacji woleli aby wszytkie pozostałe sztandary zostały oddane od razu do Instytutu Sikorskiego. W wypadku sztandarów powiernicy Fundacji są uczuleni na nieodpowiednie w ich oczach ukazanie się ich symboli, choć muszą przyznać że nie tak bardzo martwią się gdy te symbole SPK pozostają widoczne na budynkach które SPK już dawno sprzedało ludziom obcym lub są sprzedawane na aukcjach. Liczę na to że jednak członkowie Fundacji może zastanowią się nad ujemnym skutkiem natychmiastowej konfiskaty tych cennych żywotnych symboli i że nadchodząca konferencja o sztandarach uzgodni bardziej pozytywne rozwiązanie.
Myślę że będzie można rozwiać obawy Fundacji co do jakiegoś “nadużycia” sztandarów jeżeli zostaną zarejestrowane przez Instytut Sikorskiego ale będą przechowywane fizycznie przez Koła. Mogłyby być użyte na określone Święta narodowe w terenie, na pogrzeby starych działaczy i weteranów i na okazje jubileuszu Koła. Nie brałyby wówczas udziału przy obchodach organizowanych przez Fundację chyba że Fundacja by je zaprosiła. Oczywiście sztandary nie mogłyby być użyte na wiecach politycznych czy nie uroczystych okazjach. Natomiast organizacje brytyjskie jak lokalne kola Royal British Legion często występują razem z naszymi kołami przy wspólnej wystawie sztandarów, tak jak odbywa się co roku, np. w maju przy obchodach katyńskich nad piękną płytą katyńską pod Cannock Chase. Szkoda byłoby tak cenne tradycje zaniedbać. Natomiast po rozwiązaniu Koła czy zakupie nowszego sztandaru SPPW, można będzie zapewnić oddanie sztandaru do Instytutu Sikorskiego, albo do innego lokalnego zabytku aprobowanego przez Instytut.
Tak czy tak, sztandary muszą pozostać na razie przy Kołach. W końcu dlaczego powiernicy Fundacji, pochodzący z elit drugiego pokolenia emigracji żołnierskiej i niepodległościowej, mieliby się obawiać sztandarów swoich własnych ojców?
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 18 marzec 2016
Friday, 4 March 2016
Którzy Polacy popierają Brexit?
Już ogłoszono termin referendum za wyściem z Unii na 23 czerwca br. Sondaże wskazują że wynik wisi na ostrzu noża I każdy głos chwiejny będzie ważny. Im bardziej chwiejny tym bardziej decydujący.
Po stronie “Outs” stoi burmistz Londynu, charyzmatyczny Boris Johnson, i znaczna część posłów konserwatywnych, mała grupka posłów Partii Pracy, plus nacjonalistyczny UKIP i radykalna lewicowa grupa Respect. Trzy zwalczające się nawzajem organizacje za wyjściem tworzą kruchy sojusz podreślający głównie problem migracji (unijnej i poza-unijnej), kosztów członkostwa, przesadnej biurokracji brukselskiej i suwerenności parlamentu brytyjskiego i sądów brytyjskich. Po stronie “In” mamy Camerona i lwią część jego ministrów, większość Partii Pracy, nacjonalistów szkockich i walijskich, liberalnych demokratów, większych przedsiębiorców, związki zawodowe i liczne grupy mniejszości narodowych, szczególnie obywateli unijnych którzy przyjęli brytyjskie obywatelstwo, w tym rzekomo też naszych rodaków.
Trudno sobie wyobrazić kwestię, w której Polacy nie byliby bardziej zgodni, niż głosowanie na pozostanie W. Brytanii w Unii. Za tym przemawia widoczny dla nas Polaków skok cywilizacyjny u samych Brytyczyków w swojej kulturze, obyczajowości, ustawodawstwie czy przyzwyczajeniu do europejskich norm i europejskich nazwisk, a szczególnie naszych polskich.
Widać też wyraźnie korzyści gospodarcze dla samych Brytyjczyków przez przynależność do największego wspólnego rynku na świecie który umożliwia prowadzenie handlu ze wszystkimi krajami na najlepszych warunkach i zapewniający strefę bezcłową dla brytyjskiego eksportu na cały kontynent. 300.000 brytyjskich firm działa na terenie Unii Europejskiej a 3 i pół miliona etatów pracy w Wielkiej Brytanii jest uzależnionych bezpośrednio od brytyjskiego członkostwa. Tu inwestują azjatyckie i amerykańskie firmy wiedząc że w ten sposób mają wejście na cały rynek europejski. Młodzi podróżujący po Europie mają tańsze połączenia na swoich komórkach, tańsze karty kredytowe, tańsze loty i prawo pracy w każdym kraju. Emeryci mogą korzystać z brytyjskich emerytur w ciepłych I tanich krajach jak Hiszpania czy Grecja. Kryminalistów można ścigać przez europejskie listy gończe a potencjalnych terorystów lepiej kontrolować przez współpracę służb wywiadowczych. Fale migrantów można powstrzymywać w Calais, a nie w Dover. Kraje unijne wprowadzają wspólne normy dla ochrony środowiska, praw kobiet czy bezpieczeństwa i higieny w pracy.
Inne dodatkowe korzyści przysługują samym naszym rodakom przyjezdżającym tu do pracy a znajdujących tu niespodziewanie łatwiejsze warunki dla wychowywania dzieci, kupna domu i darmowegp leczenia. Korzystają z podróży po Europie bez kontroli paszportowej, tanich studiów i możliwości dorabiania się wszędzie gdzie tylko się zatrzymują. W Wielkiej Brytanii jest przeszło 22 tysiące polskich przedsiębiorstw. Jak mogliby się nie cieszyć z takich korzyści i, tam gdzie uzyskali brytyjskie obywatelstwo, nie głosować aby Zjednoczone Królestwo zostało w Unii?
Pozatem co by się stało z Unią Europejską gdyby Wielka Brytania ją opuściła? Wtedy Wielka Brytania nie byłaby pierwsza. Kryzys gospodarczy i monetarny który obecnie tak osłabia Unię podważa poprzednią pewność o jej permanentnym rozwoju jako model sukcesu gospodarczego i dalszej niekończącej się integracji. Do tego dochodzi nawał uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki który może doprowadzić do zamrożenia umowy Schengen. W całej Europie powstaje bunt przeciw elitom które dotychczas dominowały Europą przez wspólną i spójną eurocentryczną ideologię. Powstają ruchy narodowe i odpryskowe we wszystkich krajach Europy. Już krokiem brytyjskich eurosceptyków kroczy francuski Front Narodowy, subsydiowany przez Putina, i który w wypadku zwycięstwa w wyborach zapowiada z kolei francuskie referendum na temat członkostwa Unii. Bez Brytyjczyków napięcia wynikające z konfliktów wewnątrz-europejskich jeszcze bardziej zaostrzą się bez wkładu brytyjskiego a kraje objęte strefą euro zmonopolizują agendę integracji kosztem państw jak Dania, Polska czy Szwecja które znajdują się poza strefą.
W Europie najwięcej z Brexit może stracić Polska.To podkreśla obecny rząd, jeszcze bardziej niż poprzedni. W roku 2015 odnotowano w jednym roku wzrost w eksporcie z Polski do Wielkiej Brytanii o 14%. Obecnie wymiana handlowa między obu krajami jest nierówna lecz korzystna dla Polski. Polska importuje stąd tylko USD 5,269 mln a eksportuje USD13,508 mln. Polska potrzebuje brytyjskiego wsparcia aby oprzeć się osi Niemcy-Francja, i żeby utrzymać skuteczność swojego wkładu do polityki europejskiej wobec państw Eurolandu. Polega też na wsparciu Londynu dla wspólnej polityki anty-rosyjskiej wewnątrz Unii. A więc dla brytyjskiego wyborcy polskiego pochodzenia, z polską rodziną w Polsce, otrzymującego świadczenia dla polskiego dziecka w Polsce, może nawet jeszcze posiadającego wciąż polskie obywatelstwo, nie może być innego głosu w referendum niż za pozostaniem w Unii.
A jednak….? Spotykam ostatnio elegancką damę ze starej emigracji, patriotkę polską, z długim stażem w polskich organizacjach społecznych w Londynie i w trakcie rozmowy pytam co myśli o referendum. “Głosuje za wyjściem,” mówi z przekąsem. “Mam dość tej zramolałej Europy. Co za bigos z tymi imigrantami!” Jak to, a interes Polski? “Jestem w Anglii i głosuje jak Angielka.Mam dość tych imigrantów”. Myślę sobie, no to stara polonia. Odwykła już od patrzenia na to co Polsce potrzebne. Już zupelnie zangliczała. No, ale młodzi to co innego.
Potem słucham dziennika w telewizji gdzie dziennikarz prowadzi rozmowy z uczestnikami polskiego klubu w Leeds. Pytania skierowane są do mlodych Polaków którzy tu przyjechali w ostatnich 10 lat. mojemu zdziwieniu reakcja jest bardzo podobna. “Jak Pan myśli, czy grozi wyjście Wielkiej Brytanii z Unii? Jak na to patrzą tutejsi Polacy?” “To dobra rzecz,” odpowiada młody Polak z ciężkim akcentem trzymający dziecko za rękę. “Czas aby Wielka Brytania stanęła na nogi i przestała subsydowiać cudzoziemców.” “No tak,” pyta zdziwiony dziennikarz, “ ale czy nie utrudni to przyjazdom nowym Polakom z Polski.” “Ja patrzę na to z punktu widzenia Anglika,” odpowiada jak echo. “Mam paszport angielski. Dość już tu tych nowych Polaków.” Słucham i nie wierzę. Myślę, zdrajca! Nic dziwnego że UKIP ma polskich zwolenników I polskich kandydatów.
Obawiam się że na Wyspach polskie wychowanie obywatelskie zostało już dawno rozwiane wiatrem znad Atlantyku.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 5 marzec 2016
Subscribe to:
Posts (Atom)