Wednesday, 31 May 2017

Kości Rzucone Jeszcze się Toczą

18 kwietnia kości zostały rzucone. Theresa May wystąpiła przed drzwiami swojego oficjalnego mieszkania na Downing Street licząc na rychłe zwycięstwo oparte na jej deklaracji o “mocnym i stabilnym rządzeniu”, i odrzucając alternatywę “chaosu koalicyjnego” Jeremy Corbyn z narodowcami szkockimi. I te kości jeszcze się toczą.
Miała druzgocącą przewagę nad przeciwnikami z Labour i liberałόw w sondażach. Liczyła się z tym że swoją partię, podzieloną przez Brexit, zjednoczy, a partię Corbyna, podzieloną ideologicznie, rozgromi i uzyska od społeczeństwa wolną rękę do prowadzenia rozmόw z europejskimi negocjatorami. W ten sposόb zabezpieczy dla siebie i dla swojej partii 5 lat pełnej władzy aby zakończyć pomyślnie negocjacje. Jej zamiarem było przemienić swoją partię klasy rządzącej na autentyczna partię brytyjskiej klasy robotniczej, a Labour pozsotałaby na uboczu jako rzecznik tylko liberalnych elit i niezadowolonych nieudacznikόw.
Jak już się nie raz mόwiło, w wyborach zwycięstwo nigdy nie jest zapewnione, nawet jeżeli rozpoczyna się je mając pzewagę 17% w sondażach.
Jeszcze w styczniu br. wpływowy tygodnik “The Economist” nazwał premiera “Theresa Maybe”, wskazując na jej rzekome trudności w podejmowaniu decyzji mimo że uzyskała renomę żelaznej damy. Trzeba pamiętać że otrzymała władzę niemal przez przypadek w tym chaosie politycznym ktόry nastąpił po ogłoszeniu wynikόw referendum. Swόj brak wyraźniejszej drogi do rozwiązania kwestii wyjścia z Unii kamuflowała w ogόlnikowych hasłach jak “Brexit jest Brexit”, czy “niebiesko- biało-czerwony Brexit “. Gdy brytyjskie społeczeństwo było tak jaskrawo podzielone na zagorzałych zwolennikόw i przeciwnikόw Brexitu ludzie wypatrywali w takich wypowiedziach jakiejś głębszej mądrości ktόrej wcale tam nie było. Mόwiła też ogόlnikowo o “ofiarach niesprawiedliwości” kapitalizmu i o potrzebie wspomożenia tym ktόrym “z trudnością udawało się przeżyć” (“barely managing”) ale i za tymi słowami, zapowiadającymi złagodzenie surowych praw rynku, też krył się brak jasnego kierunku. Chciała wprowadzić przedstawicieli pracownikόw do rad dyrektorόw przedsiębiorstw, potem się wycofała. Jej minister ogłosił że wszystkie firmy muszą sporządzić listę pracownikόw cudzoziemcόw a po tygodniu tą szkodliwą propozycję wycofano. Uzgodniono że Heathrow uzyska nowy pas startowy, potem odłożono decyzję. Nie chciała od razu zatwierdzić decyzji o konstrukcji nowej elektrowni nuklearnej, potem jednak się zgodziła. Miała mieć kontrolę polityczną nad Bankiem Anglii, a potem też to wycofała. Wprowadziła podwyżkę w spłacaniu National Insurance dla samozatrudnionych, a potem to odwrόciła. Wyglądało na to że jest ona mimo wszystko chwiejna i podatna na naciski z jakiegokolwiek odłamu swojej partii.
Jedynym wyjściem z tego korowodu politycznych wykrętόw dla Pani May mogłoby być uzyskanie własnego mandatu wyborczego. Uwolniłoby to ją z niezręcznej wyroczni samego referendum z ktόrego wynikiem poprzednio się nie zgadazała i ktόry każdy interpretował po swojemu. Uwolniłoby to ją też od lobby rożnych frakcji konserwatystόw pchających ją w jedną stronę, lub w drugą. Wreszcie tak wszystkich, łącznie z własnym gabinetem, zaskoczyła nagłością decyzji zwołania wyborόw na 8 czerwca że odzyskała zaufanie społeczeństwa jako odważna kobieta premier ktόra ofiaruje swojemu elektoratowi ład, porządek i bezpieczeństwo.

Kontrast z oponentami rzeczywiście był jaskrawy. Posłowie Partii Pracy starali się już przez rok zrzucić swego lidera Jeremy Corbyn z przywόdctwa partii ale Corbyn zwycięzył w szeregach członkόw partyjnych i związkowych I dalej prowadził mocno podzieloną partię ktόra i tak miała słabe wyniki wyborach w roku 2015 a teraz zapowiadała się jeszcze większa klęska. Natomiat partia Lib-Demόw, ktόra oparła swόj program na zasadzie ponownego referendum na temat członkostwa Unii po zakończeniu dwuletniego okresu negocjacji, miała małe sanse uzyskania dobrego wyniku. Większość wyborcόw, zmęczona sporami politycznymi o Brexit, pogodziła się z ogόlną nieodwołalnością Brexitu (ale nie koniecznie tą “twardą” wersją) i chciała tylko już zakończyć te negocjacje i mieć święty spokόj. Wydawałoby się że to właśnie ofiaruje im Theresa May.
Cała jej kampania wyborcza oparta była na promowaniu siebie jako lidera. Poszczegόlni kandydaci nie liczyli się w ogόle. Wszędzie pojawiała się tylko Theresa May ofiarująca “mocne i stabilne rządzenie”. A przy tym nie zgodziła się wystąpić w jakiejkolwiek debacie z rywalami w telewizji. Jej wystąpienia publiczne miały miejsce w małych pomieszczeniach wśrόd dobrze wyreżyserowanych sympatykόw jej kampanii. Gdy ogłosiła swόj manifest wyborczy 18 maja, to określiła to jako “mόj” program, a nie program jej partii. Proponowała zmniejszenie podatku dla firm ale nie wykluczała możliwośći podnoszenia podatku dla szarego obywatela. A dla emerytόw program byl wyjątkowo cięty, odrzucając stałej podwyżki w emeryturze I wstrzymując świadczenia dla wszystkich potrzebujących medycznej opieki ktόrzy posiadają domy warte powyżej śmiesznie niskiej ceny £100,000. A w sprawie imigrantόw powtόrzyła poprzedni nonsens o zamrożeniu ilości rocznej imigrantόw poniżej 100,000. Ten nonsens jest szkodliwy zarόwno dla gospodarki brytyjskiej jak i z tego powodu że jest z gόry nieosiągalny, a więc narzucający urzędnikom imigracyjnym przymus podjęcia brutalnych decyzji wobec cudzoziemcόw, by dotrzymać ten nieosiągalny cel. Skutki tego widzimy już w obecnych zarządzeniach wobec obywateli unijnych w sprawie permanentnej rezydentury. Manifest okazał się niepopularny i przyspieszył spadek popularności Pani May, w momencie kiedy mała popularność przywόdcy opozycji zaczęła rosnąć. Najgorzej że pod naciskiem sondaży I własnej partii musiała po paru dniach zrewidować dezycję o poziomie subsydiowania opieki społecznej, popularnie zwanej “podatkiem od demencji”, co podważyło jej czołowe hasło o “mocnym i stabilnym rządzeniu”. Znalazła sobie alternatywne hasło – będzie “bloody difficult woman” - co w wypadku negocjacji z Unią, czy walki z teroryzmem, brzmi pozytywnie, ale w polityce wewnętrznej już nie tak bardzo.
A po drugiej stronie medalu mamy Partię Pracy prowadzoną przez osobę ktόrą znaczna część posłόw Partii Pracy nie może wspόłpracować i nie wymienia nawet w swoich ulotkach wyborczych. Posłowie rozpoczęli te wybory z cichą nadzieją że choć stracą dużo mandatόw to sami się utrzymają I po klęsce wreszcie będą mogli pozbyć się swojego lidera, ktόry utrzymuje się na fali zradykalizowanych nowych członkόw partii. Dla większości społeczeństwa jego poglądy na temat pozbycia się broni nuklearnej czy jego wcześniejsze wyrazy poparcia dla ruchόw teroru były anatemą. I dla starszego elektoratu tym pozostają. Jego manifest wyborczy wprowadza cały szereg dramatycznych zmian w proponowanej nacjonalizacji kolei, poczty, wody i zrόdeł energii, uzyskaniu 250mld funtόw z podatkόw, pożyczek bankowych i sprzedaży obligacji państwowych, a w negocjacjach z Unią będzie chcial uzyskać dostęp do jednolitego rynku ktόrym Torysi gardzą. Lecz dla znacznej części osόb z niskimi zarobkami, pracującymi bez podwyżek w opiece społecznej czy służbie zdrowia, zmęczonych postępującymi cięciami w świadczeniach społecznych, a szczegόlnie dla studentόw i absolwentόw, obciążonymi długami przewyższającymi £40,000 za koszty nauki ktόre ich rodzice i dziadkowie dostawali za darmo, ten program jest wyraźnie atrakcyjny. Wynikające z tego zadłużenie państwa nie trafia do ich wyobraźni. Właściwie ten populistyczny program wyborczy miałby większy sens gdyby to był program na dwie kadencje pięcoletnie, a nie jedną.
Mimo stałej ciągłej nagonki w mediach pro-rządowych przeciw przywόdcy Partii Pracy i jego programu wyborczego, dochodzące niemal do histerycznych rozmiarόw, popularność Corbyna wzrosła. W rozmowie z telewizyjnymi inkwizytorami jak Jeremy Paxman i Andrew Neill wykazuje wewnętrzny spokόj, kurtuazyjną uprzejmość i nawet poczucie humoru ktόre podważają publiczny wizerunek jego jako oszalałego członka marginesu politycznego z mrzonkami o powszechnym pokoju i społecznej sprawiedliwości. Jego prostolinijność doprowadziła do tego że pare dni zaledwie po zamachu terorystycznym w Manchesterze przygotował przemόwiwnie gdzie zastanawiał się czy jednak polityka zagraniczna brytyjska nie tworzyła tej atmosfery frustracji i nienawiści w ktόrej kiełkuje się radykalizm zamachowcόw. Żaden “normalny” polityk nie ryzykowałby takich uwag w tak emocjonalnym momencie. Określano to w prawicowych gazetach jako “poparcie dla terorystόw”. A jednak wśrόd jego coraz rosnącej ilości zwolennikόw te prawdziwe choć niedyplomatyczne uwagi nie wywołały zgorszenia. Corbyn nigdy nie atakuje swoich wrogόw osobiście, niezależnie od tego czy ci wrogowie są w partiach opozycji czy we jego własnej partii. Atakuje tylko ich poglądy. Trudno jednak uwierzyć że mόgłby przeskoczyć tą barierę nieufności ktόra pozostaje w znacznej części elektoratu zarόwno wobec niego, jego najbliższych wspόłpracownikόw, jak niefortunna Diane Abbott, jego braku odpowiedzialności za koszty jego programu i naiwnośći jego polityki zagranicznej.
Co do spraw polskich i obywateli unijnych warto zaznaczyć że program wyborczy Torysόw mόwi w jednym tylko zdaniu o potrzebie kontroli imigrantόw i o zabezpieczeniu praw obywateli unijnych ale obecnie w walce wyborczej nawet podważa pewne prawa wymagane przez Unię w negocjacjach. Natomiast Labour poświęca tej sprawie aź dwa akapity i zapowiada natychmiastowe ogłoszenie gwarancji wszystkich istniejących praw obecnym obywatelom unijnym.
Zawsze uważałem że przesadna większość w parlamencie jednej partii, w tym wypadku konserwatywnej, byłaby zagrożeniem dla demokracji, szczegόlnie gdy mieli tak pesymistyczne podejście do negocjacji z Unią że przyjmowali możliwość odejścia bez jakiegokolwiek porozumienia. Dlatego, choć uważałem zwycięstwo Torysόw za przesądzone, to jednak było dla mnie ważne aby opozycja po wyborach była dobrze zorganizowana i efektywna. Corbyn wydawał się tu być przeszkodą, ale teraz jest już nienaruszalny.
Dlatego uważam że każdy głos politycznie niezaleźnego polskiego wyborcy żyjącego w okręgu nie konserwatywnym, powinien być oddany na obecnego sprawdzonego pro-europejskiego posła Partii Pracy. Re-elekcja takiego posła nie da Labour zwycięstwa ale zapewni przynajmniej jeden mandat mniej dla zapowiedzianego monopolu władzy Partii Konserwatywnej. Rόwnieź byłby to jeden głos więcej do kontroli nad bardziej destrukcyjnymi myślami ich przywόdcy, ale bez zatracenia tej nowej energii do transformacji społeczeństwa ktόrą Corbyn wyzwala wśrόd młodych wyborcόw i tych obecnie wyobcowanych z bieżącej polityki. A więc celem byłoby skromne ale nie miażdzące zwycięstwo dla Torysόw, z upokorzonym nieco premierem i efektywną opozycją. W takiej sytuacji powstaje możliwość wyłaniania się koalicji pro-unijnych partii w opozycji Labour, Lib-Dem, narodowcy walijscy i szkoccy, Zieloni) i małej ale zwartej grupy posłόw konserwatywnych aby wywrzec nacisk na rozsądne zakończenie negocjacji z Europą i na pozostanie w jednolitym rynku i unii celnej.
Czekamy z napięciem. Kości rzucone jeszcze się toczą……… Aż do 8 czerwca.

Wiktor Moszczyński

Tuesday, 23 May 2017

Obchody katyńskie w Cannock Chase

czyśtości związane z oddaniem hołdu patriotom polskim poległym w Katyniu, Miednoje, Charkowie i innych miejscach kaźni w Rosji Sowieckiej w kwietniu i maju 1940 roku. Pomnik jest w kształcie głazu położonego na obszernej kwadratowej platformie ozdobionej białym orłem otoczonym polskimi flagami, a na głazie, ukoronowanym orłem z wyciągniętymi skrzydłami jakby przygotowującym się do lotu, widnieje czarna tablica ktόra zawiera kluczowe informacje w języku angielskim o zbrodni katyńskiej. Pomnik położony jest na środku zacisznej polany leśnej otoczonej młodymi drzewami. To malownicze położenie daje temu miejscu szczegόlną wymowę przypominającą w wyobrażni tą polanę otoczoną drutami kolczastymi do ktόrej dowieżli polskich oficerόw na ich ostatnią podrόż. Pomnik postawiono w roku 1979 na wniosek Stefana Staniszewskiego, όwczesnego prezesa Koła SPK nr 239 w Wolverhampton.
Tegoroczne obchody organizował Parafialny Komitet Opieki Pomnika Katyńskiego w Cannock Chase pod przewodnictwem Jerzego Głębockiego, następcy pani Mirosławy Kisiel, ktόra jako όwczesny Prezes Koła SPK nr 239, przewodniczyła na tych obchodach przez przeszło 20 lat, aż do ubiegłego roku.
Na początku pod komendą doświadczonego Parade Marshal, Paul Nicholls, wprowadzono pięć sztandarόw brytyjskich i trzy polskie, czyli byłe sztandary SPK z Londynu, Wolverhampton i Rugby. Sztandarowi zajełi miejsce za pomnikiem tworząc godne tło dla dalszych uroczystości. Na pierwszym miejscu przemawiał prezes Jerzy Głębocki, witając gości brytyjskich, a szczegόlnie burmistrza miasta Stafford, Radnego Aidan Godfrey z małżonką, przewodniczącego Rady Okręgowej Cannock Chase i przewodniczącego Rady Okręgowej Lichfield, radnego David Salter, jak rόwnież gości polskich. Wśrόd tych ostatnich był obecny 95-letni płk Zdzisław Picheta, z Brygady Karpackiej, ktόry służył w obronie Tobruku. Dwoje członkiń St John Ambulance Brigade z Penkridge były obecne w razie potrzeby, jak rόwnież policjantka reprezentująca Stafford Police Service. Prezes Głębocki opisał historię pomnika i przypomniał brytyskim gościom o zasadniczych faktach związanych ze zbrodnią w lesie katyńskim. Następnie przemawiał Leszek Rowicki, Konsul Generalny RP w Manchesterze. Przemόwienia były po angielsku ze względu na liczny udział brytyjskich gości.
Po odśpiewaniu “Pod Twoją Obronę” przez wszystkich obecnych Polakόw, uczennice szkoły im. Św Jana Pawła II z Telford odczytały wiersz a Sekretarz Fundacji SPK w Wielkiej Brytanii, Jacek Bernasiński, przemόwił, przekazując najnowsze informacje o zbrodni katyńskiej, łącznie z historią losόw ostatniego rosyjskiego świadka zbrodni, ktόry umarł w zeszłym roku w Polsce. Po przemόwieniu pana Bernasińskiego nastąpił występ młodzieży z polskiej szkoły im Św. Jana Bosko w Wolverhampton.
Wiktor Moszczyński, prezes Stowarzyszenia Przyjaciόł Polskich Weteranόw, przypomniał w przemόwieniu o tym że zbrodnia katyńska była wspόlną akcją okupantόw hitlerowskich i sowieckich w likwidowaniu elit niezależnego Państwa Polskiego, i że zamordowani w Katyniu nie byli tylko zwykłymi ofiarami ale rόwnież bohaterami ktόrzy ginęli ze świadomością że nie zgodzili się służyć władzom sowieckim.
Duże emocjonalne wrażenie zrobił występ lokalnego chόru polskiego “Trzecie Pokolenie AK”, ze Stafford, ktόry odśpiewał piękny wiersz “Ostatni List”. Modlitwy i słowa zadumy prowadził Ks. Proboszcz Kamil Stawiski. Po modlitwach tradycyjny trębacz Jim Cornes zagrał ostatnią wartę i nastąpiła minuta ciszy dla wspomnienia najwyższej ofiary złożonej przez zamordowanych Polakόw w Rosji. Ciszę zakończył znόw trębacz z sygnałem “Spocznij”. Lokalne władze brytyjskie na pierwszym miejscu składały wieńce, a następnie Konsul Generalny, przedstawiciele organizacji kombatanckich i szkόł polskich, i kwiaty złożone przez prywatnych uczestnikόw.
Na zakończenie pięknej i wzruszającej uroczystości odśpiewano “Boże Coś Polskę”, hymny narodowe Polski i Wielkiej Brytanii i odmaszerowały sztandary. Przes Głębocki podziękował wszystkim za przybycie i zaprosił na poczęstunek do Polskiego Ośrodka Katolickiego w Wolverhampton.
Wiktor Moszczyński 21 maj 2017

Wednesday, 17 May 2017

Misja do Brukseli

W czwartek 11 maja włożyłem palto przeciwdeszczowe i wybrałem się raniutko samolotem do Brukseli. Choć jechałem na własny koszt, to nie jechałem prywatnie. Byłem członkiem 8-osobowej delegacji z organizacji “the3million”. Posiadałem nawet nową wizytόwkę tej organizacji z tytułem “Senior Adviser”, choć mi się ten tytuł raczej z wieku niż z urzędu należał.
The3million, o ktόrej już poprzednio pisałem, jest bardzo efektywną grupą nacisku repezentującą obywateli unijnych borykających się z administracyjnymi trudnościami w tym niepokojącym okresie przejściowym. Nasza delegacja składała się z samych kobiet (po za mną oczywiście), głownie z dziedziny nauki i prawa. Były francuskiego, niemieckiego, holenderskiego, włoskiego i hiszpańskiego pochodzenia. Celem organizacji jest wywalczyć dla wszystkich obywatelli unijnych, obecnych teraz w tym kraju, lub mieszkających tu w ostatnich latach, pełnego prawa do pobytu, pracy, dostępu do nauki, głosu w wyborach, służby zdrowia i świadczeń społecznych, na tych samych zasadach jakie przyświecają im do tej pory.
Od czasu debaty wokόł referendum wszyscy znaczący politycy wspierający wyjście Wielkiej Brytanii z Unii zastrzegali że taka decyzja w żaden sposόb nie odbierze prawa pobytu Polakom i innym obywatelom unijnym. Jak wiemy było to puste przyrzeczenie na wodzie kreślone, podobne do innych obietnic, ktόre znikały jak bańki mydlane gdy wynik referendum zaskoczył wszystkich, a przedewszystkiem samych zwolennikόw Brexitu. Theresa May, jeszcze wόwczas urzędująca w Home Office, wykorzystała pustkę polityczną po referendum aby stwierdzić że zezwoli na gwarancje dla obywateli unijnych tylko wtedy kiedy uzyska podobne zapewnienia od rządόw państw unijnych gdzie zamieszkiwało przeszło milion Brytyjczykόw, najczęściej emerytόw.
Mimo nalegań i mocnych argumentόw ze strony znacznej większości posłόw, izb handlowych, naukowcόw, przedsiębiorόw, związkόw zawodowych i wybitnych przedstawicieli świata kultury, Theresa May jako premier wyrażała ten sam upόr w sprawie praw Europejczykόw na Wyspach co Theresa May jako minister spraw wewnętrznych. Podobnych argumentόw używało rόwnież 40 przedstawicieli polonii brytyjskiej w liście do posłόw brytyjskich ogłoszonym w parlamentarnym tygodniku “The House” w grudniu ub. roku. To samo głosiła organizacja “the3million” gdy zorganizowała masowe lobby parlamentu w lutym br. z udziałem przeszło tysiąca unijnych mieszkańcόw.
Rząd brytyjski miał duże szanse uzyskania dobrych warunkόw do rozwiązania tego problemu gdyby był wystąpił z własną inicjatywą w tej sprawie. Theresa May mogła była zapewnić wszystkim “unijniakom” tu pracującym i płacącym podatky i znaczki ubezpieczenia ale zarazem zastrzegać na przykład że ta gwarancja prawa pobytu już nie dotyczyłaby, np. krewnym tych osόb, ani tym ktόrzy dopiero mają zamiar przyjechać, ani bezdomnym, ani tym z niskimi zarobkami. W ten sposόb uzyskałaby nieco większy kredyt zaufania u negocjatorόw unijnych a zarazem zadowoliłaby obawy mniej zagorzałych zwolennikόw Brexitu. Ale pani May tej furtki nie otworzyła. Twierdziła wciąż że najpierw to państwa europejskie muszą zabezpieczyć prawa Brytyjczykόw na swoich terenach i powoływała się na to że niektόre rządy rzekomo nie dawały tych gwarancji, choć faktycznie żaden rząd nie przeczył że brytyjskim “expatom” takie prawa się należą. Inne rządy, jak np. polski rząd pani Beaty Szydło, robiły wszystko żeby potwierdzić że mieszkańcy brytyjscy nie będą zagrożeni decyzją opuszczenia Unii przez ich własny rząd, prosząc o podobną deklarację ze strony brytyjskiej.
Wina nie leżała tylko wyłącznie po brytyjskiej stronie. Rządy europejskie i instytucje unijne z początku nie chciały podjąć żadnej deklaracji w sprawie swoich obywateli w Wielkiej Brytanii dopόki rząd brytyjski nie złoży oficjalnego listu potwierdzającego intencję wyjścia z Unii na podstawie Artykułu 50 traktatu lizbońskiego. Ta decyzja negocjatorόw unijnych aby unikać wszelkich komentarzy czy deklaracji była interpretowana przez antyunijne brukowce angielskie jako akt złej woli uzasadaniający wstrzemiężliwość rządową w sprawie uznania praw naszych rodakόw do pozostania w tym kraju po Brexicie. Natomiast nowy minister spraw wewnętrznych, pani Amber Rudd, orzekła że przyszły status obywateli unijnych byłby oparty o zasady obywateli obcych pozaunijnych, tzw. “third country status”. Pozatem niemal 1/3 podań na stałą rezydenturę nie była przyjmowana przez Home Office, ktόry szuka jakiegokolwiek powodu aby podania o stałą rezydenturę, choć składane z wielkim wysiłkiem, zostały odrzucone. Duża część rodzin polskich i pojedynczych Polakόw żyje przez to w wielkim stresie, i coraz więcej zastanawia się nad ewentualnym wyjazdem do innego kraju czy powrotu do Polski. Potwierdzają to odpowiedzi od przeszło 30,000 osόb z linkiem do forum the3million. Teraz nawet, przy prόbach odnowienia paszportu, Home Office odbiera obywatelstwo brytyjskie pewnym dzieciom polskim tu urodzonym.
Gdy ostatecznie rząd brytyjski wysłał ten nieszczęsny list do Donalda Tuska zgłaszający wolę wyjścia, instytucje unijne (czyli Rada Europejskia, Komisja Europejska i Parlament Europejski) opublikowały już dobrze przygotowany harmonogram dwuletnich negocjacji stawiając na pierwszym miejscu sprawy praw obywateli unijnych i brytyjskich, granic Irlandii i finansowych rozliczeń. Prawa obywateli unijnych w tym dokumencie określano w najszerszych rozmiarach. Posiadaliby wszystkie prawa ktόre przysługują im obecnie, łącznie ze sprowadzeniem członkόw rodziny, przeciw ktόremu rząd brytyjski stanowczo występuje. Prawa te byłyby zagwarantowane na całe ich życie przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Prawa te objęłyby nawet tych obywateli Unii ktόrzy opuścili już Wielką Brytani lub przyjechaliby do niej dopiero w dwuletnim okresie negocjacji unijnych. Dla rządu brytyjskiego te warunki są obecnie nie do przyjęcia.
Organizacja the3million popiera ten maksymalistyczny program urealnienia wszystkich możliwych praw. Ale to nie wystarcza. Dotychczas głόwny negocjator Michel Bernier potwierdzał w wywiadach prasowych i w czasie bezpośredniego spotkania z przedstawicielami the3million w ubiegłym miesiącu, że nic nie bedzie uchwalone i uzgodnione dopόki wszystko nie będzie ustalone. To hasło podchwycił rόwnież rząd brytyjski. Dla nas jest to nie do przyjęcia. Uważamy że nie mogą Polacy i inni czekać jeszcze dwa lata aby dowiedzieć się na jakich warunkach mają zostać. Pozatem nie można odrzucić możliwości że w ogόle porozumienia nie będzie i że obywatele unijni pozostaną na łasce Home Office, bez żadnych gwarancji.
Na 11 maja cztery komisje parlamentu europejskiego (konstytucyjne, zatrudnienia, petycji i wolności obywatelskich) zwołaly plenarne spotkanie z organizacjami i specjalistami zajmującymi się prawami obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii. Na pierwszym planie zaproszono naszą organizację the3million. Jej wspόłzałożycielka, Anne-Laure Donskoy, wygłosiła pierwotny referat w ktόrym mocno lansowała potrzebę oddzielnej obowiązującej umowy na samym początku, jeszcze w tym roku, aby pόźniejsze negocjacje nie podminowały tego co zostanie uzgodnione na początku. Pozatem domagała się uproszczonej formy rejestrowania obywateli unijnych przez władze brytyjskie. Domagała się też aby Komisja Europejska zawkestionowała legalnośc brytyjskich przepisόw jak np. określenie “braku właściwego i skutecznego zatrudnienia” dla osόb bez stałego zarobku, czy jak przepis, zwany CSI, czyli wszechstronne ubezpieczenie przeciwchorobowe, ktόre rząd brytyjski stosuje do kontrolowania ilości podań o stałą rezydenturę. Wyraziła też obawy w sprawie osόb krόre pracowały mniej niż 5 lat wymaganych przez permanent residence, czy osόb opiekujących się starszymi czy niepełnosprawnymi, czy jeszcze tymi ktόrzy często podrόżują po Europie choć ich stałą bazą jest Wielka Brytania. Jej argumenty wspierało też szereg prawnikόw i głόwna organizacja reprezentująca Brytyjczykόw w Unii.

Moją rolą w Brukseli i moich wspόłpracownikόw z the3miilion polegało na tym aby spotkać i przekonać wpływowych europosłόw z krajόw naszego pochodzenia do naszych postulatόw I otworzyć im oczy na narastające naciski ze strony władz brytyjskich. Osobiście miałem tego samego dnia bardzo owocne spotkania z Ryszardem Czarneckim, wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego; z posłem Michałem Boni członkiem zarόwno komisji wolności obywateksich jak i komisji konstytucyjnej; z Arkadiuszem Plucińskim, szefem działu prawnego przy Ambasadzie RP w Brukseli, z Aleksandrą Garlińską, doradczynią Danuty Huebner, przewodniczącej Komisji Konstytucyjnej, i z wieloma innymi. W sumie nasza grupa z the3million miała spotkania tego samego dnia z 15 europosłami z rόżnych państw, i sześcioma ambasadami. W ten sposόb przygotowywaliśmy jak gdyby grunt do przekonania parlamentarnych komisji na sesji plenatnej o potrzebie przyspieszenia i wyodrębnienia od pozostałych negocjacji decyzję o zatwierdzeniu praw obywatelsich dla rodzin i osόb pojedynczych z krajόw unijnych. Po pozytywnych wypowiedziach większości posłόw w sesji plenarnej czuliśmy że byliśmy skuteczni I że negocjatorzy unijni przyjmą zasadę oddzielnej wczesnej umowy o przyszłych prawach obywateli unijnych I brytyjskich..
W każdym razie uważam że mόj udział w tej misji był konieczny aby głos polski też był usłyszany w momentach podejmowania decyzji o naszych prawach. Nic o nas bez nas.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 19 maj 2017

Monday, 1 May 2017

Czy po Brexit będzie Frexit?



Gdyby ktoś jeszcze przed końcem ubiegłego roku wyjechał nagle na bezludną wyspę, a teraz dopiero powrόcił do Francji, to byłby zaskoczony. Gdzie podziali się zapowiedziani wόwczas kandydaci na prezydenta? Gdzie przywόdcy prawicy Sarkozy i Juppé? Gdzie prezydent Hollande czy były premier socjalistyczny Valls? Nagle pojawiają się nowsze niespodziewane nazwiska – François Fillon, były premier, jako kandydat prawicy, Benoît Hamon, jako kandydat socjalistόw, Jean-Luc Mélenchon jako kandydat skrajnej lewicy, no, i ewentualnie zwycięski w pierwszej turze, Emmanuel Macron, były minister socjalistyczny, a obecnie przewodniczący nowego ruchu politycznego z podchwytliwą nazwą – “En Marche!” – “Ruszamy”.
Przy tych niespodziewanych nowych nazwiskach, jedynym stałym elementem ktόry wytrzymał ten wyczerpujący marsz była kandydatka nacjonalistόw – Marine Le Pen. Twarda i nieubłagana (jako 8-letnia dziewczynka przeżyła zamach bombowy na swόj dom rodzinny), a jednak przebiegła i świadoma potrzeb i frustracji prowincjonalnego elektoratu. Umiała wykorzystać kryzys finansowy i panikę wynikającą z dalszego przypływu uchodźcόw z Bliskiego Wschodu i Afryki aby doprowadzić swόj populistyczny ruch do skraju politycznego “mainstreamu”. Przez ostatnie dwa lata, a szczegόlnie po głosowaniu za Brexitem i wyborze Donalda Trumpa, wszelkie komentarze o polityce Francji dotyczyły spekulacji ktόry kandydat będzie w stanie pokonać ją ostatecznie w wyborach prezydenckich. Jej partia posiada dwuch posłόw w parlamencie francuskim, 20 posłόw w parlamencie europejskim, pareset lokalnych radnych i jedenaście burmistrzόw. W odrόżnieniu od swojego ojca Jean Marie Le Pen, po ktόrym odziedziczyła ten ruch, liczy na to aby zdobyć władzę, a nie być tylko przywόdcą marginalnego ruchu protestu, gardłującego przeciw globalizmowi i imigrantom.
Już wcześniej “oczyściła” swoją partię, Front Narodowy, od wpływόw własnego ojca, reprezentującego tradycyjny rasistowski i anty-semicki element, i grała przedewszystkiem na obawach szerokiej części społeczeństwa wokόł migrantόw, bezrobocia i braku bezpieczeństwa. Proponowała pierwszeństwo w poszukiwaniu pracy i mieszkań dla rodowitych Francuzόw, automatyczne wydalenie imigrantόw bez odpowiedniej dokumentacji i referendum w sprawie opuszczenia strefy waluty euro, a nawet, pod koniec kampanii wyborczej, bardziej ambitny plan opuszczenia Unii Europejskiej (Frexit) i zakończenia ery otwartych granic. Wykorzystała słabą obronę robotnikόw przez obecny socjalistyczny rząd aby przejąć rolę obrońcy praw pracownikόw. Stoi na straży 35 godzinnego tygodnia pracy i prawa do emerytury od 60ego roku. Nie martwi się o ujemne gospodarcze skutki takich zarządzeń, bo jest świadoma że daje to jej ogromne poparcie zwłaszcza w pόłnocnej Francji gdzie zamknięto wiele fabryk i na biedniejszych terenach Południa Francji. Nie odcina się od haseł obrony praw kobiet; w odrόżnieniu od innych nacjonalistόw, popiera prawo kobiet do aborcji. Pozatem Front Narodowy nie just już osamotniony bo wtόrują mu ruchy populistyczne w wielu innych państwach Europy ktόre podzielają jej nacjonalistyczne, anty-europejskie, anty-islamskie, prorosyjskie poglądy, a w Austrii i Holandii były bliskie wygrania kluczowych wyborόw. Ich egzotyczne hasła wyborcze, jak rόwnież jaskrawy program tryumfującego Trumpa, dają jej osłonę pod ktόrą może nawet przedstawiać siebie i swoją partię jako “umiarkowaną”.
Marine Le Pen zdobyła dla swojej partii najlepszy jak dotychczas wynik w pierwszej turze wyborόw, bo uzyskała 21.3%. Dla jej ojca byłby to wynik wspaniały sam w sobie, ktόry by pozostał niezmieniony w drugiej turze wyborόw, tak jak miało miejsce w roku 2002. Wόwczas stary Le Pen zdobył 16.86% w pierwszej turze, ale zaledwie 17.79% w drugiej turze kiedy reszta głosόw poparła prezydenta Chiraca. Le Pen był zadowolony tym wynikiem, ale dla jego cόrki ten wynik był wyraźną kleską. Dlatego liczy na to że w drugiej turze obecnych wyborόw zbierze poparcie od dużo szerszego wachlarza opinii publicznej, a przedewszystkiem te 19.64% ktόre głosowało na lewicowego radykała Mélenchon, i część tych 19.8% głosόw konserwatywnych ktόre poszły na skorumpowanego kandydata prawicy, Fillon. Obecnie ma rosnące poparcie przeszło 41% głosόw w sondażach, odwiedza i podburza załogi fabryk zagrożonych zamknięciem i przesunięciem produkcji do krajόw z niższymi zarobkami jak Polska, a na premiera proponuje Nicolas Dupont-Aignan z innej partii prawicowej ktόry zdobył niemal 5% głosόw w pierwszej turze wyborόw. Zrezygnowała też tymczasowo na okres wyborόw z przywόdztwa swojej partii. Wywołało to nawet zamieszanie bo jej pierwszy nominat na funkcję prezesa, Jean-François Jalkh, miał krępujące wypowiedzi na temat istnienia komόr gazowych, ale szybko pozbyła się jego i zastąpiła bezpieczniejszym kandydatem, czyli europosłem Steeve Briois. Marine Le Pen walczy bezwględnie o wygraną.
Jej rywal, ktόry uplasował się z wyższą ilością głosόw niż pani Le Pen, był względnym nowicjuszem ktόry uzyskał 8,657,326 głosόw, czyli 24%. Gładki i elokwentny, Emmanuel Macron, jest zarόwno outsiderem ktόry nigdy nie był kandydatem w wyborach i prowadzi nową partię entuzjastόw ktόra nie posiada ani jednego mandatu w parlamencie francuskim, jak i insiderem ktόry, jako absolwent École Nationale d’Administration i były minister, należy do elity administracyjnej ktόra dotychczas rządziła Francją od czasu Drugiej Wojny Światowej. Gdyby zwyciężył ten 39-letni kandydat byłby najmłodzą głową państwa francuskiego od czasu Napoleona. Pracował jako doradca ekonomiczny dla prawicowego prezydenta Sarkozy i służył jako minister gospodarki dla lewicowego prezydenta Hollande. Ma łatwość w nawiązaniu kontaktόw, nawet z demonstrującymi na ulicy, i ma podobny dar co Tony Blair we wprowadzaniu przekonywujących argumentόw. Jest wolnorynkowcem i entuzjastą dalszej integracji w Unii Europejskiej. Lecz chce zwolnić najbiedniejszych z obciążających kosztόw socjalnych i zainwestować dużo w edukację na terenach z niskim poziomem życia. Chce inwestować w infrastrukturę, rolnictwo, policję. Jest czuły zarόwno na Liberté i na Egalité. Ofiaruje wyborcom coś nowego a zarazem coś nieokreślonego.
Dla niego wybory w roku 2002 były takim samym zwrotnym momentem w swoim światopoglądzie, jakim był dla Marine Le Pen. Dla niego szokiem było dojście Jean-Marie Le Pen do drugiej tury wyborόw; dla niej szokiem był rozmiar jego ostatecznej klęski. Macron był przekonany że tylko nowy dynamiczny ruch polityczny, oparty na poszanowaniu podstawowych praw wolności i uczulony na potrzeby mieszkańcόw sfrustrowanych pogarszającą się jakością swojego bytu, będzie mόgł ostatecznie obronić Francję przed zwycięstwem ruchu nacjonalistycznego. Komentatorzy polityczni domagają się aby sprecyzował swόj program, lecz Macron unika konkretόw. Mόwi “Brakuje w dzisiejszej polityce trochę nadzmysłowości (‘transcendance’) ktόrą można czerpać z literatury i filozofii”. Może to nie brzmi przekonywująco dla nas ale w tej chwili ten młody niesprawdzony kandydat ma ten dar pewności siebie ktόrego 60% elektoratu chwyta sie jako ostatniej deski ratunku aby nie dopuścić Le Pen do prezydentury.
Lecz według sondażu Opinionway, 54% osόb ktόre głosowały na Macron robiły to ze względόw taktycznych, a nie z przekonania. Macron był też jedynym poważnym kandydatem ktόry był gotόw utrzymać sankcje przeciw Rosji; Le Pen, Fillon i Mélenchon byli sympatykami Putina. Jednak jedyny wyrazisty pogląd Macrona jest jego pro-europejskość. Z tego powodu wzmocni nacisk negocjatorόw unijnych wobec Wielkiej Brytanii i przyspieszy możliwość sankcji unijnych wobec Polski bo “narusza wszystkie zasady Unii”. Pozatem skończy umowę z Wielką Brytanią w sprawie utrzymania granicy wobec migrantόw w Calais.
Mimo słabego początku w drugiej turze kiedy odbył przedwczesny “zwycięski” obiad z pomocnikami w luksusowej restauracji, wciąż wyglada na to że Macron wygra ostatecznie wybory w najbliższą niedzielę. Ale jego poparcie powoli topnieje; spadło z 63% zaraz po pierwszej turze do 59%. Istnieje obawa że głosy lewicujące nie będą chciały na niego głosować bo chce zreformować rynek pracy, utrzymać deficyt budżetowy na poziomie 3% i zlikwidować 120,000 etatόw państwowych. Bardziej im odpowiada lewicowy program gospodarczy Le Pen, ktόra co raz śmielej przedstawia siebie jako głos robotnika francuskiego. Hasło “Ani Macron, ani Le Pen”, czy “ni patrie, ni patron” rozpowszechnia się w mediach społecznych. Poparcie dla Macrona choć większe, nie jest aż tak entuzjastyczne. A więc istnieje obawa że jeżeli będzie niska frekwencja, “będzie słabe poparcie dla Macrona, a poparcie dla Le Pen jeszcze wzrośnie, to mogłaby uzyskać przeszło 50% głosόw”, zapowiada komentator naukowy Aurélien Preud’homme w wywiadzie dla BBC. Dużo będzie zależało od wynikόw debaty telewizyjnej 3 maja i od jej przemόwienia w czwartek w Nicei gdzie 86 osόb zginęło w zamachu terorystycznym. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, ale lewicowy komentator Philippe Marlière przypomina że z dwojga złego zwycięskiego Macrona będzie można temperować przez demokratyczną opozycję, zaś zwycięstwo Le Pen mogło by być nieodwracalną groźbą dla przyszłości francuskiej demokracji a lansowany przez nią Frexit byłby śmiertelnym ciosem dla przyszłości Unii Europejskiej.

Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 5 maj 2017