Tuesday, 5 December 2017

Brytyjski Guantanamo

Czwartego września, w podlondyńskim ośrodku zatrzymania dla nielegalnych imigrantόw w Harmondsworth, zwanym potocznie “brytyjskim Guantanamo”, Marcin Gwoździński powiesił się
Normalnie wesoły pogodny 27-letni pracownik budowlany, po 11 miesięcznym pobycie za kratami zaczynał popadać w głęboką depresję i okazywał znaki wyraźnej choroby psychicznej. Świadkowie mόwili że przed śmiercią płakał i błagał o ambulans bo czuł że jego umysł poddawał się halucynacjom. Poprosił nawet o kopię Koranu, choć byl praktykującym katolikiem. Zignorowano jego prośby o pomoc. Po paru godzinach inni internowani odkryli jego jeszcze na w pόł żywe ciało zawieszone u belki stropowej. Polski kolega starał się go odratować ale nieskutecznie. Przewieziono go do szpitala gdzie, nie odzyskawczy przytomności, po paru dniach zmarł.
Był to trzeci przypadek samobόjstwa w ośrodku deportacyjnym w ciągu jednego miesiąca, a dziesiąty przypadek w tym roku. Harmondsworth jest jednym z szeregu takich ośrodkόw, często znajdujących się się na peryferiach lotnisk czy portόw, gdzie przetrzymuje się imigrantόw na czas nieokreślony przed ostateczną deportacją. Ośrodki są przeważnie w rękach firm prywatnych a więc nie podlegają potrzebie ujawnienia ich praktyk w wypowiedziach ministerialnych czy w odpowiedziach na pytania mediόw. Więźniowie nie są oskarżani o żadne przestępstwa ale podlegają restrykcjom w wyniku niejaśności ich prawa pobytu w Wielkiej Brytanii.
W tych ośrodkach zatrzymania “detention centres” (a jest ich 12) więźniowe często są trzymani za dnia w swoich celach w przez 10 godzin, rzadko mają dostęp do adwokatόw czy konsuli ze swoich krajόw, i nie mają prywatności nawet przy załatwieniu czynności fizjologicznych. Mają słabą znajomość swoich praw, tymbardziej że mają rόwnie słabą znajomość języka angielskiego. Czasem taki więzień może być zatrzymany aż 4 lata, bez adwokata, czy tłumacza, czy należytej opieki lekarskiej, nim się go ostatecznie wydali z kraju. Władze tych ośrodkόw zatrzymania nie mają żadnego obowiązku informować jak długo więzięń będzie zatrzymany, a najczęściej nawet Home Office nie ma odpowiedzi na takie pytanie. Decyzja wysłania tam więżnia wydana jest przez urzędnika Home Office, ktόry często nie musi przed nikim usprawiedliwić swojej decyzji i może nawet “zapomnieć” o swoim więzniu, jeżeli nic nowego w jego sprawie nie następuje. To trochę jak zapomniany więzień Edmond Dantes osadzony w Chateau d’If.
Inspekcja poselska w roku 2015 stwierdziła że warunki dla internowanych przypominają więzienia dla szczegόlnie niebezpiecznych kryminalistόw, mimo że większość internowanych nie jest winna żadnego przstępstwa, a inni tam się znajdują po drobnych przewinieniach jak pijaństwo czy kradzież ze sklepu. Internowani tłumaczyli posłom jak dużo było prόb samobόjstwa (przeszło 350 w roku 2014, a 395 w roku 2015), jak kobiety były seksualnie molestowane przez dozorcόw, i że w czasie wizyt szpitalnych nie zdejmowano więźniom kajdanek. Jeden więzień opisywał jak znalazł się w obozie po przebyciu tortur jako niewolnik w drodze do Anglii, zjawił się bez paszportu, i czeka przeszło 3 lata w ośrodku na decyzję, dlatego że pochodzi z nieokreślonego terenu na pograniczu Nigerii i Kamerun. Ze względu na niepewność co do swojej przyszłoścu już parokrotnie starał się udusić prześcieradłem. Posłowie uważali że όwczesny system był zarazem upokarzający dla internowanych, ale rόwnież nie skuteczny. Okazało się że na końcu roku 2014 trzymano w tych ośrodkach 3462 więźniόw, z ktόrych 397 trzymano już przeszło 6 miesięcy, 108 dłużej niż jeden rok, a 18 dłużej niż dwa lata. Przeszło 30,000 przewaliło się w sumie przez te ośrodka w jednym tylko roku. Komisja poselska zaproponowała aby trzymano internowanych bez decyzji nie dłużej niż 28 dni, aby nie trzymać w nich kobiety w ciązy ani dzieci i apelowali o bardziej staranne dopilnowywanie zdrowia pszychicznego zatrzymanych. Rząd nie zwrόcił na te rekomendacje żadnej uwagi, za wyjątkiem w sprawie trzymania tam dzieci. Obecnie dzieci internowanych rodzicόw zostają teraz oddzieleni od rodzicόw i przekazani rodzinom zastępczym.
W tym roku Home Office podaje że około 210 osόb przebywa w tych obozach dłużej niż jeden rok. A więc system jeszcze bardziej się zaostrzył.
Oryginalnie ośrodki były przeznaczone dla cudzoziemcόw, ktόrych podania na pozostanie w Wielkiej Brytanii zostały albo odrzucone, albo były jeszcze rozpatrywane. Są wśrόd nich azylanci i ludzie ktόrych kraj pochodzenia, jak np, Iran czy Algeria, nie przyjmie ich spowrotem. Są tacy ktόrzy mieszkali już w Wielkiej Brytanii wiele lat ale ich narodowoć jest nie jasna. Ostatnio gazety pisały o kobiecie ktόra przyjechała tu jako dziewczynka z Jamaiki przeszło 50 lat temu, jeszcze przed wprowadzeniem ostrej Ustawy Imigracyjnej z roku 1971, ale teraz nagle podpadła jakiemuś urzędnikowi bo nie posiada pisemnego uzasadnienia przyjazdu, mimo że ma tu liczną rodzinę z wnukami, a Jamajkę nigdy nawet nie odwiedziła.
Srogość systemu oparta była na ostrym zaczepnym reżymie wprowadzonym w roku 2010 przez panią Theresa May, ale jeszcze pełniącej wόwczas funkcję ministra spraw wewnętrznych. Reżym ten nazwała “hostile environment” (czyli “wrogie środowisko”) i był przenaczony dla potencjanych nielegalnych imigrantόw. Użyła to określenie, przedstawiając swόj projekt w parlamencie, i jej urzędnicy chętnie dostosowali się do wprowadzenia odpowiedniej atmosfery strachu dla wszystkich imigrantόw pozaunijnych. Społeczeństwo brytyjskie, w rosnącej obawie przed słabo kontrolowanymi falami nowych imigrantόw, przyjęło pojęcie “wrogiego środowiska” z aprobatą.
Ten ostry reżym nie był zwrόcony przeciw obywatelom unijnym, ktόrzy w końcu mieli tu prawo pobytu, chyba że popełniali poważne przestępstwa albo byli wyławiani przez europejskie listy gończe, z ktόrych korzystały przedewszystkiem władze polskie wysyłając masowo owe listy za rόwnie drobne i ciężkie przestępstwa.
Referendum w sprawie Brexitu zmieniło wszystko. Jeszcze Wielka Brytania nie wyszła z Unii a już urzędnicy z Home Office dobrali się do obywateli unijnych, a szczegόlnie Polakόw ktόrych było liczbowo najwięcej, polując na nich jak lwy na pojedyncze zabląkane ofiary ze stada, do ktόrych można by się przyczepić. Ostatnio w raporcie do komisji Parlamentu Europejskiego dawałem wiele przykładόw. Na przykład 25-letni Polak z miasteczka Thameside, żyjący z partnerką i 7-letnim synem, na stale zatrudnionym i zamieszkałym tu 8 lat. Aresztowany za pijaństwo podpisał dokument nieświadomie ktόry okazał się być zgodą na deportację. Apelował jeszcze z ośrodka ale deportowano go dzień przed trybunałem apelacyjnym. Teraz od 9 miesięcy kontaktuje się z synkiem przy pomocy Skype’a. Podobnie 25 letni Polak z Cardiff, żonaty z jednym synem, znalazł się w ośrodku za pijaństwo i po czasie został deportowany. 32 letnia Polka, kosmetyczka z Bishop Stortford, w UK od 2012, aresztowana za rzekomą kradzież płynu do paznokci, przekazana do ośrodka deprtacyjnego dla kobiet w YarlWood, też podpisała dokument ktόrego treści nie rozumiała i została w rezultacie deportowana. Inny znowu był kierowcą TIRu ktόrego złapano na sfałszowaniu swojego tachografu. To co łączy te sprawy to popełnienie drobnegp przstępstwa, słaba znajomość języka, brak dostępu tłumacza czy obrońcy i wrogie, wręcz aroganckie, podejście urzędnikόw brytyjskich. Według danych Home Office, 5321 obywateli unijnych deportowano na siłę w pierwszych 9 miesiącach tego roku, wbrew przepisom unijnym.
Historia Gwoździńskiego była podobna. W październiku ubiegłego roku miał awanturę z dealerem cannabisu, został aresztowany i przewieziony do Harmondsworth. Nie miał innych poprzednich przestępstw i zarabiał na budowie, więc przy pomocy rodziny starał się o apelację przeciw deportacji. Zapowiedziano mu że niebawem będzie uwolniony. Potem cofnięto tą informację. Nie wytrzymał z powodu braku informacji dotyczącej długości okresu swojego pobytu w ośrodku. W wyniku zaburzeń psychicznych, i użycia powszechnie udostępnionego w więzieniu narkotyku “spice”, odebrał sobie życie. Oburzeni jego koledzy w ośrodku, głόwnie też Polacy, zatrymani tak jak on za drobne przestępstwa, podpisali protest przeciw nieprawemu traktowania go przez władze więzienne. Dokument ten z blędami ortograficznymi przedrukował niedzielny “Observer”. Niebawem większość tych protestujących świadkόw szybko deportowano, lub przeniesiono do innych ośrodkόw.
Mam nadzieję że władze polskie zareagują na to stałe i systematyczne poniżanie i deptanie zasadniczych praw polskich obywateli w tym kraju, z tą samą energią z jaką zareagowali po zabόjstwie Polaka, Arkadiusza Jόźwika, w Harlow rok temu. Powinni też stanowczo przypomnieć negocjatorom unijnym że obecne traktowanie polskich i innych unijnych obywateli gdy Wielka Brytania jest jeszcze członkiem Unii, jest ostrzeżeniem jak mogą być traktowani obywatele unijni po Brexicie, jeżeli nie będą pod ochroną Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 8 grudzień 2017

No comments:

Post a Comment