Monday, 26 November 2018

To Już Chyba tego Brexitu nie Będzie.



Od momentu ogłoszenia wyniku referendum w czerwcu 2016 roku czułem że muszę być realistą. Mimo czarnej rozpaczy nad idiotyzmem tego wyniku, czułem że decyzja jest nieodwołalna. Jakiś Brexit będzie. Tylko nie wiadomo jaki ma być. Albo będzie łagodniejszy i mniej szkodliwy, albo na odwrόt. Choć sympatyzowałem z akcjami protestu i demonstracjami za pozostaniem w Unii, a nawet dwukrotnie przemawiałem na masowych wiecach anty-Brexitowskich na Parliament Square, to czułem że nic z tych protestόw nie wyjdzie. Parokrotnie mόwiłem wtedy na polskich spotkaniach, a między innymi na konferencji o Brexicie przy Uniwersytecie Warszawskim dwa lata temu, że można by pomarzyć o nowym referendum tylko gdyby była dramatyczna zmiana w sondażach opinii publicznej. A tu nic. Poparcie dla obu opcji, pozostania i opuszczenia, zastygło przez następny rok na poziomie około 44% dla obydwu. Kraj był rozdarty na pόł i nie było powodu do nadziei.
Osobiście zaangażowałem się w akcję bronienia praw obywateli unijnych w ramach wpływowej organizacji the3million gdzie nie kwestionowaliśmy prawidłowości Brexitu. Zajmowaliśmy się tym co wydawałoby się realistyczne, a więc udział w debacie o tzw “settled status”, spotkania z brytyjskimi ministrami, urzędnikami Home Office i decydentami w Brukseli. Mogliśmy się prywatnie karmić mrzonkami o możliwym powrocie Wielkiej Brytanii na łono Unii Europejskiej, ale to była tylko wymόwka dla marzycieli i naiwniakόw. Nawet Donald Tusk, twardogłowy i rzeczowy jak zawsze, mόgł sobie raz pozwolić w czasie ktoregoś potknięcia rządu brytyjskiego, do zanucenia pod nosem piosenki Lennona “Imagine,” myśląc o nawrocie Anglii do Europy, ale pogodził się już dawno z tym że to już jest nierealne. To tak jak powiedzonko “Na przyszły rok w Jerozolimie,” ktόre powtarzali sobie na pociechę przez tysiące lat pobożni Żydzi porozrzuceni w diasporze na rόżnych kontynentach. Nikt nie przewidywał że to mogłoby się kiedykolwiek zrealizować.
Gdy rząd brytyjski przystąpił do negocjacji po wywołaniu artykułu 50 traktatu lizbońskiego zaczęła się wijąca konga politykόw podążających w rόżnych kierunkach, z rόżnymi wersjami jak to odejście miało wyglądać. Jednak wszyscy kurczowo trzymali się nawzajem aby taniec utrzymał rytm i kierunek a wspόlnym hasłem wszystkich uczestnikόw tańca była ta sama przyśpiewka, czyli “Szanujemy demokratyczny głos społeczeństwa ujawniony w wyniku referendum”. Powtarzali to zarόwno zajadli Brexitowcy jak i osoby ktόre przedtem głosowały za pozostaniem, jak Theresa May i znaczna część jej gabinetu. Co prawda, byli tacy ktόrzy nie chcieli się do tego zawiłego tańca podłączyć, choćby liberałowie i redakcja tygodnika “The European”, ale oni byli po za marginesem politycznego mainstream’u.
Debata publiczna w όwczesnych mediach dotyczyła raczej spraw bardziej technicznych. Na przykład, jak uchronić wolność poruszania się między obu Irlandiami, czy jak traktować obywateli unijnych? Lub czy utrzymać dostęp do unii celnej czy jednolitego rynku, czy też nie? Oczywiście walczono o te “techniczne” kwestie z dużą emocją. Najbardziej zatwardziała grupa zwolennikόw Brexiitu nie omieszkała wytykać wszelkie prόby złagodzenia warunkόw wyjścia jako akty zdrady narodowej i podważenie “demokratycznej” woli ludu, a zwolennicy tzw. “miękkiego Brexitu” oskarżali swoich przeciwnikόw o ignorancję i ślepy nacjonalizm. W tej zawierusze zarόwno politycy konserwy, jak i Labour, byli zauroczeni widmem decyzji ludu ktόrą tak na prawdę, w głębi serca, wcale nie szanowali. Musieli udawać. Dlatego wystąpienia publiczne na temat Brexitu pachniały pozerstwem i w ten sposόb odczytywała to znaczna część społeczeństwa, czująca co raz większe rozczarowanie wobec elit politycznych.
W ostatnich czterech miesiącach debata publiczna ograniczyła sie już tylko do dwoch opcji, albo będzie umowa z Unią na podstawie skomplikowanej formuły pani May, tzw. pianu “Chequers”, albo w ogόle umowy nie będzie. Projekt Pani May był wyjątkowy zawiły ale ofiarował, przynajmniej na papierze, tego czego normalne osoby głosujące za Brexitem na prawdę sobie życzyły, czyli suwerenność sądownictwa i parlamentu brytyjskiego, koniec wolnego poruszania się ludności między UK a UE i możliwość zawarcia oddzielnych umόw handlowych z państwami z innych kontynentόw. Natomiast zwolennikom bliższych stosunkόw z Unią jej plan zaofiarował dostęp do unijnych towarόw rolniczych i przemysłowych bez płacenia cła, dalszy wspόłudział we wspόlnych projektach kulturalnych i naukowych, i gwarantowane prawa pobytu i pracy dla zamieszkałych obywateli unijnych na Wyspach i dla Brytyjczykόw w Europie. A więc coś dla wszystkich. Traktowała to jako projekt pojednawczy dla obu stron. Ale właśnie dlatego ten plan nie podobał się gorętszym zwolennikom i jednej i drugiej strony, ktόrzy wspόlnie obwołali wynik jej projektu jako upokorzenie dla kraju ktόry już nie jest partnerem Unii, ale lennikiem się staje, czyli czymś gorszym niż było dotychczas, kiedy Wielka Brytania wspόłdecydowała w polityce europejskiej. Do tego doszła jeszcze kwestia granic Irlandii południowej i pόłnocnej. Tymczasowy wspόłudział w tymczasowej unii celnej gwarantujący wolną granicę obu państw ma trwać dopόty, dopόki obie strony zgodzą się wspόlnie na rozwiązanie monitorowania handlu przygranicznego przez najnowocześniejszą technikę jeszcze nie odkrytą. Według opozycji uzależniało to całą umowę od weta unijnych ekspertόw.
Przy tym skomplikowanym pakiecie rządowym, w ktόrym każdy znajdzie coś złego, opcja twardych breixtowcόw była oczywista i prosta. Nie potrzeba żadnej unowy i wszystkie nici wspόłpracy od 40 lat mają być zerwane. I dopiero teraz wypłynęły na wierzch prawdziwe skutki czystego zerwania. Chaos w handlu zagranicznym i w transporcie, jeszcze większy spadek waluty, rosnące bezrobocie, możliwość zawieszenia praw pobytu Brytyjczykόw w Unii, zaprzestane lotόw międzynarodowych dla linii brytyjskich, braki żywności i lekόw, zakażenie czystości wody pitnej, możliwość twardej granicy w Irlandii prowokującej znowu fanatykόw irlandzkich do rozboju, obawa nowego referendum o niepodległość Szkocji. Istna puszka Pandory. Przeciętny Brytyjczyk oblany został zimnym potem na samą myśl jak ten chaos odbije się na nim i na jego rodzinie.
Przy tym obrazie zgrozy i żalu, przypominającej szkaradne wizje Hieronymusa Boscha, pani May wciąż powtarza swoją mantrę wierząc że po przyjęciu jej planu na szczycie brukselskim parlament i narόd brytyjski przyjmie jej plan. Jeżeli wierzyć dzisiejszym wypowiedziom posłόw i sondaży publicznych myli się. Obecny parlament prawdopodobnie odrzuci jej plan już 12 grudnia, mimo że pani May grozi rezygnacją. Ani skrajni Brexitowcy, ani jej sojusznicy protestanccy z pόłnocnej Irlandii, ani pro-europejscy Torysi, ani Jeremy Corbyn (oczekujący możliwości nowych wyborόw parlamentarnych), ani pro-unijni posłowie labourzyści, ani narodowcy szkoccy, nie poprą ją. Co wprowadza dalszy chaos i nawet bezkrόlewie w partii rządzącej, a zostawi opcję “no deal” jako jedyną opcję na agendzie. Komentatorzy telewizyjni rozkładają ręce i mόwią “nie mamy najmniejszego pojęcia co teraz będzie.” Rozpacz i mgła.
Ale pozostaję optymistą dla Polski i tutejszych Polakόw. Pomaga mi, nie jakaś głupia nadzieja, ale czysta arytmetyka. Trzeba liczyć głosy w parlamencie, już nie według podziałόw partyjnych, ale tak w ogόle, jakby miało być głosowanie bez dyscypliny partyjnej.
Czy jest większość w parlamencie za projektem pani May? Obecnie nie. Czy jest większość za odrzuceniem wszelkich umόw z Unią (“no deal”)? Zdecydowanie nie. Czy jest większość w partii konserwatywnej za zmianą przywόdcy? Też nie. Czy jest wystarczająca większość 2/3 głosόw aby konstytucyjnie rozwiązać parlament i ogłosić nowe wybory? Nie ma. Czy Jeremy Corbyn ma szanse uformować rząd w obecnym parlamencie po odrzuceniu projektu rządowego? Nie ma. Czy można znaleść alternatywny projekt dla wyjścia z Unii, jak np. tak zwany wariant norweski, czy członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym? Unia już wyraźnie powiedziała że nie ma już więcej czasu na nowe negocjacje. Wygląda na to że parlament będzie sparaliżowany.
To co zostaje? Na co by mogłaby jeszcze być większość? Mogą się jeszcze odwołać ponownie do ludu. Nie ma jeszcze za tym większości, ale rόwnież nie ma większości przeciw takiej koncepcji jeżeli inne opcje odpadną. Jeżeli lud ma głosować to pozostają tylko trzy opcje: opcja pani May odrzucona przez parlament, opcja twardego wyjścia bez umowy, lub opcja odwołania całego Brexitu. Co raz większa część elektoratu jest przerażona obcenymi opcjami. W ostatnich sondażach You Gov z udziałem 10,000 uczestnikόw, 68% uważa że umowa oparta o projekt “Chequers” jest zła, 45% popiera nowe referendum (tzw. People's Vote), aby osądzić ostateczny projekt umowy, a 34% nie chce takiego nowego głosowania. Gdyby był ponowny wybόr 53% głosowałoby za pozostaniem w Unii, a 47% za wyjsciem. Co raz więcej politykόw chce nowe głosowanie, jak np. lewicowy ruch Momentum, umiarkowani Torysi, łącznie nawet z poszczegόlnymi członkami obecnego rządu, jak rόwnież partie szkockie i liberalne. A najbardziej takiego referendum chcą młodzi. Sprawa może wrόcić jeszcze na wokandę.
Arytmetyka swoje, ale to może nastąpić tylko przy dramatycznych przesileniach, ktόre ta arytmetyka narzuci partiom. Pani May musi przyjąć że przegrała I odwołać się sama do społeczeństwa; większość posłόw Partii Pracy musi zbuntować się przeciw anty-unijnej strategii Corbyna, albo jego przekonać na specjalnej konferencji partyjnej; słownictwo nowego referendum będzie musiało być jasne i przejrzyste.
A gdy przyjdzie do samego referendum trzeba będzie przekonywać starszych członkόw elektoratu aby słuchali co im podpowiadają wnukowie. Nie wystarczy oprzeć się na sympatykach; trzeba przekonać znaczną część tych co w swojej niewiedzy głosowali za wyjściem. Wtedy dopiero może być stoczona walna bitwa o przyszłość Wielkiej Brytanii, a zarazem Unii. Bitwa byłaby brutalna i nie wykluczałbym aktόw przemocy i zastraszenia przed jak i po takim referendum. Mimo tego opcja ostatecznego stłamszenia całego Brexitu staje się co raz bardziej realna.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 30 listopad 2018

Tuesday, 13 November 2018

Sto Lat – Emocje i Zaduma

Był to szczegόlny weekend dla Polakόw w Londynie ktόrzy chcieli uczcić godnie stulecie odzyskania Święta Niepodległości. Trudno nie wyczuć że te 100 lat naszej niepodległości miały mimo wszystko za dużo bolesnych chwil abyśmy my mogli traktować to wyłącznie jako okazję do radości. Ale jednak po tych trudach niepodległość już mamy, co w niczym nie jest sprzeczne z naszym członkostwem Unii Europejskiej czy NATO, a więc powόd do satysfakcji istnieje. Kiedy obchodziliśmy Święto Niepodległości w Londynie w czasie mojego dzieciństwa było to uzewnętrznione wyłącznie akademiami pełnymi nostalgii i żalu, za czymś pięknym co bezpowrotnie straciliśmy. Oczywiście nikt nie przyznawał się wtedy że niepodległość była stracona bezpowrotne, ale mimo wszystko tak czuliśmy. Dopiero gdy nadszedł okres nadziei wzbudzony pierwszą wizytą Papieża w Polsce wystapiła nadzieja że to mogło nie być jednak bezpowrotne.
Pόźniej, gdy po cięzkich konfliktach w okresie stanu wojennego, niepodległość przypadła Polsce niemal jak jabłko ktόre spadło z jabłoni po dobrym przetrzęsieniu w czasie Okrągłego Stołu, traktowaliśmy ją jako zdobycz tanio uzyskaną. Zapomnieliśmy jak to było kiedy jej brakowało. Nawet przywόdcy solidarnościowi sugerowali że może już lepiej przesunąć to Święto do okresu letniego bo kto z młodzieży będzie chciał obchodzić takie święto w zimnym miesiącu wśrόd deszczu i mgieł.
Przy tym zniechęceniu do uroczystego obchodzenia Święta ze strony kolejnych rządόw listopadową rocznicę niepodległości przywłaszczyły w Polsce w ostatnich latach przedewszystkiem organizacje radykalno-prawicowe ktόre wykorzystały Święto Niepodległości do burd ulicznych i do lansowania haseł o wyraźnym antydemokratycznym obliczu. Dopiero w tym roku, i to w niemal w ostatnim tygodniu, obecny rząd się ocknął i przejął kontrolę nad pochodem. Z udziałem Prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego odbył się marsz z biało-czerwonymi flagami w niedzielę ulicami Warszawy pod hasłem “Dla Ciebie Polsko” w ktόrym uczestniczyło 250 tys. osόb. Niestety ta manifestacja nastąpiła po kompromisie z radykalną grupą Stowarzyszenia Marszu Niepodległości ktόrej pozwolono maszerować dwie godziny pόźniej krokami oficjalnej defilady rządowej co spowodowała parę nieprzyjemnych incydentόw a udział radykałόw nakłonił opozycję do bojkotowania obchodόw rządowych. Chyba nie takich obchodόw niepodległości organizowanych na łapu capu wyobrażal sobie sto lat temu marszałek Piłsudski.
Natomiast tu, w Wielkiej Brytanii, okazji do świętowania było wiele. Zaczęło się w sobotę. Można było udać się na wykład historyka Wojciecha Roszkowskiego w języku angielskim a Katedra Westminsterska otwarła drzwi aby przygarnąć Polakόw na mszę zwołaną przez Misję Katolicką na Anglię i Walię. Mszę celebrował prymas Polski Wojciech Polak. Wiara i ciepły patriotyzm wcielony pod kadzidło i pod modły za przyszłość ojczyzny zasze byłym pokrzepieniem dla serc większości Polakόw, a przeszłość identyfikowana jest z poświęceniem, cierpieniem i zaufaniu opatrzności boskiej. Lecz ta ostatnia nie zawsze była dla nas łaskawa. W końcu w tych 100 latach niepodległości, mimo modlitw i błagania Boga, przez 51 lat byliśmy pod obcą przemocą. Przyjmujemy cierpienia i klęskę z tym samym poczuciem przeznaczenia bożego co triumfy i przetrwanie. Uczą nas że to cierpienie jest koniecznie i nasz uszlachetnia, ale nie dla wszystkich jest to wystarczająca nagroda pocieszenia za te lata klęski i okupacji.
Osobiście szukałem bardziej ożywioną okazję do uczczenia Święta Niepodległości i nie bardzo mi się uśmiechało wysłuchania “Symfonii Pieśni Żałosnych” Henryka Gόreckiego na Southbank w niedzielę w południe, tym bardziej że w tym czasie uczestniczyłem w marszu przy Cenotafie z okazji Remembrance Sunday. Liczyłem na to że zadowoli mnie dopiero wieczorny koncert “Sto Lat” w Royal Albert Hall.
Muszę od razu powiedzieć że się nie zawiodłem. Nie wiedziałem że będę czuł takie poczucie euforii jakie mi sprawił powyższy koncert, a szczegόlnie jej pierwsza część z udziałem London Gala Orchestra pod kierownictwem Stephena Ellery’ego. Ellery brał czynny udział w rearanżacji wielu znanych nam polskich melodii wojskowych ktόry mogliśmy przeżyć tak jakby tę piękne melodie słyszeliśmy świeżo po raz pierwszy. Maki na Monte Cassino, Warszawiankę, Pierwszą Brygadę, Rotę, słuchaliśmy jakby to były nowe utwory mimo że treśc ich znaliśmy a śpiewaly jej chόry ze Śląska i z Londynu (czyli nasze niezawodne Ave Werum).
Co mnie szczegόlnie wprawiło w dumę była reakcja przeszło 5000 polskiej widowni w pięknym otoczeniu historycznej sali koncertowej ktόra przeżywała wspόlnie i entuzjastycznie każdy występ i każdego artystę. Po prostu wszystko się wszystkim podobało. Były tu starsze pokolenia ktόre przybyły aby uczcić Swięto Niepodległości, przybyli ludzie w średnim wieku aby wysłuchać popularnych artystόw z lat 80-ych, przybyli ludzie młodsi zwabieni możliwością spotkania się w Londynie z Edytą Gόrniak czy zespołem Lombard. To tak jak śpiewana entuzjastycznie piosenka Brygady Karpackiej w ktόrej wszyscy przybyli z rόżnych stron, z rόżnym doświadczeniem, ale wszyscy lecą do swojej “Aleksandrii”,” teraz my już wszyscy wraz” na koncercie stulecia.
Byliśmy “wraz” na koncercie gdzie hucznie witają odśpiewanie modlitwy Barki przez Kubę Badacha, czy “Z dawna Polski tyś Krόlową” Anii Jeruć, czy jazzowe interpretacje Anny Marii Jopek, czy pieśni naszych harcerzy I harcerek, czy Krakowiaka Mazurόw, czy wiązanki naszych uczniόw ze szkόł sobotnich, czy zaśpiewanie “Mojej Ojczyzny” Norwida w wykonaniu Stanisława Soyki, czy parokrotne występy Edyty Gόrniak, czy piosenki rockowej wokalistki Anny Wyszkoni, czy recitalu wiersza Leopolda Staffa – “Polsko, nie Jesteś ty już Niewolnicą” przez Wojciecha Piekarskiego z naszej Sceny Polskiej w POSKu.
Największe wrażenia i najbardziej entuzjastyczne reakcje wystąpiły przy świeżej aranżacji szopenowskiej etudy rewolucyjnej bosego pianisty Leszka Możdżera w ktόrej tradycyjne rozwalające porządek gromy uniosły się teraz ponad wyraźnym echem strun indywidualnych ludzkich zawołań. Lecz z rόwnie wielkim entuzjazmem przyjęto angielską kompozycję wojenną “Warsaw Concerto” i niezapomnianą wyrazistą dumę o śmierci w formie piosenki “Zegarmistrz Światła Purpurowy” Tadeusza Wożniaka.
Rzecz niesłychana jak na polską uroczystość. Nie było ani jednego przemόwienia! Nawet nie witano nikogo z licznych wybitnych gości. Format I treść nie hołdowały nikomu poza samym artystom i zespołom. Na okładce bogatego i darmowego programu, pełnego zdjęć artystόw i treści znanych piosenek, ukazały się zdjęcIa 56-iu wybitnych Polakόw z ostatniego stulecia lecz bez żadnych όwczesnych politykόw, najwyżej ikonowe postacie Wałęsy i Walentynowicz. Program zawiera 10 stronicowy opis historii stulecia niepodległości piόra Normana Davies, stonowanego i wyzbitego wszelkich patologicznych przechwał o Polsce a jednak oddający odpowiednią pochwałę dla tego co Polska w tym stuleciu osiągneła mimo tyle lat niewoli, zniszczeń i upokorzeń. Narratorami trzymającymi w ryzach tętno spektaklu były dwie doświadczone konferansjerki, Grażyna Torbicka z telewizji polskiej I Kasia Madera, spikerka BBC, ktόre z wdziękiem komentowały, witały, dziękowały uzupełniając siebie nawzajem w dwujęzycznym dialogu a ubrane były w bogatych barwnych sukniach siόstr Kruszyńskich, jedna na biało, a druga na czerwono. Każdy ich występ i każdą świeżą wypowiedź też witano brawami.
Artyści obdarzali publicznośc owocem swojego profesjonalizmu, talentu i emocji a publicznośc odzwajemniała się stukrotnie w swoim wyraźnym entuzjastycznym zachwytem. Wszędzie krzyki powitania nowych artystόw, wszędzie brawa, wszędzie łzy, wszędzie akomponowanie artystom śpiewem publiczności, a w ciemności masowe błyski z latarek z I-fonόw błyszczały jak piękna noc gwiaździsta. Nie spodziewałem się że polska publiczność z tylu rόżnych pokoleń i środowisk jest tak eklektyczna w swoim odbiorze. Najwyżej tylko paru starszych emerytόw narzekało na hałaśliwe występy rockowe. Brakowało chyba momentόw humoru ktόrych mogliby byli dostarczyć twόrcy jak Boy czy Hemar. Może też wersja rockowa “Murόw” Kaczmarskiego za bardzo zagubiła sie w swoim artyzmie a za mało dała nacisku na słowa ostrzegawcze tej piosenki teraz szczegόlnie gdy groźne stare mury odrastają na kontynencie europejskim.
Na koniec wielkie brawa dla Janusza Sikory-Sikorskiego ktόry już 5 lat temu zabukował Albert Hall, planował, zbierał fundusze, wybrał program i artystόw ktόrych zwerbował bez zaofiarowania wszelkich honorariόw. Na poczatku organizacje polonijne I państwowe narzekały na jego osobliwe podejście do organizowania spektaklu ktόre powinno było być owocem pracy wielu organizacji polonijnych. Lecz wiadomo że komitety nie tworzą rumakόw, a najwyżej skonstruują wielbłąda, a tu upόr i wizja jednego społecznika ktόry wiedział co I jak zorganizować. Wreszcie fundusze wpłynęły od polskich firm i fundacji a bilety były już wysprzedane 8 miesięcy temu. Sikora swόj cel osiągnął. Stworzył coś z czego potem każdy uczestnik był dumny że w tym brał udział, niezależnie od tego czy był na scenie, czy wolontariuszem w organizacji, czy w auditorium.
Wiktor Moszczyński

Tuesday, 6 November 2018

ludzki łańcuch do Downing Street


5 listopada miał miejsce “ludzki łańcuch”. Przeszło 300 osόb protestujących przeciw braku gwarancji dla zabezpieczonego pobytu 3.4mln obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii i przeszło million obywateli brytyjskich zamieszkałych w Unii Europejskiej, założyło autentyczny łańcuch ludzi sięgający od pomnika Churchilla na Parliament Square do bram odgradzających Downing Street od publiczności. Uczestnicy podali sobie po kolei powiększony w skali list do Premiera Theresy May ktόry potem 6-cio osobowa delegacja przekazała bezpośrednio do mieszkania pani premier na 10 Downing Street.
Po wręczeniu listu odbyło się publiczne zebranie na placu Parliament Square. Wśrόd mόwcόw był działacz polonijny Wiktor Moszczyński ktόry podkreślał jak źle przygotowana jest nie tylko administracja lokalna, ale rόwnież pracodawcy i gospodarzy domόwi na uszanowanie prawa pobytu Polakόw I innych obywateli unijnych w momencie kiedy Wielka Brytania opuszcza Unię Europejską za 5 miesięcy.
Następnie uczestnicy przenieśli się do gmachu parlamentu aby wysłuchać wypowiedzi posłόw że wszystkich partii na temat obaw w sprawie praw obywateli unijnych i naciskać na poszczegόlnych posłόw aby popierali koncepcję wspόlnego wyodrębnienia sprawy praw obywatelskich od pozostałych punktόw negocjacji gdyby nie doszło do ogόlnego porozumienia z Unią.

Na koniec, w odpowiedzi na list przekazany do premiera, przybył do lobbysistόw wiceminister do spraw imigracji Robin Walker aby zapewnić lobbyistom że wszystko będzie w porządku nawet gdyby nie było ogόlnej umowy z Unią bo Home Office ma już metody rejestracji na “settled status” dobrze przygotowane na postawie konsultacji z organizacjami reprezentujścymi obywateli unijnych. Ale nie mόgł odpowiedzieć na żadne konkrety o prawach obywateli w okresie wyczekującym na wyniki aplikacji I nie był w stanie potwierdzić czy obywatele unijni będą mieli prawo do bezpłatnych usług służby zdrowia i czy będą mogli uczestniczyć w głosowaniu w następnych wyborach samorządowych.
Organizatorami tego dnia akcji byli the3million, British in Europe i związek zawodowy Unison.
Wiktor Moszczyński