Tuesday, 13 November 2018

Sto Lat – Emocje i Zaduma

Był to szczegόlny weekend dla Polakόw w Londynie ktόrzy chcieli uczcić godnie stulecie odzyskania Święta Niepodległości. Trudno nie wyczuć że te 100 lat naszej niepodległości miały mimo wszystko za dużo bolesnych chwil abyśmy my mogli traktować to wyłącznie jako okazję do radości. Ale jednak po tych trudach niepodległość już mamy, co w niczym nie jest sprzeczne z naszym członkostwem Unii Europejskiej czy NATO, a więc powόd do satysfakcji istnieje. Kiedy obchodziliśmy Święto Niepodległości w Londynie w czasie mojego dzieciństwa było to uzewnętrznione wyłącznie akademiami pełnymi nostalgii i żalu, za czymś pięknym co bezpowrotnie straciliśmy. Oczywiście nikt nie przyznawał się wtedy że niepodległość była stracona bezpowrotne, ale mimo wszystko tak czuliśmy. Dopiero gdy nadszedł okres nadziei wzbudzony pierwszą wizytą Papieża w Polsce wystapiła nadzieja że to mogło nie być jednak bezpowrotne.
Pόźniej, gdy po cięzkich konfliktach w okresie stanu wojennego, niepodległość przypadła Polsce niemal jak jabłko ktόre spadło z jabłoni po dobrym przetrzęsieniu w czasie Okrągłego Stołu, traktowaliśmy ją jako zdobycz tanio uzyskaną. Zapomnieliśmy jak to było kiedy jej brakowało. Nawet przywόdcy solidarnościowi sugerowali że może już lepiej przesunąć to Święto do okresu letniego bo kto z młodzieży będzie chciał obchodzić takie święto w zimnym miesiącu wśrόd deszczu i mgieł.
Przy tym zniechęceniu do uroczystego obchodzenia Święta ze strony kolejnych rządόw listopadową rocznicę niepodległości przywłaszczyły w Polsce w ostatnich latach przedewszystkiem organizacje radykalno-prawicowe ktόre wykorzystały Święto Niepodległości do burd ulicznych i do lansowania haseł o wyraźnym antydemokratycznym obliczu. Dopiero w tym roku, i to w niemal w ostatnim tygodniu, obecny rząd się ocknął i przejął kontrolę nad pochodem. Z udziałem Prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego odbył się marsz z biało-czerwonymi flagami w niedzielę ulicami Warszawy pod hasłem “Dla Ciebie Polsko” w ktόrym uczestniczyło 250 tys. osόb. Niestety ta manifestacja nastąpiła po kompromisie z radykalną grupą Stowarzyszenia Marszu Niepodległości ktόrej pozwolono maszerować dwie godziny pόźniej krokami oficjalnej defilady rządowej co spowodowała parę nieprzyjemnych incydentόw a udział radykałόw nakłonił opozycję do bojkotowania obchodόw rządowych. Chyba nie takich obchodόw niepodległości organizowanych na łapu capu wyobrażal sobie sto lat temu marszałek Piłsudski.
Natomiast tu, w Wielkiej Brytanii, okazji do świętowania było wiele. Zaczęło się w sobotę. Można było udać się na wykład historyka Wojciecha Roszkowskiego w języku angielskim a Katedra Westminsterska otwarła drzwi aby przygarnąć Polakόw na mszę zwołaną przez Misję Katolicką na Anglię i Walię. Mszę celebrował prymas Polski Wojciech Polak. Wiara i ciepły patriotyzm wcielony pod kadzidło i pod modły za przyszłość ojczyzny zasze byłym pokrzepieniem dla serc większości Polakόw, a przeszłość identyfikowana jest z poświęceniem, cierpieniem i zaufaniu opatrzności boskiej. Lecz ta ostatnia nie zawsze była dla nas łaskawa. W końcu w tych 100 latach niepodległości, mimo modlitw i błagania Boga, przez 51 lat byliśmy pod obcą przemocą. Przyjmujemy cierpienia i klęskę z tym samym poczuciem przeznaczenia bożego co triumfy i przetrwanie. Uczą nas że to cierpienie jest koniecznie i nasz uszlachetnia, ale nie dla wszystkich jest to wystarczająca nagroda pocieszenia za te lata klęski i okupacji.
Osobiście szukałem bardziej ożywioną okazję do uczczenia Święta Niepodległości i nie bardzo mi się uśmiechało wysłuchania “Symfonii Pieśni Żałosnych” Henryka Gόreckiego na Southbank w niedzielę w południe, tym bardziej że w tym czasie uczestniczyłem w marszu przy Cenotafie z okazji Remembrance Sunday. Liczyłem na to że zadowoli mnie dopiero wieczorny koncert “Sto Lat” w Royal Albert Hall.
Muszę od razu powiedzieć że się nie zawiodłem. Nie wiedziałem że będę czuł takie poczucie euforii jakie mi sprawił powyższy koncert, a szczegόlnie jej pierwsza część z udziałem London Gala Orchestra pod kierownictwem Stephena Ellery’ego. Ellery brał czynny udział w rearanżacji wielu znanych nam polskich melodii wojskowych ktόry mogliśmy przeżyć tak jakby tę piękne melodie słyszeliśmy świeżo po raz pierwszy. Maki na Monte Cassino, Warszawiankę, Pierwszą Brygadę, Rotę, słuchaliśmy jakby to były nowe utwory mimo że treśc ich znaliśmy a śpiewaly jej chόry ze Śląska i z Londynu (czyli nasze niezawodne Ave Werum).
Co mnie szczegόlnie wprawiło w dumę była reakcja przeszło 5000 polskiej widowni w pięknym otoczeniu historycznej sali koncertowej ktόra przeżywała wspόlnie i entuzjastycznie każdy występ i każdego artystę. Po prostu wszystko się wszystkim podobało. Były tu starsze pokolenia ktόre przybyły aby uczcić Swięto Niepodległości, przybyli ludzie w średnim wieku aby wysłuchać popularnych artystόw z lat 80-ych, przybyli ludzie młodsi zwabieni możliwością spotkania się w Londynie z Edytą Gόrniak czy zespołem Lombard. To tak jak śpiewana entuzjastycznie piosenka Brygady Karpackiej w ktόrej wszyscy przybyli z rόżnych stron, z rόżnym doświadczeniem, ale wszyscy lecą do swojej “Aleksandrii”,” teraz my już wszyscy wraz” na koncercie stulecia.
Byliśmy “wraz” na koncercie gdzie hucznie witają odśpiewanie modlitwy Barki przez Kubę Badacha, czy “Z dawna Polski tyś Krόlową” Anii Jeruć, czy jazzowe interpretacje Anny Marii Jopek, czy pieśni naszych harcerzy I harcerek, czy Krakowiaka Mazurόw, czy wiązanki naszych uczniόw ze szkόł sobotnich, czy zaśpiewanie “Mojej Ojczyzny” Norwida w wykonaniu Stanisława Soyki, czy parokrotne występy Edyty Gόrniak, czy piosenki rockowej wokalistki Anny Wyszkoni, czy recitalu wiersza Leopolda Staffa – “Polsko, nie Jesteś ty już Niewolnicą” przez Wojciecha Piekarskiego z naszej Sceny Polskiej w POSKu.
Największe wrażenia i najbardziej entuzjastyczne reakcje wystąpiły przy świeżej aranżacji szopenowskiej etudy rewolucyjnej bosego pianisty Leszka Możdżera w ktόrej tradycyjne rozwalające porządek gromy uniosły się teraz ponad wyraźnym echem strun indywidualnych ludzkich zawołań. Lecz z rόwnie wielkim entuzjazmem przyjęto angielską kompozycję wojenną “Warsaw Concerto” i niezapomnianą wyrazistą dumę o śmierci w formie piosenki “Zegarmistrz Światła Purpurowy” Tadeusza Wożniaka.
Rzecz niesłychana jak na polską uroczystość. Nie było ani jednego przemόwienia! Nawet nie witano nikogo z licznych wybitnych gości. Format I treść nie hołdowały nikomu poza samym artystom i zespołom. Na okładce bogatego i darmowego programu, pełnego zdjęć artystόw i treści znanych piosenek, ukazały się zdjęcIa 56-iu wybitnych Polakόw z ostatniego stulecia lecz bez żadnych όwczesnych politykόw, najwyżej ikonowe postacie Wałęsy i Walentynowicz. Program zawiera 10 stronicowy opis historii stulecia niepodległości piόra Normana Davies, stonowanego i wyzbitego wszelkich patologicznych przechwał o Polsce a jednak oddający odpowiednią pochwałę dla tego co Polska w tym stuleciu osiągneła mimo tyle lat niewoli, zniszczeń i upokorzeń. Narratorami trzymającymi w ryzach tętno spektaklu były dwie doświadczone konferansjerki, Grażyna Torbicka z telewizji polskiej I Kasia Madera, spikerka BBC, ktόre z wdziękiem komentowały, witały, dziękowały uzupełniając siebie nawzajem w dwujęzycznym dialogu a ubrane były w bogatych barwnych sukniach siόstr Kruszyńskich, jedna na biało, a druga na czerwono. Każdy ich występ i każdą świeżą wypowiedź też witano brawami.
Artyści obdarzali publicznośc owocem swojego profesjonalizmu, talentu i emocji a publicznośc odzwajemniała się stukrotnie w swoim wyraźnym entuzjastycznym zachwytem. Wszędzie krzyki powitania nowych artystόw, wszędzie brawa, wszędzie łzy, wszędzie akomponowanie artystom śpiewem publiczności, a w ciemności masowe błyski z latarek z I-fonόw błyszczały jak piękna noc gwiaździsta. Nie spodziewałem się że polska publiczność z tylu rόżnych pokoleń i środowisk jest tak eklektyczna w swoim odbiorze. Najwyżej tylko paru starszych emerytόw narzekało na hałaśliwe występy rockowe. Brakowało chyba momentόw humoru ktόrych mogliby byli dostarczyć twόrcy jak Boy czy Hemar. Może też wersja rockowa “Murόw” Kaczmarskiego za bardzo zagubiła sie w swoim artyzmie a za mało dała nacisku na słowa ostrzegawcze tej piosenki teraz szczegόlnie gdy groźne stare mury odrastają na kontynencie europejskim.
Na koniec wielkie brawa dla Janusza Sikory-Sikorskiego ktόry już 5 lat temu zabukował Albert Hall, planował, zbierał fundusze, wybrał program i artystόw ktόrych zwerbował bez zaofiarowania wszelkich honorariόw. Na poczatku organizacje polonijne I państwowe narzekały na jego osobliwe podejście do organizowania spektaklu ktόre powinno było być owocem pracy wielu organizacji polonijnych. Lecz wiadomo że komitety nie tworzą rumakόw, a najwyżej skonstruują wielbłąda, a tu upόr i wizja jednego społecznika ktόry wiedział co I jak zorganizować. Wreszcie fundusze wpłynęły od polskich firm i fundacji a bilety były już wysprzedane 8 miesięcy temu. Sikora swόj cel osiągnął. Stworzył coś z czego potem każdy uczestnik był dumny że w tym brał udział, niezależnie od tego czy był na scenie, czy wolontariuszem w organizacji, czy w auditorium.
Wiktor Moszczyński

No comments:

Post a Comment