Tuesday, 31 March 2020

Krajobraz po Wirusie

W ostatnim tygodniu, już otoczony wyłącznie ścianami mojego mieszkania, i w przemiłym towarzystwie mojej zawsze cierpliwej żony, oglądałem ponownie nagranie z przed 5 lat ostrzeżenia multimiardera i filantropa Bill Gates.
“Dziś, jeżeli coś ma stanowić największą groźbę globalnej katastrofy, czyli coś co ma spowodować śmierć przeszło 10 milionów ludzi w następnych paru dekadach, to raczej będzie to, nie jakaś wojna, ale ostro zakaźny wirus; nie będą to pociski, lecz mikroby.” Proponował aby odbywały się wspólne międzypaństwowe “manewry antywirusowe”, tak jak państwa NATO przygotowują się na wspólne manewry wojskowe. Przypominał że nawet rzadkie symulacje antywirusowe w jednym państwie, jak na przykład w Stanach Zjednoczonych, wykazały poważne braki w koordynacji służb zdowia i służb porządkowych a nie brano pod uwagę katastrofalnego efektu takiej epidemii na gospodarkę danego państwa, a co dopiero na gospodarkę światową. Gates cytował obliczenia Banku Światowego źe następna powszechna epidemia grypy mogłaby spowodować szereg milionów zgonów i kosztowałaby około 3 tryliony dolarów.
W obecnej sytuacji brzmi to rzeczywiście proroczo. Wielu naukowców brało takie ostrzeżenia poważnie. Lecz dla decydentów tego świata taki występ byłby traktowany najwyżej jako tyrada jakiegoś nowoczesnego Skargi czy Nostradamusa. Był to okres surowych publicznych oszczędności i monetarnej powściągliwości. Dziś, po doświadczeniach ostatnich miesięcy, zapotrzebowanie na poziom przygotowania służby zdrowia zalecony przez Gates’a wydaje się być oczywisty.
Koszty obecnej pandemii w samej tylko Wielkiej Brytanii są ogromne i rząd konserwatywny, normalnie tak oszczędny, uruchomił w ciągu zaledwie jednego miesiąca wydatki państwowe które Jeremy Corbyn zapowiadał w swoim powszechnie krytykowanym programie wyborczym na okres dziesięciu lat. W swoim dramatycznym budżecie 12go marca minister finansów Rishi Sunak zapowiedział £30mld stymulatora do rozruszenia gospodarki w walce z koronowirusem. A już 17go marca minister zapowiedział nowe wydatki wynoszące £350mld na wsparcie firm w formie pożyczek i zagwarantował na półrocze 80% zarobków osób zatrudnionych na stałe aby zapobiec masowemu zwolnieniu pracowników. Gwarantując istnienie firm stworzył jakby tymczasową uspołecznonią gospodarkę. Dla przykładu znacjonalizował wszystkie firmy kolejowe i British Airways którym groziło inaczej bankructwo w obecnym zastoju gospodarczym. Taki poziom wydatków jest bezprecedensowy.
Podobnie w Stanach Zjednoczonych uchwalono 2,2 tryliony dolarów na wsparcie pracowników. Jest to porównalne do tej kwoty zaproponowanej przez Gatesa zaledwie 5 lat temu aby właśnie zapobiec takiej żywiołowej katastrofie.
Trudno nie docenić szoku który przeżywa w tej chwili jedna trzecia ludzkości świata poddana ostrej rutynie kwarantanny. W tej chwili obejmuje zamożniejsze państwa, ale wyrażnie ta katastrofa, zarówno w zakresie zdrowia jak i gospodarki, obejmie niebawem biedniejsze mniej rozwinięte państwa afrykańskie i bliskowschodnie które nie będą posiadały ochrony przed morderczym efektem szalejącego wirusa i zastoju gospodarczego. Kryzys potrwa na pewno jeszcze wiele miesięcy, jeżeli nie lat, i będzie miał tak samo piorunujący efekt na świadomość i kieszeń każdego obywatela jak kiedyś miały wojny światowe. A tym którzy wykazali niezrozumienie ogromu tej grożby, jak prezydent Trump czy prezydent brazylijski Bolsonaro, mogą jeszcze stanąć przed przyszłym wirtualnym trybunałem norymberskim opinii publicznej. Tak jak po tych poprzednich kataklizmach, opinia światowa jest przekonana że te zaniedbania higieny nie mogą się powtórzyć. Świat ma być inny.
Jaki inny? W roku 1945 po zakończeniu rygorów społecznych, równań klasowych i planowanej gospodarki wojennej w Wielkiej Brytanii, społeczeństwo brytyjskie zażyczyło sobie kontynuację takie systemu w czasie powojennego pokoju. Wówczas elektorat odrzucił Churchilla w następnych wyborach i wybrał rząd Partii Pracy który wprowadził powszechną ochronę społeczną i znacjonalizowaną służbę zdrowia.
Dzisiaj rządowa interwencja kryzysowa w gospodarce nie będzie łatwa do wycofania. Za odłożone długi, tymczasowe zwolnienia z podatków, gwarantowane etaty czy inflację budżetu społecznego trzeba będzie w końcu spłacić rachunek. To co nie da się uzbierać bezpośrednio pokryją wyższe podatki, choć inwestycje infrastrukturalne często tworzą samorzutnie nowe źródła dochodu. Wiadomo że w wypadku zarządzenia walki z wirusem przez rządy autorytarne jak Iran czy Uganda taki kryzys może wpierw wzmocnić władzę dyktatorską, ale tam gdzie działania dyktatur okazały się nieudolne mogą nastąpić bunty i przewroty. W Indiach czy Turcji słabnące systemy demokratyczne mogłyby być jeszcze bardziej zagrożone. Nawet Polska tu stoi pod znakiem zapytania. Ale czy zachodnie rządy demokratyczne będą w stanie zwolnić obecne instrumenty nakazów narzuconych teraz na codzienne życie swoich obywateli? Co do swobód osobistych to ogólnie chyba, tak; ale wobec zobowiązań gospodarczych to, nie tak szybko. Sukces narzuconych obecnie regulaminów oparty jest na zasadzie że dotyczy wszystkich bo wszyscy ponoszą razem trudności i poświęcenia, jak w czasie wojny. Ażeby nie dopuścić do poprzednich jaskrawych nierówności społecznych ten egalitarzym i ta solidarność społeczna wobec walki z wirusem nie mogą być zakończone powrotem do dogmatycznej gospodarki monetarnej. Może tu nastąpić Corbynizm bez Corbyna.
Służby zdrowia są teraz na pierwszej linii frontu. Doktorzy i pielęgniarki są dziś bohaterami dnia, a nie generałowie czy ludzie biznesu. Oni ponoszą teraz największe ryzyka i im składano regularnie gratulacje z ulic i balkonów Europy. Trzy czwarte miliona Brytyjczyków zgłosiło się jako wolontariuszy do pomocy NHS. Wypowiedzi lekarzy były na wagę złota a polityków tolerowano o ile byli posłuszni poradom medycznego otoczenia. Nawet w Polsce doktorzy mieli ogromne uznanie, a wśród ministrów jedyną gwiazdą medialną był bardziej spokojny minister zdrowia Łukasz Szumowski (do czasu). Po zakończeniu kryzysu znaczenie służby zdrowia w każdym kraju będzie pierwszoplanowe jako główny punkt każdego budżetu i jako platforma dla nowych elit społecznych i medialnych.
Rosnąć będzie też znaczenie drugich elit – tych w informatyce. Bez nich nie będzie można prowadzić żadnego przedsiębiorstwa. Zastąpią miejsce królujących do dziś księgowych. Zmniejszy się budżet podróży bo spotkania wewnątrz każdej korporacji czy między firmami zagranicznymi odbędą się co raz częściej w telekonferencjach. W przyszłości podróże będą głównie dla przyjemności, bo co raz więcej pracowników będzie już pracować w domu co spowoduje wielkie oszczędności finansowe i zmniejszenie stresu. To samo będzie dotyczyło przyszłemu szkolnictwu a nawet naszym organizacjom społecznym. W tym tygodniu, dla przykładu, nieco wiekowi powiernicy Polonia Aid Foundation Trust odbyli swoje pierwsze plenarne zebranie posługująć się wyłącznie telefonami Kryzys dał możność wykonania co raz więcej produktów pierwszej potrzeby, jak wentylatorów, w chałupniczych inicjatywach wykonanych na trzywymiarowych drukarkach. Ten rodzaj produkcji, bardziej zresztą zgodny z modnymi dziś potrzebami ekologicznymi, rozwinie się jeszcze bardziej. Również sklepy które nie posiadają klienteli na internecie też będą skazane na zagładę.
W końcu powinna wzrosnąć współpraca międzynarodowa w walce z koronowirusem i w przygotowaniach na przyszłe epidemie. Obecne rządy w walce z wirusem są w pełni uzależnione od międzynarodowej współpracy instytutów medycznych i uniwersytetów badawczych. Pod ich wpływem szczyt krajów G20 przyrzekł 5 trylionów dolarów nie tylko na zwalczanie ekonomicznych i społecznych skutków pandemii ale zapowiedział współpracę “do ostatniego grosza” aby ratować życie i dochody mieszkańców całego świata. Szczyt też odbył się w formie telekonferencji w której udzał mieli m. inn. liderzy Trump, Macron, Putin, Xi Jinping i Johnson, a przewodniczył król Arabii Saudyjskiej. UE tymczasem zakłada międzynarodowy bank leków i gwarantuje stabiloność swojej ponadnarodowej waluty. Jest już ponad 60 zespołów w różnych krajach rywalizujących, ale i współpracujących, w wyścigu uzyskania szczepionki na Covid-19.
Ale można spodziewać się że główną rolę w tej międzynarodowej walce z wirusem i reanimowaniu gospodarki światowej będą odgrywać już, nie obecne Stany Zjednoczone, ale Chiny. Po przezwyciężeniu epidemii która powstała na ich terenie Chiny są teraz w uprzywilowanej sytuacji światowego doradcy w opanowaniu szkodnika, w dostarczeniu innym państwom sprzętu i medycyny potrzebnej do dalszego zwalczania jego i udzielenia kredytu biedniejszym krajom nie mających odpowiednich rezerw do pokonania kataklizmu gospodarczego na swoich terenach. Dwudziesty pierwszy wiek będzie Wiekiem Chińskim. Pax Americana już jest ku końcowi, a liberalne wzorce rządzenia będą w stanie stałego zagrożenia.
Tak. To będzie zupełnie inny nowy świat.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 3 kwiecień 2020


Friday, 27 March 2020

List do Konsula od ZPWB. Odłożyć termin wyborów!



Wp Mateusz Stąsiek,
Konsulat RP,
10 Bouverie Street
London EC4Y 8DP

Szanowny Panie Konsulu!
Nasze organizacje członkowskie mają nadzieję że pracownicy konsulatów RP w Wielkiej Brytani dalej są w dobrym zdrowiu, wraz z rodzinami, i że pracują dla nas w bezpieczeństwie i zgodnie z przepisami zdrowotnymi zarówno brytyjskimi jak i polskimi w czasie pandemii Covid-19.
W związku z tą groźbą mamy poważne obawy w sprawie przeprowadzenia wyborów prezydenckich na 10 maja i 24 maja br. Nie wiemy jeszcze jak długo potrwa groźba wirusa w Wielkiej Brytanii, czy w Polsce, ale naukowcy i służby medyczne w Wielkiej Brytanii zapowiadają że grożba zakarzenia koronowirusem może potrwać do lipca bieżącego roku. Wiele tu domostw, w tym i polskich, poddano przymusowej samo-izolacji na okres 12-tygodniowy, czyli aż do połowy czerwca br.
Wiemy że tradycyjne tu ośrodki wyborcze jak sale parafialne czy domy polonii są zamknięte na najbliższy okres. Poza tym brytyjska służba zdrowia zakazałyby wybory w tradycyjny sposób aby zapobiec zgromadzeniom publicznym przekraczającym dwie osoby. Nie byłoby nawet możliwości spotkań lokalnych komisji wyborczych. Z tych samych względów wybory nie mogłoby być przeprowadzone w konsulatach czy ambasadzie RP. Właśnie dzięki tak ostrym przepisom dystansu społecznego odroczono brytyjskie wybory samorządowe które miały mieć miejsce 7 maja br.
Nie sądzimy że istnieje tu opcja powszechnego rejestrowania się, a potem głosowania, wyłącznie drogą pocztową czy elektroniczną. Przypominamy zresztą że wiele starszych osób w społeczeństwie polskim w Wielkiej Brytanii nie ma dostępu do internetu przez komputer czy telefon, lub nie posiada wystarczającego opanowania techniki do korzystania z nowoczesnych środków informatycznych. Obawiamy się też że, w wypadku trwania pandemii, kandydaci nie mieliby wystarczającej możliwości przedstawienia swoich programów wyborcom. W tej sytuacji grozi nam drastyczne obniżenie frekwencji wyborczej co nie spełniło by wymogów zdrowej demokracji.
Nie jest też wykluczone że podobne negatywne warunki dla przeprowadzenia wyborów mogą zaistnieć na innych kontynentach. Podważyłoby to tak ważny udział polonii w wyborze prezydenta RP na następne pięciolecie i pozbawiłoby ich roli podmiotowej w życiu obywatelskim państwa.
W tej sytuacji zwracamy się za pośrednictwem Konsulatu z apelem do rządu RP aby ewentualnie odłożył termin wyborów aż groźba pandemii opadnie na naszym kontynencie, jak i w innych częściach świata gdzie istnieją liczne polonie. Chcemy abyśmy wszyscy mogli nadal służyć Polsce.
Łączę wyrazy szacunku,


Włodzimierz Mier-Jędrzejowicz, Ph.D.
p/o Przewodniczący
Zjednocezenie Polskie w Wielkiej Brytanii 27 marzec 2020

Tuesday, 17 March 2020

Ale w Grenadzie zaraza

Znaczna część indywiduanych abonentów Tygodnia Polskiego przechodzi w tych tygodniach w “purdah”. Purdah było oryginalnie określeniem tego okresu w którym muzułmanka w Indii przebywa okres ciąży w dobrowolnej izolacji od mężczyzn. Brytyjczycy z chęcią przywłaszczyli sobie wiele słów od swoich poddanych kolonii, a sczczególnie z bogatego słownictwa półwyspu indyjskiego. Słowo purdah przekształcili na rodzaj dobrowolnej izolacji dla urzędników państwowych od podejmowania kontrowersyjnych decyzji politycznych w okresie przedwyborczym. Purdah to jest więc forma samoizolacji, niby dobrowolnej, lecz właściwie narzuconej przez powszechnie szanowane zwyczaje lub regulaminy.
Z tym że teraz grozi ten okres tzw. “dobrowolnej” samoizolacji bardziej wiekowym czytelnikom “Tygodnia” ze strony władz brytyjskich. Jest częścią rządowej strategii opanowania groźby wynikającej z szalejącego koronowirusu – Covid 19. A strategia ta oparta jest na oryginalnej tezie najpierw odwlekania ale ostatecznie narażenia całego społeczeństwa na Wyspach na skutki tej choroby, tak aby większa część ludności uodporniła się na powroty tej choroby w przyszłą zimę. Inne państwa poddane są drakońskim ograniczeniom aby pomniejszyć do największego stopnia możność przeniesienia wirusa od człowieka do człowieka, od miasta do miasta, od rejonu do rejonu, a wreszcie od jednego państwa do drugiego, w celu ochronienia na dziś jak najwięcej osób od złapania tej choroby. Nie uodporni to jednak społeczeństwa na przyszłość a nawet nie zawsze jest skuteczne w walce z obecną fazą epidemii.
We Włoszech na przykład cały kraj objęty jest totalną restrykcją w poruszaniu się. Nie ma pracy, nie ma publicznych wystąpień, nie ma meczów. Wszyscy mają siedzić w domu a ktokolwiek chce poruszać się po kraju musi mieć specjalną rządową przepustkę. Tysiące chorych leży w szpitalach, niemal 2000 zmarło, ale kliniki nie posiadają wystarczjącą ilość wentylatorów przeznaczonych teraz głównie dla osób poniżej 60 lat. We Francji wszystkie sklepy i przesiębiorstwa nie związane z żywnością czy lekarstwami są zamknięte. Hiszpanie mają pozostać w swoich mieszkaniach a mają prawo wyjść tylko do pracy albo do kupowania żywności. Restauracje mogą jedzenie dostarczać tylko do mieszkań a patrole wojskowe dopilnowują aby nikt nie mógł się poruszać bezprawnie po ulicach głównych miast. Niemcy, Polska, Czechy zamknęły swoje granice. Szkoły wszędzie pozamykano już na samym początku.
Przez wiele tygodni prezydent Trump bagatelizował wszelkie objawy Covid-19. Okreslał informacje o tej chorobie jako oszustwo (“hoax”) wymyślone przez opozycyjną Partię Demokratów. W tym tygodniu dramatycznie zmienił zdanie. Wstrzymał wszelkie loty od Europy i apelował aby ludzie nie wychodzili niepotrzebnie na spotkania. Indywidualne stany amerykańskie poszły dalej. 29 stanów pozamykało szkoły a znaczna część zarządziła już zamknięcie restauracji i barów.
W Polsce zamknięto szkoły, teatry, bary, restauracje, centra handlowe, punkty graniczne i zakazano spotkania dla więcej niż 50 osób. Zapowiada się niebawem obwołanie stanu wyjątkowego, a w wyniku takiej decyzji odroczono by termin wyborów prezydenckich.
A w Wielkiej Brytanii wszystko jest prawie na odwrót. Szkoły pozostają otwarte. Przedsiębiorstwa dalej działają. Wolno wszędzie podróżować. Rząd ostrzega, radzi, informuje, ale rzadko wprowadza zarządzenia. Co prawda, wybory samorządowe odroczono. Ale wszelkie mecze piłki nożnej czy wyścigi konne, odwoływane są z inicjatywy organizacji sportowych, a nie rządu. Teatry same decydują czy mają odwoływać przedstawienia, sami artyści decydują czy zrezygnować z koncertów, same uniwersytety odwołują wykłady i zajęcia grupowe, indywidualne diecezje i meczety namawiają wiernych aby modlili się w domu bez obowiązku uczestniczenia w modłach publicznych. Nawet POSK rozpatruje zamknięcie budynku.
Ta sytuacja na Wyspach nie wynika z niedbalstwa. Jest w tym metoda. Oparta jest na założeniu że dla większości społeczeństwa choroba przypomina raczej lekkawą grypę, z tą róźnicą że nie posiadamy jeszcze bezpośredniego lekarstwa. Dotychczas doświadczenia z Chin i Korei wszkazują że kto raz przeżyje chorobę nie popada w nią ponownie a więc jest uodporniony na nią. Autorytety medyczne w tym kraju uważają że wirus ten nie opadnie ostatecznie w lecie bo wróci ponownie na jesieni. A w tej sytuacji społeczeństwo brytyjskie uzyskuje stadne uodpornienie na ten wirus i nie padnie już ofiarą nowej epidemii.
Dlatego rząd brytyjski przestaje kłaść nacisk na diagnostykę i nie bada już osób które same stwierdziły że mają temperaturę czy suchy kaszel i w związku z tym same się odizolowują. Osobom w tym stanie radzą przeczekać chorobę w domu przez 14 dni a potem już wrócić do pracy, chyba że choroba pogarsza się. Wówczas trzeba już będzie zawiadomić służbę zdrowia telefonicznie. Obliczają że około 60% społeczeństwa złapie wirusa w tym roku, z czego 15% będzie wymagało leczenia w szpitalu (czyli niemal 8 milionów). Trzeba przyznać że jest to metoda perfidna (w końcu to Albion!) ale potencjalnie efektywna.
Najwięcej w tej sytuacji ryzykują starsi mężczyzni, a najmniej dzieci. Według obliczeń statystycznych w Chinach na chorobę umarło 8 procent zakażonych powyżej 80 lat. Wśród chorych 80+ latków niestety 14,8% zmarło. Natomiast tylko pół procenta osób zarażonych w wieku 50 albo poniżej uległo śmierci. Wśród zakażonych dzieci były tylko nieliczne wypadki śmierci, a to głównie dzieci już chore na płuca czy osłabione przez inne choroby. Poza tym tylko 1,7% kobiet umarło w wyniku Covid-19, ale aż 2,8% mężczyzn.
Z tych powodów Brytyjczycy nie widzieli powodu zamykana szkół. Normalnie zdrowym dzieciom nic nie groziło, zaś zamknięcie szkół i żłobków zmusiłoby dużą ilość rodziców pracujących w czułych punktach gospodarki czy w służbie zdrowia do porzucenia pracy i zajęcia się dziećmi.
I dlatego rząd brytyjski chce uchronić najstarsze osoby od skutku własnej strategii antywirusowej izolując ich od zagrożenia chorobą. Ostatnio rząd zapowiedział że od przyszłego tygodnia osoby powyżej 70 lat powinny dla własnego bezpieczeństwa odizolować się dobrowolnie. Mają wszystkim wysłać list. Natomiast odpowiedzialnością za opiekę nad nimi obarczył całe społeczeństwo. Poza szpitalami i domami opieki, nie skonstruowano jednak urzędowej struktury pomocy domostwom samoizolującym.
A więc kochani “zmarszczyki” (“wrinklies” po angielsku), przygotowujmy się na nasz “purdah”. Nadchodzi nasza hibernacja wiosenna. Gromadźmy książki, komputery, telefony, karty do brydża, gry komputerowe, zapasy jedzenia i picia, lekarstwa. Kto ma w pobliżu dorosłych dzieci czy wnuków to będzie miał dobrze. Innym na pewno przyjdą z pomocą organizacje charytatywne, kościelne, nawet partie polityczne. Chodzi o to aby przynosić świeże jedzenie czy gazety do drzwi, pytać o zdrowie, czy zamienić po prostu sąsiedzkie słowa pociechy.
Natomiast sami izolujący będą mogli prowadzić pełne życie towarzyskie przez internet czy telefon, organizować potajemne turnieje brydża i spotkania towarzyskie. Nie będą musieli przejmować się za bardzo tym co się dzieje na zewnątrz, gdzie buszuje zaraza, szpitale są przepełnione, gospodarka światowa jest w kryzysie, a wszelkie objawy życia społecznego czy towarzyskiego czy wakacji za granicą sparaliżowane. Jeszcze wisi nad wszystkim ten nieszczęsny Brexit.
A my “boomersi” jesteśmy od tego uwolnieni. Jest to nawet okazja i temat do twórczej pracy literackiej. W końcu “Dekameron” Boccacia, “Ojciec Zadżumionych” Słowackiego”, “Alpuhara” Mickiewicza, “La Peste” Camusa, “Nosorożec” Ionesca powstały na skutek przeżycia lub opowiadań o podobnych epidemiach.
“Wesołe jest życie staruszka”, powiedzą sobie odizolowani emeryci oglądając telewizję, grając na smartfonach i czytając regularnie Tydzień Polski. O ile załatwili dla siebie z gőry abonament, oczywiście.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 20.03.2020

Tuesday, 3 March 2020

Donos na Andersa




Donos na Andersa
Generał Władysław Anders to jeden z naszych czołowych bohaterów narodowych. Po nim nazwano wiele ulic, placów i szkół po odzyskaniu niepodległości w latach 90-ych. Anders był widziany przez Polaków jako Mojżesz wyprowadzający armię 115,000 byłych zesłanców z domu niewoli. Również widziany był w tej roli przez Żydów po wyprowadzeniu 4000 ich żolnierzy i około 1000 sierot żydowskich do ziemi obiecanej, czyli do Eretz Israel. Około 3000 tych żołnierzy zostało ostatecznie na terenach Palestyny aby walczyć o niezależne państwo izraelskie, a charytatywne organizacje żydowskie przygarnęły sieroty. Generał Anders jest zarówno bohaterem w Izraelu, jak i w Polsce.
Na stronie internetowej powszechnie szanowanego żydowskiego archiwum holokaustu Yad Vashem wyszukiwałem wpisy pod hasłem “generał Anders”. Natrafiłem tylko na jedyną dłuższą rozprawę która spowodowała że włosy staneły mi dęba z wrażenia. 50 stronicowy tekst kipiał nienawiścią do generała, i do Polski w całości, pomawiając ich insynuacjami i tendencyjnymi przykładami o jawny anty-semityzm i szowinizm, przekręcając niemal w całości rolę generała. Anders jest nie tyle oskarżony tu bezpośrednio przez autora o anty-semityzm, ale raczej obsmarowany różnymi drobniejszymi przykładami które zabrudzają szlachetny wizerunek generała Andersa jako wielkiego Polaka i sympatyka narodu żydowskiego.
Na perwszym miejscu autor Yisrael Gutman ma generałowi za złe że przy każdym spotkaniu z delegacją żydowską rozpoczynał od przypomnienia jej jak wiele w roku 1939 środowisk żydowskich entuzjastycznie przywitało wrogich najeźdzców sowieckich. Przypominał im że może nastąpić za to rozliczenie w wolnej Polsce. No cóż? Przecież było w tym dużo prawdy. W momencie gdy Polacy przeżywali tragedię utraty własnego państwa i upokorzeń przed butą nowych okupantów, wielu Żydów i Ukrainców cieszyło się z tej klęski. Państwo polskie nie zawsze traktowało swoje mniejszości sprawiedliwie, ale w oczach Polaków nic nie mogło uzasadnić ten wyraz zdrady utraconego państwa, ledwo co wskrzeszonego 20 lat wcześniej.
Drugim oskarżeniem był nieco pogardliwy stosunek polskich oficeerów do potencjalnych żydowskich rekrutów do wojska. Cytuje tu wypowiedzi w tym tonie Andersa i Sikorskiego na konferencji ze Stalinem. Myślę jednak że taki pogląd był wówczas powszechny wśród oficerów wszystkich armii europejskich, łącznie z Brytyjczykami. Sam Stalin wyrażał podobną negatywną ocenę o żydowskim żołnierzu. W końcu nie mieli z czym porównywać bo od tysiąca lat nie było żadnej żydowskiej armii, ani nawet żydowskiego pułku, a Żydzi tylko chcieli żyć spokojnie i rzadko ochotniczo zaciągali się do wojska. Znakomitą armię przyszłego Izraela nikt jeszcze nie mógł wyobrazić. Oczywiście przekonanie o rzekomej tchórzliwości żołnierza żydowskiego było niesłuszną wyogólnioną oceną, ale powszechną, i nie tylko polską.
Następnym oskarżeniem Gutmana były rzekome komentarze Andersa o nadmiarze żydowskiego charakteru wojska poprzez masowy przypływ Żydów zaraz po ogłoszeniu amnestii. Rzeczywiście, w pierwszych tygodniach przyjmowania ochotników do nowo tworzącej się armii około 40% pierwszego narybku przyjętch rekrutów byli obywatele polscy wyznania mojżeszowego. Pamiętajmy że każdy nowy ochotnik wstępujący do wojska ratował w ten sposób siebie i rodzinę przed dalszym głodem i poniewieraniem na nieludzkiej ziemi. Pośród nich najszybciej wypuszczano z przybliskich łagrów i posiołków właśnie ochotników żydowskich. Stalin narzucił Andersowi ograniczoną ilość miejsc w nowym wojsku a więc im więcej przyjmowano polskich Żydów tym mniej było miejsca później dla spóźnionych rdzennych Polaków zjawiających się z dalszych terenów. Andersa zacytowano gdy wyrażał obawy co do nadmiaru żydowskiego charakteru jego wojska w obliczu przyszłej walki na życie i na śmierć o niepodległą Polskę. Czy żołnierz żydowski poświęci wszystko dla Polski jak zrobiłby to żołnierz polski? Była to więc obawa o gotowość bojową wojska, a nie znak antysemityzmu.
Gutman zwraca uwagę na kontrastujący charakter przyjmowania ochotników do wojska, najpierw, do końca grudnia 1941, na zasadzie kto pierwszy ten lepszy, niezależnie od etnicznego pochodzenia; a potem, od stycznia 1942, gdy już głownie nie dopuszczano Żydów do wojska. Porównuje bardziej negatywną postawę oficerów polskich w tym czasie wobec przyjmowania żydowskich rekrutów ale rzadko przypomina że to było narzucone Polakom przez Sowiety. Gutman przyznał że wprawdzie Stalin zakazał już w styczniu 1942 przyjmować inne narodowości do wojska polskiego ale autor uważał że to po prostu było zgodne z życzeniami samych Polaków. Władze wojskowe, pisze, nie powoływały się na nakazy sowieckie gdy odrzucali aplikacje Żydów. To nie zupełnie prawda. Polacy musieli się pilnować bo w każdej komisji rekrutacyjnej urzędował przedstawiciel NKWD. Później NKWD musiało aprobować każdą listę nazwisk osób aprobowanych do ewakuacji. Polskiej stronie zależało jednak na podkreśleniu wielonarodowego charakteru mieszkańców Rzeczpospolitej aby uzasadniać polskość terytoriów anektowanych przez Sowiety. Trzeba pamiętać że umowa Sikorski-Majski zostawiła otwartą sprawę przyszłych granic polsko-sowieckich i konflikt o udział Żydów w wojsku polskim był jedną z elementów targu dyplomatycznego obu państw o granice. Niestety pewni oficerowie dość brutalnie wykonywali instrukcje Andersa o nie przyjmowanie Żydów, i wykreślali innych już poprzednio przyjętych, bez powoływania się na autorstwo sowieckie tego rozporządzenia, co propagandowo ale cynicznie wykorzystało przeciw Polakom NKWD.
Gutman krytykuje odrzucenie przez Andersa koncepcji oddzielnego “legionu żydowskiego”, ale projekt byłby szkodliwy politycznie bo podkreślał “inność” żołnierzy pochodzenia żydowskiego kiedy potrzebny był wizeruk integracji obywateli polskich różnych nacji. Powstał wcześniej taki batalion żydowski w Koltubance który był z początku prześladowny przez przełożonego anty-semickiego oficera ale po czasie tego oficera zwolniono a batalion dotarł do Persji i dopiero tam został wcielony do wojska polskiego. Natomiast w większości sami Żydzi skrytykowali projekt “legionu żydowskiego” jako niepraktyczny.
Gutman krytykuje również rozkaz “uzupełniający” Generała Andersa z 30 listopada 1941. Gutman pisze pozytywnie o pierwszym rozkazie generała z 14 listopada 1941 roku w którym nakazuje potrzebę przyjmowania i równego sympatycznego traktowania mniejszości narodowych (w tym też Żydów) w wojsku polskim. Ale zaledwie 16 dni później powstaje drugi rozkaz generała uzasadniający buntującym się oficerom endeckim w Tocku dlaczego “nasza racja wymaga nie drażnić Żydów” ale “będąc już gospodarzami u siebie po wygranej kampanii sprawę żydowską załatwimy tak, jak tego będzie wymagać wielkość i suwerenność naszej Ojczyzny oraz zwykła ludzka sprawiedliwość”. Gutman nie pisze że rozkaz ten miał być przeznaczony nie dla zwykłych żołnierzy, a tylko dla samych przywódćow, by “wyjaśnić nasze stanowisko podległym oddziałom”. Rzeczywiście rozkaz brzmi żałośnie ale był potrzebny na wewnętrzny użytek wojskowy aby uspokoić nastroje w wojsku.
Gdy około 3000 żołnierzy żydowskich zdezerterowało po dojściu do Palestyny Gutman podaje to jako przykład efektu znęcania się nad nimi w Armii. Tymczasem było jasne że przede wsystkiem zależało tym żołnierzom o przyłączeniu się do nadchodzącej akci zbrojnej o niezależne państwo dla Żydów po zakończeniu wojny. Generał Anders chętnie zezwalał tym żołnierzom opuszczać szeregi i nie godził się na organizowanie pogoni za nimi. W pełni rozumiał ich wolę walki o własny naród.
Historyczna wartość artykułu Gutmana jest zniweczona na pierwszym miejscu przez jego wyraźne uprzedzenia wobec Polaków, a szczególnie wobec Andersa, wyrażone bardzo emocjonalnym językiem. Na przykład pisze “że przeważającym wpływem stanowiącym podłoże stosunku władz wojskowych wobec Żydów był niewątpliwie tak głęboko zakorzeniony anty-semitizm w duszy wielu Polaków”. Poza tym ten tekst nie podaje żadnych widocznych źródeł ani bibliografii. Jest nie obiektywny. Nie cytuje nic w obronie Andersa z licznych publikacji polskich, łącznie z wspomnieniami samego generała, “Bez Ostatniego Rozdziału”.
Gutman przedstawia cytaty ze słow Andersa na spotkaniach z władzami sowieckimi czy ze starszyzną wojskową które można interpretować negatywnie o Żydach. Lecz w końcu nie liczy się co Generał Anders tu czy tam powiedział, a co dokonał. Przecież w opisach bohaterów ratujących Żydów jak Schindler, liczy się to że uratował Żydów , a nie że musiał udobruchać w tym celu uprzedzeniom gestapowców. Artykuł Gutmana jest po prostu ubeckim donosem wykonywanym w roku 1977 na zamówienie Samuela Krakowskiego, ówczesnego dyrektora archiwów w Yad Vashem, byłego wieloletniego urzędnika polskich komunistycznych służb specjalnych. Dla niego generał Anders był symbolem tej wolnej dumnej niepodległej Polski której tak bardzo nienawidzili właśnie żydowscy ubecy.
Ale dlaczego teraz o tym piszę? Bo ten stary dokument zimnowojenny z przed przeszło 40 lat dalej tkwi jako jedyny oficjalny głos Yad Vashem na temat Drugiego Korpusu. Do tej pory pozostaje zasadniczym źródłem informacji o generale Andersie i o wojsku polskim dla wszystkich historyków czy dziennikarzy z całego świata którzy czerpią bezkrytycznie informacje o Drugiej Wojnie Światowej z cennych normalnie źródeł Yad Vashem. Już nadszedł czas aby odpowiedzialne instytucje polskie jak IPN zamówiły historyka żydowskiego do przygotowania nowego bardziej obiektywnego opisu epopei tej armii który mógłby zastąpić paszkwil Gutmana w nowszych archiwach Yad Vashem. Aby podkreślić pilność tej sprawy dodam że z okazji 50 lecia śmierci generała Andersa w tym roku planowano uczcić tą rocznicę w porozumieniu z jedną z londyńskich rad miejskich. Niestety na skutek ujawnienia owego donosu na generała Andersa, władze magistratu szybko wycofały swoje poparcie. To nie może się powtórzyć
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 6 marzec 2020