Tuesday 17 March 2020

Ale w Grenadzie zaraza

Znaczna część indywiduanych abonentów Tygodnia Polskiego przechodzi w tych tygodniach w “purdah”. Purdah było oryginalnie określeniem tego okresu w którym muzułmanka w Indii przebywa okres ciąży w dobrowolnej izolacji od mężczyzn. Brytyjczycy z chęcią przywłaszczyli sobie wiele słów od swoich poddanych kolonii, a sczczególnie z bogatego słownictwa półwyspu indyjskiego. Słowo purdah przekształcili na rodzaj dobrowolnej izolacji dla urzędników państwowych od podejmowania kontrowersyjnych decyzji politycznych w okresie przedwyborczym. Purdah to jest więc forma samoizolacji, niby dobrowolnej, lecz właściwie narzuconej przez powszechnie szanowane zwyczaje lub regulaminy.
Z tym że teraz grozi ten okres tzw. “dobrowolnej” samoizolacji bardziej wiekowym czytelnikom “Tygodnia” ze strony władz brytyjskich. Jest częścią rządowej strategii opanowania groźby wynikającej z szalejącego koronowirusu – Covid 19. A strategia ta oparta jest na oryginalnej tezie najpierw odwlekania ale ostatecznie narażenia całego społeczeństwa na Wyspach na skutki tej choroby, tak aby większa część ludności uodporniła się na powroty tej choroby w przyszłą zimę. Inne państwa poddane są drakońskim ograniczeniom aby pomniejszyć do największego stopnia możność przeniesienia wirusa od człowieka do człowieka, od miasta do miasta, od rejonu do rejonu, a wreszcie od jednego państwa do drugiego, w celu ochronienia na dziś jak najwięcej osób od złapania tej choroby. Nie uodporni to jednak społeczeństwa na przyszłość a nawet nie zawsze jest skuteczne w walce z obecną fazą epidemii.
We Włoszech na przykład cały kraj objęty jest totalną restrykcją w poruszaniu się. Nie ma pracy, nie ma publicznych wystąpień, nie ma meczów. Wszyscy mają siedzić w domu a ktokolwiek chce poruszać się po kraju musi mieć specjalną rządową przepustkę. Tysiące chorych leży w szpitalach, niemal 2000 zmarło, ale kliniki nie posiadają wystarczjącą ilość wentylatorów przeznaczonych teraz głównie dla osób poniżej 60 lat. We Francji wszystkie sklepy i przesiębiorstwa nie związane z żywnością czy lekarstwami są zamknięte. Hiszpanie mają pozostać w swoich mieszkaniach a mają prawo wyjść tylko do pracy albo do kupowania żywności. Restauracje mogą jedzenie dostarczać tylko do mieszkań a patrole wojskowe dopilnowują aby nikt nie mógł się poruszać bezprawnie po ulicach głównych miast. Niemcy, Polska, Czechy zamknęły swoje granice. Szkoły wszędzie pozamykano już na samym początku.
Przez wiele tygodni prezydent Trump bagatelizował wszelkie objawy Covid-19. Okreslał informacje o tej chorobie jako oszustwo (“hoax”) wymyślone przez opozycyjną Partię Demokratów. W tym tygodniu dramatycznie zmienił zdanie. Wstrzymał wszelkie loty od Europy i apelował aby ludzie nie wychodzili niepotrzebnie na spotkania. Indywidualne stany amerykańskie poszły dalej. 29 stanów pozamykało szkoły a znaczna część zarządziła już zamknięcie restauracji i barów.
W Polsce zamknięto szkoły, teatry, bary, restauracje, centra handlowe, punkty graniczne i zakazano spotkania dla więcej niż 50 osób. Zapowiada się niebawem obwołanie stanu wyjątkowego, a w wyniku takiej decyzji odroczono by termin wyborów prezydenckich.
A w Wielkiej Brytanii wszystko jest prawie na odwrót. Szkoły pozostają otwarte. Przedsiębiorstwa dalej działają. Wolno wszędzie podróżować. Rząd ostrzega, radzi, informuje, ale rzadko wprowadza zarządzenia. Co prawda, wybory samorządowe odroczono. Ale wszelkie mecze piłki nożnej czy wyścigi konne, odwoływane są z inicjatywy organizacji sportowych, a nie rządu. Teatry same decydują czy mają odwoływać przedstawienia, sami artyści decydują czy zrezygnować z koncertów, same uniwersytety odwołują wykłady i zajęcia grupowe, indywidualne diecezje i meczety namawiają wiernych aby modlili się w domu bez obowiązku uczestniczenia w modłach publicznych. Nawet POSK rozpatruje zamknięcie budynku.
Ta sytuacja na Wyspach nie wynika z niedbalstwa. Jest w tym metoda. Oparta jest na założeniu że dla większości społeczeństwa choroba przypomina raczej lekkawą grypę, z tą róźnicą że nie posiadamy jeszcze bezpośredniego lekarstwa. Dotychczas doświadczenia z Chin i Korei wszkazują że kto raz przeżyje chorobę nie popada w nią ponownie a więc jest uodporniony na nią. Autorytety medyczne w tym kraju uważają że wirus ten nie opadnie ostatecznie w lecie bo wróci ponownie na jesieni. A w tej sytuacji społeczeństwo brytyjskie uzyskuje stadne uodpornienie na ten wirus i nie padnie już ofiarą nowej epidemii.
Dlatego rząd brytyjski przestaje kłaść nacisk na diagnostykę i nie bada już osób które same stwierdziły że mają temperaturę czy suchy kaszel i w związku z tym same się odizolowują. Osobom w tym stanie radzą przeczekać chorobę w domu przez 14 dni a potem już wrócić do pracy, chyba że choroba pogarsza się. Wówczas trzeba już będzie zawiadomić służbę zdrowia telefonicznie. Obliczają że około 60% społeczeństwa złapie wirusa w tym roku, z czego 15% będzie wymagało leczenia w szpitalu (czyli niemal 8 milionów). Trzeba przyznać że jest to metoda perfidna (w końcu to Albion!) ale potencjalnie efektywna.
Najwięcej w tej sytuacji ryzykują starsi mężczyzni, a najmniej dzieci. Według obliczeń statystycznych w Chinach na chorobę umarło 8 procent zakażonych powyżej 80 lat. Wśród chorych 80+ latków niestety 14,8% zmarło. Natomiast tylko pół procenta osób zarażonych w wieku 50 albo poniżej uległo śmierci. Wśród zakażonych dzieci były tylko nieliczne wypadki śmierci, a to głównie dzieci już chore na płuca czy osłabione przez inne choroby. Poza tym tylko 1,7% kobiet umarło w wyniku Covid-19, ale aż 2,8% mężczyzn.
Z tych powodów Brytyjczycy nie widzieli powodu zamykana szkół. Normalnie zdrowym dzieciom nic nie groziło, zaś zamknięcie szkół i żłobków zmusiłoby dużą ilość rodziców pracujących w czułych punktach gospodarki czy w służbie zdrowia do porzucenia pracy i zajęcia się dziećmi.
I dlatego rząd brytyjski chce uchronić najstarsze osoby od skutku własnej strategii antywirusowej izolując ich od zagrożenia chorobą. Ostatnio rząd zapowiedział że od przyszłego tygodnia osoby powyżej 70 lat powinny dla własnego bezpieczeństwa odizolować się dobrowolnie. Mają wszystkim wysłać list. Natomiast odpowiedzialnością za opiekę nad nimi obarczył całe społeczeństwo. Poza szpitalami i domami opieki, nie skonstruowano jednak urzędowej struktury pomocy domostwom samoizolującym.
A więc kochani “zmarszczyki” (“wrinklies” po angielsku), przygotowujmy się na nasz “purdah”. Nadchodzi nasza hibernacja wiosenna. Gromadźmy książki, komputery, telefony, karty do brydża, gry komputerowe, zapasy jedzenia i picia, lekarstwa. Kto ma w pobliżu dorosłych dzieci czy wnuków to będzie miał dobrze. Innym na pewno przyjdą z pomocą organizacje charytatywne, kościelne, nawet partie polityczne. Chodzi o to aby przynosić świeże jedzenie czy gazety do drzwi, pytać o zdrowie, czy zamienić po prostu sąsiedzkie słowa pociechy.
Natomiast sami izolujący będą mogli prowadzić pełne życie towarzyskie przez internet czy telefon, organizować potajemne turnieje brydża i spotkania towarzyskie. Nie będą musieli przejmować się za bardzo tym co się dzieje na zewnątrz, gdzie buszuje zaraza, szpitale są przepełnione, gospodarka światowa jest w kryzysie, a wszelkie objawy życia społecznego czy towarzyskiego czy wakacji za granicą sparaliżowane. Jeszcze wisi nad wszystkim ten nieszczęsny Brexit.
A my “boomersi” jesteśmy od tego uwolnieni. Jest to nawet okazja i temat do twórczej pracy literackiej. W końcu “Dekameron” Boccacia, “Ojciec Zadżumionych” Słowackiego”, “Alpuhara” Mickiewicza, “La Peste” Camusa, “Nosorożec” Ionesca powstały na skutek przeżycia lub opowiadań o podobnych epidemiach.
“Wesołe jest życie staruszka”, powiedzą sobie odizolowani emeryci oglądając telewizję, grając na smartfonach i czytając regularnie Tydzień Polski. O ile załatwili dla siebie z gőry abonament, oczywiście.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 20.03.2020

No comments:

Post a Comment