Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Monday, 19 September 2011
MSZ kontra SENAT: Runda Trzecia
Sięgnąłem po gazetę. Nagłówek na pierwszej stronie „Dziennika Polskiego” ogłasza „Konflikt Senatu z MSZ o poską diasporę: Rząd chce zająć się Polonią”. Aha. Przypominam sobie że coś o spotkaniu w Warszawie zorganizowanym przez Marszałka Senatu na ten właśnie temat mówił mi w zeszłym tygodniu Jan Mokrzycki. A więc jestem na bieżąco. Czytam dalej. W artykule dowiadujemy się że „doszło do niesnasek na linii MSZ-Senat. Minister.... zażądał przesunięcia pokaźnych sum na finansowanie pomocy dla Polonii z budżetu Kancelarii Senatu do MSZ.” „Nigdy nie zaakceptujemy zwierzchnictwa MSZ jako ciała opiekuńczego i współpracującego z całą polską diasporą”, cytowano naszą weterankę od spraw polonijnych Helenę Miziniak. Polonie zagraniczne, jak czytamy, są tak oburzone że Edward Moskal, prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej „wystosował list z wotum nieufności do minstra...” Zaraz, zaraz. To chyba pomyłka. Przecież Edward Moskal już nie żyje!
Na wszelki wypadek sprawdziłem datę gazety. 7 stycznia 2003! Nihil novi. To coś jak ten amerykański film „Dzień Świstaka” w którym wszystko się rano powtarza mimo że każdy dzień rozwijał się inaczej. Albo stara płyta która się zacięła.
Bo rzeczywiście sprawa „powraca jak bumerang”, jak to Marszałek Bohdan Borusewicz tydzień temu malowniczo określił na spotkaniu ze swoją Polonijną Radą Konsultacyjną. Już pierwsze targi międzyresortowe na ten temat powstały w roku 1990 gdy pieczę nad polonią przejął pierwszy Marszałek nowopowstałego Senatu Andrzej Stelmachowski. Powołał się na tradycję przedwojenną kiedy Władysław Raczkiewicz, wówczas marszałek Senatu, obejmował funkcję prezesa Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy od roku 1931. Na tą tradycję powołuje sie z kolei obecny marszałek Borusewicz. Ale jest to do pewnego stopnia mitem. Przed wojną organizacyjną i finansową pieczę nad kontaktami z Polakami miał, słusznie czy niesłusznie, MSZ.
W roku 2003 była druga runda. Chrapkę na budżet Senatu wykazał minister Cimoszewicz. Dostał wówczas po palcach od działaczy polonijnych i od marszałka Pastusiaka. Na tym się wówczas skończyło. Funduszami wciąż rozporządza Senat przekazując pieniądze poszczególnym poloniom poprzez istniejące organizacje społeczne i charytatywne jak Wspólnota Poska czy Fundacja „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
Obecnie ustawa budżetowa przewiduje 75 mln złotych na rok 2012. Ale teraz nadszedł następny etap tej wojny podjazdowej gdy po kontrolę nad budżetem sięga kolejno minister Radek Sikorski.
Ambitny minister grozi Senatowi Trybunałem Konstytucyjnym na zasadzie że Senat jest elementem władzy ustawodawczej i nie może konstytucyjnie decydować o rozdzielaniu środków z budżetu państwa. Ciekawa argumentacja. W kwietniu zeszłego roku Jan Borkowski, sekretarz stanu MSZ, tłumaczył że jako „podmiot władzy wykonawczej” MSZ nie może nadzorować działalności Senatu RP jako „władzy ustawodawczej”, i to szczególnie w zakresie pomocy finansowej dla polonii, w tym wypadku na Białorusi. A więc w tym wypadku ten sam argument uzasadniał nie wtrącania się MSZ.
Dwa lata temu MSZ przygotował 466-stronicowy Raport o sytuacji Polonii i Polaków za granicą, wytykający wciąż braki koordynacji i jasnej wizji w polityce Polski wobec swoich kuzynów za granicą. Szczególnie krytykowano uzależnienie wielu organizacji polonijnych wspieranych wyłącznie od dotacji wypłacanych przez Senat i nie dostrzeganie roli lepiej zorganizowanych polonii zagranicznych (jak my na naszych Wyspach, na przykład) w promowaniu Polski za granicą. Raport przypominał że wsparcie praw Polaków za granicą, szczególnie Polaków na Wschodzie i w Niemczech czy wśród nowej migracji zarobkowej w krajach unijnych, powinno być wykonywane przez konsulaty interpretujące traktaty dwustronne i unijne, a nie przez podkomisje Senatu. Raport sugeruje że polityka Senatu wspiera getta folkloru i utrzymuje zastygłe formy działania, a MSZ bedzie wspierało to co będzie dla Polski prestiżowe, szczególnie w świecie naukowym, kulturalnym, oświatowym i lobbyistycznym. Widać że już wówczas MSZ przygotowywało się na ten „skok na kasę”.
Do tego można dołączyć lamentacje szeregu działaczy polonijnych którzy wyrywają sobie włosy z frustracji nad nie-elastyczną zbiurokratyzowaną metodą składania i uzasadniania podań o fundusze ze Wspólnoty i Senatu. Wszystko musi być przygotowane o rok wcześniej, ale potwierdzenia uzyskania funduszy przychodzą często w ostatniej chwili, za późno aby je wykorzystać w odpowiednim ostro przestrzeganym terminie. Wiecznie narzekają na poszczególne upierdliwe przepisy prawne i budżetowe interpretowane przez równie upierdliwych senackich i wspólnotowych urzędników.
Innym przykładem to dyktatura księgowych w zakresie podziału między dotacją na wydatki bieżące i na wydatki kapitałowe. Dla przykładu, parę lat temu Wspólnota wsparła wydatek na renowację szkoły polskiej na Crystal Palace. Macierz Szkolna chciała tą pomoc rozszerzyć na inne szkoły w Londynie. Niestety żadne inne szkoły polskie w Londynie nie posiadały własnego pomieszczenia a więc nie zasługiwały na dotacje kapitałowe. A funduszów na tą skalę w budżecie wydatków bieżących już nie było.
Doświadczyłem to na własnej skórze parę lat temu kiedy, mimo wsparcia Wspólnoty i Senatora Perssona z Komisji Polonijnej, nie udało mi się uzyskać dotację od Senatu na kamień pamiątkowy dla działacza solidarnościowego Giles Harta w Ravenscourt Park. Apelowałem bezpośrednio do samego Marszałka ale bezskutecznie. Osaczony parokrotnie jako działacz KORu a potem Solidarności przez bezpiekę mógł się jeszcze wymknąć, lecz osaczony księgowymi z kancelarii senackiej już nie miał szans. W ostatniej chwili wyręczył mnie Konsulat, uzyskując dotację w mgnieniu oka od bardziej elastycznego MSZu.
Ale zwolennicy Senatu też mają cenne argumenty. Przypominają że wszelkie dotacje pochodzące z Senatu podlegają jawnym decyzjom komisji senatorów i kontroli społecznej. Nie ma żadnych tajemnic i wszystko jest sprawdzalne. Natomiast decyzje o wydatkach z MSZ rzadko kiedy podlegają jawnej kontroli. Uzasadnienia i kwoty wydatków są czasem umyślnie kamuflowane. W wypadku MSZ nigdy nie wiadomo czy kryteria wydatków nagle się nie zmienią i czy organizacje i projekty mogą liczyć na stałą coroczną dotację.
Wiadomo że dotacje senackie oparte są na zapotrzebowaniach kulturalnych, organizacyjnych czy bytowych z którymi organizacje jak Wspólnota Polska dobrze się zapoznały przez wiele lat współpracy. Znają organizacje, znają ludzi, znają problemy. Natomiast decyzje MSZu będą oparte przedewszystkiem na polskiej racji stanu – gospodarczej, politycznej czy prestiżowej, ale widziane przez pryzmat partii rządzącej. Przy zmianach rządów czy ministrów, a czasem nawet przy zmianach w koniunkturze politycznej, cele mogą się zmienić. Czy MSZ będzie wciąż popierać Kartę Polaka wobec sprzeciwów w Unii Europejskiej? Czy w krajach bardziej wobec Polski podejrzliwych jak Litwa, Białoruś czy Federacja Rosyjska, pieniądze z MSZu nie wydawałyby się dla nich niebezpieczne, nawet agenturalne? Uzasadniałyby chyba szybciej konfiskaty czy aresztowania. Im bliżej dotacje pochodzą od instytucji rządowych tym gorzej.
Przedwojenne doświadczenia zarządzenia przez MSZ nie były szczęśliwe. Władze sanacyjne bojkotowały polonijne organizacje endeckie czy socjalistyczne, szczególnie w Ameryce, a w hitlerowskich Niemczech i na Litwie aresztowano i szykanowano działaczy polonijnych jako agentów polskich. Przedwojenne władze polskie palcem nie kiwnęły w obronie wspólnot polskich masowo aresztowanych i rozstrzeliwanych w Kuropatach pod Mińskiem lub deportowanych czy zagłodzonych na Ukrainie.
Więc nasuwa się pytanie. O co chodzi Senatowi? O co chodzi MSZ? Czy chodzi tu o dobro polonii? Czy tylko o te 75 milionów?
Faktycznie polonia potrzebuje pomoc zarówno ze Senatu i z MSZ, bo trzeba bronić i wspierać Polaków za granicą zarówno dla ich własnego dobra jak i dla dobra prestiżu Polski. Przecież budżet nie musi organiczać się do 75 milionów złotych rocznie. Niech kolega Sikorski wywalczy swoje pieniądze polonijne bezpośrednio od swego kolegi Rostowskiego, a nie kosztem budżetu Senatu. Stać Polskę na więcej dla swoich rodaków za granicą.
„Dziennik Polski” - 23/09/2011
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment