Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Thursday, 9 August 2012
Jestem obywatelem Europolski czy Kaczystanu?
Narodowość polska, obywatelstwo brytyjskie. Twa dwuosobowość służyla mi dobrze przez tyle lat. Wychowany od dziecka na polskiej historii i literaturze zawsze uważałem siebie za Polaka ale rόwnie dobrze znałem historię Wielkiej Brytanii i literaturę angielską. Uważałem siebie za patriotycznego Polaka z angielską perspektywą historii. Z emocją polską studzoną angielską flegmą i ironią. Nie widziałem tu konfliktu – bo „Rzeczpospolita” w języku angielskim jest „Commonwealth”. Polskie i brytyjskie elity zarόwno identyfikowały się ze spadkobiercami rzymskiej republiki, w odrόżnieniu od Niemcόw, Francuzόw, Rosjanόw, Austriakόw, Włochόw wpatrzonych w majestat rzymskiego cesarstwa ktόrego starali się odtworzyć na kontynencie europejskim. Odziedziczyłem te tradycje republikańskie i demokratyczne zarόwno w mojej karierze społecznej jako brytyjski radny, czy jako anglo-polski poplecznik „Solidarności”, czy jako redaktor „Orła Polskiego” czy jako polemista i lobbyista spraw polskich w angielskim środowisku.
Czułem się rόwnie dobrze, nawet pewnie, w Londynie i w Warszawie nawet w okresie PRLu. Jak miałem 19 lat i po raz pierwszy znalazłem się w Muzeum Wojska Polskiego (jeszcze za Gomułki) i oglądałem sale wystawowe poświęcone Drugiej Wojnie, gdzie na rόwni pokazywali zdjęcia Hubalczykόw, Armii Krajowej (bez dowόdztwa), Armii Ludowej, Batalionόw Chłopskich i Wojska Polskiego (tego z Berlingiem) a z największą czcią pokazywano szczątki munduru generała Świerczewskiego, stanąłem na środku Sali i zawołalem na głos ku konsternacji oprowadzającego mnie kuzyna „A gdzie Generał Bόr-Komorowski? Gdzie Monte Cassino? Gdzie sala poświęcona wojnie polsko-bolszewickiej?” Nastąpiła długa ambarasująca cisza ale mόj kuzyn wywlόkł mnie stamtąd szybko. Pamiętam tylko że moje brytyjskie obywatelstwo dawało mi poczucie bezkarności i parokrotnie kusiło mnie do podobnych „patriotycznych” wybrykόw na ktόre szary obywatel PRLu nie mόgł sobie pozwolić. Pare lat pόzniej na specjalną prośbę młodej panienki ktόre była cόrką prokuratora siadłem wśrόd grupy młodzieży polskiej ktόrzy w skupieniu słuchali prawdy o Katyniu, o pakcie Ribbentrop-Mołotow, o zdradzie Powstania Warszawskiego przez Armię Czerwoną i o symbolice Jałty. Dobrze się czułem jako ten obywatel brytyjski wiedząc że mi włos z głowy nie spadnie.
Rόwnież jako polski lobbyista czułem się swobodniej jako obywatel brytyjski wiedząc że jak naciskam na piętę brytyjskiego polityka to nie robię to jako polski petent ale jako brytyjski wyborca wymagający posłuchu ze strony posłόw i ministrόw brytyjskich. Długo tłumaczyłem to Andrzejowi Stelmachowskiemu gdy ten wyraził zdziwienie ze jako wiceprezes Zjednoczenia Polskiego nie posiadam polskiego obywatelstwa. Czasem o moim zagranicznym statusie zapominali nawet dyplomaci. Ktόregoś dnia zadzwonił do mnie arcysympatyczny konsul Marek Pędzich. „Wiktorze, mam dla Ciebie bardzo ważne zadanie. Uzgodniłem już wszystko z Ambasadorem de Virionem i nie możesz tego absolutnie mi odmόwić. Mianuję Ciebie na przewodniczącego komisji wyborczej przy wyborach prezydenckich.” Westchnąłem tylko i odpowiedziałem mu, „Niestety muszę odmόwić.” „Jak to! Nie masz prawa ani powodu.” „Niestety mam,” odpowiedziałem z gorzkim uśmiechem, „nie jestem obywatelem polskim”. Konsternacja. Zrobiłem mu w tym ogromną przykrość ale w końcu na moje miejsce wyznaczył inz. Ryszarda Gabrielczyka.
Ale nie zawsze tak było z moim obywatelstwem polskim. W roku 1972 wziąłem ślub z młodą dziewczyną z Polski (7go sierpnia przypada nasza 40 rocznica!) i niemal automatycznie załatwiłem jej obywatelstwo brytyjskie. Zaczęła pracę we „Fregata Travel” jako kurierka. Nie chciałem za żadne skarby aby jechała do Polski z paszportem konsularnym a jej brytyjski paszport nie byłby w Polsce uznawany jak długo miałaby jeszcze polskie obywatelstwo. A ja chciałem, z powodu moich występόw publicznych tutaj, aby była w Polsce bezpieczna pod protekcją ambasady brytyjskiej, „just in case”.
To co nastąpiło pochodziło ze scenariusza Franza Kafki. Reżymowy konsulat powiedział mojej żonie że może ona korzystać z brytyjskiego paszportu w Polsce tylko jeżeli zrezygnuje z polskiego obywatelstwa. Prawnie i za poradą konsula uzasadniała ten akt zrzeczenia na podstawie brytyjskiego obywatelstwa jej męża. Lecz po odzczytaniu podania konsul pokręcił głową. „To nie wyjdzie, proszę pani. Przecież pani mąż jest Polakiem.” „Nie, jest obywatelem brytyjskim”, żona tłumaczy. „Tak ale jest pochodzenia polskiego bo ma polskich rodzicόw. Według prawa polskiego posiada obywatelstwo polskie, mimo że nigdy w Polsce nie mieszkał. Co ma Pani zrobić aby dalej zrzec się obywatelstwa? Pani mąż musi też zrzec się obywatelstwa polskiego.”
Mozolnie wypełniłem odpowiedni druczek. „Zaraz, zaraz,” mόwi konsul, „aby zrzec się obywatelstwa polskiego musi Pan nam udowodnić że jest Pan polskim obywatelem.” Tego już się od nich nie spodziewałem! „Ale to przecież wy mόwicie że mam polskie obywatelstwo!” „Tak jest.Lecz musi Pan to udowodnić bo inaczej Pan nie będzie mόgł sie zrzec obywatelstwa i Pana żona też nie.” Ręczyć za moją polsczyznę musieliby moi rodzice. Oczywiście rodzice stracili polskie dokumenty gdy ich wywieziono do Rosji. Mama była gotowa jednak wypełnić odpowiedni druk ale znowu problem. Była lwowianką. To nie pasowało. Dopiero jak po paru miesiącach namawiania mόj ojciec, urodzony w „pasującej już”Mławie, wypełnił należyty formularz to żona (i ja) mogliśmy zrzec się obywatelstwa PRLu.
Przydało się to nam w czasie stanu wojennego. Zaaresztowano moją żonę na grancy w Kunowicach i oskarżono ją o przemyt dokumentόw z opozycji. Co prawda nic nie znależli bo w odpowiednim momencie dokumenty przekazała komuś innemu. Ale przesiedziała zimową noc w ciemnym nieogrzewanym lochu, nim pod naciskiem właśnie brytyjskiej ambasady została wypuszczona a komuchy musiały się jeszcze długo tłumaczyć Brytyjczykom dlaczego została zatrzymana.
Dziś, po nowej ustawie przywrόcenia obywatelstwa polskiego tym ktorzy byli zmuszeni jej się jego zrzec aby zamieszkać za granicą, tą farsę będzie można wreszcie odwrόcić. Konsulat podjął dobrowolnie inicjatywę przywrόcenia mi obywatelstwa ktόrego na tak krόtko formalnie posiadałem. Jestem im za to wdzięczny i przyjmuje to z dumą. Będę miał polski paszport a mόj syn prawo do obywatelstwa polskiego z ktόrego też jest bardzo dumny. W poniedziałek Konsulat wysłał moje podanie do Warszawy.
No i wreszczie będę mόgł głosować w wyborach polskich. Ale na kogo? Na swobodną Europolskę, lekkomyślnie gotową na ograniczenia suwerenności fiskalnej? Czy na zakompleksiony patriotyczny Kaczystan? Czy na pozbawioną charyzmy PO Tuska czy na nerwowe podskoki PiSu Kaczyńskiego? Czy na nieskomplikowane nowe elastyczne społeczeństwo ktόre maluje barwy narodowe na policzkach swoich dziewcząt, czy na podgorączkowych super-patriotach otaczających polskimi barwami mogiły ofiar katastrofy smoleńskiej? Czy na pragmatykach władających dobrze językiem angielskim i opierających się na przewlekłej Konstytucji Trzeciej Rzeczpospolitej, czy na szeregi gniewnych wichrzycieli wymachujących groźnie swoimi egzemplarzami listy Wildsteina?
To dwa odmienne a nawet wzajemnie wrogie narody z innymi genami, z innym DNA. Ale poza i ponad tych podziałόw jest ta moja Polska – Warszawa dumna i ordestaurowana, Krakόw kąpiący się w oparach swojej historii, Jagielońska Polska rozległa, demokratyczna i wielonarodowa, mądry Kopernik i odważna pani Skłodowska, husaria i ułani, harcerskie piosenki przy ognisku, Wyspiański i Prus, Papież Jan Paweł i Solidarność, Pieniny i pojezierze, wysoka jakość naszej żywności eksportowej, szeregi naszych wspaniałych informatykόw, polska gościnność zarόwno za Euro jak i za Wierzynka, nowa młodzież polska rozpływająca się po Europie bez kompleksu i bez lęku, przyjmując bezkrytycznie i bez refleksji tą miłość swobody i szacunku dla innych kultur odziedziczoną po tych przodkach ktόrzy musieli kiedyś tą wolną Polskę wywalczyć a potem wykształcić.
I teraz ja już do tej Polski będę należał, nie tylko duchowo jak dotychczas, ale już z odpowiednim papierkiem.
Wiktor Moszczyński 10 sierpnia 2012 „Dziennik Polski” w Londynie
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment