Tuesday 21 August 2012

Sztafeta pokoleń przerwana

„Niech tradycyjne organizacje polonijne przekazują swoje tradycje i doświadczenie młodym Polakom”. Słowa księdza proboszcza dolatują do mnie i do parafian kościoła Św. Andrzeja Boboli, ponad orłami na cokołach sztandarόw kombatanckich, ponad granatowymi beretami i biało-czerwonymi szarfami pocztowych, ponad posrebrzanymi głowami klękających weteranόw Powstania Warszawskiego, Tobruku i Falaise. W dzień Święta Żołnierza ksiądz przypominał o poświęceniu i odwagi tych co walczyli i ginęli o wolność Polski, ale rόwnież mόwił o tych walorach narodowości polskiej ktore powinny przetrwać w okresie spokoju i wolności. Mόwił o miłości bliźniego, o mocnych więziach rodzinnych i społecznych, o „potrzebie solidarmości jednego Polaka wobec drugiego”. W duszny gorący dzień, w pocie czoła, starzy i młodsi wysłuchiwali te słowa w skupionym milczeniu. Popatrzyłem na schylone głowy członkόw starego zarządu SPK w pierwszych rzędach i żal mi się ich zrobiło. Zasłużeni działacze, ofiarni patrioci, najczęściej nie kombatanci ale jednak rodziny kombatanckie pierwszej wody z wielką tradycją działalności społecznej. Czy zrozumieli słowa księdza? Czy zastanawiali się że słowa te mogą rόwnież i do nich być zwrόcone? Czy myśleli o protestach kόł w terenie przeciw zamknięciu przedwczesnym ich klubόw i kόł? Czy zastanawiali się nad skutkiem listu do Koła SPK w Manchester w marcu br. w ktόrym oświadczyli że ich koło (największe w Wielkiej Brytanii) „zostało wykreślone z ewidencji Kόł SPK w Wielkiej Brytanii?” Czy nie pamiętali dramatu w domu SPK w Sheffield gdzie nawet brytyjskie władze miasta zjawiły się na zebraniu aby nakłonić władze SPK do zaprzestania zamnknięcia i sprzedaży domu? Daremnie. Jeszcze dziś ukazują się głosy rozpaczy. W sobotę otrzymałem emocjonalny list kończący się słowami „Na miłość Boską, proszę zaprzestać sprzedaż domu SPK w Sheffield!!” Pyta 90-letni pan Marian Tomaszewski z Bury, były żołnierz Drugiego Korpusu, „Dzięki żołnierskiemu funduszowi zostały zakupione domy ktόre przez dziesiątki lat służyły i ciągle służą podtrzymywaniu kultury, tradycji, historii oraz utrzymaniu polskości. Dlaczego teraz te domy są sprzedawane przez osoby, ktόre nie miały nic wspόlnego z wojskiem?” Pyta starsza emerytka pani Zyta Szulejewska z Bristolu o swoim ośrodku lokalnym SPK „Jeżeli zabraknie tego ośrodka polskości, zabraknie też miejsca na kontynuowanie tradycji i kultury polskiej. Będzie to zdrada dla tych co poświęcili tyle bezinteresownej pracy, aby ten ośrodek założyć. Niech „młodzi” Polacy z niego korzystają. Ten ośrodek powstał dla pokoleń, niech świadczy o tych co przybyli tu po Wojnie.” Pytają działacze terenowi ktόrzy przez wiele lat poświęcali się pracy kulturalnej, wychowawczej, organizacyjnej w terenie, opiekując się sztandarami swoich kόł i ktόrzy połowę swojego dochodu przeznaczali regularnie dla Zarządu w Londynie, a resztę na lokalne szkoły i cele społeczne, dlaczego nagle swόj wieloletni dorobek mają zwijać i oddawać centrali. Gdzie ta solidarność społeczna, czy nawet proste kombatanckie koleżeństwo, kiedy dyrektorzy SPK krzyczą na starych kombatantόw gdy z jakiś powodόw wymykają się z linii narzuconej z gόry i ostatnio w dwuch przypadkach zakończyli z zawałami w szpitalu? A jak można interpretować odpowiedź młodemu dziennikarzowi z „Gońca” na zapytanie czy pani Barbara Orłowska uznaje decyzję Zjazdu w Leicester. „Dlaczego Pan mnie pyta, czy ja uznaję? To są sprawy wewnętrzne organizacji ktόre załatwia się w organizacji a nie na łamach prasy... Do tej pory nie dawaliśmy żadnych wywiadόw i w tej chwili też nie damy.” Nikt nie kewstionuje że deczyzje o SPK mają podejmować członkowie, ale debata o przyszłość SPK dotyczy całego społeczeństwa, szczegόlnie w terenie. Czy w ten sposόb działacze w organizacjach polonijnych „przekazują swoje tradycje i doświadczenie” młodej Polonii? Problem jest częściowo prostą ludzką wadą w osobie poszczegόlnych dyrektorόw, ale są jesze dwa poważniejsze powody. Jednym z nierozwiązanych dylematόw SPK, i jego statutu, jest konflikt między jego tradycją hierarchalną a tradycją demokratyczną. Ze względu na originalny wojskowy charakter organizacji i na poczucie zagrożenia wobec agentur komunistycznych, obowiązywała w latach powojennych pewna karność. Wszelkie wybory kierowano, jak i wśrόd innych organizacji emigracyjnych, pod czujnym okiem komisji matki, mimo że taka instytucja nie istniała nigdy w statucie. Dlatego też nie można było załatwić w organizacji nic bez ostatecznej aprobaty Zarządu Głόwnego. Narzekano w kuluarach i barach, krzyczano i dyskutowano na zebraniach, ale ostatecznie co powiedział Zarząd było nieodwracalne. Oczywiście όwczesni prominenci SPK mieli swoją charyzmę, umieli podejmować trudne decyzje, ale rόwnież załagodzić spory odpowiednimi układami i kompromisem. Pozatem mieli szerszy horyzont. „Patrzmy w przyszłość,” mόwił prezes Stefan Soboniewski. „Naszym obowiązkiem jest przygotować młode pokolenie do służby społecznej.” Ale statut podkreśla rόwnież że SPK jest organizacją „opartą o zasady powszechności i demokracji”. Po odzyskaniu wolności i niepodległości w Polsce, hierarchalny aspekt statutu jest już anachronizmem. O tym stary zarząd zapomniał. Decyzja zjazdu SPK w roku 2008 na przykład odrzuciła projekt Zarządu o likwidacji organizacji. To była demokracja. Dwa lata pόżniej udało się Zarządowi zaskoczeniem delegatόw odwrόcić decyzję poprzedniego zjazdu. To też miało zalążki demokracji, ale kierowanej. Teraz znόw dwa lata pόżniej wyraźnie w obliczu ostateczności przeważająca większość członkόw jest przeciwko likwidacji ale opcji demokratycznego obalenia decyzji z roku 2010 nagle już nie ma. Nie jest to przewidziane na zapowiedzianym październikowym Zjeździe. Nagle demokracji już nie ma. I organizacji nie ma. Jest tylko Zarząd a po nim Trust Fund prowadzony przez te same osoby. Gdzieś stary Zarząd wbił sobie w głowę że jako dyrektorzy organu gospodarczego SPK, czyli PCA Ltd, nie muszą już oglądać się na opinię członkόw kiedy podejmują decyzje o sprzedaży majątku SPK. A przecież od czasu kiedy odrzucono oryginalny projekt 50 członkόw/mężόw zaufania przy własności PCA Ltd (tak widnieje jeszcze w obecnych Articles of Association złożonych w roku 1946 w Companies House i dotychczas nie zmienionych) i wybόr dyrektorόw PCA Ltd występował już na zjazdach SPK, to majątek PCA Ltd też należy do wszystkich członkόw. I tu jest drugi dziwny aspekt problemu starego Zarządu. Gdy SPK zamieniono na organizację powszechną liczono się z tym że pałeczkę w sztafecie pokoleniowym obejmie następne pokolenie i z kolei przekaże dalej. Ale w ktόrym momencie spadkobiercy kombatantόw zdecydowali się że pałeczka zakończy bieg z nimi? Że dalsze pokolenia to, jak wyrażała się jedna dama SPKowska, w rozmowie prywatnej ze mną, to „gnojki” ktόre nas nie rozumieją. Inny głos członka starego Zarządu: „Przecież nasi ojcowie musieli ciężko pracować i nikt im nie pomagał. Niech ci nowi przybysze też tak popracują bez naszej pomocy.” Cόrka znanego luminarza SPK mόwi na zebraniu prezesόw SPK o nowych pokoleniach „jak chcą sie zorganizować, to niech założą nową organizację własną.” Jeszcze nie dawno prezydent Ryszard Kaczorowski błagał działaczy SPK „zachowując tradycyjny powszechnie znany i poważany symbol SPK, sprόbujmy podjąć wyzwanie stopniowego przekształcenia naszej organizacji.... poszerzone o działania na rzecz utrzymania polskiego dorobku kulturowego poza krajem.” Odpowiedź Zarządu na ten apel? Nie! Dorobek naszych rodzicόw należy do nas i do nikogo innego! Nasz patriotyzm jest naszym monopolem! Powstają nowe polonie, nowe szkoły sobotnie, nowe parafie, nowy kluby sportowe i młodzieżowe, organizacje samopomocy w każdym mieście brytyjskim. Osόb gotowych do pracy społecznej można znaleść wszędzie choć nie zawsze nowo przybyli znajdują wspόlny język z polskim społeczeństwem już dawno tu zamieszkałym. Ale to jest sprawa czasu, cierpliwości i dobrej woli. Ale dla spadkobiercόw Soboniewskiego, Szadkowskiego, Zychowicza to nie wystarczy. Są nieubłagalni. Gdy dowiedzieli się o zjeździe w Leicester, zamiast powstrzymać się , tylko przyspieszyli sprzedaż domόw. SPK to my! Zamykamy organizację. Całym majątkiem rozporządzamy po swojemu. A reszta niech się organizuje jak chce. „Apres nous le deluge.” Na szczęście, jest inne wyjście dla społeczeństwa polskiego na Wyspach. „Apres nous” są 872 podpisy członkόw SPK ktόre Zjazd w Leicester zwołały. Są nowe władze ktόre słowa Soboniewskiego i Kaczorowskiego chcą urzeczywistnieć i sztafetę pokoleń i dorobek emigracji niepodległościowej przekazać dalej. Chcą aby zjazd październikowy mόgł odwrόcić decyzję o likwidacji. Tylko czy stary Zarząd zechce dać im tą możliwość? I czy poszczegόlni członkowie Zarządu zmieniliby zdanie i postawili jednak na przyszłość? Wiktor Moszczyński „Dziennik Polski” 24 August 2012

No comments:

Post a Comment