Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Tuesday, 2 July 2013
“Ptasie Radio” w Ognisku
“Halo! Halo!” tu komentuje Julian Tuwim w czasie improwizowanej inscenizacji swojego poematu “Ptasie Radio” w majestatycznych salach polskiego Ogniska.
Tutaj ptasie radio nadaje audycję na Exhibition Road i prosi aby każdy nastawił aparat bo “sfrunęły się” orły “dla odbycia narad”. Zjawili się rzeczywiście nawybytniejsi z Tuwimowskiego Panteonu – Słoń Tomasz Trąbalski, Pan Hilary co gubił okulary, spóźniony słowik, tańcujące do zawrotu głowy dwa Michały, no i Smok który czekając daremnie na otwarcie ogniskowej restauracji “zjadał prosię lub barana” a przy “obiedzie smok połykał cztery kury lub indyka nadto krowę albo byka”.
A tymczasem w przedsionku czyhały stwory ze stajni Brzechwy, a wsród nich, Samochwała co kiedyś w końcie stała, Kłamczucha , Kwoka która “traktowała świat z wysoka” i Pająk “co na stare lata był ślepy i głuchy”.
Narady były z początku spokojne: “Gdzie się ukrywa echo” pustych słów na Sali? Kto się ma pierwszy kąpaċ” w szatach prezesury? Jak poznaċ, kto w Zarządzie, a kto nie w zarządzie”. Lecz po pierwszych rozmowach padły już oskarżenia “Tu nie teatr Ani cyrk! Patrzcie go! Nastroszył piórka! I wydziera się jak kurka! Dośċ tych arii, dośċ tych liryk”. “A to co za spółka? Kuku-ryku? Nie pozwalam rozbójniku! Bierz co chcesz bo ja nie skąpię ale kuku nie ustąpię.”
“I od razu wszystkie ptaki w sczebiot, w świergot, w zgiełk… Widzisz go! Nie dam ci! Moje! Czyje?”
“Nie dasz mi? Takiś ty? Wstydż się, wstydż się!”
I wszystkie ptaki zaczęły biċ się.
Przyfrunęła ptasia milicja
I tak się skończyła ta leśna audycja”.
Inscenizacja w Ognisku “Ptasiego Radia” zrobiła duże wrażenie po kawiarniach I zebraniach innych organizacji. Wywołała też entuzjastyczną recenzję w patriotyczno-cynicznym “Nowym Czasie” który akurat zdązył wyjśċ z tym soczystym reportażem.
Nie mamy co się dziwiċ że coś podobnego wystawiono w “Ognisku”. Pamiętajmy że przez 30 lat w Sali Teatralnej (dziś Balowej) Ogniska wystawiano regularnie rewie, komedie I dramaty. Tu występował Hemar , Jarosy, Ref-Ren, Lawiński. Tu grano dramatyczne sztuki “Ulica Podwale 7” “Dzwony z Czeremszy” “Oberlangen”.
Ostatnio historia tego budynku zamieniła się w zabawę w chowanego gdy zjawiali się kolejni dyrektorzy i członkowie Zarządu poczym znikali, a natępnie znów się pojawiali tam gdzie się ich nie spodziewano. Jednych zwolniono po czym ci zwolnieni zwolnili tych co ich zwolnili dopóki nie dzoszło do Trzeciego Aktu sztuki gdzie znowu zwolniających zwolnili zwolnieni. Komedia? Tak, ale to był również dramat. Widownia nie wiedziała czy ma płakaċ czy śmiaċ się. Jedno tylko pewne. Nie była to inscenizacja do oklaskiwania.
Nie jestem sentymentalny, ale jednak do płaczu było mi blisko. Nie dlatego że byłem rozczulony tą sceną ale dlatego że byłem blisko rozpaczy. Przecież to była nasza obecna elita polonijna obwieszona zasczytami, orderami brytjskimi i polskimi, przykryta płaszczem maltańskim. Wszyscy uczestnicy to moi bliscy koledzy w działalności społecznej; znam ich osiągnięcia i przywary. Wieloletni prezesi, zdolni zapaleni organizatorzy. Wierzę że wersje przedstawienia które mi przekazano lub opisano mogło byċ przesadnie nieco rozdmuchane, ale mimo wszystko byłem zaskoczony.
Dlaczego? Podobne i gorsze incydenty miały miejsce w starej emigracji. Osiągnięcia ich były wielkie – POSK, Instytut Sikorskiego, liczne parafie, szkoły sobotnie, morze wspaniałej literatury która póżniej oświecała polską drogę do wolności. Lecz na niejednym zebraniu politycznym zasłużeni politycy policzkowali się lub w dramatycnych gestach opuszczali sale obrad. Raz nawet oficerowie w czynnej służbie zpoliczkowali Prezydenta. W rządzie emigracyjnym, tym czołowym zwartym ośrodkiem walki z komunizmem, stronnictwa dwoiły się i rozdzielały jak ameby, gabinety tworzyły się i padały, powstawały dwa ośrodki władzy, dwa Skarby Narodowe. Zgoda narodowa była piękną fasadą pod którą kłębiły się gniazda żmij. To były pokolenia wychowane częściowo na patriotycznych zrywach ale również na haśle “Hajże na Soplicę”. Bohaterem tej generacji mógł byċ czasem Cześnik Raptusiewicz ale nigdy Rejent Milczek.
Nowa elita polonijna też ma osiągnięcia choc nie na tej skali co ich ojcowie i poprzednicy. Dbają o przetrwanie zbiorów, budynków, tradycji ale ich plany oparte są bardziej na realiach życia w Wielkiej Brytanii. To już nie jest polskie getto czy zaścianek. To jest całe pokolenie wychowane na podkulturze anglo-polskiej, nasiąknięte polskim zapałem ale zarazem też rzekomym angielskim umiarem i poczuciem ironii. I to właśnie te elity pozwalają sobie na takie improwizowane występy oparte na braku samokontroli i pomachowaniu szabelką (wirtualną). Widaċ ten zaskakujący brak elastyczności w różnych ostrych konfliktach które objęły schedę po starej polonii post-emigracjyjnej I w wypadku “Ogniska” stają się regularnym odcinkiem sensacyjnego serialu o kłótliwych Polakach które ukazują się od czasu do czasu w humorystycznym dziale “Daily Telegraph” I w “Evening Stanadard”.
Oczywiście pod kierownictwem tego pokolenia polskich powojennych “baby boomers” rozwijają się wciąż stałe bastiony polskości jak POSK, Penrhos, Polska Macierz czy Instytut Sikorskiego.Nie ma tu szarż z szablami. Wykonywana jest spokojna praca organiczna oparta wciąż na wizji powojennych założycieli ale w otoczce rozsądnej oceny realiów finansowych I prawnych wykonywanych w duchu demokracji i poszanowania poglądów swoich członków i społeczeństwa któremu służą.
Tam gdzie nastroje były najmocniejsze nadchodzi chyba już czas na spokój i refleksję. Trzeba znowu budowaċ i pielęgnowaċ co najlepsze, bo co jest już zburzone nie odbuduje się ale co jeszcze stoi i działa warta rozbudowywaċ. Powoli wyrasta na naszych oczach cała nowa diaspora ze swoimi ambicjami i problemami, często w izolacji I jeszcze bez poczucia społeczej wspólnoty ale kreująca swoje własne środowiska oparte przedewszystkiem na ich dzieciach. Nie wszystkie tradycyjne instytucje im odpowiadają ale z czasm dostosują się do nich o ile nie stworzą sami dla siebie lepsze bardziej “udzisiejszone” modele działania. Dla dokonań naszych rodziców pozostanie jeszcze pewien sentiment, a z czasem I dla nas tez. Ale musimy też wykazywaċ pewne wzorce zachowania które oparte są na najlepszych cechach zangliczonej polskości do której oni sami się dostosuwają. Uświadamiają to sobie każdym razem kiedy wybierają się na wycieczkę z dzieċmi do Polski I mają do czynienia z polskimi urzędnikami i polskimi kierowcami.
Ostatecznie czy tylko w naszej literaturze Raptusiński pogodził się z Milczkiem? Zmusiło ich do tego młodsze pokolenie. Mam nadzieję że nasza świadomośċ potrzeb nowych pokoleń polskich na Wyspach umożliwi naszym elitom ma otrzeźwieniu I na pracy twórczej i konstruktywnej. Po “Ptasim Radiu” czekamy na spokojniejszą audycję.
Już pod srogim okiem Redakcji śpieszę jeszcze dopisaċ wyjaśnienie że wszelka zbieżnośċ bohaterów inscenizacji opisanej przez mnie powyżej a prawdziwymi osobami byłaby oczywiście tylko przypadkowa.
Wiktor Moszczyński “Dziennik Polski” 5 lipiec 2013
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment