Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Saturday, 1 March 2014
Demonstracja na Downing Street
Poniedziałek był piękny, niemal wiosenny, choc wciąż jeszcze luty panuje oficjalnie nad naszym kalendarzem. Około 400 młodych Polaków wykorzystało słoneczną pogodę aby wziąść udział w demonstracji w samym sercu Londynu, na ulicy rządowej Whitehall, na przeciw żelaznych bram Downing Street. Zjawili się w małych grupkach z różnych części południowej Anglii aby dać wyraz oburzeniu na lekceważące, a nawet w oczach wielu Polaków obraźliwe, uwagi premiera brytyjskiego kojarzące Polaków nowej fali z nadużywaniem świadczeń społecznych w tym kraju. Takie uwagi publiczne polityków, często wydające się bezmyślne, podgrzewają mimochodem temperature nastrojów społecznych w Wielkiej Brytanii. A nastroje w tej chwili są wybitnie anty-imigracyjne. W takich okolicznościach mają miejsce incydenty jak dotkliwe pobicie 15 stycznia br. polskiego bikera we wschodnim Londynie noszącego barwy polskie na swoim hełmie.
Apel o udziale w demonstracji wyraźnie miał swoje odbicie na społeczeństwie młodych tutejszych Polaków mających pewne poczucia niepokoju i zagrożenia. Dotarły do nich słowa Camerona i otworzyły oczy na rosnącą kruchość ich położenia w tym kraju w wypadku nastania referendum. Bardziej wymowna niż liczba demonstrantów była liczba przeszło 4000 naciśniętych haseł “like” w związku z ogłoszeniem demonstracji na Facebooku przez organizatorów, czyli przez Stowarzyszenie Młodzieżowe Patriae Fidelis i Forum Polskich Motocyklistów w Wielkiej Brytanii. Wystosowano list do premiera który organizatorzy zamierzali dostarczyć bezpośrednio do jego biura..
List podkreślał na ogól pozytywne przyjęcie Polaków w tym kraju przez ostatnie lata ale oskarżył premiera o zaognienie sytuacj swoimi komentarzami o Polakach nadużywających świadczenia dla dzieci (Child Credit) szczególnie w wypadku dzieci zamieszkałych jeszcze w Polsce. List podkreślał niesprawiedliwość takich komentarzy kiedy Polacy mają pozytywny wkład w gospodarkę brytyjską i są już integralną częścią społeczeństwa brytyjskiego jako “studenci, prawnicy, budowniczy, doktorzy, buchalterzy, nauczyciele…” i płacą podatki. List domaga aby premier jasno oświadczył że podatnicy brytyjscy polskiego pochodzenia mają prawo do zasiłków tak jak inni mieszkańcy tego kraju, że Polacy powinni być traktowani na równi z innymi, i żeby premier nawoływał publicznie do zaniechania ataków rasistowskich na Polaków. List przypomniał że i inni politycy wyrażali się negatywnie o pobycie Polaków w tym kraju (Ed Miliband, Nigel Farage) ale wyraził podziękowanie tym posłom którzy współpracowali z Labour Friends of Poland, Conservative Friends of Poland i Friends of Poland in UKIP.
List podpisali nie tylko organizatorzy ale również i inni przedstawiciele organizacji starej i nowej polonii, między innymi przez mnie jako prezesa Stowarzyszenia Polskich Kombatantów Limited . Właściwie taki list o podobnej treści mógłby i powinien by być wysłany przez inne bardziej reprezentatywne organizacje polonijne, choć o ile wiem, takiego listu od nich nie było. A list był na czasie i potrzebny niezależnie od tego jak byłby skuteczny. W końcu tematykę podjął nawet rząd polski i również politycy z opozycji. Z braku laku list od samego społeczeństwa polskiego w końcu powstał z inicjatywy organizacji młodzieżowej o wyraźnym odcieniu prawicowym i trudno członkom Patriae Fidelis mieć za złe że tą inicjatywę podjęli.
Demonstracja była sprawnie prowadzona bez żadnych ekscesów. Skandowane hasła po polsku i po angielsku przygotowane przez organizatorów ale podchwycone spontanicznie przez przeważnie młodych uczestników nie mogły nikogo obrazić. (“Say it boldly, say it loud, I am Polish and I’m proud”; “We expect your respect”). Transparenty wołały o poszanowanie dla Polaków, o udział w wyborach, o poparcie dla szkół polskich. Całość miało charakter ogólno-polski a nie partyjno-polityczny. Nie było żadnych rac czy petard. Co prawda, osobiście drażni mnie główny transparent Stowarzyszenia Patriae Fidelis ze swoim logo przypominającym nieco Mieczyki Chrobrego, które przed i po wojnie kojarzy się z anty-semityzmem, ale trudno gospodarzom odmawiać prawa do własnej symboliki kiedy innych organizatorów nie było. Delegacja sześcio-osobowa była dopuszczona z listem do frontowych drzwi Number 10 (siedziby premiera).
Przemówienie głównego organizatora Jerzego Byczyńskiego było dobitne, podkreślające potrzebę podmiotowości a nie bierności polskiego społeczeństwa na Wyspach, ale pozbyte wszelkiej partyjnej propagandy. Dopisali mu Jan Niechwiadowicz który opisywał rolę swojej organizacji na straży dobrego imienia Polski i dał uczestnikom dłuzszy wykład o stosunkach polsko-brytyjskich. Drugi mówca, radny z Hackney Simche Steinberger, nawoływał do sprawniejszego samo-organizowania się polskiego społeczeństwa. Przyjęcie owacyjne dla tego ortodoksyjnego polskiego Żyda w jarmułce mogłoby zaksztusić z apopleksii niejednego uczestnika z Młodzieży Wszechpolskiej gdyby to miało miejsce w Polsce. Ale tu jest Wielka Brytania. Tu się robi inaczej.
Oczywiście pewnych rzeczy brakowało. Nie udało się zwerbować brytyjskich polityków do udziału w demonstracji i echa w mediach brytyjskich były nikłe. Może gdyby demonstrację organizowały bardziej znane struktury polonijne miałyby większy oddźwięk. Ale zostawiono inicjatywę innym i taki był skutek. Wiele działaczy starszej emigracji, jak i wielu młodszych działaczy oświatowych, podchodzi podejrzliwie do organizacji Patriae Fidelis. Boją się podobnych wybryków z petardami jakie miały miejsce na obchodach katyńskich w zeszłym roku. Nie chcieli uczestniczyć na demonstracji i podpisywać wspólnego listu z organizacją prawicową. Oskarżają ich przywódców że mają swoją własną ukrytą agendę.
Ale kto tu nie ma własnej agendy? Ważne jest tylko czy działalność jest pozytywna i czy ta ukryta agenda jest szkodliwa. Zresztą w wypadku Jerzego Byczyńskiego trudno mówić o ukrytej agendzie. Wszystko wyjaśniał w swoim przemówieniu na Zjeździe zeszłorocznym Ruchu Narodowego w Polsce. Patriae Fidelis ma być “jedną małą cegiełką” w pracy od podstaw czyli w wychowaniu młodzieży polskiej w Wielkiej Brytanii aby nie wstydziła się swojego polskiego pochodzenia. Liczy na to że z tej młodzieży powstaną nowe elity które będą “oddane sprawie Ojczyzny” i miały swój wpływ na polskie społeczeństwo tu i w Polsce. Chce też uruchomić sprawniejsze oddziaływanie na świadomość Brytyjczyków o roli Polski w obronie wartości chreścijańskich i demokratycznych. Szczególnie chce uświadamiać ich o “żołnierzach wyklętych” i opisywał marsz który zorganizował dla ich pamięci . Wspomniał że członkowie organizacji “spotykają się tygodniowo wymieniając myśli i książki” o Polsce i tworzą koła poza Londynem w Bristolu, Manchesterze i Southampton. Członkowie chcą zajmować się szczególnie pielęgnowaniem wspomnień kombatantów, nagrywaniem ich preżyć i przybliżaniem ich do młodzieży i dzieci w szkołach sobotnich, gdzie dzieci będą uczyć się historii Polski i będą wiedzieć “kto był bohaterem i kto katem”. A gdy “przyjdzie czas”, i tu cel polityczny ujawnia się w końcu , ci młodzi działacze I ich dzieci za granicą będą wspierać skutecznie Ruch Narodowy w “odrodzeniu Ojczyzny”.
Jak udany będzie ten program zależy do pewnego stopnia od skuteczności obecnego uczenia i wychowywania w polskich szkołach sobotnich i w harcerstwie. Z tego co obserwowałem w polskiej szkole na Putney gdzie dzieci namawia się do nagrywania opowieści swoich dziadków na wideo nawiązywanie kontaktu z kombatantami i patriotyczne wychowanie poprzez obcą organizację jak Fidelis byłoby zbyteczne, ale w innych nowszych szkołach bez tych tradycji, Patriae Fidelis rzeczywiście odgrywa taka rolę łącznika. Wpływy tej organizacji uzależnione będą od braku alternatywy z innych środowisk na rzeczywiste potrzeby młodych rodzin Polskich w Anglii, nieco zakompleksionym, z dala od swoich rodzin w Polsce i tego co Anglicy nazywają swojego “comfort zone”.
Z drugiej strony indywidualni członkowie Patriae Fidelis mający swój zjazd w Balham w tą niedzielę też uświadomią sobie szybko że na gruncie angielskim tradycyjne hasła skrajniejszej prawicy polskiej są marginalizowane i że jako osoby indywidualne skuteczniej będą działać w społeczeństwie jeżeli pozbędą się roli misjonarzy “odrodzenia Polski”.
Wiktor Moszczyński Dziennik Polski 28 luty 2014
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment