Friday, 6 February 2015

Spór o Kirkcaldy

Bennochy House, czyli Dom Kombatanta w Kirkcaldy, jest jednym z najstarszych Domów Kombatanta, zakupiony już w 1953 roku. Zafundowany został wysiłkiem lokalnych członków-żołnierzy, a przedewszystkiem ich szkockich żon. W rozmiarze Dom jest ciekawy bo stoi we własnym parku otoczony alejami drzew, wśród których znajduje się imponujący Pomnik Katyński odsłonięty w roku 1978. Budynek posiada zarówno dużą sale dla zabaw i oddzielną sale konferencyjną z własnym barem i dodatkową świetlicą dla mniejszych spotkań. Jest miejsce dla restauracji i kuchni, a w budynku odbywały się mszy św. I, co najważniejsze, lekcje lokalnej szkoły sobotniej które miały miejsce tu od początku. Budynek często odwiedzał general Maczek, któremu urządzono tu pierwszy wieczór autorski jego książki “Od podwody do czołga” i gdzie mieściła się przez wiele lat Sala Pamięci Pierwszej Dywizji Pancernej. Lokalne Koło nr 50 nawet prybrało nazwę “im. Generała Stanisława Maczka”. Koło zawsze było chojne gdy chodziło o pomoc dla Polski, szczególnie w czasie repatriacji Polaków z Rosji w latach 50-ych i w czasie stanu wojenneg., Pieczołowicie dbano o utrzymanie i stały remont budynku, jak również pomnika. Niezawodne żony i wdowy Szkotki oddawały swoje klejnoty i czas na utrzymanie życia budynku, dopilnowując aby był dochodowy. Takich Domów Kombatanta w Wielkiej Brytanii było kiedyś 36, dziś już tylko cztery są aktywne (Amersham, Bristol, Edinburgh i Kirkcaldy). Gdy zaczęły obumierać te koła i kluby SPK które nie miały siły czy zapału aby wprowadzać nowych członków z nowych pokoleń (zgodnie ze Statutem który otworzył członkostwo Stowarzyszenia nie tylko kombatantom i ich rodzinom ale wszystkim Polakom zamieszkałym w Wielkiej Brytanii którzy przyjmowali tezy i cele Statutu), Zarząd SPK czuł się zobowiązany obumarłe Koła I Kluby zamykać. Pare z nich było w żałosnym stanie, bojkotowane przez polską młodzież ze względu na nieciekawą klientelę nie polską obsiadającą zaciemnałe bary a ponure sale spotkań otoczone były szklanymi szafami pełnymi niedostępnych książek w brązowych okładkach, i portretem Królowej jeszcze z roku Koronacji. Lecz nie wszystkie kluby były w takim złym stanie. Takie jak Kirkcaldy mogłyby przy odpowiedniej inwestycji strukturalnej jeszcze zadziałać i pokryć swoje koszta. Lecz już w ostatnich dziesięciu latach ukształtowała się inna polityka Zarządu.Nie będzie się nic doinwestowywało do domów ani ze żródeł centalnych, ani lokalnych. Po roku 2004 gdy zjawił się tu nowy napływ obywateli unijnych z Polski, zaczęły powstawać zapotrzebowania na Domy Polskie jako nowe ośrodki kultury i oświaty. Może nie było to od razu oczywiste, szczególnie dla wielu nowych przybyszów którzy uważali swój pobyt na Wyspach jako tymczasowy i nie myśleli jeszcze że tu będą zakładać rodziny. Lecz już po pięciu latach było oczywiste że w takim kierunku podążają nowoprzyjezdni I już w szybkim czasie zaczęli zapuszczać tu swoje korzenie. Jak już wiemy polskie matki w Wielkiej Brytanii rodzą tu obecnie przeszło 20,000 dzieci rocznie. Z poczucia obowiązku instytucje polonijne dostosowały się do tych nowych okoliczności – parafie, Macierz Szkolna, Związek Techników, Związek Nauczycieli, POSK, instytuty muzelane, Związek Artystów, Zjednoczenie Polskie - starały się przyjmować nowych członków w swoje szeregi . Ale niestety nie Stowarzyszenie Polskich Kombatantów. Zapotrzebowania na domy kultury dla nowych przybyszów traktowali wyłącznie jako zagrożenie. Cofnęli prawo Kół do rekrutowania nowych członków i przyspieszyli zamykanie istniejących Domów Kombatanta traktując własnie deczyzje niedoinwestowania do tych starych nieco podupadłych domów I zakazu wszelkich zasadniczych remontów jako powód do określenia domów jako nierentownych. Mimo petycji I protestów z różnych okolic, nawet czasem od władz miejskich, jak w Sheffield, rok w rok zamykano pokolei każdy Dom I pospiesznie sprzedano bez największego rozgłosu, aby w żadmym wypadku nie sprzedano czy przekazano budynki w polskie ręce. Dla nich te Domy nie były sprawą ogólno-społeczną, ale wyłącznie wewnętrzną. I tak właśnie było w Kirkcaldy. Ilość aktywnych Polaków zmalała. Pokruszyły się szeregi samych kombatantów. Pozostały ich dzieci obejmujący z wielkim poświęceniem funkcje swoich rodziców. Udało się zorganizować 20 lat temu generalny remont, a w roku 2010 trzeba było przeprowadzić dalsze renowacje dekoracji i mebli z samych dochodów klubu. Klub odżył. 6 latemu wznowiono tu polską szkołę sobotnią w której uczęszcza ponad 60 dzieci. Odbywają się tygodniowe spotkania Matki i Dziecka. W każdą niedzielę restauracja jest otwarta i można zjeść tanie 3 daniowe posiłki dzięki dwum młodym kicharzom z Polski. W środę można zagrać Bingo a w czwartki są regularne wieczory muzyczne. W piątki odbywają się turnieje w sztrzałki a w innym pokoju urzędują brydżyści i wielbicieli Yogi. Raz na miesiąc spotyka się Klub Wędkarski i również brytyjska organizacja Fife Parachute Association, historycznie powiązana z Polską Brygadą Spadochronową, która traktuje Dom Kombatanta jak swoją siedzibę. W tym budynku radni i członkowie parlamentu szkockiego mają regularne godziny przyjęć dla mieszkańców miasta. Dwa late temu Klub zorganizował tu festyn polski “Family Fair” dla całego miasta. Dzieci ze szkoły występowały z tańcami I wierszami, stragany z polskim żywnością, łącznie z ciastkami domowej roboty. Autor dla dzieci Andrzej Grabowski zorganizował warsztat dla młodych i ne tak młodych, pisarzy. Młodzi inżynierowie z lokalnego Adam Smith College zorganizowali bardzo modny teraz warsztat o nowych źródłach energii. Ten festyn odbywa się teraz każdego lipca. Dom jest siedzibą polskiego życia na tym terenie. Tu corocznie odbywają się obchody świąt narodowych i kościelnych – rocznica Katynia, Trzeciego Maj, obiad wielkanocny, Święto Żołnierza, Święto Niepodległości, opłatek świąteczny, Św. Mikołaj dla dzieci i emerytów. Dochód jest nie duży choć pokrywa bieżące wydatki, łącznie z kosztami administracyjnymi Zarządu i kwartalnym tzw. “haraczem” dla PCA Ltd w Londynie. 77-letnia kierowniczka Halina Łopatowska i jej rodzina prowadzą całe przedsiębiorstwo za darmo i utrzymują się sami. Ktoś by pomyślał że stary Zarząd SPK, a teraz Dyrektorzy PCA Ltd, byliby szczęśliwi i wdzięczni, że tak długo udało się uratować i prowadzić z dochodem to przedsiębiorstwo. Ależ skąd! Osiągnięcia społeczne klubu ich nie obchodzą. To już nie stare SPK ze swoją wizją społeczną. Interesują ich tylko “długi”. Na rok 2012/2013 PCA Ltd oceniało straty bieżące na £7332, natomiast na rok 2013/2014 jako już tylko £435. Pani Łopatowska liczyła się z tym, może troche naiwnie, że przy tak zmniejszonym zadłużeniu bieżącym będzie mogła, przy ofiarowaniu własnych dodatkowych osobistych środków finansowych, zapewnić przyszłość dla szkockiego klubu. Niestety Zarząd widział to inaczej. Na grudniowym zebraniu wyciągnął ponownie sprawę historycznego zadłużenia klubu opartego o cyfry które są wciąż powtarzane ale nigdzie nie uzasadnione. O tych długach nękano już poprzednich przesów klubu z lat 90-ych, mimo że były prezes SPK Wielka Brytania, Czesław Zychowicz, zapewniał że klub będzie miał przyszłość. Na tym zebraniu poddano Panią Halinę brutalnej upokarzającej naganie za jej wysiłki w wprowadzeniu tej placówki. Zapowiedziano jej że decyzja Zarządu o zamknięciu klubu jest nieodwołalna. Pani Halina wyszła ze spotkania ciężko rozstrzęsiona. Wycieńczona stałą troską o dom, przemęczona podróżą ze Szkocji do Londynu i zestresowana wynikiem zebrania, nabawiła się zapalenia płuc i przebywała przez szereg dni w szpitalu. Do zdrowia wraca dopiero teraz. Na ostatnim zebraniu Zarządu Koła podjęto decyzję aby rozpocząć petycję do społeczeństwa i do Urzędu Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie aby Dom uratować od zamknięcia. Wśród 200 osób którzy dotychczas podpisały znajduje się obecny poseł i były premier Gordon Brown. Oczywiście PCA Ltd nie kieruje się tylko względami gospodarczymi. Okazuje się że ma środki na poparcie Klubu w Edynburgu, mimo jej słabej używalności lecz prezesem jest akurat członek Fundacji SPK. Pani Łopatowska natomiast nie popierała kontrowersyjnego rozwiązania starego SPK. Tym samym Fundacja SPK też nie okazuje żadnej woli ratowania tej placówki, tak jak i innych inicjatyw podjętych przez obecne Koła SPK które się jeszcze nie rozwiązały. Przy negatywnym podejsciu PCA Ltd uważam że sprawa leży w gestii Konsulatu RP aby przedstawić wniosek o odpowiednie wsparcie ze strony MSZu i Wspólnoty Polskiej, którzy przyjęli na siebie odpowiedzialność dla ratowania wartościowych placówek. Pamiętajmy że tu nie tylko chodzi o budynek polski ze szkołą sobotnią i potencjalnym ośrodkiem polskiej kultury, ale również o pomnik katyński na terenie klubu. Pod katyńskim pomnikiem leży ziemia przewieziona z miejsca kaźni w Katyniu. Co się z nią stanie? Chyba nie będzie wyrzucona na śmietnik? Wiktor Moszczyński 6 luty 2015 “Dziennik Polski”

No comments:

Post a Comment