Monday, 8 August 2016

Czy Unia Europejska przetrwa do roku 2020?

Brytyjczycy martwią się o postępach negocjacji z Unią do czasu następnych wyborόw w roku 2020. Ale zapominają o tym że nie wiemy nawet czy Unia Europejska będzie w roku 2020 istniała. Oczywiście jako struktura organizacyjna Unia będzie na pewno istniała. Administracyjny rozkład jej nie mόgłby postąpić tak szybko. Ale Unia nie będzie w stanie zachować się jako konsekwentny czynnik zdolny do podjęcia decyzji o własnym losie. Brexit powoduje że istniejące podziały unijne między interesami Unii a elektoratem poszczegόlnych państw są już nie do opanowania. Już bez problemu brytyjskiego Unia była w rozterce. Przedewszystkiem chodziło o kryzys gospodarczy, sankcje przeciw Rosji i fale uchodźcόw. Nowymi kłopotami pojawiającymi się na porządku dziennym europejskiej rady ministrόw w Bratysławie we wrześniu będą referendum włoski i nieudany zamach w Turcji. Ale niespodziewany wynik referendum brytyjskiego trafia w same sedno istoty Unii. Efekt jest piorunujący i długotrwały. Na razie pewne decyzje zostały podjęte przez Unię w związku z nadchodzącymi negocjacami ktόre sugerują jeszcze jakąś spόjność w działaniu, choćby wyznaczenie na negocjatora belgijskiego dyplomaty Didier Seeuws, ktόry ma dość rygorystyczne podejście do regulaminόw unijnych. Lecz na razie film ma tylko swojego bohatera; pełnego scenariusza jeszcze nie posiada. W tej chwili każdy z 27 pozostałych krajόw członkowskich zaczyna lobbying pana Seeuws aby zapewnić obronę interesu swojego państwa w rozmowach. Oczywiście co kraj, to inny priorytet. Dla jednych subsydia rolnicze, dla drugich ochrona waluty euro, dla innych problem wolnego poruszania się, czy znowu eksport samochodόw do Wielkiej Brytanii. Aby zapobiec manipulacji w sprawie potencjalnych tzw. “pra-rozmόw” brytyjsko-unijnych Komisja Europejska zapowiedziała że negocjacje mogą się rozpocząć oficjalnie dopiero w momencie kiedy rząd brytyjski powoła się na Artykuł 50, a, jak wiemy, pani May tę decyzję odłożyła do zimy. Wobec tego rząd brytyjski rozpoczął z własnej inicjatywy rozmowy z indywidualntmi państwami oddzielnie. Niemcy, Francja, Polska, Słowacja…. to tylko początek takich rozmόw w ktόrych Brytyjczycy starają wynegocjować z gόry to co najbardziej będzie odpowiadało interesom poszczegόlnych krajόw, a nie Unii jako całośći. Rolą Komisji będzie utrudnienie tych negocjacji dla Wielkiej Brytanii i nie dopuszczenie tego kraju do pełnoprawnego dostępu do rynku bez przyjęcia zasad pełnego wolnego poruszania się pracownikόw. Wielką Brytanię trzeba po prostu ukarać za to że chciała ten złoty raj wspόlnego rynku opuścić. I niby każdy kraj unijny z tym się zgadza, ale ……. Ale dla większości państw europejskich dostęp do rynku brytyjskiego i do wspόłpracy w innych dziedzinach, np. bezpieczeństwa, jest jeszcze większym priorytetem. A więc nie wiadomo czy szyki nie będą się załamywać. Kiedyś wystarczało aby szefowie rządu Francji i Niemiec uzgodnili wspόlną linię i kierunek Europy był jasno określony. Komisja Europejska dostosowywała się automatycznie do narzuconego kierunku. Obecny szef komisji Juncker był typowym produktem takiego kompromisu z jasnym celem stałego przyspieszenia integracji handlowej, prawnej i monetarnej. Juncker i Seeuws pozostają pewni swojego celu i wciąż prą energicznie w tym kierunku a ich program pozostaje wciąż vademecum kasty urzędniczej w Brukseli i większości posłόw parlamentu europejskiego. Lecz cały ten świat brukselski zaczyna wreszcie rozumieć że, po szoku referendum brytyjskiego, Juncker jest już anachronizmem. Jeszcze w tę misję wierzą obecne rządy francuskie i niemieckie, a nawet do pewnego stopnia ich holenderscy i belgijscy sąsiedzi, ale zarόwno rządy i europosłowie wiedzą że ich mandat jest oparty na co raz bardziej glinianych nogach. Bo wynik brytyjski odsłonił wreszcie gorzką prawdę że nie całe społeczeństwa są zgodne z kierunkiem coraz większej integracji tak korzystnej dla europejskich elit. Ten cudowny świat gdzie cały niemal kontynent europejski jest zarazem ojczyzną i polem dla rozkwitu własnych ambicji ludzi młodych, nie wszystkim pasował. Nie pasował emerytom ktόrzy widzieli jak nagle ich środowisko zmieniało się kulturalnie i etnicznie; nie pasował rodzicom gdy zabrakło nagle miejsca w szkole dla ich dziecka; i nie pasował robotnikom kiedy widzieli jak międzynarodowe koncerny zamykają im lokalne fabryki. Przyjmowano to przez długie lata jako nieuchronny koszt postępu i globalizacji. Ale po krachu finansowym roku 2008 gdzie jet ten postęp? Widać tylko recesję pogorszoną tym że sztuczna polityka wspierania euro na tym samym poziomie we wszystkich krajach członkowskich tylko pogorszyła kryzys, szczegόlnie dla państw środziemnomorskich. Politycznie tracą na tym tradycyjne partie ktόry kiedyś tak korzystały z ideałόw zintegrowanej Europy, a więc przedewszystkiem socjaldemokratyczne i chadeckie. Rośnie popularność partii bardziej radykalnych ktόre lepiej odzwierciedlają frustrację tej części elektoratu pozbawionego korzyści materialnych wynikających z dalszej integracji. A te partie pojawiają sie na prawym i na lewym skrzydle. W Hiszpanii i w Grecji liczebność radykalnych ugrupowań marginalnych uniemożliwia utworzenie rządu partii umiarkowanych. W Wielkiej Brytanii tradycyjny elektorat Labour Party rozkłada się między radykałami Corbyna a zwolennikami nacjonalistycznej UKIP. W Austrii wybory prezydenckie rozgrywają się między skrajną prawicą a lewicą. W Polsce era liberalizmu już minęła. Popatrzmy na kalendarz. W październiku jest referendum na Węgrzech gdzie znaczna większość elektoratu prawdopodobnie odrzuci kwoty uchodźcόw narzuconych im przez Unię. Premier Orban przypomina że w wypadku przyjmowania uchodźcόw przez inne państwa, żaden rząd europejski nie konsultował tego ze swoim elektoratem. W październiku też powtόrzone mają być wybory prezydenckie w Austrii z możliwym zwycięstwem dla prawicowego kandydata Hofera. Rόwnież w październiku przypada referendum konstytucyjne we Włoszech ktόre ma na celu wprowadzenie Senatu Regionόw zamiast Senatu Republiki, ale ktόre może skończyć się dymisją premiera i wyborami. A rosnący w siłę populiści już zapowiadają kolejne referendum w sprawie członkostwa Włoch w strefie euro. Włochy mają szczegόlny problem bo Brexit podważył zaufanie do włoskich bankόw, powodując, że wszystkie problemy sektora i całej włoskiej gospodarki wypłynęły na powierzchnię. Cały włoski sektor bankowy zaczyna dławić się własnymi toksynami, czyli niespłacanymi kredytami. W marcu następują wybory parlamentarne w Holandii z coraz potężniejszym udziałem prawicowych radykałόw i wybory prezydenckie we Francji ktόre może wygrać kandydat francuskiego Narodowego Frontu wspomagany przez fundusze Putina. W następnych wyborach federalnych w Niemczech we wrześniu 2017 grozi upokorzenie obydwu partii centrowych ktόre wspόlnie posiadają obecnie mniej niż 50 procent poparcia a dwie trzecie wyborcόw nie chce żeby pani Merkel ponownie kandydowała. Kto wtedy zostanie aby nadawać właściwy kierunek dla Europy? Nie chodzi tu tylko o właściwy kierunek w negocjacjach z Londynem, ale rόwnież w sprawie wspόlnej polityki wobec uchodżcόw czy wspόlnej polityki ratowania euro. Brexit najpierw zmusił elektorat brytyjski do przypatrzenia sobie I swoim elitom w lustro aby wyczuć czego elektorat najbarziej sobie życzy, a teraz grozi to samo całemu elektoratowi unijnemu. To co elektorat widzi w lustrze jest przerażające, widmo strachu i ksenofobii. Żeby temu zapobiec kierunek polityki integracyjnej musi zmienić sie dramatycznie. Lecz w ktόrym kierunku? I kto to poprowadzi? Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 12th August 2016

No comments:

Post a Comment