Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Tuesday, 7 March 2017
Los Polakόw uzależniony od Ping-Ponga
Mecz ping-pongu już się rozpoczął. Debatując 8 lutego proponowaną ustawę rządową o wywołanie Artykułu 50, Izba Gmin odrzuciła poprawkę Partii Pracy w sprawie gwarantowania stałego prawa pobytu Polakόw i innych obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii. 290 głosόw za poprawką, lecz 322 przeciw. Wynik o tyle był zaskakujący bo liczono na to że poprawkę poprze nie tylko Partia Pracy, szkoccy nacjonaliści i lib-demokraci, ale rόwnież około 30 posłόw konserwatywnych. Ale z wyjątkiem weterana politycznego Kenneth Clarke, ktόry porόwnywał postępowanie rządu w zakresie Europy do marzeń Alicji w Krainie Baśni, Torysi dali się przekonać że rząd ostatecznie przyzna te prawa naszym obywatelom w ramach tzw. “Wielkiej Ustawy Uchylającej” ktόra zatwierdza ważność całego obecnego prawodawstwa unijnego w momencie ostatecznego wyjścia. Wόwczas nie poparli poprawki.
Następnego dnia Izba przegłosowała ustawę upoważniającą rząd Theresy May do rozpoczęcia negocjacji z Unią Europejską. Trzeba też wyjaśnić że to wcale nie znaczyło że większość posłόw jest przeciw zatwierdzeniu tych praw dla obywateli unijnych obecnych w tym kraju, ale zwolennicy Brexitu są w tej chwili zacietrzewieni przeciw jakiejkolwiek dyskusji na temat charakteru Brexitu. Wobec tego wszelka propozycja jakiejkolwiek poprawki do oryginalnej ustawy jest okrzykiwana aktem haniebnej zdrady. W tej gorącej atmosferze jakiekolwiek racjonalne argumenty odrzucone są na bok przez interesy partyjne.
Obecny rząd brytyjski jest koalicją dwuch odcieni partii konserwatywnej, a więc tych co głosowali za wyjściem i tych co głosowali za pozostaniem lecz przechrzcili się na neofitόw podążających za najsurowszą wersją odcięcia się od Europy, a więc nawet od jenolitego rynku i unii celnej. Przyjęli do wiadomości że potrzeba kontroli ilości imigrantόw i niezależność wobec prawa unijnego są ważniejsze dla elektoratu brytyjskiego niż wymogi jej gospodarki. Wszelkie prόby zakwestionowania tej tezy są traktowane jako świadectwa braku patriotyzmu a ekspertyzy ekonomistόw zastąpione są aktami wiary że gospodarka suwerennej Wielkiej Brytanii rozwinie się pomyślnie.
W tej gorączkowej atmosferze, i wciąż w obawie że może być posądzony jako “uległy” wobec cudzoziemcόw, rząd brytyjski przyjmuje zasadę że obywatele unijni w tym kraju mają w prawdzie automatyczne prawo pozostania jeżeli przebywali tu i pracowali legalnie przez 5 lat ale że rząd będzie mόgł im to zagwarantować tylko jeżeli pozostałe rządy europejskie przyznają te sama prawa Brytyjczykom przebywających na stałe w państwach unijnych. Tymczasem żaden rząd unijny nie kwestionował prawa pobytu Brytyjczykόw do zamieszkania i pobierania zasiłkόw na ich terenie. Ale negocjatorzy unijni trzymają się kurczowo zasady że nic nie negocjują ani deklarują dopόki Pani May nie przystąpi oficjalnie do negocjacji po wywołaniu artykułu 50. Skutek jest taki że, z inicjatywy rządu brytyjskiego, zarόwno Polacy w Wielkej Brytanii jak i Brytyjczycy w Europie, są obydwoje zakładnikami przetargu politycznego ktόrych prawa mogą być lada chwila zawieszone.
Tymczasem piłeczka podążyła w kierunku Izby Lordόw. Tu, mimo dalszych naciskόw ze strony rządu, grożącego stałym rozwiązaniem tej historycznej instytucji, lordowie 22go lutego przegłosowali wniosek 358 głosami do 256, wymagający od rządu ogłoszenia w ciągu 3 miesięcy po rozpoczęciu negocjacji, gwarancji stałego pobytu dla obywateli Unii. Piłka została odbita zamaszyscie przez paletkę parόw w kierunku wybranych przedstawicieli ludu w drugiej izbie a rikoszetem rόwnież w kierunku rządu.
Na to pani May ogłosiła przyspieszenie terminu rozpoczęcia negocjacji z 31 marca na 17 marca. W ten sposόb potwierdziła swoją wiarę że izba Gmin ostatecznie odrzuci w następnym tygodniu poprawkę Lordόw. Raczej trudno sobie wyobrazić aby niższa izba miała zmienić swoje zdanie, bo zarόwno dyscyplina partyjna jak i raz już zareklamowany wyraz poparcia pro-unijnych Torysόw dla wniosku rządowego, nie rokuje zmiany w głosowaniu.
Mimo tego widać że tu i tam jakieś lody pękają. Po pierwsze wyszło na jaw że jedna czwarta obecnych podań na stałą rezydenturę, ktόre niby mają być “automatyczne”, są odrzucane przez urzędnikόw Home Office. Okazuje się też że największa proporcja odrzuconych wnioskόw dotyczy obywateli z oryginalynch 14 państw unijnych na Zachodzie, a więc Franczuzόw, Włochόw, Nemcόw, itd. ktόrzy przebywają tu czasem przeszło 30 lat a teraz zmuszeni są odnaleść odpowiednią dokumentację potwierdzającą każdy ich wyjazd i każde świadectwo ich pracy w tym kraju. Dla nich jest to jeszcze większy koszmar niż dla Polakόw przebywających tu zaledwie 10 lat. Okazuje się że osoby nie mające stałej pracy, jak na przykład studenci czy emeryci unijni, muszą wykazać że posiadają ubezpiecznie na użycie służby zdrowia, o ktόre nikt się dotychczas nie kwapił bo służba zdrowia była za darmo. W tej chwili przeszło 100,000 podań tkwi w korytarzach ministerstwa ktόrych załatwienie przekroczyć może szereg lat. Organizacja Migration Observatory oblicza że gdyby te 2,9 milion obecnych tu obywateli unijnych złożyło teraz podanie na stałą rezydenturę to załatwienie tylu podań przy obecnym tempie pracy zajęłoby 140 lat. W dotychczasowo spokojnych szeregach rodzin unijnych dramatycznie rośnie poczucie niepokoju, i to samo dotyczy tych firm brytyjskich, łącznie ze służbą zdrowia, ktόre ich zatrudniają i na nich polegają. Co raz więcej Polakόw myśli jednak o wyjeździe a rząd polski już zaciera ręce i zapowiada że 200,000 Polakόw będzie wracało do Polski.
5 marca poseł Hilary Benn, prezes międzypartyjnej komisji parlamentarnej do spraw Brexitu, oświadczył że członkowie komisji jednogłośnie zwrόcili się do rządu z prośbą aby rząd zadeklarował że prawo pozostania jest zagwarantowane i że system regulujący ich prawo pobytu musi być uproszczony. Trzeba pamiętać że ta deklaracja komisji obejmuje nawet posłow konserwatywnych jak Michael Gove i Peter Lilley, ktόrzy zapalczywie popierali Brexit. Zaczęto zastanawiać się w kuluarach czy może jednak posłowie konserwatywni mogliby zmienić zdanie przy następnym głosowaniu nad poprawką Izby Lordόw. Wciąz nie wiemy jak piłeczka ping pongu będzie odbita w następnym tygodniu przez Izbę Gmin.
Prędzej czy pόźniej jakieś gwarancje będą ogłoszone. Lecz nawet przy najlepszej woli ze strony rządu i administracji trudno sobie wyobrazić jak ten problem może być rozwiązany administracyjnie. W atmosferze niepewności, nie tylko legislacyjnej, ale rόwniez zaburzeń społecznych opartych na rosnącej ksenofobii w społeczeństwie po-Brexitowskim, trzeba będzie zarejestrować szybko i sprawnie niemal 3 miliony obywateli unijnych ktόrzy tu przebywali legalnie do 17go marca, łącznie z ich rodzinami. Dyskusja nad tym zaledwie się dopiero rozpoczęła. Dotyczy to też tych co przebywają tu tylko rok czy dwa, a więc mniej niż te 5 lat minimum wymaganych przez rząd brytyjski na stałą rezydenturę.
Wariant pozostania tylko przy systemie stałej rezydentury, łącznie z prawem ewentualnego kosztownego podania o obywatelstwo brytyjskie po szόstym roku, nie wystarcza. Jest to legislacja unijna ktόra po roku 2019, gdy rzekomo skończą się negocjacje, nie będzie już tu obowiązywać. Rząd będzie musiał wprowadzić nowy specjalny status jednorazowy dla tych obywateli, ktόry może być upodobniony do obecnego statusu, ale będzie musiał być gwarantowany przez prawo brytyjskie. Celem tego będzie przyjęcie wszystkich ktόrzy są tu obecnie legalnie ale bez kruczkόw adminstracyjnych co do ich prawa do służby zdrowia, do emerytury i do świadczeń społecznych wynikająch z podatkόw ktόre płacili. Istnieje obawa że jeżeli administracja nowych przepisόw pozostanie w rękach Home Office to system wciąż będzie przedłużony na wiele lat i duża część podań będzie zakwestionowana. Nie tylko będzie to szkodliwe dla samych obywateli unijnych i dla stabilności gospodarki brytyjskiej polegającej na ich dalszym pozostaniu, ale rόwnież wprowadzi co raz ostrzejsze zatargi w negocjacjach z państwami unijnymi co może też odbić się niekorzystnie na brytyjskich emerytach w Hiszpanii czy Francji.
Dlatego na łamach “Observera” i “Evening Standard”, w porozumieniu z paroma posłami, proponowałem aby tę rejestrację prowadziły samorządy ktόre mają dostęp do wszystkich lokalnych unijnych obywateli rodzących się, biorących ślub, zapisanych na listach wyborczych, płacących podatek miejski, zarejestrowanych w szkołach i przez dział opieki społecznej. Mogą się do swoich mieszkańcόw zwrόcić bezpośrednio, bez prόby wykluczenia ich tak jak by to robił Home Office i rozdawać im nowe specjalne brytyjskie dowody osobiste dla uprawnionych cudzoziemcόw. System można by wykonywać szybko w ciagu roku czy dwuch lat a rόwnież utwierdziłoby naszych rodakόw i ich pracodawcόw że mają tu zapewnioną przyszłość dla siebie i dla swoich rodzin, zaś nasze dzieci będą mogły wreszcie spać spokojnie.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 10 marzec 2017
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment