Tuesday, 13 June 2017

Ponury Rok Polskiego Dziecka


Ostatnie dwanaście miesięcy poczynających od czerwca ubiegłego roku były szokującym rokiem dla polskiego dziecka w Wielkiej Brytanii. Ponury cień Brexitu zawisł jak niespodziewany kataklizm dla wielu polskich rodzicόw mimo że głosy ostrzegwacze (między innymi mόj artykuł “Ogłaszam alarm dla polskiego Londynu”) już odzywały się od roku 2011. Oczywiście problemy bytowe czy polityczne powinny być troską odpowiedzialnych rodzicόw. Ale wynik referendum 23go czerwca był rόwnież wstrzasającym szokiem dla niewinnego polskiego dziecka.
Wiem z poprzednich rozmόw z dziećmi polskimi w szkołach angielskich że dzieci polskie budowały swoją przyszłość na pozostaniu w Wielkiej Brytanii. Jakiekolwiek były ich dziecięce marzenia, niezależnie od tego czy widzieli siebie jako baletnicę, czy astronautę, czy komputerowcem, czy żołnierzem, czy weteryniarzem, najczęściej opierali swoje ledwo kiełkujące się jeszcze młodociane ambicje na fundamencie życia w Anglii, i że tu z rodzicami pozostaną. Polska? Tak, oczywiście lubią Polskę bo tam mieszka Babcia ktόra piecze ciasta ale z ktόrą trzeba rozmawiać po polsku, tam się jedzie na letnie wakacje, tam Mamusia jedzie z dzieckiem do polskiego dentysty. Ale nie ma mowy aby tam wyjechać na stałe. (Oczywiście używam słowo “wyjechać”, bo pojęcie “powrόt do Polski” nie pasuje do tych dzieci ktόre urodziły się poza Polską).
Tak było przed Brexitem. Dnia 24 czerwca ub,r. dzieci obudziły się rano, zeszły na śniadanie i trafiają nagle na zakłopotaną czy nawet lamentującą Mamę, oglądającą z szokiem wiadomości w telewizji czy internecie. Przerażone dzieci wyczuły że stało się coś strasznego. Okazuje się że ten kraj ktόry traktowali jako ich własny nagle przestaje być ich krajem, bo odcina się od tej Europy ktόre było dotychczas wspόlnym domem zarόwno dla rodziny tutaj, i rodziny tam. Tego ranka około 100,000 polskich dzieci zjawiło się w stanie szoku w szkole i nagle dowiadują się od najbliższej koleżanki, albo gorzej, od złośliwego kumpla, że ich z kolei rodzice zapowiedzieli że wszystkie polskie dzieci wyjadą bo nie mogą dłużej w Anglii mieszkać. W setkach szkόł angielskich nauczyciele lub psycholodzy szkolni musieli odizolować na parę godzin rozpłakane dzieci wschodnio-europejskiego pochodzenia, uspokoić, wytłumaczyć że tak od razu nikt nigdzie nie musi wyjechać, i że prawdopodobnie dalej będą mogli pozostać w Anglii.
Szok prawdopodobnie trwał nie wiele więcej niż parę dni, ale dla wielu z polskich dzieci ta automatyczna pewność siebie, i ten śmiały optymizm, wyrażony w marzeniach o tym co będą robić gdy wyrosną, został dotkliwie zachwiany. Dalszy efekt zależał już od postawy rodzicόw ale dla wielu dzieci to podskόrne poczucie niepokoju o przyszłośc zostało. Choć rodzice na ogόł starali się nie obarczać swoich dzieci tymi troskami, to jednak dziecko odczuwało kiedy rodzice zaczynali mięc inne kłopoty, jak na przykład przy złożeniu podania na stałą rezydenturę ktόrą z rόźnych niespodziewanych powodόw im odmόwiono, czy kiedy rodzice nie mogli uzyskać długoterminowy kredyt w banku. Ta niepewność o swoją przyszłość w tym kraju nie raz odbijała się na stosunkach z kolegami i na poziomie nauki.
Choć dla wielu ta niepewnośc jeszcze zostaje to przynajmniej po czasie polskie dzieci tu urodzone i posiadające brytyjskie paszporty mogły czuć się względnie bezpiecznie. Wiadomo że rodzice przebywali tu legalnie, pracowali, płacili podatki i należności na ubezpieczenie społeczne. Tym większy szok był dla tych dzieci kiedy okazało się że przy prόbie odnowieniu pazportu po 5 latach, Home Office odmόwił prawa pewnych dzieci do brytyjskiego obywatelstwa. Okazało się że Home Office, w wyniku nowych zarządzeń urzędowych, wyszukiwał przypadki nie spełniania wszystkich przepisόw, a szczegόlnie przynależności rodzica w latach 2004 do 2011 do rejestrowania się u Home Office jako pracownika. Nie było to wόwczas oczywistym wymogiem prawnym ale po fakcie okazało się że obowiązywało w wypadkach składana podań na świadczenia społeczne, a teraz jako “uzasadniający”powόd do odebrania dziecku brytyjskiego obywatelstwa. Był to szok dla rodzicόw, ale jeszcze bardziej dla dziecka ktόry jednym kliknięciem urzędowego komputeru, nagle tracił całą swoją tożsamość jako polskie dziecko z brytyjskim obywatelstwem. Często te dzieci nie posiadały należne im polskie paszporty bo rodzice nie widzieli dotychczas potrzeby załatwienia niby zbytecznego drugiego dokumentu podrόży. Teraz nie posiadają żadnego.
Nie wiemy wciąż jak potoczą się sprawy praw pobytu obywateli unijnych i ich dzieci, szczegόlnie po wyniku ostatnich wyborόw, mimo że niby wszystkie partie polityczne i rόwnież negocjatorzy unijni są zgodni że prawa pobytu i pracy powinny być zagwarantowane na przyszłość. A przez ten okres niepewności najbardziej mogą cierpieć nasze dzieci, jeżeli dalej rodzice chcą tu pozostać. Oczywiście, gdyby rodzice zdecydowali jednak wrόcić do Polski lub wyjechać do innego kraju unijnego to następuje kolejny szok dla dziecka, wydartego ze swojego angielskiego środowiska i kręgu przyjaciόł. Znόw może to mieć ujemny efekt na rozwόj psychiczny dziecka, szczegόlnie kiedy mają słabą polszczyznę.
Potrzeba dostosowania się rodzicόw do przepisόw urzędniczych w Wielkiej Brytanii nie dotyczy tylko spraw obywatelskich. Pozostają też problemy z urzędami opieki społecznej, odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo dzieci w życiu rodzinnym. Powstają dramaty w sprawie polskich dzieci od
bieranych rodzicom przez lokalne instytucje Social Care. Widząc często roześmiane buzie polskich dzieci tańczących na akademiach, bawiących się na festynie w Laxton Hall czy na podwόrku lokalnej szkoły sobotniej, odbierających prezent od Św. Mikołaja, czy maszerujących z zapałem w mundurze harcerskim, trzeba mieć świadomość że nie wszystkie dzieci polskie cieszą się szczęśliwym dzieciństwem. Często w tygodnikach i portalach polonijnych pojawiają się dramatycne opisy interwencji urzędnikόw socjalnych ktόrzy zabierają dzieci rodzicom bo, w słowach rodzicόw, “ich dziecko bywa za bardzo pobudliwe”, “bo znaleziono siniaka”, lub z innych rzekomo błahych powodόw. Czytając te opisy, często bulwersujące, ma się wrażenie że staje się tym rodzicom wielka krzywda i że są z jakiś powodόw dyskryminowani. Rozumiem że obecnie jest przeszło 100 podobnych spraw dotyczących polskich rodzin.
I może tak czasem bywać że występuje tu jakaś wielka niesprawiedliwość, ale rodzice polscy muszą być świadomi że w Wielkiej Brytanii przepisy dotyczące dzieci są inne niż w Polsce. Pomijając już oczywiste przewinienia jak seksualne molestowanie, alkoholizm, głodzenie czy fizyczne znęcanie się nad dzieckiem, tu powodem interwencji może być np. słaba frekwencja dziecka w szkole, publiczne bicie dziecka, zostawianie dziecka samego w domu, dostęp dziecka do narkotykόw czy pornografii przez internet (o czym rodzice mogą nawet nie wiedzieć). Z początku odebranie dziecka może być tymczasowe, na przykład aby umożliwić młodym rodzicom czy samotnej matce przetrwanie tymczasowego kryzysu domowego, ale w takich okolicznościach rodzice mogą być monitorowani. Urząd sprawdza czy trzymają się ustalonych przepisόw zachowania lub czy utrzymują uzgodniony z gόry kontakt z własnym dzieckiem u rodziny zastępczej. Nieodpowiedzialne traktowanie tych przepisόw może spowodować stałe usunięcie dziecka. Oceny takich incydentόw są bardzo często subiektywne ale musimy pamiętać że służby Social Care też mają obowiązek interweniować aby unikać pόźniej oskarżenia o zaniedbanie dziecka, jak miało miejsce niedawno z małym Danielem Pełką zakatowanym na śmierć przez rodzicόw.
W tych okolicznościach dotkliwym niedostatkiem społecznym jest brak polskich rodzin zastępczych. Na przykład na Ealingu, gdzie jest obecnie 8 polskich dziewczynek i 3 chłopcόw potrzebujących stałej opieki zastępczej, nie ma jeszcze żadnych polskich rodzin ktόre mogłyi by ich przygarnąć i wychować w duchu polskim. Ostatnio Anna Jańczuk z organizacji Poles in Need UK zorganizowała specjalną konferencję aby zwrόcić uwagę na takie potrzeby. Okazuje się że aby zostać rodzicem zastępczym (“foster parent”) trzeba być osobą pogodną i tolerancyjną, z wolnym pokojem dla dziecka i z wolnym czasem, ale nie koniecznie w związku małżeńskim i nie koniecznie zamożnym. Magistrat na Ealingu wypłaca tygodniowe stawki takiej rodzinie uzależnione od wieku dziecka, pokrywa koszty wakacji z dzieckiem, załatwia za darmo trening. Ustalono nawet system “Championόw Fosteringu” ktόrzy mogą przez swoje liczne kontakty organizacyjne czy towarzyskie namawiać ludzi do podjęcia się takiej wdzięcznej ale zarazem bardzo potrzebnej i odpowiedzialnej roli. Największą satysfakcję się ma że można zaopiekować się dotychczasowo maltretowanym czy zaniedbanym dzieckiem i zadbać o jego wychowanie w duchu polskim. Opowiadali nam rodzice zastępczy na tej konferencji jak często takie dzieci wyrażają z czasem swoją wdzięczność, opowiadają o swoich przeżyciach i, przytulając się, mόwią im “że wreszczie czuję się bezpieczna”.
Czy może być piękniejsza nagroda dla osoby dorosłej niż wyrażona wdzięczność polskiego dziecka? Niech promyczek szczęścia przyświeci choć tym najniesczęśliwszym dzieciom w tym ponurym roku polskiego dziecka.

Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 16 czerwiec 2017

No comments:

Post a Comment