Tuesday, 4 July 2017

Przyszłość Polakόw na Wyspach – Dwa Warianty


Pierwsza była strona unijna. Oferta dla Polakόw i pozostałych obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii oparta była na prostej zasadzie. Obywatele unijni mają możność tu mieszkać na tych samach zasadach co przed głosowaniem w zeszłorocznym referendum. Nic się nie zmienia. Będą mieli prawo do pracy, dostęp do służby zdrowia i do świadczeń społecznych na tych samych zasadach co tubylcy. Będą mieli prawo głosu w lokalnych wyborach i w wyborach do parlamentu europejskiego. Te prawa im mają przysługiwać niezaleźnie od tego czy przybyli tu 40 lat temu, czy 3 tygodnie temu, i niezależnie od tego czy jeszcze tu mieszkają czy wyjechali już parę lat temu. Będą mieli prawo ściągać tu członkόw rodziny, nawet jeżeli nie są obywatelami unijnymi. Dalej byłaby zapewniona stała rezydentura, ale już bez tych przeszkόd narzuconych im przez władze brytyjskie i z prostszym systemem zarejestrowania się. Prawa te przysługiwałyby im na całe życie i obejmowałyby rόwnież ich dzieci, nawet jeżeli się jeszcze nie urodziły. Nadzόr nad uszanowaniem tych praw spoczywa w rękach Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Prawa te pozostają w mocy dla wszystkich tu obywateli ktόrzy tu się zjawią na Wyspach do zakończenia negocjacji, czyli Brexit Day, 29 marca 2019, w dwa lata po wywołaniu Artykułu 50 przez rząd brytyjski. Na koniec, te same prawa są ofiarowane obywtelom brytyjskim zamieszkałym w krajach unijnych.
Wariant został sformułowany na początku maja 2017, a ostatecznie przyjęty przez Parlament Europejski i ogłoszony publicznie już 23 maja. Tekst ten został wspόlnie uzgodniony przez wszytkie organy Unii Europejskiej i uzyskał jednogłośnie poparcie na Radzie Europejskiej, czyli przez wszystkie 27 państw Unii. Szczegόły zostały rόwnieź uzgodnione z grupami nacisku reprezentującymi obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii (przedewszystkiem the3million i New Europeans) i przez obywateli brytyjskich w Unii (British in Europe - BiE).
Jeżeli organizacja the3million wyrażała jeszcze jakieś wątpliwości z tej oferty, wynikało to z chęci uzyskania dodatkowego postulatu, aby wszystko zostało nie tylko wynegocjowane w tym roku, ale rόwnież zatwierdzone oddzielną umową międzynarodową i wprowadzone w życie. Po roku frustruących zmian w nastrojach społecznych wobec cudzoziemcόw, spekulacji medialnych i zmiennych obietnic politykόw, rzecznicy the3million uważali że należy się wszystkim obywatelom unijnym (w tym i Brytyjczykom) jak najszybsze zapewnienie stabilności dla nich i dla ich dzieci na przyszłość. Bo obecnie nic nie jest uregulowane aż do momentu kiedy wszystko będzie uzgodnione. Nie jest nawet wykluczone że po uzgodnienu dogodnych warunkόw pozostania, negocjatorzy brytyjscy mogą zerwać dalsze negocjace w pόżniejszym okresie lub z braku czasu może nie dojść do stałego ostatecznego porozumienia przed upływem dwuch lat, a wtedy wszystko co zostało uzgodnone stanie się nieważne. Wόwczas obywatele polscy znaleźliby się, jak to się mόwi dyplomatycznie, z ręką w nocniku, bo bez prawa pobytu dla siebie i bez prawa do szkolnictwa czy leczenia nawet dla swoich dzieci.
Rząd brytyjski zwlekał z jasną propozycją określenia stanu prawnego obywateli unijnych w tym kraju przez wiele miesięcy mimo że od początku większość posłόw popierała zasadę utrzymania w pełni ich praw jeżeli przebywali tu zgodnie z prawem unijnym w okresie referendum 23 czerwca ub. roku. Wreszcie po niespodziewanej klęsce wyborczej 8 czerwca rząd pani May ogłosił tzw. “bardzo hojną” propozycję na spotkaniu z ministrami europejskimi w Brukseli, a potem po spotkaniu z grupami “the3million” i “BiE” w Londynie, pani Premier podała do wiadomości ostateczną wersję w parlamencie 26 czerwca.
Ofiarowała brytyjską wersję istotnych praw unijnych, tzn listę podobnych praw lecz uzależnioną całkowicie od prawodawstwa brytyjskiego, a nie unijnego. Proponuje wprowadzenie automatycznego nowego tzw. “osiadłego statusu“ (settled status) ktόry rόwna się prawom przedunijnego statusu “nieokreślonego prawa pobytu” (indefinite leave to remain), o ktόry obywatel polski mόgł się ubiegać przed rokiem 2004. Status ten oznaczał że dany obywatel unijny będzie mόgł dalej korzystać jak zwykły obywatel brytyjski z prawa pracy, dostępu do służby zdrowia, do pewnych usług i świadczeń socjalnych, łącznie z prawem dotacji na dziecko tu, czy nawet za granicą, o ile osoba ta pracuje bezustannie i płaci podatki przez 5 lat, lub ma inne oddzielne środki utrzymania. Do “osiadłego statusu” mogą też być dopuszczone osoby przebywające tu mniej niż 5 lat, ale ktόrzy tu są już obecni i pracujący w momencie uzgodnionym wspόlnie w negocjacach. Te osoby mogą po odpowiednim terminie też uzyskać “settled status”. “So far, so good”, jak to się mόwi, ale na tym hojność się kończy.
Rezydentura permanentna o ktόrą tylu zabiegało, czy dalej zabiega, staję sie wόwczas nieaktualna. Wszyscy nie posiadający jeszcze obywatelstwa brytyjskiego będą musieli składać w następnych dwuch latach podanie ne ten nowy “settled status”, choć w przyspieszonym trybie. Mam duże obawy czy Home Office będzie mόgł przeprowadzić podobną nową rejestrację 3 milionόw mieszkańcόw w ciągu wymaganego okresu dwuch lat. Będzie wykonywalny chyba tylko przy pomocy samorządόw brytyjskich podejmujących inicjatywy kontaktowania się bezpośrednio ze swoimi europejskimi mieszkańcami. To pozostaje bardzo ryzykowną propozycją.
Natomiast osoby z “settled status” nie będą już miały praw łączenia się z rodziną z zagranicy jeżeli tego nie załatwią przed nie określonym jeszcze dotychczas terminem, chyba że mogą, tak jak obywatele brytyjscy, wykazać dochόd powyżej £18,500 rocznie. Rόwnież osoby te pozbawione byłyby już prawa udziału w wyborach. Osoby wyjeżdzające na stałe za granicę mogłyby stracić ten status dla siebie i dla swoich dzieci. Pozatem na zasadzie odwzajemnienia każdy oddzielny kraj europejski musiałby być zmuszony znaleść podobny status dla obywateli brytyjskich tam zamieszkałych. Bo prawodawstwo każdego kraju unijnego nie jest identyczne; mogą być inne reguły dotyczące emerytur czy ubezpieczeń zdrowia, mimo że kierowane są wspόlną zasadą opartą o umowę Schengen. Z każdym krajem trzeba byłoby wynegocjować np. oddzielny dostęp do służby zdrowia. Oczywiście w “hojnej” ofercie brytyjskiej nie byłoby też mowy o odwołaniu się do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. O wszystkim decydował by już sędzia brytyjski.
Dla zaciekłych poplecznikόw Brexitu, czy dla pani May, ta oferta mogłaby wydawać się “hojna”, lecz dla tutejszych obywateli unijnych ma w sobie elementy koszmaru, a dla obywateli brytyjskich za granicą, o ktόrych interesy tak mocno rzekomo walczyła pani May, oznaczają kompletną klęskę. Negocjatorzy unijni mie mogli uwierzyć jak pogardliwie obecny rząd brytyjski potraktował własnych obywateli, pozbywając ich rόwnież prawa głosu w wyborach europejskich. W wyborach brytyjskich brtyjczycy za granicą tracą prawo głosu po 15 latach.
Oczywiście oferta unijna jest o wiele bardziej atrakcyjna dla naszych obywateli niż oferta brytyjska. Lecz pozostaje pytanie. Czy Polacy chcą być w kascie obywateli uprzywilejowanych i chronionych przez trybunał europejski, do ktόrego szary obywatel brytyjski nie będzie miał dostępu? Czy szary obywatel brytyjski to przyjmie? Obecny rząd brytyjski na to się nie zgodzi. Może zgodziłby się inny rząd. Widać wyraźnie że ilość posłόw wolących “miękki” Brexit wzrosła po wyborach i linia polityczna Pani May nie ma zaufanie całego parlamentu. W prasie spekulowano o zbliżeniu się bardziej pro-europejskiej frakcji partii konserwatywnej do przeważających elementόw pro-unijnych w Partii Pracy i narodowcόw szkockich. Dając wiarę do takiego zbliżenia, Donald Tusk już zaczął nucić piosenkę Johna Lennona. Liczono na to że uzgodnią nowy łagodniejszy pakiet celόw w negocjacach z Unią i mogliby nawet zgodzić się na powyższe propozycje Unii wobec obywateli unijnych.
Lecz partyjny układ sił w parlamencie na razie uniemożliwia taką wspόłpracę. Jeremy Corbyn i jego twardogłowi doradcy mają na celu obalenie rządu konerwatywnego i z nikim nie szukają kompromisόw. Wobec tego brytyjska polityka negocjacyjna może nie zmienić kierunku na razie i oferta brytyjska dla naszych obywateli pozostanie na stole negocjacyjnym.
W tej sytuacji czego będą chcieli sami Polacy? Jest to największa grupa obywateli unijnych w tym kraju. Dużo może zależyć od naszego głosu. Tymczasem my w ogόle własnego głosu nie mamy. Walczą za nas negocjatorzy w Brukseli, walczą sympatyzujący posłowie, walczy grupa “the3million”. My, ktόrzy mamy obecnie te 100,000 wyborcόw w wyborach londyńskich następnego roku, pozostajemy bierni. Czego chcemy? Czy nam wystarczą gwarancje brytyjskie? Czy uzależniamy się od tego co na Wielkiej Brytanii wymusi, lub nie, Unia Europejska? Znowu inni mają o naszym losie decydować?
Myślę, ża zacznijmy od rzeczy prostej. Domagajmy się przywrόcenia nam prawa głosu w wyborach po roku 2019. Zjednoczenie Polskie i inne instytucje polonijne muszą uruchomić wszelkie możliwe środki lobbyistyczne, łącznie z wykorzystaniem profesjonalnych sondaży publicznych i spotkań z liderami partii, aby wywalczyć taki postulat. Inaczej co te instytucje są warte dla społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii?

Wiktor Moszczyński 7 lipiec 2017 Tydzień Polski

No comments:

Post a Comment