Nowy premier brytyjski Boris Johnson wszystko odmienił. W marcu br, w momencie oddania maszynopisu mojemu zacnemu wydawcy, sprawa wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii nie była wciąż przesądzona i sytuacja prawna Polakόw w Wielkiej Brytanii też była daleka od rozwiązania. Ale wydawało się że wszystko jest na dobrej drodze i że, albo będzie jakaś umowa z Unią w ktόrej nowe uzgodnione prawa obywateli unijnych będą zagwarantowane, albo nastąpiłoby ponowne referendum ktόre mogłoby nawet zakończyć się odrzuceniem Brexitu.
Tymczasem w lipcu br. premier Theresa May podała się do dymisji a elektorat, składający się tylko z 160tys członkόw rządzącej partii konserwatywnej, wyznaczył dla kraju nowego premiera ktόry wyraził gotowość dopełnienia Brexitu niezależnie od tego czy będzie nowa umowa z Unią czy w ogόle umowy nie będzie. Zapowiedział nieuchronność ostatecznego terminu wyjścia na koniec pażdziernika na zasadzie “to do or die” (“na życie czy na śmierć”). Ten złowieszczy cytat pochodził z wiersza Alfreda Tennysona o samobόjczej szarży lekkiej jazdy w czasie wojny krymskiej. Nowy premier powołał nowy tzw. “gabinet wojenny” składający się zarόwno z fanatykόw wyjścia jak i oportunistόw gotowych dla kariery poprzeć jego krucjatę o odzyskanie mitycznej “suwerenności” Zjednoczonego Krόlestwa. Taki ton niemal histerii świadczy o rosnących emocjonalnych nastrojach w normalnie rozsądnym elektoracie brytyjskim podzielonym na rόwno teraz między fanatycznyni zwolennikami nieodwołalnego wyjścia za wszelką cenę lub osόb zdeterminowanyh pozostać w Unii. Niby premier wyrażał gotowość sprawę wyjścia wynegocjować jeszcze raz, a szczegόlnie w sprawie płynności przyszłej granicy lądowej w pόłnocznej Irlandii, ale było oczywiste że szefowie unijni nie pόjdą na dalsze ustępstwa i że wyjście bez umowy pozostanie najbardziej realną opcją. Johnson wie że nie posiada na razie większości w parlamencie aby przeprowadzić wyjście bez umowy, ale liczy na to że opozycja w parlamencie jest słaba i zfragmentowana. Albo przekona parlament albo zastraszy posłόw swoją determinacją grając na rosnących nastrojach nacjonalistycznych w społeczeństwie, a szczegόlnie w wiejskich częściach Anglii. W najgorszym wypadku ma zamiar parlament po prostu pominąć lub rozwiązać, a to już będzie zagrożeniem dla brytyjskiej demokracji.
Trzeba zrozumieć że około 42% społeczeństwa brytyjskiego popiera ostre wyjście bez umowy. Czują się do tego stopnia sfrustrowani niekończącą się sagą Brexitu, a wystarczająco upokorzoni przez podyktowanie nowego terminu wyjścia przez Unię, aby przyjąć założenie że Europa to wrόg od ktόrego muszą się natychmiast uwolnić niezależnie od kosztu. Najbardziej czuli się urażeni pogrόżką ojcowską ze strony polskiego prezesa Rady Europy aby brytyjscy politycy nie marnowali tej okazji i znaleźli konstruktywne rozwiązanie w narzuconym im terminie. Na tym szerokim poczuciu frustracji pokaźnej części elektoratu Johnson przygotowuje narόd na najbardziej dramatyczne spełnienie swojego życzenia opuszczenia Unii. Poplecznicy wyjścia bez umowy świadomie gotowi są poświęcić wszystko: upadek waluty, wzrost cen żywności, zamknięcie fabryk samochodowych, brak rąk do pracy w służbie zdrowia, w opiece społecznej czy w gospodarstwach rolnych, groźby braku lekόw, rosnące napięcia w podzielonej Pόłnocnej Irlandii, a nawet secesję Szkocji. Przezornie premier Johnson przeznaczył dodatkowe 2.1 miliardy funtόw na przygotowanie kraju na wyjście bez umowy ktόrego lwia część będzie wydana na kampanię informacyjną aby przystosować społeczeństwo do tej katastrofy gospodarczej. Sondaże wskazują że liczba osόb za pozostaniem w Unii lekko przewyższa ilość osόb za wyjściem ale ani obawy oponentόw, ani protestujące głosy parlamentarnej opozycji, ani przestrogi wybitnych ekonomistόw i predzsiębiorcόw nie hamują obecnie ten niepowstrzymalny taran zapartego pędu do katastrofy.
Oczywiście nic nie jest przesądzone. Może parlament, a szczegόlnie podzielona Partia Pracy, pozbiera się do kupy i zagrozi mu wotum nieufności. Ale to spowodowałaby nowe wybory ktόre Johnson mόgłby w obecnej atmosferze wygrać. Może udałoby się parlamentowi przeprowadzić wnosek o ponowne referendum, ale nie wiadomo kto by to referendum wygrał. Może rząd irlandzki załamie się pod presją konfrontacji i poprosi partnerόw w Unii aby zgodzili się na nowe negocjacje z Johnsonem. Może bluff Johnsona nie uda się i będzie musial przedłużyć termin wyjścia co oznaczałoby jego polityczne harikiri. A może przez upόr i determinację premiera rzeczywiście nastąpi ten Brexit bez umowy i Wielka Brytania ugrzęźnie w gospodarczej recesji z ktόrego nawet zapowiedziana umowa handlowa ze Stanami Zjednoczonymi ich nie uratuje, a winę za tą katastrofę Johnson zwali oczywiście na nieprzejednaną postawę Unii. Tak czy inaczej, prezydent Putin najbardziej ucieszy się tym osłabieniem struktur gospodarczych i politycznych Zachodu.
A jak ze statusem prawnym Polakόw w Wielkiej Brytanii w tym zamęcie? Rząd brytyjski wprowadził już system rejestrowania dla unijnych obywateli w Wielkiej Brytanii jeżeli nie posiadają brytyjskiego obywatelstwa. Nie czekał nawet na Brexit aby go uruchomić. Poprzedni unijny status stałej rezydentury będzie zniesiony w momencie wyjścia z Unii i każdy Polak musi złożyć podanie na uzyskanie prawa pobytu i prawa pracy w Wielkiej Brytanii przed terminem końcowym 31 grudnia 2020. Każdy obywatel unijny zamieszkały tu na stałe będzie mόgł bezpłatnie nabyć ten nowy “settled status”, czyli “status osiedlenia”, prostą procedurą na telefonie komόrkowym, jeżeli już mieszkał tu przeszło 5 lat. Jeżeli termin był krόtszy niż 5 lat można nabyć podobnym sposobem “pre-settled status”, a potem ponownie złożyć podanie na pełny status po przekroczeniu tych wymaganych 5 lat. Po Brexicie, ten status daje Polakom i ich dzieciom prawo pobytu, prawo pracy, prawo do świadczeń społecznych, do bezpłatnej nauki szkole, dostępu do służby zdrowia i umożliwia sprowadzenie najbliższej rodziny.
Są z tym jednak problemy. Nie każdy Polak ma wprawę w operowaniu telefonem komόrkowym i nie każdy zna na tyle język angielski aby zrozumieć procedurę. Uzyskany status nie jest potwierdzony na pismie i istnieje tylko na internecie. Ponad to nie wszędzie w społeczeństwie polskim dociera informacja o potrzebie złożenia podania bez ktόrego Polacy tu obecni nie będą mieli prawa pobytu i pracy po zakończeniu roku 2020. Są Polacy ktόrzy nie chcą nawet o tym słyszeć. Powstała niedawno petycja, zainicjowana przez celebrytę kucharza Damiana Wawrzyniaka, ktόra zdobyła przeszło 10tysięcy podpisόw domagających aby nowa rejestracja po prostu potwierdzała istniejący status a nie była świeżą aplikacją. Trudno nie mieć sympatii dla tej inicjatywy ale brytyjski Home Office nie był w nastroju aby przyjąć argumenty petentόw i dalej wymagał składania świeżych wnioskόw o ten status. Obecnie, czyli na koniec czerwca br., przyjęto tylko 154 tysiąc zgłoszeń od Polakόw o nowy status, a więc zaledwie 15% tutejszych polskich obywateli. Dla porόwnania już jedna czwarta wszystkich tu obecnych obywateli unijnych złożyła podanie. Wyraźnie Polacy są w tyle. Albo żyją w niewiedzy albo uparcie decydują że nie będą składać wnioskόw. Jeżeli ta sprawa będzie zaniedbana, a ostry Brexit nastąpi, to wielu polskim rodzinom może grozić deportacja z Wielkiej Brytanii po roku 2020.
Dotychczas Polacy nie spieszą sie z powrotami do Polski mimo zachęceń ze strony rządu polskiego. Z przeszło miliona Polakόw obecnych na Wyspach w okresie referendum w roku 2016 wyjechało około 15%, ale głόwnie Polakόw bez rodzin, a szczegόlnie bez dzieci. Mimo licznych upokorzeń i przykładόw dyskryminacji, szczegόlnie w miastach prowincjonalnych, Polacy przyzwyczaili się do tego kraju i wolą zostać jak długo mają pracę, a ich dzieci miejsce w szkole i tańsze czesne na uczelniach wyższych. W Londynie i w innych wielkich metropoliach, w ktόrych wspόłżyje wiele rόżnych narodowości i religii, Polacy raczej nie odczuwają swojej obcości. Właściwie materialnie Polakom powodzi się wciąż lepiej w Wielkiej Brytanii niż w Polsce mimo spadku w wartości waluty brytyjskiej a poważna część ma już świetne warunki pracy. O dobrym samopoczuciu Polek świadczy statystyka wykazująca że co roku przybywa tu na świat przeszło 20 tysięcy nowych polskich dzieci. Polacy są szanowani jako dobrzy pracownicy i koledzy. Istnieje tu przeszło 130 tys. polskich przedsiębiorstw. Co raz częściej słyszy się o sukcesach młodych Polakόw w biznesie, w świecie akademickim, czy w życiu kulturalnym tego kraju. Nagonki na Polakόw w mediach opadły ostatnio i nie jesteśmy na pierwszej linii frontu w walkach politycznych. Istnieją niestety specyficzne problemy z przeniesieniem do Wielkiej Brytanii polskich radykalnych ruchόw młodzieżowych. W czerwcu, na przykład, dwόch młodych polskich narodowcόw skazano na długoletnie terminy za groźbę zamachu na Księcia Harry z rodziny krόlewskiej. W brytyjskich więzieniach znajduje się też przeszło 1000 polskich przestępcόw. Ale policja brytyjska daje sobie radę z tymi elementami a statystycznie częstotliwość przestępczości w polskiej diasporze jest o wiele mniejsza niż przeciętna w brytyjskim społeczeństwie.
Natomiast polskie instytucje powojenne trwają dalej przy boku kwitnących nowych organizacji diaspory pounijnej. Wciąż istnieją organizacje jak POSK, czy klub Ognisko, czy Instytut Sikorskiego, czy Tydzień Polski jako spadkobierca wojennego jeszcze Dziennika Polskiego. Kierownictwo i członkostwo ZHP, Polskiej Macierzy Szkolnej czy Związku Technikόw Polskich przechodzi z pokolenia na pokolenie, niezależnie od ktόrej fali przybyszόw przychodzi nowy narybek. Odczuło się dotkliwie braki w polskich siedzibach po przedwczesnej sprzedaży domόw kombatanta w przeszło 30 miastach w ktόrych teraz dojrzewa nowa polonia, ale ilość parafii i szkόł sobotnich rόsł dramatycznie przez ostatnie 15 lat przy wspόlnym wysiłku starszych i nowszych pokoleń. Tkankę wspόłżycia społecznego zasilają lokalne polskie stacje radiowe, portale i darmowe czasopisma, jak też sieci nowych przedsiębiorcόw i koncertόw komercyjnych. Wspόłpraca lokalnych polskich organizacji z samorządami brytyjskimi wzmocniło się szczegόlnie po wprowadzeniu, z inicjatywy Konsulatόw RP, festiwali polskich na Polish Heritage Day, czyli z okazji 3 maja. Te aspekty życia Polakόw w Wielkiej Brytanii zapewnią że nawet w wypadku ostrego Brexitu i możliwej recesji wynikającej z tego, polskim rodzinom nie będzie spieszyło się z wyjazdami. Nie wszystko Brexit zmieni, jeżeli na prawdę nastąpi.
Chciałbym jeszcze z tej okazji podziękować pani Ewie Jarosz i pani Marii Kruczkowskiej-Young za bezcenne uwagi dotyczące słownictwa i gramatyki w moich tekstach bo niestety język polski nie jest moim pierwszym językiem. Słoa podziękowania też mojej Małżonce za jej cierpliwość wobec moje gorączkowej działalności. Chcę rόwnież podziękować redakcji londyńskiego Tygodnia Polskiego i redaktorom czasopism i portali internetowych jak Londynek za opublikowanie moich felietonόw. Mam nadzieję, dają posmak życia i myśli drugiego pokolenia Polakόw w Wielkiej Brytanii, zarόwno tych spadkobiercόw powojennej emigracji niepodległościowi jak i pionierόw odważnej nowej polskiej diaspory pounijnej.
Wiktor Moszczyński Londyn 2 sierpień 2019
No comments:
Post a Comment