Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Wednesday, 8 January 2020
Powstaniec na Opłatku
Nadszedł sezon świąteczny. A u nas sezon świąteczny to sezon opłatków. Co roku dla długosdystansowych “opłatkowiczów” polskiego Londynu sezon zaczyna się już w pierwszej połowie grudnia w okazałym POSKu, potem w Ambasadzie, a na początku stycznia następują obchody Zjednoczenia Polskiego, polskich środowisk kombatanckich (Studium Spraw Polskich, Karpatczycy, Lotnicy, również na terenie POSKu), i indywiduanych parafii, organizacji katolickich i szkół sobotnich. Sezon zamyka się tradycyjnie na Opłatku Rektorskim na Devonia Road.
Mimo szarej pogody, natrętnego zimna i sporadycznej pluchy, zasłużeni społecznicy ciągną sznurkiem na jak najwięcej uroczystości na które dostali zaproszenie aby jeszcze raz, przy łamanym opłatku i mocnym uścisku, życzyć swoim znajomym i współpracownikom zdrowia, sukcesów, pomyślności, “a przed wszystkiem (powtarzają) zdrowia”. Gdy krążymy od sąsiada do sąsiada, od stołu do stołu, witając i ściskająć w szczerym objęciu wszystkich z którymi wspólpracowaliśmy czy użeraliśmy się przez resztę roku, wszelkie pozostające animozje toną we fali wylewnej serdeczności i dobrego samopoczucia. Piękna tradycja chrześcijańska i narodowa. Przy każdej okazji na terenie POSKu obecny będzie Ambasador lub Konsul i przelotna wizyta gospodarza domu, czyli prezesa Joanny Młudzińskiej, następnie modlitwa i poświęcenie opłatka a przy uniwersalnych uściskach konieczne przytulenie naszych “national treasures” jak Marzenny Schejbal, Ireny Delmar, Bożeny Laskiewicz czy Lili Pohlmann, poczym następuje występ artystyczny lub naukowy, a na koniec kolędujemy rozegrzani winkiem i ciepłym obiadkiem (u Rektora to nawet nie obiad, raczej uczta).
W tym roku co prawda Ambasada wyskoczyła z mety pierwsza wcześniejszym opłatkiem, ale sezon już jest w pełnym toku. W POSKowej uroczystości na przykład nacieszyliśmy się występem roześmianych małoletnich aktorów obchodzących 60-lecie Teatru dla Dzieci Syrena, obecnie pod egidą wieloletniego kierownika Krystyny Bell.
Ciekawa niespodzianka czekała nas też w tradycyjnym opłatku Studium Polski Podziemnej gdzie w pełniutkej Sali Malinowej nasza niesłychanie energiczna pani Marzenna rozsadzała gości przy stołach a jej koleżanka Eugenia Maresch zaprezentowała nam fanty z loterii i najnowszy skarb Studium, czyli młodego zapalonego historyka, dr Karolinę Trzeskowską, autora monografii o szefie propagandy Powstania, Tadeuszu Żeńczykowskim-Zawadzkim.
Znałem jego dobrze z widzenia. Miał donośny głos, a poza tym był postawnym wysokim mężczyzną trzymającym się prosto mimo swego wieku. Nawet współpracowałem z nim w Radzie Powierników Polskiej Fundacji Kulturalnej nim jego nie wygryzł przewodniczący Stefan Soboniewski. Widać że go to bardzo zabolało, że już był niepotrzebny i bardzo było mi go wtedy żal. Niedługo potem, zmorzony chorobą, zmarł. Wiedziałem też że był we władzach Armii Krajowej w czasie Powstania, że zbiegł z kraju w następnym roku i że był wieloletnim pracownikiem Radia Wolnej Europy. Wiedziałem ponadto że był jednym z założycieli Stowarzyszenia Polskich Kombatantów w Wielkiej Brytanii. I nie wiele więcej.
Z biografii Karoliny Trzeskowskiej dowiedziałem się szereg rewelacji. Słyszałem teraz o jego działalnośći wydawniczej i propagandowej w OZONie, czyli w obozie piłsudczyków, w latach 30-ych. Był nawet najmłodszym posłem w ostaniej kadencji Sejmu w latach 1938-1939, i pełnił funkcję sekretarza ostatnich ustaw Drugiej Rzeczpospolityej. Autorka ze zgorszeniem zacytowała uchwałę Sejmu o “konieczności radykalnego zmniejszenia żydów w Polsce drogą masowej emigracji,” którą bohater jej książki pomagał uchwalić. Autorka uważa że te poglądy Żeńczykowski promował z powodu swojej obiecującej kariery mimo że kontrastowały dramatycznie z jego poglądami z lat 20ych kiedy jako uczeń szkolny występował przeciw bojówkarzom endeckim blokującym dostęp przezydenta Narutowicza do Sejmu czy później jako założyciel Związku Młodych Prawników i członek Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej. Ta negatywna ewolucja poglądów wynikała z jego bezgranicznej wiary w gwiazdę Józefa Piłsudskiego którego zachowanie też przechodziło ewolucję w wyniku kontaktu z realiami problemów Drugiej Rzeczpospolitej. Z drugiej strony uchwały Sejmu w roku 1938 nastąpiły w cztery lata po śmierci Marszałka kiedy jego spadkobiercy zachowali wierność jego tradycji patriotycznej ale nie odziedziczyli jego rozsądku.
W okresie przedwojennym Żeńczykowski też był znany jako redaktor naczelny “Podchorążaka”, a potem jako wydawca poczytnego “Strzelca”, który był oficjalnym tygodnikiem Związku Strzeleckiego. Wykazywał w tych funkcjach błyskotliwość w redagowaniu i rozszerzeniu nakładu (dziś mówiono by o “marketingu”) tych pism, ale również posiadał zdolności organizacyjne. Umiał kierować dużymi zespołami i dbał aby pisma były dochodowe i nie potrzebowały dotacji. Nawet gdy publikował już pisma odgrywające rolę tuby obozu rządzącego, jak “Wieś Polska” czy “Robotnik Polski”, tworzył z nich poradniki zawierające bardzo praktyczne informacje zawodowe czy prawne przez które mógł łatwiej przekazywać wątki polityczne. W ogóle Żeńczykowski był wyjątkowo wyczulony na interesy robotników i chłopów organizując dla nich dla przykładu rejsy po Bałtyku czy specjalne nagrody pieniężne, zwięksając w ten sposób elektorat sanacji. Stanisław Mackiewicz nawet nazwał go po wojnie “Goebbelsem” OZONu co spowodowało sprawę w brytyjskim sądzie o szkalenie jego nazwiska. Sprawę wygrał Żeńczykowski.
Żeńczykowski miał dwie szczególnie zaszczytne role. Pierwszą to jako oficjalny propagandzista polskiego podziemia. Po czynnym udziale w obronie Warszawy Żeńczykowski przeszedł do konspiracji. Przy AKowskim Biurze Informacji i Propagandy był odpowidzialny za akcję “N” w której szerzył czarną propagandę dla żołnierzy Wehrmachtu w języku niemieckim. Wprowadzał zamęt dezinfornacyjny w ich szeregach, zapowiadając pucz wojskowy przeciw Nazistom i grożąc imiennie specyficznym zbrodniarzom egzekucją. Dokumenty miałyby niby pochodzić od tajemniczej niemieckiej organizacji oporu. Ta akcja trzymana była w głębokiej tajemnicy, nawet przed pozostałymi organizacjami podziemnymi. Był chyba polskim prekursorem modnego dzisiaj “false news”, ale w dobrej sprawie. Na pewno byłby teraz mistrzem Twittera. Gdy już było widać że Niemcy przegrywają wojnę, wprowadził podobny projekt, zwany Akcją R, w której wysyłano dezinformacje w języku rosyjskim dla czerwonoarmistów A w czasie Powstania był odpowiedzialny za ulotki, plakaty, programy radiowe i za ekipy fotoreportarskie które utrzymywały na duchu osaczonych powstańców i przekazywały informacje i depesze AK szerszemu otoczeniu, łącznie z polskim Londynem.
Pod okupacją a pózniej już na emigracji powrócił znów do postępowych bardziej liberalnych poglądów swojej młodości, nigdy jednak nie tracąc swojej lojalności wobec kultu Piłsudskiego. W Londynie był aktywnym członkiem liberalnego stronnictwa Niepodległość i Demokracja która była krytycznie nastawiona do rządu emigracyjnego. Przez szereg lat po wojnie był stałym korespondentem krajowym “Dziennika Polskiego” a później przez przeszło 20 lat pełnił funkcję kierownika polskiej sekcji Radia Wolnej Europy w Monachium. Był to jakby dalszy ciąg podziemnej działalności Akcji R. Zajmował się walką z indoktrynacją komunistyczną I podtrzymaniem duchu oporu w społeczeństwie. Dlatego był, jak pisała autorka, “na celownikiu władz komunistycznych”. Obliczono że na rozpracowywanie Żeńczykowskiego wywiad komunistyczny wydał “ogółem 1047,90 franków francuskich, 2268 franków belgijskich oraz 950 złotych”. Pieniądze wyrzucone w błoto. Żeńczykowski należał do tych niezłomnych u których żadna pokusa czy groźba nie mogła ściągnąć z drogi walki z dyktaturą komunistyczną.
Była to świetna biografia pokazująca blaski, i niektóre cienie, tej wyjątkowej postaci, nadawającej charakterystyczną postawę i działalność żołnierskiej emigracji powojennej. Mam nadzieję że jej praca o Żeńczykowskim będzie dopiero pierwszą z wielu równie ciekawych monografii o tych skuteczniejszych działaczach niepodległościowych. Liczę na to źe Studium ze swojej czytelni otoczonej przeciężonymi półkami i pożółkłymi archiwami wykluje jeszcze niejednego tak cennego młodego adepta historii.
A mnie już ciągnie do następnej okazji dzielenia się opłatkiem. Bo wiem że czeka mnie nie tylko piękna tradycja, nie tylko szansa spotkania starych znajomych, a zarazem nowych, w tak ciepłej przyjaznej atmosferze, ale też możliwość zaznania jakiegoś nowego emocjonalnego przeżycia podobnego do naszych dzieci z Teatru Syrena czy sympatycznych nowych talentów historycznych i literackich jak dr Karolina Trzeskowska. Tym samym życzę wszystkim czytelnikom, a szczególnie tym którym nie spotkam w tym miesiącu na opłatku, dużo zdrowia, energii i pozytywnych myśli w nadchodzącym roku. Będziemy je potrzebować.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 9 styczeń 2020
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
Witam wszystkich, nazywam się Aisha Sadat i jestem tutaj, aby poświadczyć dobre dzieła BABA NOSA UGO ze świątyni w Karnataka, ponieważ moje szczęście zostało przywrócone, jestem małżeństwem od około 11 lat, do momentu, w którym mój mąż zaczął zachowywać się dziwnie, a potem zostawił mnie i nasze 2 dzieci innej kobiecie na ponad 6 miesięcy, nigdy nie wiedziałem, że miał romans z inną kobietą, ta kobieta chce czerpać moje szczęście i wszystko, nad czym pracowałem, miałam ochotę skończyć to wszystko. Szukając rozwiązania, natknąłem się na kilka zeznań na temat Spellcaster w Internecie.
ReplyDeleteNiektórzy zeznawali, że przywiózł swojego kochanka Ex, inni zeznawali, że rozwiązuje on wszelkiego rodzaju problemy duchowe, ziołolecznictwo na choroby takie jak Fybroid, astma, choroby przenoszone drogą płciową, choroby nerek, cukrzyca, zaburzenia erekcji, wygrana na loterii. Nigdy nie wierzyłem w czarnoksiężnika, ale nie miałem opcji, ponieważ szukałem wszędzie rozwiązania, więc dostałem e-mail BABA NOSA UGO z Testimonies online i postanowiłem spróbować.
Skontaktowałem się z nim przez e-mail i wyjaśniłem mu swój problem, powiedział mi, co muszę zrobić, i zrobiłem tak, jak mi polecił, przygotowałem coś do użycia, zrobił prawie wszystko sam, właściwie wątpiłem, kiedy powiedział mi, że powinienem się spodziewać dobrych wiadomości, minęło mniej niż 14 dni, kiedy mój mąż zadzwonił do mnie po tak długim czasie. Wrócił przepraszając i prosząc o wybaczenie, wszystko było jak sen, wybaczyłem mu i teraz jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi niż kiedykolwiek wcześniej.
Chciałbym bardzo podziękować BABA NOSA UGO za jego życzliwą pomoc, nigdy nie spodziewałem się tak wspaniałej pracy duchowej i nie przestanę dzielić się jego świadectwem. Jeśli masz jakieś problemy duchowe i szukasz prawdziwego i prawdziwego Czarnoksiężnika, skontaktuj się z BABA NOSA UGO, a będziesz zadowolony, że to zrobił.
E-mail: nosaugotemple@gmail.com / nosaugotemple@net-c.com
WhatsApp: +37258031247
Viber: +2347066853060
https://karnatakatemple.wixsite.com/karnataka