Gdy widzę naszych seniorów weteranów uczestniczących w obchodach czy przy opłatku mam poczucie wielkiej pokory i wdzięczności na myśl że tyle zawdzięczamy im i ich pokoleniu. Ale przychodzi mi wtedy również inna myśl. Przypominam sobie że gdy nasi weterani zjawili się na tym świecie jej ludność wynosiła poniżej dwȯch miliardów mieszkańców. Teraz niemal 100 lat później ilość mieszkańców wynosi 7,7 miliardów. A więc jest nas, na tej jednej biednej planecie, niemal cztery razy więcej!
Biadujemy nad zmianami klimatycznymi, nad zatruciem powietrza, nad rosnącym uzależnieniem naszego życia codziennego od smartfonów i internetu, nad eksploatacją naszej ziemi, nad zanieczyszczeniem oceanów plastykiem, nad niszczeniem naszych lasów. I słusznie. Ale rzadko mówimy o innej nadchodzącej potencjalnej katastrofie jakim jest przeludnienie naszej planety. ONZ zapowiada że przy obecnym wzroście do roku 2050, nasza ziemia będzie musiała utrzymać 10 miliardów ludzkości, czyli tego gatunku który najbardziej niszczy ten świat. Będziemy chcieli zająć jeszcze więcej miejsca dla siebie. Będziemy wymagać coraz więcej żywności, a więc jeszcze więcej wody, więcej ziemi agrarnej kosztem terenów obecnie zalesionych lub więcej gleby wyzbytej już soków pożywienia. Więcej będziemy też wykorzystywać źródła energii zarówno od paliw pochodzenia ziemskiego (węgiel, nafta), jak i ze źródeł odnawialnych (morskie fale, wiatr).
Mamy tu destrukcyjną spiralę składającą się z trzech zagrażających elementów: postępujący zanik aż połowy gatunków roślinnych i zwierzęcych, potencjalnie nieodwracalne zmiany klimatyczne i wzrost populacji w świecie. O pierwszych dwóch mówimy często, i coraz częściej młodzi aktywiści demonstrują za potrzebą wstrzymania tych kierunków. Ale o trzeciej części tego niszczycielskiego trójkąta, czyli o kryzysie demograficznym, mówi się rzadko. Jakby nie odpowiadałoby młodym entuzjastom ekologii poruszać temat rosnącej ilości porodów na świecie. W końcu prawo do rodzenia dziecka jest jedno ze zasadniczych praw w każdym społeczeństwie. Wiadomo kogo winić za zanieczyszczie atmosfery, za zatrucie wody w rzekach i jeziorach, za ścinianie lub podpalenie puszczy, za połów wielorybów, za odrzucenie konkluzji naukowców o ludzkim wkładzie do postępującego ocieplenia planety. Ale przeciwko komu mają demonstrować desperaci ekologii aby zaprzestać niepohamowany rozrost ludności? Przeciwko własnym matkom?
Przez wiele wieków ilość mieszkańców naszego globu była stała. W okresie Cezara, Michała Anioła czy Ludwika XIV ta cyfra globalna była ta sama, czyli około pȯłtora miliarda. Rodziny rodziły dzieci aby one później mogły przejąć po nich gospodarstwo i opiekować się starszymi, ale potomstwa trzeba było rodzić jak najwięcej bo duża część tych dzieci i tak wymierała z głodu czy z licznych chorób lub epidemii. Rodzenie maksymalnej ilości dzieci to był wynik nie przyjemności ale walki o przetrwanie gatunku. Wyścig polegał na tym że trzeba była przegonić ilość zgonów ilością porodów.
Jednak w latach od 1500 do 1800 ludność na świecie wzrosła o 24%, od 1800 do 1850 o 29%, od 1850 do 1900 o 37%, od 1900 do 1950 o 53%, a od 1950 do 2000 o 96%. Lecz ten zwyż demograficzny nie był wszędzie równomierny. W XIX wieku zaskakujący wzrost ludności nastąpił w bogatej Europie gdzie był największy postęp cywilizacyjny, Dlaczego? Bo Europa miała wtedy zasoby i wiedzę aby pokonać najgroźniejsze zakaźne choroby. Z czasem dzieci nie umierały z tą samą częstotliwością co wcześniej a ludzie żyli dłużej i w lepszych warunkach materialnych. Wobec tego ilość wczesnych zgonów zmalała ale ilość porodów pozostała ta sama. W tym czasie najmniejszy wzrost ludności nastąpił w Afryce gdzie dalej panowały głód, wojny i epidemie a rodziny płodziły świadome że tylko mały procent ich potomstwa przeżyje.
W XX wieku było na odwrót. Ludność Afryki i Ameryki Południowej wzrosła dramatycznie i dalej jeszcze rośnie a ilość ludności Europy, a częściowo i Ameryki Pólnocnej, ustabilizowała się. Ten trend w państwach północnych wynikał z rosnącej świadomości u rodzin, a specjalnie u kobiet, że jeżeli dzieci będą żyły dlużej i przetrwają swoich rodziców to nie trzeba już rodzić ich aż tyle. Rodziny odczuwały że im więcej mają dzieci tym większe będą koszta utrzymania i wykształcenia ich, tym dłuższy pobyt kobiet poza rynkiem pracy, tym większa szansa bezrobocia dla następnych pokoleń. Był to już okres wyemancypowanych kobiet, posiadających prawo głosu, które nie życzyły dla siebie życia obarczonego częstotliwością licznych porodów. No i jeszcze dochodzi do tego łatwiejszy dostęp do środków antykoncepcyjnych i wprowadzenie systemów emerytalnych które zwalniały potomsta od potrzeby całościowej opieki nad swoimi rodzicami w starszym wieku. Dlatego w Wielkiej Brytanii rodzi się około tylko 1,7 dzieci na każdą kobietę. W Polsce zaledwie 1,4. W takich krajach jak Niemcy czy Japonia ilość ludności zaczęła już nawet maleć. Dlatego w Polsce wprowadzono zachętę do nowych porodów przez program 500plus, z początku za każde drugie czy następne kolejne dziecko, a ostatnio nawet już za każde dziecko. Ten projekt rozruszył konsumpcję na polskim rynku, ale po czterech latach zaczyna już być obciążeniem dla polskiego budżetu a jego efekt na powiększenie ilości porodów był niemal żaden. Obecnie podobną politykę pronatalistyczną uprawiają równieź w Niemczech, Francji i Szwecji, ale subtelniej, przez udostępnienie darmowych żłobków albo ochronę miejsca pracy kobiet w ciąży i to odwraca powoli trend zniżkowy w układzie demograficznym tych państw.
Natomiast w krajach trzeciego świata, a szczególnie w Afryce, mamy wciąż dramatyczny wzrost ludności wynikający z dalszego utrzymania wysokiej liczby porodów (w Nigerii na przykład przeciętnie rodzi się pięcioro dzieci na każdą kobietę) przy względnej poprawie w poziomie życia i w opanowaniu tradycyjnych chorób śmiertelnych jak malaria, dżuma czy trąd które przedtem kontrolowały tam przyrost naturalny. W wielu państwach afrykańskich niemal połowę mieszkańców tworzą dzieci poniżej czternastu lat i ci też będą w najbliższym czasie rodzić swoje dzieci pomnażając raz jeszcze ilość mieszkańców. Ta liczebność doprowadza do konfliktów i do niskiego poziomu życia które zmuszają wielu młodych bezrobotnych mieszkańców do opuszczania swojego kraju.
W latach 70-ych ubiegłego wieku nastąpiła panika demograficzna w krajach jak Meksyk, Indonezja czy Bangladesz, do tego stopnia źe zaczęły drastycznie wymuszać obniżenie płodności kobiet przez masowe programy sterylizacji. W Indiach szczególnie, w samym tylko roku 1975, sterylizowano przymusowo przeszło 8 milionów mieszkańców. W Chinach wprowadzono ustawę zakazującą kobietom rodzenia więcej niż jednego dziecka, a ze względu na chęć uzyskania męskiego potomka wiele nowo narodzonych dziewczynek po prostu uśmiercano. Poza samym okrucieństwem ten program wypaczył demografię Chin przez wprowadzenie nadmiaru męskich potomków i brakiem kobiet. W zeszłym roku program ten złagodzono aby zezwolić na rodzenie drugiego z kolei potomka. W Iranie i w Tajlandii programy antynatalistyczne były mniej drastyczne pchane rosnącą świadomością o potrzebie ograniczenia rodziny.
Optymiści cieszą się tym że przy względnej ale rosnącej świadomości wśród kobiet, nawet w krajach trzeciego świata, i przy wzroście względnego dobrobytu, eksplozja demograficzna w tych państwach w końcu zaniknie jeszcze przed rokiem 2050. Przez następne 30 lat, o ile nie będzie większych wojen, środkowy wiek w Afryce powinien podnieść się od obecnego 18 (np w Nigerii) do normy europejskiej, czyli około 45. Drastyczne środki zapobiegania rodzenia nie byłyby nawet potrzebne.
Piękna wizja na przyszłość ale pytanie jest co teraz? Na razie ilość mieszkańców w tych krajach rośnie, masowo przenoszą się do miast gigantów gdzie głód, nędza, życie w strefie bezprawia, zatrucie spalinami czy emisja gazów cieplarnianych przeplatane są z rosnącą konsumpcją. Według 20tys. naukowców z całego świata, w opublikowanym przez nich w roku 2017 raporcie “Ostrzeżenie dla Ludzkości”, już teraz konsumujemy 170% tego co nasza ziemia może ponieść. Zaczynają się masowe migracje głodujących lecz uzbrojonych w komórki uchodźców do zamożniejszych krajów. Te z kolei ich potrzebują z powodów gospodarczych, ale boją się ich przyjąć z powodów kulturalnych, a więc i politycznych. Te napięcia wzmacniają siły nacjonalistyczne w krajach gdzie rozsądek gospodarczy i humanitaryzm radziłyby uchodźców przyjmować a nie odprawiać z powrotem.
W międzyczasie, aby przyspieszyć to obniżenie porodów w trzecim świecie trzeba byłoby przyjąć powszechny ONZowski program masowego uświadamiania każdej matki o potrzebie ograniczenia ilości swoich porodów, choćby już tylko do jednego dziecka. Dlaczego tylko jednego? Bo, według “Ostrzeżenia” naukowców, jeżeli chcemy aby obecne 7 kilka miliardów społeczeństwa żyło względnie wygodnie na podobnym poziomie dobrobytu, konsumpcji i eksploatacji naszej ziemi, co obecnie panuje w krajach północnych, to przy średnim porodzie dwójki dzieci przez każdą matkę nasza planeta nie wytrzymałaby upostoszenia gleby, wzrostu dwutlenku węgla w powietrzu ani nieuniknionych permanentnych zmian klimatycznych, łącznie z masowymi powodziami które zaleją obecnie przeludnione tereny nadmorskie. Twierdzą że jeżeli większość kobiet będzie rodzić tylko jedno dziecko, albo statystycznie pozwolimy najwyżej na 1,5 porodu dla każdej kobiety, to obecny świat jeszcze to wytrzyma. Oczywiście porada naukowców pozostaje decyzją woluntarystyczną. Nikogo nie można zmuszać. Można tylko przekonywać. Choć obawiam się że dla wielu kobiet, a szczególnie dla osób religijnych, będzie to argument nie do przyjęcia.
Inaczej co nam jeszcze zostaje? Może w ogóle opuścić tą wycieńczoną planetę? Już miliarder Jeff Bezos planuje zbudować do roku 2050 miasto z milionem mieszkańców na planecie Mars. Ale to wciąż jeszcze będzie za mało. Szukajmy następne planety.
Wiktor Moszczyński
Witam wszystkich, nazywam się Aisha Sadat i jestem tutaj, aby poświadczyć dobre dzieła BABA NOSA UGO ze świątyni w Karnataka, ponieważ moje szczęście zostało przywrócone, jestem małżeństwem od około 11 lat, do momentu, w którym mój mąż zaczął zachowywać się dziwnie, a potem zostawił mnie i nasze 2 dzieci innej kobiecie na ponad 6 miesięcy, nigdy nie wiedziałem, że miał romans z inną kobietą, ta kobieta chce czerpać moje szczęście i wszystko, nad czym pracowałem, miałam ochotę skończyć to wszystko. Szukając rozwiązania, natknąłem się na kilka zeznań na temat Spellcaster w Internecie.
ReplyDeleteNiektórzy zeznawali, że przywiózł swojego kochanka Ex, inni zeznawali, że rozwiązuje on wszelkiego rodzaju problemy duchowe, ziołolecznictwo na choroby takie jak Fybroid, astma, choroby przenoszone drogą płciową, choroby nerek, cukrzyca, zaburzenia erekcji, wygrana na loterii. Nigdy nie wierzyłem w czarnoksiężnika, ale nie miałem opcji, ponieważ szukałem wszędzie rozwiązania, więc dostałem e-mail BABA NOSA UGO z Testimonies online i postanowiłem spróbować.
Skontaktowałem się z nim przez e-mail i wyjaśniłem mu swój problem, powiedział mi, co muszę zrobić, i zrobiłem tak, jak mi polecił, przygotowałem coś do użycia, zrobił prawie wszystko sam, właściwie wątpiłem, kiedy powiedział mi, że powinienem się spodziewać dobrych wiadomości, minęło mniej niż 14 dni, kiedy mój mąż zadzwonił do mnie po tak długim czasie. Wrócił przepraszając i prosząc o wybaczenie, wszystko było jak sen, wybaczyłem mu i teraz jesteśmy jeszcze bardziej szczęśliwi niż kiedykolwiek wcześniej.
Chciałbym bardzo podziękować BABA NOSA UGO za jego życzliwą pomoc, nigdy nie spodziewałem się tak wspaniałej pracy duchowej i nie przestanę dzielić się jego świadectwem. Jeśli masz jakieś problemy duchowe i szukasz prawdziwego i prawdziwego Czarnoksiężnika, skontaktuj się z BABA NOSA UGO, a będziesz zadowolony, że to zrobił.
E-mail: nosaugotemple@gmail.com / nosaugotemple@net-c.com
WhatsApp: +37258031247
Viber: +2347066853060
https://karnatakatemple.wixsite.com/karnataka