Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Tuesday, 14 April 2020
Polska na Rozdrożu
W czasie największego powojennego kryzysu wywołanego pandemią coronavirusa Covid-19, Polska stoi na rozdrożu. Czy dołącza do państw zaliczających się jako nowoczesnych państw demokratycznych czy będzie raczej tym co Kabaret Moralnego Niepokoju nazywa “republiką bananową”?
Obecna pandemia staje się właściwie kryzysem cywilizacyjnym dla wszystkich ustrojów na świecie, zarówno autorytarnych jak i demokratycznych. Zagrożeniu życiu ludzkiemu wtoruje zagrożenie światowej gospodarce. Cóż z tego że będziemy mogli ostatecznie przeżyć pandemię gdy grozi nam wówczas bankructwo, bezrobocie a nawet głód? Każdy kraj podchodził do tego zagrożenia inną drogą, czasem odważną, wychodząc na przeciw zagrożeniu, a czasem spóźnioną nie w pełni przekonaną o słuszności tego działania. Te pierwsze kraje starały się przekonać swoje społeczeństwo o potrzebie jak najbardziej drastycznych środków społeczenrgo dystansu, a inne narzuciły paniczne środki osamotnienia po długim okresie bagatelizowania środków wykonanych w sąsiednich państwach.
Każdy kraj miał inny kryzys. Chiny jak wiemy kamuflowały efekty epidemii przez pierwse miesiące. Ale gdy raz podjęły decyzję systematycznej kwarantanny całej prowincji Hubei skutki dały po sobie poznać, choć dopiero po paru miesiącach. Z początku świat przyglądał się ze zgrozą jak rosła ilość ofiar w Chinach i Międzynarodowa Organizacja Zdrowia nie naciskała inne państwa aby zabezpieczyły się przed grożącą epidemię światową. Sąsiedzi Chin, jak Tajwan, Singapur, Południowa Korea szybko jednak spostrzegli groźbę. Wprowadzali raptowne testowanie a potem szli śladem poprzednich kontaktów tych wykrytych już ofiar aby odizolować ich również od społeczeństwa. Przy takiej szybkiej reakcji Tajwan, dla przykładu, zaznał mniej niż 400 zakażeń i zaledwie pięć śmiertelnych wypadków. Również taka forma kontroli była o dużo mniej szkodliwa gospodarczo niż zamykanie fabryk i samoizolacja całego społeczeństwa. Groteskowa natomiast była reakcja w Indiach gdzie rząd wprowadził za jednym zamachem nieprzemyślany zakaz poruszania się, zamknął fabryki i sieć kolei na 21 dni. Wobec tego około 600,000 bezrobotnych pracowników zaczęło masowo powracać pieszo z zarażonych miast do swoich domów na głuchej wsi roznosząc tym samym grożbę zarazy od miast na cały teren kraju. W Brazylii zaś prezydent Bolsanoro wciąż potępia przepisy antywirusowe w poszczególnych stanach jako akty histerii, ale jego kraj doświadczył już przeszło 1000 zgonów przez wirusa.
Europejskie kraje tymczasem nie przygotowały się i przyjmowały osoby uchodzące z Chin bez żadnej kontroli. Najpierw Włochy, a póżniej Francja, Hiszpania i inne państwa europejskie wprowadziły kontrole dopiero w marcu kiedy epidemia objęła już szerokie rzesze społeczeństwa. Mimo wprowadzenia zaostrzonych przepisów z początku w poszczególnych prowincjach, a potem na cały kraj, zaraza zemściła się za nieporadną spóżnioną reakcją i w każdym z tych krajów od 10 do 20 tysięcy zmarło już na chorobę i dopiero teraz wygląda na to że wzrost zarażeń ustabilizował się. Wielka Brytania jeszcze bardziej się spóżniła, nie tylko w wprowadzeniu zakazu poruszania się ale jeszcze bardziej w organizowaniu testownia. Na Wielkanoc ilość ofiar tu śmiertelnych też przekroczyła już 10 tysięcy i wciąż rośnie.
Trzeba przyznać że w tym układzie rząd polski zareagował nieco wcześniej niż np. Włochy, Francja czy Wielka Brytania w cyklu zarażenia. Polska, tak jak Dania, a o dzień wcześniej Czechy, zamknęła granice 15 marca gdy zarejestrowano 205 potwierdzonych zakażeń i zaledwie pięć zgonów. Już wcześniej , zamknięto szkoły, a niedługo potem obiekty sportowe, bary, restauracje; wprowadzono też ograniczenia w uczęszczaniu na mszach w kościołach. Niebawem przepisy zaostrzono i wprowadzono zakaz poruszania się poza domem dla celów rekreacyjnych i ograniczono ilość miejsc dozwolonej pracy. Tak jak w innych państwach pozamykano fabryki, muzea i galerie handlowe, ale również parki narodowe i cmentarze. 60% Polaków spodziewało się utraty pracy. Obecnie Polska zaznała 7049 zakarzeń, w tym 251 śmiertelnych. To wysoka i tragiczna cyfra ale nie tak ciężka jak w innych krajach sąsiednich. Wicepremier Sasin nawet zapowiada teraz pewne zelżenia w restrykcjach gospodarczych.
Choć społeczeństwo polskie, jak i w innych państwach sąsiednich, reagowało ze zrozumieniem na potrzebę wprowadzenia społecznego dystansu to jednak pewne przepisy zaczęły budzić niesmak. Zakaz spacerów przy rzekach czy wypadów do lasów przekształcono w ciężkie przestępstwa powodujące wysokie kary które w wielu rejonach policja nakładała z PRLowskim zapałem. Policja chwaliła się tym że np. w ostatnią niedzielę sprawdziła ponad 125 tys.osób na kwarantannie, a w ok. 285 przypadkach wymierzyła grzywny, czasem wynoszące przeszło 1000 złotych. Okazuje się że na Wielkanoc wystawiono 1004 mandaty za nie trzymanie się przepisów kwarantanny, a w 514 przypadkach skierowano wnioski do sądu. Osoby skierowane na kwarantannę zobowiązane są do przyjęcia aplikacji która monitoruje na internecie ich miejsce pobytu 24 godziny dziennie. Pracownicy Sanepidu i lekarze zajmujący się chorymi na koronawirusa dostali z Ministerstwa Zdrowia zakaz wypowiadania się w mediach. Nie wolno opowiadać o liczbie pacjentów czy brakach. Wyczuwa się że w kontraście do rządu brytyjskiego który darzy społeczeństwu dużą dozą zaufania w wykonaniu poleceń rządowych, tendecją poszczególnych, ale nie wszystkich, władz w Polsce, jest zastraszenie czy wykazanie nadgorliwości w uszanowaniu przepisów. W mediach socjalnych pojawiają się gorące apele doktorów i pielęgniarek o zaległościach w testach na wirus, braku ochronnych mask i wentylatorów. Te obawy nie trafiają do mediów panstwowych w których pokazywane są głównie konferencje prasowe ministrów zapowiadających postępy w zwalczaniu choroby.
Pod koniec marca, wzorem inych państw, Sejm uchawlił tzw. Tarczę Antykryzysową w której 212 miliardów złotych z budżetu państwa przeznaczono na wsparcie dla przedsiębiorców aby uniknąć masowego zwalniania pracowników, złagodzić spłacanie długów i zachować płynność finansową. Ten zastrzyk był konieczny. Niestety duża część nowo emitowanych funduszy sięgająca 70 miliardów złotych miała być rozpowszechniona według dość biurokratycznych przepisów poprzez banki a tylko 7 miliardów przekazano pomocy dla służby zdrowia. Co prawda Senat, pod kierownictwem partii opozycyjnych, proponował pakiet pomocy bardziej hojny i bezpośredni ale niemal wszystkie ich poprawki do oryginalnego pakietu rządowego odrzucono praktycznie bez żadnej dyskusji w jednym tylko głosowaniu.
Ale dwa paragrafy tej ustawy szczególnie zaskoczyły opozycję i dużą część społeczeństwa bo dotyczyły nie spraw ulg podatkowych czy działań gospodarczych, ale wprowadzały kluczowe zmiany w kodeksie wyborczym. W skrócie, wprowadzono znienacka koncepcję wyborów przeprowadzonych drogą korespondencyjną. Tą dramatyczną zmianę uzułpełniono wprowadzeniem systemu korespondencyjnego powszechnego, zaledwie 33 dni przed terminem wyborów. Oficjalnym uzasadnieniem była rzekoma konieczność poddania się wymogom przepisów anty-wirusowych. Ironia leży w tym że przez ostatnie lata rzecznicy PiSu właśnie potępiali głosowanie korespondencyjne jako łatwe do sfałszowania. Obóz rządzący tym samym odrzucał wszelką możliwość odkładania terminu wyborów na późniejszy termin gdzie wyborcom nie groziłaby już szalejąca epidemia. Panowała tu pewna obsesja czynników rządzących że nawet gdyby cały świat stanął przed śmiertelnym zagrożeniem, nawet gdyby to pociągnięcie potępiłaby nie tylko opozycja w kraju, ale i szeroka opinia światowa, to wybory muszą się odbyć a prezydent Duda musi ponownie objąć urząd aby służyć dalszej konsolidacji władzy partii rządzącej. Prezes Kaczyński, który jest tu wodzirejem, żyje w przeświadczieniu że 10 maja jego kandydat ma szansę wygrać, a w późniejszym terminie moźe już nie. Przykłady z zagranicy nie obchodzą go. Wybory samorządowe w Wielkiej Brytanii które miały odbyć się 7 maja odroczono; głosowanie demokratów w konwencji narodowej aby nominować swojego kandydata na prezydenta odłożono na późniejszy termin; nawet prezydent Putin odłożył referendum o zmianie konstytucji rosyjskiej. Tak wskazywał rozsądek i poczucie odpowiedzialności wobec własnych wyborców. Ale PiS ma inne priorytety. Wirus czy nie wirus, rząd musi zachować władzę aby kontynuować nieodwracalne zmiany ustrojowe.
Z początku padła propozycja aby prawo do głosowania korespondencyjnego przyznano tylko osobom przebywającym w kwarantannie, niepełnosprawnym, i wszystkim wyborcom powyżej 70 lat. Prawnicy wskazali że to stwarzałoby dyskriminację wiekową a pozostałych wyborców narażało na większą możliwość zarażenia koronawirusem. Stworzyło to nawet kryzys wewnątrz partii rządzącej a poza tym było pozbawione zupełnie najbardziej podstawowego poczucia odpowiedzialności za zdrowie obywateli. Ostatecznie, drogą kompromisu wewnątrzpartyjnego, postawiono na rozwiązanie maksymalne, a więc wszyscy w Polsce (ale nie zagranicą) mają prawo głosować korespondencyjnie a odpowiedzialność za logistykę wyborów spada, nie na lokalne komisje wyborcze stworzone przez samorządy, ale na pracowników Poczty Polskiej i wojsko. Natomiast, w wyniku przepisów antywirusowych na całym świecie, zakaz głosowania korespondencyjnego za granicą w praktyce oznacza że polonie zagraniczne po raz pierwszy nie będą brały udziału w wyborach prezydenckich.
Projekt jest, jak wiele innych poczynań rządowych, niezgodny z konstytucją. Istotne zmiany w prawie wyborczym mogą być czynione nie póżniej niż sześć miesięcy przed wyborami. Ponadto regulamin sejmowy wymaga aby wszelkie zmiany w kodeksie zaprezentowano przynajmniej 14 dni przed ostatecznym uchwaleniem. Sytuacja konstytucyjna w Polsce była już wystarczająco wybuchowa ze względu na konfliktowe kompetencje niezależnego Sądu Najwyższego, a opanowanych przez rząd instytucji jak Trybunał Konstytucyjny, Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego i Krajowa Rada Sądownictwa.
Sytuacja jest podbramkowa. Unia Europejska też reaguje. “Niepokoję się o wolne i uczciwe wybory i jakość głosowania, o legalność i konstytucyjność takich wyborów…. Głosowanie korespondencyjne to wielka zmiana i taka metoda będzie zastosowana po raz pierwszy, ludzie nie są przyzwyczajeni – mówiła Vera Jourova z Komisji Europejskiej w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Komisja jeszcze nie grozi sankcjami. A sankcje mogłyby tu mieć skutki gospodarcze, ale przede wszystkiem konstytucyjne. Państwa unijne mogłyby po prostu nie uszanować wyniku wyborów. Byłaby sytuacja porównowalna do Wenezueli gdzie rząd Maduro ma władzę “de facto”, ale w oczach większośći państw, nie “de iure”. Bojkot w Europie urzędu Prezydenta Polski byłby wyjątkowo dla Polski szkodliwy. W końcu Polska potrzebuje jednak sojuszników.
Sprawa terminu wyborów podważyła dotychczasową próbę zawieszenia broni w imieniu wspólnej walki przeciw wirusowi. Zawsze poważny i głęboko szanowany bezpartyjny Klub Jagielloński nazwał obecne igranie z terminem wyborów “gorzej niż psucie państwa -to polityczna bandyterka”. Apel Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, głównej kandydatki opozycji centrum, aby bojkotować wybory był już głosem rozpaczy. Lewica natomiast prze naprzód do wyborów. PiS liczy jednak na to że obecna popularność rządu w walce z koronawirusem podważy emocjonalne protesty wzgardonej opozycji. Ten konflikt odpowiada starej gwardii PiSowskiej, choć nie koniecznie jest na rękę premierowi Morawieckiemu starającemu się opanować groźbę zarazy. Jeśli doprowadzi to w przyszłości do ostrych zaburzeń społecznych to przy nowym ustawodawstwie powyborczym prezes Kaczyński jest przekonany że to pokona. W ostatnim tygodniu dał jaskrawe przykłady swojej pogardy dla opinii publicznej nie szanując przepisów antywirusowych własnego rządu. W rocznicę tragedii smoleńskiej, wraz z grupą tuzów rządowych, łącznie z premierem i marszałkiem Sejmu, wystąpił oficjalnie bez masek i środków zabezpieczenia na Placu Zwycięstwa, a potem, ponownie wbrew przepisom, zajechał ostentacyjnie na cmentarz aby złożyć kwiaty przy grobie swojej matki. Nie lepszy przykład daje prezydent Duda jeżdząc po kraju spotykając się z wyborcami, podając im gołą nieochronioną dłoń na przywitanie. Obecnie PiS wykorzystuje kryzys aby przeprowadzić przez kadłubowy Sejm kontrowersyjne ustawy o całkowitym zakazie aborcji i edukacji seksualnej w szkołach czy umożliwieniu polowań z udziałem dzieci.
Prezes Kaczyński jest przebiegłym graczem ze swoją romantyczną wizją czym Polska powinna być i do której chce ją zaprowadzić. Tak jak jego bohater Piłsudski, też uparty romantyk, gotów jest łamać wszelkie przepisy aby dotrzeć do celu. Jego tzw. pucz w sejmie 27 marca w sprawie Tarczy Antykryzysowej przypominał udany zamach Piłsudskiego i jego pułkowników w przeprowadzeniu konstytucji kwietniowej gdy pogardzana przez nich opozycja zbojkotowała obrady sejmowe. Możliwe też że prezes czeka na prawne rozwiązanie konfliktu przez orzeczenie Sądu Najwyższego o ważności wyborów po rychłej zmianie na końcu tego miesiąca na stanowisku Pierwszego Prezesa tego Sądu.
Jest też inna możliwość. Kaczyński może nawet odwołać te wybory w ostatniej chwili a potem obwinić za to opozycję. Ale nawet jeżeli zrobi to ostatnie to już podważył tym samym wierzytelność rządu u znacznej ilości społeczeństwa. To z kolei może podważyć zaufanie również do obecnych ciężkich zabiegów w walce z zakarzeniem, które tylko mogą być skuteczne, jeżeli większość społeczeństwa ma do władz zaufanie. A według ostatnich sondaży 77% społeczeństwa jest za odłożeniem terminu wyborów.
Dlatego obawiam się że przez swój upór prezes Kaczyński i jego najbliżsi “pułkownicy” mogą doprowadzić do katastrofy ustrojowej i żywiołowej. Mogłoby to oznaczać cywilizacyjne cofnięcie się Polski do szeregu krajów gdzie utrzymanie władzy, a nie dobro społeczeństwa, staje się głównym motorem wszelkiej działalności politycznej.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 17 kwiecień 2020
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment