Dodatkowym powodem przygnębienia, szczególnie w
szeregach opinii niezależnej, pozostają wybryki słowne, a nawet ustawodawcze,
rządzącej Zjednoczonej Prawicy i ich liderów. Dalej głównym decydentem pozostaje
Jarosław Kaczyński, prezes i wicepremier, który systematycznie prowadzi polityką
państwa w kierunku rozebrania liberalnej nadbudowy w prawodawstwie, edukacji i
obyczajach Trzeciej Rzeczpospolitej, istniejącej od roku 1990, pozostawiając na
miejscu tylko surowe namiastki demokracji, i zastępując to jakimś
wyidealizowanym wzorem państwa konserwatywnego, narodowego i katolickiego.
Polska ma też pozostać w strukturach Unii, wykonując zarazem ideologiczny
Polexit. Nie można odmówić mu mandatu społecznego do wykonania takiego programu
po dwukrotnych zwycięstwach w wyborach parlamentarnych, i dwukrotnych w wyborach
prezydenckich. Ogólna strategia, wymagająca zasadnicze zmiany nie tylko w
praworządności, ale i w kontroli opinii publicznej przez monopolizującą kontrolę
nad mediami, postępuje powoli, ale skutecznie, mimo oporu znaczącej części (lecz
nie większości) społeczeństwa. Lecz główną przeszkodą w systematycznym
realizowaniu tego programu są wewnętrzne walki Kaczyńskiego i jego akolitów
które powodują nagłe wstrząsy czy dramatyczne zmiany kierunku. Wynika to z
taktyki wzajemnego zaskoczenia swoich partyjnych rywali, kosztem społeczeństwa,
budżetu państwa i wizerunku naszego kraju w świecie. To ostatnie jest czymś co
my na Zachodzie bardziej boleśnie odczuwamy niż zajęci swoją walką wewnętrzną
decydenci w Polsce.
Na tym tle można zrozumieć te ciągłe wewnętrzne konflikty
spowodowane próbami prezesa Kaczyńskiego, premiera Morawieckiego i ministra
sprawiedliwości Ziobry aby oskrydzlić rywali z prawej strony jeszcze ostrzejszą
interpretacją swojej narodowo-katolickiej rewolucji pojęć. Na tym tle można
zrozumieć te zaskakujące decyzje ostatnich miesięcy. Mamy więc nagłe
wprowadzenie ustawy futerkowej, wynikającej częściowo z sympatii osobistych
Prezesa wobec zwierząt, ale też częściowo z próby przywrócenia dyscypliny
partyjnej w szeregach poselskich PiSu, lecz kosztem wielu protestujących
przedsiębiorstw rolniczych, pozbawionych adekwatnej kompensacji.
Następnie,
decyzja Trybunału Konstytucyjnego zaostrzająca przepisy dotyczące możliwości
aborcji w wypadku rodzenia nieuleczalnie chorego dziecka. To z kolei wywołało
masowe i dramatyczne wielotysięczne manifestacje uliczne kobiet i powszechne
potępienie w mediach na Zachodzie. Reakcja policji była brutalna. Nie pomógł tu
komentarz prezydenta Dudy po wysłuchaniu skarg o zachowaniu policji. „Policję
mamy dobrą, bo nikogo nie zabiła.....” i „gdzie drwa rąbią, tam drzazgi lecą.”
Jest to o tyle logiczna odpowiedz, że w oczach rządu te pienące ze złości
kobiety są tylko częścią przeszkody w wprowadzeniu „dobrej zmiany”. W oczach
obecnego rządu, opozycję ”gorszego sortu” wcale nie trzeba przekonać, a tylko
pokonać.
Są następne dziwaczne przykłady.
Obecnie krąży instrukcja MSZ aby nie
przyjmować dokumentȯw unijnych zawierających słowo „gender”. Wszelkie mandaty
drogowe mają teraz być płacone z góry, a tylko potem można odwoływać się do
sądu, aby sprawę zakwestionować. Prokurator krajowy Bogdan Święczkowski
degraduje niezależnie myślących prokuratorów, odsyłając ich do służby w
prokuraturach rejonowych o kilkaset kilometrów od ich mieszkań i dotychczasowego
miejsca pracy. I znów mamy cyniczny komentarz prezydenta Dudy, „Jeśli państwu
prokuratorom jest tak źle, jest wiele innych zawodów prawniczych.”
To znowu
Ministerstwo Sprawiedliwości chce wprowadzić tzw. ustawę wolności słowa według
ktȯrej upolityczniona Rada Wolności Słowa będzie mogła zastosować karę serwisom
społecznościowym jak Facebook, które nie zastosują się jej nakazom aby
przywrócić popzednio usunięte wpisy zawierające kłamliwe czy tendencyjne
informacje. Ten projekt ustawy spowodowany był reakcją rządu na usunięcie wpisów
byłego prezydenta Trumpa w Twitterze, YouTube i innych mediach społecznych.
Kontruje to z kolei premier Morawiecki, proponując aby minister cyfryzacji
(czyli on sam) miał prawo w momentach zagrożenia po prostu „wyłączyć” internet
dla całego kraju.
Każde powyższe posunięcie, zaskakujące kolejno społeczeństwo,
wywołuje protesty naukowców, prawników, przedsiębiorców, niezależnych mediów
polskich czy zagranicznych. Często te środki i propozycje wprowadzane są
specyficznie po to aby prowokować oponentów, a zarazem podkreśłić że partia
rządząca wszystko może przeprowadzić, zachłystując się gniewem i frustracją
opozycji. Ale każdy taki krok ma swój koszt w stopniowym podważaniu zaufania
społecznego. Z jednej strony mamy gospodarcze trzęsienie ziemi, z drugiej efekty
pandemii, a z trzeciej, te zygzaki ustawodawcze. Mają ostatecznie swój ujemny
efekt. Dla przykładu, według agencji IBRIS dnia 15 stycznia br., popularność
rządu spada dramatycznie, a szczególnie notowania Dudy, Kaczyńskiego i Ziobry.
Szefowie opozycji jak Hołownia czy Trzaskowski rosną, choć wciąż nieznacznie.
Natomiast premier Mateusz Morawiecki cieszy się największym zaufaniem bo ma
poparcie 43.7% Polaków (ale aż 49% przeciw). Nikt z opozycji jemu nie dorównuje.
Elokwentny i zdolny w obracaniu się na spotkaniach międzynarodowych, a zarazem
pobożny katolik, Morawiecki jest najlepszym atutem Kaczyńskiego, który do
niedawna był zachwycony jego osiągnięciami i przewidywał go na swojego następce.
Są osoby w opozycji które miały cichą nadzieję że po odejściu Kaczyńskiego zagra
rolę podobną do króla Hiszpanii po śmierci Franc’a, i przywróci demokrację
pluralistyczną. To gruszki na wierzbie.
Morawiecki tłumaczy że sytuacja
gospodarcza i walka z pandemią niewiele lepiej wygląda u europejskich sąsiadów
Polski. Ekonomiści zagraniczni mówią o Polsce jako o kraju, który na tle innych
krajów i gospodarek stosunkowo nieźle sobie radzi z tym kryzysem gospodarczym i
ma szansę powrócić do stanu sprzed pandemii w około dwa lata. Niezależne
prognozy w Money.pl przewidują przeszło 4% odbicia gospodarki. Co prawda OECD
obawia się że walka rządu z niezależnym sądownictwem może pogorszyć przyszłe
inwestycje zagraniczne w Polsce. W międzyczasie faktyczna skala deficytu w
finansach państwa została wreszcie ujawniona i obecna ustawa budżetowa to
uwzględnia, zakładając deficyt na koniec roku w wysokości 82,3 miliardów
złotych. Zdobycze „dobrej zmiany”, z programem 500 plus i trzynastą emeryturą na
czele , którymi PiS kupował poparcie polityczne od roku 2015 i które dotychczas
chroniły społeczeństwo przed najgorszym zubożeniem w wyniku pandemii, są w
budżecie zabezpieczone, ale mogą być w niedalekiej przyszłości zagrożone. Wobec
czego zarówno premier Mateusz Morawiecki, jak i wicepremier Jarosław Gowin, szef
koalicyjnego Porozumienia, odpowiedzialny teraz za departament rozwoju, pracy i
technologii, chcą już teraz przekonać Jarosława Kaczyńskiego o potrzebie
przygotowania społeczeństwa do tych drastycznych surowszych zmian. Szykuje się
jego zapowiedziany „Nowy Ład”.
Nie jest jednak jasne czy Kaczyński odbiera taki
kierunek pozytywnie. Jeszcze w połowie grudnia, zapytany czy przewiduje wciąż
kontynuację Morawieckiego jako szefa rządu do końca kadencji, Jarosław Kaczyński
wyraził nadzieję, że tak się stanie. Brzmiało to pozytywnie, ale nie za bardzo
przekonywująco. Tak samo wyrażał się kiedyś o premierze „matce sukcesów” Beacie
Szydło, jeszcze wręczając jej bukiet kwiatów, zaledwie parę dni przed jej
zdymisjowaniem. A bez poparcia Kaczyńskiego pozycja Morawieckiego w partii
rządzącej, która wciąż widzi w nim kapitalistycznego bankiera, jest wyjątkowo
krucha. Jest on w końcu kreacją Kaczyńskiego.
Ale w minionym tygodniu Jarosław
Kaczyński udzielił pasjonującego wywiadu o stanie Polski w którym ani razu nie
wymienił Morawieckiego. Kaczyński mówił że Daniel Obajtek, prezes PKN Orlen, to
"zupełnie niezwykły człowiek" oraz nadzieja "nie naszego obozu politycznego, nie
jakiejś grupy partykularnej, tylko po prostu Polski, wszystkich Polaków, którzy
chcą po prostu dobra naszego narodu, którzy chcą żyć w kraju silnym.” Obajtek to
następna kreacja Kaczyńskiego, tym razem od samego początku. Wyróżniony jako
wójt miasteczka Pcim, mianowany został na szefa Agencji Restrukturyzacji i
Modernizacji Rolnictwa. Następnie jako szef największego upaństwowionego
przedsiębiorstwa naftowego PKN Orlen, kupił dostawcę benzyny i właściciela
rafinerii gdańskiej, Grupę Lotos, również sieć sklepów i wydawnictw Ruch, a
ostatecznie, na gorącą prośbę Kaczyńskiego, Polska Press, który jest wydawcą 20
lokalnych dzienników, ponad stu regionalnych tygodników i 500 serwisów
internetowych. Jest to sprytny prostak, nie znający żadnych języków obcych. Tak
nadaje się na premiera jak kiedyś Nikodem Dyzma.
Opozycja i media spekulują że
dni Morawieckiego są policzone, a Ziobro uważałby zastąpienie Morawieckiego
Obajtkiem za swoje zwycięstwo. Osobiście myślę że Kaczyński aż takiej głupoty by
nie popełnił.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 5 luty 2021
No comments:
Post a Comment