Data wypowiedzenia wojny Europie przez Polskę była 17go
października br. Tego dnia Trybunał Konstytucyjny, pod przewodnictwem głȯwnego sędziego Julię Przyłębską,
orzekł że pewne przepisy unijne są niezgodne z konstytucją polską, i że unijne
organy nie mają prawa wprowadzać wszelkie przepisy na terenie Polski bez
upoważnienia Trybunału. Decyzję tą, dość drastyczną w samej sobie, uzasadniła Sędzia Przyłębska komentarzem
traktującym próby narzucenia tych przepisów w Polsce jako „zamach na polską suwerenność”. Ta decyzja
dotyczyła specyficznie unijną interpretację czwartego i dziewiętnastego
artykułu traktatu lizbońskiego które Polska poprzednio podpisała. Trybunał
bronił tu prawo polskiego rządu do ingerencji w mianowaniu i karaniu
sędziów. Ale Sędzia Przyłębska dała do
zrozumienia że decyzja Trybunału może jeszcze być rozszerzona. Groziła nawet że
jeżeli Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej ma zamiar interpretować „po
swojemu” inne przepisy tego traktatu to
Trybunał Konstytucyjny gotowy będzie i te decyzje unijne unieważnić. Jak
dotychczas żadno państwo członkowskie nie ośmieliło się stwierdzić że
całokształt prawodawstwa unijnego jest uzależnione od konstytucji poszczególnego
państwa. Ironia leży w tym że Trybunał Konstytucyjny wystąpił rzekomo w obronie
konstytucji Polski którą sam
łamał, przez podważenie niezawisłości
sądownictwa w Polsce.
Dotychczas rząd polski często krył swoje bardziej
radykalne posunięcia, jak np. zaostrzenie przepisów aborcyjnych, pod osłoną
wypowiedzi niby niezależnych sędziów. Tym razem rząd nie ukrywał się. To
orzeczenie sądowe nastąpiło na wniosek złożony jeszcze w marcu przez samego
premiera Mateusza Morawieckiego. Widać było wreszcie że to nie tylko sędziowie,
ale cały rząd Polski, wydaje wojnę unijnemu prawodawstwu, a przez to całej
Unii.
Konfederacja Lewiatan wzywała rząd do opamiętania się i
dojścia do porozumienia z Komisją Europejską bo inaczej nastąpi chaos w
prawodawstwie który zagrozi zagranicznym inwestycjom w Polsce. Prawnicy
wyrazili obawy że wówczas decyzje sądów w Polsce mogą być nie uznawane w innych
krajach unijnych. Ponad to w następnych dniach nastąpiły masowe protesty w
przeszło 100 miastach polskich, w tym 100tys. uczestników w samej Warszawie.
„Brońmy europejską Polskę,” wołał Donald Tusk w czasie demonstracji. Atakowano
rząd za posunięcia grożące
„Polexit’em”, czyli opuszczeniem, albo nawet wypędzeniem, Polski z Unii.
Rząd wykpił obawy o „Polexicie”. Morawiecki określił te
hasła jako „fake news”. Możliwe że Polexit rzeczywiście nie jest obecnym celem
Morawieckiego, ani nawet Kaczyńskiego (choć nie ręczyłbym jaki jest cel
ministra Ziobry, który dotychczas grał pierwsze skrzypce w ataku na
prawodawstwo europejskie). Oni na razie nie chcą opuścić Europę, oni chcą
Europę zmienić, aby miała zasady i prawodawstwo bardziej podobne do narodowych
i katolickich ideałów PiSu. Liczą na to że sztandar nacjonalizmu i
ustawodawczego chrześcijaństwa podchwyciłyby
inne ruchy polityczne i rządy w Europie, choćby na Węgrzech czy we Włoszech, a
szczególnie we Francji, po wyborach prezydenckich w kwietniu 2022. Gdyby udało się pokonać tam prezydenta Macrona byłoby to
rzeczywiście klęską dla Unii Europejskiej. Ostatecznie
jednak, ta strategia ma mało szans sukcesu ale możliwość Polexitu pozostaje, a w
międzyczasie bardzo zjednoczoną Europę osłabia.
Tym samym wystąpienie Polski tworzy o duże większe
zagrożenie dla integracji europejskiej, niż brytyjski Brexit. Polska jest
wewnątrz Uniii a podważa całe prawne podłoże na której Unia jest oparta.
Morawiecki tłumaczył się że Polska nie jest tu odosobniona. To prawda, że od
czasu do czasu powstawały poszczególne orzeczenia sądowe w Niemczech, Francji,
Danii czy Włoszech, który były niezgodne z przepisami europejskimi, ale przy
dobrej woli, wielu z nich zostało wreszcie dopasowanych do unijnych norm. Nie
dotyczy to jeszcze decyzji niemieckiego Sądu Federalnego w sprawie zaciągania
długu państwowego dla pokrycia części Europejskiego Funduszu Odbudowy, ale to tylko sprawa niemieckich
regulaminów finansowych, i nie dotyczy zasad unijnych.
Europejska Komisja i Parlament Europejski jednoznacznie
ocenili inicjatywę polską jako nóż w plecy Europy, a również jak nóż w plecy
samej Polski. Najmocniej w parlamencie europejskim krytykował Morawieckiego
szef liberałów, Guy Verhofstadt, były premier Belgii, oskarżając Morawieckiego
że łamiąc polską konstytucję i narażając Polskę i Polaków na sankcje i
izolację, gubi swój kraj tak jak w osiemnastym wieku Polskę zgubili inni
„polscy konserwatyści”, mając tu na myśli Konfederację Targowicką zadającą cios
Konstytucji 3 maja.
Potencjalnie Komisja może opȯżnić bezterminowy dostęp do €57mld przeznaczonych dla Polski w ramach Europejskiego
Funduszu Odbudowy i zakwestionować wydatki jeżeli nie będą zgodne z przepisami
unijnymi. A fundusz ten jest kluczowym składnikiem Polskiego Ładu który ma być
podstawą rządowego planu odbudowy gospodarki Polski do roku 2030. Morawiecki
wcześniej przekonywał Kaczyńskiego i Sejm że Komisja Europejska nie może
ograniczać funduszu na podstawie konfliktów w prawodawstwie, ale okazało się że
Komisja ma prawo zwlekać z wydaniem tych funduszy.
Morawiecki, widząc że grunt usuwa mu się spod nóg, gdyż
nie spełnił roli przewidzianej dla niego przez Kaczyńskiego jako ten który mógł
Polskę uchronić przed konfliktem prawnym z Unią, poczuł potrzebę zagrania
vabank. Ostrzegł urzędy europejskie że wszelkie sankcje wobec Polski mogą
„wywołać Trzecią Wojnę Światową.” Szybko zyskał uznanie za tą wypowiedź ze
strony wąskiego elektoratu PiSu, bo 72% potwierdziło że Morawiecki jest
najlepszym premierem dla Polski. Szersza opinia w Polsce wyśmiała ten występ.
Mimo tego prowokacyjnego występu, polski rząd jednak liczy na to że nie będzie
sankcji ze strony Unii. Rzeczywiście, Rada Europy była bardziej
powściągliwa. Ustępująca w tym roku
kanclerz Angela Merkel (ta sama którą prezydent Duda nie miał czasu powitać gdy
zjawiła się w Warszawie na ostateczne pożegnanie) nakłoniła Radę aby zbyt
pochopnymi sankcjami nie karać Polskę za ich rząd i nie pchać ten rząd do dalszych desperackich kroków.
Jednak polski rząd gra bardzo ryzykowną grę. Liczy na to
że jeżeli, w najgorszym wypadku, fundusze unijne będą odroczone to Polski Ład
jeszcze da sobie radę do czasu, choćby do następnych przyspiesonych wyborów.
PiS liczy wtedy na ponowne zwycięstwo przy pomocy jadowitej propagandy TVP i z poparciem
ambon kościelnych, w walce z podzieloną opozycją i z „nową Moskwą”, czyli z
Brukselą. Ostatecznie chodzi rządowi o utrzymanie się przy władzy i
wprowadzeniu dalszej legislacji antyliberalnej i prokatolickiej w zakresie
niezależnych mediów, szkolnictwa, praw rodzinnych, zmian klimatycznych, czy
polityki imigracyjnej. Przypomina to wypowiedź Morawieckiego zaraz po swojej
inauguracji jako premier, trzy lata temu, gdy zapowiedział w katolickiej
telewizji Trwam że chce osiągnąć „rechrystianizację Europy”. W zasadzie
chodziło mu najpierw o „rechrystianizację Polski”, bez wtrącania się Europy, co
Polskę tylko od obecnej laickiej Europy oddali. Idąc w tym kierunku podważa
cały sens dotychczasowej racji stanu Polski jako części nurtu europejskiego, nie tylko od ostatnich 30 lat, ale od
wielu stuleci, od Mieszka Pierwszego poczynając.
Nawet bez interwencji polskiej, Europa, a szczególnie Unia
Europejska, ma poważne zagrożenia. Na wschodzie ma Rosję Putina, ze swoim
paranoicznym imperializmem, nienawiścią do liberalnej demokracji europejskiej i
gotowością do prowadzenia hybrydowej wojny ekonomicznej i cybernetycznej. Rosja
na każdym kroku wspiera finansowo, i przez swoje agentury, te odłamowe
radykalne prawicowe i lewicowe ruchy w państwach unijnych, ktȯrych posłowie głosowali za
Morawieckim w parlamencie europejskim. Ochrona militarna Europy przez Amerykę w tym momencie jest coraz
bardziej chwiejna. Prezydent Trump wchodził w ostry konflikt z Chinami i
lekceważył NATO, a Unię Europejską
określał jako „wroga” Stanów
Zjednoczonych. Przybliżył się do Putina, któremu w znacznej mierze zawdzięczał
swoje zwycięstwo wyborcze. Jego
następca, prezydent Biden, nie jest już tak naiwny pod względem Rosji, ale nadchodzący
konflikt z Chinami jest również jego priorytetem. Przy mo±liwości ewentualnego powrotu Trumpa, Europa musi militarnie i
gospodarczo stanąć na własnych nogach wobec machinacji Rosji i agresji
gospodarczej Chin. Europa, ktȯra
z trudem wybrnęła z groźby pandemii, będzie też
prawdopodobnie sama broniła się przed migracją uchodźców z Afryki, i przed
dalszym chaosie w zmianach klimatycznych. Ma jeszcze na głowie negatywne skutki
Brexitu. Dlatego planuje tworzyć własną europejską armię. Przy takim schemacie
Europa szczegȯlnie by
potrzebowała Polskę. Jeszcze bardziej Polska będzie potrzebowała Europę. W
swojej walce z „nową Moskwą” w Brukseli, rząd Polski otwiera wrota do
infiltracji Europy właśnie przez autentyczną „starą” Moskwę.
Obecnie rząd Polski zawzięcie działa aby rozbijać europejską integrację, i to w momencie
kiedy Polska powinna na tej integracji opierać się. Obsesyjna walka o
utrzymanie się przy władzy wszelkim kosztem, łącznie z porzuceniem wartości europejskich, pochodzących od okresu Oświecenia, które
Polska przez wiele wieków wspierała, może doprowadzić ostatecznie do odcięcia
Polski od Europy szybciej niż nawet PiS by tego życzył. Polska już jest
obciążona sankcjami miliona euro dziennie za utrzymanie Izby Dyscyplinarnej, i
pół miliona dziennie za kontynuowanie inwestycji w przygranicznej elektrowni w
Turowie, ale nie ma zamiaru płacić tych sum. Wprowadzenie w
przyszłości wstrzymania poważniejszych
funduszy przez Unię, będzie klęską dla obu stron, tym bardziej że rząd obecny
wykorzysta swoje media do obrzydzenia Europy jako wroga, zamiast przyjaciela.
Oczywiście Unia zmuszona będzie jakoś zareagować.
Może jeszcze udostępni należne fundusze europejskie bezpośrednio polskim
samorządom, szczegȯlnie
wiejskim, omijając rząd.
Ale praktycznie wszystko zależy od reakcji samych Polaków,
a nie Unii. Niepopularność decyzji Trybunału i rządu które ukazuje się w
sondażach trzeba przeistoczyć w powszechny ruch społeczny, laicki i
proeuropejski, i prowadzony nie tylko przez skłócone wciąż partie polityczne, ale przez wybitne jednostki w świecie
religii, kultury, nauki i sportu. Trzeba, przy następnych wyborach za 2 lata (jeśli nie zwołane będą wcześniej), utorować Polskę ponownie na drogę nowoczesnego państwa europejskiego. Czas aby
Polska znowu była przedmurzem dla cywilizacji europejskiej, a nie haniebnym
sojusznikiem jej wrogów.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 5 listopad
2021