Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Sunday, 11 December 2011
Europejskie Marzenia nie Pokonują Demonόw Narodowych
Przemόwienie Radka Sikorskiego 28 listopada w Berlinie było zaskakujące. Na naukowym spotkaniu Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej minister zrobił wielki ukłon chochołom historii niemieckiej. Opisał okres ich agonii poczynając od 30-letniej wojny w XVII wieku poprzez okres dzielnicowy, poddania się dominacji junkrόw pruskich, legendy o nożu w plecach pod koniec Pierwszej Wojny, upokorzenia reparacji wojennych i horroru wielkiej inflacji lat 20-ych gdzie pracownicy przetaszczali bezwartościowe banknoty po wypłacie do swoich „frau” na taczkach. Sikorski potwierdził że pamięć tej hyperinflancji szczegόlnie wyryła swoje piętno w świadomości każdego Niemca. Niemiec boji się widma inflacji bardziej niż wojny.
Przypomniał też inne aspekty historycznych doświadczeń naszego zachodniego sąsiada za ktόre Europa do dziś pokutuje. Dodał że sami Niemcy rόwnież nie kontrolowali własnych długόw w walucie euro w sytuacji gdzie korzystali z jego niskiego kursu ktόry zapewnił im konkurencyjność niemieckich produktόw eksportowych. I tu powstają znamienne słowa jak na polskiego ministra: „Mniej zaczynam się obawiać niemieckiej potęgi niż niemieckiej bezczynności”. Już nie boi się niemieckich czołgόw ani rosyjskich rakiet. Boi się natomiast że „rozpad strefy euro spowodowałby kryzys apokaliptycznych rozmiarόw”. Czas, mόwi, aby Niemcy odegrali przeznaczoną dla nich przez historię przewodnią rolę w Europie i umożliwili Centralnemu Bankowi Europejskiemu gwarantowanie wypłacalnośći euro we wszystkich krajach członkowskich, z Włochami i Grecją włącznie.
Będąc już w swoim europejskim siodle minister zagalopwał się jeszcze dalej aby zapewnić Niemcom że jest gotόw w imieniu Polski i Europy zapłacić właściwy koszt takiej bankowej gwarancji. Przyjmuje że odejście Grecji i innych państw południowych po prostu nie było już na porządku dziennym, choć każdy sensowny ekonomista, nie otumaniony europejską mrzonką federacyjną, był przekonany że zadłużone kraje winny odstąpić od europejskiej waluty. Sikorski wymagał aby wszystkie kraje członkowskie eurolandu nie wykraczały poza uzgodniony pakt stabilności finansowej. A jakie mają być sankcje wobec krajόw ktόre nie chcą się w przyszłości popdporządkować takiej dyscyplinie? I tu Sikorski poparł kontrowersyjny projekt wymagany przez Niemcόw wprowadzenia pięciu rozporządzeń Komisji wymagających, m.inn. aby przyszli ministrowie finansόw przedstawili swoje wyliczenia budżetowe swoim kolegom europejskim i Komisji Europejskiej przed przedstawieniem budżetu do zatwierdzenia przez własny parlament. Wymagał rόwnież aby skoncentrować większą władzę w rękach komisji europejskiej i parlamentu europejskiego a rolę przewodniczącego Komisji Europejskiej wzmocnić przez wprowadzenie powszechnych wyborόw na tą funkcję.
To były ciekawe analizy historycznie i koncepcje przyszłego rozwoju Europy. Były to wielkie inspirowane wizje na skali kontynentalnej ktόre wywołały ciekawe reakcje w prasie niemieckiej, amerykańskiej, angielskiej. Polska to już nie jakiś zaściankowy kraj walczący o dotacje rolnicze. Chodzi już w butach europejskich gigantόw i widzi przed sobą horyzonty pan-europejskie. Problem leżał w tym że większość społeczeństwa polskiego tych butόw nie nosiła i ich widnokręg były nieco bardziej przyziemny. Opinia publiczna była po prostu zaskoczona, poczynając od samego prezydenta Komorowskiego. Co prawda głόwne tezy myśli ministra Sikorskiego ujawnione zostały w jego expose sejmowym w marcu br. kiedy wyraził poparcie dla niemiecko-francuskiego „Paktu na rzecz euro zakładającą synchronizację pułapόw zadłużenia...i podstaw obliczania niektόrych podatkόw.” Ale Sikorski chce jedną walutę, jeden centralny bank, kierowane przez mocne federalne władze europejskie, a więc niemal coś takiego jakby Stany Zjednoczone Europy na modelu amerykańskim.
Czy Sikorski ma prawo godzić się na takie ograniczenie suwerenności Polski? Dylemat leży w tym że obecnie w interesie Polski leży stabilizacja waluty euro i potrzeba wzrostu gospodarczego na cały kontynent. Polski rząd ma wykazać stałość i dojrzałość w ramach wizji rozwoju Europy, szczegόlnie w czasie swojej prezydencji. Gdy cała Europa chce wspόlnie odeprzeć grozę krachu gospodarczego państwa demokratyczne bardziej gotowe są poświęcić swoją suwerenność gospodarczą taj jak byli kiedyś gotowi zawiesić czynności demokratyczne i suwerenne w obliczy walki z zagrożeniem hitlerowskim. Ale te zawieszenia, choć konieczne, nie były pemanentne, w każdym razie na Zachodzie. Po pięciu latach walki kraje te wrόciły do normy.
A tu bez konsultacji z własnym społeczeństwem liderzy europejscy na szczycie brukselskim mają zgodzić się na permanentne zawieszenie suwerenności podatkowej i budżetowej. Czy mają do tego mandat społeczny? Czy upiory nacjonalizmu i szowinizmu w krajach członkowskich nie wzrosną na skutek tego zaniedbania demokratycznych powinności ? W końcu Polska nie jest Pennsylvanią; Niemcy nie są Nebraską; Dania nie jest Dakotą. To są jednak narody z tysiącletnią historią. Już widać jaka będzie reakcja w kręgach polskiej opozycji gdzie Jarosław Kaczyński domaga się postawienia premiera Tuska i ministra Sikorskiego przed Trybunałem Stanu za zdradę interesόw państwa polskiego.
Ale nawet gdyby państwa europejskie zgodziły się w pełni na ubranie tego żelaznego gorsetu wymaganego przez Niemcy i Komisję Europejską i w ten sposόb podważyły suwerenność własnych parlamentόw to wciąż nie załatwiają obecny problem braku płynnośći obligacji rządowych poszczegόlnych państw. Europejski Bank gotόw jest interweniować w pomocy poszczegόlnym bankom. Lecz dopόki nowe umowy traktatowe nie będą wprowadzone w życie przez parlamenty wszystkich 27 państw (a to nastąpi najwcześniej w marcu 2012) nie będzie żadnych gwarancji dla długόw rządowych Włoch, czy Grecji, czy Portugalii. Ryzyko bankructwa wisi wciąż nad tymi państwami, może nawet jeszcze przed Świętami. Kanclerz Angela Merkel jest świadoma tego zagrożenia ale tu zdominowana jest przez własne demony narodowe, czyli nadmierny strach społeczeństwa niemieckiego przed hyperinflacją.
A do tego bzyka jeszcze pamiętliwa osa w kształcie Standard & Poor, firmy orzekającej o wartości kredytu poszczegόlnych instytucji, a nawet państw. Ta osa gotowa jest ukąsić uczestnikόw zjazdu brukselskiego bo Niemcy nie zgodziły się na wprowadzenie zabezpieczenia długόw obligacjami europejskimi i to przedłuźa krzyzys. S&P czuje się zmuszona obniżyć wskaźnik zaufania niektόrym obligacjom suwerennym, np Francji czy nawet Niemiec. A wόwczas wpadła by na rynek szarańcza „hot money” i pożarła by wszystkie rezerwy łożone dotychczas z takim wysiłkiem do pokrycia europejskich długόw.
Jak wiemy w zeszły piątek 23 rządy zgodziły się na wprowadzenie zasadniczych zmian w traktacie, w tym rόwnież Polska. Trzy kraje - Węgry, Czechy i Szwecja - jeszcze się wahają czując że powinni najpierw uzyskać zatwierdzenie opinii publicznej w swoim kraju.
Wielka Brytania od razu poddała się demonom narodowym. Nastawiła się z gόry na odmowę. Nękany niemiłosiernie przez fanatykόw anty-europejskich w swojej własnej partii, premier Cameron uniemożliwił wspόłudział Wielkiej Brytanii w tych dramatycznych zmianach. Chciał zapewnić mniej rygorystyczne warunki działania dla swoich kolegόw w londyńskim City niż te proponowane przez Niemcόw na szczycie, nie przedstawił jednak przed konferencją swoich propozycji, uniemożliwił interwencję rozjemczą przez Polskę i przedstawił swoje argumenty w tak negatywny sposόb że wszystkie kraje pozostałe odrzuciły natychmiast jego propozycje. Wobec tego premier Cameron orzekł że nie ma po co dłużej zostać na konferencji a prezydent Sarkozy nawet mu ręki nie podał na pożegnanie. „Cameron zachował się,” w słowach dyplomaty francuskiego „jak ktoś kto przyszedł na prywatkę z zamianą żon bez żony”.
Prawicowe gazety okrzyknęły Camerona bohaterem. Inne nie są o tym przekonani. „Jesteście w Europie sami osamotnieni,” martwi się rzecznik opozycji Douglas Alexander. „No, osamotnieni tak jak byli osamotnieni ci co nie dostali się na pokład „Titanic”u przed jej odpłynięciem,” odpowiedział z sarkazmem jeden prorządowy bankowiec. Nie mądra riposta. Tsunami kredytowe grozi zatopieniem zarόwno tych na statku i tych na lądzie. W desperacji pozostałe 26 państw europejskich postarają się aby znaleść wspόlną deskę ratunkową, ale na tej desce nie będzie miejsca dla gospodarki brytyjskiej.
Wiktor Moszczyński -- „Dziennik Polski” - 16 grudzień 2011
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment