Cykl felietonow wydrukowanych w londynskim "Dzienniku Polskim" i "Tygodniu Polskim"
Wednesday, 26 August 2015
Nowa Polonia Umoczona we Krwi
Wreszcie nasza nowa polonia staje się podmiotem a nie przedmiotem własnego wizerunku na Wyspach. Może raczej chaotycznie, przez “łapu capu” prywatne inicjatywy, a nie przez jedną zorganizowaną instytucję, ale mimo wszystko czegos dopięła, choćby częściowo. W opisach i na zdjęciach w BBC “Independent”, “Guardianie” i “New Statesman” jak i w samoreklamach “selfie” na Facebooku ukazali się młodzi Polacy ofiarujący swoją krew jako swój wkład do tkanki życia społecznego kraju zamieszkania. “Chce wykazać że tu jest teraz nasz dom,” mówi Kasia Paterek, lat 25, z Bristolu. Gest był na pewno pozytywny pokazujący nową falę w bardziej korzystnym świetle niż dotychczas choć nieco skompromitowany od czasu do czasu przebrzmiałymi komentarzami o polskiej krwi przelanej dla Anglii w czasie wojny. To brzmi znakomicie wśród naszych zakompleksionych ziomków ale ma już raczej pretensjonalny oddźwięk wśród społeczeństwa brytyjskiego i jest obraźliwy wobec wkładu naszych żołnierzy do walki z okupantami. Dlatego też wywołał krytyczne uwagi ze strony Zjednoczenia Polskiego.
Dotarliśmy do tego krwiodawstwa troche zawiłą drogą. Zaczęło się w marcu tego roku akcją pod pod tytułem “Bloody Foreigners”. Z typowo sztubackim poczuciem ironicznego humoru grupa młodych Polaków w Szkocji zaproponowała, pod tym nieco niesmacznym hasłem, szlachetną akcję zachęcania migrantów (nie tylko z Polski) do oddawania krwi dla użytku lokalnej służby zdrowia. Akcja była zrozumiała bo brytyjska służba zdrowia potrzebuje 204,000 nowych dawców rocznie i na pewno wyraziłaby wdzięczność za taką społeczną inicjatywę. Pod płaszczykim akcji informacyjnej koordynowanej przez grupę młodych polskich lobbyistów w PolesinUK, organizatorzy zapowiedzieli masową akcję informacyjną w wielu językach poprzedzającą tegoroczne wiosenne wybory parlamentarne w Anglii i Szkocji. Miała to być próba wskrzeszenia lepszego profilu Polaków w momencie kiedy niechęć do imigrantów stawała się podstawowym czynnikiem w wyborach. Trudno ocenić jaki był efekt bo ostatecznie większość zorganizowanych wspólnot polskich zajęło się sprawą uratowania egzaminu z języka polskiego na poziomie A level. Mimo słabego odbioru w mediach brytyjskich, akcja “A Level” kierowana sprawnie przez Macierz Szkolną, z poparciem rywalizujących ze sobą grup BritishPoles i PolesinUK, uwieńczona została politycznym sukcesem. Zaś akcja “Bloody Foreigners” nieco ucichła.
W lecie nastąpiła nowa inicjatywa, szerzona na łamach darmowego tygodnika “Polish Express”, zmierzająca do organizowania akcji protestacyjnej przeciw dyskryminacji Polaków w miejscach pracy i złemu wizerunkowi Polaków w brytyjskich mediach. Miał być masowy strajk plus protest publiczny na placu Trafalgar Square w Londynie. Akcja kierowana była na pewno autentycznym poczuciem krzywdy i niedocenienia wkładu Polaków w gospodarkę i życie codzienne w Wielkiej Brytanii wśród wielu nowo przybyłych którym tu się za bardzo nie powodzi. Eksploatacja istnieje szczególnie wśród tych ze słabą znajomością języka angielskiego. Liczono na to że przeszło 10,000 Polaków danego dnia nie zjawi się w pracy i w ten sposób pokaże brytyjskiemu społeczeństwu i pracodawcom jak bardzo są tu potrzebni. Pomysł był zupełnie absurdalny. Po pierwsze, duża ilość Polaków, a szczególnie Polek, pracuje w dobrych warunkach i czują się docenieni w swoim brytyjskim środowisku. A po drugie, pracodawcy to ostatnie osoby które nie doceniają wkładu Polaków, szczególnie kiedy ich wykorzystują i płacą minimalne stawki. Pozatem strajkujących Polaków nikt wtedy nie uchroniłby od konsekwencji prawnych i nic gorzej by nie świadczyło o naszym wizerunku medialnym niż strajkujący Polak. Już zacierając ręce z zadowolenia pisali o tym strajku na łamach znanego nam wszystkim “Daily Mail”. Może strajkujący liczyli że, tak jak w starożytnej secesji awentyńskiej plebejuszów, to nieobecność “polskich plebejuszów” będzie wreszczie doceniana. Chyba tylko w ich własnej gorączkowej wyobraźni.
Doceniając tą absurdalność szereg młodych polskich organizacji wróciło do tematu ofiarowania krwi jako bardziej efektownej twórczej formy protestu. Choć przykryte było fanfaronadą o polskim przelewaniu krwi za Anglię w czasie wojny, sama akcja miała duży sens zarówno taktyczny jak i strategiczny. Taktyczny dlatego że odciągała uwagę zarówno młodych Polaków jak i brytyjskie media od marnotrawnej akcji strajkujących. Strategiczny dlatego że w ten sposób wielu młodych Polaków rzeczywiście dowiedziało się jak można odnaleść i zgłosić się do odpowiednich placówkach pobierających krew i wyrażnie dawało im poczucia spełnienia obywatelskiego obowiązku wobec środowiska angielskiego, robiąc tym samym lepszą reklamę dla Polaków w Wielkiej Brytanii. Pisano o tym nawet z pewnym podziwem, ale też z pewną ironią w prasie liberalnej. Poprzez Facebook i Twittera przeszło 1000 młodych Polaków zadeklarowało gotowość do dawania krwi 20 sierpnia, i rzeczywiście prasa zaświadczyła że Polacy w tym partycypowali. Były śmiałe wypowiedzi polskich krwiodawców wykazujących swój udział w harmizowaniu stosunków imigrantów z tubylcami. Rzecznik organizacji NHS Blood and Transplant skomentował że “używając akcję 20 sierpnia jako odskocznię do stania się krwiodawcą , członkowie polskiego społeczeństwa mogą ratować i ulepszać życie innych…. Każdy nowy zarejestrowany darczyńca na prawdę robi różnicę”.
Lecz niestety temat nie chwycił w prasie anty-imigracyjnej. W”Daily Express”, “Daily Mail” i w “The Sun” nie było nic, mimo wcześniejszych zapowiedzi o nadchodzącym strajku. Strajk natomiast okazał się zupełnym niewypałem i zaledwie paredziesiąt osób zjawiło sie z transparentami na placu Trafalgar Square, otoczonych o wiele większą ilością sfrustowanych dziennikarzy i fotografów.
Wiktor
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment