Monday, 26 November 2018

To Już Chyba tego Brexitu nie Będzie.



Od momentu ogłoszenia wyniku referendum w czerwcu 2016 roku czułem że muszę być realistą. Mimo czarnej rozpaczy nad idiotyzmem tego wyniku, czułem że decyzja jest nieodwołalna. Jakiś Brexit będzie. Tylko nie wiadomo jaki ma być. Albo będzie łagodniejszy i mniej szkodliwy, albo na odwrόt. Choć sympatyzowałem z akcjami protestu i demonstracjami za pozostaniem w Unii, a nawet dwukrotnie przemawiałem na masowych wiecach anty-Brexitowskich na Parliament Square, to czułem że nic z tych protestόw nie wyjdzie. Parokrotnie mόwiłem wtedy na polskich spotkaniach, a między innymi na konferencji o Brexicie przy Uniwersytecie Warszawskim dwa lata temu, że można by pomarzyć o nowym referendum tylko gdyby była dramatyczna zmiana w sondażach opinii publicznej. A tu nic. Poparcie dla obu opcji, pozostania i opuszczenia, zastygło przez następny rok na poziomie około 44% dla obydwu. Kraj był rozdarty na pόł i nie było powodu do nadziei.
Osobiście zaangażowałem się w akcję bronienia praw obywateli unijnych w ramach wpływowej organizacji the3million gdzie nie kwestionowaliśmy prawidłowości Brexitu. Zajmowaliśmy się tym co wydawałoby się realistyczne, a więc udział w debacie o tzw “settled status”, spotkania z brytyjskimi ministrami, urzędnikami Home Office i decydentami w Brukseli. Mogliśmy się prywatnie karmić mrzonkami o możliwym powrocie Wielkiej Brytanii na łono Unii Europejskiej, ale to była tylko wymόwka dla marzycieli i naiwniakόw. Nawet Donald Tusk, twardogłowy i rzeczowy jak zawsze, mόgł sobie raz pozwolić w czasie ktoregoś potknięcia rządu brytyjskiego, do zanucenia pod nosem piosenki Lennona “Imagine,” myśląc o nawrocie Anglii do Europy, ale pogodził się już dawno z tym że to już jest nierealne. To tak jak powiedzonko “Na przyszły rok w Jerozolimie,” ktόre powtarzali sobie na pociechę przez tysiące lat pobożni Żydzi porozrzuceni w diasporze na rόżnych kontynentach. Nikt nie przewidywał że to mogłoby się kiedykolwiek zrealizować.
Gdy rząd brytyjski przystąpił do negocjacji po wywołaniu artykułu 50 traktatu lizbońskiego zaczęła się wijąca konga politykόw podążających w rόżnych kierunkach, z rόżnymi wersjami jak to odejście miało wyglądać. Jednak wszyscy kurczowo trzymali się nawzajem aby taniec utrzymał rytm i kierunek a wspόlnym hasłem wszystkich uczestnikόw tańca była ta sama przyśpiewka, czyli “Szanujemy demokratyczny głos społeczeństwa ujawniony w wyniku referendum”. Powtarzali to zarόwno zajadli Brexitowcy jak i osoby ktόre przedtem głosowały za pozostaniem, jak Theresa May i znaczna część jej gabinetu. Co prawda, byli tacy ktόrzy nie chcieli się do tego zawiłego tańca podłączyć, choćby liberałowie i redakcja tygodnika “The European”, ale oni byli po za marginesem politycznego mainstream’u.
Debata publiczna w όwczesnych mediach dotyczyła raczej spraw bardziej technicznych. Na przykład, jak uchronić wolność poruszania się między obu Irlandiami, czy jak traktować obywateli unijnych? Lub czy utrzymać dostęp do unii celnej czy jednolitego rynku, czy też nie? Oczywiście walczono o te “techniczne” kwestie z dużą emocją. Najbardziej zatwardziała grupa zwolennikόw Brexiitu nie omieszkała wytykać wszelkie prόby złagodzenia warunkόw wyjścia jako akty zdrady narodowej i podważenie “demokratycznej” woli ludu, a zwolennicy tzw. “miękkiego Brexitu” oskarżali swoich przeciwnikόw o ignorancję i ślepy nacjonalizm. W tej zawierusze zarόwno politycy konserwy, jak i Labour, byli zauroczeni widmem decyzji ludu ktόrą tak na prawdę, w głębi serca, wcale nie szanowali. Musieli udawać. Dlatego wystąpienia publiczne na temat Brexitu pachniały pozerstwem i w ten sposόb odczytywała to znaczna część społeczeństwa, czująca co raz większe rozczarowanie wobec elit politycznych.
W ostatnich czterech miesiącach debata publiczna ograniczyła sie już tylko do dwoch opcji, albo będzie umowa z Unią na podstawie skomplikowanej formuły pani May, tzw. pianu “Chequers”, albo w ogόle umowy nie będzie. Projekt Pani May był wyjątkowy zawiły ale ofiarował, przynajmniej na papierze, tego czego normalne osoby głosujące za Brexitem na prawdę sobie życzyły, czyli suwerenność sądownictwa i parlamentu brytyjskiego, koniec wolnego poruszania się ludności między UK a UE i możliwość zawarcia oddzielnych umόw handlowych z państwami z innych kontynentόw. Natomiast zwolennikom bliższych stosunkόw z Unią jej plan zaofiarował dostęp do unijnych towarόw rolniczych i przemysłowych bez płacenia cła, dalszy wspόłudział we wspόlnych projektach kulturalnych i naukowych, i gwarantowane prawa pobytu i pracy dla zamieszkałych obywateli unijnych na Wyspach i dla Brytyjczykόw w Europie. A więc coś dla wszystkich. Traktowała to jako projekt pojednawczy dla obu stron. Ale właśnie dlatego ten plan nie podobał się gorętszym zwolennikom i jednej i drugiej strony, ktόrzy wspόlnie obwołali wynik jej projektu jako upokorzenie dla kraju ktόry już nie jest partnerem Unii, ale lennikiem się staje, czyli czymś gorszym niż było dotychczas, kiedy Wielka Brytania wspόłdecydowała w polityce europejskiej. Do tego doszła jeszcze kwestia granic Irlandii południowej i pόłnocnej. Tymczasowy wspόłudział w tymczasowej unii celnej gwarantujący wolną granicę obu państw ma trwać dopόty, dopόki obie strony zgodzą się wspόlnie na rozwiązanie monitorowania handlu przygranicznego przez najnowocześniejszą technikę jeszcze nie odkrytą. Według opozycji uzależniało to całą umowę od weta unijnych ekspertόw.
Przy tym skomplikowanym pakiecie rządowym, w ktόrym każdy znajdzie coś złego, opcja twardych breixtowcόw była oczywista i prosta. Nie potrzeba żadnej unowy i wszystkie nici wspόłpracy od 40 lat mają być zerwane. I dopiero teraz wypłynęły na wierzch prawdziwe skutki czystego zerwania. Chaos w handlu zagranicznym i w transporcie, jeszcze większy spadek waluty, rosnące bezrobocie, możliwość zawieszenia praw pobytu Brytyjczykόw w Unii, zaprzestane lotόw międzynarodowych dla linii brytyjskich, braki żywności i lekόw, zakażenie czystości wody pitnej, możliwość twardej granicy w Irlandii prowokującej znowu fanatykόw irlandzkich do rozboju, obawa nowego referendum o niepodległość Szkocji. Istna puszka Pandory. Przeciętny Brytyjczyk oblany został zimnym potem na samą myśl jak ten chaos odbije się na nim i na jego rodzinie.
Przy tym obrazie zgrozy i żalu, przypominającej szkaradne wizje Hieronymusa Boscha, pani May wciąż powtarza swoją mantrę wierząc że po przyjęciu jej planu na szczycie brukselskim parlament i narόd brytyjski przyjmie jej plan. Jeżeli wierzyć dzisiejszym wypowiedziom posłόw i sondaży publicznych myli się. Obecny parlament prawdopodobnie odrzuci jej plan już 12 grudnia, mimo że pani May grozi rezygnacją. Ani skrajni Brexitowcy, ani jej sojusznicy protestanccy z pόłnocnej Irlandii, ani pro-europejscy Torysi, ani Jeremy Corbyn (oczekujący możliwości nowych wyborόw parlamentarnych), ani pro-unijni posłowie labourzyści, ani narodowcy szkoccy, nie poprą ją. Co wprowadza dalszy chaos i nawet bezkrόlewie w partii rządzącej, a zostawi opcję “no deal” jako jedyną opcję na agendzie. Komentatorzy telewizyjni rozkładają ręce i mόwią “nie mamy najmniejszego pojęcia co teraz będzie.” Rozpacz i mgła.
Ale pozostaję optymistą dla Polski i tutejszych Polakόw. Pomaga mi, nie jakaś głupia nadzieja, ale czysta arytmetyka. Trzeba liczyć głosy w parlamencie, już nie według podziałόw partyjnych, ale tak w ogόle, jakby miało być głosowanie bez dyscypliny partyjnej.
Czy jest większość w parlamencie za projektem pani May? Obecnie nie. Czy jest większość za odrzuceniem wszelkich umόw z Unią (“no deal”)? Zdecydowanie nie. Czy jest większość w partii konserwatywnej za zmianą przywόdcy? Też nie. Czy jest wystarczająca większość 2/3 głosόw aby konstytucyjnie rozwiązać parlament i ogłosić nowe wybory? Nie ma. Czy Jeremy Corbyn ma szanse uformować rząd w obecnym parlamencie po odrzuceniu projektu rządowego? Nie ma. Czy można znaleść alternatywny projekt dla wyjścia z Unii, jak np. tak zwany wariant norweski, czy członkostwo w Europejskim Obszarze Gospodarczym? Unia już wyraźnie powiedziała że nie ma już więcej czasu na nowe negocjacje. Wygląda na to że parlament będzie sparaliżowany.
To co zostaje? Na co by mogłaby jeszcze być większość? Mogą się jeszcze odwołać ponownie do ludu. Nie ma jeszcze za tym większości, ale rόwnież nie ma większości przeciw takiej koncepcji jeżeli inne opcje odpadną. Jeżeli lud ma głosować to pozostają tylko trzy opcje: opcja pani May odrzucona przez parlament, opcja twardego wyjścia bez umowy, lub opcja odwołania całego Brexitu. Co raz większa część elektoratu jest przerażona obcenymi opcjami. W ostatnich sondażach You Gov z udziałem 10,000 uczestnikόw, 68% uważa że umowa oparta o projekt “Chequers” jest zła, 45% popiera nowe referendum (tzw. People's Vote), aby osądzić ostateczny projekt umowy, a 34% nie chce takiego nowego głosowania. Gdyby był ponowny wybόr 53% głosowałoby za pozostaniem w Unii, a 47% za wyjsciem. Co raz więcej politykόw chce nowe głosowanie, jak np. lewicowy ruch Momentum, umiarkowani Torysi, łącznie nawet z poszczegόlnymi członkami obecnego rządu, jak rόwnież partie szkockie i liberalne. A najbardziej takiego referendum chcą młodzi. Sprawa może wrόcić jeszcze na wokandę.
Arytmetyka swoje, ale to może nastąpić tylko przy dramatycznych przesileniach, ktόre ta arytmetyka narzuci partiom. Pani May musi przyjąć że przegrała I odwołać się sama do społeczeństwa; większość posłόw Partii Pracy musi zbuntować się przeciw anty-unijnej strategii Corbyna, albo jego przekonać na specjalnej konferencji partyjnej; słownictwo nowego referendum będzie musiało być jasne i przejrzyste.
A gdy przyjdzie do samego referendum trzeba będzie przekonywać starszych członkόw elektoratu aby słuchali co im podpowiadają wnukowie. Nie wystarczy oprzeć się na sympatykach; trzeba przekonać znaczną część tych co w swojej niewiedzy głosowali za wyjściem. Wtedy dopiero może być stoczona walna bitwa o przyszłość Wielkiej Brytanii, a zarazem Unii. Bitwa byłaby brutalna i nie wykluczałbym aktόw przemocy i zastraszenia przed jak i po takim referendum. Mimo tego opcja ostatecznego stłamszenia całego Brexitu staje się co raz bardziej realna.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 30 listopad 2018

Tuesday, 13 November 2018

Sto Lat – Emocje i Zaduma

Był to szczegόlny weekend dla Polakόw w Londynie ktόrzy chcieli uczcić godnie stulecie odzyskania Święta Niepodległości. Trudno nie wyczuć że te 100 lat naszej niepodległości miały mimo wszystko za dużo bolesnych chwil abyśmy my mogli traktować to wyłącznie jako okazję do radości. Ale jednak po tych trudach niepodległość już mamy, co w niczym nie jest sprzeczne z naszym członkostwem Unii Europejskiej czy NATO, a więc powόd do satysfakcji istnieje. Kiedy obchodziliśmy Święto Niepodległości w Londynie w czasie mojego dzieciństwa było to uzewnętrznione wyłącznie akademiami pełnymi nostalgii i żalu, za czymś pięknym co bezpowrotnie straciliśmy. Oczywiście nikt nie przyznawał się wtedy że niepodległość była stracona bezpowrotne, ale mimo wszystko tak czuliśmy. Dopiero gdy nadszedł okres nadziei wzbudzony pierwszą wizytą Papieża w Polsce wystapiła nadzieja że to mogło nie być jednak bezpowrotne.
Pόźniej, gdy po cięzkich konfliktach w okresie stanu wojennego, niepodległość przypadła Polsce niemal jak jabłko ktόre spadło z jabłoni po dobrym przetrzęsieniu w czasie Okrągłego Stołu, traktowaliśmy ją jako zdobycz tanio uzyskaną. Zapomnieliśmy jak to było kiedy jej brakowało. Nawet przywόdcy solidarnościowi sugerowali że może już lepiej przesunąć to Święto do okresu letniego bo kto z młodzieży będzie chciał obchodzić takie święto w zimnym miesiącu wśrόd deszczu i mgieł.
Przy tym zniechęceniu do uroczystego obchodzenia Święta ze strony kolejnych rządόw listopadową rocznicę niepodległości przywłaszczyły w Polsce w ostatnich latach przedewszystkiem organizacje radykalno-prawicowe ktόre wykorzystały Święto Niepodległości do burd ulicznych i do lansowania haseł o wyraźnym antydemokratycznym obliczu. Dopiero w tym roku, i to w niemal w ostatnim tygodniu, obecny rząd się ocknął i przejął kontrolę nad pochodem. Z udziałem Prezydenta Dudy i premiera Morawieckiego odbył się marsz z biało-czerwonymi flagami w niedzielę ulicami Warszawy pod hasłem “Dla Ciebie Polsko” w ktόrym uczestniczyło 250 tys. osόb. Niestety ta manifestacja nastąpiła po kompromisie z radykalną grupą Stowarzyszenia Marszu Niepodległości ktόrej pozwolono maszerować dwie godziny pόźniej krokami oficjalnej defilady rządowej co spowodowała parę nieprzyjemnych incydentόw a udział radykałόw nakłonił opozycję do bojkotowania obchodόw rządowych. Chyba nie takich obchodόw niepodległości organizowanych na łapu capu wyobrażal sobie sto lat temu marszałek Piłsudski.
Natomiast tu, w Wielkiej Brytanii, okazji do świętowania było wiele. Zaczęło się w sobotę. Można było udać się na wykład historyka Wojciecha Roszkowskiego w języku angielskim a Katedra Westminsterska otwarła drzwi aby przygarnąć Polakόw na mszę zwołaną przez Misję Katolicką na Anglię i Walię. Mszę celebrował prymas Polski Wojciech Polak. Wiara i ciepły patriotyzm wcielony pod kadzidło i pod modły za przyszłość ojczyzny zasze byłym pokrzepieniem dla serc większości Polakόw, a przeszłość identyfikowana jest z poświęceniem, cierpieniem i zaufaniu opatrzności boskiej. Lecz ta ostatnia nie zawsze była dla nas łaskawa. W końcu w tych 100 latach niepodległości, mimo modlitw i błagania Boga, przez 51 lat byliśmy pod obcą przemocą. Przyjmujemy cierpienia i klęskę z tym samym poczuciem przeznaczenia bożego co triumfy i przetrwanie. Uczą nas że to cierpienie jest koniecznie i nasz uszlachetnia, ale nie dla wszystkich jest to wystarczająca nagroda pocieszenia za te lata klęski i okupacji.
Osobiście szukałem bardziej ożywioną okazję do uczczenia Święta Niepodległości i nie bardzo mi się uśmiechało wysłuchania “Symfonii Pieśni Żałosnych” Henryka Gόreckiego na Southbank w niedzielę w południe, tym bardziej że w tym czasie uczestniczyłem w marszu przy Cenotafie z okazji Remembrance Sunday. Liczyłem na to że zadowoli mnie dopiero wieczorny koncert “Sto Lat” w Royal Albert Hall.
Muszę od razu powiedzieć że się nie zawiodłem. Nie wiedziałem że będę czuł takie poczucie euforii jakie mi sprawił powyższy koncert, a szczegόlnie jej pierwsza część z udziałem London Gala Orchestra pod kierownictwem Stephena Ellery’ego. Ellery brał czynny udział w rearanżacji wielu znanych nam polskich melodii wojskowych ktόry mogliśmy przeżyć tak jakby tę piękne melodie słyszeliśmy świeżo po raz pierwszy. Maki na Monte Cassino, Warszawiankę, Pierwszą Brygadę, Rotę, słuchaliśmy jakby to były nowe utwory mimo że treśc ich znaliśmy a śpiewaly jej chόry ze Śląska i z Londynu (czyli nasze niezawodne Ave Werum).
Co mnie szczegόlnie wprawiło w dumę była reakcja przeszło 5000 polskiej widowni w pięknym otoczeniu historycznej sali koncertowej ktόra przeżywała wspόlnie i entuzjastycznie każdy występ i każdego artystę. Po prostu wszystko się wszystkim podobało. Były tu starsze pokolenia ktόre przybyły aby uczcić Swięto Niepodległości, przybyli ludzie w średnim wieku aby wysłuchać popularnych artystόw z lat 80-ych, przybyli ludzie młodsi zwabieni możliwością spotkania się w Londynie z Edytą Gόrniak czy zespołem Lombard. To tak jak śpiewana entuzjastycznie piosenka Brygady Karpackiej w ktόrej wszyscy przybyli z rόżnych stron, z rόżnym doświadczeniem, ale wszyscy lecą do swojej “Aleksandrii”,” teraz my już wszyscy wraz” na koncercie stulecia.
Byliśmy “wraz” na koncercie gdzie hucznie witają odśpiewanie modlitwy Barki przez Kubę Badacha, czy “Z dawna Polski tyś Krόlową” Anii Jeruć, czy jazzowe interpretacje Anny Marii Jopek, czy pieśni naszych harcerzy I harcerek, czy Krakowiaka Mazurόw, czy wiązanki naszych uczniόw ze szkόł sobotnich, czy zaśpiewanie “Mojej Ojczyzny” Norwida w wykonaniu Stanisława Soyki, czy parokrotne występy Edyty Gόrniak, czy piosenki rockowej wokalistki Anny Wyszkoni, czy recitalu wiersza Leopolda Staffa – “Polsko, nie Jesteś ty już Niewolnicą” przez Wojciecha Piekarskiego z naszej Sceny Polskiej w POSKu.
Największe wrażenia i najbardziej entuzjastyczne reakcje wystąpiły przy świeżej aranżacji szopenowskiej etudy rewolucyjnej bosego pianisty Leszka Możdżera w ktόrej tradycyjne rozwalające porządek gromy uniosły się teraz ponad wyraźnym echem strun indywidualnych ludzkich zawołań. Lecz z rόwnie wielkim entuzjazmem przyjęto angielską kompozycję wojenną “Warsaw Concerto” i niezapomnianą wyrazistą dumę o śmierci w formie piosenki “Zegarmistrz Światła Purpurowy” Tadeusza Wożniaka.
Rzecz niesłychana jak na polską uroczystość. Nie było ani jednego przemόwienia! Nawet nie witano nikogo z licznych wybitnych gości. Format I treść nie hołdowały nikomu poza samym artystom i zespołom. Na okładce bogatego i darmowego programu, pełnego zdjęć artystόw i treści znanych piosenek, ukazały się zdjęcIa 56-iu wybitnych Polakόw z ostatniego stulecia lecz bez żadnych όwczesnych politykόw, najwyżej ikonowe postacie Wałęsy i Walentynowicz. Program zawiera 10 stronicowy opis historii stulecia niepodległości piόra Normana Davies, stonowanego i wyzbitego wszelkich patologicznych przechwał o Polsce a jednak oddający odpowiednią pochwałę dla tego co Polska w tym stuleciu osiągneła mimo tyle lat niewoli, zniszczeń i upokorzeń. Narratorami trzymającymi w ryzach tętno spektaklu były dwie doświadczone konferansjerki, Grażyna Torbicka z telewizji polskiej I Kasia Madera, spikerka BBC, ktόre z wdziękiem komentowały, witały, dziękowały uzupełniając siebie nawzajem w dwujęzycznym dialogu a ubrane były w bogatych barwnych sukniach siόstr Kruszyńskich, jedna na biało, a druga na czerwono. Każdy ich występ i każdą świeżą wypowiedź też witano brawami.
Artyści obdarzali publicznośc owocem swojego profesjonalizmu, talentu i emocji a publicznośc odzwajemniała się stukrotnie w swoim wyraźnym entuzjastycznym zachwytem. Wszędzie krzyki powitania nowych artystόw, wszędzie brawa, wszędzie łzy, wszędzie akomponowanie artystom śpiewem publiczności, a w ciemności masowe błyski z latarek z I-fonόw błyszczały jak piękna noc gwiaździsta. Nie spodziewałem się że polska publiczność z tylu rόżnych pokoleń i środowisk jest tak eklektyczna w swoim odbiorze. Najwyżej tylko paru starszych emerytόw narzekało na hałaśliwe występy rockowe. Brakowało chyba momentόw humoru ktόrych mogliby byli dostarczyć twόrcy jak Boy czy Hemar. Może też wersja rockowa “Murόw” Kaczmarskiego za bardzo zagubiła sie w swoim artyzmie a za mało dała nacisku na słowa ostrzegawcze tej piosenki teraz szczegόlnie gdy groźne stare mury odrastają na kontynencie europejskim.
Na koniec wielkie brawa dla Janusza Sikory-Sikorskiego ktόry już 5 lat temu zabukował Albert Hall, planował, zbierał fundusze, wybrał program i artystόw ktόrych zwerbował bez zaofiarowania wszelkich honorariόw. Na poczatku organizacje polonijne I państwowe narzekały na jego osobliwe podejście do organizowania spektaklu ktόre powinno było być owocem pracy wielu organizacji polonijnych. Lecz wiadomo że komitety nie tworzą rumakόw, a najwyżej skonstruują wielbłąda, a tu upόr i wizja jednego społecznika ktόry wiedział co I jak zorganizować. Wreszcie fundusze wpłynęły od polskich firm i fundacji a bilety były już wysprzedane 8 miesięcy temu. Sikora swόj cel osiągnął. Stworzył coś z czego potem każdy uczestnik był dumny że w tym brał udział, niezależnie od tego czy był na scenie, czy wolontariuszem w organizacji, czy w auditorium.
Wiktor Moszczyński

Tuesday, 6 November 2018

ludzki łańcuch do Downing Street


5 listopada miał miejsce “ludzki łańcuch”. Przeszło 300 osόb protestujących przeciw braku gwarancji dla zabezpieczonego pobytu 3.4mln obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii i przeszło million obywateli brytyjskich zamieszkałych w Unii Europejskiej, założyło autentyczny łańcuch ludzi sięgający od pomnika Churchilla na Parliament Square do bram odgradzających Downing Street od publiczności. Uczestnicy podali sobie po kolei powiększony w skali list do Premiera Theresy May ktόry potem 6-cio osobowa delegacja przekazała bezpośrednio do mieszkania pani premier na 10 Downing Street.
Po wręczeniu listu odbyło się publiczne zebranie na placu Parliament Square. Wśrόd mόwcόw był działacz polonijny Wiktor Moszczyński ktόry podkreślał jak źle przygotowana jest nie tylko administracja lokalna, ale rόwnież pracodawcy i gospodarzy domόwi na uszanowanie prawa pobytu Polakόw I innych obywateli unijnych w momencie kiedy Wielka Brytania opuszcza Unię Europejską za 5 miesięcy.
Następnie uczestnicy przenieśli się do gmachu parlamentu aby wysłuchać wypowiedzi posłόw że wszystkich partii na temat obaw w sprawie praw obywateli unijnych i naciskać na poszczegόlnych posłόw aby popierali koncepcję wspόlnego wyodrębnienia sprawy praw obywatelskich od pozostałych punktόw negocjacji gdyby nie doszło do ogόlnego porozumienia z Unią.

Na koniec, w odpowiedzi na list przekazany do premiera, przybył do lobbysistόw wiceminister do spraw imigracji Robin Walker aby zapewnić lobbyistom że wszystko będzie w porządku nawet gdyby nie było ogόlnej umowy z Unią bo Home Office ma już metody rejestracji na “settled status” dobrze przygotowane na postawie konsultacji z organizacjami reprezentujścymi obywateli unijnych. Ale nie mόgł odpowiedzieć na żadne konkrety o prawach obywateli w okresie wyczekującym na wyniki aplikacji I nie był w stanie potwierdzić czy obywatele unijni będą mieli prawo do bezpłatnych usług służby zdrowia i czy będą mogli uczestniczyć w głosowaniu w następnych wyborach samorządowych.
Organizatorami tego dnia akcji byli the3million, British in Europe i związek zawodowy Unison.
Wiktor Moszczyński

Saturday, 27 October 2018

Twόrzmy “Ludzki Łańcuch” do Downing Street - 5 listopad



Informacja pilna od organizacji “the3million”, walcząca od przeszło dwόch lat o gwarancję niezmienionych praw Polakόw i innych obywateli unijnych do pozostania z rodzinami w Wielkiej Brytanii po Brexicie:
O 10.30 rano w poniedziałek 5 listopada br. organizujemy “ludzki łańcuch” obywateli unijnych I ich sympatykόw sięgający od Parliament Square do siedziby premiera pod adresem 10 Downing Street. Wpόlna delegacja “the3million” i “British in Europe” składa list do premiera o godzinie 11ej ktόry będzie wręczony na oczach mediόw brytyjskich bezpośrednio do siedziby Pani Premier Theresy May.
Popołudniu tego dnia o godzinie 1pp. odbędzie sie lobby w parlamencie przez członkόw the3miilion I British in Europe aby nakłonić zainteresowanych posłόw i lordόw do podpisania deklaracji o potrzebie wyodrębnionej umowy brytyjsko-unijnej o zachowaniu praw obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii.
Umowa taka byłaby konieczna gdyby nie udałoby się osiągnąć ogόlnego porozumienia w Brukseli o warunkach odejścia Wielkiej Brytanii z Unii. Nawet gdyby okazało się niemożliwością uzyskać takiej wyodrębnionej umowy o naszych prawach z Unią, czy bilateralnie z poszczegόlnymi krajami Unii, to będziemy domagać się deklaracji jednostronnej przez parlament brytyjski że wprowadzi nową ustawę a nie zostawi to w rękach zmian w regulaminach imigracyjnych wprowadzonych przez Home Office.
W każdym razie organizacja the3miilion gorąco apeluje aby jak najwięcej Polakόw I innych obywateli unijnych zgłosiło się z rodzinami i sympatykami na Parliament Square naprzeciw parlamentu brytyjskiego o godzinie 10ej rano aby tworzyć ogniwo w “ludzkim łańcuchu” prowadzącym do bram Downing Street.
Zapraszamy też naszych rodakόw aby przyłączyli się do popołudniowej akcji lobobyistycznej i dali znać przez załączony link do swojego posła lokalnego o spotkanie osobiste czy na internecie by uzyskać poparcie dla naszych praw.
Załączam link do zgłoszenia udziału w tej akcji.
https://www.eventbrite.co.uk/e/brexit-the-last-mile-citizens-lobby-tickets-50144376179

Media czekają. Więc aby nas było jak najwięcej!

Wiktor Moszczyński
Senior Adviser
The3million

Tuesday, 23 October 2018

Promyk Optymizmu dla Polskiego Biznesu



A może czas na krόtko odłożyć na bok ciemne chmury Brexitu i nacieszyć się polskimi sukcesami gospodarczymi w Wielkiej Brytanii? Z tą myślą polsko-żydowski dyplomowany planista finansowy i społecznik Filip Ślipaczek po raz drugi zainicjował wraz z Ambasadą Polską projekt spotkania w prestizowej sali przy Izbie Gmin promujący wkład polskiej przedsięborczości do gospodarki tego kraju. Zwerbował rόwnież do wspόłpracy i sponsorowania wieczoru rόwnież firmy anglopolskie Owl Financial i Advena Business Services.
Celem promocyjnego spotkania było uświadomienie zarόwno Brytyjczykom jak i Polakom w świecie biznesu że rola Polakόw w gospodarce polskiej nie ogranicza się tylko do hydraulikόw czy sprzątaczy i że Polacy znajdują się rόwnież na wysokich stanowiskach jako bankowcy, księgowi czy niezależni przedsiębiorcy, zaś ich potencjał w tej dziedzinie będzie jeszcze większy.
W sali na 150 osόb, wypełnionej po brzegi osobami ktόrzy składali podanie o prestiżowe zaproszenie na to spotkanie, szereg mόwcόw wypowiadało się o wielkim wkładzie milionowej rzeszy Polakόw do gospodarki tego kraju na rόżnych szczeblach, zarόwno jako pracownikόw fizycznych czy umysłowych jak i jako przedsiębiorcόw. Ich wspόlny dostrzegalny mianownik, niezależny od stanowiska, to jest ich wysoko postawiona etyka pracy, etyka ktόra się rozwija szczegόlnie w łagodniejszych warunkach angielskich, wolnych od sztywnej polskiej tytułomanii urzędniczej. Czy ta etyka pracy wynika z chęci udowodnienia że mogą wszystko zrobić lepiej, sprawniej, szybciej, niż ich angielski rόwieśnik? To jak sceny z Bitwy o Anglię gdzie każdy pilot polski musiał wykazać że jest lepszy od Anglika aby przezwyciężyć brytyjskiego braku zaufania dla “foreignera”. Lepszy do walki, i do tańca. To stałe poczucie podświadomej konkurencji jest ważną częścią polskiego sukcesu. Filip Ślipaczek chwalił się że kiedyś jego ojciec powiedział mu że “jak Brytyjczyk zdobędzie jeden dyplom, to ty masz ich zdobyć dziesięć. Zawiodłem go bo zdobyłem akurat tylko trzy inne dyplomy zawodowe , ale i to jest rzadkością wśrόd jego rόwieśnikόw,” zaśmiał się Ślipaczek.
Panel mόwcow był imponujący. Pierwsi mόwili dr Matthew Offord, poseł reprezentujący Hendon w pόłnocnym Londynie, ktόry już parokrotnie odwiedzał Polskę, i Ambasador Arkady Rzegocki. Pozostali członkowie panelu reprezentowali polonię z innych okresόw. Michał Dembiński (British-Polish Chamber of Commerce) i Anna Lichtarowicz z BBC reprezentowali drugie pokolenie emigracji powojennej, a Aneta Buchert z Polish City Club i Mariusz Woźniak, właściciel Advena Business Services, i były kandydat do rady miejskiej Ealingu, reprezentowali nową polonię unijną. Wśrόd wybitnych gości przemawiali też posłowie Steve Pound i Daniel Kawczyński ktόrzy dobitnie podkreślali wielki wkład Polakόw do gospodarki brytyjskiej i do brytyjskiego skarbu państwa. Wedug cyfr Dembińskiego jest przeszło 30,000 firm polskich o ograniczonej odpowiedzialności (company limited) założonych w tym kraju, a wielu z nich zatrudnia rόwnież Brytyjczykόw. Jest tu też przeszło 85,000 samozatrudnionych Polakόw płacących podatki.
Po wystąpieniach panelu i posłόw sala chętnie zasypywała panel pytaniami i komentarzami, choć najczęściej głosy ze sali pochodziły od polskich uczestniczek. Widać było że wszyscy uczestnicy w debacie świetnie I śmiało operowali nie tylko angielskim językiem ale i angielskim idiomem. Wyraźnie czują się swobodnie w brytyjskim świecie biznesu. Głόwnie były to osoby z dziedzin finansowych, gdzie pewność siebie i pasowanie do swojego środowiska (“team player”) odgrywa ważną rolę. Ponadto pytania i komentarze były zwięzłe i na temat, zupełnie nie jak na typowym polskim zebraniu. Bardzo mnie to cieszyło.
Aneta Buchert zwrόciła uwagę jednak że ambitnym Polakom, i rόwnież Polkom, pozostaje jeszcze jeden szklany sufit do przebicia, bo choć Polacy znajdują się często na dobrych stanowiskach kierowniczych na niższym czy średnim szczeblu, nie przebili się jeszcze jako grupa do najwyższych funkcji w wielkich korporacjach bankowych czy buchalteryjnych. Anna Lichtarowicz podkreśliła potrzebę aby Polacy na tych wyższych stanowiskach wspierali się wzajemnie, pomagając innym rodakom wspinającym się na niższych szczeblach drabiny. Jest wciąż jeszcze za dużo Polakόw pracujących za ladą McDonalda czy Costa Coffee mimo skończonych studiόw w Polsce. Po prostu marnują się z braku pewności siebie czy braku zaplecza od innych bardziej obytych Polakόw. W swoich ostatnich uwagach Ślipaczek wrόcił do tego tematu. Zasugerował że częstym elementem stosunkόw między polskimi pracownikami to “zazdrość i zawiść”. Zamiast wspierać się nawzajem, jak robi na przykład społeczeństwo żydowskie, Polacy podatni są na podważanie sukcesόw innych kolegόw i koleżanek. Nie jest to oczywiście powszechne podejście, bo inaczej nie istniałyby organizacje samopomocy jak Polish Professionals czy Polish City Club. Lecz gorzkie uwagi przewodniczącego wysłuchano z wyraźną aprobatą.
Michał Dembiński zwrόcił uwagę na częsty brak zrozumienia (“disconnect”) między polskimi przedsiębiorcami a brytyjskimi inwestorami. Metody myślenia są trudne do rozpracowania i nie ułatwia to wprowadzenie polskich firm na brytyjską giełdę. Największe powodzenia mają tu polskie firmy w sektorze informatyki czy opieki zdrowotnej gdzie Polacy na prawdę się wybijają. Przypomniało mi to moje doświadczenie przy wydawaniu certyfikatόw eksportowych w Londyńskiej Izbie Handlowej gdzie wielka proporcja działow eksportowych w największych firmach brytyjskich jest obsadzona przez same polskie nazwiska. Myślę że może to jest spowodowane słabszą znajomością geografii u ich brytyjskich kolegόw.
Oczywiście w pewnym momencie ciemne chmury Brexitu wrόciły do dyskusji. Okazuje się że obecnie przedsiębiorcy bez brytyjskich paszportόw mogą mieć większe trudności w zdobywaniu długoterminowych kredytόw w bankach brytyjskich, czy nawet w załatwieniu wynajęcia mieszkań mimo że obecne prawo unijne uznawałaby to za dyskryminację. Jesteśmy wszyscy niestety w poczekalni aż do powszechnego uznania naszego statusu w poBrexitowym Albionie i stąd wynikają trudności. Szczegόlnie dotkliwie odczuwają Brexit sektory oparte o klientelę czysto polską gdzie rynek skurczył się o 20% w wyniku wyjazdόw Polakόw lub ktore są uzależnione od importu z Polski gdzie grozi widmo taryf celnych. Już widać jak na ulicach naszych dzielnic znikają powoli polskie sklepy spożywcze. Tylko większe firmy posiadające sieć sklepόw z poważnym finansowym zapleczem, jak np. Mleczko, są pewne przetrwania tego okresu transformacji kraju.
Potem na wspόlnym spotkaniu uczestnikόw, przy lampce wina, właściciele sklepu polskiego z pόłnocnego Londynu ubolewali jak bardzo zagrożone są ich przedsiębiorstwa. Mόwią że apelują do każdego ze swoich polskich klientόw aby nie wyjeżdzali jeszcze. Osobiście jestem nieco bardziej optymistycznie nastawiony teraz do możliwości prawa pozostania Polakόw w tym kraju bo taran administracyjny Home Officu zainwestował już zbyt dużo w wprowadzenie niedoskonalego lecz juz zatwierdzonego systemu “settled status” dla obywateli unijnych. Nawet jeżeli nie będzie porozumienia z Unią Europejską Polacy ktόrzy zarejestrują będą mogli pozostać. To problem przyszłego cła i droższych kosztόw transportu może znacznie utrudnić dalszy import żywności z Polski. Produkcję pierogόw i kiełbas trzeba będzie przenieść na Wyspy.
Na to wszystko głόwny inicjator spotkania patrzy optymistycznie. Podziękował wszystkim za przybycie – Polakom, Brytyjczykom i Żydom. Apelował aby wszyscy biznesmeni polscy szanowali się i nawzajem wspierali się tak jak robią to przedsiębiorcy żydowscy. Przy wspόłpracy z Ambasadą chce umożliwić zorganizowanie podobnych spotkań w parlamencie co roku. Proponuje też aby wszyscy uczestnicy zebrania przekazali £30 na opiekę nad polskimi kombatantami. Myślę że miał na myśli domy opieki jak Penrhos. Bo Filip Ślipaczek jest nie tylko dyplomowanym księgowym i planistą finansowym, opiekującym sie wielomilionowymi inwestycjami swoich klientόw, ale rόwnież filantropem na cele anglosaskie, żydowskie i polskie. Jest między innymi jednym z powiernikόw Cmentarza Żydowskiego na Gόrze Oliwnej w Jerozolimie, rzecznikiem medialnym pro bono Instytutu Studiόw Polsko-Żydowskich w Oksfordzie, mecenasem Balu Polskiego, sponsorem konkursu corocznego “Żydzie mają talent”. Od rządu polskiego otrzymał już Srebrny Krzyż Zasługi za swόj wkład w promowanie dialogu polsko-żydowskiego. Ma mocne kontakty z posłami konserwatywnymi ale określa siebie jako konserwatywny w sprawach gospodarczych, liberał w w sprawach społecznych a poza tym jest zapartym zwolennikiem pozostania Wielkiej Brytanii w Unii.
Liczę na to że jego stały promyk optymizmu rozjaśni jeszcze nie jedno spotkanie polskich przedsiębiorcόw i wzmocni ich wspόłpracę co zapewni pozytywne korzyści materialne dla całego polskiego społeczeństwa w Wielkiej Brytanii
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 26 październik 2018







Tuesday, 9 October 2018

Bałkany – pięta Achillesa Europy



Obecne wybory w Bośni-Hercegowiny nasączone są nienawiścią i przemocą międzyszczepową i w niczym nie przypominają wybory w normalnym stabilnym państwie demokratycznym. Są jeszcze jednym przykładem rosnącej destabilizacji demokratycznych zasad działania na Bałkanach. Rośnie co raz częściej etniczny nacjonalizm, pchany częściowo przez nieporadność instytucji demokratycznych i mechanizmόw rynkowych w ożywieniu gospodarki a częściowo przez jątrzenie się agentur rosyjskich. Te ostatnie wykorzystują wszystkie swoje możliwości podejmowania agresji hybrydowej wykorzystując ten moment kiedy oczy Ameryki i Europy zwrόcone są gdzie indziej.
Bośnia jest w wyjątkowo trudnej sytuacji bo jest tworem bardzo skomplikowanym. Już minęło niemal 25 lat od podpisania bardzo złożonej umowy pokojowej w Dayton ktόra zakończyła krwawą wojnę o przyszłość Bośni w ktόrej zginęło przeszło 100,000 osόb. Bosnia ma słabe tradycje państwowości bo niemal zawsze była prowincją należącą do większego państwa, czy to imperium osmańskie, czy cesarstwo austriackie czy Jugosławia. Jej hymn narodowy jest bez słόw bo nie można uzgodnić wspόlnego słownictwa. Ma jeszcze słabsze instytucje państwowe bo jest zlepiskiem dwuch rywalizujących enklaw, a więc Federację bośniacko-chorwacką i Republikę Srpską. Prezydentura państwa jest trzy osobowa, czyli jeden Chorwat, jeden Serb i jeden Bośniak muzułmanin. Parlament ma 42 posłόw, z ktόrych 28 wybiera Federacja, a 14 Republika. Są też indywidualne mini-parlamenty w każdej enklawie, a Federacja podzielona jest jeszcze na 10 kantonόw, z ktόrych cztery mają przewagę chorwacką. Na wszystkie te funkcje odbyły się wybory za jednym zamachem. W obecnej gorączkowej atmosferze są poważne obawy że te enklawy oddzielą się od siebie jeszcze bardziej z braku możliwości kompromisu i że struktury, stworzone przez tą skomplikowanę umowę w Dayton, gwarantowaną oficjalnie przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską I Rosję, mogą się rozpaść.
Szef tej części Bośni, zwanej oficjalnie Republiką Srpską, Milorad Dodik, prowadził i wygrał kampanię wyborczą opartą o wprowadzenie maksymalnego napięcia między poszczegόlnymi etnicznymi grupami Bośni, a szczegόlnie między Serbami a bośniackimi muzułmanami, z myślą o ewentualnym wybiciu się części serbskiej na niepodległość. Taktyka Dodika oparta jest na brutalnych wyzwiskach i na wprowadzeniu atmosfery gwałtu i przemocy ale politycy chorwaccy i bosniaccy nie są o wiele lepsi. Według raportu międzynarodowej organizacji zwalczającej korupcję, Transparency International, nieprzestrzeganie regulaminόw wyborczych “przekracza wszelką miarę”, szczegόlnie w zakresie grόźb osobistych, wywołania awantur przy spotkaniach politycznych i przekupienia lub zastraszenia wyborcόw. Na przykład Dodik, ktόry kandydował skutecznie na serbski fotel przy trzyosobowej prezydenturze Bośni, zaofiarował dużą zaliczkę jednorazową emerytom a pracownikom firmy państwowej zagroził zwolnieniem z pracy jeśli będą głosować na rywala. Komisja elektoralna wystawiła mu karę grzywny za przemόwienie przepełnione nienawiścią do innych grup etnicznych. Lecz wyraźnym celem Dodika jest secesja i przybliżenie się do Rosji. Jest jawnym wrogiem Zachodu i Unii Europejskiej. Oskarżał wywiady amerykańskie i brytyjskie o akcję destabilizującą enklawę serbską i twierdzi że instytucje zachodnie wydały już przeszło €200mln aby wpłynąć na wyniki wyborόw. Miał nie dawno spotkanie z Putinem a Rosja inwestuje dużo w dostawę gazu do enklawy serbskiej. Enklawa ma rόwnież duże wsparcie gospodarcze i dostawy charytatywne od państwa serbskiego ale obecny rząd Serbii pani Ana Brnabić stara się się nie zaogniać sytuacji z Zachodem.
Wybory w Bośni grożą rόwnież rozłamem wewnątrz enklawy bośniacko-chorwackiej, tym drugim sztucznym tworem umowy w Dayton. Dragan Čović, lider partii chorwackiej i ustępujący członek państwowej prezydentury, domaga się oddzielenia czterech enklaw czysto chorwackich przylegających do granicy Chorwacji. Ma poparcie nacjonalistόw w rządzie sąsiadującej Chorwacji. Miał rόwnież nawet spotkanie z Dodikiem ktόre wzmocniło spekulacje o podwόjnej secesji – Serbόw i Chorwatόw. Z kolei nacjonalizm muzułmańskich Bosniakόw wspiera co raz intensywniej rząd Erdogana w Turcji. Mimo masowych inwestycji europejskich gospodarka Bośni rozwija się słabo i jest pogrążona w korupcji, zorganizowanej przestępczości i ograniczeniem wolności mediόw. 50% ludzi młodych jest bez pracy i wynikający z tego powodu “drenaż mόzgόw” do Niemiec, i dalej na Zachόd, wzmacnia tylko napięcia etniczne i twardą retorykę nacjonalistyczną.
Ivor Roberts, były ambasador brytyjski w Belgradzie, twierdzi że wyraźnym celem polityki rosyjskiej jest niedopuszczenie państw prawosławnych do członkostwa NATO. Rόwnież przeszkadza ich wysiłkom dostępu do wspόldziiałania, a szczegόlnie członkostwa, z Unią Europejską. Paranoia rosyjska o osaczeniu przez instytucje zachodnie pcha ich do dalszych interwencji na Bałkanach. Problem nie jest ograniczony tylko do Bośni. W Macedonii była za niska frekwencja wyborcza w referendum proponującym nową nazwę dla państwa, Pόłnocna Macedonia, ktόry był strawny dla obecnego rządu greckiego. Nacjonaliści greccy też nie chcieli uznać istnienia państwa z samą nazwą Macedonia bo uważali że to grozi ostatecznie rewizją granic i oderwaniem greckiej prowincji (też pod nazwą Macedonia) od greckiej macierzy. Natomiast nacjonaliści macedońscy nie chcieli w żadnym wypadku zmienić nazwę państwa i nastał Impas ktόry uniemożliwia dostęp Macedonii do członkostwa Unii. Rosja oczywiście wspierała obie destrukcyjne grupy nacjonalistόw finansowo i w kłamliwej kampanii medialnej. Spόr miał być rozstrzygnięty przez referendum w Macedonii o ile zagłosuje 50% wyborcόw. Niestety głosowało tylko 36%, choć znaczna ich większość popierała zmianę nazwy. Według premiera Macedonii Zoran Zaeva Moskwa manipulowała frekwencję zniechęcając wyborcόw od głosowania czarną propaganda w mediach, między innymi proponując że jedynymi beneficjentami zmiany nazwy byliby pogardzeni przez wszystkich Albańczycy. Zaev jest zdeterminowany przeprowadzić reformę nazwy, wiedząc że przyszłe członkostwo NATO i Unii jest od tego uzależnione, ale nieudane referendum jest wielkim zwycięstwem dla Rosji i nacjonalistόw, jak obecny prezydent Macedonii Gjorge Ivanov ktόry starał się zawetować referendum i nawoływał do bojkotu.
Rosja była oskarżona rόwnież o prόbę zamachu stanu w sąsiadującej Czarnogόrze dwa lata temu. Paramilitarna grupa miała opanować budynek parlamentarny i zamordować όwczesnego premiera Djukanovica ktόry był zwolennikiem przystąpienia do NATO. Głόwnym organizatorem był rosyjski agent Eduard Szyszmakow ktόry był poprzednio wydalony z Polski za szpiegostwo. Na szczęście złapano zamachowcόw w przeddzień puczu.
Albania, Chorwacja, a teraz Czarnogόra, są już członkami NATO ale sprawa następnych kandydatόw, Macedonii i Bośni, ugrzęzły. Serbia zaś, bombardowana 25 lat temu przez lotnictwo NATO i sfrustrowana udziałem Zachodu w wyodrębnieniu niezależnego państewka Kosowo, pozostaje nieco w orbicie Rosji i nie planuje przystąpić do NATO. Stosunki Serbii z NATO poprawiają się nieco ale wspόłpraca ograniczyła się do wspόlnych tzw. Manewrόw Cywilnego Pogotowia.
Wiele Bosniakόw i innych mieszkańcόw zachodnich Bałkanόw czuje się porzuconych przez Unię Europejską ktόra straciła zapał do energicznego rozszerzenia swojego terytorium. Zajmuje się bardziej problemem migrantόw, rosnącego populizmu, stabilności waluty euro i Brexitu. Szczyt zachodnio-bałkański w maju tego roku w Sofii, a poźniej konferencja w Londynie sześciu potencjalnych przyszłych członkόw UE, czyli Serbia, Czarnogόra, Macedonia, Albania, Kosowo i Bośnia, przyniόsł dużo rozczarowań tym państwom. Tak zwana “europejska perspektywa”, w formie harmonogramu systemowego przystąpienia do członkostwa Unii dla tych aspirujących państw, praktycznie zawetowała Francja, ale nie była sama.
Poparcie Stanόw Zjednoczonych też jest pod znakiem zapytania. Prezydent Trump interesował się Bałkanami tylko zdawkowo. W momencie ogłoszenia kandydatury Czarnogόry na członkostwo NATO Trump w odpowiedzi na pytanie dziennikarza o gotowości obrony tego kraju przed agresją zgodnie z Artykułem 5ym karty NATO, oświadczył że Czarnogόra jest “mocnym” i “agresywnym” państwem, ale potrzebnej gwarancji nie dał. Jak wiadomo Trump ma słabość do osoby Putina i nie widzi całokształtu agresywnej polityki Rosji wobec nie tylko Bałkanom, ale całej Europy. Po umowie w Dayton NATO stacjonowało 54,000 żołnierzy w tym terenie. Obecnie unijna misja wojskowa w Bośni zmalała do 600 personelu wojskowego (w tym 36 z Polski). W tej pustce militarnej i geopolitycznej co raz agresywnie wkraczają Chiny, a szczegόlnie Rosja, ktόra już posiada sojusznikόw i sympatykόw otaczających Bałkany, jak obecne rządy Włoch, Turcji i Węgier, mimo że te kraje są wciąż członkami NATO.
Polityczny komentator bośniański Jasmin Mujanovic pisał ostatnio że “międzynarodowa wspόlnota, a szczegόlnie UE, zrezygnowało się w całości od koncepcji gruntowych reform ustrojowych i politycznych w Bośni. I to jak najbardziej wykorzystują złowrogie głęboko zakorzenione reakcyjne elementy w polityce.” Kiedyś Unia Europejska liczyła na to że zachodnie Bałkany będą terenem swojej ekspansji, kosztem Rosji, Turcji I Chin; teraz ten teren staje się piętą Achillesa Europy i pozostaje jeszcze jednym zagrożeniem dla rozwoju Unii Europejskiej.

Wiktor Moszczyński 12 październik 2018




Sunday, 23 September 2018

6 Scenariuszy dla Polakόw po Salzburgu

Na szczycie w Salzburgu agonia projektu Chequers dobiegła wreszcie swojego przewidzianego końca. Po ostatecznym spotkaniu w cztery oczy z panią Theresą May, przewodniczący Rady Europy, Donald Tusk, wreszcie wyjaśnił Pani Premier że jej proponowany plan przyszłych stosunkόw handlowych, “od ktόrego,” według niej,”nie może być żadnego odstępstwa”, jest nie do przyjęcia dla pozostałych członkόw Unii. Nie uznaje prawa wolnego poruszania się ludności na ktόrym opiera się unijny jednolity rynek i nie zadawala w pełni możność otwartej granicy w pόłnocnej Irlandii. Właściwie jej propozycja nigdy nie była do przyjęcia dla Unii i dyplomatycznie jej to wskazywali. Lecz Pani Premier nie chciała tego dostrzegać. Dla niej precyzyjna podstawa do negocjacji, oparta na wolnym przepływie tylko towarόw przemysłowych i rolniczych ale nie usług, z możliwością zawarcia niezależnych umόw handlowych z innymi krajami poza Unią, był już osiągnięciem samym w sobie bo była wynikiem kompromisu wśrόd większości swojego gabinetu na spotkaniu w rezydencji Chequers. Rola Unii Europejskiej miała się sprowadzić tylko do tego aby propozycje przyjęli w całości bez żadnych zmian. Jej arogancja wobec pozostałych członkόw Unii przekroczyła już wszelkie granice i Tusk dostał instrukcje od Rady Europejskiej (czyli od Merkel, Macron et consortes) aby jej to czarno na biało wyjaśnić.
Z kolei Theresa May obraziła się na Europę, zarzuciła im brak respektu dla Wielkiej Brytanii i domagała się wyjaśnienia na czym polegały braki w jej propozycjach. Jeżeli Europejczycy nie będą gotowi złożyć kontrpropozycję to, stwierdziła, Wielka Brytania zmuszona będzie wyjść z Unii bez żadnej umowy. “Bo brak umowy kest czymś lepszym niż zła umowa,” powtόrzyła już chyba po raz setny. A katastrofalne skutki takiego wyjscia dla gospodarki brytyjskiej i dla porządku publicznego, o czym wciąż przypominali jej z kolei brytyjscy przemysłowcy i szefowie policji, po prostu zbagatelizowała. Wyraziła gotowość podjęcia ryzyka “no deal” przy przyklasku jej najbardziej dotychczas zagorzałych krytykόw. A swόj skompromitowany projekt dalej traktuje jako jedyne realne rozwiązanie dla przyszłych stosunkόw brytyjsko-unijnych mimo że każdy liczący się komentator wie że nawet gdyby do swojego planu przekonała jakimś cudem Unię, to nie zostałby przyjęty przez parlament brytyjski. Głosowała by przeciw temu lwia część opozycji ktόra wolałaby łagodniejszą formę Brexitu, ale rόwnież przeszło 40 konserwatystόw ktόrzy chcieliby ostrzejsze warunki wyjścia i wręcz zachłystują się myślą opuszczenia Unii bez żadnego porozumienia. Kryzys polityczny nabiera rozmachu, partia konserwatywna jest beznadziejnie rozbita. Partia Pracy rόwnież była na temat Brexitu rozbita ale ich Zjazd tego roku w Liverpoolu wrόży że w sprawie Europy będą mieli uzgodniony plan obalenia warunkόw Theresy May, a nawet, jeżeli by się to udało, obalenia jej rządu.
Lecz w tym ciemnym scenariuszu zaświtało jedno przynajmniej światło dla naszych rodakόw. W czasie swojego najbardziej buńczucznego wystąpienia po Salzburgu Theresa May oświadczyła że obywatele unijni obecnie w Wielkiej Brytanii nie powinni czuć się zagrożeni i będą mieli prawo pozostania. Niby to nic konkretnego, ale sam fakt że poruszyła ten temat w tak krytycznym momencie jest mimo wszystko dla nas okienkiem nadziei. A więc świat się wali i pali ale jednak pani May, ktόra miesiąc temu dostała list od Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii, jak i na pewno od wielu innych instytucji, prosząc o gwarancje dla obywateli unijnych w wypadku braku porozumienia, o nas nie zapomniała. Co więc może stać się losem Polakόw i innych obywateli unijnych w najbliższej przyszłości?
Widzę 6 potencjalnych wariantόw dotyczących naszych praw po klęsce polityki rządu w Salzburgu.
Scenariusz Pierwszy. Nie ma żadnej umowy. Jest to najgorszy z możliwych scenariuszy. Niby nasze prawa gwarantowane są przez tegoroczną Ustawę Wyjściową z Unii Europejskiej ale nie wiadomo na jak długo. Ustawa ta zatwierdziła tymczasowo całe prawodawstwo unijne ale tylko po to aby pόźniej, po wyjsciu z Unii, wymienić czy usunąć to co nie pasuje nowemu suwerennemu państwu. Te zmiany mogą być przeprowadzone albo przez ustawy parlamentarne albo szybciej przez decyzje ministerialne. Wszystko co tam jest zawarte dotyczące praw obywateli unijnych może być bezpowrotnie usunięte bez żadnego powołania się na Unię Europejską czy nawet na debatę w parlamencie brytyjskim. Możliwe że przyszły rząd brytyjski wόwczas wprowadziłby jednostronnie lansowany od roku projekt “settled status” tak jak zostało uzgodnione w negocjacjach z Unią ale może to jednak być zmienione według potrzeb i priorytetόw tego czy przyszłego rządu. Jedyne czym będą musieli się liczyć rządy brytyjskie to ochrona praw Brytyjczykόw w Europie. Praktycznie status nowoprzybyłych Polakόw byłby z czasem uzależniony od Regulaminόw Imigracyjnych ktόre są ostro nastawione do cudzoziemcόw, ale może to się skończyć rόwnież dyskryminacją wobec obecnych Polakόw przez uprzedzonych urzędnikόw, pracodawcόw czy właścicieli mieszkań. Jak już powiedziałem – jest to najgorszy wariant ktόry nam nic nie ofiaruje konkretnie poza możliwością łaskawego traktowania z powodu zapotrzebowań gospodarki brytyjskiej.
Scenariusz Drugi. Jest Umowa. Ma być oparta o dotychczasową nie podpisaną jeszcze Umowę Wyjściową nad ktόrą Unia i UK negocjowały od maja ubiegłego roku. Wobec tego mamy zagwarantowany “settled status” ale wszyscy Polacy bez obywatelstwa brytyjskiego zmuszeni byliby złożyć podanie o ten status, lub o status tymczasowy jeżeli przebywają tu mniej niż 5 lat. Bez udanego podania nie mieliby prawa pobytu. Nasi studenci będą mogli uczęszczać na uniwersytetach brytyjskich płacąc to samo czesne co Brytyjczycy. Będziemy mieli prawo łączyć obecne rodziny ale nie lączyć się z osobą w przyszłości ktόra obecnie nie jest członkiem rodziny. Po osiemnastomiesięcznym okresie przejściowym Polacy przybyli od roku 2021 nie mieliby już prawa pobytu czy pracy. Obecni Polacy bez obywatelstwa brytyjskiego nie będą mieli prawa pobytu jeżeli wyjadą z UK na dłużej niż 5 lat. Polacy zatrudnieni mieliby jednak dostęp darmowy do brytyjskiej służby zdrowia i opieki społecznej, ale nie koniecznie studenci czy osoby samozatrudnione.
Scenariusz Trzeci Nie ma umowy ogόlnej ale obie strony zgadzają się zatwierdzić prawa obywateli unijnych i brytyjskich uzgodnione w Umowie Wyjściowej w oddzielnej wspόlnie podpisanej umowie. Znowu gwarantuje to Polakom to samo co Scenariusz Drugi.
Scenariusz Czwarty. Nie ma umowy ogόlnej ale obie strony zgadzają się zatwierdzić prawa obywatelskie w poprawionej formie tak aby rόwnały się obecnym prawom. Chodzi tu przedewszystkiem o automatyczne zatwierdzenie nowego statusu tym obecnym raczej niż potrzebę składania podania o przyznanie statusu. Jest to wariant o ktόry wciąż jeszcze walczy część posłόw parlamentu europejskiego i ktόrą popiera wpływowa organizacja the3million. Byłby to oczywiście najlepszy wariant dla obecnych tu Polakόw ale nie przewiduję aby obecny rząd brytyjski zgodziłby się na to.
Scenariusz Piąty. Parlament odrzuca projekt pani May i po przesileniu rządowym dopuszcza do nowego referendum na skutek ktόrego Wielka Brytania decyduje się pozostać w Unii. Sytuacja zupełnie nie wyobrażalna miesiąc temu, ale pod naciskiem zjednoczonej w tym temacie Partii Pracy co raz bardziej możliwa. Wόwczas pozostaje prawo wolnego poruszania dla wszystkich Polakόw zarόwno tych już obecnych I tych przyjeżdzających w przyszłości. Trzeba jednak pamiętać że takie referendum może znόw zakończyć potwierdzeniem wyjscia a wόwczas nie byłoby już szansy na jakąkolwiek umowę i wracamy do scenariusza pierwszego. A namiętności społeczne byłyby już tak rozognione że wielu Polakόw w terenach wiejskich i miastach prowincjonalnych żyłoby w dużym stresie, szkodliwym szczegόlnie dla polskich dzieci.
Scenariusz Szόsty. Parlamentarna większość, łącznie z pro-unijną grupą posłόw konserwatywnych, obala projekt premiera i przegłosowuje negocjacje oparte o pozostanie w Europejskim Obszarze Gospodarczym razem z Norwegią, Szwajcarią i Islandią. Wόwczas wciąż mamy prawo wolnego poruszania się dla wszystkich Polakόw. Dla Polakόw oznaczałoby utrzymanie tych samych praw co w scenariuszu piątym ale bez gwarancji udziału w wyborach lokalnych.
Niestety jako obywatele unijni bez prawa głosu w wyborach parlamentarnych Polacy mają male szanse wpływu na te decuzje chyba że będą robić nacisk poprzez istniejące lokalne instytucje polskie lub przez wpływowe grupy naciski jak the3million. Oczywiście wielu Polakow już myśli poważnie o powrocie. Koniunktura gospodarcza w Polsce polepszyła się nieco, wielu Polakόw tutejszych dorobiło się, ale dla większości ktόrzy tu przybyli po roku 2004, a szczegόlnie dla ich dzieci tu urodzonych, dalszy pobyt w Wielkiej Brytanii stanowi ich przyszłość. Musimy więc mieć nadzieję że władze brytyjskie dojdą w końcu do jakiegoś porozumienia z Unią tak aby jeden z lepszych powyższych scenariuszy mόgł być zrealizowany i zapewnić naszym rodakom spokojną przyszłość w tym kraju.

Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 28 wrzesień





Wednesday, 12 September 2018

Historia Wśrόd Obłokόw


Turkot Hurricane’όw przebija przez poranną mgłę. Lecą szykiem żelazne ptaki w polowaniu za niemieckimi myśliwcami. Szukają wroga aby dopaść go i strącić z obłokόw. Walczą nie tylko o Anglię; mszczą się za mordowanie ich rodzin i zniszczenia ich kraju. Oglądamy to z rosnącymi emocjami na ekranie i z dumą za wyczyny naszych zuchόw, mimo że samoloty noszą jeszcze oznaki RAFu, a nie polską szachownicę.
W brytyjskiej produkcji filmowej “Hurricane” (polski tytuł “303. Bitwa o Anglię”) ci odważni zacięci bohaterzy otchłani nadziemnej przelatują nad malowniczym krajobrazem angielskich pόl i granicznych żywopłotόw. Wracają do bazy i zniżają się od razu do zwykłego poziomu normalnej ludzkości – modlitwa, nauka, kłόtnie, wόdka i dziewczyny.
W Polsce nie wszystkim taki układ o polskich bohaterach odpowiada. Wystąpili w tym samym czasie z własnym filmem o Dywizjonie 303 z podejrzanym podtytułem “Historia Prawdziwa”. To ktόra wersja miała być ta “nie prawdziwa”? Nie widziałem tej polskiej wersji więc nie mogę osądzić ale podtytuł nie wrόży niczego dobrego. W Polsce bohaterzy mają być bohaterami zawsze, czyli prawdomόwni, honorowi, rycerscy wobec kobiet, unikający przekleństw. Robi się wόwczas film na zamόwienie społeczne ktόre jest monumentalne, z dużym budżetem, lecz zanadto pedagogiczne i przez to drętwe. Brytyjczycy robili jeszcze takie filmy w okresie powojennym jak np. “Dam Busters” czy “Battle of the River Plate”, posiadające pewien staroświecki czar i sceny humorystyczne, lecz ze scenariuszem opracowanym bardziej na legendach o wojnie niż na historii. Pόźniejsze filmy jak “A Bridge too Far” czy “Battle of Britain” posiadały już więcej refleksji. Wojna staje się bardziej realistyczna, nie każdy Brytyjczyk jest bohaterem, nie każdy cudzoziemiec pośmiewiskiem. Za każdą osobą wykonującą bohaterskie czyny jest człowiek pełen ludzkich wad.
I dlatego dopiero w takim przebraniu można sprzedać kinomanom brytyjskim nowoczesnego bohatera. Polskim uczestnikom premiery londyńskiej filmu, obytej z brytyjskimi naleciałościami, ten obraz nie raził dlatego że treść filmu zawierał wszystkie najważniejsze wątki historii Dywizjonu 303. Wręcz na odwrόt, Polacy z ktόrymi rozmawiałem byli zachwyceni, mimo że specjaliści od tematu mieli jak zawsze jakieś zastrzeżenia. Ale mieliśmy na wstępie imperialną arogancję Brytyjczykόw wobec Polski i Polakόw, frustracje Polakόw wobec tego szowinizmu, powolne rozpoznanie wartości polskich zwycięstw, istny zachwyt brytyjskiego społeczeństwa (a szczegόlnie angielskich kobiet), brutalne sceny bitewne, a po szale bitwy skromne podziękowanie i jawna niechęć do niepotrzebnych już Polakόw, uwieńczone ostateczną decyzją Brytyjczykόw o nie dopuszczeniu polskich wojskowych do powojennego marszu zwycięstwa.
Aby przybliżyć nam taki obraz widzimy wojnę oczyma nieco cynicznego łowcy przygόd i okolicznościowego przemytnika Jana Zumbacha, ktόry też staje się jednym z najwybitniejszych asόw polskich. W filmie, Zumbach, grany świetnie przez aktora walijskiego Iwan Rheon, znanego z roli okrutnika Ramsay Bolton z serii “Walka o Trony”, staje się postacią centralną wynikającą też z tego że na początku zakładania dywizjonu był jedyną osobą mόwiącą biegle po polsku i po angielsku. Mόgł nabijać się z brytyjskich przełożonych bez jawnego obrażania ich, wykazywać empatię z młodszymi polskimi lotnikami, czarować Angielki i bezwględnie zestrzeliwać Niemcόw. W najbardziej komicznej scenie tłumaczy Polakom obraźliwe uwagi typowego sierżanta brytyjskiego przeinaczając je na łagodne słowa pochwały (przypominało to podobnę scenę w filmie Benigniego “Życie jest Piękne” gdzie aktor przekomicznie zniekształca słowa niemieckiego komendanta obozu). Rheon przygotował się świetnie do swojej roli mόwiąc wyraźną czystą polsczyzną tak że piloci polscy rozmawiają ze sobą i z nim wyłącznie po polsku. Wzmacnia to autentyczność filmu. Pόźniej rolę przywόdcy dywizji i głόwnego łącznika z Brytyjczykami przejmuje doświadczony i dwujęzyczny przedwojenny instruktor latania Witold Urbanowicz (aktor Marian Dorociński), nadający już tej roli bardziej tradycyjną sylwetkę wzorowego oficera polskiego.
Brytyjczykom obecnym na premierze film się też się spodobał, ale nie wyrażali już tych samych emocji. Dla nich była to raczej lekcja historii podana w dostępny sposόb o szczegόlnym wkładzie Polakόw do zwycięstwa w Bitwie o Wielką Brytanię i o perfidnym zakończeniu wojny dla Polakόw. Budżet filmu był wyraźnie ograniczony (tylko £6.5mln). Producentom stać był na wypożyczenie tylko jednego samolotu Hurricane a tak teraz popularne komputerowe fajerwerki (tzw. CGI) nie były aż tak imponujące dla osόb przyzwyczajonych do oglądania filmu z dużym budżetem jak “Dunkirk”. Rzeczywiście akcja powtarzających się walk w powietrzu mogła wydawać się nieco monotonna gdyż większość scen widziano poprzez kabinę kolejnych pilotόw. Wobec tego potrzebna była dobra fabuła i bogata fantazja aby ponieść film dla widzόw brytyjskich, a tego nie brakowało. Odezwały się też głosy (głόwnie kobiece) krytykujące nieco rozpustny obraz angielskich kobiet, w pogoni za każdym pilotem, a szczegόlnie polskim. Ta ostatnia uwaga miała w sobie trochę racji i pewne sceny z nimi mogłyby być zbyteczne. Ale trzeba pamiętać że w okresie wojny, gdzie śmierć czyha za każdą bombą i gdzie praca przy monitorowaniu lotόw przybliża ich na co dzień do akcji, namiętności kobiet mogą rosnąć a urok munduru wojskowego robi swoje. Ktokolwiek zanuci sobie piosenki legionowe wie o co chodzi.
Osobiście mam tylko żal że na końcu historycznego filmu opartego o prawdę brakowało tradycyjnych zdjęć głόwnych aktorόw i nazwiska postaci ktόre reprezentowali, łącznie z krόtkim opisem ilości zwycięstw i losu ostatecznego pilota. Miałoby to wielką wymowę dla powagi tematu.
Gdy film puszczono do kin, w bardzo ograniczonym obiegu, krytycy brytyjscy, jak np.The Guardian, The Times czy Daily Mail, dawali raczej skrόcone tylko recenzje. Lecz w tych krόtkich opisach oceniali film pozytywnie, dając mu trzy lub cztery gwiazdki. Przyjęto do wiadomości że był to “low budget” film i na tej podstawie go komentowano.
Dla polskich widzόw polecam film. Jest to historia autentyczna przedstawiona w sposόb jak najbardziej strawny dla naszej starszej młodzieży i ich kolegόw brytyjskich. Jest bez nabrzmiałej pompatyczności, bez urojonych przechwałek, z właściwym stosunkiem do chwiejnej brytyjskiej reakcji na ten niespodziewany nalot pożytecznych egzotycznych sojusznikόw ktόrych z czasem można było odrzucić. Cieszmy się że inicjatywa, a potem sfinansowanie filmu i jego realizacja były brytyjskie (żadna polska instytucja do ktόrej się zwrόcili nie poparła filmu), i że wszyscy brytyjscy uczestnicy, łącznie z głόwnym walijskim aktorem i ze szkockim reżyserem filmu, David Blair, przyśli do tego projektu przyznając się że z początku nic na temat polskich pilotόw nie wiedzieli ale uczuli z czasem potrzebę oddania im należytego hołdu przez ten film.
Lecz właściwym inicjatorem tego sympatycznego wkładu do wiedzy o historii polskich pilotόw ktόry niańczył pomysł tego filmu przez 7 lat i ktόry doprowadził film do skutku w pięciotygodniowym nakręceniu był wspόł-producent polskiego pochodzenia Krystian Kozłowski, syn uchodżcόw polskich, wnuk weterana z pod Monte Cassino. Działał przez swoją firmę brytyjską Prospekt 3, lecz chwała mu za to że dał nam Polakom w Wielkiej Brytanii taki bezcenny moment do zachwytu i dumy z naszych niedoskonałych bohaterόw. Kozłowski mόwił że jego matka, jeszcze żyjąca, była bardzo dumna z jego wkładu do tego filmu, i wcale nie jest w tym osamotniona.

Wiktor Moszczyński

Tuesday, 4 September 2018

Zmieniam adres, zmieniam życie

Po 35u latach zmieniam niestety mieszkanie.
Przenoszę się wraz z moją czcigodną małżonką z pięknego domu na Ealingu, otoczonego ze wszystkich stron ogrodem, do mniejszego mieszkania 3 pokojowego na Park Royal. Jaki horror! Jest to zarόwno szok dla mojej kieszenii i dla moich nerwόw. Ale najbardziej jest to dramat psychiczny. Według psychologόw zmiana mieszkania po wielu latach pobytu stwarza jeszcze większą traumę niż rozwόd. Trudno to potwierdzić. W końcu nie mam tego doświadczenia (mimo ciągłych grόźb ze strony żony). Jednak trzeba będzie jakoś przenieść się z obszernych komnat naszego dworku do naszej nowej nory. A przenosimy nie tylko łόżka, stoły, kanapy, nie tylko rόżne porcelany, garnki, szklanice i ciuchy, ale rόwnież wielomiesięczne zapasy ryżu i herbaty. No i książki.
Tak, 5000 książek, a do tego jeszcze stare pόłki w ktόrymi mόj gabinet był otoczony. Należę niestety do tych ludzi ktόrzy nie umieją pozbyć się swoich książek. W dzieciństwie nie posiadaliśmy telewizji. Moją pierwszą telewizję zakupiłem gdy miałem już 22 lata. Wobec tego czytałem. Czytałem namiętnie wszystko co się da. Po polsku i po angielsku. W wieku osiem lat zaliczyłem już sobie Trylogię i Winetou po polsku, a trzy powieści Dickensa plus Wyspę Skarbόw i Trzech Muszkieterόw po angielsku. Do tego połykałem książki historyczne w obydwu językach. Ale czytanie nie wystarczało. Musiałem te książki posiadać. Wobec tego szybko przejąłem bibliotekę rodzicόw, składającą się z tanich wydawnictw wojennych polskich klasykόw, a co tygodnia wydawałem funta w sklepie W H Smith kupując cztery książki wydawnictwa Penguina za 2/6d sztuka. Już mając 10 lat zakupiłem po kolei całę klasykę literatury u pospolitego Woolwortha, w pięknych okładkach Regent Classics – Jane Austen, Charlotte Bronte, Scott, Dickens, Thackeray, choć nie wszystkie mogłem jeszcze wόwczas czytać.
Wόwczas odkryłem jeszcze drugą swoją pasję – katalogowanie książek. Mama często grała w brydża u państwa Jarskich, w pokoju w ktόrym znajdowała się biblioteka stowarzyszenia Reduta ktόra była dla mnie bajecznym wzorem świata książek. Nauczyłem się robić spisy moich własnych rosnących zbiorόw, aby utrzymać kontrolę nad książkami ktόre wypożyczałem kolegom. To przeniosło się na inną pasję – spisywanie listy nazwisk w książkach historycznych w ktόrych takiego spisu nie było. Zabrałem się nawet do wyciągania i spisania, z danymi biograficznymi, wszystkich nazwisk w trzecim tomie “Najnowszej Historii Politycznej Polski” Pobόg-Malinowskiego. Zaimponowało to jednemu z brydżystόw w siedzibie Reduty, byłemu marsałkowi Senatu, Bugusławowi Miedzińskiemu, ktόry zamόwił u mnie ten spis na nowe wydanie trzeciego tomu przez wydawnictwo Świderskiego. Niestety nic z tego nie wyszło bo tej nowej edycji już na emigracji nigdy nie wydano.
Do wieku 20 lat miałem już bogatą bibliotekę dwujęzyczną, a nawet trzyjęzyczną z książkami w języku francuskim. Książki trzymałem w starym domu rodzicόw w tajemniczym schowku o wysokości zaledwie jednego metra, w ktόrym przyjmowałem kolegόw czy koleżanek siadząc w kucki, w otoczeniu nieco zakurzonych pόłek wypełnionych książkami. W końcu, po ślubie przeniosłem książki, już w nowszych pόłkach metalowych, do naszego domu w Ipswich, a potem ostatecznie do naszej Ealingowskiej wilii gdzie pόłki z Ikei wypełniają trzy ściany mojego gabinetu. W obecnym okresie komputerόw, dyskietek i e-książek, gdzie zarόwno moi rόwieśnicy jak i ludzie młodsi posiadają już najwyżej parę ulubionych książek a papierowe bestsellery traktują tylko jako towar wymienny, mόj gabinet robił wrażenie. Gdy nowi goście stali osłupieni oglądając zawartość pόłek, najczęściej albo milczeli albo jeszcze pytali mnie czy wszystkie te książki przeczytałem, na co odpowiadałem że nie, i dlatego je właśnie trzymam. Potem pomyślą już o mnie, albo bibliofil, albo jakiś “culturevulture”, albo wariat.
W murach naszej wilii nie tylko panował świat książek. Czuło się też dotyk mrocznych duchόw przeszłości. Do tego domu pierwsza zapaliła się moja żona i nasz bliski przyjaciel Ryszard Zakrzewski. Stał przez rok, wyrażnie ciemny, pusty i opuszczony z dziurawym dachem. Żona namόwiła mnie abym napisał list że jesteśmy zainteresowani kupnem domu. List napisałem, wrzuciłem przez frontowe drzwi a potem już o nim zapomniałem. Po roku zjawił się u nas starszy panz z naszym listem w ręku, pytając czy to my i czy dalej jesteśmy zainteresowani kupnem. Opowiedział nam dramatyczną historię domu.
Dworek nasz zbudował dla siebie architekt z dużą wyobraźnią. Oficjalnie w księdze wieczystej dom nasz był określony jako “bungalow”, czyli jednopiętrowiec, ale z dachem tak strzelistym że dorobił sobie pod nim całe pierwsze piętro łącznie z dużym jeszcze poddaszem, a z przodu ozdobił go łagodnym szczytem w holenderskim stylu (tzw. Dutch gable) z małym balkonem. W środku pięć komnat i pełno ukrytych zakamarkόw a gmach był otoczony w około ogrodem w ktόrym rosło 25 drzew, w tym wielki kasztan, z przodu rząd lip, z boku szereg grusz, a z tyłu piękna dostojna tuja, Ogrόd z kolei był otoczony wysokim murem. Architekt żył w tym domu przeszło 20 lat, a po jego śmierci samotna żona straciła łączność z rzeczywistością, latała po nieogrzewanym domu rąbiąc wszystkie drzwi siekierą a wszystkich, łącznie z własnym adwokatem, oskarżała o kradzież opału i mebli z domu. W końcu zamknięto ją w zakładzie dla jej własnego bezpieczeństwa a sąd przekazał opiekę na domem jej bratu ktόry przybył własnie z Newcastle. Okazało się że nieszczęśliwa pani nosiła przy sobie pas szmuglerski, gdzie wśrόd złota, biżuterii, udziałόw na giełdzie znalazł się jeszcze mόj list. Brat chwycił go jak deskę ratunku I poleciał do nas. “Kupujcie ten dom,” błagał, “za byle jaką cenę, tylko kupujcie.” No I kupiliśmy. Moja mama, moja żona I ja.
Zamieszkaliśmy w tej “ruderze” ale po szeregu latach doprowadziliśmy go do porządku. Mama miała tu swoje turnieje brydżowe, spotkania towarzyskie a nawet zebrania lokalnego Koła SPK. Ja urzędowałem tu wpierw jako radny Ealingu. W tym domu zorganizowałem “pucz” w ktόrym bardziej umiarkowane skrzydło Labour Party przejęło kontrolę nad Ealingem od swoich radykalniejszych kolegόw. Tu urzędowałem przez 7 lat jako Redaktor “Orła Białego”, z moją mamą jako administratorem, tu planowałem udane akcje Zjednoczenia, np. w sprawie zniesiena wiz dla Polakόw czy przygotowanie raportu, ktόrym osaczyłem na pewien okres redakcję “Daily Mail” za ich stosunek do Polakόw. Tu spotykałem się z posłami brytyjskimi. Tu odbywły się wywiady dla telewizji polskiej. W ogrodzie paroktotnie nasi przyjaciele mieli swoje przyjęcia ślubne lub urodzinowe.
Tu do końca swojego życia mieszkała moja mama, choć dom przedewszystkim traktowała jako bazę wypadową do swojego czynnego i ofiarnego życia społecznego. Tu rόwnież dorastał nasz syn przez pierwsze 20 lat swojego życia, w czasie gdy ogrόd przechodził rόżne etapy jego dzieciństwa i młodości, najpierw jako plac zabaw pełen zjeżdzalni i huśtawek, a potem boiskiem na rόżne sporty gdzie głόwnie mnie przypadła rola bramkarza
Niemal 10 latemu domu zagroziła poważna zapaść i nasze kochane mury zaczęły pękać. Musieliśmy przebudować cały dom na betonowej wyspie opartej na 32 metalowych palach głębokości 5 metrόw aby dom uratować i ponownie wyposażyć. Kosztowała to nas majątek lecz dom stanął teraz nie tylko na pewniejszym stałym gruncie jak forteca, ale jescze bardziej wypiękniał.
Lecz cόż, dom jest już dla nas za duży, nasze piskle już dawno opuściło gniazdko, żona nie porusza się łatwo po schodach, a ja też już nie jestem gazelą (zresztą nigdy nie byłem). Kupujemy więc mniejsze mieszkanie aby mieć przy sobie jeszcze trochę tchu na życie co umożliwi mi, już teraz długo po siedemdziesiątce, przejście na emeryturę i początek nowego życia. A więc przenosimy się już bez duchόw przeszłości, bez obowiązkόw ogrodowych, bez trapienia się o stan dachu, ale wciąż w towarzystwie mojej malżonki, no i tych 5000 książek. Ciekaw jestem jak długo Żona będzie je tolerowała w nowym mieszkaniu? Wiktor Moszczyński

Sunday, 12 August 2018

Czy to Burka, czy nie Burka

Widzimy je co raz częściej na ulicach Londynu jak snują się kobiety widma, czasem z zakupami, czasem z dziećmi, lecz anonimowe i usuwające się w cień. Ale oczy ktόre spoglądają spod czarnego kaptura i szalu oglądają żywo co się w około nich dzieje mimo że reszta twarzy pozostaje zakryta. Oczy zastępują rolę pozostałych zmysłόw, nie tylko widzą, ale jakby słyszą, i czują otaczającą ich atmosferę. A my najczęściej spoglądamy na nich z pewną irytacją, a czasem ze wspόłczuciem, a jeszcze rzadziej z bojaźnią. Jako Europejczycy myślimy wciąż co nakazuje im kamuflować tak intensywnie swoją kobiecość, a nawet swoje człowieczeństwo.
Duże wrażenie na mnie robi coroczny ich widok na Ealing Common w pierwszym dniu święta Eidh gdy setki tych kobiet, najczęściej chyba Somalijki, zjawiają się ze swoimi dziećmi na nowo otworzonym lunaparku, celebrując koniec Ramadanu, miesiąca intensywnego postu. Ta czerń wychylająca się z samochodόw i autobusόw przypomina mi mimowoli chmarę czarnych ptakόw Hitchcocka rzucających się na swoją ofiarę, choć właściwie na nikogo nie napadają i biernie przyglądają się swoim dzieciom na huśtawkach i karuzelach. Lecz po czasie jedna czy druga, czując się co raz swobodniej w gronie swoich koleżanek, też zasiadają do bardziej ryzykownych pojazdόw i dają się ponieść emocjom wirującego smoka.
Obserwuje je też w bardziej ożywionej formie gdy kłόcą się o ceny na rynkach z żywnością lub gdy trzeba poskromić głośniejsze dzieci w autobusie. Nabierają wόwczas podmiotowości. Wiadomo że pod tą garderobą, tzw. nikabem, myśli i chodzi prawdziwa matka, żona, gospodyni. Ich ubiόr na ulicy nieco mnie drażni ale myślę wciąż że każdy w tym wolnym kraju ma wybόr ubrać jak się chce, i obecność ich na ulicy, jak większość Londyńczykόw, po prostu toleruję. Trudniej dla mnie gdy miałem z nimi do czynienia sam na sam, np. w biurze, czy na zebraniach komitetu policyjnego. Pamiętam jak w ktόrymś Sądzie kazano osobie ubranej w nikab, zdjąć okrycie twarzy nim mogła wystąpić jako świadek. Myślę że i słusznie bo jak można zakrywać twarz ktόra dla normalnego Europejczyka jest “zwierciadłem duszy” i tylko przez odczytanie całej twarzy można decydować czy daje się wiarę słowom tej osoby.
Warto zauważyć że na ogόł noszenie bardziej powszechnego hidżabu, czyli chusty zakrywającej tylko gόrną część głowy, nie wywołuje podobnych negatywnych reakcji, mimo że kobiety muzułmańskie zaczęły je nosić w Anglii zaledwie dziesięć lat temu. Nawet burmistrz Londynu, Sadiq Khan, zwrόcił uwagę że takie okrycia głowy nie były znane w jego dzieciństwie. Hidżaby często są wielobarwne I dopasowane do koloru reszty ubioru, i nie krępują ruchu a twarz jest wciąż widoczna. Do tego rodzaju ubioru przyzwyczaiły nas już dawno temu katolickie zakonnice, a do nich zawsze zwracano się z respektem.
Często noszenie hidżabu traktowane jest przez młodsze muzułmanki jako akt wyrazu tożsamości muzułmańskiej. I trzeba przyznać że osoby noszące je w niczym nie podważają swojego ludzkiego oblicza. Krzyczą, sprzeczają się, hałasują, żartują, chodzą po sklepach, idą na mecze sportowe i koncerty, przyjaźnią się koleżankami z innego pochodzenia, choćby i z Polkami. Natomiast często to one właśnie traktują ze zgorszeniem inne muzułmanki ubrane w nikab, albo jeszcze gorzej, w burkę, ktόrą nosiły kobiety w Afganistanie pod jarzmem Talibu, gdzie nawet oczy są zakryte i można patrzyć tylko przez osiatkowany otwόr. Uważają że to jest częścią zniewolenia kobiet w kraju gdzie kobiety starają się uwolnić z tradycyjnych więzi ktόre krępowały ich swobodę osobistą i możliwość kariery.
Nawet pisarze muzułmańscy zwracają uwagę że zakrycie głowy nie jest wcale wymagane przez Koran i raczej należy do lokalnych tradycji pustynnych wśrόd ktόrych powstał Islam przejmując lokalne tradycje. Nakrycia na głowie nie nosiły tradycjnie muzułmanki w Maroko, czy Nigerii, czy w Indiach, czy w Malezji lub Indonezji. W państwach islamskich jak Syria pod rządami Assada, czy Turcja pod rządami Ataturka, czy Iran po rządami Szacha, wręcz zmuszano kobiety aby nie nosiły nakrycia na głowie. W pierwszych wystąpieniach demokratycznej opozycji przeciwko Szachowi, nawet muzułmanki z poglądami liberalnymi naumyślnie nosiły nakrycia na głowie jako znak protestu przeciw tyranii Szacha. Pόżniej Chomeini wprowadził w Iranie przymus noszenia czadoru, czyli czarnego ubioru zakrywającego całe ciało, za wyjątkiem twarzy, a obecnie odważne młode kobiety buntują się przeciwko temu i zdejmują chusty, za co im grozi więzienie.
Natomiast ta inność ubioru nikabu ktόra wielu denerwuje, a innych tak intryguje, staje się żrόdłem rόżnych kawałόw w gorszym i lepszym guście. Bo to co nas straszy tylko pokonujemy jeżeli możemy z tego się pośmiać. W końcu drwiny z religii mają już długą tradycję w Wielkiej Brytanii, szczegόlnie jeżeli dotyczą przykładόw hipokryzji, religijnej tępoty czy nadmiernej pychy. Popularne były skecze antyklerykalne Davida Allen, czy serial telewizyjny Father Ted.
Już sami muzułmanie przyzwyczajają się do tej tradycji przy rόwnie popularnym serialu telewizyjnym “Citizen Khan” w ktόrym przedstawia się hipokryzję i nadgorliwość przeciętnej rodziny pakistańskiej w Birmingham. Lecz i tu, jak i w innych przypadkach gdzie żartuje się z muzułmańskich praktyk religijnych, pewne oburzone grupy organizują protesty i są nawet przykłady grόźb na życie aktorόw i producentόw serialu. Trzeba też pamiętać że wśrόd protestujących są Brytyjczycy ktόrzy oskarżają takie programy o podważanie wartości mniejszości narodowych i obrazę uczuć religijnych. Często te same osoby nie mają nic przeciw satyrze anty-katolickiej a oburzają się na satyrę anty-muzułmańską, co już jest samo w sobie przykładem pewnej hipokryzji. Warto też przypomnieć że ostatnio najwięcej protestόw przy wznieceniu ponownie filmu “Life of Brian” pochodziło, nie od obrażonych chrześcijan, lecz od muzułmanόw dla ktόrych postać proroka Jezusa jest święta.
Burza rozpętała się na dobre gdy znany felietonista i były minister spraw zagranicznych, Boris Johnson, pozwolił sobie zadrwić z kobiet noszących nikab (w swojej ignorancji mylnie nazwał ich strόj burką), porόwnując ich do czarnych skrzynek pocztowych czy rozbόjnikόw bankowych. Lecz w tym samym artykule bronił prawo kobiet do noszenia tego stroju. Opinia wśrόd dziennikarzy, politykόw i innych publicznych komentatorόw była podzielona. Z jednej strony były protesty muzułmanόw obrażonych za wyśmiewanie się z ich tradycji, protesty kobiet że mężczyzna pomniejsza kobiety krytykując ich ubiόr i protesty komentatorόw, głόwnie przeciwnikόw politycznych, ktόrzy byli oburzeni na prowokacyjny sposόb w ktόrym Johnson podjął na swόj sposόb dość poważny, ale rόwnież delikatny, temat.
Z drugiej strony były protesty przeciwko protestującym. Broniono jego prawo do wolności słowa i prawo do wyrażania swoich poglądόw w sposόb humorystyczny. Były też głosy innych muzułmanόw aprobujących krytyczne uwagi Johnsona o konserwatywnych ubiorach ich bardziej zagorzałych wspόłwyznawcόw. W tej debacie, poruszone zostały najrόżniejsze aspekty norm życia codziennego w wieloetnicznym państwie, czyli wolność słowa, prawo do humoru, respekt dla religii, a szczegόlnie religii mniejszościowych, społeczna zgodność, integracja mniejszości, prawa kobiet i walka z rasizmem. Wśrόd osόb broniących Johnsona był komik Rowan Atkinson, znany powszechnie jako Jaś Fasola (Mr Bean) ktόry bronił prawa wyśmiewana się z religii.
Lecz inne głosy były już bardziej upolitycznione. Konserwatywny lord, a zarόwno mahometanin, Lord Sheikh, oskarżył Johnsona o dostarczenie “tlenu” argumentom rasistόw w Wielkiej Brytanii, pisząc z takim brakiem szacunku dla uczuć kobiet muzułmańskich. “Jego uwagi są podżegające, ośmielają bigoterię i nie są dobre dla harmonii między rasami.” Inny konserwatysta oskarżał go o “wprowadzenie metod Trumpa do polityki brytyjskiej”, a premier Theresa May domagała się bezskutecznie aby przeprosił (kogo?) za swoje uwagi. Johnsona bronili jego poplecznicy ktόrzy widzą w nim przyszłego premiera odrodzonej Wielkiej Brytanii, wyzwolonej już z kajdan Unii Europejskiej i poprawności politycznej.
Niestety ten hałas polityczny zaostrzył, i przez to samo uniemożliwił, poważną debatę nad akceptacją, czy nie akceptacją, tradycyjnych strojόw jak burka i nikab. Ostatnio Francja, Dania, Austria i Niderlandy zakazały tych strojόw w miejscach publicznych, najczęściej z powodu obaw o bezpieczeństwo i spόjność społeczną. Brytyjczycy nie spieszą się z wprowadzeniem ogόlnego zakazu, ale mogą być wprowadzone ograniczenia w poszczegόlnych urzędach. .
Natomiast przy obecnej rozognionej debacie Johnson ma zamiar, grając oportunistycznie na populistycznych impulsach, przelicytować dla siebie najbardziej konserwatywne skrzydło w swojej partii aby przejąc z czasem rolę przywόdcy partii i ostatecznie role premiera.
Wiktor Moszczyński



Monday, 30 July 2018

Zjednoczenie Polskie mόwi “Dość!”


Obecny stan krytyczny negocjacji między Unią a Zjednoczonym Krόlestwem nie wrόży wiele dobrego. Obie strony mają przygotowany scenariusz pokrywający już wszystkie aspekty przyszłych stosunkόw Wielkiej Brytanii z kontynentem. Ten po stronie unijnej gotowy już jest od kwietnia ubiegłego roku i przedstawia go już doświadczony negocjator Michel Barnier. A w wypadku brytyjskim, scenariusz upieczony został dopiero na spotkaniu w rezydencji Chequers zaledwie trzy tygodnie temu. Przedstawia go zapalony nowy adept, Dominic Raab, ktόry zastępuje swojego zbyt flegmatycznego poprzednika. Problem leży tylko w tym że scenariusze pasują do dwόch rόżnych sztuk. Z jednej strony mamy “Sen Nocy Letniej”, a po drugiej “Czekanie na Godota”.
Istnieje co raz większa obawa, jak już pisałem dwa tygodnie temu, że może w ogόle nie dojdą do porozumienia na czas. Strona unijna już z gόry odrzuca np. możliwość wyselekcjonowania reżymu wolnocłowego dla sektoru przemysłowego czy rolniczego ale nie, na przykład w wypadku usług finansowych. Dla UE albo jest unia celna w całości, albo jej nie ma. Nie może być coś pomiędzy gdzie Brytyjczycy mogą dalej korzystać ze strefy bezcłowej dla żywności czy samochdόw ale rόwnież mogą mieć oddzielne umowy handlowe z innymi państwami pozaunijnymi. Europa będzie wymagała zmian na ktόre skrajni zwolennicy twardego Brexitu w gabinecie i w partii konserwatywnej nie zgodzą się. Widząc co w trawie piszczy media już się rozkoszują myślą o tym jak takie nagłe oderwanie Wielkiej Brytanii będzie wyglądało. Okazuje się że na takie negatywne rozwiązanie przygotowuje się już Komisja Europejska w specjalnym raporcie nawołującym państwa, regiony i przedsiębiorstwa unijne do stworzenia twardej granicy z Wielką Brytanią po marcu następnego roku. Poszczegόlne rządy europejskie też już się przygotowują, jak na przykład Niderlandy ktόre już zatrudniły przeszło 900 nowych urzędnikόw celnych do obsłużenia portόw i lotnisk, czy Belgia ktόra m.inn. zainwestowała w nową łόdź podwodną do wykrycia poBrexitowskich szmuglerόw.
Dotychczas rząd brytyjski nie zdradza pośpiechu w przygotowaniu się na jakikolwiek kryzys. Zagadnięty w parlamencie na temat wzrostu kosztόw żywności po narzuceniu cła w wypadku Brexitu minister Raab zapewnił że Wielka Brytania nie musi uzależniać sie od żywności z krajόw unijnych. Nie wiem czy minister Raab jest świadomy że 30% żywności skonsumowanej w Wielkiej Brytanii pochodzi obecnie z krajόw unijnych, a mniej niż 20% pochodzi z innych krajόw. Poziom cła na produkty mleczne może wynosić powyżej 70% poza Unią. Już według analiz Londyńskiej Szkoły Ekonomii po twardym Brexicie będzie brakowało w sklepach europejskich serόw, jogurtόw i mleka w proszku dla niemowląt. Nawet tradycyjny angielski ser cheddar importowany jest teraz z Irlandii, Francji i Niemiec. Zapowiadają się wyjątkowo długie wielokilometrowe kolejki do portόw dla towarόw eksportowych i jeszcze większe braki żywności z zagranicy ze względu na blokadę portόw przez ciężarόwki i kontenery oczekujące oclenia i sprawdzenia ich dokumentόw phytosanitarnych. Szef brytyjskiego stowarzyszenia transportowcόw (Road Haulage Association) twierdzi że nie ma możliwości zapewnienia magazynόw do przechowywania świeżej żywności na większą skalę i dlatego już długo przed marcem nastąpią braki w sklepach owocόw, jarzyn, wieprzowiny, wołowiny i produktόw w puszkach.
Minister zdrowia Matt Hancock zapowiada że zaczyna planować konsolidowanie zapasόw lekόw, zastzrykόw i krwi w wypadku gwałtownego odejścia z Unii, ale doktorzy przypominają że nie można trzymać w składach np. izotopόw ktόre są używane do natychmiastowej diagnozy raka czy skrzepu w płucach a ktόre nie będą już dostępne po wyjściu Unii z Euratomu. Są nawet plany do użycia wojska w transportowaniu lekόw czy żywności.
Widać że w końcu Europa i Wielka Brytania przygotowują się mimochodem na taki katastrofalny scenariusz, mimo że brytyjscy politycy wciąż żyją w nadziei że nic podobnego się nie stanie i że w ostatniej chwili (a więc w październiku) dojdzie wreszcie do umowy.
Natomiast jeden aspekt tego scenariusza wciąż leży odłogiem. Co się stanie z prawami pobytu 3 milionόw obywateli unijnych w Wielkie j Brytanii i jeden million obywateli brytyjskich w Europie? Jak dotychczas sprawy praw obywateli EU, a więc też i Polakόw, zostały już daleko posunięte w negocjacjach. Wspόlne porozumienie w tej sprawie zostało wpisane do Umowy Wyjściowej (Withdrawal Agreement) oczekującej już tylko zakończenia pozostałych negocjacji. Wiadomo że według tej umowy każdy obywatel unijny ktόry nie posiadał obywatelstwa brytyjskiego a chciał pozostać w Wielkiej Brytanii wraz ze swoją rodziną musiał złożyć aplikację do Home Office po 29 marca 2019, aby uzyskać prawo do tzw. settled status jeżeli żył i pracował tu już 5 lat, a tylko do pre-settled status jeżeli jeszcze te 5 lat pobytu nie wyrobił. Każdy członek rodziny musiał złożyć oddzielnie podanie, nawet małoletni. Termin składania wniosku ma trwać tylko do 30 czerwca 2021. Przymus aplikacji ponownej obowiązywał nawet wtedy jeżeli petent już uzyskał poprzednio stałą rezydenturę ktόra w momencie odejścia od Unii stawała się nieważna.
Te decyzje były w swoim czasie kontrowersyjne bo organizacje reprezentujące tych obywateli unijnych, jak the3million, domagały się po prostu zarejestrowania poprzedniego statusu a nie składanie o nowe. Chciały też aby rejestracja była darmowa i aby cały proces rejestrowania był wciąż podległy decyzjom Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (do czego rząd brytyjski dopiero w tym tygodniu się zobowiązał). Protestowano przeciw deportacjom Polakόw, przeciw odbieraniu paszportόw brytyjskich dzieciom polskim, przeciw narzucaniu Polakom kosztόw z skorzystania z NHS. Były też płomienne dyskusje, obejmujące rόwnież nasze organizacje jak POSK I East European Research Centre, co do metody zarejestrowania aż 3 milion osόb w ciągu 27 miesięcy, tymbardziej że wciąż do tej pory nie było wiadomo jak szeroko dotrze wiadomość do wszystkich obywateli polskich o potrzebie rejestrowania się.
Lecz w obliczu możliwości wyjścia Wielkiej Brytanii bez zawartej umowy to praktycznie unicestwia Umowę Wyjściową i przekreśla wszystko co zostało uzgodnione. Zostawia wszystkich obywateli polskich i unijnych osiadłych na tych wyspach bez żadnych uprawnień i żadnej przyszłości. Bez natychmiastowego rozwiązania problemu ich statusu, sytuacja staje się potencjalnie katastrofalna. Właściwie byłaby wolna amerykanka. Każdy pracodawca i każdy gospodarz domu, każdy dyrektor szkoły i każdy ordynator szpitala, musiałby sam decydować czy dany polski pracownik, czy polski lokator, czy polski uczeń, czy polski pacjent, ma prawo dłużej tu przebywać. Przy tym rόwnież wszystkie elementy w społeczeństwie brytyjskim ktόre były wrogo nastawione do naszego pobytu w tym kraju odezwałyby się znowu, I to z jeszcze większą intensywnością niż mialo miejsce zaraz po ogłoszeniu wyniku referendum. Ten obraz jest bardzo ciemny i trudny do wyobrażenia w tym cywilizowanym kraju ktόry dotychczas przyjmował nas raczej serdecznie.
I w tej sytuacji Zjednoczenie Polskie wkroczyło do akcji pisząc list do Premiera Theresy May, podpisany przez prezesa Tadeusza Stenzla, apelujący aby wszystko co uzgodniono dotychczas w sprawie obywateli unijnych w Umowie Wyjściowej, zostało teraz zatwierdzone ustawą w parlamencie jeszcze przed terminem wyjścia. List jest jak najbardziej na czasie nie tylko dlatego aby przypomnieć władzom brytyjskim o ich obowiązku wobec osόb z Europy ktόre tu pracowali i płaciły podatki z myślą że mogą tu osiąść na stałe, ale rόwnież dla upewnienia Polakόw w tym kraju że tradycyjna polska instytucja staje w ich obronie.
Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii założone zostało w roku 1946 jako niezależna organizacja parasolowa ktόra miała reprezentować wszystkie społeczne świeckie organizacje zorganizowanego powojennego uchodźstwa polskiego w Wielkiej Brytanii. Odgrywała zawsze rolę głosu polskiego społeczeństwa w momentach kiedy tej roli nie mόgł wykonać polski rząd na uchodźstwie ktόrego już czynniki polityczne w tym kraju nie uznawały. Odgrywał tą role rόwnież po odzyskaniu suwerenności.
Dlatego były nawet ostatnio pytania dlaczego Zjednoczenie Polskie wcześniej nie wypowiadało się w sprawie Brexitu lecz niedawna zmiana statutu Zjednoczenia ze zwykłej organizacji społecznej na tzw. CIO (charitable incorporated organisation) uniemożliwia już wypowiedzi o charakterze politycznym. Lecz w tym wypadku Zjednoczenie Polskie ma pełne prawo wystąpić w imieniu polskiego społeczeństwa w obronie ich praw obywatelskich, zawodowych i kulturalnych, jak rόwnież w obronie niemal 200,000 polskich dzieci w tym kraju. Chwała im za to.
Wiktor Moszczyński

Tuesday, 17 July 2018

Składanka Theresy blisko rozsypki


W piątek 6 lipca wyglądało na to że wreszcie pani Premier Theresa May zatryumfowała nad swoimi przeciwnikami w rządzie. Po długiej 10 godzinnej sesji w swojej pozalondyńskiej siedzibie w Chequers, udało się zaprezentować ministrom jej własny projekt przyszłych stosunkόw z Unią Europejską. Po wyczerpującej dyskusji ministrόw, ktόrzy byli nawet zmuszeni do oddania swoich telefonόw komόrkowych przed wejściem do klasy, poddali się wreszcie monotonnemu głosowi wychowawczyni i przyjęli jej delikatnie skonstruowany projekt. A projekt ten był w formie skomplikowanej składanki w ktόrej udało się jej pogodzić rόżniące poglądy swojego gabinetu.
Więc dla tych szukających definitywnego odcięcia się od Unii Europejskiej zaproponowała system gdzie około 80% handlu zagranicznego pozostanie poza kontrolą Unii i Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Dla tych poszukujących możliwości umόw handlowych dla Wielkiej Brytanii z innymi krajami poza Unią, ta możliwość staje się realna tam gdzie kwitnie porywający świat brytyjskich usług w zakresie technologii internetowej, kultury muzycznej, bankowości czy ubezpieczeń. Wielka Brytania występuje z wspόłpracy w Euratom, czyli wspόlnego rynku energii nuklearnej. Parlament brytyjski nie będzie zmuszony przyjmować bezkrytycznie każdy nowy przepis ogłoszony przez Komisję Europejską czy uchwalony przez Parlament Europejski. Kończy się nieograniczony przypływ pracownikόw z innych krajόw Unii Europejskiej. Rybołόstwo brytyjskie nie będzie ograniczone przez kwoty narzucone przez inne kraje unijne. Wielka Brytania nie będzie częścią Wspόlnej Polityki Rolnej.
Z drugiej strony dla ministrόw szukających stabilnośći gospodarczej istnieje zapewnienie trzymania się reguł i przepisόw unijnych ktόre zapewnią brytyjskiemu przemysłowi i rolnictwu kontynuację handlu wolnego od cła z Unią i utrzymanie umόw handlowych z 30ma krajami z ktόrymi Unia ma bezpośrednie umowy. Wielka Brytania pozostaje członkiem Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Granica z Irlandią dalej pozostanie otwarta dla przepływu ludzi i towarόw przemysłowych i rolniczych. Przez pierwsze 18 miesięcy po Brexicie ma nastąpić okres przejściowy aby przygotować kraj na nadchodzące zmiany, a w tym czasie będą jeszcze obowiązywało prawodawstwo Unii Europejskiej. A więć Wielka Brytania będzie posiadała stabilność gospodarczą wynikającą z handlu z Unią, ale będzie niezależna od Unii w innych dziedzinach. Czyli zarόwno “wilk syty, jak i owca cała.”
Składanka jest zlepiona z wielu części i Theresa May liczy na to że zadowoli zwolennikόw i przeciwnikόw Brexitu w tym kraju i rόwnież negocjatorόw z Unii. Ale ta sklejanka jest bardzo delikatna i posiada tylko wartość jeżeli będzie przyjęta w całości, bez dalszej negocjacji, przez Unię Europejską. Jeżeli Unia będzie wymagała nowych ustępstw to składanka się rozsypie.
Właśnie z tych powodόw grozi odrzucenie tego pakietu przez zarόwno obόz anty-europejski i obόz pro-europejski. Już po dwuch dniach zrezygnowali kluczowi ministrowie David Davis (Ministerstwo Opuszczenia UE) i Boris Johnson (sprawy zagraniczne), a po nich cała plejada drobniejszych ministrόw i władz partyjnych. Głόwny ideolog Brexitu w Partii Konserwatywnej, Jacob Rees-Mogg, przyjął obecne rozwiązanie rządowe nie jako triumf dla Brexitu ale jako powołanie państwa lennego, uzależnionego od decyzji unijnych na ktόre nie będzie miała żadnego wpływu. Gdzie, pyta, jest ta świetlana wizja odważnego państwa Zjednoczonego Krόlestwa ktόra wreszcie odrzuca łańcuchy europejskich regulaminόw i odważnie wkracza w pełną suwerenność z możliwością zawarcia umόw handlowych w szerszym świecie z kimkolwiek i jakkolwiek będzie chciała?
Rzecz ciekawa że bardzo podobne argumenty do Rees Mogga używają rzecznicy obozu pozostania. Peter Mandelson, labourzysta i były komisarz unijny do spraw handlowych, też uważa że z wyniku planu Pani May Wielka Brytania staje się wasalem Europy. Podobnie argumentuje była członkini rządu Justine Greening. Dotychczas Wielka Brytania miała wspόłudział w decyzjach Unii Europejskiej, a teraz może tylko te decyzje wykonywać w zakresie przemysłu i rolnictwa a nie bierze korzyści z nieograniczonego dostępu finansjery brytyjskiej do europejskich giełd i instytucji finansowych. Jak by to powiedział filozof ludowy że to “nie pies, nie wydra, a coś na kształt świdra”.
Theresa May broni się zaciekle. Grozi kolegom partyjnym że obalenie jej planu może doprowadzić do zażegnania Brexitu. A na domiar mogłyby być zwołane nowe wybory prowadzące do zwycięstwa partii Labour i ultra-lewicowego przywόdcy Jeremy Corbyn a dla skłόconych posłόw z partii konserwatywnej niema normalnie efektowniejszego straszaka. W “Mail on Sunday” pani May elokwentnie broni swojego projektu – nie będzie dalszych ustępstw wobec Unii Europejskiej, suwerenność prawodawstwa brytyjskiego pozostaje, zapewnienia stałego bezcłowego handlu z Unią też pozostaje. Przypomina że kraje jak Australia czy Nowa Zelandia będą gotowe na umowy handlowe z Wielką Brytanią niezależnie od potrzeby dostosowania się do regulaminόw unijnych w zakresie rolnictwa i przemysłu. Nie ma innej alternatywy, mόwi pani May, tonem przypominającym ongiś panią Thatcher. Jej składanka zadowoli wszystkich, a jeżeli to nie będzie przyjęte to grozi albo że nie będzie umowy w ogόle z Unią, albo nie będzie w ogόle Brexitu!
Niestety dla niej na ten temat wypowiadają się teraz osoby za granicą. Negocjatorzy unijni wypowiadają się dyplomatycznie lecz sceptycznie nad możliwością przyjęcia jej planu w całości. Nawiązują do świata Alicji w Krainie Czarόw. Natomiast Prezydent Trump interweniuje zarόwno sceptycznie, ale już zupełnie nie dyplomatycznie. Tuż przed przyjazdem jako gość do Wielkiej Brytanii, w drodze na haniebny szczyt z Putinem, krytykuje May w wywiadzie z brytyjskim dziennikarzem że ona zupełnie odchodzi od ideałόw Brexitu, że w takich okolicznościach nie ma możliwości amerykańskiej umowy handlowej z Wielką Brytanią. Jeszcze dodaje że rezygnujący minister Boris Johnson, ktόry najbardziej pani May zaszkodził, byłby “bardzo dobrym premierem” na przyszłość. Co prawda Theresa May i jej ministrowie udawali że to publiczne oplucie jej osoby i jej polityki to tylko forma deszczu ktόra niebawem przeminie, ale jego interwencja zrobiła bardzo złe wrażenie na Brytyjczykach, podobnie jak interwencja jego poprzednika Obamy w debacie and referendum, tylko że po drugiej stronie medalu. Pani May nawet po cichu liczy na to że jego gburowatość pomoże jej gdy przyjdzie do głosowania w parlamencie nad ustawą handlową. Brytyjczycy nie lubią jak ktoś z zewnątrz chce dyktować ich politykę.
Niestety dla niej to może nie wystarczyć. Teraz już nie liczą się argumenty. Liczą się ilości głosόw. Nie ma większości dla jej wersji Brexitu w Parlamencie. Opozycja tego nie przyjmie a trudności tworzy unijna partia pόłnocnej Irlandii (DUP) z ktόrą Torysi tworzą parlamentarny sojusz. Natomiast około 60 zaciekłych konserwatystόw nie przyjmie już żadnych dalszych koncesji wobec Europy. Dla nich, jak pisała w zeszłym Tygodniu Polskim nasza Julita Kin, “za mało Brexitu w tym Brexicie”. Przy głosowaniu and ustawą o nowy system handlowy w poniedziałek widząc że wchodzi w ślepy zaułek z ktόrego już nie ma wyjścia, poddała się im i przyjęła od Brexitowcόw cztery poprawki do swojego projektu, wiedząc że byłyby nie do przyjęcia przez Unię. Pro unijni Torysi tych poprawek nie chcieli przyjąć. Zamiast głosować ze jej projektem, zbuntowali się i głosowali z opozycją przeciw poprawkom ktόre rząd przyjał od Brexitowcόw. Rząd przetrwał głosowanie zaledwie trzema głosami. Ale składanka posiadała już obce elementy nie pasujące do całości ktόre uniemożliwią sukces przyjęciu projektu w całości przez Unię.
We wtorek, następny dramat w parlamencie. Głosowano nad poprawką opozycji i sympatykόw miększego Brexitu do ustawy o służbie celnej. Proponowano aby Wielka Brytania pozostała w Unii Celnej gdyby negocjacje w sprawie projektu premiera przepadły w Brukseli.Tym razem rząd znόw zwyciężył ale tylko pięcioma głosami. Niby jest jeszcze o co negocjować ale szansa porozumienia maleje, częściowo dlatego że jest to świadomy cel skrajnych Brexitowcόw, a częściowo dlatego że nawet przy dobrej woli, nie będzie już czasu dokończyć skomplikowanych negocjacji w 3 miesięcznym terminie.
Bez ostatecznej umowy wszelkie dotychczasowe umowy z Unią byłyby zerwane. Nie byłoby już okresu przejściowego po marcu 2019, Brytyjczycy musieliby stawać w długich kolejkach na granicach unijnych przy kioskach dla obywateli państw trzecich, cła byłyby nakładane automatycznie na handel obustronny powodujący podwyższenie cen i długie ogonki ciężarόwek siegające paredziesiąt mil wokόł Dover i Calais, a samoloty brytyjskie nie miałyby licencje do lądowania gdziekolwiek na lotnisku europejskim. Cokolwiek wynegocjowano dotychczas w sprawie praw obywatelskich Polakόw i innych obywateli unijnych w tym kraju też przestało by być ważne. Przyszłe projektowane umowy handlowe z innymi krajami nie zastąpiłyby obecnych unijnych umόw handlowych z innymi krajami przez wiele wiele lat, a wszelka umowa ze Stanami Zjednoczonymi doprowadziłaby do obniżenia jakości żywności i groźby pełzającej prywatyzacji NHS. To czarna wizja, ktόrą wielu zwolennikόw Brexitu gotowych byłoby brawurowo urzeczywistnieć. Dla nich wszelka prόba zmiękczenia ostrego zerwania z Unią Europejską traktowana byłaby jako brytyjska wersja Targowicy.
A niedoszła składanka Pani May już dawno leżałaby w śmietniku.