Szanowny Panie Redaktorze!
Czuję się zmuszony znowu łapać za pióro, aby dać odpowiedź panu Januszowi Stawarzowi za jego obronę potencjalnej przemiany Polski w państwo wyznaniowe. Pamiętajmy, że Polska w swojej długiej historii była zawsze postrzegana jako kraj ludzi pobożnych ze swoim przywiązaniem do tradycji i obrzędów kościelnych, ale także do tolerancji dla innych wyznań. W tym leżała kiedyś jej siła jako państwa obywatelskiego, a później jako fundament w walce o przetrwanie. W XVIII i XIX wieku powstawały już na Zachodzie państwa które, wzorem oddania Bogu co jest boskie a Cesarzowi co jest cesarskie, umiały zjednać szacunek dla odmiennych wyznań z praktycznymi decyzjami natury świeckiej w organizowaniu życia społeczeństwa. Po odzyskaniu niepodległości, zarówno w roku 1918 jak i w roku 1990, Polska również przyjęła ten wzór, a Papież Jan Paweł II przypieczętował swoją aprobatę osiągnięć Trzeciej Rzeczpospolitej zapraszając ateistycznego prezydenta ze swoją małżonką do przejechania się z nim w jego papamobile.
Przypominają mi się słowa Johna Fitzgeralda Kennedy, kiedy kandydował w roku 1960 na prezydenta Stanów Zjednoczonych: “Niezgodnie z częstymi komentarzami w prasie, nie jestem katolickim kandydatem na prezydenta. Jestem kandydatem Partii Demokratycznej na prezydenta, który akurat w tym wypadku jest katolikiem. Nie przemawiam w imieniu mojego kościoła w sprawach publicznych, i kościół nie przemawia w moim imieniu.” Tymi samymi słowami prezydent-kandydat Andrzej Duda mógł równie dobrze zapewnić obywatelom polskim nie wyznającym tradycyjno-katolickich poglądów na sprawy społeczne, że mogą mieć równie ważny głos nad debatą o przyszłości stosunków międzyludzkich w kraju, obejmujących nauki, których pismo święte nie przewidywało. I mógłby również swoim głosem (a przecież jest szanowany przez tysiące obywateli) potępić akty przemocy i wulgarne wypowiedzi posłów rządowych wobec uchodźców, cudzoziemców czy gejów.
Nie znaczy to jednak, że Polska ma automatycznie przyjąć wzory europejskie dotyczące reform społecznych w państwach zachodnich, które, jak wiemy, poprzedzone są często zażartą dyskusją. A dyskusje te toczą się bez obsesyjnych prymitywnych napaści i bez cenzury, które mają miejsce w naszych mediach państwowych. Uważam, że rząd ma prawo dalej wprowadzać swój bardziej konserwatywny program, ale po należytej dyskusji, i to nie tylko w saloniku na Nowogrodzkiej i w studiach Radia Maryja, ale również w Sejmie i w szerszym społeczeństwie. Dlatego ja i wielu innych Polaków tak bardzo obawiamy się tej „repolonizacji” mediów i rozparcelowania polskiego przedsiębiorstwa Agora. Prasa brytyjska też jest częściowo własnością Amerykanów i Australijczyków, ale jest to wciąż sytuacja, która wzbogaca debatę publiczną i zapewnia przetrwanie demokracji na Wyspach.
Jeżeli już mam ubolewać nad czymś (co tak bardzo irytuje p. Stawarza), to raczej z tego powodu, że nasze prawodawstwo w sprawach społecznych coraz bardziej zbliża się do prawodawstwa w Rosji, Kazachstanie a nawet u państw muzułmańskich, a oddala się coraz bardziej od wzorów prawodawstwa europejskiego. Czy naprawdę tędy ma iść nasz obecny kierunek cywilizacyjny? Czy nie odstępujemy coraz bardziej od europejskiej spuścizny Mieszka Pierwszego czy Kazimierza Wielkiego?
Z poważaniem
Wiktor Moszczyński
Tydzień Polski 25 Wrzesień 2020
No comments:
Post a Comment