Thursday, 28 February 2019

Wrόg Numer Jeden Unii Europejskiej


Jednocząca się Europa, ktόra była niezaprzeczalną ostoją cywilizacyjnego rozwoju kontynentu przez wiele dekad, zawsze była przedmiotem rόżnych atakόw od wewnątrz, szczegόlnie ze strony marginalnych ugrupowań nacjonalistycznych czy komunizujących. Przed krachem gospodarczym w 2007, gdy rozwόj gospodarki rynkowej i praktyk demokratycznych jeszcze rozwijał się pomyślnie na całym świecie, a szczegόlnie w Europie, te stada niezadowolonych mogły wyrażać swoją dezaprobatę ale można było je śmiało ignorować.
Po krachu, z czasem, wszystko w Europie się zmieniło. Rosnąca fala roszczeń społecznych i gospodarczych w poszczegόlnych krajach zamieniła się w poważne ruchy eurosceptyczne ktόre grożą rozsadzeniem koncepcji zjednoczonej Europy od wewnątrz. Nagle nie tolerowano już co raz bardziej rosnących głębokich podziałόw społecznych, krytykowano wyzywające sobiepaństwo i rozrzutność zarόwno biurokracji jak i europarlamentarzystόw w Brukseli, obawiano się dopływu masowej wielomilionowej rzeszy uchodźcόw z Afryki i Azji, i narzekano na istnienie jednej strefy walutowej euro ktόra dławiła wszelkie mechanizmy do rozwoju gospodarki w państwach śrόdziemnomorskich. Ostatnio niemieckie Centrum Polityki Europejskiej wykazało że jedynymi beneficjantami waluty euro, od jej zarania 20 lat temu, są Niemcy i Niderlandy, a największe straty w stopie życiowej zaznali Włosi, Grecy i Francuzi.
Ale wiemy że Unia Europejska ma predewszystkim swoich wrogόw zewnętrznych w postaci Rosji, Izraela, Chin i USA.
Wszyscy odczuwamy stałe prόby ze strony Rosji ktόra w swojej wiecznej paranoi o rzekomym okrążeniu Rosji i podważeniu jej prestiżu stara się podminować swoich mniemanych wrogόw, a szczegόlnie Unię. Prowadzi wojnę hybrydową poprzez pogrόżki militarne, kampanię dezinformacji w internecie, subsydiowanie organizacji nacjonalistycznych czy lewicowych ktόre zwalczają Unię Europejską i przez fizyczne rozboje na terenach przylegających do Europy, a szczegόlnie na Ukrainie. Innym przykładem to prόba zgładzenia byłego agenta Skripala w Anglii przy użyciu broni biologicznej. Oczywiście Putin nie deklaruje że jego celem jest zniszczenie Unii ale każdy jego czyn w polityce europejskiej sprowadza się do dwόch zasadniczych elementόw – a więc podniesienie prestiżu Rosji, a po drugie rozbicie układόw międzynarodowych ktόre jednoczyły demokracje zachodnie, a przedewszystkim pakt atlantycki i Unię. Obecnie Rosja ma już nawet poparcie szeregu rządόw unijnych, takich jak Włochy, Grecja i Węgry, i stara się pozyskać ich więcej. Ma wspόlne cele polityczne i socjalne z wieloma organizacjami prawicowymi jak UKIP w Wielkiej Brytanii, czy Liga we Włoszech, czy AfD w Niemczech. Wpływy medialnych agentur rosyjskich jak stacja telewizyjna RT są bezwstydnie promowane, a głόwni doradcy Jeremy Corbyn’a w Londynie też są wyraźnymi sympatykami rosyjskiej polityki dezinformacyjnej. Najnowszym przykładem bezkarnej promocji interesόw Kremla jest bezczelne zatrudnienie w biurze Parlamentu Europejskiego Jelizabety Peszkowej, cόrki Dmitra Peszkowa, głόwnego propagandysty Putina.
Innym, nowszym z kolei, wrogiem Unii wydaje się być obecny rząd izraelski, zrażony poparciem znacznej części państw unijnych dla niezależnego państwa palestyńskiego, co jest sprzeczne z najnowszą konstytucją Izraela ktόra praktycznie pozbawia mniejszości arabskiej praw obywatelskich. Rόwnież denerwuje premiera Netanyahu niezależna polityka europejska wobec Iranu w momencie kiedy Izrael szykuje się na ostrą konfrontację wojskową z Iranem w Syrii. Ostatnio rząd izraelski robił wszystko aby podważyć autorytet głόwnej rzeczniki unijnej do spraw zagranicznych Federici Mogherini, udaremniając parokrotnie jej przyjazd do Izraela. Poza naciskiem mniej czy bardziej skutecznym na organizacjach żydowskich w krajach europejskich, premier Netanyahu starał się zachęcać wschodnie państwa unijne do prowadzenia oddzielnej bardziej pro-izraelskiej polityki zagranicznej. W tym celu zaprosił państwa wyszehradzkie na szczyt tego paktu w Jerozolimie. Co prawda nic z tego nie wyszło po obraźliwych wypowiedziach najpierw samego Netanyahu, a potem izraelskiego ministra Israela Katza ktόry powtόrzył stare oszczercze, a właściwie rasistowskie, stwierdzenie “że Polacy wyssali antysemityzm z piersi matczynej”.
Lecz jedyny ośrodek władzy ktόry otwarcie deklaruje że jego głόwnym wrogiem ma być Unia Europejska jest obecny rząd …. w Waszyngtonie. Historyczna wspόłpraca Stanόw Zjednoczonych z jednoczącą się Europą trwa od zarania Planu Marshalla i była kotwicą powojennego Pax Americana na świecie. A jednak prezydentura Donalda Trumpa wprowadziła nowy rozdział w polityce zagranicznej Stanόw Zjednoczonych oparty na kontrowersyjnym haśle America First. Nie ważne są istniejące zobowiązania i struktury instytucjonalne skonstruowane przez Stany Zjednoczone. Trump stara się unieważnić poprzednie umowy handlowe na Oceanie Spokojnym, chce podważyć unię celną z Kanadą i Meksykiem, odgradza Meksyk od USA murem i stara się obniżyć status Banku Światowego przez nominację bankowca ktόry jest stałym krytykiem działalności banku. Z Chinami zaczyna wojnę celną, ktόrą rozszerza na inne państwa, między innymi na państwa unijne. Trump zadeklarował nawet że eksport europejskich części samochodowych zagraża bezpieczeństwu Ameryki.
W polityce wobec ONZ-tu (gdzie amerykański ambasador groził cofnięciem subwencji za wyrażenie potępienia dla polityki Izraela), wobec umowy paryskiej dotyczącej zmiany klimatu, wobec umowy rozbrojeniowej z Iranem, wobec niejasnej przyszłości NATO, Trump robi wszystko żeby wyznaczyć nowy kierunek polityki amerykańskiej i podważyć stary porządek. Zbliża się do władcόw autorytarnych jak Putin, Netanyahu, Kim Dzong Un, książe koronny Muhammad Ibn Salman czy Rodrigo Duterte z Filipin; oddala się, często dość gwałtownie, od demokratycznych politykόw jak Merkel, Trudeau czy Macron ktόrzy, według Trumpa, prawią mu wciąż morały na temat praw człowieka czy ochrony środowiska.
Rozbicie Europy na “starą” Europę (czyli zachodnią liberalną), a “nową” (czyli wschodnią i nacjonalistyczną), jest wyraźnym celem jego polityki. Jego doradca do spraw bezpieczeństwa, John Bolton, uważa że Unia Europejska jest “czołowym źrόdłem rzeczywistej polityki globalistycznej” ktόra podważa suwerenność poszczegόlnych państw, bo on uważa że tylko na skali jednego państwa można uzyskać autentyczny mandat demokratyczny. Bolton widzi w rozwoju Unii zagrożenie dla niezależności samych Stanόw Zjednoczonych. Zachodnioeuropejskie państwa, według niego, są “przesiąknięte anty-amerykanizmem.” Wsparcie państw europejskich dla sprawy “praw człowieka” utożsamia z jakimś kulturalnym imperializmem ktόry stara się podważyć państwa narodowe przez “powstrzymanie i zawstydzenie” ich poczynań.
Stąd sympatyczne podejście amerykańskiego sekretarza stanu Mike Pompeo do rządu polskiego ktόrego postrzega jako część przeciwwagi wobec wpływom Niemiec czy Francji. Rząd polski nie moralizuje i nie poucza Trumpa. Dlatego Amerykanie zgodzili się tak chętnie na bazę wojskową w Polsce i namόwili Polskę na odegranie roli gospodarza konferencji w Warszawie, rzekomo na temat pokojowego rozwiązania problemόw Bliskiego Wschodu, ale właściwie by podbudować koalicję anty-irańską. Stąd rόwnież mocne poparcie Trumpa dla zwolennikόw Brexitu w UK i mamienie ich nową umową handlową ktόra prawdopodobnie osłabi mocne unijne kontrole konsumenckie i ekologiczne, i podważy państwowy status popularnej brytyjskiej służby zdrowia. W czasie wizyt w lutym do Bratysławy, Warszawy i Budapesztu, Pompeo chwalił walkę tych narodόw o wolność i niepodległość, ale ani razu nie uznał roli Unii Europejskiej jako wzoru tej “wolności”, ktόrą te narody starały się osiągnąć.
Tradycyjna Europa ma zamiar bronić się. Angela Merkel mocno skrytykowała politykę amerykańską w obecności wiceprezydenta Mike Pence w czasie konferencji międzynarodowej w Monachium. Krytykowała nagłą decyzję wycofania wojsk amerykańskich z Afganistanu i Syrii bez konsultacji z sojusznikami europejskimi, i potępiła grożby amerykańskie wobec państw ktόre nie przyłączają się do sankcji wobec Iranu. Dostała stojącą owację od uczestnikόw konferencji, czyli głόwnie od poważnych dyplomatόw nie dających się tak łatwo ponieść emocjom.
Poparł ją mocno Jang Jieczi, chiński minister spraw zagranicznych, ktόry stanął w obronie handlowych umόw multilateralnych, potrzeby ochrony środowiska i zapobieganiu proliferacji broni nuklearnej. Był w tym pewien cynizm bo Chińczycy też dążą do światowej hegemonii gospodarczej i technologicznej, ale obecnie wykorzystują nieobliczalne wybryki rządu amerykańskiego aby przedstawić siebie jako strażnikόw starego porządku.
Ale obecny na tej konferencji stary lis, rosyjski minister spraw zagranicznych, Sergei Ławrow, mόgł tylko przyglądać się temu przemόwieniu z satysfakcją. Rozbicie wspόłpracy dwόch filarόw świata zachodniego, czyli USA i UE, jest zasadniczym celem polityki rządu Putina. Trump tą pracę wykonuje bez żadnej zachęty ze strony rosyjskiej. W tej chwili, z rόżnych powodόw, wtόrują Trumpowi rządy polskie i brytyjskie. Mimo że obydwa te państwa nie mają złudzeń co do wrogich intencji Rosji, lecz w swojej polityce eurosceptycznej spełniają rolę usłużną dla interesόw rosyjskich i dla wsparcia szkodliwego chaosu w polityce światowej zainicjowanej przez administrację prezydenta Trumpa.
Tydzień Polski Wiktor Moszczyński 8 marzec 2019

Sukces w Bałaganie


Theresa May nauczyła się jeszcze jednej sztuczki w swoim bogatym doświadczeniu przetrwania upokorzeń w Parlamencie. Jeżeli nie chce przegrać głosowania w parlamencie, co w normalnych czasach oznaczałoby że rząd powinien podać się do dymisji, to po prostu neguje efekt wrogiego wniosku przez przyjęcie go jako własny.
27 lutego miał być następnym terminem w Parlamencie dla podjęcia ostatecznej decyzji o projekcie umowy z Unią lansowanej przez rząd. Ale w polityce brytyjskiej, słowo “ostatecznie” już dawno straciło wszelkie znaczenie. Pani May dalej trzymała się tezy że musi jeszcze wynegocjować pewne “wyjaśnienia” w sprawie granicy irlandzkiej nim będzie mogła przekonać skrajnych Brexitowcόw w swojej partii aby ją poparli. A zarazem podkreślała w wypadku niepowodzenia, wyjście bez umowy, tak katastrofalne dla świata biznesu, pozostaje realistyczną opcją na 29 marca 2019. Dla pewnych członkόw jej rządu, szukających bardziej miękkiego rozwiązania, to już było nie do przyjęcia. Przed nimi widniała groźba kolejnej przegranej wobec poprawki posła Yvette Cooper domagającej odkładania daty wyjścia jeżeli Pani May nie będzie w stanie przeprowadzić wniosek rządowy do 13 marca. Po bardzo burzliwym spotkaniu gabinetu rząd zdecydował że zgodzi się na przyjęcie wniosku o odłożenie terminu wyjścia o ile nie będzie mόgł wynegocjować nic nowego ze strony Unii.
I tak się też stało. Minister Liddington ogłosił że przyjmuje treść wniosku pani Cooper. Lecz parlament wymagał odpowiedniego głosowania bo wielu posłόw straciło już zaufanie do obietnic Pani Premier. Biorąc pod uwagę że Theresa May, przez ostatnie dwa lata, powtόrzyła 108 razy w Parlamencie że data marca 29go jest ostatecznym terminem Brexitu, to nic dziwnego że posłowie jej już nie ufają. Ostatecznie wniosek przeszedł 502 głosόw do 20, choć przeszło 80 konserwatystόw wstrzymało się od głosowania.
Łatwiej poszło rządowi w pokonaniu wniosku Partii Pracy aby zatrzymać Wielką Brytanię w unii celnej. Ale i to ma swoje konsekwencje gdyż znaczna część Partii Pracy głosowałaby ze nowym referendum gdyby tylko zabrakło innej alternatywy. Sprawa nowego referendum wrόci w wypadku odrzucenia projektu Theresy May 12 marca. W takim głosowaniu Labour miałoby poparcie lib-demόw, szkockich narodowcόw, nową grupę niezależnych posłόw, a nawet frakcję pro-unijną konserwatystόw, ale nie wiadomo czy zdobyłoby większość parlamentarną bo tylu posłόw, nawet tych pro-unijnych, boi się konsekwencji elektoralnych ponownego referendum. Lider Corbyn też nie jest entuzjastą nowego referendum. Czuł się zmuszony pόjść w tym kierunku pod groźbą dalszej dezercji pro-unijnych posłόw, ale teraz z kolei jest pod ostrym naciskiem tych posłόw labourzystowskich ktόrzy reprezentują tereny głosujące za Brexitem. Brexit podzielił Partię Pracy niemal do tego samego stopnia co konserwatystόw. Rόwnież 13 marca wrόciłby wtedy wniosek odrzucający alternatywę wyjścia bez porozumienia. Za tym na pewno będzie większość.
Lecz w całym tym bałaganie 27 lutego rządowy odkurzacz wchłonił bez głosowania szereg innych ościennych wnioskόw. Jeden ma ogromne znaczenie dla nas Polakόw. Otόż, według poprawki posła Alberto Costa, prawa obywateli unijnych po Brexicie powinny być zabezpieczone niezależnie od tego czy będzie zatwierdzona ogόlna Umowa Wyjściowa, czy nie. Mimo osobistych obiekcji ze strony Theresy May, minister spraw wewnętrznych Sajid Javid, niespodziewanie ogłosił poparcie rządowe dla tego wniosku. A więc rząd brytyjski ma uzgodnić z Unią Europejską oddzielne wyodrębnienie tej części Umowy Wyjściowej dotyczącej praw obywateli unijnych i brytyjskich po Brexicie. Sam wniosek był inicjatywą organizacji the3million. Dobra nowina dla nas, ale poseł Costa, syn włoskich imigrantόw, zwolniony został ze swojej podrzędnej funkcji w ministerstwie do spraw szkockich za to że zmusił rząd do przyjęcia swojego wniosku. A więc bałagan w Matce Parlamentόw wciąż pozostaje.
Jaka na to bedzie reakcja parlamentu europejskiego czy Rady Ministrόw? Zobaczymy. Poseł Costa sam wybiera się na spotkanie z przewodniczącym Donaldem Tuskiem aby uzyskać realistyczną odpowiedż.
Wiktor Moszczyński Cooltura 7 marzec 2019

Sunday, 17 February 2019

Nowa Ustawa Imigracyjna

W czasie gdy parlament brytyjski produkuje jałowe dyskusje na temat kształtu nadchodzącego Brexitu, za kulisami urzędnicy przygotowują cały szereg ustaw aby dostosować państwo do nowych reali “post-Brexit Britain”. Rozkopują głęboko zakorzenioną żyzną glebę ustawodawstwa unijnego ktόrej korzenie sięgają często przeszło 40 lat aby zastąpić ją ustawami i ministerialnymi zarządzeniami ktόre mają ujrzyć światło dzienne jeszcze przed końcem marca. Dotyczą m. inn. ochrony środowiska, usług finansowych, rolnictwa, rybołόstwa, dostępu do służby zdrowia. Co prawda natłoczony bałagan parlamentarnych kontredansόw faktycznie uniemożliwia zaprogramowany harmonogram uchwalenia tych koniecznych ustaw, ale nikt jeszcze nie miał odwagi poinformować o tym urzędnikόw państwowych ktόrze pracują całą parą nie zwracając uwagę na otaczający ich chaos. Ale mimo wszystko, zarόwno parlamentarzyści i urzędnicy są świadomości dwuch upiorόw czyhających za kulisami, z jednej strony możliwość wyjścia bez żadnego porozumienia, a po drugiej, zażegnanie wyjścia przez drugie referendum.
Ale najbardziej kontrowersyjnym projektem obecnie pełzającym ślimaczym pędem przez skomplikowany system ustawodawczy Matki Parlamentόw jest Ustawa o Imigracji i Koordynacji Ochrony Społecznej (Wyjście z UE). Tekst tej ustawy obecnie nie przekracza 15 stronic i sprowadza się przedewszystkiem do jednego zasadniczego stwierdzenia. Chodzi o zlikwidowanie wszystkich praw unijnych dotyczących wolnego poruszania się i prawa pracy obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii. Dotyczy to rόwnież prawa dostępu do świadczeń społecznych. Unieważnione będą wszelkie możliwości do odwołania się do instancji unijnych przeciw decyzjom urzędnikόw brytyjskich dotyczących przyjazdόw obywateli unijnych w przyszłości. Cały dokument kapie negatywizmem. Nie pisze nic na temat tych praw ktόre będą mieli przyjezdni bo będzie uregulowane zarządzeniami ministra spraw wewnętrznych.
Nie ma ani słowa w tej ustawie o prawach obywateli unijnych obecnych teraz w tym kraju. Nie wymieniony jest status osiedlenia (“settled status”) wynegocjowany z Unią Europejską ale jeszcze nie ratyfikowany przez parlament brytyjski. Nie jest nawet wymieniony ten sam nieco okrojony status osiedlenia uzgodniony i zadeklarowany przez Home Office w licznych odezwach na swoim portalu. Gdy ta ustawa była przygotowywana jeszcze w zeszłym roku urzędnicy prawdopodobnie liczyli się z tym że będzie oddzielna uzgodniona ustawa oparta na Porozumieniu Wyjściowym z Unią po jej ratyfikacji I ta ustawa będzie posiadała zabezpieczenie kluczowych praw Polakόw I innych obywateli unijnych w Wielkiej Brytanii. Ale teraz nie można wykluczyć możliwości “No Deal” ktόra uniemożliwia uszanowanie praw zawartych w tym wspόlnym Porozumieniu. Proponowana ustawa imigracyjna w tej formie po prostu nie przewiduje żadnych praw dla obecnych obywateli unijnych i ich rodzin.
W praktyce wiemy na razie że jest inaczej. Home Office ogłosił cały program ponownego rejestrowania się obywateli unijnych. Po prόbnych podaniach program rozpoczął się już całą parą zarόwno na status osiedlenia dla tych przebywających tu przez przeszło 5 lat, jak i na status “przed-osiedlenia” (“pre-settled status”) dla tych ktόrzy byli tu na krόtszy okres. Ale cały ten program, zadeklarowany w czerwcu ub.r. przez Ministra Spraw Wewnętrznych (poprzez Statement of Intent), choć monitorowany przez odpowiednie komisje parlamentarne, nie jest wcale pokryty ustawą parlamentarną. W tej chwili, w czasie trwającej jeszcze negocjacji z Unią, Home Office robi wszystko aby system rejestracji postępował poprawnie. Zapewnia obywatelom unijnym i ich rodzinom prawo pobytu, pracy, łączenia rodzin, dostępu do świadczeń społecznych, służby zdrowia i nauki. Wszystko zostało przeprowadzone tylko trybem administracyjnym. Reguły gry mogą być zmienione za parę lat gdyby była zmiana rządu lub nawet na widzimisię ktόregoś ministra czy wyższego urzędnika.
Pamiętajmy że sami sędziowe brytyjscy określają obecne prawodawstwo imigracyjne (tzw. Immigration Rules) jako “bizantyjskie”. Od roku 1971 było już 10 nowych ustaw o imigracji ktόre reinterpretują starsze ustawy i nie są już dostępne na oryginalnym oficjalnym portalu “legislation.gov.uk”. Ale najwięcej zmian wchodzi przez reinterpretacje administracyjne, a nie przez ustawy. W roku 1994 Immigration Rules zawierało 80 stron tekstu, a obecnie zawiera przeszło 1100 stron. Zabezpieczenie naszych praw przez ustawę parlamentarną jest koniecznością.
11 lutego odbyła się konferencja w parlamen esowani posłowie spotkali się z przedstawicielami dwuch organizacji: Joint Council for the Welfare of Immigrants i the3million. Poza tym uczęszczało przeszło 50 indywidualnych obywateli unijnych, choć o ile wiem, byłem chyba tylko jedynym tam Polakiem. Ze względu na możliwość wyjścia bez umowy, uczestnicy spotkania byli zgodni że prawa zawarte w statusie osiedlenia powinny być zatwierdzone w proponowanej nowej ustawie o imigracji. Ustawa powinna też podać szczegόły możliwości apelacji przeciw negatywnej decyzji i zezwolić na składanie apelacji kosztem państwa (“legal aid”).
Bardziej zaskakującym wnioskiem samych posłόw (reprezentujących cztery głόwne partie polityczne) było stwierdzenie że poprawka do nowej ustawy powinna potwierdzić że wszystkim obywatelom unijnym tu obecnym należy się ten nowy status automatycznie i że rejestracja powinna być tylko deklaratywna, czyli potwierdzająca obecne prawo pobytu. Nie powinna być, jak jest teraz, przymusowym ponownym składaniem podania o stały pobyt. Choć popieram moralną i administracyjną słuszność takiego podejścia, bo umożliwiłoby wszystkim prawo pozostania bez obawy że się źle wypełniło elektroniczny formularz czy że się w ogόle jego nie wypełniło. Byłoby to też łatwiejsze do zrozumienia przez urzędnikόw państwowych czy lokalnych, lub przez pracodawcόw czy właścicieli mieszkań czynszowych na ktόrych barkach spadłaby odpowiedzialność administrowania tych przepisόw. Lecz obawiam się że Home Office na pewno odrzuci ten pomysł dlatego że Unia Europejska już przyjęła formułę składania nowego podania, mimo mocnych protestόw ze strony członkόw parlamentu europejskiego, a szczegόlnie polskich europosłόw. Byłoby rzeczywiście ironią gdyby teraz parlament brytyjski przyjął bardziej daleko idący projekt rejestracji deklaratywnej w wypadku odejścia bez porozumienia, a po tem musiałby to wycofać gdyby jednak do porozumienia z Unią doszło.
Była też mowa o potrzebie zatrudnienia I przeszkolenia więcej nowych urzędnikόw dla Home Office (co się zreszta dzieje) aby przeprowadzić zarejestrowanie 3 i pόł miliona obywateli unijnych w ciągu trzech lat, czyli do 30 czerwca 2022. Obecna ustawa nie podaje też kiedy ma nastąpić koniec wolnego poruszenia. W debacie parlamentarnej 5 listopada minister imigracji Caroline Noakes potwierdziła parokrotnie że w wypadku “No Deal” osoby z Polski i z innych krajόw unijnych będą wciąż mieli prawo wjazdu bez kontroli po terminie brexitu. Nie określiła na jak długo to może mieć miejsce. Na naszym zebraniu organizacja the3million proponowało utrzymanie prawa wolnego poruszania do końca terminu rejestracji, czyli do czerwca 2022.
Osobiście poruszyłem dwa tematy ktόre obecni posłowie poparli. Po pierwsze uważam że to jest szkodliwe że nie można uzyskać ostatecznego zatwierdzenia nowego statusu na papierze ktόry wszyscy zainteresowani mogliby przeczytać czy sfotokopiować. Obecnie wynik jest zatwierdzony tylko na internecie i zainteresowany pracodawca, czy urzędnik, czy landlord musi poszukać i znaleść to samo potwierdzenie rόwnież na eterze. Nie tylko wielu składających podanie nie ma dostępu do internetu, czy ma słabą angielszczyznę, ale to samo może dotyczyć małych przedsiębiorcόw czy gospodarzy domu ktόrzy mają rą informację sprawdzić. Można tu przewidzieć wiele trudności.
Na drugim miejscu zwrόciłem uwagę na trudności doniesienia informacji o potrzebach rejestrowania wśrόd milionowej diaspory polskiej i przypomniałem raz jeszcze że pierwszoplanowanym wehikułem do rozpowszechnienia informacji o potrzebie rejestrowania mogą być samorządy. Posiadają listy wyborcόw, mieszkańcόw płacących podatki miejskie, osόb na zasiłkach, zaślubionych, dzieci i rodzicόw. Proponowałem aby, kosztem budżetu centralnego, samorządy miały obowiązek donieść wszystkim swoim obywatelom unijnym informacje o potrzebach rejestracji.
Na koniec apelowano any nowa ustawa imigracyjna była wstrzymana aż do momentu wyjaśnienia czy będzie ratyfikowana Umowa Wyjściowa z Unią, czy też nie.
Walka o prawa obywateli unijnych wciąż trwa, tyle tylko że pole walki przeniosło się z Brukseli do Westminsteru.
Wiktor Moszczyński 22 luty 2019 Tydzień Polski

Tuesday, 12 February 2019

Chcą Drugie Referendum, ale się boją

Obecnie polityka brytyjska wokόł wyjścia z Unii przypomina wagony pociągu ktόre urwały się od lokomotywy i biegną w dόł ku przepaści. Maszynista wciąż liczy na to że im bliżej będą przepaści tym szybciej pasażerowie zgodzą się na jej plan, a nie na inny. A w międzyczasie, aby jeszcze bardziej ukształcić reakcję pasażerόw, pozwala mediom i światowi biznesu aby nakreślili katastrofalny efekt wyjścia bez porozumienia.
Mogłyby być alternatywy. Można było odłożyć termin Brexitu, czy zatwierdzić że wyjście bez porozumienia nie może być opcją. Opozycja proponowała też alternatywę Unii Celnej. Ale te wszystkie opcje pani May odrzuciła na razie I brnie wciąż ze swoim planem wyjścia. 29go stycznia przyjęła wniosek parlamentu o wynegocjowaniu nowej alternatywy dla granic pόłnocnej Irlandii ale przed końcem lutego wrόci do parlamentu stwierdzając że nie udało się przekonać do tego Europę i że jej poprzednia opcja pozostaje do ostatecznego zatwierdzenia.
Pozostaje jeszcze jedna alternatywa. Można zwrόcić się ponownie do społeczeństwa by rozwiązało ten impas, czyli zwołać drugie referendum. Ta opcja oparta jest na zasadzie że poprzednia decyzja podjęta w czerwcu 2016, ze znikomą większością, była dla wielu głosowaniem bez odpowiedniego obrazu jak Wielka Brytania poza Unią by wyglądała. Natomiast, argumentują, teraz już znamy koszty gospodarcze i konstytucyjne poprzedniej decyzji a ze względu na to że parlament nie był w stanie dojść do konkluzji jaki ten Brexit ma być, łagodny czy twardy, to niech rozstrzygnie to ponownie społeczeństwo. Takie ponowne referendum było cichym marzeniem wielu z tych ktόrzy głosowali wcześniej za pozostaniem, i powstał już duży ruch społeczny domagający się takiego rozwiązania. W październiku ub roku 750,000 maszerowało w Londynie popierając nowe referendum. Ostatnie sondaże wskazywały że takie referendum mogliby wygrać ci ktόrzy chcieliby pozostać w Unii. Zasadnicze rόżnice zdań w obozie Brexitowcόw otworzyły nagle tą możliwość. Po cichu, większość parlamentarzystόw popierałoby takie rozwiązanie. Problem leży jednak w tym że nie wiadomo jak to przeprowadzić przez parlament.
Bo ryzyko nowego referendum jest wielkie. Duża część elektoratu uważa że społeczeństwo już raz podjęło decyzję i że ponowne głosowanie byłoby pogardliwym zaprzeczeniem demokratycznej woli społeczeństwa. Bardziej zagorzali poprzednicy wyjścia traktują członkostwo Unii Europejskiej jako rodzaj poddaństwa wobec obcej tyranii, ktόrej nawet obecny minister spraw zagranicznych porόwnywał nie dawno do Stalina. Wszelkie prόby odwleczenia pełnego zerwania ze wspόlnym rynkiem traktują jako akt zdrady narodowej. Zapaleńcy wyjścia mogliby zareagować dość gwałtownie gdyby zapadła decyzja zwołania nowego referendum. Jest obawa że jakikolwiek byłby wynik takiego referendum pewna część spόleczeństwa by tego nie przyjęła. Podziały wywołane Brexitem zatruwałyby politykę i życie codzienne w tym kraju na wiele lat.
Dlatego znaczna część zwolennikόw drugiego referendum w parlamencie wciąż jeszcze nie zadeklarowało poparcia. Woleliby głosować za nowym referendm po tym jakie wszystkie inne opcje przepadną i społeczeństwu grozi już tylko katastrofalne wyjście bez żadnej umowy. Jest to gra bardzo ryzykowna bo ostateczne odrzucenie pozostałych opcji może potrwać aż do drugiej połowy marca, a parlament nie dał jeszcze zgody na przesunięcie terminu wyjścia, na ktόrą musiałyby się jeszcze zgodzić inne państwa unijne. Odważniejsi chcieliby już teraz uzyskać głosowanie w parlamencie aby dać społeczeństwu prawidłowy wybόr między opcją Pani May a pozostaniem w Unii. Przynajmniej taki wybόr nie stwarzał by ryzyka wyjścia bez umowy i by uspokoił świat biznesu. Ale wyjście teraz z taką propozycją wymagałaby odwagi cywilnej i potencjalnego pożegnania się ze swoją karierą polityczną. Groziłoby rozbiciem obu głόwnych partii. Większość z tych posłόw woli zasłaniać się wnioskami o przedłużenie terminu Brexitu czy inne rozwiązania na pόł metę. A to zwlekanie pomaga Pani May w ewentualnym przeprowadzeniu swojej opcji.
Wiktor Moszczyński Cooltura 14.02.2019

Sunday, 3 February 2019

Noc Długich Poprawek

Miał być pucz. Oczekiwano taką bezkrwawą Noc Długich Noży (kiedy to Hitler dla zabezpieczenia lojalności wojska rozprawił się ostatecznie z warcholskim elementem swoich własnych szturmowcόw). W warunkach rόwnie dramatycznych w swoich konsekwencjach politycznych, lecz wyraźnie mniej krwawych, parlament brytyjski miał wreszcie rozprawić się z bezradnością własnego rządu konserwatywnego, oglądającego się wciąż za poparciem swoich warcholskich Brexitowcόw. Teraz parlament miał przejąć odpowiedzialność za dalsze ustalenie warunkόw wyjścia państwa z Unii Europejskiej. Europa czekała z zapartym tchem na wynik zamachu stanu. Liczyła na to że nieoficjalna wielopartyjna koalicja posłόw wreszcie podejmie decyzję zamykającą ten nieskończony wciąż rozdział w ktόrym ten najbardziej dotychczasowy krnąbrny członek klubu unijnego miał zakończyć narzekanie na warunki członkostwa i płacenie składek, ale ktόry za nic nie chciał zrezygnować z korzyści tego członkostwa.
Dwa tygodnie wcześniej, a ściśle 15go stycznia, parlament zadał ciężki cios rządowi. Projekt wyjścia, uzgodniony przez rząd brytyjski z Unią Europejską po 18 miesiącach negocjacji, został brutalnie odrzucony przez parlament z największą przewagą głosόw w historii parlamentaryzmu brytyjskiego. 432 głosy za odrzuceniem, a 202 za rządem. Zagorzali Brexitowcy i zwolennicy łagodnego wyjścia w partii konserwatywnej głosowali razem z opozycją i z koalicjantami z Pόłnocnej Irlandii przeciw temu projektowi. Rządy europejskie, a szczegόlnie negocjatorzy w Brukseli, zbaranieli. Rozumieli że proponowana umowa nie wszystkim dogodzi ale nie wiedzieli że skala przegranej będzie aż tak dotkliwa. Przecież May zapewniała ich że projekt uzyska poparcie. W normalnych warunkach taka klęska byłaby znakiem braku zaufania parlamentu dla rządu w sprawie najbardziej palącej ktόrej poświęcił tyle wysiłku. Powinien by podać się do dymisji.
Ale nic takiego się nie stało. Rząd nie zrezygnował a gdy następnego wieczoru szef opozycji wprowadził wniosek o braku zaufania dla rządu i uzyskał poparcie innych partii opozycyjnych, żelazna dyscyplina wewnątrzna parlamentarnego klubu konserwatywnego wrόciła. Votum nieufności przepadło. Rząd ktόry we wtorek zaznał tak dotkliwej klęski, już w środę odzyskał ster. Wydawało się że Parlament zdradzał symptomy jakiejś schizofrenii. Wielka Brytania stała się pośmiewiskiem w prasie światowej. Lecz premier May nie straciła orientacji. Zwrόciła się wόwczas do partii opozycyjnych, do prezesόw komisji parlamentarnych i do własnych kolegόw partyjnych aby po rozmowach z nią zaproponowali inne opcje na wyjście z Unii. Chciała zapewnić społeczeństwo brytyjskie że ich decyzja wyjścia z Unii, przegłosowana w referendum w czerwcu 2016, będzie respektowana.
Mimo swojej klęski i mimo swoich zapewnień że drzwi do rozmόw są wciąż otwarte, Theresa May była zdeterminowana zachować to co już wynegocjowała z Unią. A więc: żadnej stałej Unii Celnej, żadnego jednolitego rynku, żadnego wolnego przepływu obywateli unijnych przez granicę, żadnego układu w stylu norweskim, żadnych odwoływań ponownych do przeprowadzenia drugiego referendum. Natomiast dawała zapewnienie że otwarta granica między pόłnocną a południową Irlandią ma być zagwarantowane.
Wspόlnego języka z opozycją wciąż nie było. Jak to określił poseł Hilary Benn, szef komisji parlamentarnej do wyjścia z Unii, “drzwi do premiera pozostają otwarte, ale jej mόzg pozostaje zamknięty”. O tej prawdzie przekonali się kolejno przywόdcy Lib-Demόw, Narodowcόw Szkockich i przedstawicielka Partii Zielonych. Nie zmienili jej zdania. Rόwnież bezowocne były rozmowy z przewodniczącymi poszczgόlnych komisji parlamentarnych, jak np. Yvette Cooper od spraw wewnętrznych czy Rachel Reeves od gospodarki. Nie widząc powodu do tracenia czasu na takie rozmowy, zaproszenia na nie nie przyjął głόwny przywόdca opozycji, Jeremy Corbyn, ktόry jeszcze w samym parlamencie ogłosił że rozmowy z premierem uzależni od jej zgody na odrzucenie wariantu “No Deal”, wiedząc z gόry że się na to nie zgodzi. Decyzja ta umożliwiła mu zataić prawdę o jego własnej słabej znajomości szczegόłόwy jego alternatywy, czyli permanentnej umowy celnej. Mόgłi odłożyć na pόźniej nacisk ze strony wielu jego czołowych posłόw aby poparł nowe referendum. Ale May oceniła tą odmowę jako znak przeciwko jej dobrej woli. “No widzicie, nasz lider może być tak samo uparty jak wasz lider.” skomentował Hilary Benn.
Już May doświadczyła poważnych podziałόw we własnym gabinecie. Szereg ministrόw groziło rezygnacją domagając się prawa do glosowania przeciw wariantowi “No deal.” Partia konserwatywna była znόw jaskrawo podzielona, i to już na poważnie. Natomiast momenty zawahania okazali teraz Torysi, jak Jacob Rees-Mogg, ktόrzy fanatycznie dążyli dotychczas do pełnego Brexitu, bo zorientowali się że Ich udział w głosowaniu przeciw projektowi Theresy May otworzył wrota na możliwośc ponownego drugiego referendum na agendę parlamentarną. Natomiast bardziej umiarkowani Torysi, jak Nicky Morgan, obawiali się nowego referendum z powodu narastających namiętności społecznych i obaw przed jeszcze skrajniejszą polaryzacją elektoratu. Woleliby uniknąć takich konfliktόw dopόki są inne możliwości wykonania odejscia i też czuli że muszą dać rządowi szansę na uzyskaniu ostatecznej umowy z Unią. Takich głosόw Theresa May była skłonna słuchać.
Rząd zapowiedział że we wtorek 29 stycznia parlament będzie mόgł zaproponować swoją własną wersję Brexitu wobec obecnego politycznego impasu. Posypało się mnόstwo poprawek do uzgodnionej umowy rządowej. John Bercow, Speaker Izby Gmin, czyli po naszemu marszałek sejmu, zredukował ilość tych poprawek do siedmiu, odrzucając na razie bardziej dalej idące jak mowa o nowym referendum. Parlamentarzyści i komentatorzy medialni przygotowali się na walną rozprawę ktόra wreszcie pozbawi rząd decyzji o Brexicie i narzuci jemu nowy kierunek.
Tymczasem zawiedli się. Zamiast Nocy Długich Noży nastąpiła Noc Długich Poprawek. I niemal każda poprawka była nieskuteczna. Pierwszy wniosek Corbyna za wprowadzenia Unii Celnej przepadł 296 głosami do 327. Drugi wniosek o przedłużenie terminu Brexitu, zgłoszony przez partię szkocką uzyskał tylko 39 głosόw a inne partie opozycji wstrzymały się od głosowania. Trzeci wniosek aby sam parlament, a nie rząd, mόgł samorzutnie uzgodnić porządek obrad w spawie Brexitu przepadł 301 głosami wobec 327. Czwarty wniosek Yvette Cooper narzucając rządowi odłożenie terminum Brexitu przepadł 298 głosami wobec 321, i podobny wynik uzyskała poprawka Rachel Reeves, zalecająca tylko rządowi opόżnienie terminu opuszczenia. Dopiero szόsty wniosek konserwatysty Caroline Spelman, proszący rząd o odrzucenie wariantu “No Deal” uzyskał symboliczną większość 318 głosόw do 310. Problem z takim wnioskiem leżał w tym że aby uniknąć braku porozumienia trzeba uzgodnić I poprzeć ktoreś z proponowanych opcji.
Najbardziej decydujący był siόdmy wniosek posła Graham Brady ktόry domagał się renegocjacji umowy z Unią, specyficznie w sprawie uniknięcia bezterminowej gwarancji otwartej bezcłowej granicy między obu Irlandiami. Wniosek uzyskał poparcie nie tylko zwolennikόw twardego i miękkiego Brexitu, nie tylko protestanckich sojusznikόw rządu w pόłnocnej Irlandii, ale rόwnież całego rządu pani May. Przeszedł 317 głosami do 301. Partia konserwatywna znόw zatryumfowała, zjednoczona i lojalna wobec rządu. Parlament jako całość stracił szansę na przejęciu steru. Poza tm Theresa May uzyskała poparcie twardych Brexitowcόm dla całej umowy, za wyjątkiem tylko i wyłącznie zapory irlandzkiej. Premier zapowiedziała z zadowoleniem, zaraz po wyniku, swoją gotowość do podjęcia nowych negocjacji z Brukselą.
Cała ironia w tym że decyzja ta oznaczała odrzucenie przez Theresę May warunkόw umowy ktόrą z takim wysiłkiem przez tyle miesięcy sama wynegocjowała z Europą, twierdząc przez cały ten okres że jej projekt umowy był nie tylko najlepszy, ale rόwnież jedyny. Nie po raz pierwszy rząd konserwatywny stanął na głowie aby zjednoczyć swoją partię, kosztem Europy i kosztem własnego kraju. Już następnego dnia Donald Tusk wyjaśnił Theresie May że nie może być żadnych rozmόw bo negocjacje już były dawno skończone, a jej nowy mandat od parlamentu brytyjskiego nie daje żadnych innych kontrpropozycji do tzw. “backstopu”. W końcu jakieś grzecznościowe rozmowy o braku tematόw do rozmowy jeszcze nastąpią ale trudno wyobrazić aby rząd mόgł cok
olwiek osiągnąć w następnych dwuch tygodniach w Brukseli.
W połowie lutego rząd wrόci znόw do parlamentu i tym razem te same wnioski, poprzednio odrzucone, wrόcą na agendę. Ale tym razem nawet umiarkowani Torysi będą wiedzieć że trzeba już wyjść z krainy nacjonalistycznych mrzonek i partyjnych obrzędόw i, aby uniknąć katastrofy “no deal”, muszą podjąć stanowcze decyzje. Czy ma być przesunięty termin Brexitu? Czy wprowadzenie Unii Celnej? Czy wariant norweski? Czy zezwolić na nowe referendum? A do tego muszą się dostosować zarόwno członkowie rządu jaki i przywόdca opozycji. Niestety tyle czasu i dobrej woli zmarnowali przez kontredanse parlamentarne ostatnich dwuch miesięcy. A termin Brexitu jest już za 7 tygodni.
Wiktor Moszczyński Tydzień Polski 8 luty 2019