Tuesday, 7 June 2011

Jaka Przyszlosc Zjednoczenia Polskiego w WB?


Wlodek Mier-Jedrzejowicz nowo wybranym prezesem

Jak się cieszę, że nie znajduję się dziś w skórze Włodka Mier-Jędrzejowicza. Trudno o znalezienie osoby noszącej na swoich barkach ciężar reprezentowania przeszło półmilionowej diaspory polskiej na Wyspach brytyjskich a posiadającej większe poczucie odpowiedzialności, niż nasz nowo wybrany prezes Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii. Trudno o znalezienie organizacji ze strukturą i zasobami finansowymi oraz kadrowymi mniej zdatnymi na odgrywanie tak odpowiedzialnej roli.

Gdy tydzień w tydzień odczytujemy skomlenie artykułów i tytułów w brukowcach londyńskich na temat wadliwych skutków obecności Polaków w Wielkiej Brytanii czy niechlujne reportaże o angielskiej młodzieży szkolnej odwiedzającej „polskie obozy śmierci”, odczuwamy wciąż potrzebę aby odezwał się głos Polaków w Wielkiej Brytanii odpierający takie zarzuty. To prawda, że od czasu do czasu robi to przedstawiciel Ambasady RP, ale w oczach brytyjskiego czytelnika jest to oficjalna odpowiedź obcego ciała, która tylko podkreśla nadal „obcość” naszych racji. Często czujemy się zaszczuci i zdradzeni tymi oszczerstwami, ale również sfrustrowani naszym brakiem efektywnej riposty i efektywnego promowania pozytywnego image’u społeczeństwa polskiego tym kraju. Wolelibyśmy być nie przedmiotem, a podmiotem wszelkich komentarzy o Polakach w tym kraju. Gdzie jest ten „ktoś” z autorytetem, który odpowie w imieniu nas wszystkich?

Ale nie na tym koniec. Potrzebna jest wciąż instytucja, do której mogą się zwrócić o poparcie istniejące organizacje polonijne aby organizować zbiórki na różne cele, ale bez kolizji w kalendarzu. Potrzebna jest instytucja, do której może się zwrócić rząd RP czy Ambasada, czy Senat aby zaciągnąć opinie czy przeprowadzić konieczne inicjatywy społeczne, a szczególnie uzyskać poparcie dla utrzymania tożsamości polskiej wśród licznej młodzieży w tym kraju. Przypominam, że jest tu obecnie 130,000 dzieci poniżej 14 lat z polskim obywatelstwem, a przez następne 10 lat będzie tu prawdopodobnie ich dwa razy więcej. W samym Londynie jest przeszło 16,000 dzieci polskojęzycznych uczących się w państwowych szkołach. Potrzebna jest instytucja reprezentacyjna dla władz brytyjskich, gdy chcą skonsultować się z dynamicznie rozwijającą się polską mniejszością etniczną w wypadku nowych inicjatyw społecznych czy prawodawczych. Oczywiście na lokalnym szczeblu istnieją parafie, tradycyjne polskie kluby czy nawet samosiejki organizacyjne, do których mogą zwracać się o poradę lokalne samorządy czy prasa, ale i te organizacje też mogą potrzebować wsparcia na skali krajowej i borykają się wciąż o swoją przyszłość. Są chwile, kiedy te społeczeństwa mogą czuć się zagrożone, zagubione, osamotnione i potrzebują wsparcia od jakiejś większej, doświadczonej organizacji. Aby odgrywać taką rolę potrzebna jest organizacja, której autorytet jako głos Polaków w Wielkiej Brytanii będzie oparty częściowo na jej reprezentatywności a częściowo na jej skuteczności. W obydwu wypadkach Zjednoczenie spełniało tę rolę. Było reprezentacyjne, bo od roku 1948 należały do niego wszystkie najważniejsze świeckie organizacje społeczne w Wielkiej Brytanii a ostatnio dołączyły do niej niektóre nowo powstałe stowarzyszenia. Było skuteczne bo przy wsparciu istniejących wówczas żywotnych organizacji i charyzmatycznych przedstawicieli ze starej emigracji niepodległościowej, Zjednoczenie mogło organizować czy patronować skutecznie akcjom lobbingowym i inicjatywom kulturalnym a jednocześnie dopilnowywać obrzędów pamięci narodowej. Ich Informator Polski, wydawany co dwa lata oraz i popularna broszura, już w piątym wydaniu, pt. „Jak żyć i pracować w Wielkiej Brytanii” i Akcja Pomocy Powodzianom świadczą wciąż o ich żywotności. Zjednoczenie skutecznie mobilizowało akcje zniesienia wiz dla Polaków , „wyratowania” polskiego „A” level, prowadzenia grupy lobbingowej Poland Comes Home, organizowania corocznych polskich festiwali, patronowania balom emigracyjnym i akademiom, doprowadzania do (tymczasowej) zmiany kursu w antypolskiej polityce redakcyjnej w „Daily Mail”. Robili to wszystko, jak to się określa po angielsku, „on a shoestring”, czyli na nikłych zasobach finansowych.

Ale czy ta reprezentacyjność , oparta już często o kruszejące organizacje i ta historyczna skuteczność, wystarczą na dziś? Czy w półmilionowej rzeszy najczęściej niezorganizowanych nowo przybyłych Polaków walczących o byt i o wychowanie swoich dzieci jest miejsce na starą, niemal anachroniczną organizację post-emigracyjną, o której nawet nie słyszeli i która ma ich w jakiś sposób reprezentować? Czy nowy prezes znajdzie wśród swoich rówieśników drugiego pokolenia, czy wśród nowej fali, tę nową krew aby prowadzić działalność Zjednoczenia? Zadaje te pytania w okresie, kiedy nowo wybrany zarząd składa się w większości ze starego, nieco zmęczonego już zarządu z poprzednich lat („chapeau bas” – Ci wspaniali działacze pozostali, ponieważ brakowało nowych kandydatów do sprawowania tych funkcji). Był czas, kiedy Zjednoczenie nie było w stanie organizacyjnie i finansowo zainicjować na Trafalgar Square ani dnia pożegnania ofiar katastrofy smoleńskiej w zeszłym roku, ani festiwalu z okazji 220 rocznicy Konstytucji 3 Maja czy objęcia przewodnictwa Unii Europejskiej w tym roku. Teraz o każdą inicjatywę musi składać wielostronicowe podania do zbiurokratyzowanych organów Senatu czy Wspólnoty Polskiej. Potrzebuje „nowej krwi” i pieniędzy.

Po pierwsze, gdzie ta „nowa krew”? Nie myślę tu jeszcze o osobach, które są tu względnie krótko i nie są pewne swojego jutra, borykają się z małymi dziećmi i nie wiedzą czy nie wrócą niebawem do kraju. Jest wśród nich wielu świetnych społeczników, szczególnie w terenie, ale trudno jeszcze na nich lokować kontynuację stałych organizacji, gdy jeszcze nie mają „stałych” korzeni. Muszą jeszcze zakładać własne organizacje – np. handlowe, zawodowe, kulturalne, rozrywkowe, które nie będą tylko efemerydami. Istnieją już w formie Polish Psychologists Association czy w nowym Związku Dziennikarzy, czy Polish City Club i będzie ich więcej. Ale tym energicznym, ambitnym Polakom nie zawsze pasuje staroświecka struktura oparta na ofiarnej bezinteresownej działalności społecznej.

Ale gdzie są na przykład rówieśnicy nowego prezesa? Do nie dawna tylko garstka Polaków z drugiego pokolenia gotowa była przejąć spuściznę organizacji centralnych – życia polskiego na Wyspach. Można było je znaleźć przy parafiach czy w organizowaniu szkół sobotnich, ale na sprawowanie funkcji przy POSK-u, Zjednoczeniu, czy SPK nie palili się. Są wybitni wolontariusze z tego pokolenia w tych organizacjach, ale najczęściej ich koledzy i koleżanki czuli się wyobcowani od tych akademii, licznych rocznic, pochodów ze sztandarami i tradycyjnych państwotwórczych przemówień nie mających nic wspólnego z ich życiem codziennym w środowisku brytyjskim. W ostatnich dwóch latach widzimy jakby pewne przebudzenie się tych pokoleń, gdy zaczynają dochodzić już do wieku emerytalnego i mają czas oraz chęć zająć się sprawami, które wcześniej ich nie obchodziły. Powstało Polish Heritage Society odpowiedzialne za inicjatywy takie jak: pomnik polskich Sił Zbrojnych w Arboretum w Staffordshire czy uratowanie pomnika Chopina na londyńskim Southbank. To te pokolenia wkroczyły teraz w nieco spóźnioną walkę ze sprzedażą Fawley Court a obecnie kwestionują sprzedaż obiektów historycznych takich jak: „Ognisko”, które pamiętali ze swojego dzieciństwa, a potem je ignorowali. Zjednoczenie stanowi odpowiednie dla nich pole działania.

A druga rzecz to sprawa finansowa. Działalność lobbystyczna i reprezentacyjna muszą teraz być skupione na trwałych fundamentach bez opierania się na uszczuplonych dotacjach kwartalnych od PAFT-u. Przez cały swój okres działania, Zjednoczenie nigdy nie dorobiło się majątku własnego w kształcie domu czy fundacji. Przed rokiem 1990, w czasie istnienia rządu na emigracji, nie wydawało się to być potrzebne, a potem gdy Zjednoczenie wypłynęło na wodę pod własną banderą, było już za późno.

Teraz przy samolikwidacji organizacji majątkowych, jak: SPK, czy „Ognisko”, odchodzące zarządy powinny wziąć pod uwagę zabezpieczenie organizacji jak Zjednoczenie, która ma jeszcze szansę kontynuować walkę o dalsze losy Polaków w Wielkiej Brytanii w oparciu o bogate demokratyczne i patriotyczne wartości pokoleń żołnierskich. „Nie będzie nas, będzie las”? Tak – ale niech będzie to polski „las‘‘!

"Tydzien Polski" Londyn 3 czerwiec 2011

No comments:

Post a Comment