Wednesday, 1 June 2011

Unia Europejska w Potrzasku


Jednym z najpiękniejszych i najtrwalszych symboli pojednania Europy jest najdłuższy most w Europie, tzw. „Oresund”, który przewozi 60,000 pasażerów dziennie z Kopenhagi do Malmo. Spektakularny 16-kilometrowy most łączy nie tylko Szwecję i Danię, ale również jest jedynym bezpaszportowym pomostem między półwyspem skandynawskim a kontynentem europejskim. Czy pisałem, że „łączy”? Że „bez paszportu”? Przepraszam. Przejęzyczyłem się. Już nie łączy.
W zeszłym tygodniu rząd duński zarządził kontrolę paszportową i celną nad mostem. Zresztą nie tylko tam. To samo zarządził w Flensburgu – głównym punkcie przejazdowym na granicy z Niemcami. Rząd duński poddał się wpływom mniejszościowego partnera w koalicji rządowej, tzw. Duńskiej Partii Ludowej. Na czele tej partii stoi agresywna pani Pia Kjaersgaard, której komentarze o przemianowaniu miast szwedzkich w „skandynawskie Bejruty” pełne gangów muzułmańskich były zapowiedzią obecnej decyzji rządu.
Podobny krok podjął rząd francuski zaledwie dwa tygodnie temu, kiedy wprowadził kontrolę nad granicą włoską aby powstrzymać przyjazdy uciekinierów tunezyjskich i libijskich. Układ Schengen pozwalający na wolne poruszanie się po Europie bez paszportów i kontroli celnej stoi nad przepaścią.
Wynurza się widmo rosnących partii nacjonalistycznych, opierających się coraz bardziej na hasłach populistycznych, anty-europejskich, a potencjalnie nawet anty-demokratycznych.
Mamy Szwedzkich Demokratów zdobywających nowe mandaty w parlamencie szwedzkim i francuski Narodowy Front pod przewodnictwem Marine Le Pen, której osobista popularność obecnie przekracza każdego innego kandydata na prezydenta Francji. Mamy Partię Wolności w Holandii, która grozi wysiedleniem każdego bezrobotnego Polaka, Północną Ligę we Włoszech grożącą rozłamem państwa.
Na Węgrzech radykalna partia Jobbik ze swoimi hasłami anty-cygańskimi i anty-europejskimi zdobyła 17 proc. głosów w ostatnich wyborach i ma coraz większe wpływy na rządzącą partię Fidesz, która sama ostatnio wprowadziła dość autorytarną konstytucję w konflikcie z obecnym prawami unijnymi. Przy takich organizacjach nasz PiS byłby tylko partią baranków. W Wielkiej Brytanii rośnie poparcie dla Partii Niepodległościowej (UKIP) a poważny kiedyś dziennik „Daily Express” (obecnie własność byłego pornografa Richarda Desmonda), z nakładem powyżej 600,000 poświęca się w całości akcji wyprowadzenia Anglii z Europy i zohydza wszystko co europejskie, a szczególnie Francuzów, Niemców i Polaków.
Trzy elementy wzmacniają te anty-demokratyczne i anty-europejskie nastroje, które grożą przerzuceniem dotychczasowego postępu integracyjnego wszecheuropejskiego na wsteczny bieg.
Pierwsze to kryzys finansowy i walutowy. Gospodarka europejska i amerykańska została zdewastowana w ostatnich czterech latach przez bankowców. Niczym szaleni kawalerzyści światowej gospodarki, w anonimowości elektronicznych giełd podrzucali sobie toksyczne pakiety zakamuflowane długo jak zabawki, których nikt nie chciał rozpakowywać, lecz tylko sprzedawać dalej w atrakcyjnym opakowaniu. Gdy spekulacyjna bańka mydlana pękła, wiele państw zadłużyło się aby ratować swoje „bańki”, mimo że już ich sektor publiczny był przesadnie zadłużony. Najbardziej zadłużone były europejskie państwa śródziemnomorskie, Irlandia i kraje bałtyckie. Nie były w stanie sobie z tym poradzić, ponieważ jako część Eurolandu pozbawione były opcji wyjścia z kryzysu przez dewaluację własnej waluty.
Euro, które wprowadzono 9 lat temu, i które obejmuje już 17 państw europejskich, było największym gospodarczym osiągnięciem Europy. Miało gwarantować stabilność walutową i uwolnić państwa europejskie od stresu spekulacji walutowych i konkurencji rynkowej ze strony gigantycznych rynków azjatyckich. Teraz trzy państwa, czyli Grecja, Irlandia i Portugalia, straciły możliwość uzyskania pożyczek na rynku monetarnym i zmuszone zostały do wybłagania pomocy od pozostałych krajów w strefie euro. A Hiszpania, Włochy, Belgia i inne państwa gotowe są stanąć z garnuszkiem w kolejce po jałmużnę. Pozostałe kraje zastanawiają się czy z kolei ich gospodarki, też wygrzebujące się mozolnie z recesji, będą w stanie udzielać takiej pożyczki i przekonać do tego swoje elektoraty, które i tak muszą podołać własnym długom.
W tym miesiącu ogłoszono, że gospodarka grecka nie stanie na własnych nogach mimo poprzedniej pożyczki. Będzie to wymagało albo dalszej pożyczki albo ostrzejszej restrukturyzacji długu, ale Europejski Bank Centralny zwleka z decyzją. Plotka o możliwości przejścia waluty greckiej ponownie na drachmy spowodowała dalszy spadek wartości euro. Nagle strefa euro zamieniła się w więzienie, zarówno dla dłużników, jak i wierzycieli.
Drugi element kryzysu europejskiego to rosnący bunt społeczny przeciw oparciu gospodarki europejskiej na pracy ludzi albo z innych krajów europejskich albo poza europejskich. Na skutek ekonomicznego kryzysu następuje zwątpienie czy wolność poruszania się pozaeuropejskiej i wewnątrz europejskiej masy tanich pracowników w Europie, nie podważa stabilności i aspiracji rodzimego społeczeństwa. Teraz ludzie pytają czy tolerancja i multi-kulturalizm w okresie rozkwitu gospodarczego nie podważają naszych zarobków w okresie zaciskania pasa? Czy nie korzystają z naszych świadczeń? Nie przeskakują kolejki na tanie mieszkanie? Czy ich dzieci obcojęzyczne nie obniżają poziomu nauczania w szkołach? Czy nie zabierają naszym dzieciom pracy? Czy ich obce kultury, kuchnie, obyczaje, kulty, przestępczość nie grożą naszej tożsamości narodowej. Z początku w tak tolerancyjnych krajach jak Wielka Brytania, Niemcy czy Szwecja były to tylko poglądy marginesu społecznego, ale teraz to poczucie zagrożenia wzmaga się i grozi podważeniem ideałów integracyjnych jednoczącej się Europy. Próby poszczególnych rządów w ograniczeniu praw azylantów czy zakazy w zawieraniu ślubów z cudzoziemcami, czy ubioru muzułmańskiego pchają ich w ostry konflikt z prawem europejskim i zasadami europejskich praw człowieka dotychczas powszechnie przestrzeganych.
Trzeci problem to brak wizjonerów europejskich u steru rządów, szczególnie we Francji i Niemczech. Marzenia i konkretne praktyczne projekty, które tak rozpalały wyobraźnię coraz to nowych pokoleń europejskich w ostatnim półwieczu, zanikły. Teraz nikt już nie ma odwagi podjąć się roli wykreowania europejskiej wizji wyjścia z kryzysu walutowego i kulturalnego, i co raz bardziej dzisiejsi politycy ustępują drogę tendencjom nacjonalistycznym. Nikt już nie jest gotowy propagować rozszerzenia Europy na wschód i południe, i przystosować europejski rynek do konkurencji z gigantami ekonomicznymi w Azji. Nikt nie chce też chronić biedniejszych krajów Europy od bankructwa czy znaleźć odpowiedniej formuły do zalegalizowania koniecznego pobytu cudzoziemców w Europie.

Minister Jacek Rostowski

Polska jest zobowiązana umową akcesyjną aby przyłączyć się do strefy euro, gdy tylko nasza gospodarka będzie gotowa. Ostatnio nasz minister finansów, Jacek Rostowski, zapytany na zebraniu w Londynie czy dalej rząd RP zamierza wprowadzić w Polsce nową walutę przy obecnym kryzysie – okazał nam ten swój słynny szeroki rozbrajający uśmiech, który niejednego kolegę ministra walczącego o wydatki swojego resortu przerażał i stwierdził, że strefa Eurolandu to piękny, bezpieczny dom, w którym Polska powinna ostatecznie zamieszkać, ale ze względu na to, że obecnie ma miejsce poważny remont, trzeba nieco z tą przeprowadzką poczekać. Jak często bywa z takimi remontami, wygląda na to, że nigdy się nie skończy i nigdy do tego domu się nie wprowadzimy.
„Dziennik Polski” (Londyn) 20 maj 2011r.

No comments:

Post a Comment