Thursday 21 February 2013

Brytyjski Paszport a Polski Patriotyzm

“Dla mnie osobiście zmiana paszportu to zdrada Polski”. “Polacy starający się o brytyjskie obywatelstwo powinni byċ pozbawieni polskiego. Ich rodziny winne byċ pozbawione majątku i skierowane do robot publicznych”. Oto komentarze w wirtualnych mediach w Polsce i wśród Polaków w Anglii. Czy są to głosy patriotyzmu czy głosy histerii? Stara emigracja powojenna miała rzeczywiście specyficzny stosunek do możliwości uzyskania obywatelstwa brytyjskiego. Przywódcom emigracji, a szczególnie wojskowym, władze PRL pozbawiły obywatelstwa polskiego. Na ten nikczemny akt przedstawiciele niepodległej Polski zareagowali protestem – nie przyjmując żadnego innego obywatelstwa, a więc przedewszystkiem brytyjskiego. Protest został poparty przez liczne rzesze Polaków w Wielkiej Brytanii. Z początku niemal 100,000 obywateli polskich nie przyjęło ani paszportów konsularnych PRLu ani również obywatelstwa brytyjskiego. Jak jeżdziłem z ojcem lub matką za granicę rodzice pokazywali wciąż swój zielony bezpaństwowy dokument podróży a ja mogłem pochwaliċ się moim czarnym paszportem w którym mogłem odczytaċ z dziecięcą dumą że za granicą jestem pod protekcją Jej Królewskiej Mości. W podobnej sytuacji podróżowali ze swoimi rodzicami moi koledzy. Z początku rodzice musieli ubiegaċ się o wizy, rejestrowaċ się regularnie u policji, a wstęp do Polski mieli zabroniony. Z czasem kłopoty z tymi paszportami nansenowskimi nieco zmniejszyły się ale przez 45 lat przyjazd do Polski takim paszportem był zabroniony. Był to wyraz obywatelskiej postawy ówczesnego społeczeństwa polskiego która nie mogła wyraziċ w inny sposób swoją dezaprobatę za Jałtę i Katyń. Lecz czy można powyższe głosy z internetu dopisaċ do tej tradycji? Kiedy Polska jest już wolna i niepodległa i czuje się bezpieczna w sercu Europy? Kiedy każdy Polak czy Polka ma prawo podróżowaċ z paszportem suwerennej demokratycznej Polski po całym świecie? Kiedy, jako obywatele państwa unijnego, możemy wjeżdzaċ do każdego innego państwa w Unii, pracowaċ, zakładaċ rodzinę i nawet korzystaċ z zasiłków gdyby zaszła od tego potrzeba? Czy biorąc dodatkowo inny passport rzeczywiście zdradzamy w jakiś sposób nasz kraj pochodzenia? Osobiście odczuwam w powyzszych wypowiedziach nie patriotyzm i dumę narodową ale, wręcz na odwrót, zakompleksiony uraz wobec własnych rodaków. Jest to pseudo-patriotyzm którego źródła znajdowały się w tchórzliwym hura-patriotyzmie PRLu opartego na nienawiści do innych. Oczywiście nie są to jedyne głosy rozpaczy które odczytaċ można w komentarazach czytelników portali “Moja Wyspa” czy “Londynek”. Inni, równie zakompleksieni nie dziwią się że tyle wyjechało z Polski bo nie traktują swój kraj jako “normalny”, lecz rządzony przez “zdrajców”, “agentów”, “złodziei“, “Żydów”, itp. – określenie kalectwa swojego kraju dobierają sobie sami w oparciu o własne iluzyjne mity i własne urojenia.Jest to wciąż patriotyzm oparty na nienawiści do własnego kraju i własnych rodaków. Demony przeszłości telepią się po wolnym demokratycznym kraju wypluwając już tylko własną żółċ. Obawiam się że ci ludzie słabo też znają historię Polski. Czy nie wiedzą że każdy z trzech demokratycznie wybranych prezydentów przedwojennej Polski (Narutowicz, Wojciechowski, Mościcki) posiadał obce obywatelstwo poza polskim? W niczym to nie przeszkadzało ich polskości i nie podważało ich patriotyzmu i poczucia obowiązku wobec polskiej racji stanu. Wręcz na odwrót – ich wcześniejsze osiągnięcia naukowe w obcym kraju dodawały tylko blasku ich nazwisku i świadczyło cudzym państwom o wysokim poziomie elit naukowych i politycznych w Polsce. Ile jest Polaków zamieszkałych przez paredziesiąt lat za granicą posiadającym obywatelstwo kraju zamieszkania którzy jednak czują się wciaz Polakami i przynoszą krajowi zaszczyt swoimi sukcesami zawodowymi czy naukowymi. Ile już takim Polakom przyznano odznaczenia MSZu “Bene Merito” za promocję Polski za granicą niezależnie od tego jakie posiadają obywatelstwo. A więc hańby w uzyskaniu zagranicznego paszportu nie ma. Wręcz na odwrót – bardziej Polsce przyda się pełnej pary obywatel kraju zamieszkania za granicą spełniający swoje obywatelskie obowiązki i rozwijający swoją pracę zawodową niż mieszkaniec polskiego getta. Tymbardziej że prawo polskie i brytyjskie zezwala na podwójne obywatelstwo. Posiadane jednego paszportu nie podważa ważności posiadania drugiego. Cudzoziemiec który mieszka i pracuje na Wyspach legalnie przeszło 6 lat, płaci podatki, nie popełnia przestępstwa i zdaje egzamin z języka angielska i z wiedzy ogólnej o Wielkiej Brytanii ma prawo złożyċ podanie na brytyjskie obywatelstwo i najczęściej go uzyskuje. Z tym, że o rok wcześniej, a więc po 5 latach, powinien złożyċ podanie na “permanent residence”. Otwieram “Coolturę”. “Zostań Brytyjczykiem” krzyczy na mnie ogromny napis na całą stronę na tle trójbarwnego “Union Jack”. Już setki Polaków, którzy przybyli na Wyspy przed, lub zaraz po, roku 2004, podjęli to wyzwanie. W roku 2010 aż 1419 obywateli poskich przyjęło brytyjskie obywatelstwo. W roku 2011 już 1863. W zeszłym roku na pewno było dużo więcej choc statystyk jeszcze nie posiadamy. Motorem który dramatycznie przyspieszył ten prąd ku naturalizacji jest wyraźnie nie pewna sytuacja polityczna Wielkiej Brytanii szukającej lepszego rozwiązania w swoich stosunkach z Unią Europejską. Polacy zakładający tu rodziny czy biznesy byli świadomi że jednym z głownych przyczyn niepopularności Europy była masowa obecnośċ Polaków w tym kraju i zapowiedz przyjazdu nowych imigrantów z prawem pracy z Bułgarii i Rumunii. A więc wzrosły obawy że w wypadku odejścia Wielkiej Brytanii Polacy mogliby byċ “wyproszeni” z Wielkiej Brytanii. Czuli że tylko posiadanie obywatelstwa brytyjskiego ochroni ich. Faktycznie nic podobnego Polakom zamieszkałym i pracującym tu legalnie nie powinno groziċ. Już status “permanent resident” po pięcioletnim pobycie zabezpiecza ich i ich rodziny. Gdyby Brytyjczycy zdecydowali opuściċ Unię mogłyby byċ wprowadzone ograniczenia w dostępie do świadczeń społecznych i służby zdrowia dla Polaków przyjeżdzających dorywczo albo jeśli ich pobyt był krótkotrwały. Może byłoby trudniej sprowadziċ tu babcię do opiekowania się dzieċmi czy zaofiarowaċ tu pracę kuzynowi z Polski. Prawdopodobnie dostęp do brytyjskich świadczeń dla dzieci (“child benefit”) mogłby byċ ograniczony jeżeli dzieci nie przebywają w Anglii. Ale to wszystko pozostaje “gdybaniem” opartym o głowne źrodło “gdybania”, a mianowicie niejasny przyszły stosunek Wielkiej Brytanii do Europy. W każdym razie uważam że posiadanie obywatelstwa brytyjskiego nie jest koniecznym elementem zabezpieczenia swojego pobytu w tym kraju – “permanent residence” wystarczy. Ale obywatelstwo brytyjskie pozostaje atrakcyjne z innych powodów. Pierwszy powód to możnośċ podróżowania poza Europą, a szczególnie do Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii i Ameryki Łacińskiej. Rząd amerykański uparcie trzyma Polskę w stanie podgorączkowym w sprawie zniesienia reżymu wizowego dla obywateli polskich. Polacy wściekają się że dopuszczeni bez wiz są np. Czesi czy Estończycy. Ale nas jest więcej i jesteśmy znani ze swojej inowacyjności pod względem szanowania uzgodnień imigracyjnych innych panstw. Czy nie pamiętamy jak długo trwała akcja zniesienia wiz dla Polaków do Wielkiej Brytanii dwadzieścia lat temu? Też wpuszczono nas długo po naszych mniej liczebnych i mniej zadziornych sąsiadów. Drugi, i to najbardziej uzasadniony, powód przyjęcia brytyjskiego paszportu leży w możliwości wykorzystania swoich praw, możliwości materialnych a w końcu i obowiązków, wobec kraju w którym Polak zdecydował się osiedliċ i założyċ rodzinę. Będzie miał wtedy pełne prawa wejścia do wszystkich zawodów, udziału w wyborach parlamentarnych i nacisku jako wyborca na brytyjskie instytucje rządowe. Ale nie radziłbym zrzekania się polskiego obywatelstwa. W razie wyjścia W Brytanii z Unii, paszport polski zapewnia dalej pobyt I pracę w innych krajach unijnych, łącznie z samą Polską gdzie nie posiadanie polskiego paszportu może utrudniċ możliwości zakupu czy odziedziczenia nieruchomości. Obywatelstwo polskie pozostaje wciąż wielką atrakcją dla zamożnych obywateli państw pozaoceanicznych szukających możliwości posiadania jakiegokolwiek obywatelstwa europejskiego a mających poprzez swoje rodziny jakiś związek historyczny z Polską. Podwójne obywatelstwo polsko-brytyjskie pozostaje najlepszym zabezpieczeniem na przyszłośċ jakkolwiek wypadnie zapowiedziany europejski referendum w Wielkiej Brytanii. Wiktor Moszczyński 22 luty 2013 “Dziennik Polski”

Thursday 14 February 2013

Jak Polacy Zdobyli Wielką Brytanię

„Jak Polacy zdobyli Wielką Brytanię” jest sensacyjnym tytułem artykułu w normalnie anty-europejskim brukowcu „Daily Express”. Zawsze starał się w przeszłości zbesztać nas Polakόw, a szczegόlnie tych młodych ktόrzy tu przybyli od roku 2004. Myślę sobie: znowu znajdą na nas jakis nieoczekiwany haczyk aby nas skrytykować albo ośmieszyć. Czytam więc... i oczom nie mogę uwierzyć. Prawie wyłącznie o nas superlatywy. Dowiadujemy się że jesteśmy pracowici, że się dobrze integrujemy, że nasze sklepy i nasze produkty są popularne u Brytyjczykόw, że mamy poważny wkład w rozwόj gospodarki brytyjskiej, a więc prawie same pozytywne oceny. Są to właśnie te komentarze ktόre myśmy o sobie pisaliśmy poprzednio w naszej obronie gdy „Express” starał się zmieszać nas z błotem. Czytam drugi nagłowek. „Nasi politycy nie mają pojęcia o imigracji ale z Polakami to mieliśmy szczęście”. Tym razem jest to lewicowy „Daily Mirror”. Przypomina że choć ilość naszych rodakόw przekroczyła wielokrotnie zapowiedzianą liczbę przyjeżdzających, to sam fakt że byli to Polacy, a nie ktoś inny, stały się zjawiskiem pozytywnym, bo jesteśmy pracowici, mόwimy dobrze po angielsku, itd. itd No, a co na to nasz stary wrόg - „Daily Mail”? Zaglądam do gazety. „Tak. Polacy są wspaniali....” zaczyna się tytuł ich felietonisty Stephen Glover’a. Trudno uwierzyć. To brzmi aż za bardzo cukierkowato. A kiedy nastąpi ukąszenie? Jad skorpiona znalazł się, i to w samym ogonie powyższego tytułu „...ale niesmacznym kawałem jest fetowanie [premiera] Blaire’a za to że dopuścił do ich napływu do Brytanii.” Glover uważa że dopuszczenie Polakόw do brytyjskiego rynku pracy było aktem zdrady Blaira wobec brytyjskich robotnikόw bo tubylcy nie wytrzymają konkurencji z „zaradnymi od rana („bushy-tailed”) Polakami”. To tak jakby nastała katastrofa ekologiczna bo wyższej klasy gatunek został dopuszczony do naruszenia istniejącego eko-systemu gospodarczego. Przynajmniej oceniani jesteśmy jako ten lepszy gatunek, choć budzi to niechęć i zazdrość od mniej sprawnej i często bezrobotnej młodzieży angielskiej. Jednak wszędzie byliśmy widoczni w tych ostatnich dniach. Nie tylko w gazetach ale w BBC Breakfast i Sky News. A więc Brytyjczycy wreszcie odkryli że jesteśmy tu nie tylko liczni, ale rόwnież stabilni. Zakładamy rodziny i biznesy i stajemy się permanentną i widoczną częścią tkanki demograficznej tego kraju. Spis ludności z roku 2011 wykazał że polski język jest na drugim miejscu po języku angielskim w Anglii, i prawie dorόwnuje językowi walijskiemu jeżeli dołączy się Walię statystycznie do Anglii. W ubiegły czwartek dostajemy niemal same pochwały. Jeśli coś jest nie tak, jeżeli rośnie obecnie w Anglii ilość bezrobotnych, jeśli przeciętne podwyżki płac pozostają tu obecnie poniżej skali inflacji, jeśli NHS nie nadąża za potrzebami społeczeństwa, to nie jest winą Polakόw, mόwią gazety, ale tych co ich tu zaprosili. A więc mamy wreszcie medialny miesiąc miodowy. Dlaczego? Chyba dlatego że jeśli potwierdza się że tylu Polakόw tu pracuje, zakłada rodziny i co raz bardziej się integruje, to przestają być obiektem spekulacji i potępienia, a stają się podmiotem, czyli potencjalnym czytelnikiem i dostawcą ogłoszeń. A to już zupełnie inna para kaloszy. Gdy zdecydowałem z własnej woli dopisać jeszcze o nas dodatkowy ciepły komentarz listami do redakcji „Evening Standard” i „Daily Mail” i jedni i drudzy chętnie zgodzili się moje listy wydrukować. „Daily Mail” nawet przysłał mi do domy fotografa aby ukazać moje zdjęcie przy moim liście. Jak długo wytrwa ten miesiąc miodowy? Przynajmniej dwa dni. Bo nagle „Daily Mail” się „ocknął” i ani mojego listu ani zdjęcia nie wydrukował. A na pierwszej stronie ukazał się nieprzyjemny artykuł o brytyjskich zasiłkach wydanych na polskie dzieci ktore znajdują się wciąż za granicą. Inne gazety też już zdążyły wydrukować negatywne uwagi. „Daily Telegraph” podchwycił temat polskich studentόw na Wyspach ktόrzy rzekomo uzyskali £100 milionόw w formie pożyczek na studia ktόre nie będą spłacone bo wrόcą do Polski. Komentarze ktόre nastąpiły w sieci po tym artykule były bardzo anty-polskie i anty-unijne. O dużo bardziej złośliwy artykuł ukazał się na łamach „The Times” w ubiegły piątek, kiedy autentyczny żydowski polonofob, Giles Coren, zachłystywał się w swoją nienawiścią do nas, udając że pisze w gwarze niedouczonego Polaka o tym jak to Polacy z wielkim zadowoleniem topią Żydόw w studniach przy popiciu wόdki. No ale czasy są na razie nieco inne. We wtorek „The Times” wydrukował bardzo godny list od naszego Ambasadora Witolda Sobkowa i od prezesόw polskich organizacji potępiający Corena. Prynajmniej możemy się teraz odbić. Ale rzeczywiście trzeba się zastanowić nad znaczeniem tej nieco polepszonej atmosfery. Jeszcze pięć lat temu mieliśmy zgrubsza pozytywną prasę bo kłaniali się nam brytyjscy politycy, ze wszystkich partii. Lecz gdy wyszło na jaw że nowo przybyłych Polakόw nie interesowały wybory lokalne (czemu wyraźnie dawali wyraz gdy odwiedzali ich tzw. „canvassers” z rόżnych partii) i że głosują niechętnie, to machnęli na nas ręką i nie występowali w naszej obronie w ostatnich paru latach. Doszło do tego że wszystkie partie głoszą otwarcie że otworzenie rynku pracy dla Polakόw i pozostałych obywateli tzw. „όsemki” (A8) w roku 2004 było wręcz wielkim błędem. Ani jeden brytyjski polityk w ostatnim roku nie zaprzeczył temu sformułowaniu; jeszcze pięć lat temu byliby w wyścigu między sobą aby być pierwszym w uzasadnieniu zaproszenia nas do Anglii. Musimy być na baczności bo ta ocena pozostaje mimo obecnej odwilży medialnej. Społeczeństwo brytyjskie wciąż boi się imigrantόw, a więc i nas. Nie mniejmy im to za złe. Myślę że stara polonia brytyjska sama też boi się imigrantόw, normalnie imigrzntόw innej narodowości (choć są jednostki ze starej polonii ktόre życzyłyby rόwnież powrotu wszystkich nowych Polakόw do Polski). Masowy przyjazd Polakόw, Litwinόw, Łotyszόw itd. przeraził Brytyjczykόw swoją liczebnością kiedy rząd brytyjski pozostawał głuchy na oczywiste stresy wynikające z tych przyjazdόw. Nie wierzono statystykom rządowym bo lokalne społeczeństwa widziały tylko dramatyczne zmiany na swoim terenie gdzie co raz więcej młodych Brytyjczykόw miało trudności w zdobywaniu pracy, a Polacy dobrze sobie z pracą radzili. Ale mimo tych stresόw Brytyjczycy pozostali wobec nas względnie tolerancyjni bo gospodarka rozwijała się i byłomiejsce dla wszystkich. Teraz jest już recesja. Do nas już przywykli choć widzą że my dalej lepiej dajemy sobie radę z pracą a wielu z nas jest już niestety na zasiłkach. Oczywiście jako brytyjscy podatnicy mamy prawo do zasiłku jeśli straciliśmy pracę. Ale napięcie wzrasta bo Brytyjczycy nie mają już żadnego zaufania do własnego rządu w sprawie statystyk imigracyjnych a najbardziej boją się powtόrki „inwazji polskiej”, tym razem w formie masowych przyjazdόw Rumunόw i Bułgarόw. Rząd twierdzi że przyjedzie mniej z tych narodowości niż Polakόw bo tym razem przed nimi stoi otworem cały unijny rynek pracy, a nie tylko brytyjski. Wyborcy dalej nie wierzą rządowi. W sobotnim „Daily Mail” był pouczający reportaż z miasteczka angielskiego Boston, w hrabstwie Lincolnshire, gdzie Polacy i inni Wschodnio-Europejczycy przybyli masowo 8 lat temu. Obecnie przeszło 10% miasteczka składa się z tych wschodnich narodowości. Były groźby marszόw protestacyjnych przeciw imigrantom. W końcu lokalna rada miejska uspokoiła częściowo obawy mieszkańcόw publikując raport ktόry wskazywał że nie istnieje nadmiar świadczeń społecznych dla cudzoziemcόw i że bezrobocie nie jest tu gorsze niż w innych miastach w tej części Anglii. Burmistrz nawet chwalił wkład Polakόw i innych w lokalną gospodarkę. Zaznaczył że Boston jest jedynym miastem w okolicy gdzie nie ma pustych sklepόw a dobrobyt jest taki że, w odrόżnieniu od sąsiednich gospodarczo kulejących miast, wciąż znajduje się tam filia Marks & Spencer’a. Ale wszyscy w Boston boją się następnej „inwazji”, a szczegόlnie Polacy i Łotysze, bo rzekomo Rumuni ukradną im z kolei pracę i sami będą musieli pόjść na angielski zasiłek. Czy to paranoia? Nie koniecznie. Ale wprowadza okres stresu społecznego ktόry wciąż może się przeciwko nam też obrόcić. Dużo zależy od brytyjskich politykόw choć i oni podlegają w dużym stopniu tym stresom i sami chcą odzyskać zaufanie swoich wyborcόw. Szcegόlnie Torysi boją się utraty głosόw na rzecz szowinistycznej partii UKIP. Politycy ze wszystkich stronnic opuścili nas pare lat temu bo czuli że, tak jak Somalijczycy, nie będziemy głosować na nich. W maju mamy wybory lokalne (ale nie w Londynie) a w czerwcu wybory do parlamentu europejskiego. Czas abyśmy dali partiom politycznym do zrozumienia że będziemy głosować i niech o nasze głosy starają się. Wtedy ten tymczasowy medialny miesiąc miodowy może jeszcze potrwa nieco dłużej. Wiktor Moszczyński 8 luty 2012 „Dziennik Polski”